Skocz do zawartości

Imperium Rozdartego Księżyca


MajinYoda

95 wyświetleń

Wprawdzie drugi sezon Spy X Family nieco mnie zawiódł, ale nie oznacza to, że nie było w tym samym czasie lepszych anime. Dziś przedstawię Wam jedno z nich.

Naturalnie, Tearmoon Empire pod żadnym względem nie może równać się na przykład z wciąż trwającym Apothecary Diary (recenzja po premierze ostatniego odcinka ;)), ale i tak oglądało mi się to całkiem przyjemnie. Szczególnie, gdy zacząłem się zgłębiać w fabułę i zastanawiać nad tym, czego twórcy nam nie pokazali bezpośrednio, a jedynie zasugerowali. Ale po kolei.

Płacz, głupia, płacz

Według opisu, który sprawił, że zainteresowałem się tym anime, serial opowiada o głupiej, leniwej i samolubnej księżniczce imieniem Mia Luna Tearmoon. Zgodnie z opisem, fabuła zaczyna się od jej śmierci w wieku 20 lat (sprawcą nie jest truck-kun, lecz guillotine-chan). Jednak zamiast trafić do jakiegoś isakei’owego świata, protagonistka budzi się 8 lat wcześniej, otrzymując od losu drugą szansę i swój zakrwawiony pamiętnik. Czas, który otrzymała, Mia postanawia poświęcić na uniknięcie ścięcia, bo jest to zbyt bolesne.

Tyle dał mi sam opis fabuły i w większości zgadza się to ze stanem faktycznym. Ale, jeszcze podczas oglądania, zrozumiałem, że nie jest to w 100% prawda (no, chyba, że w mandze wygląda to inaczej). Przede wszystkim, nie nazwałbym Mii głupią. Jasne, nie jest zbyt bystra i niekiedy udaje jej się coś osiągnąć przez łut szczęścia albo nieporozumienie. Jednakże, sam fakt, że próbuje nie powtórzyć swoich dawnych błędów świadczy o tym, że nie jest tak głupia, jak można sądzić na początku. Dodatkowo, potrafi się czegoś nauczyć, o ile ją to interesuje. Leniwa to też nie jest dobre słowo, by ją określić. Raczej jest to kwestia rozpieszczenia przez ojca-króla. Nawet w kilku retrospekcjach jest pokazane w jaki sposób przebiegało jej wychowanie. Po prostu zabrakło jej dobrych wzorców do naśladowania. Jej egoizm wynika dokładnie z tego samego. Przy czym, wraz z biegiem wydarzeń (zarówno tych obecnych, jak i przeszłych/przyszłych) zacząłem jej współczuć. Ale szczegółów nie podam, bo to byłby spoiler ;).

Napiszę jednak, że fabuła ogólnie mi się podobała. Choć na pierwszy rzut oka może się wydawać, że więcej tu śmiechu, to jednak sama wspomniana rewolucja, jej przyczyny i skutki jednak czasem dają do myślenia. Także w kontekście prawdziwych rewolucji. W moim odczuciu, twórcy bardzo dobrze zbalansowali te różne motywy. I za to należy im się plus.

Współpłaczący

O protagonistce i historii obudowanej wokół niej mógłbym jeszcze trochę napisać, ale trzeba napisać kilka słów o pozostałych postaciach. Tych jest całkiem sporo, choć nie bardzo umiałem przywiązać się do większości z nich. Tak naprawdę interesuje nas tylko Anne – zaufana pokojówka Mii. Nawet wspominany w opisach Ludwig – zajmujący się finansami – w anime pojawia się dość rzadko i miejscami o nim zapomniałem.

Oczywiście, poza nimi pojawia się całe mnóstwo postaci, które w ten czy inny sposób wpłynęły na protagonistkę w tym i poprzednim czasie. Są tu „przyszli” przywódcy rewolucji, uczniowie Akademii, do której uczęszcza Mia, szlachcice, nowobogaccy, kupcy… Przekrój jest spory, ale raczej tylko w górnych sferach społecznych. Aczkolwiek, dla postaci z „nizin” też jakieś miejsce się znalazło. Pod tym względem nie mogę serialowi nic zarzucić. Choć, niestety, w większości te postacie są mocno płaskie i pozostają w swoich sztampowych rolach przez cały czas. Z drugiej jednak strony, wspomniani „przyszli” przywódcy rewolucji pokazani są tak, iż zastanawiałem się jak doszło do tego, że stanęli na czele rebelii przeciwko protagonistce i jej rodzinie. Serio, jak na mój gust, niewiele się od niej różnią.

Ciekawą rolę pełni też narrator. Pojawia się dość rzadko, ale jego komentarze (zwykle złośliwe dla protagonistki) mocno podbijały komediowy aspekt serialu. Normalnie bym o tym nie wspominał, ale po prostu lubię, gdy narrator jest (w pewnym stopniu) wredny dla bohatera/ki ;).

Na koniec tej sekcji warto wspomnieć o antagonistach. Ci się tu pojawiają, choć nie są tak oczywiści, jak mogłoby się na początku wydawać. Przez większość czasu rolę „głównego wroga” pełni wspomniana na początku guillotine-chan, pojawiając się głównie w wyobrażeniach Mii. Oczywiście, są tu także inni „złoczyńcy”, ale, ponownie, nie chcę spoilerować. Dodam tylko, że ich obecność rzuca nowe światło na pewne wydarzenia.

Twórcy też płakali

Generalnie, graficznie i animacyjnie serial nie jestem w stanie się niczego przyczepić – ładne tła, normalnie wyglądające postacie… Szkoda, że nie zawsze jest tak kolorowo. W kilku miejscach pojawiają się paskudne sekwencje 3D CGI. Gdy takowa została zaprezentowana po raz pierwszy, miałem flashbacki z drugiego sezonu BOFURI. Sprawdziłem i okazało się, że miałem rację – Tearmoon Empire jest produkcją tego samego studia (SILVER LINK.). Już tam wyglądało to sztucznie, ale tutaj przebiło wszystko. Jeszcze rozumiem, że użyli tego w scenie pędzącego powozu - trudno to zanimować „tradycyjnie” i wspomogli się w ten sposób. Ale scenę tańca można było po prostu inaczej zmontować. Bo tutaj zamiast postaci pojawiają się „manekiny” z nałożonymi teksturami ubrań. Skojarzyły mi się z mini-gierką, w którą grałem gdzieś we wczesnych latach 2000 – symulatorem spadania ze schodów. Tyle, że tam miało to sens…

Przechodząc do kolejnego problemu tego anime, muszę wspomnieć o dziurach fabularnych. Są to w zasadzie drobiazgi, ale czasami dość widoczne. Niestety, nie mogę ich opisać zbyt dokładnie, ale jeśli chcecie poznać przykład to macie pod spoilerem:

Spoiler

W jednym z ostatnich odcinków Mia zostaje porwana, choć była wówczas incognito. Dzieje się to z kompletnie niezrozumiałego dla mnie powodu, bo jest pewne, że porywający kogo wzięli z ulicy. Jednak już chwilę później bez problemu proszą ją o pomoc, by dosłownie kilka minut później ją rozpoznać. Mam wrażenie, że pomiędzy tymi wydarzeniami zabrakło kilku linijek scenariusza.

Na koniec napiszę jeszcze kilka słów o moich doznaniach dźwiękowych. Nie będę się rozpisywał, więc zaznaczę jedynie, że podobał mi się zarówno opening, jak i ending. Głosy postaci także zostały świetnie dobrane. I tzw. „mafia antydubbingowa” powinna być zadowolona, bo, póki co, to anime nie ma angielskiego dubbingu :P.

Podsumowanie

Cóż mogę napisać, Tearmoon Empire jest całkiem niezłym anime. W większości lekkim, nastawionym głównie na komedię, ale zawierającym elementy, nad którymi trzeba się zatrzymać i pomyśleć. Do tego o wiele lepiej się to ogląda niż SxF sezon 2 – ale to nic nadzwyczajnego... Dlatego uważam, że wystawiona ocena jest słuszna. I liczę na kolejny sezon (pewnie ze 2 lata poczekam, patrząc po BOFURI). PS. Za tydzień wpisu nie będzie.

8,5/10

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.


×
×
  • Utwórz nowe...