Mój Commodore (cz.3)
LOAD "MOJCOMM3",8,1
Gry na C64 w skrócie.
Zacznijmy dzisiejszy odcinek od liczb. Na początek duża liczba: 30,000,000 - czyli trzydzieści milionów - tyle wynosi łączna ilość sprzedanych komputerów Commodore 64. 65 536 - tyle bajtów wynosi jego pamięć RAM. 20,000 - na tyle serwis GameBase 64 oszacował liczbę gier na C64 i 10,000 - tyle wynosi oficjalna liczba wydanego oprogramowania (komercyjnego) na tą platformę. 320 i 200 pikseli - jego rozdzielczość bitmapowa, z użyciem 16 kolorów naraz (istniał też czarno-biały tryb hi-res, a dodatkowe kolory można było uzyskać sprytnym programowaniem). 12 - tyle lat oficjalnie go sprzedawano. 4 - tyle sztuk tego komputera przewinęło się przez moje ręce, obecnie posiadam jedną.
Poza tym, dało się na nim oglądać gołe baby.
Courtesy of Soviet (1994, Wrath Designs)
Granie na prawdziwym C64 to niełatwa sprawa. Kiedy się już uporasz ze rozregulowaną głowicą magnetofonu czy kapryśną stacją dysków, a gra się w końcu wczyta, chwyta się za joystick. Tylko nie żadne z tych cudeniek z 10 klawiszami, dwoma przepustnicami oraz 4 osiami działania - tylko takie coś:
Kto to projektował? Kanciasty drążek, płaski przycisk fajer na podstawie... Granie przy użyciu tego musiało sprawiać ból. Na szczęście powstała cała masa joysticków od firm trzecich, gdzie prym wiodła firma Quickshot z takim oto modelem:
Od takiego czerwonego sam zaczynałem, potem pojawiły się u mnie w domu inne modele. Dało też radę podłączyć joya od Atari 2600, MSX czy Amstrada - wszystkie te platformy miały identyczne wtyki. Wyobrażacie sobie dziś podłączyć pada od X360 do PS3?
Inna ciekawa sprawa odnośnie joysticków tamtej epoki: były one 100% analogowe, oparte na mechanice mikrostyków (charakterystyczne klikanie przy poruszaniu drążkiem), przez co można było bardzo precyzyjnie sterować postacią na ekranie, odpowiednio delikatnie sterując joyem.
No dobra, zatem mamy już wszystko, można przystąpić do grania. Sięgasz zatem po prawdziwego klasyka z Komody, Turrican II: Final Fight.
http://www.youtube.com/watch?v=ejgJpICkjAI
I... shiiiiit! Widzicie robaczki, kiedy dysponuje się tylko jednym przyciskiem na joyu, "trochę" trudno jest zaprojektować wygodne sterowanie. Zatem we wspomnianej gierce przyciskiem fire się strzela (proste), ale skacze się wychylając drążek do przodu. Skakanie w prawo czy w lewo jest w tym momencie nieco problematyczne... Ale co by nie było za trudno, mamy jeszcze bomby kasujące wszystko co żyje na ekranie! Odpalane spacją na klawiaturze. A przycisk pauzy (rzadkość w tamtych czasach!) to F7. Zatem jeżeli chcesz grać naprawdę komfortowo, to musisz jedną ręką ściskać joya (umieszczonego solidnie na stałym podłożu, zapomnijcie o trzymaniu oburącz w powietrzu jak pada), drugą mieć w pogotowiu na klawiaturze, a wszystko to w miarę niedużej odległości od telewizora, no chyba że masz długi kabel antenowy. Krótko: zaprojektowanie ergonomicznego miejsca grania to był koszmar. Rozmaite gry różnie rozwiązywały ten problem: w Hawkeye zmiana broni polegała na wciśnięciu przytrzymaniu fire i przesuwaniem drążka w lewo lub w prawo. W większości shmupów bombę spuszczano tak samo - przytrzymując fire. Ale wyobrażacie sobie pełnoprawną bijatykę jak Street Fighter, obsługiwaną jednym klawiszem? Dało radę...
Po prostu wciśnięcie fire + wychylenie drążka w odpowiednim kierunku wyprowadzało ciosy, a bez fire przemieszczało się postać. Proste nie? Jeżeli też tak uważacie, zagrajcie chwilę w doskonały remake powyższego International Karate (po kliknięciu poczekajcie chwilę, download to zaledwie 64kilobajty).
Tak narzekam i narzekam, aż ktoś się może spytać: to gdzie, do nielekkiej Anieli, ta cała "magia"? Well folks, takie były uroki grania te 25-20 lat temu. Nie było wtedy platformy do grania wolnej od tego typu problemów, nie wierzycie mi, spytajcie Smugglera o jego "przygody" z ZX Spectrum... (opisywał je dawno temu na łamach AR) Ale się grało, i to do upojenia. Były magazyny poświęcone grom na C64 (najpopularniejszym był bodajże Zzap!64, którego dziś można poczytać on-line zeskanowanego), kółka wymiany oprogramowania, były serie budżetowe i reedycje gier, skandale i triumfy,
Pure gold.
Przejdźmy do gier (w końcu!).
Hammer Boy - 1991 - Dinamic Software
Prosta, ale przyjemna gierka, przypominająca trochę produkcje typu Game & Watch - biegamy gościem z młotkiem i tłuczemy nim rozmaitych najeźdźców - Indian, piratów, rycerzy - w zależności od planszy. Bardzo mi się podobała muzyczka w niej, kolorowa grafika i dynamika całości. Jakże mi serce zakrwawiło, gdy przeczytałem że autor Hammer Boya odżegnuje się od tej gry, że zrobił ją bo potrzebował pieniędzy w ciągu miesiąca i generalnie nie poleca :C
Hobgoblin - 1991 - Atlantis Software
Cieniutki, słabiutki klon Ghosts 'n Goblins. Brak płynnego scrolla, konieczność nauczenia się gry na pamięć, obłędny poziom trudności - to cała jej charakterystyka. Szkoda że nie ma w niej muzyki. Co ciekawe, została ona niedawno skonwertowana na małe Atari i sprzedana w ściśle limitowanym nakładzie.
Enforcer - 1992 - CP Verlag
http://www.youtube.com/watch?v=5FLUOJGzUTQ
Tą grę poznałem na etapie mej fascynacji możliwością emulowania C64. Pobierałem masę gier z C64.COM i odpalałem po kolei na jakimś dosowskim emulatorze, bez dźwięku ani umiejętności ładowania drugiego dysku (jeżeli gra była na większej ilości jak jeden). Natrafiłem przypadkiem na tą gierkę i mnie zmiażdżyła kompletnie. Nie chcę tu bluźnić, ale moim zdaniem przebija
Zybex - 1988 - Zeppelin Games
Gra którą dostałem (wraz z paroma innymi) od forumowicza o nicku Iskier (big thx!!!). Gry firmy Zeppelin Games były bardzo popularne w Polsce, zwłaszcza wśród Atarowców, bowiem sprowadzała je hurtowo (i polonizowała! rzadkość!) we wczesnych '90 firma LK Avalon (ta sama, co wydała Robbo). Zybex to scrollowana strzelanka o wysokim poziomie trudności i kilku ciekawych pomysłach, m.in po ukończeniu pierwszego poziomu można dowolnie wybrać sobie następny z 11 do wyboru. Również system broni jest ciekawy: można zebrać 5 różnych strzałów i podczas rozgrywki dowolnie je sobie wybierać (jak w
Gyruss - 1984 - Parker Bros
http://www.youtube.com/watch?v=98vAYjfR4u0
Gra w której brzmi Toccata Bacha nie może być zła! Konwersja automatu Konami, jedna z najlepszych we wczesnych latach Commodore'a. Mix Galagi (eliminacja statków Obcych w kosmosie) z Tempest (poruszanie się po okręgu). Majstersztyk!
Last Mission - 1986 - US Gold
Kiepska gierka ze wspaniałą muzyką. Latamy nad bazą ufoli (można do woli eksplorować teren), niszcząc określone jej punkty. Diablo trudne, bowiem bardzo szybko ekran wypełnia się dziesiątkami małych wrogich stateczków, które ciężko jest ustrzelić zwykłymi pociskami. No ale ta muzykaaaaa! Dla ciekawskich i Rankina: remix.
Saboteur - 1986 - Durell Software
Zapomnijcie o Metal Gear Solid, zapomnijcie o Thief, zapomnijcie (ale nie do końca) o Saboteur z 2009 r. - oto prawdziwy mistrz skradanek! Nie mogę wyjść z podziwu jak w tej grze upchnięto tyle ciekawych elementów, począwszy od oryginalnej grafiki, kojarzącej się (mi przynajmniej) ze starymi komiksami, a na konieczności szybkiego i zaplanowanego działania skończywszy. Jako ninja mamy niecałe 5 minut na znalezienie bomby w dużym kompleksie terrorystycznym, podłożenie jej i ucieczkę z ważnym dyskiem. Nigdy jej nie skończyłem, ale uwielbiałem biegać po bazie i tłuc się z bandytami Wersja na Spectrum jest uważana za tą definitywną, ale tej Komodowskiej też nic nie brakuje.
Battle Chopper - 1987 - ???
I na koniec - tajemnicza, ale fajna gra. Tajemnicza, bo nie wiadomo kto ją stworzył. Wiadomo jedynie że to konwersja gry z 1985 r. z komputerka MSX. I to wszystko. A gameplay? Bardzo miodna "trójwymiarowa" strzelanina, w której lecimy nad ziemią helikopterem i niszczymy działka oraz czołgi. Niby nic, ale lot połączony z destrukcją wciąż mi sprawia przyjemność - widać obejrzałem "Blue Thunder" te parę razy za dużo Podoba mi się też intro: najpierw słychać dźwięk rotora helikoptera, wjeżdża czerwony napis BATTLE CHOPPER z czarnym helikopterem, po chwili helikopter odwraca się do gracza ogonem i zaczyna się gra. Trochę intra nam wyewoluowały w międzyczasie
I na tym kończymy 3ci odcinek naszej Commodorowskiej podróży w czasie. W czwartej, ostatniej już części zaprezentuję trochę nowszych gier, które powstały po "komercyjnej" śmierci sprzetu. A teraz, porcja bonusów dla wytrwałych/znudzonych. Cya!
10 komentarzy
Rekomendowane komentarze