Klimat zmiażdżył gracza - (c) Lord - Część III: An hero
Nadszedł poniedziałek, nadeszła więc pora na kolejną część wielkiej wyliczanki gierczanej. Co prawda tytuł lekko się z dezaktualizował, ale z chęci zachowania ciągłości rankingów nie będę go zmieniał. A poza tym zupełnie nie chce mi się wymyślać nowego. Dziś przyszła kolej na element momentami zupełnie nieważny, czy też niemal nieobecny, a czasem wręcz kluczowy i kultowy. O postać, o protagonistę, o bohatera, którym sterujemy. Może porte parole to byłoby zbyt dumne określenie, ale to dzięki bohaterowi nasza cząstka przechodzi w świat gry. Czasem ratujemy z nim świat, a czasem po prostu chcemy przeżyć.
Let's go:
Na sam początek bohater dla mnie absolutnie najważniejszy i niezastąpiony.
Bohater nad bohatery, bohater wielu światów, zbawiciel setek galaktyk. Heros o wielu imieniach, zatrważającej mocy i tysiącach zdobytych poziomów doświadczenia. Mistrz zręczności, mistrz kierownicy i pogromca niemilców. Tak, tak. Chodzi mi o tych bohaterów, których twórcy gier pozostawili w naszych rękach. Dali nam do wyboru kilkanaście, kilkadziesiąt lub niezliczoną liczbę elementów do wyboru, a przede wszystkim imię... Mordęga dla wielu, chwila dla innych. Ja zawsze strasznie się męczę, żeby wybrać odpowiednie imię/pseudonim dla mojej postaci. Szybko idzie tylko wtedy, gdy jestem pod wrażeniem jakiejś przeczytanej przed chwilą książki z pasującym bohaterem. Ale wracając do sedna - ten bohater jest najważniejszy, bo najwięcej w nim z nas. My go obdarzamy imieniem i my decydujemy, w granicach możliwości, o jego losach.
I Bóg stworzył Gracza...
Bo tu w końcu o nas chodzi, czyż nie?
Przypadkowy (słychać śmiech G-Mana) wyzwalacz inwazji, cichy bohater ruchu oporu przeciw najeźdźcy, łomodzierżca. Jedna z moich ulubionych postaci, która na dodatek w pewnym aspekcie pasuje do postaci uniwersalnej. Dlaczego? Ano dlatego, że słowa twórcy zostawili nam. Inne postacie z uniwersum Half-Life gadają z nami, żartują i zakochują się w nas... A grze Gordon nie wyrzeka ni słowa. To my mówimy. A właściwie możemy mówić - my możemy dopełniać dialogi domysłami. Niektórym pewnie to wcale nie pasuje, ale mi się bardzo podoba. Taki wyróżniający smaczek, odrobinę przybliżający nas do Gordona. No i ten łom
Który z chłopców (a może i dziewcząt) nie chciał choć przez chwilę zostać piratem? Przemierzać przestworza oceanów i mórz, grabić, palić i rabować. Grog rozlewać i panny obłapiać, savvy? Ja chciałem. Chciał też Guybrush Threepwood - niepozornie fajtłapowaty kandydat na pirata. Gdy poznajemy po raz pierwszy - zlepek niezbyt wielu pikseli, a teraz wielka postać w trzech wymiarach. Obdarzony ciętą ripostą, szybkimi nogami i instynktem przetrwania godnym samego Gryllsa. A przy tym przesympatyczny. Przygody Guybrusha to jedna z najzabawniejszych serii w historii gier, a wiele tego humoru zawdzięczamy właśnie postaci tego 'pirata' o trudnym nazwisku.
Uwaga, trzygłowa małpa!
Wiem, wiem... Trochę zrzynam z bash.org.plowego cytatu, ale co tam. Na Tetrisie i różnych jego odmianach spędziłem wiele, wiele godzin. Swego czasu miałem Gameboya i pierwszy Mario musiał często z Tetrisem rywalizować. Potem były jeszcze pamiętne 'gierki od ruskich' z tysiącem lub więcej odmian układania klocków. Wśród nich znajduje się właśnie ten jedyny, upragniony i wyczekiwany. Misternie budowane konstrukcje czekały na dopełnienie jego podłużnością. Wiele gier padło, gdyż jego kapryśna natura nie pozwalała mu wychylić się z góry ekranu.
Pierwsza dama komputerowej rozrywki. Obiekt marzeń sennych wielu młodych graczy. Uzbrojona w dwie beretty radziła sobie z tygrysami, niedźwiedziami, a nawet z Tyranozaurem (cóż to była za scena). Zadziorna, inteligentna i diabelsko zwinna. Na dodatek jedna z pierwszych postaci z gier komputerowych, które przebiły się tak bardzo do świadomości ogółu - okładki Time i Newsweeka to już coś.
A poza tym dwie cyfry i dwie litery: 34DD
Please be advised, we have an intruder on level 3. He is armed and extremely dangerous. Please do not approach this man under any circumstances. In fact, run as fast as you can in the opposite direction.
Zakopany i odrodzony. W ciemnym płaszczu i z oczami płomienno-czerwonymi. Zabójca boga Tchernoboga. A na dodatek jeszcze mówią o nim tak, jak widać powyżej. Oto prawdziwy bad ass... To właśnie przez niego nie ma tu ani Duke'a ani Poważnego Sama - zjadłby ich po prostu na śniadanie.
Bohaterów gier jest tak wiele, że na pewno zaraz okaże się jak wielu zapomniałem... Na pewno Wy mi przypomnicie... Wcale nie zapomniałem o Bezimiennym.
16 komentarzy
Rekomendowane komentarze