Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

leonik86

Gry na zbyt poważnie?

Polecane posty

Ok, miałem na ten temat napisać komentarz do news'a ale stwierdziłem, że nadaje to się na troszkę głębszą dyskusję.

Mianowicie - ostatnio strasznie mnie razi zbyt poważne podejście do gier komputerowych i konsolowych. Może to tylko ja się starzeję, albo powoli odchodzę od zamiłowania do ale parę rzeczy mnie mocno dziwi.

a) Niecierpliwe czekanie na grę przez rok która zapewni nam w najlepszym razie paręnaście (chociaż dziś o to już trudno raczej) godzin rozrywki jest dosyć... niemądre? Chodzi mi nie o czekanie typu: "O! Majesty 2 wychodzi. Fajnie. I w dodatku produkuje ją Paradox, które wcześniej zrobiło Europę Universalis, która mi się strasznie spodobała. Może być fajna. Jak wyjdzie, to może kupię". Raczej mam na myśli: "Wow! Tak świeeetnie reklamują tę grę!!! Na trailerach zajefajnie wygląda!!! Już zamówiłem preorder i liczę dni do premiery!!!".

Dalej - kupowanie pre-order'u (CHYBA, że ma się zaufanie do firmy - ja tu raczej widzę jedną firmę na rynku (Blizzard) od której mógłbym kupić coś wcześniej) na podstawie zapowiedzi pisanych na podstawie prywatnych pokazów - czy nie wydaje wam się to trochę naiwne?

b) Porównywanie gier i małe wojenki graczy, typu: "Quake players are (bip!)", czy też "(dana rasa) są THE BEST!!! LOLLOLLOL". Wiecie o co mi chodzi? Np. jakiśtam programista napisał na swoim blogu że "hardcore gamers" mają Playstation Portable, zaś ci bardziej "casual" mają Nintendo DS. Zdanie jak najbardziej prawdziwe, jednakże zdziwiło mnie, że spora część użytkowników DSa poczuła się... urażona i dała o tym znać w średnio parlamentarnych słowach. Znaczy - czy bycie "casual" to jest jakaś obraza? Mnie bardziej by chyba uraziło bycie "hardcore" niż "casual", bo to pierwsze kojarzy mi się z pizzą i przetłuszczonymi włosami.

c) MMORPG'i. Oczywiście rozumiem, że za zabawę się płaci przy czym taki WoW wychodzi dosyć tanio (60-70 zł za pełen miesiąc rozrywki? Bomba!). Tyle że ludzie nie traktują tego zbyt mocno jako rozrywkę, ale jako styl życia. Pomijam krzykaczy optujących za hordą lub sojuszem. Ale posiadanie 1000 znajomych w WoW'ie i chwalenie się tym to prawie jak nabijanie znajomych na Naszej Klasie. Że o siedzeniu i kompletowaniu osiągnięć (achievment'ów) nie wspomnę...

d) E-"sport". Ludzie grają w gry - ich prawo. Oglądają cudze rozgrywki - ich prawo. Ale jak przeczytałem wywiad z kimś (nie pamiętam) z naszej reprezentacji w CSa, gdzie ten ktoś stwierdził, że go boli gdy oni wygrywają jakieś zawody a w Polsce się o tym nie wspomina... To szczena mi w tym momencie opadła.

Zawsze myślałem, że gra się dla relaksu. Jeżeli jeszcze płacą za zabawę to ekstra. Lecz w momencie, kiedy ktoś mi oznajmia, że to za mało to scyzoryk mi się otwiera w kieszeni i zaczynam się cieszyć, że żyję w tak "zacofanym" kraju jak Polska a nie np. w Korei czy Japonii...

No i oczywiście porównywanie rozgrywek komputerowych do prawdziwego sportu - dla mnie to jak porównywanie komputerowej symulacji randki z prawdziwą randką.

I to by było na tyle. Ciekaw jestem, ile osób się ze mną zgodzi - bo że znajdą się ludzie, którzy nie podzielą mojej opinii to wiem. A więc - sądzicie, iż tak czy że nie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I tak... i nie. Gry to kolejne medium rozrywki, tak samo jak film czy muzyka, więc ludzie tym się zajmujący fascynują się tematem tak jak np. melomani nowymi płytami czy kinomani festiwalami. Jest parę rzeczy których kompletnie nie czuję w tej branży, ale rozumiem że czasy się zmieniają, internet zmienia ludzi i same gry też się zmieniają.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ok, miałem na ten temat napisać komentarz do news'a ale stwierdziłem, że nadaje to się na troszkę głębszą dyskusję.

Moim zdaniem zdecydowanie dobrze zrobiłeś.

Niecierpliwe czekanie na grę przez rok która zapewni nam w najlepszym razie paręnaście (chociaż dziś o to już trudno raczej) godzin rozrywki jest dosyć... niemądre?

Tutaj jestem skłonny się z tobą zgodzić. O ile przeczytanie zapowiedzi czy obejrzenie gameplayu, aby zobaczyć jak gra wygląda w akcji jest dla mnie czymś normalnym to oglądanie trailerów (będących bardziej reklamą niż wyznacznikiem jakości gry) czy niecierpliwe czekanie na byle ochłap rzucony przez twórców jakiejś gry jest według mnie co najmniej dziwne(nie obraź się Lordi). Sytuacja taka ma miejsce np. z Modern Warfare 2 i jest dla mnie całkowicie niezrozumiała.

Dalej - kupowanie pre-order'u (CHYBA, że ma się zaufanie do firmy - ja tu raczej widzę jedną firmę na rynku (Blizzard) od której mógłbym kupić coś wcześniej) na podstawie zapowiedzi pisanych na podstawie prywatnych pokazów - czy nie wydaje wam się to trochę naiwne?

Czasem kupienie jakiejś gry w pre-orderze wiąże się z ciekawymi dodatkami lub dosyć odczuwalną obniżką ceny. W takich przypadkach pre-order jest według mnie dobrym rozwiązaniem, bo mimo wszystko z zapowiedzi można się dowiedzieć dosyć dużo o grze.

Widziałem natomiast kilka miesięcy temu pre-order (znów) Modern Warfare 2 na allegro w kosmicznej cenie (ok. 160zł) i jeszcze o dziwo znalazło się chyba dwóch kupców :blink: . Wszystko przebija jednak pre-order tej samej gry w sklepie gram.pl, gdzie cena sugerowana została ustawiona jako... nieokreślona. Jak można coś kupić nie wiedząc nawet ile to kosztuje?

Że o siedzeniu i kompletowaniu osiągnięć (achievment'ów) nie wspomnę...

Tutaj się z tobą nie zgodzę, bo sam grając teraz w L4D czasami włączam grę tylko po to, żeby zdobyć jakieś osiągnięcie. Dla Ciebie i części innych ludzi to pewnie dziwne, ale sprawia mi to dość dużą satysfakcję. Poza tym achievementy mogą sprawić, że z jakimś tytułem spędzi się trochę więcej czasu. W ogóle wszystkie gry staram się ukończyć w 100% i znaleźć jak najwięcej ukrytych miejsc oraz odblokować bonusy przygotowane przez twórców.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To NIE JEST poważne podejście do gier. Ludzie poważnie podchodzący do gier interesują się nimi, a nie tylko w nie grają. Podane przez ciebie przykłady dotyczą osób nieobytych w temacie; takich, dla których w większości wystarczy porządna kampania reklamowa (i czasem nazwa producenta), by zachęcić do kupna (punkt a) oraz no-life'ów i n00bów (b i c). Też irytuje mnie takie zachowanie.

ja tu raczej widzę jedną firmę na rynku (Blizzard) od której mógłbym kupić coś wcześniej

Dla mnie to tylko Obsidian i Valve.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ok, miałem na ten temat napisać komentarz do news'a ale stwierdziłem, że nadaje to się na troszkę głębszą dyskusję.
Świetnie, że to zrobiłeś, bo ciekawych tematów coraz mniej niestety, a to co tu mówisz jest ciekawe i będzie takie tak długo jak ludzie będą rozbudowywali tutaj swoje wypowiedzi (nie jak w temacie którym widziałem przed chwilą "Ekskluziwy" w którym są same jednolinijkowce i będzie kolejny idiotyczny bezsensowny spamerski flamewar.

Mianowicie - ostatnio strasznie mnie razi zbyt poważne podejście do gier komputerowych i konsolowych. Może to tylko ja się starzeję, albo powoli odchodzę od zamiłowania do ale parę rzeczy mnie mocno dziwi.
Nie można lekko podchodzić do biznesu, który produkuje więcej dochodu niż branża filmowa nieprawdaż? Niestety.

Dalej - kupowanie pre-order'u (CHYBA, że ma się zaufanie do firmy - ja tu raczej widzę jedną firmę na rynku (Blizzard) od której mógłbym kupić coś wcześniej) na podstawie zapowiedzi pisanych na podstawie prywatnych pokazów - czy nie wydaje wam się to trochę naiwne?
Co do Blizzardu podzielam twoje zdanie i masz rację jeśli chodzi o naiwność, ale to robi zyski i ludzie kupują wcześniej, co daje więcej zysku dla firmy tym bardziej, że ludzie nie wiedzą w sumie co dostaną (recenzji żadnych nie ma jedynie zapowiedzi itp.). Ich kasa ich głupota z tym nigdy nic nie dało i nie da się poradzić. Przynajmniej firma wstępnie wie ile osób oczekuje na ich serię, szkoda że nie zawsze (wcale?) się to przekłada na zwiększenie jakości produkcji.

b) Porównywanie gier i małe wojenki graczy, typu: "Quake players are (bip!)", czy też "(dana rasa) są THE BEST!!! LOLLOLLOL". Wiecie o co mi chodzi? Np. jakiśtam programista napisał na swoim blogu że "hardcore gamers" mają Playstation Portable, zaś ci bardziej "casual" mają Nintendo DS. Zdanie jak najbardziej prawdziwe, jednakże zdziwiło mnie, że spora część użytkowników DSa poczuła się... urażona i dała o tym znać w średnio parlamentarnych słowach. Znaczy - czy bycie "casual" to jest jakaś obraza? Mnie bardziej by chyba uraziło bycie "hardcore" niż "casual", bo to pierwsze kojarzy mi się z pizzą i przetłuszczonymi włosami.
Wiem niestety i to aż za dobrze, jak zapewne większość z nas która różne serwisy, blogi przegląda. Chciałbym powiedzieć "faktycznie dziwne", ale niestety jest to jak najbardziej normalne i przestaje mnie to dziwić. Wszyscy (młodsi) chcą być uważani za hardkorów, bo to niby prestiż i kudosy, cóż trudno niech sobie myślą tak dalej.

c) MMORPG'i. Oczywiście rozumiem, że za zabawę się płaci przy czym taki WoW wychodzi dosyć tanio (60-70 zł za pełen miesiąc rozrywki? Bomba!). Tyle że ludzie nie traktują tego zbyt mocno jako rozrywkę, ale jako styl życia. Pomijam krzykaczy optujących za hordą lub sojuszem. Ale posiadanie 1000 znajomych w WoW'ie i chwalenie się tym to prawie jak nabijanie znajomych na Naszej Klasie. Że o siedzeniu i kompletowaniu osiągnięć (achievment'ów) nie wspomnę...
Nie wiem czy to takie dziwne. Popatrz na to tak. Ludzie wydają na tą grę miesięcznie całkiem sporo i jak tu się dziwić że chcą nadać sens tej inwestycji (grać ile wlezie, by abonament się nie marnował). To głównie też tyczy się młodszych (i to mówi 19nasto latek?!), bo dla tych co nie zarabiają (albo dorabiają okazjonalnie) jest to całkiem sporo kasy jakby nie patrzeć. Achievementy wciągają i choć nic ci nie dają i tak je robisz, jakbyś sobie zakupił Xbox'a albo pograł w WoWa właśnie byś zrozumiał :). Nic to nie daje jest do niczego nie potrzebne, ale i tak chcesz mieć tego więcej, chyba że ty z nie tych co wpadają w takie nałogi. Jak nie możesz czegoś zrozumieć najlepiej to spróbować by przekonać się na własnej skórze jak to wygląda :)

d) E-"sport". Ludzie grają w gry - ich prawo. Oglądają cudze rozgrywki - ich prawo. Ale jak przeczytałem wywiad z kimś (nie pamiętam) z naszej reprezentacji w CSa, gdzie ten ktoś stwierdził, że go boli gdy oni wygrywają jakieś zawody a w Polsce się o tym nie wspomina... To szczena mi w tym momencie opadła.

Zawsze myślałem, że gra się dla relaksu. Jeżeli jeszcze płacą za zabawę to ekstra. Lecz w momencie, kiedy ktoś mi oznajmia, że to za mało to scyzoryk mi się otwiera w kieszeni i zaczynam się cieszyć, że żyję w tak "zacofanym" kraju jak Polska a nie np. w Korei czy Japonii...

No i oczywiście porównywanie rozgrywek komputerowych do prawdziwego sportu - dla mnie to jak porównywanie komputerowej symulacji randki z prawdziwą randką.

Mamy tylu graczy, mamy tylu skrajnych graczy (co tylko grają i grają), więc takie rzeczy jak e-sport bardziej ich przyciągają niż inne, bo w pewnym sensie są im pewnie bliższe. Trudno im się dziwić każdy robi to co lubi. Nie żebym się z tobą nie zgadzał. Masz rację jeśli chodzi o życie bardziej społeczne (nie komunikatory ale twarzą w twarz) i większą aktywność, ale każdy robi to co lubi i nic nam do tego. Twoje pokolenie jest inne ich inne (bo wydaje mi się że te 86 to chyba do twojego rocznika się odnosi). Dziwnie to brzmi gdy mówimy tu o różnicy jedynie paru(nastu?)letniej i może to zabrzmieć jako wymówka, ale czy to nie o to się rozbija? Ludzie z istoty są leniwi i jeśli mogą zrobić wsad do kosza w grze jednym palcem zamiast poprzez tygodnie/lata ćwiczeń wybiorą niestety raczej to pierwsze, a szkoda. Czy to dobrze... źle? Nie wiem, czas pokaże.

Jak będziesz zakładał bloga daj mi informację przez PW pewnie często chętnie tam będę wpadał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja się zgadzam. Gry powinny być zabawą i tylko zabawą. Są i będą ludzie, dla których WoW będzie całym życiem, ale wg mnie to nie jest normalne. Tak samo nie rozumiem po co ludzie płacą, w niektórych grach za outfity i inne pierdółki. Jeszcze mogę zrozumieć, że za lepszego sworda lub armor. Ale za wygląd?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No, to jest totalnie zryte. Kiedyś gadałem z kolegą, który był uzależniony od Metina 2 (ja kiedyś też byłem, na szczęście krótko), wygadał, że na dodatkową kasę, wygląd i inne takie wydał ponad 400 złotych. Ale też nie rozumiem, że ludzie niby chcą się bawić, a mimo to grają w gry, przy których klną, walą myszką o klawiaturę, a mimo to grają dalej, mimo męki. Lecz niektóre gry nie są (tylko) zabawą. Weźmy takie Lock On. Dla miłośników lotnictwa i gier wojennych. Grali w nie tacy fanatycy (którzy nie mają pojęcia, że np. WoW istnieje) tylko dlatego, żeby sprawdzić, jak się czuje pilot takiej maszyny i po prostu z zainteresowania. A inni to odpalają, bo przeczytali, że zniszczenie działka z 4 mil daje ogromną frajdę. Czyli dla zabawy. A multiplayer Call of Duty - też daje taką frajdę, z zabijania ciągu 20 killów, a nawet 40. Tylko że, żeby coś takiego osiągnąć, potrzeba wielu, wielu godzin gry, przy tym szarpania się, granie mimo woli (o czym napisałem wyżej). Tacy ludzie powinni raczej inwestować w coś łatwiejszego - np. Battlefield Heroes, Combat Arms. Takie gry nie robią większej agresji, czy uporu (ale ja muszę dolevelować!). Ja czasami lubię się odprężyć po ciężkim dniu i zagrać w miłą rąbankę - Mini Ninjas.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja się z Tobą nie zgodzę. Chore jest gdy traktuje się tak każdą grę, trailery, gameplay'e, tapety, artworki. Ale jeśli ktoś tak mocno, mocno czeka na dany tytuł to przyjemność mu sprawia obejrzenie trailera, posłuchania na swojej wierzy ścieżki dźwiękowej z tej gry czy odliczanie dni do kolejnych info na temat tego tytułu. Żyje swoim hobby i to cieszy. Ja tak mam ( raczej nadal jeszcze :happy: ) z GTA IV. Czekałem na grę która pięknie zakończy moją karierę z grami i właśnie taka po dekadzie obcowania z nimi się ukazała. I mimo, że zapewne za rok dane mi będzie w nią zagrać to ja już mam pudełko na honorowym miejscu w pokoju. I dla mnie to jest normalne, że cieszy mnie popatrzenie na to pudełko, poczytanie sobie " Głosu Liberty City" lub przeanalizowanie mapy. Obejrzałem już setki gameplay'ów, a wszystkie wydane trailery mam na płycie w wersji HD. Dla mnie majstersztyk pod każdym względem. Nawet te mistrzostwo ciężko nazwać grą. Grand Theft Auto IV - wizytówka gier komputerowych. Cieszę się, że dane mi było dożyć takich chwil.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

d) E-"sport". Ludzie grają w gry - ich prawo. Oglądają cudze rozgrywki - ich prawo. Ale jak przeczytałem wywiad z kimś (nie pamiętam) z naszej reprezentacji w CSa, gdzie ten ktoś stwierdził, że go boli gdy oni wygrywają jakieś zawody a w Polsce się o tym nie wspomina... To szczena mi w tym momencie opadła.

Jeśli dobrze rozumiem, nie podobało Ci się Jego narzekanie na to, iż Polska o tym nie wspomniała, iż wygrali w "jakiś tam zawodach" . Zapewne chodzi o wygranie mistrzostw świata w CSa - jakieś tam zawody /ho ho ho. Nie wiem jak Ty byś się czuł wyjeżdżając reprezentować Polskę na mistrzostwach świata, dodatkowo zdobywając tytuł mistrza, a owa Polska ma to głęboko gdzieś. Cóż zapewne przez tą mentalność, bo lepiej narzekać niż chwalić, a jak ktoś się wybił to z gnojem go zmieszać. Dlatego tak często lubi mówić się o piłce nożnej etc. W Polsce nadal panuje przekonanie, że gry to "dziecinna zabawa", a jak jakiś człowiek, który skończył 18-tkę, gra sobie w coś, od razu w opinii innych jest dzieciakiem, który nie dorósł do życia, które w większości "innych" polega na piciu, dyskotekach, kobietach/facetach, piciu i dla odmiany piciu. Cóż każdy kto gra to dzieciak, każdy kto się uczy to kujon, każdy kto piję ten równy gość... Wracając do tematu:

Zawsze myślałem, że gra się dla relaksu. Jeżeli jeszcze płacą za zabawę to ekstra. Lecz w momencie, kiedy ktoś mi oznajmia, że to za mało to scyzoryk mi się otwiera w kieszeni i zaczynam się cieszyć, że żyję w tak "zacofanym" kraju jak Polska a nie np. w Korei czy Japonii...

Równie dobrze można to dopisać do każdego innego sportu. Jeśli gra w kosza, to gra dla przyjemności. Jeśli mu jeszcze za to płacą, za to, iż dobrze się bawi to ekstra. Ale gdy narzeka, że ma trenera złego, że buty nie takie jak być powinny, że hala za mała, że klepki wystają, że koledzy z drużyny to pijacy to wibra... znaczy się, scyzoryk się w kieszeni otwiera. Sam pomyśl, tak można do wszystkiego dopisać ten schemat

c) MMORPG'i. Oczywiście rozumiem, że za zabawę się płaci przy czym taki WoW wychodzi dosyć tanio (60-70 zł za pełen miesiąc rozrywki? Bomba!). Tyle że ludzie nie traktują tego zbyt mocno jako rozrywkę, ale jako styl życia. Pomijam krzykaczy optujących za hordą lub sojuszem. Ale posiadanie 1000 znajomych w WoW'ie i chwalenie się tym to prawie jak nabijanie znajomych na Naszej Klasie. Że o siedzeniu i kompletowaniu osiągnięć (achievment'ów) nie wspomnę...

I teraz moje klasyczne pytanie co lepsze: wydanie kasy na abonament czy kupienie 2 g zioła, 3 flaszek czy 6 paczek papierosów.... A co do przypadku ludzi o których wspomniałeś są ludzie i ludziska. Są normalni gracze, którzy grają dla przyjemności, a są nerdy które robią to co Ty opisałeś. Cóż tak już bywa. A co do achievmentów uznaj to jako manie kolekcjonerstwa, tak będzie łatwiej, chyba, że kolekcjonerzy to też maniaki i traktują ten głupi znaczek pocztowy zbyt poważnie:P

b) Porównywanie gier i małe wojenki graczy, typu: "Quake players are (bip!)", czy też "(dana rasa) są THE BEST!!! LOLLOLLOL". Wiecie o co mi chodzi? Np. jakiśtam programista napisał na swoim blogu że "hardcore gamers" mają Playstation Portable, zaś ci bardziej "casual" mają Nintendo DS. Zdanie jak najbardziej prawdziwe, jednakże zdziwiło mnie, że spora część użytkowników DSa poczuła się... urażona i dała o tym znać w średnio parlamentarnych słowach. Znaczy - czy bycie "casual" to jest jakaś obraza? Mnie bardziej by chyba uraziło bycie "hardcore" niż "casual", bo to pierwsze kojarzy mi się z pizzą i przetłuszczonymi włosami.

Ale to jest normalne zachowanie, nie tylko u graczy. Popatrz na piłkę nożną "LEGIA c****", albo "tamten sklep jest gorszy bo droższy" a CDA SUX BO SMÓGLER JEZD GUBI! Zawsze ale to zawsze, w każdej społeczności znajdą się ludzie, zbyt oddani, którzy będą niczym rasowy dres wyznawać idee: ja mądrze mówię, a kto mówi inaczej ten gÓpek". Zapewne też to znasz :P (bynajmniej nie uważam, że tak się zachowujesz, ale chodzi mi o znajomość tego typu zachowania)

Niecierpliwe czekanie na grę przez rok która zapewni nam w najlepszym razie paręnaście (chociaż dziś o to już trudno raczej) godzin rozrywki jest dosyć... niemądre? Chodzi mi nie o czekanie typu: "O! Majesty 2 wychodzi. Fajnie. I w dodatku produkuje ją Paradox, które wcześniej zrobiło Europę Universalis, która mi się strasznie spodobała. Może być fajna. Jak wyjdzie, to może kupię". Raczej mam na myśli: "Wow! Tak świeeetnie reklamują tę grę!!! Na trailerach zajefajnie wygląda!!! Już zamówiłem preorder i liczę dni do premiery!!!".

A czy widząc jakąś promocję w sklepie, czy tam na aukcji internetowej, widząc zachęcający opis, wymienione zalety tej rzeczy nie kusi Cię by to kupić? Podobnie jest z wszystkimi artworkami, screenami, filmikami, jest to bardzo dobra forma reklamy, która właśnie za zadanie ma w głównej mierze nastawić pozytywnie klienta do danego towaru. I takie jeszcze jedno pytanie: czy jak zamawiałeś coś na aukcji internetowej, coś na czym Ci bardzo zależało, nie czekałeś z napięciem, aż dojdzie do Ciebie zamówiony towar? Dobra reklama nie jest zła :P

Dalej - kupowanie pre-order'u (CHYBA, że ma się zaufanie do firmy - ja tu raczej widzę jedną firmę na rynku (Blizzard) od której mógłbym kupić coś wcześniej) na podstawie zapowiedzi pisanych na podstawie prywatnych pokazów - czy nie wydaje wam się to trochę naiwne?

Tak jak już wspominałem - wszystko jest uzależnione od tego jak dobrze jest reklamowany ta gra im lepsza reklama, im lepsza grafika na screenach im bardziej dynamiczne filmiki, tym bardziej chce się taką grę posiadać. Równie dobrze można byłoby się czepiać, że naiwne jest kupowanie prenumeraty, bo nigdy nie wiesz co znajdziesz w następnym numerze. Nikt Ci nie może zagwarantować, że CDAction nie sprzeda swojej licencji, loga itp jakimś ludkom którzy o pisaniu nie mają zielonego pojęcia i wypuszczą chłam, a Ty zapłaciłeś już za cały rok prenumeraty... Fakt faktem mało prawdopodobne, ale jednak. Zresztą wiele gier które posiadają pre-ordery to mocne marki. Ostatnimi czasy właściwie widziałem do zakupu pre-ordery do The Sims3, do AIONa, do PoP. Nie widziałem jakiś nie znanych tytułów, ale ja ze wsi jestem to może dla tego :P

No i jakby nie patrzeć sam pre-order jest dodatkowym przypływem gotówki który może iść na wynagrodzenia dla pracowników, na sam projekt, na nowe ferrari w garażu kierownika. W każdym bądź razie jest to kasa. A dla gracza hmm w sumie nie każdy gracz ma pre-ordera a zazwyczaj te mają jakieś dodatkowe bonusy, których normalny gracz nie uświadczy, więc zawsze się jest hmm ponad normalnością, a to już wiele w dzisiejszych czasach :P.

W sumie to tyle ^^

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmm przykleiłbym tu maila, którego wysłałem dziś do AR w podobnej tematyce( bardziej o jedynej słusznej drodze w graniu), ale póki co się wstrzymam. Ja nie rozumiem niektórych ludzi. Zwłaszcza fanboyów konsol. Gram dla przyjemności, ale to jedna z wielu rozrywek. Owszem poświęcam kompowi sporo czasu, ale nie jestem ani niedzielniakiem ani geekiem. Nie silę się na bycie pr0. Nie mam zamiaru płacić za to, by pograć przez sieć( Xbox Live Gold, abonament do MMO). Po co? Skoro jest tyle gier, w które można pograć przez sieć za free, albo są całkowicie darmowe( np BF Heroes). Grałem w WoW i cieszę sie, że do żadnego MMO już mnie nie ciągnie. Jest tyle fajnych singlowych gier, w które mam zamiar pograć. Pre-Order złożyłbym na jakąś grę od Nival Interactive( np kolejną część HoMM), Katauri Interactive( Ci od King's Bounty Legenda i dodatku do niej), lub kolejnego CoD. Nie kupuję nowości. Raczej są to gry z tanich serii, reedycji i promocji(2+2, -50% itp). Tak nabyłem Bioshocka, Fallouta 3, Kings' Bounty Legenda, RE4 Olivion GOTY i wiele innych tytułów. Dla mnie wiek gry nie ma aż takiego znaczenia. Grafika to co najwyżej ładne opakowanie. Jeśli gra jest dobra, to broni się bez dopisku nowość. Jeśli ktoś piraci, bo mówi, że musi mieć wszystkie nowości już teraz/ na raz i go na to nie stać, to jest dla mnie perfidnym i żałośnym cwaniaczkiem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może i jestem staromodny, ale nie zamawiam żadnych gier w necie. Zawsze idę do bardziej zaufanego sklepu i kupuję grę tam po czym spokojnie drepczę do domu. Nie lubię pre-orderować i nigdy tego nie robię. Nie wiadomo co można w końcu dostać. Nie uważam się za świra, ale często robię tak (zwłaszcza w RPG'ach), że tworząc postać wymyślam jakby się ona mogła zachowywać itd. Gram tą postacią i nie łączę kompletnie dwóch światów: wirtualnego i realnego. Jakby np. ktoś spytał mnie na czacie gry Runes Of Magic ile mam lat to powiedziałbym 115, bo gram elfem :) Dopiero jak ktoś bardzo chce się dowiedzieć ile mam w realu i dobrze to sformułuje to dopiero mu powiem. Po prostu nie lubię psuć klimatu gry swym zachowaniem.....

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No cóż, po kolei...

ad a) Co do niecierpliwego czekania na gry, to jest tak jak z książkami, filmami, muzyką i setką innych rzeczy. Jeżeli coś Cię interesuje, coś Ci się podoba, znasz dotychczasowy dorobek twórców/autorów, miałeś do czynienia z poprzednimi odsłonami to i czekasz, wyczekujesz, spekulujesz na temat tego co się pojawi, o czym będzie i jakie będzie. IMHO w 100% normalne, choć już nienormalnym jest życie tylko tym jednym tematem.

Co do pre-orderów kilka razy zamawiałem, ale w gruncie rzeczy były to pewniaki (dodatek do WoW-a, GTA IV etc).

ad B) Walki między fanbojami są co najmniej zabawne (choć raczej lepiej pasuje słowo żenujące), aczkolwiek częściej widzę wojny międzyplatformowe niż między wyznawcami tytułów (choć tu też się zdarza, vide WoW vs GW).

Co do samych wojen międzyplatformianych najzaciętsza nie jest chyba nawet pomiędzy eX-Boksiarzami, a PeeSiarzami, co sugerował Wosq a między konsolowcami, a PeCeciarzami. Argumentacja też jest tu przednia, zaobserwować można z resztą cztery trendy:

1. Wolę PC, konsole są dla bananów - PC jest w sumie tylko nieco droższy, nie trzeba kupować TV, a potem ma się dużo tańsze gry i są tanie serie (a tak w ogóle to są piratki, ale przecież nie napiszę, że korzystam tylko z tego źródła, bo zasadzą mi bana(na))...

2. Wolę PC, konsole są dla biedoty - tylko biedota kupuje ten konsolowy szmelc, ja to mam kompa za 30 tysięcy, z płytą gówną obsługującą cztery ośmiordzeniowe procki AMD Pentium 8 GHz i mam tandem trzech kart graficznych ZałogaG 666, a wogle na codzień jeżdżę Ferrari Enzo.

3. Wolę konsole, PC są dla bananów - konsolę kupuję tylko raz i jest dużo tańsza od PC i nie trzeba jej upgrejdować.

4. Wolę konsole, PC są dla biedoty - tylko was biedaków nie stać na 10 gier po 200zł co miesiąc, kupujecie te komputery, bo tam łatwiej o piratki, a wogle mam Ferrari Enzo (jestem Niemcem i piszę ze słownikiem).

Do tego w różnych konfiguracjach pojawiają się argumenty o wielofunkcyjności, blu-rayach, wygodzie korzystania z różnych kontrolerów etc...

Normalny człowiek, przynajmniej tak mi się wydaje, podchodzi do tej kwestii na zasadzie "lubię sobie pograć na mojej platformie, w moją ulubioną grę, sprawia mi to przyjemność, innym może sprawiać przyjemność granie w co innego, ich sprawa, ja się nie wtrącam". Fanboj natomiast usiłuje przekonać innych, a tak na prawdę przede wszystkim siebie samego, że podjął słuszną decyzję w sklepie.

ad c) MMO są fajne, zwłaszcza podczas sesji, skutecznie pomagają w jej niezaliczeniu, ale tak zgadzam się nie należy traktować ich jako sposobu na życie, to tylko rozrywka, a tak na marginesie nie jest to 60-70 zł za miesiąc, a 35-40 i nie jest to dużo, bo za alkohol na jeden wieczór potrafię dać 200 zł, rzecz gustu i zasobności portfela (BTW teraz muszę jeździć czerwonym Maserati, Enzo jest na przeglądzie).

ad d) Co do e-sportu, w sumie nie mam zdania. Choć z drugiej strony, sukcesy naszych można by wykorzystać do promowania innego wizerunku gier niż kreowany jest przez media, ale o to trudno, bo dużo bardziej chwytliwe jest hasło "zabił bo grał w tetrisa", niż "gry dały mu szanse na lepsze życie".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z Tobą. Ludzi, których opisałeś po prostu interesują się grami, ale tak jakby w sposób "mało-profesjonalny". Trailery to tak powiedzieli wcześniej koledzy - źródło reklamy. I nie zdziwię się, jak jakiś 11-letni dzieciak zobaczy nową reklamę FIFA 10 i pomyśli sobie, że tam Rooney na okładce, Lewandowski to musi być od razu super gra no i oczywiście pędzi z mamą do sklepu, aby ją kupić. Na pewno trzeba poświęcić troszkę czasu, żeby poznać grę - recenzje, gameplaye itp. Nigdy nie zamawiam pre-orderów, bo zawsze jest ryzyko niepowodzenia, że gra mi się nie spodoba. Często dobrym rozwiązaniem jest po prostu DEMO! ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nom, gry powoli przestają być źródłem nieskrępowanej niczym rozgrywki, stawiając na jak największe zaangażowanie w nie gracza. Na niektórych trzeba się bardzo skupić, żeby nie zaliczyć zgonu. Również fabuły gier są coraz mroczniejsze i bardziej dramatyczne. Po części do dobrze, po części nie. Chciałoby się dorwać coś w stylu Serious Sama, ale nie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mógłbyś, Knockers, wymienić te powstające obecnie gry wymagające coraz większego zaangażowania gracza? Bo w mojej opinii jest dokładnie na odwrót - większość obecnie powstających gier nie wymaga kompletnie nic poza kilkoma minutami wprawy. Do tego w praktycznie każdą można pograć kilka minut i wyłączyć bez jakiegokolwiek poczucia, że przydałoby się pograć jeszcze trochę. Tak jest z wychwalanym AC, ME, nowym Falloutem i masą innych "gier next gen". Następuje wszechobecna każualizacja i nic na to się nie da poradzić a gry stają się dokładnym przeciwieństwem tego co napisałeś.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ok, zarzutów (a właściwie ich rozwinięcia) ciąg dalszy.

a) Wojenki fanbojów - na temat ten wypowiadać się nie będę, bo co o tym myślę w dużej mierze zostało już napisane. Podam przykład, który zasłyszałem więc szczegóły mogą się różnić.

Otóż istniał pewien internetowy serwis poświęcony grom. Pewnego dnia ów serwis zorganizowało plebiscyt na najlepszą postać z gry komputerowej. Żeby udziwnić rzecz postacie "mierzyły się" z sobą w systemie eliminacyjnym (np. od 2 do 4 października można było głosować na opcję A lub B - ta, która miała więcej głosów przechodziła dalej). Wszystko było fajnie i świetnie, dopóki grupka internetowych psucicieli nie zaczęła za pomocą proxy głosować na bohaterów starej gry, która wyeliminowała bohatera bardzo popularnej obecnie innej gry, a właściwie - całego ich cyklu. Pojawiły się oczywiście gorące komentarze jęku i narzekania na starych wyjadaczy, zarzuty głosowania wyłącznie przeciw popularnej postaci itp. W końcu prawda wyszła na jaw. Co zrobili nie-hackerzy? Oni, zamiast całą sprawę olać, także zaprzęgli proxy do roboty.

A kto na tym zyskał? Oczywiście ów serwis, który mógł pochwalić się reklamodawcom o "huge success" głosowania. Oczywiście nikomu nie przyszło do głowy (a raczej - przyszło, ale nie zastosowano) żeby pozwolić na głosowanie wyłącznie użytkownikom zarejestrowanym.

Przy czym mam naprawdę paskudne przeczucie, że takie szczucie ludzi na siebie przy każdej możliwej okazji (wystarczy powiedzieć choćby i o ostatnim porównaniu parametrów konsol Nintendo DS i PSP-3000 na stronie Sony) jest celowe. Że gdzieśtam siedzi szczęśliwy właściciel i wymusza od reklamodawców większą kasę za emocje, które pokazują gracze. A w końcu, ponieważ koszt reklamy musi się zwrócić - zapłacą.

B) E-sport

Głównie od kraz'a. Tłumacz to może moją wiejskością, tudzież małomiasteczkowatością ale dla mnie gry zawsze pozostaną zabawą. Sport - to sport. E-sport to już nie sport. Nie każda rywalizacja jest sportem. Wyobraź sobie, że do Polski wraca mistrz świata w oglądaniu filmów - też takie narzekanie potraktowałbyś poważnie? Nie? A przecież filmy też oglądasz.

Koszykówka jest świetnym sposobem na rozwój człowieka. Znasz kogokolwiek, o kim mógłbyś powiedzieć, że za dużo gra w kosza? Nie. Gry komputerowe to nałóg - i tak jak w przypadku nałogów (sam potem je do niego porównujesz) można po prostu przesadzić. A już na pewno nie powinno się stawiać tego na piedestale.

c) Pre-ordery cd.

Znowu sporo o tym już napisano. Powiem tak - w przypadku gier poziom "zauroczenia" dochodzi do zbyt wysokich poziomów. Ktoś napisał o tym, że znając twórców gry, ich dorobek i poprzednią część cyklu to naturalne, że ludzie coś kupią. Oczywiście ma ten ktoś (sorry, nie chce mi się od nowa czytać wszystkich postów od nowa, bo ich sporo jednak jest) rację. Nie wyjaśnia to zagadek typu pre-ordery EA, które ma w swoim wydawniczym planie pozycje słabe i średnie. A zgodnie z logiką przedstawioną wyżej preordery NFS:S nie powinny mieć miejsca bytu, zwłaszcza gdy miało się wcześniej np. Undercover'a na koncie.

d) Komputerowa furia

Jak to wspomniano - ludzie, którzy przy grze "klną, walą w klawiaturę". Oczywiście takich ludzi powinno się leczyć, nie z powodu tego, że komputer jest jakimś tam ważny i nie można go bić, ale dlatego, że ludzie ci mają z sobą problemy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sugerujesz, że powinienem się leczyć? Bywa, że klnę i walę pięścią w klawiaturę (no odkąd musiałem zmienić klawiaturę, czyli od lat trzech tylko klnę) i nie wynika to chyba z choroby psychicznej, a z faktu, że twórcy gry nie dopracowali swego produktu w tym stopniu, że robi się frustrujący i może przy dłuższym kontakcie wywoływać złość i agresję. Ktoś powie, że mógłbym zatem rzucić grę w kąt. Tak, może i tak, ale jednocześnie trzeba brać pod uwagę to, że wydałem na grę swoje oszczędności, więc z powodów czysto ekonomicznych nie chcę jej tak po prostu odrzucić, a poza tym mimo licznych niedoróbek może być ciekawa i wciągająca.

BTW Windows też potrafi sprawić bym cisnął gryzoniem o ścianę...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pre Ordery?

Nigdy nie zamawiałem ( jakoś nie miałem akurat gotówki, a i wolałem poczekać na gameplay'e) i sądzę, że to spore ryzyko. Można mówić, że " warto zamówić pewniaka". No ok, ale co jeśli ten pewniak okaże się kichą? Kiedyś miałem chętkę na Commandosów 3. Kupiłem sobie tą grę za ponad 150 zł ( krótki czas po tym jak wyszła), przeszedłem dwa razy i rzuciłem w kąt. Do dziś dnia żałuję tych pieniędzy. Ok, z innej beczki: fani wyścigów także mogli się przejechać na pre orderach NFS Undercover, ale co wtedy? Kupione to trzeba grać. Jak dla mnie teraz najpewniejszym pre orderem będzie Modern Warfare 2. Nie napiszę o AC II, bo seria niefortunnych zdarzeń może spowodować, że powtórzą się błędy jedynki, a w tedy trochę będzie szkoda ( wyłączając tu fanów serii) tych pieniędzy wtopionych w pre order.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

B) E-sport

Głównie od kraz'a. Tłumacz to może moją wiejskością, tudzież małomiasteczkowatością ale dla mnie gry zawsze pozostaną zabawą. Sport - to sport. E-sport to już nie sport. Nie każda rywalizacja jest sportem. Wyobraź sobie, że do Polski wraca mistrz świata w oglądaniu filmów - też takie narzekanie potraktowałbyś poważnie? Nie? A przecież filmy też oglądasz.

Koszykówka jest świetnym sposobem na rozwój człowieka. Znasz kogokolwiek, o kim mógłbyś powiedzieć, że za dużo gra w kosza? Nie. Gry komputerowe to nałóg - i tak jak w przypadku nałogów (sam potem je do niego porównujesz) można po prostu przesadzić. A już na pewno nie powinno się stawiać tego na piedestale.

Dobrze a powiedz mi co takiego robią piłkarze, że ich stawia się na piedestale? Co takiego robią siatkarki, koszykarze czy tenisiści/tki? IMO E-sport nie różni się wiele od normalnych sporów poza tym, że faktycznie nie wymaga wysiłku fizycznego i nie rozwija człowieka tak jak inne sporty ale to samo można powiedzieć np. o strzelectwie. Gry takie jak CS ćwiczą celność i refleks, strategie (i mam tu na myśli strategie z prawdziwego zdarzenia jak np. seria Total war, bo Starcraft z całym szacunkiem dla tytułu, strategicznego myślenia nie wymaga) myślenie i planowanie i uważam, że czasami te naprawdę ważne wydarzenia w świecie E-Sportu powinny dostać chociaż małą wzmiankę w mediach. Nie rozumiem dlaczego piłkarze po kilku dobrych meczach są traktowani jak Bogowie a nawet najlepsi polscy E-sportowi gracze są traktowani jak dzieci/idioci.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na początku kilka słów o mnie, żeby potem uniknąć jakichkolwiek nieporozumień. Lubię gry, lubię grać, ba - nawet i rywalizować z innymi (głównie w mordobiciach). Uważam, że gry są świetną rozrywką. Lecz rozrywką pozostać powinny.

Dalej - sorki za sporadyczne odpowiadanie ale nastały u mnie paskudnie ciekawe czasy (właśnie dlatego jest taka luka czasowa pomiędzy moim pierwszym a drugim postem) i wolne chwile dzielę pomiędzy kilka rzeczy.

@TatankaYatanka

Tak, uważam, że masz problemy. Jeśli nie potrafisz kontrolować emocji, to coś z tobą najwyraźniej nie tak. Jeśli kupiłeś jedną grę i cię wkurzała, ale musiałeś ją skończyć bo "kasa musi mi się zwrócić" - no dobra, zrozumiem. Ale skoro, jak napisałeś, że mimo to iż gry cię wkurzają kupujesz je dalej - toż to uzależnienie w pełnej okazałości. Coś w stylu hazardzisty który mimo iż przegrywa gra cały czas dalej.

@Piccolo

Po pierwsze - pisałem o wyższości sportu nad e-sportem, a nie piłkarzy nad prograczami. Niby niewiele, ale różnica jest.

Po drugie - granie a rozwój. Generalnie tutaj będę musiał się podeprzeć artykułem-duchem, czyli takim który kiedyś przeczytałem na SpringerLink'u i do dzisiaj go szukam, właśnie na takie okazje.

Przede wszystkim - nikt jeszcze nie badał skutków profesjonalnych treningów growych (a już na pewno o takich badaniach nie słyszałem), badano jedynie wpływ grania "zwyczajnego" na grających. I muszę powiedzieć - nie jest wesoło.

Pierwszy mit - gry rozwijają refleks. Niestety - dzieciaki które dłużej spędzały czas przy kompie wykazywały słabsze zdolności motoryczne od ich "usportowionych" kolegów. Skąd to się bierze? Było kilka hipotez, mi najbardziej spodobała się jedna - grając skupiasz uwagę na niewielkiej części otaczającego cię świata - na tych kilkunastu/kilkudziesięciu calach przed tobą, które zajmują w najlepszym razie z 30% twojego pola widzenia i tylko na niewielkiej części twojego ciała - ograniczonej do dwóch rąk, w najlepszym razie - dwóch nóg. W najprostszym bieganiu człowiek angażuje praktycznie wszystkie możliwe mięśnie, zaś jego mózg nieustannie analizuje cały dostępny obraz - nawet przy użyciu bieżni. Jest to bezpośrednio związane z wysiłkiem fizycznym, który stymuluje mózg do szybszych reakcji. Podobnie jest przy sportach typu strzelectwo - wymaga on wysiłku fizycznego o innym charakterze - wtedy wszystkie mięśnie skupione są na utrzymywaniu ciała w stanie bezruchu (co, wbrew pozorom nie jest łatwe - wystarczy spróbować wystawić rękę przed siebie i trzymać ją nieruchomo przez 10 sekund), tak samo nasz mózg podczas przygotowania do strzału musi ogarnąć całe ciało.

A co z grami typowo umysłowymi, typu brydż, szachy, poker? No cóż, one niczym się nie różnią od gier komputerowych jeśli nie liczymy grania twarzą w twarz. W KAŻDEJ takiej grze, nawet szachach, zaobserwowano że ludzie podświadomie "pojedynkują się umysłowo" (ang. mental duel). Tzn. wysyłają dziesiątki sygnałów które nasz mózg odbiera. To samo mogłoby być przy grach komputerowych gdyby nasz przeciwnik siedział niezasłonięty, ale - jak wiemy, zawsze musi istnieć monitor który nas oddzieli od reszty świata.

Czyli - 1:0 dla sportów tradycyjnych.

Mit numer dwa - granie rozwija koncentrację. I tak, i nie. O ile tak być może to jednak udział takich rozwojowych gier w turniejach, jest zerowy. Ani CS, ani Starcraft nie wspomaga koncentracji. Co więcej, wśród ludzi grających "trochę ponad miarę" (i nie mówimy tu o typach siedzących przez 6-7 h dziennie przy grach tylko mniej) obserwowano troszkę większe odchylenie w stronę "znerwicowania".

Dlaczego tak jest? Przecież granie w CS/W3/SC z zewnątrz wygląda na kwintesencję koncentracji. Problem w tym, że człowiek zamiast wybierać spośród wielu rzeczy tych kilku najważniejszych rozrzuca swoją uwagę równo po ekranie. Ekran nie koncentruje uwagę, lecz ją absorbuje. Po prostu - masz tyle na ekranie interesujących rzeczy do zobaczenia, które tak szybko się zmieniają (przy czym przez "interesujące" można rozumieć : przesuwająca się podłoga, machający się przed nami karabin itp.), że nie starcza ci uwagi na całą resztę. Przy sportach jest dwojako - albo masz naprawdę wielki nadmiar wrażeń i musisz wybierać te najważniejsze (sporty ruchowe) albo też masz wielki niedomiar wrażeń i musisz koncentrować się na tej niewielkiej części (szachy, poker itp.).

Podsumować ten wywód może pewien eksperyment - graczom i ludziom grającym regularnie w piłkę kazano wykonać pewne zręcznościowe zadanie, podczas którego aplikowano im bardzo łagodne wstrząsy elektryczne. Gracze wypadli naprawdę sporo gorzej (dokładnej wartości nie znam, prawie na pewno wykonywali zadanie co najmniej o 1/3 gorzej).

Mit numer trzy - myślenie. Badacze rzucili dosyć podobną hipotezę do poprzedniej (tzn. odpowiednio spreparowane gry mogą rozwijać myślenie, lecz nie są to te najpopularniejsze z gier), aczkolwiek żadną miarą tego nie udowodnili.

Mit numer cztery - wyobraźnia. Tutaj akurat za wyobraźnię uznajemy zdolność do "przewidywania tego, czego nie widać". Tutaj mamy remis - z zastrzeżeniem, że gra się z ludźmi. Ja ze swojej strony mogę powiedzieć, że grając kampanie w HOMM3 nie używałem wyobraźni wcale - wystarczyło mi reagować na to, co się dzieje. Lecz sytuacja zmieniała się diametralnie gdy grałem przeciw komuś (ZWŁASZCZA gdy ten ktoś siedział obok).

Czyli - 1 za koncentrację, 1 za refleks, 1 za wyobraźnię i 0 za rozwój umysłowy dla sportu i tylko 1 punkt za wyobraźnię dla gier. 3:1

Podsumowując - grać to najlepiej z kimś obok, nie tylko na klawiaturze, najlepiej z jakimś dziwacznym kontrolerem... Czyli - Wii, konsola dla wybitnie niehardkorowych graczy na której nie ma CSa ani SC, są za to jakieś inne, dziwaczne hity.

Co do wzmianek w mediach - w mediach branżowych wzmianki są przecież?

PS Tu dwie ciekawostki, które zapamiętałem z wspomnianego na początku raportu:

- jeśli chodzi o koncentrację bardzo mocno ją trenować można grając w gry muzyczne, typu Guitar Hero. Także starsze, proste gry z automatów typu PacMan, Donkey Kong, Asteroids itp. też są korzystne pod tym względem.

- do wypadków przy użyciu Wiimote'a (kontrolera do Wii) częściej dochodzi jeśli w domu jest inny system do grania

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzisz, ty czytałeś taki artykuł a ja czytałem artykuł mówiący wręcz przeciwnie, że osoby grające często w gry osiągają w pewnych dziedzinach lepsze wyniki niż ci nie grający w ogóle (wzmianka o tym była zresztą również w jednym z Tipsomaniaków chyba i była tam mowa bodajże o lekarzach). Dlatego nie lubię opierać się na artykułach bo nigdy nie wiadomo który i w jakim momencie zaczyna pieprzyć głupoty. A kto z nas ma tutaj rację? Pewnie nigdy się nie dowiemy.

I nie powiedział bym, że TatankaYatanka ma jakiś poważny problem. Każdy ma prawo się zdenerwować czy frustrować gdy podchodzi do czegoś n-ty raz i ciągle coś nie wychodzi. Zresztą jak w takim razie nazwać ludzi którzy oglądając mecz swojej drużyny drą się, rzucają rzeczami po pokoju albo bluzgają na co i na kogo popadnie bo tamtym na boisku nie idzie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Piccolo

Z całym szacunkiem dla badaczy, ale mnie strasznie zastanawia jak oni to zbadali. Tzn. posadzili grających i niegrających przy stole operacyjnym i patrzyli jak im idzie? Czy też może ktoś usiadł i zrobił statystykę, że ludzie grający częściej zostają lekarzami niż niegrający?

Jeżeli było to badane na tym drugim przykładzie to mam dla Ciebie niestety smutną wiadomość - najprawdopodobniej ktoś postanowił udowodnić, że granie sprzyja rozwojowi. Badanie bez eksperymentu to czysta teoria - czyli to nie jest teza, lecz hipoteza. Przy czym nie twierdzę, że podane stwierdzenie jest w jakikolwiek sposób fałszywe. Co więcej, nie trzeba mi badań aby wystawić podobne opinie. Na przykład mogę z całą pewnością stwierdzić, że ludzie grający częściej zostają programistami lub też dostają się na studia techniczne, niż ci niegrający.

Wytłumaczenie jest proste jak drut - w domach ludzi grających stoi na pewno komputer. Gracze umieją się nim posługiwać. A musisz przyznać, że komputer jest dzisiaj głównym źródłem informacji - wygodnym, tanim i szybkim. Ludzie, którzy muszą się uczyć w locie, tudzież polegają na starszych metodach - zostają w tyle. Dodatkowo przecież doktor musi umieć obsługiwać także różny elektroniczny sprzęt, w tym i komputery.

I największa różnica - ja nie czytałem artykułu a raport z badań. Nie chcę tutaj nad nikim się wywyższać wiele artykułów o ciekawych badaniach jest... mocno przeinaczanych. Generalnie to nie miejsce i czas na to, jak dziennikarz potrafi "obrobić" nudny raport i znaleźć sensację tam gdzie jej nie ma.

Co do e-furii to mogę uderzyć się w piersi - bo doczytałem się w tekście Tatanki-Yatanki czegoś, czego tam nie ma. Mianowicie założyłem, że człowiek ten robi to często, czego nijak tam nie było.

Druga rzecz - zapomniałem napisać o jednej z rzeczy napisanych we wnioskach. Generalnie tak jak napisałem na samym początku ważne jest, aby pamiętać że badane tam granie nie obejmowało pros'ów - być może gra na wyższym poziomie różni się od grania na co dzień.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i oczywiście porównywanie rozgrywek komputerowych do prawdziwego sportu - dla mnie to jak porównywanie komputerowej symulacji randki z prawdziwą randką.

A szachy to co? :biggrin:

Dla mnie E-sport powinien się rozwijać i powinien stać się osobną dyscypliną.

Oczywiście nie chodzi mi o to żeby stawiać e-sport zaraz obok biegów na 100m i żeby na olimpiadę z tym wyjeżdżać (bo to już by było przegięcie w drugą stronę). Ale fakt, że w Korei Starcraft jest sportem narodowym nastraja mnie bardzo optymistycznie :biggrin:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

CDA była raczej wzmianka o lekarzach grających i nie grających ale mniejsza z tym. Proponuję rozejm gdyż nie twierdzę, że granie daje same korzyści itp. itd. bo sam znam osobę która przez WoWa nie zdała do następnej klasy :P. Nie znam też żadnych pro graczy ale wydaje mi się, że da się to jednak jakoś z życiem prywatnym połączyć, w końcu (tak znów odniosę się do normalnych sportowców xD) tacy piłkarze czy siatkarze trenują dużo i często ale jednak normalne życie mają. Zresztą sam kręcę głową jak słyszę od niektórych, że aby wymasterować takiego np. WoWa trzeba chodzić z grupą na raidy po 5-7 godzin kilka razy w tygodniu (a najlepiej cały tydzień)... to jest przegięcie i IMO głupota (a znam WoWa i wiem, że jak się jest zgranym i dobrze zna się klasę to taki trening można co najmniej o połowę skrócić).

Poza tym co do reszty punktów twojego pierwszego posta tak w skrócie powiem, że się zgadzam. Od premiery Diablo 2 nie ekscytowałem się żadną grą (ale tam pre order szedł do mnie pół roku xD). A po zbyt częstych rozczarowaniach przestałem zamawiać pre ordery gdyż dziś niewielu firmom można zaufać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...