Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

P_aul

Sesja Gothic

Polecane posty

Carion

Pędziłeś przed siebie, aby odnaleźć jakiego Maga Ognia. Cóż, słowo "pędziłeś" nie było do końca właściwie, dokładnie to brnąłeś przez przerażony tłum. Na dobrą sprawę, to łatwiej byłoby przedrzeć się przez jakieś gęste bagna. Niewiele brakowało, a przez jakiegoś idiotę wylądowałbyś pod stopami rozpędzonej tłuszczy. Innos ci chyba sprzyja (no po części).

Koniec końców udało ci się dotrzeć do mistrza Aidana, który zdawał się być przerażony zaistniałą sytuacją.

- Carion, dobrze cię widzieć chłopcze. Magowie dostali rozkaz ochrony króla, musimy się wycofać do środka. Nowicjusze mają walczyć na zewnątrz. Tu masz zwój przemiany w Cieniostwora.

Mag szybko ci wręczył zaklęcie i ruszył w swoją stronę. No ładnie, wy się tu będziecie wykrwawiać, a oni wykończą niedobitki...

Vanessa

Ucieczka przez dziurę w suficie nie sprawiła ci najmniejszych problemów. Na górze jednak zatrzymałaś, aby zobaczyć co się dzieje w sumie niedaleko stąd. Orkowie atakują, ale jest w tym coś niezwykłego... Tylko co? Na moje oko, to te z pozoru tylko zielonoskóre, obrzydliwe, okrutne, odpychające, przesiąknięte zgnilizną (wstaw sobie jeszcze jakieś epitety) bestie nie są takie głupie i chyba mają jakiś cel, bo nikt nie ginie. Orkowie używają obuchów i chyba specjalnie tylko ogłuszają ludzi. O co w tym chodzi? Sam nie wiem, ale ty masz trzy drogi do wyboru. Pierwszą i najkrótszą jest skok prze balustradę - skręcony kark, ewentualnie połamane wszystkie kości, efekt ten sam. Drugą możliwością jest podążanie za tłumem, może znajdziecie gdzieś w głębi klasztoru schronienie, o ile nie wypchną was dygnitarze i reszta tej nadętej sfory. Ostatnia droga to dzielnie stanąć naprzeciw orków i walczyć do ostatniej kropli krwi (albo ogłuszenia, jeśli ci wyznawcy Beliara nie zmienią względem ciebie swoich planów).

Radgardt & Darrion

- W IMIĘ INNOSA! DO BOJU! ZA MNĄ! - krzyknął paladyn Zalber, ale jego słowa nie były do końca prawdą. Może się spodziewał, że za nim nikt nie pójdzie, więc pchnął przed siebie dopiero co ogłuszonych wojowników. Darrion, widocznie miałeś pecha alb byłeś ciągle słabo przytomny, ale zaraz po wyjściu z komnaty zostałeś potrącony przez kogoś i ległeś pod stopami tłumu. Ból, jakiego doświadczyłeś, był właściwie nie do opisania. Nie wiedziałeś tylko co cię bardziej bolało - nadepnięcia na głowę czy te między nogami. Na szczęście, a może nieszczęście dość szybko straciłeś przytomność. Radgardt, ty miałeś niewiele więcej szczęścia niż obozowicz Bractwa, jednak więcej niż Zalber. Zaraz po pierwszym spotkaniu z orkami, paladyn stracił głowę, dosłownie stracił - ork najwidoczniej nie docenił swojej siły i młotem (!) urwał wojownikowi Innosa coś, co odpowiadało kiedyś za myślenie. Ty też nie najlepiej wyszedłeś na tym starciu, ale udało ci się rozpłatać brzuch jednego z zielonoskórych. Krew trysnęła, wnętrzności się wylały, ciało upadło na ziemię i popadło w konwulsje. Resztę barwnych opisów biologicznych sobie podaruję, bo chyba to, co zrobił następny ork, jest dla ciebie ważniejsze. Bestia na widok śmierci swojego towarzysza również nie wyważyła siła i grzmotnęła cię tak potężnie, że wyleciałeś za skraj urwiska. Wszystko nagle ucichło, zwolniło, obraz się rozmazał. Spadałeś...

Alder & Lucjusz

Podjęliście chyba najlepszy ze wszystkich możliwych wyborów - nie ruszyliście się z miejsca, więc nie dane wam było póki co narazić życia, ani zobaczyć tych okropieństw, które zobaczyli inni, chyba że słuchaliście moich słów. Ale nie słuchaliście, prawda? Słuchaliście? Trudno, wasza psychika, wasz problem. Lucjuszu, poczekałeś aż Vanessa pierwsza wyjdzie, ale po zobaczeniu tego co przed chwilą zaszło masz prawo mieć wątpliwości, masz? To samo Alder, dalej kręci cię opcja bohaterskiej śmierci? A może pomyślicie i spróbujecie z pozostałymi strażnikami zabarykadować się tu, hę?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Carion

Nie byłem za bardzo zadowolony z tego pomysłu. W końcu, to Magowie mają dużo większe doświadczenie magiczne od nas, nowicjuszów. Mimo wszystko przyjąłem powierzone mi zadanie. Spojrzałem po pozostałych nowicjuszach. Jedni byli ogłuszeni zaistniałą sytuacją, inni wyglądali, jakby byli pewni swego, natomiast jeszcze inni dopiero się zbierali, ustawiali się w szeregu. Minęła chwila, gdy już wszyscy staliśmy w szeregu, każdy ze zwojem w ręku. Bracia, nie bójmy się śmierci! Pamiętajmy, że Innos nagrodzi jedynie najodważniejszych! Wykrzyczałem do pozostałych. Miałem nadzieję, że tymi słowami zagrzeje innych do walki. Przemiana? Nigdy nie lubiłem tego uczucia ...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Vanessa

Nie była to chyba zbyt trafiona decyzja. No cóż pozostała tylko jedna optymalna droga, droga po przez hordę rozwścieczałych, zielonych orków. Zbliżając się coraz bliżej do strefy najgorętszych i najbardziej zaciętych walk, zauważyłam dość niecodzienną sytuację, grupa nowicjuszy stojąc równo w szeregu po kolei zamieniali się w ... Cieniostwory ! Jednym z nich był ów nowicjusz, który jeszcze przed chwilą był ze mną w komnacie. Razem raźniej, luźno pomyślałam, po czym wyjęłam swoje ostrze z pochwy ...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Alder

Głos rozsądku dość złośliwym głosem przypomniał mi, że jestem stary, ale mam co najmniej kilka minut życia, jeśli orkowie zaatakują szybko, a nawet dwadzieścia, jeśli bagienne ziele nie zniszczyło mi do końca płuc. Raczej zniszczyło.

Popatrzyłem na strażnika. A on na mnie. Po jego minie widziałem, że głos rozsądku mówił mu to samo co mnie. Może oprócz bagiennego ziela, bo na takiego śmiecia jak ja to on nie wygląda.

- Panie strażnik, przemyślałem to wszystko. Może jednak się zabarykadować? - powiedziałem. Widziałem, że się waha. Nagle w naszą stronę doleciała... głowa. W zbroi paladynów. Nie czekając na reakcję pana strażnika ruszyłem w stronę wewnętrznej części katedry. I o mały włos, a zarobiłbym rogiem cieniostwora w brzuch

- Co do jasnej @#$%! - wrzasnąłem i rzuciłem się w bok. Potwór lekko się rozmazywał. Widziałem już coś takiego - to był zamieniony w potwora mag. Lub nowicjusz.

- Przepraszam bardzo, ja się ulotnię. Nie chcę panu przeszkadzać... - mruknąłem wstając, a potem ruszyłem dalej w stronę strażników.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lucjusz

- No dobra panowie! Ten jegomość, co nam spadł z nieba ma rację. Wyjdzie nam na zdrowie, jak zostaniemy tutaj i zabarykadujemy drzwi. Na co się gapicie? Do roboty!

Gdy rozglądałem się za czymś, czym można by zatarasować wejście. Zobaczyłem coś niesamowitego. Do komnaty zajrzał sobie cieniostwór. Przy okazji o mało nie nadziewając na swój róg tego jegomościa. Popatrzył na nas?. i ruszył dalej.

- Nie wiem co to było. Ale nie chcę, żeby to coś zaglądało tu znowu. Młody! Chodź mi pomóc.

Razem z jeszcze jednym strażnikiem zastawiliśmy wejście do komnaty łóżkiem, na którym wcześniej wypoczywał sobie Mag. To powinno zatrzymać wszystkie stwory hasające sobie na zewnątrz. A nam zagwarantować odrobinę czasu, żebyśmy mogli zastanowić się co robić dalej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Carion

Powiem ci, żeś pierdoła, bo nie dość, że mało się nie porzygałeś przy przemianie to i ledwo ją utrzymałeś, ale nie patrzmy już na to. Dziwię ci się, iż nie zwątpiłeś w wasze możliwości, gdy paru nowicjuszy w panice zwiało z pola bitwy. Tak po prawdzie, to można ich usprawiedliwić, ponieważ zobaczyli, jak szeregi strażników i paladynów szybko topnieją. Tylko było się tego aż tak bać? Przecież nikt nie ginął (prawie nikt). Pomijając już cały ten ambaras, to ruszyłeś w swojej nowej postaci na orków. Szło ci nawet nieźle - jednego orka strąciłeś w przepaść, a innego przebiłeś rogiem. Fajnie, co? Może i Innos ci sprzyja, ale własne siły i los już nie. Zaatakował cię elitarny ork i tak potężnie przyłożył ci młotem w bok, że tylko się zatoczyłeś i wróciłeś do normalnej postaci. Kolejny cios rozłączył cię z rzeczywistością.

Vanessa

I cóż innego mogłaś zrobić (np. wrócić do komnaty i pomóc się barykadować reszcie)? Wyciągnęłaś miecz i z pasją ruszyłaś do szlachtowania orków.* Horda była już na prawdę blisko, więc zeskakując z muru obaliłaś jednego z zielonoskórych i wbiłeś mu ostrze w gardło, a tryskająca krew polała ci się na, ekhem... dekolt. A potem cóż to się nie działo! Parady, piruety, cięcia i najróżniejsze wariacje machania mieczem - prawdziwa uczta dla koneserów szermierki. Szkoda tylko, że spory wachlarz ciosów musiałaś marnować na pojedynczych przeciwników. Bądź co bądź, ale orkowie to wytrzymałe bestie. Tym sposobem udało ci się zabić trzech wyznawców Beliara. Niestety Nie obróciłaś się na czas i jedyne co zdążyłaś zobaczyć, to pędzącego w twoją stronę elitarnego orka zakutego w zbroję płytową. Ależ on miał moc! Wystarczającą, aby rzucić tobą jak szmacianą lalką o ścianę i odebrać świadomość.

Alder & Lucjusz

Razem z resztą strażników rzuciliście pod drzwi wszystko co było pod ręką. Ktoś nawet rzucił pomysł, aby barykadę umocnić nieprzytomnym magiem, ale zostało to szybko odrzucone przez samego zainteresowanego, który właśnie wracał do świata żywych. Mały upierdliwiec zaczął nawet zdążyć już narzekać, mówiąc coś w stylu Co się stało?! Jak ona mogła?! Niestety mag stał blisko drzwi i wybuch spowodowany uderzeniem kuli ognia od zewnątrz pchnął biedaka w stronę ściany i ponownie odesłał do świata snów. Sam nie wiem, jak to się stało, ale wybuch was i innych strażników tylko przewrócił, pozostawiając jedynie pod skórą trochę drzazg. Tak czy inaczej barykadę trafił szlag, a wy znowu jesteście nieosłonięci przed orkami, cieniostworami i cholera wie przed czym jeszcze.

---------------------------

*wyciągnięcie miecza odczytałem jako wyraźną chęć zaatakowania hordy, a nie chronienia w komnacie

Zir i Nick, w tej kolejce nie odpisujecie. Na pocieszenie dodam, że następny post rozpocznie pewnie I rozdział :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lucjusz

No do jasne cholery!!! Co to ma być!? My się tu namęczyliśmy, a wystarczyła odrobina jakiejś durnej magii i wszystko jasny szlag trafił.

- No dobra. Chyba będziemy musieli zając się tymi stworami tak, jak to mają w zwyczaju paladyni. Tylko może bądźmy od nich mądrzejsi i nie rzucajmy się od razu na całą armię. Tylko mordujmy tych, którzy mogą nam zagrozić. Co wy na to? ? Odwracam wzrok na nieprzytomnego maga. ? No i może ocucimy tego zrzędę. W końcu ten pajac, może się nam przydać. Chyba też potrafi robić różne sztuczki. Oczywiście z wyjątkiem drażnienia ludzi i doprowadzania ich do szału. Aż mi od tej paplaniny zaschło w gardle. Młody, czy ja dobrze widzę? Czy ty masz jeszcze flaszkę przy sobie? Dawaj mi ją tu zaraz! - Zabieram młodzikowi butelkę i wypijam porządny łyk gorzały, żeby się rozgrzać przed starciem. Po czym wyciągam swój miecz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Alder

Od wybuchu i tego przewrócenia zarobiłem łbem w jakiegoś gargulca leżącego na ziemi... Lekko miga mi przed oczami i widzę tego strażnika, jak wlewa w siebie gorzałę. Ci to zawsze mają czas i sposobność. Lekko przystanąłem, opierając się o kolumnę... No już lepiej. Strażnik coś mówi o czekaniu, aż jakiś ork tu wbiegnie i ataku na niego wszystkich.

Jeden niech wybiegnie na przynętę, a reszta czeka za drzwiami i wali śmierdziela w plecy, najlepiej w szyję. Inaczej wbiegnie tu pięciu naraz i nie damy rady. - rzucam pomysł. Widząc małą chęć bycia przynętą, która ma wielką szansę zarobienia w łeb, wpadam na chory pomysł - Ja będę tą przynętą.

Humory od razu się poprawiły. Przygotowując się do sprintu łapię za mój miecz. Wybiegając widzę czterech orków, którzy przyparli do ściany jakiegoś najemnika... zaraz, czy to nie on mnie gonił?! No nic, trzeba pomóc. Łapię kamień i z całej siły rzucam nim z całej siły w orków.

Heeej śmiecie tutaj jeeesteeem! - krzyczę. Miałem pecha(jak zwykle), bo najemnik właśnie dostał w czerep.

Wszyscy orkowie zaczęli na mnie patrzeć. I wszystkich czterech ruszyło w moją stronę. Będzie źle! - myślę i zaczynam uciekać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Alder

Ekhm... Alder, jesteś idiotą. To tak pokrótce. Może i orkowie nie są najinteligentniejsi i nie znają ludzkiej mowy, ale chyba dotarło do nich, że ich właśnie obraziłeś. No i na co się jeszcze gapisz? Uciekaj! Ale zaraz! Gdzie ty biegniesz? Powiem ci, że jesteś egoistą i samolubem, zero w tobie altruizmu. Ściągnąłeś zielonoskórych do komnaty, z której niedawno wybiegłeś. Trzeba mieć tupet, żeby samemu ładować się w kłopoty, a potem zwalać je na innych. Myślisz, że kilku strażników i nieprzytomny mag poradzą sobie z czterema orkami? Gratuluję optymizmu.

Lucjusz

Mogłeś go zatrzymać, mogłeś go ostrzec, wiedziałeś, że będzie tylko gorzej, ale nie zdążyłeś - ten kretyn właśnie pobiegł ściągać do środka orków. Udało mu się, nawet hurtowo, bo aż czterech.

Alder & Lucjusz

Jest was sześciu, a właściwie trzech i pół, bo mag jest dalej nieprzytomny, a pozostałych strażników można liczyć po połowie, bo cięgle są urżnięci, jedynie Lucjusz wykazał się odpornością na alkohol. Cóż, trzeba walczyć bez względu na liczebność. Na pierwszy ogień poszedł Młody, którego szybko jeden z zielonoskórych zapoznał ze swoją pięścią, a następnie z kamienną podłogą. Już mieliście ruszyć do walki, gdy nagle ogarnęła was senność. Kończyny zrobiły się ciężkie, wszystko zwalniało, oczy same się zamykały. O co tu mogło chodzić? Ostatni obraz, jaki zamajaczył wam przed oczyma, był starzec ubrany w czarną szatę, niosący kamień runiczny.

- Już zaraz się skończy. - wyszeptał zachrypniętym głosem.

rozdziai.png

Wszyscy

Powoli zaczynaliście wracać do siebie. Ci, którzy mieli dość sił by otworzyć oczy, ukazał się obraz jaskini, dość obszernej. Po chwili okazało się, że jesteście zamknięci w klatce. Byli tu wszyscy, którzy przeżyli z wesołej gromadki - Mag Wody Imbertas, Strażniczka Wody Vanessa, złodziej Alder, nowicjusz Carion, strażnik Lucjusz i jego koledzy. Zaraz, a ten to kto? Nie było go wcześniej z wami. Wygląda mi na najemnika i chyba już dłuższy czas jest przytomny. Carion podszedł do niego i próbował o coś zapytać, ale w związku z ostatnimi wydarzeniami chyba zapomniał języka w gębie. Na szczęście najemnik domyślił się, o co może chodzić nowicjuszowi.

- Byłem przy tym, gdy otworzył się portal i zaczęła wypadać z niego cała ta hałastra. Nikt nie był przygotowany na coś takiego. Miałem dość szczęścia, że wyciągnąłem topór i ściąłem dwa łby. Udało mi się wycofać w porę i walczyć na tyłach. Dziwne to było, bo starali się nie zabijać ludzi. Nie ważne co kierowało tym ścierwem, ja nie miałem zamiaru się powstrzymywać. Szło mi nawet całkiem nieźle, pomijając fakt, że paru imbecyli, uciekając nawinęło mi się pod ostrze. Sytuacja poprawiła się, gdy pojawiły się Cieniostwory. Nie wiem skąd tam te bestie, ale ich widok mnie ucieszył jak antałek pełen wódki. Pewnie robota magów. W każdym razie rąbało mi się dość przyjemnie. Ktoś musiał się też teleportować, bo wkrótce przybyli wojownicy Klanu Ognia. Orkowie zaczęli momentalnie podnosić nieprzytomnych i biec w stronę portalu. Niewiele brakowało i nie byłoby mnie tutaj, gdybym się nie zagapił. Jeden z tych parchatych śmieci zdzielił mnie od tyłu maczugą i tyle pamiętam! Potem tak jak wy obudziłem się tutaj. Musieli złapać sporo ludzi, bo jest tu kilka klatek i zasobniejszych od tej. Zielonoskórzy przychodzą tu co jakiś czas i wyciągają pojedyncze osoby. Zaciągają je o tam - najemnik wskazał kamienny stół w oddali, przy którym stało na oko pięciu albo siedmiu orków - Zabierają ich tam i chyba wykonują jakiś rytuał. Z tego co zauważyłem, to jest on dość drastyczny, bo wbijają brzuch jakiś dziwny młotek. Widać trochę świateł i ciało podnosi się jako ożywieniec. Nieciekawy widok. To chyba wszystko, co chcieliście wiedzieć. Aj, zapomniałbym. Nazywam się Scorpius.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Carion

Wysłuchałem tego, co miał do opowiedzenia najemnik. Wyglądało na to, że sytuacja nie jest zbyt ciekawa. Wiem jedno - magia aktualnie odpadała. Zbyt dużo światła przy zaklęciach a to zwróciłoby uwagę zielonoskórych. Właściwie wszystko pozostałe też odpadało, bo dźwięk uderzenia w kłódkę byłby zbyt głośny. Co robić w takim razie?

- Ktoś ma jakikolwiek pomysł jak się stąd wydostać?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Na Innosa, uspokój się ty tępy osiłku! - wykrzyczałem w stronę najemnika. Naprawdę ciężko spowodować, bym się tak do kogoś wyraził. Jemu się to udało baardzo szybko.

- Chcesz skończyć na tamtym stole? Dobrze. Krzycz dalej. Ja jednak mam zamiar stąd uciec tak, żeby się nie zorientowali. - spojrzałem po towarzyszach. Miałem nadzieję, że będą mieli lepsze pomysły od tego tutaj "mięśniaka" ...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Uspokój się, bo nie widzę w tej chwili żadnej możliwości ucieczki z tej cholernej komnaty. Poza tym już widzę jak jednym ciosem powalasz cały garnizon orków. Może lepiej będzie jak zastanowimy się wspólnie po co nas tu wszystkich sprowadzili, najwyraźniej jesteśmy im do czegoś potrzebni, a patrząc na niektórych osobników orkom nie robi różnicy czy będzie to naćpany złodziej czy święty paladyn.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- No do jasnej cholery! Kto drze się gorzej, niż Bromom, gdy mu chcieliśmy zarekwirować panienki?! - Tak podsumowałem zachowanie najemnika, który siedział z nami w klatce i widać chciał się wydostać. Oprócz niego, cała zgraja była mi już dobrze znana. ? Już ci się kolego znudziło nasze towarzystwo? Co? Ale starczy tych uprzejmości. W końcu trzeba się stąd wydostać. Może po prostu poczekamy, aż któryś z tych przystojniaków tu przyjdzie? I bach! Nasz nowy przyjaciel ? w tym momencie odwracam wzrok w stronę nowicjusza ? grzmotnie go jakimś czarem, po czym zaczynie nas osłaniać w miarę swoich możliwości. My tymczasem wychodzimy z klatki i zajmujemy się niedobitkami. Szkoda tylko, że nie wiemy ilu orków, tutaj jest. I ile będzie trzeba przejść, nim znajdziemy jakieś bezpieczne miejsce. ? Gdy kończę swój wywód, rozsiadam się wygodnie, na ile to możliwe i zamykam oczy. W końcu powrót do rzeczywistości, zawsze przyprawia o ból głowy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Alder

Jak do tej pory dwa razy otworzyłem oczy. Żeby zobaczyć tego nowego najemnika i pilnujących nas orków. Zupełnie przy okazji zobaczyłem rytuał. Przyjemnie to nie wyglądało... Od tego czasu cały czas udaję, że śpię. Nie zamierzam im przeszkadzać w kłótni. Chociaż, jako że ja także jestem w tej klatce, te ich pomysły mogą mnie kosztować życie. Mój wcześniejszy mógł tym bardziej, ale wtedy raczej było wszystko jedno, bo i tak czekała nas śmierć. Znaczy się pojmanie. Czyli to teraz czeka nas śmierć...

On jest nowicjuszem. Który może znać krąg? Drugi? Ork przetrzyma kilka jego ognistych strzał i zdąży zawołać kolegów. A wtedy to my pierwsi pójdziemy na stół. - powiedziałem otwierając oczy. - Próba ogłuszenia też jest dość... zadziwiająca. Gdybyśmy mieli jakiś młot paladynów, to byłby niezły pomysł. Widziałem, że niektórym mój fatalizm się nie podoba, więc skończyłem ocenę poziomu ich pomysłów. Tak się składa, że znam się na otwieraniu zamków bez użycia młotka lub miecza. - powiedziałem cicho i wyciągnąłem z buta wytrych. Mam jeszcze trzy takie. Pochowane w różnych miejscach. I nie, nie chodzi tu o miejsca w które na pierwszym spotkaniu się nie zagląda. Najemnik szeroko się uśmiechnął. Przynajmniej jeden z poczuciem humoru. Gdy zaraz otworzę drzwi, wyjdę stąd i pootwieram inne klatki. Jeśli będzie burdel, to nie powinni wszystkich wyłapać. - powiedziałem. Jak na razie widzę, że się podoba. Teraz czas na mały problem... Zanim otworzę wszystkie klatki, minie trochę czasu. Jeśli przejdzie ork i zobaczy sześciu ludzi na zewnątrz będziemy mieli problem. Więc wy tu zostaniecie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właciwie ten ostatni pomysł wydawał mi się dosc dobry.

- Wybaczcie moje chwilowe uniesienie i nie wychowanie. Nazywam się Carion i jak widzicie jestem nowicjuszem ognia. Twój pomysł mi się podoba. - spojrzałem w stronę osobnika, który mówił o wytrychach. - Mam jednak małe pytanko. Czy napewno można Ci ufac? Czy nie wyjdziesz i nie uciekniesz sam z myslą, ze samemu łatwiej bedzie Ci sie wydostac?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I tutaj mamy problem. Bo tak naprawdę to wy decydujecie, czy można mi zaufać. Oczywiście postaram się nie uciekać. - powiedziałem z lekkim uśmieszkiem. - Kiedy wyjdziemy razem, a jeśli naprawdę chcecie to tak zrobimy, to jak już mówiłem jesteśmy skazani na porażkę. Chyba, że ktoś tutaj potrafi pokonać pięciu orków pięściami, to przepraszam bardzo. Mam nadzieję, ze ich wszystkich przekonałem. Choć jakoś nie chce mi się w to wierzyć. Nikt mi nigdy nie wierzy. A przecież taki dobry ze mnie człowiek... Ha ha...
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Vanessa

- Wy sobie idźcie, a ja tu sobie poczekam. To wy będziecie pierwsi w kolejce do tych rytuałów, jeśli was złapią, a zapewne tak będzie. Wolę poczekać na rozwój wydarzeń, bo przecież nie zostawią tu nas samych ze sobą ? Pewnie są tu jeszcze inni magowie i paladyni, jakaś odsiecz musi w końcu przyjść. - rzekłam dość stanowczym tonem. Może na jakiś czas ochłodzi to ich zapały. - Zresztą nawet nie wiemy gdzie mogą leżeć nasze bronie, a orkowego toporu, przynajmniej ja, raczej nie uniesiemy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszyscy

Walka z orkami na pięści? Nie wiem co to za gatunek bagiennego ziela, ale musicie się ze mną kiedyś podzielić. Dajcie spokój! Widzieliście kiedyś człowieka walczącego pięściami z uzbrojonym orkiem? Ja widziałem i nie nazwałbym już tej istoty człowiekiem. Pomysł z wytrychem prędzej by się udał - przy dużej ilości szczęścia. Ale o czym my tu mówimy? Tego dnia nie macie za grosz szczęścia. Słyszycie? To kroki trzech zakutych w elitarne zbroje orków. I wiecie co? Oni idą do waszej klatki. Wyobraźcie to sobie - jesteście sami, nieuzbrojeni, bezsilni i przychodzą do was trzy wielkie potwory rodem z koszmarów sennych. Te potwory wybiorą jedno z was, nie wiecie które i ta osoba będzie skazana na śmierć. Większość zapewne odetchnie z ulgą, że nie na nich trafiło, ale jedno z was... Jedno z was będzie ciągnięte przez monstra do kamiennego stołu. Ta osoba będzie świadoma kończących się chwil na tym świecie, nadchodzącego bólu związanego z rytuałem, ale czy to jest najgorsze? A może myśli o szerokim świecie, zmarnowanych okazjach, uczuciach, których się nie przeżyło i miały dopiero nadejść, ale w swoim czasie? Albo strach przed zostaniem ożywieńcem? Co się dzieje z człowiekiem, jego wolą? Czy dzieje się z nim to samo co po śmierci, czy staje się zniewolony w gnijącym ciele? Czy to nie przerażająca perspektywa? Być świadomym śmierci, tych przeznaczonych na wieczną utratę aspektów życia i nie móc nic na to poradzić... To takie paraliżujące. Staliście jak słupy soli, gdy orkowie otwierali klatkę. Jedyną osobą, która nie chciała dać sobie tego wszystkiego tak wydrzeć był impulsywny Scorpius, który rzucił się na bestie z gołymi pięściami. Może chęć życia zaimponowała wyznawcom Beliara i postanowili dać mu jeszcze trochę pożyć? Nie wiem. Faktem jest, iż najemnik otrzymał potężny cios łokciem i zwalił się głucho na ziemię. Wstał chwilę potem, ale było już za późno...

Carion

Przykro mi, padło na ciebie. Twoi towarzysze niewiele mogli zrobić, bo szybko zostałeś wyciągnięty z klatki. Szarpałeś się, ale to niewiele dało - silne ramiona orków mocno cię trzymały i śmiem twierdzić, iż nawet Scorpius by się z nich nie wydostał. Wlekli cię powoli do miejsca przeznaczenia, czas się niemiłosiernie przeciągał, pot wystąpił ci na czoło. Naprawdę mi przykro...

Rzucili tobą na kamienny stół, jakbyś był workiem mięsa, choć dla nich pewnie wiele się nie różniłeś. Przywiązali ci ręce skórzanymi rzemieniami i zrobili to tak mocno, że poczułeś uciążliwy ból w nadgarstkach. Nad tobą pojawiła się ohydna, orkowa gęba - wysmarowana białym mazidłem, ohydna, orkowa gęba orkowego szamana. Widok ten mógłby ci się śnić jeszcze przez wiele nocy i męczyć twoją wyobraźnie, ale przynajmniej wyświadczy ci tą przysługę, że nie będzie cię torturować w ten sposób. Szaman rozdarł twoją szatę i odsłonił brzuch. Poczułeś, jak dłoń pokryta jakimś płynem rozciera goły tors. W końcu zobaczyłeś uniesione narzędzie, które mogłoby być kamiennym kilofem z niewłaściwymi gabarytami. Nie minęła sekunda i poczułeś okropny, rozszywający ból, który był takim szokiem dla twojego ciała, że zaraz po przerażającym krzyku straciłeś przytomność. Chociaż ból się skończył...

Wszyscy oprócz Cariona

Nic nie mogliście zrobić, to stało się tak szybko. Biedny Carion, może chociaż nie będzie cierpiał. Obserwowaliście co robią z młodym nowicjuszem. Przywiązali go do stołu, zaraz zabiją... Musiało to być bardzo bolesne, gdyż wrzask, jaki z siebie wydobył, odbijał się silnym echem w grocie. Nagle stało się coś, czego żadne z was się spodziewało. Zaraz po uderzeniu rytualnego młota, z ciała nowicjusza zaczęły uderzać ogniste błyskawice. Od czasu do czasu błyskało wielkie światło, a i wiatr jakby się zerwał. Orkowie rażeni "piorunami" szybko padli martwi, ale burza wcale nie słabła. Wręcz przeciwnie - nasilała się. Ktoś ze sprawnym okiem, takim jak Alder, zauważył, że po ścianach przemykały swego rodzaju fale i to właśnie one pootwierały klatki z ludźmi. Nagle burza momentalnie ucichła. Czy to koniec? Jesteście wolni? Może i tak, ale nie powinniście odpoczywać, bo właśnie zaczęła zawalać się jaskinia! Dobrze wam radzę, uciekajcie! Ale zaraz? Carion wstał?

Carion

Otworzyłeś oczy z myślą, iż zaraz zobaczysz obliczę Innosa na tym świecie, ale nic takiego się nie wydarzyło. Właściwie to byłeś dalej na tamtym świecie, a raczej tym. Oj, wiesz o co chodzi. Nic cię w każdym razie nie bolało i nie miałeś nawet związanych rąk. Nie wiedziałeś co się działo, więc podniosłeś się, aby zorientować się w sytuacji. Orkowie, którzy przed chwilą stali obok ciebie, leżeli teraz martwi. Ale jak? Po chwili spostrzegłeś, że klatki zostały otwarte i ludzie zaczęli uciekać. Coś spadło ci na głowę, więc spojrzałeś w górę. Jasna cholera! Jaskinia wali się! UCIEKAJ!

----------------------

Mam nadzieję, że odpis się podoba ;) Żeby nie spamować w dyskusjach - przepraszam za zwłokę, ale chorował i nie bardzo mogłem odpisać, to po primo. Secundo, Chosen, ja wiem, że każdy ma swój styl i nie należy go tłamsić, ale miałbym prośbę - oznaczaj słowa swojej postaci tradycyjnie, myślnikami, bo naprawdę czasem nie wiem czy ty myślisz, czy mówisz. Byłoby mi o wiele łatwiej, z góry dziękuję :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wciąż nie potrafiło do mnie dojść, jakim cudem żyje. Dlaczego nie stoję przed obliczem Innosa? Tak czy siak, byłem kompletnie wyczerpany. Nie wiem co dokładnie się działo, ale widok leżących orków, otwartych wszystkich celi oraz walącej się jaskini nie podpowiadał mi w żaden sposób co dokładnie mogło tutaj zajść. Wiedziałem jedno: jeżeli szybko się stąd nie wyniosę, to zginę przygnieciony jakąś częścią jaskini.

Kierowałem się w stronę wyjścia, a nie było to proste. W jaskini było ciemno, do tego zmęczenie. Mimo wszystko starałem się jak mogłem, by ujść z życiem ...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Alder

Trzęsienie ziemi i zawalająca się jaskinia. Nie ma co, mamy szczęście. Wyskoczyłem z klatki pierwszy. Wszyscy ludzie, dotąd stłoczeni ruszyli ku wyjściu. Biegli jak po darmowy bigos. Problem w tym, że nie wiedzieli gdzie on jest, a dodatkowo przyszkadzać mogły trzaski i spadające kamyki. Tłum zachowywał się jak dzicz. Nowi "przyjaciele" także próbowali ogarnąć sytuację. -Nie mogę stąd uciec i zostawić moich rzeczy. - powiedziałem do towarzyszy i po cichu dodałem -Moje bryłki rudy są teraz warte forutnę... Usłyszałem parę rzeczy o szaleństwie i głupocie. -Niekoniecznie, przy ich kwaterach powinno być też wyjście - odpowiedziałem. W tej samej chwili w kogoś biegnącego koło nas trafił kamień. Wielki kamień... a jego czaszka... mniejsza o jej wygląd... - Mam to w d... - krzyknąłem i ruszyłem w miejsce gdzie na końcu lekko oświetlonego korytarza widziałem zwęglone ciało orka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lucjusz

Nie wiem co jest gorsze, biegający we wszystkich kierunkach, spanikowani ludzie, czy lecące na głowę kamienie będące przed chwilą częścią stropu jaskini. Ktoś z boku krzyczał, że musi ratować swoją fortunę, jednak szybko zmienił zdanie i ruszył w przeciwnym kierunku. Najwidoczniej ta fortuna nie była zbyt wysoka. Naprzeciw mnie zobaczyłem słabe światło, nie było to pewnie wyjście z jaskini, tylko przejście do kolejnej groty. Jednak im dalej od tego dzikiego motłochu, tym lepiej. Ruszyłem najszybciej jak mogłem przed siebie, odpychając co jakiś czas stających mi na drodze ludzi. Wyjście było już coraz bliżej, widziałem je coraz dokładniej. Im bliżej byłem ratunku , tym bardziej zastawiało mnie, co zobaczę po drugiej stronie. Mniejsza z tym.Teraz muszę ratować skórę, potem będę się zastanawiał nad takimi pierdołami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Vanessa

Nie musiałam się zastanawiać ani sekundy. Kątem oka zauważyłam lekki pobłysk światła gdzieś na końcu tunelu i pędem ruszyłam w jego kierunku, nagle w te parę sekund zapomniałam o doskwierającym głodzie i o moim ekwpunku, liczyło się tylko jedno, chciałam tylko jak najszybciej wydostać się z tych lochów. Biegnąc w kierunku, który wydawał się wyjściem, nie było łatwo , nie przewrócić się o ludzi leżących na kamiennej podłodze, których taranował spanikowany tłum. Trzęsienie ziemi też na pewno tego nie ułatwiało, skała z walącego się stropu jaskini mignęła mi około pół metra przed moją twarzą. Jak to się stało ? Czy to dzięki temu nowicjuszowi ? Nie ważne, jeszcze tylko parę kroków, parę oddechów ...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...