Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Sandro

Jay-Z

Polecane posty

( Szybkie spojrzenie na półkę po czym podejście do niej wynikające z krótkowzroczności) a nasz Raw Footage Ice Cuba, Kinematografie paktofoniki, chronic Dr Dre jeżeli nie to według twojego rozumowania powinienem nazwać cię fanem rapu na pół gwizdka ale ten temat jest już chyba zamknięty.

Jay-Z tak samo jak Eminem mi nie podchodzi. Jednak w przeciwieństwie do Jay-Z-iego Eminema muzykę szanuję ponieważ ma wkład w rap. A O jay-Z-im nie można powiedzieć, że jest przedstawicielem rapu.

Przedstawicielem rapu może (lub mógł) być 2Pac, Dr Dre, Mc Ren, Eazy E, Ice Cube, biggie, nas nawet snoop dogg. Ale nie Jay Z.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jay-Z nie jest przedstawicielem rapu?

Jest i do tego jednym z najlepszych. Może ci jego muzyka nie podchodzić ale dla rapu zrobił bardzo dużo a Reasonable Doubt i The Blueprint to absolutne klasyki.

Czemu "nawet" Snoop Dogg? Doggystyle to jedna z najlepszych płyt w historii rapu. Trzeba przyznać że ostatnio jakiejś klasycznej płyty nie wydał, ale Snoop'a bardzo szanuje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie mam Raw Footage ale mam Death Certificate, które jest daleko ważniejszą płytą Ice Cube'a. Paktofoniki nie mam bo nigdy mnie nie jarała, Chronic mam i każdy również powinien mieć.

A O jay-Z-im nie można powiedzieć, że jest przedstawicielem rapu.

:blink:

to czego jest przedstawicielem? death metalu?

Lubisz Dr Dre, a jakbyś nie zauważył pierwszy rzekomy singiel z Detox ma właśnie Jaya na featuringu.

Nasa lubisz a był on podwładnym Jaya w Def Jam i nagrał z nim dwa kawałki.

Biggie był jego kumplem i promotorem, promowałby kogoś kogo uważa za słabego gracza?

Snoop również nagrywał z Jayem. I cóz, Snoop się skończył w 1993, Jay nie ma kompleksu debiutu i dalej nagrywa świetną muzykę.

Także lepiej rozwiń swoją wypowiedź i wzbogać ją o argumenty.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z przedstawicielem rapu trochę przesadziłem ale pisałem tego posta późno i brakowało mi słowa (chodzi mi oto, że nie jest wyjątkowy, genialny jak wymienieni). Nas miał beef z Jay-Z-im w którym Nas go rozwalał swoimi dissami.Ze Snoop Doggiem jest sprawa o tyle ciekawa, że swoje płyty miał coraz gorszę a na featuringach dawał sobie radę doskonale. To, że ktoś z nim współpracował nie znaczy, że są na tym samym poziomie.Również to, że Biggie go promował nie oznacza, że jest dobry. Biggie mógł go uważać za dobrego rapera ja nie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Twoje prawo uważać go za słabego, ale jeśli pozwolisz to jednak do paru rzeczy się ustosunkuję.

Nas miał beef z Jay-Z-im w którym Nas go rozwalał swoimi dissami.

zdania podzielone, zobacz choćby wyniki ankiety w temacie "Rap" ;)

genialny jak wymienieni

Dr Dre, Snoop i Eazy genialni jako raperzy? Dre genialny był jako producent, Snoop i Eazy mieli raczej więcej stylu i image'u niż genialności w linijkach. Żaden z nich nie ma nawet szansy by się mierzyć z Hovą pod względem panczy czy ogólnego ogarnięcia w kwestii liryki.

Również to, że Biggie go promował nie oznacza, że jest dobry.

Biggie się pomylił promując Junior Mafię w sumie :D więc można się zastanawiać jak to było z Jayem. Nie, jednak nie, nie pomylił się.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ze Snoopem się zgodzę bo to co teraz tworzy to nie rap ale z Eazym nie. Eazy-E stworzył jeden z najlepszych dissów wszechczasów (według mnie) należał do najlepszej grupy raperskiej N.W.A..

Poza tym zauważyłem, że na forum pojawia się coraz więcej tematów o rapie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eazy-E stworzył jeden z najlepszych dissów wszechczasów

wiesz nie potrafił też odpowiedzieć na jeden z najlepszych dissów wszechczasów, którego w jego i kolegów z NWA stronę skierował były członek tegoż, Ice Cube. "No Vaseline" pamiętasz? Beef z Dre był już później trochę.

A sporo osób uważa, że beef Jay-Z vs. Nas był na równie wysokim poziomie, a nawet wyższym.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eazy raperem dla mnie był przeciętnym .

Snoop i Eazy mieli raczej więcej stylu i image'u niż genialności w linijkach.

110% prawda. Zwłaszcza Eazy i jego image, do dziś sporo osób wyobraża sobie idealnego gangsta rapera jako Eazy-E. Za duża o wiele koszula, czapeczka, okulary. O ile dobrze pamiętam nawet w GTA SA był jego wizerunek.

Więc cięzko raczej jak dla mnie o stwierdzenie, że Eazy i Snoop są lepszymi raperami niż Jay. Co do Nasa a Jeya tu już prędzej mogę przytaknąć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To nie temat o Eazym. Ja osobiście go lubię, przypomina mi moje początki z rapem zza oceanu, ale patrząc obiektywnie to zbyt dobry nie jest. A No Vaseline wcale takie wybitne nie jest. Real Niggaz lepsze :P

A sporo osób uważa, że beef Jay-Z vs. Nas był na równie wysokim poziomie, a nawet wyższym.

Beef Jay-Z vs Nas to jak dla mnie najlepszy beef w historii. Były "penisy w ustach", ale były też i argumenty. Fakt, że do dziś toczą się o nim burzliwe dyskusje (nie zdziwię się, jeśli jedna wywiąże się tutaj), tylko potwierdza talent do robienia dissów obu raperów. Ale wybacz Hova, Nas wygrał. Ether zmiażdżyło Jay'a.

Poza tym zauważyłem, że na forum pojawia się coraz więcej tematów o rapie.

I dobrze. Za jakiś czas zabieram się do pisania tematów o Nasie i Ice Cubie, w kolejce czekają Tede i NWA :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale wybacz Hova, Nas wygrał. Ether zmiażdżyło Jay'a.

wrooooooooong :D

biorąc pod uwagę poziom Takeover i Ether, siłę argumentów tam zawartych, jak i późniejsze wydarzenia (Jay- najbogatszy raper w historii, szef Def Jam i samego Nasa, mąż Beyonce) i Nasa (miał jakieś sukcesy? rozwiódł się z Kelis i teraz ściąga z niego alimenty) to Hova wyszedł na tym beefie znacznie lepiej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Takeover trzymało poziom, ale nie był to poziom Ether :). Nie ma co oceniać ich dalszych sukcesów, takich jak żona (żeby nie było, Jigga ma fajną żonę :P ), tylko czysty poziom dissów. Każdy to sam oceni, moim zdaniem wspomniany już dwukrotnie Ether był aż gruby od argumentów i punchline'ów, za to Takeover pierwotnie był napisany na kogoś innego, tylko ostatni wers zaczepiał Nasira.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Kopiowanie Biggiego

2. Wytykanie Jay'owi bycie nie-ulicznym (były inne czasy, i gangsta murzyni z kolegami z dzielnicy byli wtedy na "topie")

3. Kopiowanie Nasa :)

4. "Eminem murdered you on your own

shit

" - ciężko to przetłumaczyć, ale faktem jest, że mimo wybitnego poziomu płyty The Blueprint to Em zaprezentował się lepiej od Hovy - a już na pewno wypadł lepiej od niego w ich wspólny kawałku

5. Bycie "gwiazdą, gwiazdą, ludzi fantazją" - copyright Onar :*

Tyle znalazłem po przeczytaniu tekstu i przesłuchaniu kawałka jeden raz. Jakbym poświecił więcej czasu, znalazłbym pewnie więcej. Teraz dawaj Ty z Take Over.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no ale niektóre te argumenty mało solidne-

jak kopiował Biggiego? jak Nasa? :blink:

z tego co wiem to Jay zaczynał na ulicy od sprzedawania dragów, Cormega za to zarzuca Nasowi że w ogóle nie ma nic wspólnego z ulicą i że przez niego Ill Will zginął.

z Eminemem racja, pewnie dlatego Nas nigdy go na występ gościnny nie zaprosił ;)

Nas nie jest gwiazdą? Nie zrobił czasem tracka dla świata z Backstreet Boys i Britney Spears i innymi takimi asami? Biggie też był gwiazdą i to wielką a jakoś pewnie mu z tego tytułu zarzutu nie zrobisz. Choć oczywiście jeśli chcesz z komercji robić zarzut, to Nas trafił dobrze.

Ok, Takeover

Youse the *** model for Karl Kani/Esco ads

prawda, Nas się sprzedał tej marce odzieżowej i robił dla nich zdjęcia

to your bodyguard's "Oochie Wally" verse better than yours

Matter fact you had the worst flow on the whole ***** song

prawda, nie dość, że "Oochie Wally" jest tragiczne, to jeszcze Nas ma fatalny wers

Four albums in ten years nigga? I can divide

That's one every let's say two, two of them shits was due

One was - NAHHH, the other was "Illmatic"

That's a one hot album every ten year average

prawda, Illmatic to do tej pory najlepsze osiągnięcie Nasa, nie zrobił niczego lepszego, a tytuły znacznie, znacznie, znacznie gorsze wypuszczać sie zdarzało...

You scribbled in your notepad and created your life

I showed you your first tec on tour with Large Professor

potwierdza to także Cormega, z którym Nas się wychowywał, konkretnie to, że Nas nie jest wcale taki uliczny jak mogłoby się wydawać. A Cormedze chyba można wierzyć, w każdym razie bardziej niż Jayowi.

Teraz zbij to ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jak kopiował Biggiego? jak Nasa? blink.gif

Ja miałem znaleźć argumenty w piosence, o ich zgodności z prawdą nie było ani słowa :P Nasa nie kopiował (nie wiem pod jakim względem w każdym razie), ale z twórczości Biggiego czerpał pełnymi garściami. Ot, choćby flą się od niego uczył, on mu pokazał jak powinien zachowywać się raper... może kopiowanie dosłownie to nie jest, ale ten argument moim zdaniem jest OK.

z Eminemem racja, pewnie dlatego Nas nigdy go na występ gościnny nie zaprosił wink_prosty.gif

Bo prawda jest taka, że starcie z Eminemem jest dla większości raperów nie do wytrzymania. Dobrze zaprezentowałby się na jego tle KRS z najlepszych czasów, Biggie tuż po Ready to Die, czy Ice Cube z czasów Laugh Now Cry Later. Ale to takie gdybanie. Poza tym unikanie konfrontacji z najlepszymi to też jakaś strategia na wybicie się (i dzięki takiej strategii zobaczymy Ghanę w półfinale MŚ).

Nas nie jest gwiazdą? Nie zrobił czasem tracka dla świata z Backstreet Boys i Britney Spears i innymi takimi asami? Biggie też był gwiazdą i to wielką a jakoś pewnie mu z tego tytułu zarzutu nie zrobisz. Choć oczywiście jeśli chcesz z komercji robić zarzut, to Nas trafił dobrze.

1. To nie są moje zarzuty tylko Nasa. Jay to drugie miejsce w moim top10, Nas coś koło 5-6.

2. Bycie gwiazdą to nic złego, ale są rzeczy, do których raperzy nie powinni się zniżać. Jedną z takich rzeczy są kawałki z Linkin Parkiem, niestety. Ale Nas też nagrywał z Kornem, więc problemu do Jay'a nie mam.

prawda, Nas się sprzedał tej marce odzieżowej i robił dla nich zdjęcia

Jay-Z za to nie reklamował nigdy niczego.

prawda, Illmatic to do tej pory najlepsze osiągnięcie Nasa, nie zrobił niczego lepszego, a tytuły znacznie, znacznie, znacznie gorsze wypuszczać sie zdarzało...

A It Was Written? Ta płyta niszczy klimatem i wersami, dobre follow-upy, tymy. Illmatic było też dobre, na równie wysokim poziomie, ale 14 tracków>10 tracków.

potwierdza to także Cormega, z którym Nas się wychowywał, konkretnie to, że Nas nie jest wcale taki uliczny jak mogłoby się wydawać. A Cormedze chyba można wierzyć, w każdym razie bardziej niż Jayowi.

Hmm, czyżbyś był zwolennikiem czarno-białego podziału raperów na ulicznych, i tych co nagrywają z Rihanną? Dla mnie nie jest to takie proste. Nasowi bardzo fajnie udało się połączyć ulicę ze studiem, i za to props dla niego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja miałem znaleźć argumenty w piosence, o ich zgodności z prawdą nie było ani słowa :P Nasa nie kopiował (nie wiem pod jakim względem w każdym razie), ale z twórczości Biggiego czerpał pełnymi garściami. Ot, choćby flą się od niego uczył, on mu pokazał jak powinien zachowywać się raper... może kopiowanie dosłownie to nie jest, ale ten argument moim zdaniem jest OK.

technicznie sprawę biorąc to nie zarzucił Jayowi Nas tego, że kopiuje flow Biggiego, bo tego się nie da się skopiować, zarówno Jay jak i grubasek mieli genialne flow nie do podrobienia.

Zarzucił mu to, że kopiuje jego teksty, co akurat było jego jedynym celnym argumentem w całym beefie, bo Hovie udowodniono że kradł rymy paru innym legendom.

Poza tym unikanie konfrontacji z najlepszymi to też jakaś strategia na wybicie się (i dzięki takiej strategii zobaczymy Ghanę w półfinale MŚ).

Wiesz to jest tak, jakby ja tobie powiedział, "no co ty nie przebiegniesz 1000m w 2 sekundy? słaaaaaabo!".

Słaby trochę zarzut bo każdy wie, że Nasir wypadłby jeszcze gorzej na tle rozpędzonego Marshalla niż Jigga.

1. To nie są moje zarzuty tylko Nasa. Jay to drugie miejsce w moim top10, Nas coś koło 5-6.

2. Bycie gwiazdą to nic złego, ale są rzeczy, do których raperzy nie powinni się zniżać. Jedną z takich rzeczy są kawałki z Linkin Parkiem, niestety. Ale Nas też nagrywał z Kornem, więc problemu do Jay'a nie mam.

Nie jestem ekspertem w dziedzinie rockopodobnych gatunków, ale KoRn jest raczej spoko, przynajmniej to, co słyszałem. Do Linkin Park też zarzutów nie mam, choć KoRn i jego bardzo charakterystyczny wokalista mi bardziej pasował. Jay nagrywał też z Usherem, Rihanną, Nas z Lil Jonem i wspominanymi Backstreet Boys, obaj mają grzechy na koncie w tej kwestii. Ale obaj mają też zacne kollaba- Jay- Lenny Kravitz, Bono, Coldplay, Michael Jackson; Nas- Miles Davis, KoRn.

Jay-Z za to nie reklamował nigdy niczego.

To jest odpowiedź na ten zarzut? :D To Nas jest hardkorem ulicznym, Jay jak pamiętasz to marna komercja więc jemu chyba można to wybaczyć. Nas wychodzi tu na większego hipokrytę w moim mniemaniu.

A It Was Written? Ta płyta niszczy klimatem i wersami, dobre follow-upy, tymy. Illmatic było też dobre, na równie wysokim poziomie, ale 14 tracków>10 tracków.

Nie no daj spokój, IWW to dobry album z paroma megatrackami ale to Illmatic określił gatunek i postawił poprzeczkę na niebotycznej wysokości. Nas nie przeskoczył tego poziomu później. Tymczasem Mr. Carter to zrobił (względem swojego debiutu) zarówno na Blueprint jak i Black Album.

Hmm, czyżbyś był zwolennikiem czarno-białego podziału raperów na ulicznych, i tych co nagrywają z Rihanną? Dla mnie nie jest to takie proste. Nasowi bardzo fajnie udało się połączyć ulicę ze studiem, i za to props dla niego.

Tak zabrzmiałem? To źle mnie zrozumiałeś. Wolę jak raperzy jednak są studyjnymi gangsterami a nie wcielają swoje idee w życie, nie potrzeba kolejnych martwych raperów.

Chodzi mi o to, że wszyscy koledzy Nasa z dawnych, ulicznych lat są z nim pokłóceni. AZ, Cormega, Mobb Deep.

Jaya dopiero ostatnio zaczął rozgoryczony Beanie Sigel zaczepiać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A It Was Written? Ta płyta niszczy klimatem i wersami, dobre follow-upy, tymy. Illmatic było też dobre, na równie wysokim poziomie, ale 14 tracków>10 tracków.

Nie no daj spokój, IWW to dobry album z paroma megatrackami ale to Illmatic określił gatunek i postawił poprzeczkę na niebotycznej wysokości. Nas nie przeskoczył tego poziomu później. Tymczasem Mr. Carter to zrobił (względem swojego debiutu) zarówno na Blueprint jak i Black Album.

Nie zgodzę się. Dla mnie "It Was Written" i "Stillmatic" stoją na bardzo podobnym poziomie co "Illmatic", a "God's Son" jest tuż za nimi. Niestety reszta albumów Nasa jest już taka sobie i każdy z nich zawiera jedynie 2-4 naprawde dobrych kawałków, co nie zmienia jednak faktu, że nagrał 4 albumy na bardzo wysokim poziomie. Do tego jeszcze dochodzi bardzo dobre "Distant Relatives" z Damianem Marleyem, chociaż muszę przyznać, że jest to chyba bardziej zasługa Damiana niż Nasa, ale Nas też spisał się świetnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz to jest tak, jakby ja tobie powiedział, "no co ty nie przebiegniesz 1000m w 2 sekundy? słaaaaaabo!".

Jakbym chciał bić rekord świata to faktycznie nie byłoby to dobrze. Ale, jakbym robił hajs zakładając się z ludźmi ważącymi około 150kg, że przebiegnę 100m szybciej od nich, to wystarczyłoby mi 15 sekund na 100 metrów. I w takim kontekście unikanie najlepszych jest dobrym rozwiązaniem jak najbardziej :P

Nie jestem ekspertem w dziedzinie rockopodobnych gatunków, ale KoRn jest raczej spoko, przynajmniej to, co słyszałem. Do Linkin Park też zarzutów nie mam, choć KoRn i jego bardzo charakterystyczny wokalista mi bardziej pasował.

Ogólnie chodziło mi o to, że łączenie rapu z rockiem nie jest dobre (z kilkoma wyjątkami rapcore ssie totalnie).

To jest odpowiedź na ten zarzut? biggrin_prosty.gif To Nas jest hardkorem ulicznym, Jay jak pamiętasz to marna komercja więc jemu chyba można to wybaczyć. Nas wychodzi tu na większego hipokrytę w moim mniemaniu.

Odbiegamy trochę od tematu beefu, ale zauważ, że świat idzie do przodu, i coś, co jeszcze za czasów MC Hammera byłoby nie do pomyślenia, na początku tego milenium stało się standardem. Na prawdę niewielu w USA jest aż takich tró raperów, że nie reklamowali niczego. Nas zdaje sobie sprawę, że jego wizerunek jest sporo warty, i sprzedaje się z klasą. Ja w tym nie widzę nic złego.

Nie no daj spokój, IWW to dobry album z paroma megatrackami ale to Illmatic określił gatunek i postawił poprzeczkę na niebotycznej wysokości. Nas nie przeskoczył tego poziomu później. Tymczasem Mr. Carter to zrobił (względem swojego debiutu) zarówno na Blueprint jak i Black Album.

Illmatic było faktycznie świetnie, i niewielu, łącznie z Hovą nie ugięłoby się presji debiutu, gdyby mieli taki jak Nasir. Podobnie było zresztą ze Snoopem i Doggystyle. Ale Nas poradził sobie całkiem nieźle, dobre I am..., świetne It Was Written i trzymające poziom Stillmatic. Z drugiej strony Snoop po Doggystyle nie nagrał już nic ciekawego (poza featuringami).

Chodzi mi o to, że wszyscy koledzy Nasa z dawnych, ulicznych lat są z nim pokłóceni. AZ, Cormega, Mobb Deep.

I to znaczy, że Nas zszedł z ulicy i stał się drugim Akonem? Ludzie są różni, i nie zawsze można zostać w dobrych relacjach z kumplami z młodości. Big L i Notorious nie żyją, kto wie, jakie Hova by miał z nimi dziś stosunki?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wybaczcie za ten offtop ale musze sie ustosunkowac do:

Ogólnie chodziło mi o to, że łączenie rapu z rockiem nie jest dobre (z kilkoma wyjątkami rapcore ssie totalnie).

Znasz Swollen Members i Hush'a? : )

Na prawdę niewielu w USA jest aż takich tró raperów, że nie reklamowali niczego. Nas zdaje sobie sprawę, że jego wizerunek jest sporo warty, i sprzedaje się z klasą. Ja w tym nie widzę nic złego.

Niestety reklama jest obecnie obowiązkowa. Ile znakomitych grup w undegroundzie siedzi bo nie ma reklamy? ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ogólnie chodziło mi o to, że łączenie rapu z rockiem nie jest dobre (z kilkoma wyjątkami rapcore ssie totalnie).

to temat na osobną dyskusję, w ogóle poza tymi najbardziej znanymi mało kojarzę z rapcore, ale dużo było zacnych kolaboracji metalowców z raperami.

Nas zdaje sobie sprawę, że jego wizerunek jest sporo warty, i sprzedaje się z klasą. Ja w tym nie widzę nic złego.

Czyli Jay sprzedał się bez klasy. Cóż, jego reklama z Hewlett Packard była o wiele fajniejsza niż większość tego co lata po telewizji.

Illmatic było faktycznie świetnie, i niewielu, łącznie z Hovą nie ugięłoby się presji debiutu, gdyby mieli taki jak Nasir. Podobnie było zresztą ze Snoopem i Doggystyle. Ale Nas poradził sobie całkiem nieźle, dobre I am..., świetne It Was Written i trzymające poziom Stillmatic. Z drugiej strony Snoop po Doggystyle nie nagrał już nic ciekawego (poza featuringami).

Nie odmawiam następnym albumom Nasira klasy, bo ma mocną dyskografię, ale ma ten kompleks debiutu niestety.

Każda recenzja płyty Nasa zaczyna się od tego, żę nowy album może nie trzyma poziomu Illmatica, ale...

I to znaczy, że Nas zszedł z ulicy i stał się drugim Akonem? Ludzie są różni, i nie zawsze można zostać w dobrych relacjach z kumplami z młodości. Big L i Notorious nie żyją, kto wie, jakie Hova by miał z nimi dziś stosunki?

Wiadomo, że nie da rady ze wszystkimi być w zgodzie, ale prawie wszyscy się wypięli na Nasa, nawet jego protegowany Quan który miał robić wielką karierę dzięki Nasowi.

Jay wypromował całkiem spore grono osób, i kto ma dziś do niego "ale" ze starych znajomych? Zupełnie oderwany od rzeczywistości i nieznany nikomu już Jaz-O (nie kojarzysz go założę się o stówę) i Beanie Sigel, który dzięki Jayowi w ogóle miał szansę wyrwać się ze slumsów. Nowszych beefów panów (Nasa z 50, Jaya z Camem) nie liczę.

U nasa trochę to inaczej wygląda, nie lubią go ludzie którzy znają go od dziecka, dorastali z nim. Jaya nie lubią jego partnerzy w biznesie/protegowani. To wiele mówi o tym, jakimi ludźmi są, nie?

PS:Ten temat o Nasie musimy sobie obiecać że nie będzie zawierał w sobie ani razu ksywki "Jay-Z" :laugh:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4. "Eminem murdered you on your own

shit

" - ciężko to przetłumaczyć, ale faktem jest, że mimo wybitnego poziomu płyty The Blueprint to Em zaprezentował się lepiej od Hovy - a już na pewno wypadł lepiej od niego w ich wspólny kawałku

I tu sie w zupelnosci zgodze! Odrazu po wysluchaniu tego kawalka pomyslalem Em 100 razy lepszy :wink:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fakt, tu Hova się przeliczył, bo Em zjada 90% raperów z którymi robi songi, tylko na "The Anthem" nie miał najlepszej zwrotki, pozostałe legendy (z Masta Ace'em na czele) były masakrowane.

Szkoda, że nie nagrał żadnej definiującej gatunek płyty, jak to Jay zrobił z "Reasonable Doubt" i "Blueprint".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ukazała się lista Forbes'a "Hip-Hop Cash Kings", na pierwszym miejscu oczywiście Hova z 63 milionami $ w kieszeni...

A kto inny mógł być? Tylko król.

Wie ktoś może kto mówi "OK I'm Reloading" w "Brooklyn's Finest" i w intrze na Vol.3?

A-184916-1231400988.jpeg

http://en.wikipedia.org/wiki/Pain_in_da_Ass

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jay-Z, z czym mi się kojarzy z klasykiem z "Reasonable Doubt" to genialna płyta reszta jak dla mnie jest cienka niestety. Nie wiem, dlaczego, ale kolejne wydawnictwa po debiucie są jakieś takie beznadziejne takie przynajmniej ja mam odczucie. Mam jego album "The Blueprint " i szczerze to się zawiodłem jedyny kawałek, który przypadł mi do gustu to Takeover dobry diss na Nasa a reszta to lipa myślałem, że album będzie równie dobry, co debiut. A tak się zawiodłem widocznie klimaty Jaya i kolejne jego albumy wydane po genialnym "Reasonable Doubt" nie są dla mnie. No cóż nie wszystko musi się mi podobać. Jednym się podoba cała jego dyskografia a innym nie. Ja należę zdecydowanie do tych drugich.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...