Skocz do zawartości

[Free] Free Sesja


Gość Radyan

Polecane posty

-Ja lecę z wami. Kto wie, może po prostu przyczaimy się tam na jakiś czas, a później znowu znajdziemy się w świecie, w którym można prowadzić prawdziwe życie...? Uśmiecham się niepewnie, rozglądając po twarzach towarzyszy.

-Tak, na pewno tak będzie... Mówię bardziej do siebie niż do innych.

-Kto jeszcze?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 1,2k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Chodze sobie spokojnie na planecie GreenHell.Wałensam sie po lesie,W tych brudnych nadpalonych łachmanach ale mi to nie przeszkadza.W końcu jestem szalony.

-He he-hehehe-taaaaaaak mamusiu ja już nie bede wiecej wybuchał SŁYSZYSZ NIE BĘDE!!!!!!!!!!!!!!!!!HI Hi-hehehe hahaha.

Ruszam przed siebie powłucząc nogami i wchodze do jakiejś wiodki ludzie sie na mnie gapia pokazują palcami, nabijają.wychodze z wioski ale podążaja za mną dzieci.

-Tato tato nie bij prooo-sze

Mówie gdy uderza mnie pierwszy kamień.

staram sie odbiec ale zaplątuje sie w pnącza i przewracam sie.

-Nie TATO NIE!!!!! MAMO POWIEDZ MU COŚ!!!!

mówie leżąc na ziemi,wijąc sie i mocząc

-MAMO OBROŃ MNIE!!!!!!

Kamień uderza mnie w czoło nagle krew mnie zalewa i nic nie widze. Widok zasłania mi krew.Krew tak podobna do czerwonego ognia

-OGIEŃ AAAAAA arghhhh aaaa nie prooo-oosze wyciągnijcie mnie!! dusze sie mamo. MAMO!!!!!!!!

Wzebrał we mnie szał. Dawno go nie czułem.Ten sam który spowodował śmierć mojej rodziny.Ten sam....

Nagle znikąd pojawił sie strumień ognia o temp. 30000 stopni

Dzieci które stały bliżej spłoneły na miejscu nawet nie czując bólu te które były dalej umarły z braku powietrza a ja stałem po srodku smiejąc sie opentańczo. Ogień zgasł uspokoiłem sie.... I nie przestawałem sie smiać. Dopiero po 15 min. dotarło do mnie że znowu to zrobiłem... Znowu wybuchłem!

-Nieeeeeeee mamo co ja Ci zrobiłem!!

Wszędzie szalał ogień ale ja uciekłem, padłem na ziemie i zacząłem moczyć sie,zwracać......I płakać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Usłyszałem krzyk dzieci z pobliskieh woiski. -co to było? przecież tutaj żadne dzikie zwierzęta prawie im nie grożą, muszę to sprawdzić. Biegnę w stronę wioski, widzę pożar: - co to do cholery jest? Waham się podejść bliżej, jednak czynię to ostrożnie podkradając się pod jedną z chat. Widzę źródło ognia: -kto to jest? jakiś mag? nigdy go tu wcześniej nie widziałem. Wracam w głąb puszczy bezpiecznie obserwując kolejne wydarzenia: - cholernie gorąco...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest noc. Niestety nie dla moejgo organizmu, gdyz na Ziemi dochodzi 3 po poludniu. Na drugim ksiezycu planety Yola dzien trwa 68 godzin, ze wzgledu na orbite, po ktorej porusza wokol planety. Siedze, patrze w gwiazdy. Postanowilismy odpoczac jeszcze troche. Zreszta do oprogramowania pokladowego dogrywa sie kilka waznych rzeczy. Gdy slonce wychyli sie zza cienia planety wsiadziemy na okrety, wystartujemy i odlecimy, by prawdopodobnie juz nigdy nie wrcoic. Mam kiepski nastroj. Naszly mnie watpliwosci, czy dobrze robie. Czy dobrze zrobilem wiele lat temu uciekajac od wojny. Czy pozniej nie popelnilem bledu. Moglem oddac Ethain Roboticks, lub wojskowym. Nie wiem co mnie powstrzymalo. A teraz zdeydowalem uciekac... Znowu... Jedna z tych gwiazd to centrum systemu Leith. Nie dlugo przekroczymy predkosc swiatla i nie bedzie odwrotu. Siedze pogarzony w myslach...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gwiazdy. Tak różne od tych widocznych z Ziemii... Ale czy na pewno? Kiedy ostatnio widziałem ziemskie gwiazdy...? Wieki temu... Wyglądają, jakby obserwowały, obserwowały i oceniały zmagania ludzi... Ich metamorfozę, od dziecka, do dorosłego, świadomego człowieka... Byłem kiedyś takim dzieckiem? Tak słodko nieświadomym otaczającego mnie świata? Nie... zawsze radzący sobie sam, zawsze będący sam, otoczony zgrają perfekcjonistów... Czy musiałem to robić? Musiałem dać się pochłonać otchłani potęgi, tego najsłodszego narkotyku, jakim jest decydowanie o życiu i śmierci? Ileż ludzi musiało zginąć od kul - od kul, w których zostawiłem cząstkę siebie! Tylko po to, abym to JA czuł sie lepiej?! Tylko po to... Tylko po to, aby nie móc spojrzeć sobie w oczy...?
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Ta postać pobiegła w stronę strumyka... tak... pamiętam... była zima, zaatakowały naszą osadę wilki... zostałem ugryzony, a później w nocy... ach.. moja głowa... nigdy nie zapomnę momentu, kiedy pierwszy raz doświadczyłem swoich mocy... kosztem swoich najbliższych... Nawet dzięki nim boję nie czyję się wystarczająco na siłach, aby podejść bliżej tego kogoś.

Szybko oddalam się od wioski. Na szczęście nikt mnie nie zauważył... jeśli ktoś przeżył... Powoli zbliza się zmrok, wracam do swojego "domku".

- Pełnia dwóch księżyców naraz, dawno tego nie widziałem - nagle upadam na ziemię - co się dzieje ze mną?! - dostaję szału, mimo to słyszę bieg ludzi... ach...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zmęczony wybuchem i długim biegiem natychmiast usypiam.

Widzę potężnie zbudowanego męszczyzne który mówi głębokim ochrypłym głosem.

-A więc tak wyglądasz morderco…

-eee Morderco?? kim jeeesteś??

-Zabiłeś swoją rodzinę nie wstyd ci??!!

-Nie zabiłem mojej rodziny

mówię niezbyt zdecydowanym głosem

-Nieee ach noo racja przecież ty tylko patrzyłeś jak umierają….

-To kłamstwo !!!Nigdy bym ich nie skrzywdził!!

-Ale jednak ich zabiłeś…

-NIE!!!! Nagle moje oczy zalała czerwona fala… Ślady ognia były wszędzie.. Tak samo jak trupy – nadpalone resztki…

-Nieeee..

budzę się z krzykiem jest środek nocy. Przede mną stoi ten sam człowiek co we śnie

-zabiłeś ich!!!! Nigdy ci tego nie darują!!!

-Nie!!!

Rzucam się na niego z pięściami i przygniatam go do ziemi furia daje mi siłę..

Nagle on zaczyna się zmieniać. Krótkie blond włosy, niebieskie oczy ładna twarz.

-MAMA!!.

-no dalej tak jak twój ojciec!! Uderz mnie bij!! Nie hamuj się!!

-wstaje przerażony i zaczynam się cofać.

Mamo ja bym cie nigdy….

-nigdy?? Zabiłeś mnie.

-Nie!! Mamo to nie ja…

nagle z cienia wychodzi druga postać.

-Ojjj synu zawiodłeś mnie….Nie tak cie wychowywałem ty mały skur***

-tato nie mów tak!!

-jak nie mówić ty śmieciu nie masz siły żeby uderzyć matkę?? Ale przecież nas zabiłeś!!

Widze jak ojciec bierze zamach i celuje we mnie pięścią. Chce się wycofać ale coś chwyta mnie za nogi. Przerażony spoglądam na dół.. I nagle spływa na mnie uczucie ulgi. To moja malutka siostrzyczka Angel

-Braciszku dlaczego??

-Co dlaczego Angel??

Nagle z jej twarzy zaczynają odpadać płaty skóry włosy spalają się i oto stoi przede mną płonący trup.

-dlaczego nas zabiłeś?? Nie kochałeś nas?? Dlaczego?? Co ja ci zrobiłam że teraz musze tak cierpieć??

- a…a-le to nie ja. Ja was nie zabiłem . Nagle dookoła mnie pojawia się mnóstwo płonących ludzi. Kilku z nich ma kamizelki S.W.A.T.

-Naaas też nie zabiłeś??

-Zabiliśmy się sami tak??

-niee to nie ja…

-Nie ty taak?? A więc kto powiedz nam!

-To przez was!! Zawsze mnie nienawidziliście!! Zostawiliście mnie samego a oni mnie krzywdzili!! Wy….. odeszliście….cały czas byłem sam .. Jestem sam!! Całkiem sam!!

Krzyki w mojej głowie ucichły. Zmęczony całym zdarzeniem przewróciłem się i usnąłem. Do rana jeszcze dużo czasu. Jedna za – kropla smutku spływa po moim policzku. W końcu opadając na ziemie zamienia się w parę…. Wspomnienie łzy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obudziłem się w ciemnym pomieszczeniu...

-Znaleźli mnie, muszę uciekać, ukrywać się, nie zaznam spokoju... nawet po śmierci... Na pewno mnie nie wypuszczą stąd. Solidnie zakratowane wejście. Po co mnie w ogóle tutaj trzymają? czego ode mnie chcą? I tak się nie dowiem... zbliża się moja ostatnia godzina... idą po mnie...

Nagle słyszę trzask, później drugi, trzeci...

-Coś lub ktoś się zbliża...

Słychać potworny ryk:

-To zapewne całe stado, tylko czego? Obserwowałem bestie tej krainy wiele lat, ale takiego czegoś nigdy nie słyszałem..

Nagle ognisty podmuch rozjaśnia wnętrze groty, w której jestem przetrzymywany, szybko uskakuję w bok:

-Już byłoby po mnie.

Kraty są zwęglone, dwa kopniaki niszczą je doszczętnie, biegnę przed siebie, ku światłu:

-Trzymali mnie z dala od wioski.

Wszystko płonie, strażnicy zostali spaleni, na horyzoncie widać pięć

ogromnych smoków:

-A więc to nie stado, te potężne bestie przywędrowały z południa, czego

szukają?

To pytanie krąży mi nieustannie w myślach.. Nie tracąc czasu uciekam... jak

banita... muszę strzeć się osad ludzkich... czuję, że tracę swe siły... mimo tych myśli staram się biec jak najszybciej. Nagle tracę równowagę, upadam, słyszę szelest trawy :

-Łowca, k**wa!

Podnoszę się, strach objął mnie swym płaszczem

-Skąd on się tu wziął?!

Uciekam, jakby gonił mnie sam diabeł, jego oddech czuję na swych plecach...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Budzę się nad ranem. Wieje przyjemny chłodny wiatr. Wstaje roztrzęsiony wczorajszym zajściem i ruszam przed siebie. Nie wiem gdzie byle jak najdalej stąd… Nagle z cienia wychodzi jakiś staruszek. Zdziwiony odsówam się i patrzę na niego gotowy zaraz uciekać. W głowie słyszę szept : „To oni śledzili Cie. oni Cie tu zesłali to jeden z nich tak na pewno. Jest tak samo ubrany! Zobacz ma te ich długie białe szaty…”

Nagle staruszek przemawia miły dla ucha barytonem.

-witaj co robisz sam w środku puszczy nad ranem. Tu jest troche niebezpiecznie nie uważasz??

-Eeee no tak… Chyba tak. Kim jesteś??

Staruszek zaczyna chichotać

-Ja jestem tylko małym staruszkiem.

-A.. Ale jak masz na imię

- Może Bezradność albo Niepewność? Możesz nazywać mnie Strachem albo Obawą…

ale najbardziej będzie pasować…. Przeszłość. Taaak -mówi jak by smakował ten wyraz- Przeszłość będzie dobra - Mówi i uśmiecha się promiennie

- P… Przeszłość?? Dlaczego przeszłość?? Kto Cie tak nazwał? Czego tu szukasz??

- Nie wiesz czego ja tu szukam?? TY nie wiesz czego JA szukam? Jak ty nie wiesz to tym bardziej ja nie wiem.

Mówi i uśmiecha się okrutnie.

- Pomyśl czego ja tu szukam rusz mózgiem!

-Ty.. Szukasz odpowiedzi!! Odpowiedzi których się boje!! Wobec których jestem bezradny….. - Nagle dociera do mnie w pełni czego on chce.- Szukasz odpowiedzi z przeszłości

-Brawo zgadłeś. No więc zaczynamy!!

Obraz zaczyna się rozmywać. Stoję w wielkim pożarze mnóstwo ludzi martwych, wiele umierających… Po środku stoi postać i śmieje się. Na widok ognia padam na ziemię i zaczynam wrzeszczeć. Przeszłość mówi potężnym głosem:

- Wstań, patrz na to!! I odpowiedz mi dlaczego to zrobiłeś!!

-Nie ja. Zobacz że to on robi nie ja!!

-przyjrzyj się Jemu… Spójrz w jego twarz!

-Niee to nie ja!!

Mówię i znowu zaczynam się wić i mamrotać ze strachu. Przeszłość patrzy na mnie z obrzydzeniem,

-Wrócę kiedy indziej.. Kiedy będziesz gotowy.

Nagle „ognisty świat” zniknął. Znowu stałem w lesie tylko że Przeszłość zniknęła. Po głowie pełzła mi jedna myśl:

„ja ich nie zabiłem udowodnię to!!”

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już nie czuję nóg... boję się spojerzeć za siebie... w mej głowie odtwarzają się wydarzenia z przeszłości... ucieczka na południe... próba powrotu... i... Łowca... ten, który ma skrócić me cierpienia. Zdołałem mu uciec z pomocą leśnych przyjacieli... ale... on wrócił... nie wiem nawet dlaczego wszyscy chcą, abym odszedł... jedno wydarzenie... ten szał... nie zdołam przypomnieć sobie cierpienia mych rodziców... Te wszystkie myśli przebiegały mi przez pamięć w ciągu sekundy... biegnę dalej omijam drzewo, lekko skręcam, nagle coś pociaga moje nogi ku koronom drzew. Ktoś zastawił pułapkę na dzikiego zwierza, na mnie są te liany za słabe. Widzę ciemną postać stojącą tuż nade mną, rozgląda się wokoło, ale nie kieruje wzroku ku górze. Mam szczęście... Liany zaczynają pękać, zaraz spadnę, wprost nad głowę Łowcy.. liany urywają się spadam na napastnika, nie tracąc czasu wyciągam nóż i pchnięciem ciężko ranię Łowcę. To już jego koniec. I tak się stało, leżę teraz na martwym ciele człowieka, który był moim utapieniem... Zejmują kaptur z głowy trupa, ta twarz... wydaje mi się znajoma... jakbym widział własne odbicie... nie wierzę... czy to może być mój brat? Mama nigdy nie mówiła mi, że mam rodzeństwo... dziwne... Zamykam oczy próbując przypomnieć sobie czas dzieciństwa, opadam z sił... tracę przytomność...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciemnosc przestwozy zastapil nagly rozbysk swiatla, ktory po chwili przeistoczyl sie w niebo usiane gwaizdami. Silniki hamujace z wyciem zmniejszyly predkosc "Kualtira" do podswietlnej. Tom znow kiepsko zniosl podroz, przynajmniej tak twierdzil Popiol. Wlaczam czujniki. "Thunder" wisi jakies 12 kilometrow za moja rufa. Coz, drugi pilot nabral juz sporej wprawy. Rozciagam zasieg czujnikow, aby przeskanowac caly system Leith. Po chwili na ekranie pojawia sie seria informacji. Standardowe zolte slonce. Leith Prima, goraca planeta bardzo blisko sloca. Sporo oddalona Bri Leith i jej ksiezyce. Ogromny pas asteroid, ktory prawdopodobnie pozostal po trzeciej panecie, i ktory teraz grozi bombardowaniem naszego punktu docelowego. Jeden potezny deszcz meteorytow juz zniszczyl wiekszosc koloni ludzkich na Bri. Czwarta planeta to gazowy gigant. Jeden z jej ksiezycow ma przyjazna atmosfere i byl kolejny do skolonizowania. Ale po wypadku jakos wszystkie korporacjesie rozmyslily... Mimo ze planeta prawdopodobnie bronila swojego satelite przed odlamkami skalnymi. Wreszcie piata planeta, mala, zimna skala. Oczywiscie nigdzie ani sladu Sfery. Sprawdzam mapy gwiezdne. Najlzisza czarna dziura znajduje sie 80 lat swietlnych stad. Przy locie z maksymalna moca zwyklych silnikow - 100 lat podrozy... A przyspieszenie przy uzyciu czarnej dziury to jeden z glupszych pomyslow, jakich moze probowac pilot. Tak jak podejrzewalem. Z tego ukaldu nie ma ucieczki...

- "Thunder" zglos sie. Sprobujmy znalezc najbezpieczniejsze podejscie. Mysle ze mozna by poleciec nieco ponad ekliptyka ukladu i ominac asteroidy "z gory"...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Lecę z wami. Nie ma takiego miejsca z którego nie można by uciec, nie ma takiej przeszkody której nie można by pokonać. Jeśli tylko byśmy chcieli to możemy uciec z Bri Leith i powrócić na Ziemię, potrzeba nam tylko by było trochę szczęścia.

Miotają mną wątpliwości, że moglęm wrócić do normalnego życia i nie wpadać w czarną dziurę. Znalazłbym japończyka i zarobił sporo. Ale kim był bym? Nie wiedział co się stało z tymi, z którymi tyle przeszedłem. Przecież nie mam pewności, czy zł bym spokojnie. Wreszcie zbliżamy się do celu, do Bri Leith.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Siadam zwinięta, oparta o wewnętrzną ścianę statku... No więc dokonało się, a przynajmniej dokonuje teraz- tracimy ostatnią szansę na powrót do domu... ale nie ma czego żałować - tam były tylko wieczne walki, wszyscy chcieli tylko wybić się ponad resztę, kosztem każdego - niezależnie, jakie by to było. Wszędzie pełno morderstw, oszustw... po prostu pustki duszy... A tam będzie tylko spokój, życzliwi ludzie - przynajmniej z tego, co słyszałam, życie tam jest bardzo trudne, więc muszą żyć w zgodzie, żeby przeżyć - a ja zrobię wszystko, użyję wszystkiego tego, co mi dano, aby im pomóc - jedyne, czego będę za to potrzebowała, to własnego, maleńkiego kąta i miejsca z żywnością dla moich przyjaciół - i tyle... - uśmiecham się do moich myśli, po czym rozglądam się po strapionych twarzach moich towarzyszy -

-"A wy czym zamierzacie się zajmować tam na Bri Leith, gdy już tam dotrzemy?"

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

***Wpis nr. 0006***

Na statku panowała przejmująca cisza, tak nietypowa dla ludzi. Wszyscy chodzili po pokładzie tak jakoś dziwnie sztywno, wymuszając na sobie uprzejmości. W końcu ludzie przestali chodzić i siedli. Usiedli w salonie, na tapczanach, ale jakoś tak ciężko, z westchnieniem. Stałem obok. Obserwowałem wszystkich, zwłaszcza panienkę. Cisza...każdy błądzi wzrokiem od kąta do kąta, najwyraźniej analizując jakieś myśli. Cisza, tak nietypowa dla ludzi...a jednak...

- "A wy czym zamierzacie się zajmować tam na Bri Leith, gdy już tam dotrzemy?"

To panienka przerwała rozmyślania wszystkich tym pytaniem. Zignorowałem je, oczywiście skierowane tylko do ludzi. Za to oni spojrzeli na nią z niedowierzaniem, jakby dopiero co się obudzili...znowu cisza, każdy zastanawia się nad odpowiedzią...stałem tam i patrzyłem...cisze da się kupić za pieniądze, nakazać człowiekowi milczenie...jednak coś mi mówiło, że tej ciszy nie można było uzyskać za żadną ilość złota...

- Ekhem...Może zaparzę herbatę?

/wpis

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, dobre pytanie... Co ja będę robić na tej planecie? Szerzyć rozwój i komputeryzację, sprowadzając sobie na kark pościg? Co może robić informatyczka na planecie o 'niskim stopniu rozwoju cywilizacyjnego'?Fotel jest miękki, na statku panuje cisza przerywana jedynie, od czasu do czasu, lekkimi westchnieniami zamyślonych towarzyszy.

-Będę wam dotrymywać towarzystwa :)

Uśmiecham się do moich myśli, niewypowiedzianych na głos, zawieszam wzrok na gwiazdach widocznych przez iluminator. Czy widać wśród nich nasze Słońce, Ziemię?

Nie, nie należy już do tego wracać! tyle razy już to przerabiałam. Nie kochali mnie, tylko ode mnie wymagali... Dobrze, że im uciekłam. Tak, tu już mnie nie znajdą... Nigdy...

Moje oczy zaczynają pobłyskiwać łzami. Odwracam twarz, delikatnie ocieram łezkę...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Budzę się... strasznie boli mnie głowa... gdzie ja jestem? Powoli otwieram oczy... widzę skromnie urządzone pomieszczenie, a właściwie całą chatkę: jedno okno, drzwi, stolik, półka z miksturami, i łóżko na którym właśnie leżę. Słyszę... odgłos ruchu... ktoś... wchodzi do chatki... starszy mężczyzna ubrany w podarty płaszcz, moje powieki stają się ciężkie jak głaz... zasypiam...

Obudziłem się natychmiast, jakbym zasnął tylko na sekundę, zorientowałem się, że już zapadł zmrok, starzec czuwał przy mnie. Chyba dał mi jakieś lekarstwo, ale dzięki niemu odzyskałem siły, czuję się na tyle dobrze, aby przeprowadzić z nim rozmowę:

-Kim jesteś?- zapytałem pierwszy.

-Jestem pustelnikiem.

Mogłem się tego domyśleć -A więc to ty przyprowadziłeś mnie tutaj. Nie zdziwiło cię, że leżę na martwym ciele człowieka łudząco podobnego do mnie?

-Ależ skąd! znam cię lepiej, niż byś się spodziewał!

Lekko zaskoczony ciągnę dalej rozmowę: -Czy mógłbyś mi o tym wszystkim opowiedzieć?

-Oczywiście, jesteś już na tyle dorosły, aby ją wreszcie poznać twoją prawdziwą historię Solmyrze Kelo. Wiesz, że urodziłeś się w rodzinie Kelo. Rodzice nie ujawnili przed tobą prawdy. A mianowicie chodzi o twoje rodzeństwo. Tak, nie byłeś jedynakiem. Matka urodziła bliźniaki: ciebie i tego drugiego. Nigdy nie miałeś okazji poznać swojego braciszka, ponieważ twój ojciec pozostawił go w górach na pastwę losu, bo był on nieco „dziwny”. Spokojnie dorastałeś aż do trzynastego roku życia wtedy do ujawniła się twoja moc. Kosztowało cię utratę rodziców. Tak właśnie to wspominasz, prawda? Ale jeden członek rodziny oprócz ciebie dalej wędrował po Green Hell. Właśnie twój brat bliźniak. W dniu śmierci twoich rodziców ukrywał się w tej wiosce, w której dorastałeś. W nocy gdy smacznie spałeś twój brat zmienił się w wilkołaka i zamordował rodziców za to w jaki sposób go potraktowali tuż po narodzinach. Dlaczego nie zabił ciebie? Ponieważ pewien wieśniak usłyszał ryk bestii, czyli twojego brata. Ten zwiał poprzez co wina spadła na ciebie. Właśnie ta dziwność twojego brata polegała na zdobywaniu zwierzęcych mocy. To, że pogryzł cię wilk wcześniej to był zbieg okoliczności. Możliwość zdobywania zwierzęcych umiejętności przeszła na ciebie z braciszka. Sam chciałbym wiedzieć w jaki sposób mogłeś widzieć oczyma brata, gdy ten mordował twoich rodziców . Później braciszek chciał zabić cię za to, że inni uważali, że to ty, który ponoć zamordowałeś potomków szlachetnego rodu Kelo. Tak, tak, ty jesteś potomkiem tych, którzy przybyli jako pierwsi na tę planetę….

Zszokowany nie potrafiłem wypowiedzieć ani jednego słowa, gdy słyszałem prawdziwą historię o mnie.

-Pustelniku, skąd o tym wszystkim wiesz?

-Byłem u wyroczni, przepowiedziała mi przyszłość mego wnuka.

O mało nie zemdlałem.

-Więc jesteś moim dziadkiem?

-Tak, tylko ja mogłem poznać historię swojego następcy.

-To niesamowite, czego ja mógłbym dowiedzieć się u wyroczni?

-Niestety, możliwe jest odwiedzenie jej raz na 10 tysiąc leci. Tylko mnie udało się do niej dotrzeć.

-100 wieków?! Dziadku! Ile ty masz lat?

- Solmyrze, ci, którzy dotrą do wyroczni będą żyć, póki nie umrą ich wnukowie. Zostałeś tylko ty, zabiłeś swojego brata bliźniaka. Jeżeli tylko dobrze będziesz wykorzystywał swoje zdolności, wtedy będziesz mógł pomóc wielu ludziom.

- Tak, przypominam sobie pewnego człowieka, który wytwarzał ogromne ilości ciepła. Muszę go odnaleźć.

- Przykro mi, w tej sprawie nie mogę ci już pomóc. Ruszaj w drogę. Duchem będę z tobą.

-Dziękuję za wszystko, na mnie już czas. Obiecuję, że odwiedzę cię.

Z trudem pojąłem to wszystko, ale dzięki dziadkowi znalazłem odpowiedzi na dręczące mnie pytania. Teraz muszę znaleźć tego przybysza…

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie przysluchuje sie rozmowie prowadzonej przez wspoltowazyszy. Zwiekszyelm moc, uruchomilem tarcze i powoli wznosze sie ponad kosmiczne rumowisko, ktore pozostalo po planecie. Mimo ze okrazamy ja szerokim lukiem niewielkie kamyki co chwila odbijaja sie od oslon. przy predkosci z jaka sie poruszamy, gdyby ktorys uderzyl w kadlub, przebilby sie na wylot niszczac wszystko po drodze i calkowicie rozchermetyzowalby pojazd. Upewniam sie czy tarcze dzialaja z pelna moca. Ich skutecznosc oscyluje w granicach 97%. To i tak sporo biorac pod uwage ilosc rozblyskow pojawiajacych sie przy zdezeniu ze smieciami. Po parunastu minutach lotu Popiol poprowadzil swoj pojazd tak aby znalazl sie przed moim. Dzieki temu teraz on przyjmuje na siebie wiekszosc "ostrzalu". mimo wszystko lot jest piekielnie monotonny. Przez te trzy dni w nadprzestrzeni reszta grala w rozne gry, ktore kazali zainstalowac jako czesc oprogramowania. Co ciekawe najczesciej wygrywala Eve... przynajmniej dopuki nie znalazlem w ladowni archaicznych szachow. Nie elektronicznych, ale prawdziwych z plansza i figurami. Wtedy nasza wlamywaczka komputerowa nagle stracila czesc umiejetnosci. Teraz ednaknie okupuja ani terminala komputerowego ani stolika. Wydaje sie, ze rozmawiaja o czyms powaznym. Nagle czujniki wskazaly, ze przelecielismy ponad naniebezpieczniejszym obszarem. Dalem pelna moc na silniki i skierowalem dziob kilkanascie stopni "w dol". W iluminatorze pojawila sie planeta, ktora miala wkrotce zostac naszym nowym, ostatnim domem. Na razie jest tylko malo plamka, ale powoli sie powieksza. Za pare godzin wypelni caly iluminator. Komputer przeanalizuje gestosc gornych warstw atmosfery i wyliczy najbezpieczniejszy kat wejscia. Doszedlem do wniosku, ze nalezaloby okrazyc raz orbite, i wyladowac w miejscu mozliwie niezamieszkanym. Wyladowanie na rynku ich najwiekszego miasta mogloby wprowadzic 'nieco' zamieszania do ich zycia.A mi nigdy nie bylo spieszno do roli boga.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Włączam interkom - Pasażerowie, obiekt naszego przeznaczenia znajduje sie w zasięgu wzroku. - mówię, po czym przęłaczm sie na radio. - Jak sądzę, Twój komputer już rozpoczął skanowanie amtosfery? Co proponujesz? Nie sądzę, że lądowanie w skupiskach ludzkich byłoby dobrym rozwiązaniem...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odpowiadam, wyprzedzając Edwarda:Myślę, że warto by wylądować w pobliżu. Znają oni dobrze tą planetę, to ich dom. Jesteśmy już tak blisko Bri Leith. Wygladam przez jedno z potrójnie wzmacnianych okien w naszym statku. Widzę w górze i po bokach ciemność, a pod nami rozciągają się zielone puszcze? Bri Leith. W każdym razie powierzchnia pokryta jest czymś zielonym. Jakiś czas temu Etain zadała pytanie, nie odpowiedziałem na nie. Jestem byłym informatykiem i byłym pracownikiem departamentu szukającym obcych cywilizacji! Nie uczono nas co robić w takiej sytuacji, oprócz tego jak należy bezboleśnie popełnić samobójstwo, gdy nas pojmą...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na słowa Yorra uśmiecham się tylko "Nie, nie trzeba, i tak pewnie już całą wypiliśmy... Ale co chciałbyś robić dłużej, przez cały czas? Może chciałbyś sobie odpoczywać? Siedzieć na drzewie i oglądać niebo? Zacząć hodować rośliny? Cokolwiek?" - uśmiecham się jeszcze, widząc pierwsze oznaki zdumienia u niego. W tym momencie przez chwilę patrzę na rudowłosą kobietę, widzę na jej twarzy zaczątki łez... w takiej chwili nie chce pewnie, żeby ktoś widział ją słabą... lepiej byłoby chyba odwrócić od niej uwagę wszystkich, i później spróbować pomóc - szybko rozglądam się po statku i nagle zauważam mężczyznę, który ze zdumioną miną wygląda przez okno - prędko podbiegam tam i z zachwytem przyciskam do szyby nos - widzę piękne lasy i zielone równiny, jak na obrazkach w książce i animowanym filmie, który mi kiedyś puściła moja opiekunka - "Patrzcie! To już Bri Leith!"

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panienka uśmiechneła się.

- Nie, nie trzeba, i tak pewnie już całą wypiliśmy... Ale co chciałbyś robić dłużej, przez cały czas? Może chciałbyś sobie odpoczywać? Siedzieć na drzewie i oglądać niebo? Zacząć hodować rośliny? Cokolwiek?

- Nie potrafię odpoczywać...bo odpoczynek służy regenerowaniu ciała...a ja nie mam czero regenerować. Nie potrafię także wspinać się na drzewa...zwyczajnie, nie mam takiego zakresu ruchu jak ludzie umożliwiającego tą czynność. A co do roślin...mędrcy powiadają, że chodowanie roślin jest jak tworzenie nowego życia. Jednak ci sami mędrcy mówią, że cokolwiek stworzy robot, nie ma duszy. Bo czym jest zabawka zrobiona przez ojca dla syna? Otoczką...baterią na uczucia. A robot? Nie ma uczuć, aby je wlać w przedmiot. Dlatego roślina, którą bym stworzył byłaby...niczym. Przedmiotem bez duszy. Więc, jeśli panienka pozwoli, odejdę się podładować.

Odchodzę powoli, zostawiając za sobą ludzi patrzących przez iluminator z takim samym zachwytem, jak dziecko patrzy przez szybę na zabawki...baterie na uczucia...

***Wpis nr. 0007***

Wchodzę do portu ładującego dla robotów. Tak jak ludzie, zainstalowałem sobie w pamięci kilka gier. Jednak moja ulubiona była ta, która nazywała się "Pytania". Gra zadaje ci pytania, a ty musisz odpowiedzieć i zdobywać punkty. Ciągle wygrywałem. Była trochę za prosta. Ale co mi pozostało? Nie widzę celu w symulacji dorosłego człowieka chodzącego z kilkoma sztukami broni i zabijającym wszystko co napotka...

/wpis

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dwa okrety powoli okrazaja planete porusazjac sie po wysokiej orbicie.

- Czujniki szaleja od bogactwa zycia na planecie, ale chyba wyodrebnilismy wszystkie duze skupiska ludzkie.

- Mysle ze jak zejdziemy mniej wiecej nad biegunem poludniowym po dziennej stronie nikt nas nie zauwazy.

- Tak spojrz na dane ktore ci podsylam... Ludzie trzymaja sie blizej srednich szerokosci geograficznych, wiec daleko na polodniu nikogo nie bedzie. Zreszta wsrod tych stepow czujniki radza sobie calkiem niezle. Dalej wykorzystamy doline tej sporej rzeki...

- A widzisz ta sciezke? Prawdopodobnie wyryta przez jakis spory meteor...

- Tak, to w sumie gleboko w dzungli, wiec ludzie sie raczej nie zapuszczaja, a potem szeroka polana... Zmiescimy sie spokojnie

Plan powoli krystalizowal sie w glowach pilotow.

- Widze jeden problem. Bedziemy musieli sie przez jakies dwa-trzy dni przedzierac przez dzungle.

- spoko, zanim korporacyjni sie wyniesli, zrobil iniezly spis miejscowych gatunkow. Wiemy co mozemy jesc, co moze nam zrobic krzywde, a co jest trujace. Poza tym mamy bron...

- Hehe wiedziales ze to na tej planecie zyja Kualtiry? Drapniezne kotowate podobne do ziemskich pum, ale z duzo lepiej rozwinietymi zmyslami...

- Nie wiedzialem ze akurat na Bri Leith, ale slyszaem ze to swietni lowcy, wiec to chyba dobra nazwa dla statku.

- Bardziej martwia mnie te hydry lethenskie.

- One wystepuja raczej an polnocnej polkuli. I mozna je przysmazyc laserami.

- A smoki?

- Raptem jeden okaz, niestety nie udalo sie go zbadac. Upiekl naukowcow.

- Dobra nic wiecej nie wymyslimy. Czas ladowac.

Dwa okrety powoli zaczely schodzic z orbity. Piloci na podstwawie gestosci atmosfery wylcizyli wasciwy kat podejscia. Po chwili oslony rozblysly w wyniku kontaktu z atmosfera. Gdyby nie one kadlub rozgrzal by sie do czerwonosci. Co prawda nie grozi to w zaden sposob pasazerom, ale zrobiloby sie bardzo cieplo. Inna sprawa ze na planecie tez edzie "bardzo cieplo". Juz w atmosferze od brzucha "Kualtira" odlaczyl sie niewielki mysliwiec. Pare godzin pozniej wyladowalismy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Nie wiem co to były za leki, ale dzięki nim czuję się lepiej. Siły jednak nie pozwalają mi na długotrwałe wędrówki. Tak więc pójdę sobie spokojnie, nigdzie mi się nie śpieszy.

Spoglądam na niebo:

-A co to? gwiazda w ciągu dnia? Może jakiś mały meteor? Albo... nie, to nie możliwe, inny człowiek? Ale, po co miałby przylatywać na tak niebezpieczną planetę? Będę obserwował to ciekawe zjawisko, moje moce pozwalają mi na to.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość S@dohi

Robi się ciepło, ale dlaczego? Gdzie ja jestem, w jakim miejscu, jak się tutaj dostałem? Powoli otwieram oczy, wszystko zaczyna się rozmazywać. Nie widzę zbyt wyraźnie, ale same kontury przedmiotów pozwalają mi zidentyfikować miejsce przebywania. Jakiś statek...ach tak przecież uciekliśmy z Ziemi. Zaczynam sobie wszystko przypominać, pociąg, ucieczkę, te walki i ludzi. Widzę coraz wyraźniej wnętrze statku, jednak nic nie słyszę. Dziwne uczucie, mam nadzieję, że przejdzie jak najszybciej. Rozglądam sie tępym wzrokiem we wszystkie strony w poszukiwaniu reszty załogi, wtedy zauważam, że jesteśmy na miejscu. Bri Leith - jakie niespodzianki dla nas szykujesz...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Próbuję przemyśleć dokładnie wszystko, co powiedział mi Yorr... niby wydaje się logiczne, ale coś mi się w tym nie podoba...

"Nie... ta roślina żyłaby własnym życiem, swoją duszą... bo można mieć duszę, niezależnie od swojego twórcy - tak jak niezależnie od tego, czy rodzice dziecka byli złymi ludźmi, on niekoniecznie musi taki być... my możemy mieć duszę, mimo tego, że machiny, które zostały użyte to stworzenia nas, i części, z których się składamy, jej nie miały..."

Po chwili zwracam się do Edwarda- "czy możemy już wychodzić ze statku? Proszę"

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...