Skocz do zawartości

Olympus Actionus - The Return!


Rankin

Polecane posty

<Blade, zdziwiony, rzekł>

- Co zrobiliście? Miliard to ogromny dług. Pamiętam, że też raz miałem kłopoty...

<przysiadł na krześle, i mówił dalej>

- Dopiero zaczynałem bycie asasynem. 90% kandydatów nie przeżywa pierwszego zadania... Wprawdzie udało mi się unicestwić faceta, ale on był w fabryce, w której przetapiało się złoto, platynę itd... Ech, nikt nie mógł mi za młodu odmówić sympatii do materiałów wybuchowych. Miałem granat, który uszkodził systemy fabryki, przez co wszystkie metale szlachetne stopniały od gorąca, i zostały tak rozgrzane, że... zaczęły wrzeć, i parować... Osiadły w chmurach, i... cóż... deszcz platyny i złota to niecodzienna rzecz, no nie? Dobrze, że te były już zastygłe i chłodne.

<westchnął>

- Osiemset tysięcy moderatu$ów... Heh, teraz tyle biorę za jeden cel. Wcześniej za jeden brałem z 50 tysięcy. Ale, udało mi się spłacić...

<posmutniał>

- Kto by pomyślał, że stracę robotę? Mój szef chciał, żeby zabił Damirastusa. Dostałbym naprawdę dużo kasy. Odmówiłem, i mnie zwolnił... Musi uważać na innych asasynów.

<wstał, i wyszedł na dwór. Wskoczył na dach baru, i stamtąd na inny dach. Zaczął podziwiać okolicę. Nagle na Blade'a wyskoczył jakiś Asasyn, i obalił Blade'a na ziemię>

- March?! Co ty...

<Blade nie dokończył, bo ostrze przeciwnika wbilo się w dach tuz koło twarzy Johna. Ten jednak (jak zawsze) zachował zimną krew, rąbnął wroga w brzuch, dał mu z bani, i kopniakiem wyzwolił się z chwytu. March stanął, i rzekł>

- Szef już cię nie lubi. Wróć do bractwa, to ci wybaczy... Jeśli nie wrócisz.. cóż...

<wysunął ostrze>

- Jestem od ciebie wyższy stopniem, i umiejętnościami. Na bok, bo pożałujesz.

<March z wściekłością rzucił się na Blade'a, a ten spokojnie wykręcił mu rękę, podciął, złapał za kaftan, i przytrzymał przeciwnika nad krawędzią dachu. Jeśli by puścił, March by zginął>

- Nowicjuszu... Potrzebujesz więcej ćwiczeń.

<wyciągnął Marcha, i zostawił go na dachu, a sam spokojnie zszedł sobie na dół, i wrócił do baru. Usiadł na krześle, i zaczął rozmyślać. Wróbel przyleciał do niego, a Blade go pogłaskal i pozwolil wejść do kieszeni. Zwierzę zaćwierkało, i zaczęło się wiercić w kieszeni. Asasyn tymczasem ciągle rozmyślał. Widać po nim było, że jest przejęty, smutny, i że cos siew nim zmieniło. Ale nikt się nie spodziewał, że zmieniło się AŻ TO...>

--------------------------

;] to be continued...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 2,4k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Tytokus śpi na stole, kiedy budzi go zdanie Pympa.

- Ja znaaaa...

Spada z krzesła.

- ...am się na medycynie, a co!

Podchodzi do Cygnusa i opatruje go. Zwraca się do Barta.

- Nie przesadzaj z tym trunkiem. Na mnie poprawnie działa 30% i jest luz.

Wstaje od rannego Cygnusa i rzuca go na stół. Wyciera ręce w szmatę.

- To jak? Pijemy?

Napełnia sobie szklankę Pomarańczową 31,5%tówką, i wznosi toast.

- Za Luckera i Edori i ich życie w tym mieście!

Wypija, i siada z powrotem na krześle.

- Gdzie jest ten asasyn znowu? On to lubi znikać.

Opiera się o ladę, i gada z każdym kto chce.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Mruczy pod nosem obelgi w kierunku Ravenosa. Bierze butelkę i przechyla. Nie ma w niej nawet kropli.>

Ja mam plan spłaty długu. Podejrzewam, że ten blondas ma powiązania z czarnym rynkiem platyny. Trzeba wyciągnąć informacje i przeniknąć do środka, a wtedy przejmę... Przejmiemy cały biznes i będziemy mieć wystarczająco dużo pieniędzy na spłatę długu i wiele, wiele innych. Dlatego pytam się, gdzie jest blondyn?

<Bierze pustą szklankę i przyłącza się do toastu Tytoka.>

I żeby mieli stadko bożków pod opieką!

___

@Tyt0k - Casulono, a nie Casualono.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Znów nalał sobie wódki i przyłączył się do toastów.>

-A dom taki duży, żeby się w nim zmieścili!

<Wypił zawartość kieliszka. Chwiejąc się na krześle, zawołał.>

-Już więcej nie piję. Chlip... Chlip... Co mi ta... chlip... tam. Jeszcze jeden chlip... chlip... nie zaszkodzi.

<Tym razem wyciągnął kufel. Napełnił go trunkiem, podniósł wysoko i znów zawołał.>

-Żeby się chlip... wam dobrze powodziło! Chlip...

<Szybko opróżnił cały kufel. Odstawił go i zaczął się chwiać na krześle.>

-Casulono masz niezły plan. Chlip... Macie jakąś zagrychę? Ogórki, kotlety, cokolwiek?

<Na hasło "kotlety" Leszcz obudził się, podbiegł do biesiadujących i zaczął się łasić.>

-Dobrze cię wytresowałem. Chlip... Ale wódki nie dostaniesz chlip... No, kotlety może dostaniesz. Hehe...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Wracam do baru. Przy wrjściu zauważam pewien szczegół, na który dotąd nie zwróciłem uwagi, a mianowicie skrzynkę pocztową. Podchodzę i ze ździwieniem stwierdzam, że jest dla mnie jeden list. Idę do mojego pokoju, zamykam sie, otwieram list i zaczynam czytać.>

----------

<Siedzę w fotelu. Kominek jest zapalony. Otwartą kopertę trzymam w jednej ręce, a list w drugiej. Dookoła wala się kilka pustych opakowań po jogurcie. Nieobecnym wzrokiem wpatruję się w ogień.>

----------

Treść listu dam, jak ktoś spróbuje przeczytać... Z pokoju nie wyjdę przez długi czas, więc teraz wasz ruch :7

@Down

A mleko piję na co dzień!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lunarion siedział przy komputerze w mieszkaniu Blade'a i robił użytek z informacji wyciągniętych od blondyna. Dzięki zdobytym od niego hasłom i różnym tylnym furtkom dostał się do sieci federalnych i teraz przeglądał różne zapiski, maile oraz raporty. Wynikało z nich niezbicie kto, jak, kiedy i dlaczego oszukiwał. Blondyn nie był jedyny, jego rudy brat też się w to zamieszał nie mówiąc o sporej części wysoko postawionych federalnych. Coś Lunarionowi mówiło, że jeśli tylko odda te informacje komu potrzeba, to Moderatoros wkurzy się i zrobi z nimi porządek, a przy okazji nieźle zapłaci. W końcu skopiował wszystkie dane, a na odchodnym zapchał skrzynki winnych spamem. Umieścił wszystko na boskim pendrivie (pojemność 512 terabajtów) i schował do kieszeni.

- Dobra, to kto idzie ze mną do siedziby Niebiańskiej Biurokracji w Pałacu Moderatusa? Trzeba dostarczyć im te dane, odsłonić korupcję i oczywiście odebrać nagrodę. To niezła afera, dostaniemy tyle, że razem z tym co mamy i zarobiliśmy powinno wystarczyć na spłatę długu.

Stanął przy drzwiach, ubrał prochowiec, kapelusz, ciemne okulary i korzystając z patronatu zmiennokształtności zmienił swoją twarz na jakąś zupełnie przeciętną. Nie chciał aby po drodze napadły go jakieś wynajęte zbiry.

----------------------

Goloman, to jest duch, upić się jogurtem :D Ci poniżej (właściwie to powyżej) niech uważają, jeszcze moderator wpadnie i rozgoni za propagowanie alkoholu czy coś.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Przeciągnął się, leki jakoś działały. Jak na razie nie było kłopotów z nowym patronatem. Potrzeba tylko paru informacji do rozwiązania patronatowej zagadki. Poszedł za Blade'em, aby pooglądać jego rezydencję. Gdy doszedł usłyszał Lunariona i zobaczył, jak zmienia mu się wygląd. Mruknął z podziwu>

-Ech, szkoda, że mogę zmieniać zaledwie dłonie. Powiedzmy, że idę z tobą. Przebiorę się tylko w coś, coby mnie też nie rozpoznali. I wezmę zapas leków.

<Pobiegł za bar, gdzie błyskawicznie się przebrał. Jak? Nikt nie wie. Podszedł do boga zmiennokształtności ubrany w jakieś spodnie, bluzę z kapturem i kurtkę skórzaną. Kieszenie miał wypchane różnorakimi lekarstwami, które "pożyczył" od Tytokusa>

-Więc zanosimy te dane Moderatusowi, następnie on wdzięczny daje nam nagrodę, za którą wykupimy Osiedle? Mi pasuje. Później znajdę może Selenę, potrzeba mi kilka książek. Kniv wniósł do pokoju karton jogurtów i się zamknął. Chodźmy.

<Założył kaptur, co ciekawe nie można było zobaczyć twarzy - efekt mocy mroku. Na odchodne połknął kilka pigułek i wyszedł na dwór. Pałac był daleko. BAARDZO daleko.>

-Ehm Lunar, my na piechotę mamy tam iść?! To jest jakieś 4000 km, wiesz ile czasu zajmie dojście? Zamień się w jakiegoś latającego konia, czy coś. Albo skrzydła nam dodaj.

----------------------

Edit: Musiałem wyedytować, bo usłyszałem Lunara, który był w rezydencji Asasyna mimo, że ja byłem w barze :V

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Blade wrócił do swojego domu. Tam zauważył, że jego komputer był włączany

Ktoś się tu zbytnio gości. -pomyślał, po czym zasunął krzesło, odłożył na miejsce jakiś pistolet leżący na ziemi, i wyszedł. Zauważył, że Ravenos i Lunarion gdzieś wychodzą>

- Leć za nimi. Nie daj się spostrzec.

<rzekł to do swojego wróbla, i przyczepił mu do piórka mały teleporter. Ptak odleciał, a blade, zadowolony, że może ochronić i wspomóc przyjaciół, jeśli bedzie trzeba, wrócil do domu. Tam zaczął robić coś w pracowni. Odebrał personalny telefon (ma komunikator w komputerku naramiennym>

- John? Będę u was niedługo. Goni mnie armia, więc nie wyląduję od razu w domu, bo to przyciągnie uwagę.

- Hm? Co masz na myśli, mówiąc 'armia'?

- Czy... Dywizja pancerna, 4 myśliwce, 2 helikoptery i z 50 żołnierzy może być 'armią'?

- Żałuję, że spytałem. Nie ma co atakować, to strata czasu. Zwiej im, będzie szybciej. Czekaj, co to za szum?

- Jestem w myśliwcu. Będę u ciebie niedługo, czekaj.

<rozłączyła się. Blade ani trochę się nie przejął, wie, do czego zdolna jest jego siostra. Wrócił do roboty.>

----------

Gdzie do mojego kompa? ;D Niedługo się dobierzecie do lodówki i prysznica ;q

Aiden, Math - jak nie chcecie ptaków śledzących was, to napiszcie...

Ale kto odmówi bezinteresownej pomocy? :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Markos odmawia alkoholu (zieloni wszystko widzą :D) i dziękuje Solarowi:

-Wiesz, ten Tytok to mnie strasznie poharatał... I dzięki, żeś mnie uleczył. Teraz tylko pójdę zmyć krew z ciała, bo o tym już nie pomyślałeś.

Po drodze do łazienki zahacza o LODÓWKĘ i bierze kawał mięsa, który przykłada sobie do podbitego oka. Następnie w łazience pod PRYSZNIC zmywa ze swego ciała krew.

Umyty podchodzi do KOMPUTERA i zaczyna namiętnie grać w "Olympus Actionus: Zmierzch Bogów"...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

< Wszystko wróciło już praktycznie do normy, więc nie miał co się obawiać o innych bogów. Porozdawał bogom wizytówkę miejscówki ( dzielnica średnio-bogata) gdzie chce założyć nowy lepszy bar i jak znowu przyjadą do miasta to mogą wpaść>

- Chodź za mną- powiedziała słodko Edori i zaciągneła Luckera do ich wspólnego pokoju, zamknęła drzwi

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Markosa zmęczyły te całe bugi w grze, więc postanowił połazić po barze. Stanął przed drzwiami Książka.

- Może warto by było się pogodzić - pomyślał. - Poprawić relacje itp.

Złapał za klamkę. Było zamknięte. Markos zaczął szarpać. Nie mógł otworzyć, więc złapał gaśnicę i walnął nią w drzwi. Po chwili droga do Kniva była wolna od przeszkód. Bard postanowił poczekać na reakcję boga - sam nie chciał zaczynać rozmowy...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Słychać huk... Przynajmniej zapukał. Pstrykam palcami. Nie trafiam. Za trzecią próbą udaje mi się przywołać kolejny kartonik jogurtu... Wypijam duszkiem. Zaczynam chyba widzieć podwójnie... Dalej wpatruję się w dwa kominki przede mną, nie zaszczyciwszy barda nawet spojrzeniem...>
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Gdy Markos był pod prysznicem, Blade się dość mocno wkurzył. Gdy ten wlazł na kompa, Asasyn wkurzył się jeszcze bardziej. Jak Markos odszedł do baru, to Blade, wściekły jak co niemiara, chciał pójść i wbić Markosowi trochę ogłady do głowy, ale kulturalny i wychowany Asasyn nie zwraca uwagi gościowi o niestosowne zachowanie. Wstał więc, i założył hasło na komputerze. Spojrzał na kłódkę leżącą nieopodal, ale uważał, że kłódka na lodówce to zły znak o gospodarzu, więc się wstrzymał. Wyjrzał przez okno.

Słychać było huk myśliwców. Po chwili widać było jeden czerwony myśliwiec, i trzy niebieskie, które strzelały w czerwony. Lecialy jakieś rakiety. To bylo daleko, ale widać było stąd. Nagle z czerwonego myśliwca ktoś wyskoczył, i otworzył spadochron. Tamte przemknęły obok ze świstem. Osoba wylądowała na cachu jakiegoś wysokiego budynku, wyjęła snajperkę i zaczęła strzelać w dół. Do akcji wkroczyły dwa helikoptery. Pocisk z snajperki trafil prosto w pilota. Pierwszy helikopter zaczął spadać. Nadlatywały myśliwce, i zaczęły przygotowywać bomby. Osoba-uciekinier wyskoczyła, już bez spadochronu, z budynku, i czepiła się helikoptera. Budynek został wysadzony w powietrze, a uciekinier wlazł na helikopter, i chyba przejął stery. Heli zawrócił, i zaczął pruć z miniguna. Strąciło to jeden z myśliwców, który spadajac trafił drugi i oba rozbłysły w pięknej eksplozji. Trzeci myśliwiec ewakuował się z miejsca akcji. Helikopter wyladował. Budynki zasłoniły resztę>

---------------------

Markos, to nie jest śmieszne, tylko dość irytujace...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<po ostrzeżeniu Bladea i zjedzeniu czegoś poszedł się położyć gdyż był bardzo zmęczony. Obudził się jednak gdy usłyszał jakieś wybuchy w oddali, spadł z łóżka i zapytał>

-Co się dzieję do cholery??

<nie usłyszawszy odpowiedzi podszedł do okna i zobaczył to na własne oczy>

-Aha rozumiem...

<zamyślił się chwilę, po czym nagle krzyknął>

-Gdzie jest Vafel??

<pomyślał znowu>

-Pewnie znowu się gdzieś szwenda, i denerwuję ludzi. Trzeba go poszukać!

<stwierdził stanowczo, miał jeszcze trochę mikstury od Stila więc zdecydowanie wyszedł szukać swojego chowańca>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Tymczasem niedaleko do posterunku federalnych wchodzi kobieta o krótkich blond włosach i w srebrzystej zbroji. Kieruje się do federalnego za biurkiem i zrzuca z ramienia kilku nieprzytomnych, poobijanych osobników>

- Tutaj macie trzech przestępców kategorii C poszukiwanych za wielokrotne zabójstwa, zarejestrujcie to i czekam na nagrodę- powiedziała podając mu trzy listy gończe

< Przestraszony strażnik przy biurku szybko pobiegł po przełożonego, który załatwił spokojnie sprawę>

- Proszę o to zapłata- powiedział starszy stopniem federalny podając jej plik banknotów

< Zabrała mu je bez słowa z ręki i ruszyła ku wyjściu z budynku>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Rzeczywiście, trochę to daleko.

Lunarion popatrzył na gigantyczną, strzelistą budowlę na horyzoncie. Już stąd olśniewała, ale cóż, to Pałac Boga Bogów, Pana Wszechrzeczy, Nadbóstwa, Ojca Bogów etc. Wielkiego Moderatorosa. Do tego budynek pełnił rolę Głównej Siedziby Niebiańskiej Biurokracji. W każdym razie nie mogli iść tam na piechotę. Bóg Księżyca zaczął się więc zmieniać, a po chwili na jego miejscu stał duży gryf.

- Wsiadaj Ravenosie, tak będzie szybciej. Na teleportację jesteśmy niestety za słabi. Dobrze, że jeszcze nie wznieśli z powrotem bariery dezaktywowanej przez Damirastusa. Aha, będzie trochę niewygodnie, nie starczyło mi mocy na siodło.

Bóg Kawy wskoczył na gryfa, a następnie obaj wznieśli się w powietrze. Niebo nad Miastem pełne było różnorakich pojazdów i istot latający. Włączyli się do ruchu i z ogromną prędkością polecieli w stronę Pałacu.

------------------------------------------

Math, trochę tobą zmanipulowałem, ale tak będzie szybciej. Jakby co to mogę edytować. Aha, napisz, że dolecieliśmy i wchodzimy do środka, nie szczędź opisów wspaniałości, w końcu to siedziba Wielkiego M :happy:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Spał sobie na łóżku kiedy usłyszał wybuchy. Spokojnie zerwał się z łóżka i powiedział.>

Ha, ja będę oryginalny i nie spadnę, ani o nic nie wyrżnę.

<Poszedł na dwór i zobaczył już tylko dym.>

A niech to, przegapiłem fajerwerki, a czekałem na to cały rok. Kurde, no.

<Zrezygnowany wszedł z powrotem do baru i usłyszał Damirastusa.>

Czekaj, idę z tobą i tak tu nic nie mam do roboty. A, nie chwilka.

<Podbiegł do Luckera.>

Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia itd itp.

<Wyciągnął z kieszeni eliksir i przekazując go mu rzekł.>

Masz to na szczęście. Dosłownie. Przyda się.

<Uśmiechnął się, podał bogowi rękę i podszedł do Damirastusa.>

No to wiesz gdzie możemy zacząć go szukać?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<widząc wychodzącego za nim Stila powiedział>

-Bo ja wiem może być w czterech miejscach na raz...

<Damirastus nieco posmutniał widać było, że martwi się o swojego chowańca, jednak po chwili namysłu coś przyszło mu do głowy>

-Masz może budyń?? On go uwielbia. A jak to nie zadziała mam jeszcze inny plan.

<czekając na odpowiedz Kła zaczepił jakiegoś przechodnia i zapytał go>

-Wiesz może gdzie może być dużo dzieci??

<przechodzień pokazał jedynie w która stronę najlepiej się udać. Damirastus powiedział pod nosem>

-Mało rozmowni Ci przechodnie, no ale cóż, przynajmniej wiem w którą stronę najlepiej się udać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No mam budyń gdzieś, chyba.

<Zaczął przeszukiwać kieszenie, ale, że nie mógł znaleźć to ściągnął ją i wysypał wszystko na ziemię. Zrobiła się góra wielkości Mt. Everestu. Popatrzył na nią chwilę i zobaczył kontener budyniu koło czarnej dziury. Podleciał do niego i szybko schował czarną dziurę. Wziął kontener i resztę schował z powrotem do kamizelki. Spojrzał na Damirastusa i jego zdziwioną minę.>

No co noszę tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Gdybyś widział co mam w kufrze. To dopiero, z braku laku dobry kit, hardkornia. No to masz ten budyń to co dalej?

<Spojrzał na boga.>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Ja już nie piję. Chlip... Pójdę sprawdzić co to za hałas.

<Schował kieliszek i butelkę. Wstał, chwiejnym krokiem ruszył do pokoju Kniva. Nie zważając na barda podszedł do załamanego boga i wyciągnął mu list z ręki. Zaczął czytać uważnie.>

-Dziecko... krab... alimenty... Jama... Sesja... Masz dziecko? No, ja cię rozumiem sam miałem dwoje...

<Sen* posmutniał, usiadł się na łóżku i mruczał tylko.>

-Marzżenia... Koszmarus...

<Pokonawszy smutek, wstał i poszedł do biesiadników.>

-Wiecie, mamy coś do zrobienia. Sami przeczytajcie.

<Wilkołak położył list na blacie i zaczął bawić się z upierdliwym Leszczem.>

-----------------

Sen - Ja, bóg snu

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Rav leciał sobie na Lunarze. Jako, że żołądek miał nieco niestabilny, musiał co chwilę łykać nowe pigułki. Po pewnym czasie dolecieli wreszcie do Wielkiego Pałacu Moderatusa, Ojca wszystkich bogów, władcę Miasta, Pana Galaktyk, stworzyciela światów, etc. Bogowie usłyszeli głośny syk w uszach, a zaraz potem jakiś męski głos>

-Wieża do Gryfa 1, wlecieliście w Strefę Pałacową. Odlećcie, albo zostaniecie zestrzeleni.

<Kruk nieco zdziwił się głosami w głowie, ale spróbował się komunikować>

-Wieża, tu Gryf 1, proszę o pozwolenie na lądowanie. Wiozę informacje na temat spisku podrobioną platyną, który został uknuty przez szefa Straży.

-Tu wieża, macie pozwolenie na lądowanie. Proszę przy wejściu oddać wszelką broń i inne niebezpieczne przedmioty, zablokowana zostanie także wasza moc. Wszystko dostaniecie po opuszczeniu Pałacu.

<Wreszcie zobaczyli Wielki Pałac w całej okazałości. Ogromna budowla, już jej połowa znikała w chmurach. Całość wyglądała jakby zrobiona z najdroższych materiałów. Rav słyszał o tym - to Czysta Moc, wszystko, co z niej jest zbudowane wyglądało tak, jak chciał widz. Tak więc, gdy ktoś mówił, że nie można opisać - miał rację. Podobno z tej materii stworzony został także Moderatus, tak więc nikt nie widział jego prawdziwego wyglądu. O ile takowy posiadał. Wreszcie udało im się wylądować na dosyć małym pasie. Kruk zszedł z Gryfa, a zaraz potem podszedł do nich mały oddział federalnych. Mieli oni jednak zbroje ze złota z pięknymi skrzydłami>

-Jesteście w Strefie Pałacowej. Wszystkie wasze rzeczy i moce zostają zarekwirowane. Oprócz informacji, w waszych myślach widzę, że są na specjalnym nośniku.

<Mówiąc to pstryknął palcem. Bóg Księżyca znów miał swą normalną postać. Bogowie stali teraz w bardzo ładnych szatach, bogato zdobionych. Lunar miał srebrną, Ravenos - granatową.>

-Ubranie do zwrotu. Życzę miłego pobytu.

-Ok, idź już. Lunarionie, gdzie idziemy?

-----------------------------

Słaby jestem w opisywaniu wspaniałości. Ty się zajmiesz wnętrzem pałacu. :V

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Doszła do wniosku że ma dosyć tej księgi. Za każdym następnym przeczytanym zdaniem ciarki przechodziły jej po plecach. Na dodatek była zmęczona. Najwyraźniej przysnęła. Leniwie machnęła ręką tworząc drzwi. Dziennik schowała i ruszyła przed siebie do teleportu. W barze roiło się od bogów. Nie przejmując się hałasami i szumami poszła do swego ogródka. Był trochę zaniedbany a Kendra najwyraźniej nie miała ręki do roślin. Zauważyła swoją przyjaciółkę leżącą na hamaku>

-Czy ty cokolwiek robisz? Mój ogród jest w strasznym stanie.

-Spokojnie. Nic mu nie będzie poza tym pracowałam.

-Stało się coś ciekawego?

-W miarę możliwości twych przyjaciół? Uznam że było spokojnie.

<Sel ręką zwinęła liany tworzące hamak. Kendra zwaliła się na trawę>

-Ała! Nie musiałaś tego robić...

-Nie musiałam ale to poprawiło mi humor.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

< Widzi lecącego gryfa do siedziby Moderatusa>

Ciekawe, czego chcą od Niebiańskiej Biurokracji- powiedziała w myśli

< Po skończonej robocie zawsze wpadała do jakiegoś baru, lecz ten w którym ostatnio była zamienił się w ruinę po walce federalnych z jakąś zbuntowaną grupą bogów. Szukała dalej i zobaczyła szyld ,,7th Heaven">

Wygląda nieźle- pomyślała

< Udała się do środka i usiadła przy barze>

- Poproszę o wódkę z szampanem proporcje 3/1- powiedziała do barmana (Lucker)

- Niecodziennie spotyka się tu piękne kobiety, szczególnie w tej dzielnicy- powiedział Lucker podając trunek

- Zostaw klientów i rób co do ciebie należy- krzyknęła przechodząc obok Edori

- Już już- powiedział z zakłopotaniem

- Jeśli o to chodzi, to mam teraz wolne i zwiedzam miasto, a że mój stary bar zniknął to udałam się do was- powiedziała popijając

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie da się ukryć, Pałac przytłaczał. Na samym jego szczycie, w samych Niebiosach gdzie tylko najpotężniejsi i najstarsi bogowie mają dostęp znajdował się On zasiadający na swym złotym tronie* i doglądający nieliczonych światów, czasów, wymiarów i alternatywnych rzeczywistości. Teraz jednak dwójka bogów z prowincji znajdowała się przed ogromnymi wrotami pokrytymi płaskorzeźbami. Ponoć były mocniejsze niż granica rzeczywistości.

- No to wchodzimy.

Podeszli do wrót, a one same się otworzyły. Lunarion i Ravenos zobaczyli ogromny przedsionek, jego sufit ginął gdzieś w górze uciekając przed wzrokiem, a wysokie, witraże przedstawiające fantastyczne sceny wpuszczały do środka strugi jasnego światła. Podłoga została wykonana ze specjalnej odmiany marmuru pokrytego ruchomymi malowidłami. Pod ścianami stały rzeźby wykonane z diamentów, marmuru, złota, platyny, a nawet Czystej Mocy z takim kunsztem, że wydawało się, że jeszcze chwila i zejdą z piedestałów. Na końcu sali widać było schody prowadzące do wielkiego, okrągłego i pokrytego lśniącymi runami portalu. Wcześniej przechodziło się przez stanowiska, przy których trzeba było przedstawić cel swojego przyjścia. Kolejki ciągnęły się przez setki metrów, ale na szczęście jedno stanowisko było wolne. Bogowie do niego podeszli. Przy biurku siedziała nieco znudzona anielica.

- Dzień dobry, my...

- Panowie Lunarion syn Celestiusa i Ravenos syn Crowousa? Z Olympus Actionus?

- Tak, to my.

- Proszę, to wskaźniki - powiedziała anielica podając bogom coś co wyglądało jak zegarek - Niech założą to Panowie na ręce i przejdą przez portal. Wskaźniki powiedzą portalowi, na który poziom ma Państwo przenieść.

Bogowie zrobili jak im kazała i przeszli przez portal. Błysk i po chwili stali znowu przy portalu, ale w zupełnie innej sali. Ta była niska i pełna rozmaitych boksów, biur, biurek oraz chodzących w te i z powrotem archontów dźwigających góry papierów. Sporo tez było drzwi prowadzących na korytarze iw głąb budynku.

- Przepraszam, my... - zaczepił jakiegoś przechodnia Lunarion.

- To tam - odpowiedział wskazując jedne z drzwi na korytarz - ostatnie drzwi po lewej.

- Eee, dziękuję.

Poszli korytarzem po drodze mijając sporo drzwi, w tym jedne uchylone, za którymi grupa siedmiu bogów siedziała nad jakąś planszą popijając drinki** . W końcu dotarli do biura gdzie za biurkiem siedział jakiś deva.

- Dzień dobry, my w sprawie doniesienia na dowódcę Straży. Mamy też sporo dowodów na korupcję w najwyższych kręgach Służb Federalnych - powiedział Lunarion przekazując urzędnikowi pendrive z danymi.

Chwila czekania, sprawdzania, przesyłania, dzwonienia, jeszcze trochę czekania.

- Bardzo dziękujemy za współpracę, pomogli nam Panowie rozbić bardzo niebezpieczną bandę. Nagroda już wpłynęła na konto. Niestety po automatycznym spłaceniu długu zostało z tego tylko 1 000 000 Moderatusów. Potem zapewne dziennikarze zechcą się z wami spotkać.

Bogowie pożegnali się i wyszli. Potem jeszcze raz skorzystali z portalu i wyszli z Pałacu.

- No to załatwione, i dług i Blondas. Teraz tylko trochę wywiadów, w których pochwalimy się jak udało nam się to zrobić i możemy wracać na osiedle.

W tym samym momencie podjechała furgonetka policyjna i wyszli z niej zakuci w kajdany bogowie w garniturach i mundurach. Na zbyt szczęśliwych nie wyglądali.

- To jak wracamy do reszty?

---------------------------------------------

Się rozpisałem... Mam nadzieję, że mi to wybaczycie ^^

*[inspiracje_Warhammerem=on] ;)

** Nawiązanie numer 2, jak ktoś jest ciekawy do czego to niech zajrzy do Sesji RPG i sprawdzi pewien temat z grami bogów ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Markosowi opadła szczęka piętro nieźej. Gdy się pozbierał rzekł:

-Kniv! To ty masz bachora?! Znaczy dziecko?! Ale to niewaźne... Przyszedłem tu, by prosić Cię boski bracie mój, o wybaczenie. I chciałem, by nasze relacje chłodnymi juź nie były i się poprawiy.

Jego wzrok wędruje na kartoniki po jogurtach...

-CO?! Do jasnej cholery, zostaw to! Coź ty ze sobą zrobił?! Tytok!! Masz coś na wytrzeżwienie? Barto - zajmij sie nim jakoś.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...