Skocz do zawartości

Filmy


Gość

Polecane posty

Oto moja (obiecana) recenzja filmu "Autostopem przez galaktykę". Zapraszam do przeczytania i dyskusji :)

:arrow: "Autostopem przez galaktykę".

Fellini, Almodovar, Allen, von Trier... filmy tych reżyserów dają do myślenia, zmieniają nasz światopogląd. To prawdziwe kino. Czasem jednak ma się ochotę obejrzeć film niezobowiązujący, zabawny, absurdalny. I tutaj po okresie długiej ciszy pojawił się taki właśnie film – „Autostopem przez galaktykę”. Witam w krainie absurdu!

Sam film jest adaptacją książki o takowym tytule. Główną postacią jest Arthur. Jest to zwykły facet, który ma dość przyziemne, ba! ziemskie problemy. Jednym z nich jest to, ze w miejscu gdzie znajduje się jego dom ma powstać ... obwodnica. Arthur kładzie się krzyżem przed buldożerem, stara się upić pracowników, lecz nic to nie daje. Dom zamienia się w stertę kurzu. Główny bohater poznaje w międzyczasie Tricię – piękną, szaloną kobietę. Zna ją dosyć krótko, ale świetnie się dogadują. Pewnego razu Tricia proponuje Artuhrowi... wycieczkę na Madagaskar. Mówi o wyjeździe już następnego dnia. Arthur odmawia, ale wokół niego dopiero zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Pojawi się też Ford – dziwny facet z równie dziwnymi pomysłami, który uważa się za przybysza z innej planety. Jeszcze dalej poznamy maniakalnego robota z depresją, czy prezydenta galaktyki – Zaphoda. Slowem – absurdu jest pełno. Po pewnym czasie ziemia zostaje zburzona, gdyż znajduje się na trasie międzygalaktycznej ... obwodnicy (o ironio!). Arthur jednak dopiero zaczyna swoją przygodę. Ford – jak się okazuje naprawdę będący kosmitą ratuje mu życie i uciekają w kosmos... łapiąc statek kosmiczny „na stopa” (SIC!). Zaczyna się absurdalna i chora podróż wśród absolutnie dziwnych zdarzeń.

Stałą przeszkodą w opisaniu komedii jest niemożność pełnego wczucia czytelnika w klimat filmu. Przecież gag z filmu tylko opowiedziany nie ma tej magii i uroku bez obrazu. Takie rzeczy trzeba po prostu zobaczyć. Nie zdradzając za wiele z fabuły (mimo, ze jej znajomość wcale nie psuje frajdy oglądania) powiem, iż oglądając film zobaczymy między innymi istoty modlące się o chusteczki (rzadko trafia się tak smakowita, a jednocześnie rozsądna parodia kościoła), prezydenta galaktyki, który unikając pocisków robi ruchy w stylu Michaela Jacksona, czy wspomnianego już robota z depresją. Ten film jest po prostu chory i tylko i wyłącznie dlatego tak mi się spodobał! J

Ale od razu tak miło nie jest. Początkowo film jest po prostu nudny. Nie ma praktycznie żadnych gagów, a jeśli są – to kompletnie nieudane. Film mówiąc trywialnie – rozkręca się coraz bardziej z każdą kolejną sceną. Po pewnym czasie będziecie płakać ze śmiechu (oczywiście o ile lubicie humor absurdalny), a o to w komediach chodzi. Z góry zaznaczam, ze film jest bardzo specyficzny i dla ludzi z równie specyficznym poczuciem humoru. O tym trzeba pamiętać – choć paradoksalnie jego unikalność to naprawdę spory atut.

Podsumowując – jeśli lubisz humor absurdalny, poza ambitnym kinem tolerujesz filmy głupawe i jeśli nie jesteś nadętym intelektualistą, którego nic nie bawi – zobacz ten film. Myślę, że mimo ckliwego zakończenia będziesz się dobrze bawić. Niech żyje absurd i pamiętajcie – Don’t panic!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 5,7k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Oglądaliście może Wojnę Światów... Moim zdaniem świetny film. Napięcie trzymało prawie do samego końca tylko żal mi troche jest scen batalistycznych.. W tych nielicznych i bardzo krótkich człowieka napełniała taka duma... patriotyzm.. niestety owych scen naprawde bylo malo i byly krotkie... zakonczenie nawet fajne tyle ze nie oryginalne. Mi by sie podobalo jakby jeszcze inni "alieni" uratowaliby nas od tych złych, chociaż może to by było troche naiwne?? Ocena: 8/10

Odmienne zdanie mam np. co do filmu The ring 2... nie było chwili w ktorej sie balem... jedynki nie ogladalem ale mam nadzieje ze byla lepsza...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra recenzja, Cypher. Szkoda tylko, że ja jeszcze nie oglądałem filmu, a Ty chyba jeszcze nie czytałeś książki. Śmieszne jest, że – wg tego, co piszesz – akcja z początku jest nudnawa, bo w książce jest raczej na odwrót i to początek mnie zniszczył najbardziej. Raczej regularnie parskałem śmiechem od pierwszej strony. Nie dość, że jowialny Arthur przechadza się po domu dość długo, nim dojrzy spychacz, to narraacja, opisująca jego mętne poranne myśli i działania – fantastyczna. Adams nie oszczędza swoich bohaterów i opisuje ich tak, że nawet nic nie robiąc – są zabawni. Ale to też kwestia wyobrażeń, które nam się zaszczepią od początku. Potem też jest nieźle. Nie wiem, czy filmowy Zaphod miał 2 głowy, ale wyobrażanie sobie dialogów i monologów tegoż w wykonaniu obu głów – też niezłe przeżycie komediowe. No i ciekawostka: film jest lekki i niezobowiązujący na swój cudownie kretyński sposób, jak napisałeś, a „Trylogia w pięciu tomach” ma też na celu dać do myślenia. W końcu Adams napisał „Łososia zwątpienia” – zlepek debilnie śmiesznych, ale i dających do myślenia traktatów filozoficznych. Jeszcze nie czytałem – leży na półce i czeka na brakujące części „Autostopem”. Boję się nieco filmu, ale jeśli zawczasu przyjmę, że mi się wieeele w nim nie spodoba, to pewnie będzie odwrotnie.

Pytanie, czy Adams spodoba się (kinowy i oryginalny - „papierowy”) takim np. fanom Pratchetta, bo wymieniani są jednym tchem przez znawców komediowej literatury angielskiej. Może wypowiedzą się fani twórcy Świata Dysku... Ja lubię obu, choć przez ostatnie 2 lata „wcinałem” Pratchetta i uznałem, że bardziej filozoficzne wyśmiewanie się z ludzkich wad lepiej do mnie chyba trafia. Adams jest zdecydowanie konkretniejszy, choć bynajmniej nie wulgarny. A czy po filmie da się tak do jego książek odnieść? Obadamy – zobaczymy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra recenzja, Cypher.

Danke :)

Szkoda tylko, że ja jeszcze nie oglądałem filmu, a Ty chyba jeszcze nie czytałeś książki. Śmieszne jest, że – wg tego, co piszesz – akcja z początku jest nudnawa, bo w książce jest raczej na odwrót i to początek mnie zniszczył najbardziej.

W filmie na początku dużą rolę odgrywa narracja(co mnie cieszy, bo jestem zwolennikiem narracji w kinie, literaturze), ale niestety jest strasznie nudno. Te wymęczone teksty, wszystko jest jakieś takie na siłę. Ciekawe jak to wygląda właśnie w książce.

Raczej regularnie parskałem śmiechem od pierwszej strony. Nie dość, że jowialny Arthur przechadza się po domu dość długo, nim dojrzy spychacz, to narraacja, opisująca jego mętne poranne myśli i działania – fantastyczna.

No widzisz, a w filmie prawie tego nie ma... :|

Adams nie oszczędza swoich bohaterów i opisuje ich tak, że nawet nic nie robiąc – są zabawni. Ale to też kwestia wyobrażeń, które nam się zaszczepią od początku. Potem też jest nieźle. Nie wiem, czy filmowy Zaphod miał 2 głowy, ale wyobrażanie sobie dialogów i monologów tegoż w wykonaniu obu głów – też niezłe przeżycie komediowe.

Pewnie, ze mial dwie glowy :D Ale monologów w wykonaniu "głów" było mało. Jak widzę wyłania się obraz znakomitej książki i zaledwie niezłego filmu. Możliwe, ze tak jest. Niepotrzebnie tez najpierw poszedłem na film, teraz książka nie będzie tak dobra. Jednak wyobraźnia będzie już "skażona" filmem...

No i ciekawostka: film jest lekki i niezobowiązujący na swój cudownie kretyński sposób, jak napisałeś, a „Trylogia w pięciu tomach” ma też na celu dać do myślenia. W końcu Adams napisał „Łososia zwątpienia” – zlepek debilnie śmiesznych, ale i dających do myślenia traktatów filozoficznych.

O, to w filmie tego nie ma. Jest kretyńsko i tyle. Lepiej nie podchodź do filmu jako wyzwania intelektualnego, bo srogo się zawiedziesz. Dawno nie widziałem tak durnego filmu. Niby pod koniec JEST przesłanie, ale jest podane tak żałośnie i ckliwie, że o końcówce filmu sam wolę zapomnieć.

Jeszcze nie czytałem – leży na półce i czeka na brakujące

części „Autostopem”. Boję się nieco filmu, ale jeśli zawczasu przyjmę, że mi się wieeele w nim nie spodoba, to pewnie będzie odwrotnie.

Niekoniecznie. Z tego co czytam książka jest naprawdę dużo lepsza od filmu. Kurczę, naprawdę muszę ją przeczytać :]

Pytanie, czy Adams spodoba się (kinowy i oryginalny - „papierowy”) takim np. fanom Pratchetta, bo wymieniani są jednym tchem przez znawców komediowej literatury angielskiej. Może wypowiedzą się fani twórcy Świata Dysku... Ja lubię obu, choć przez ostatnie 2 lata „wcinałem” Pratchetta i uznałem, że bardziej filozoficzne wyśmiewanie się z ludzkich wad lepiej do mnie chyba trafia.

Uwielbiam działa Pratchetta. To jeden z moich ulubionych pisarzy! Mimo wszystko ciężko póki co mi porównywać, gdyż nie czytałem książki,a to zawęża pole porównania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie wróciłem z świetnego filmu pt. "Karol, człowiek, który został papieżem" i chciałem podzielić się moimi refleksjami:

No i tak, wciągnąłem się w ten film, tak jak jeszcze w żaden inny. Czułem się, jakym naprawdę TAM był. Jakbym przeżywał to wszystko ze świętej pamięci Karolem Wojtyłą. Kiedy on płakał, ja też płakałem. Kiedy on się cieszył ja też się cieszyłem. A w dodaktu można było zobaczyć cierpienie ludzi w czasie wojny. Ach... Jakie to było straszne... Moim zdaniem, każdy katolik, chrześcijanin, czy każdy inny człowiek, dla którego miłość jest najważniejsza, MUSI zobaczyć ten film.

A czy ci co go widzieli podzielają moje zdanie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

żal mi troche jest scen batalistycznych.. W tych nielicznych i bardzo krótkich człowieka napełniała taka duma... patriotyzm.. niestety owych scen naprawde bylo malo i byly krotkie...

Mi to się akurat bardzo podobało. Nie był to kolejny ilm nastawiony na szczatkową fabułę i efektowne walki, trwające nierzadko większość filmu. Była to historia o pojedyńczym człowieku i bylo to ukazanie inwazji z jego pukntu widzenia.

zakonczenie nawet fajne tyle ze nie oryginalne.

Zakończenie, czyli finał walki z obcymi, czy koniec wędrówki głównego bohatera. Bo to w jaki sposób kosmici zostali pokonani bardzo się podobało. Natomiast fakt, że pewna osoba (żeby nie zdradzać tym co nie widzieli) przeżyła, to po prostu tragedia.

Wczoraj byłem na Batmanie. Aby się nie rozczarować nie oczekiwałem niczego więcej niż przeciętnego filmu. Muszę powiedzieć, że niezwykle pozytywnie się zaskoczyłem. Jest to zdecydowanie najlepsza część serii. Znakomite sceny walki i fabuła. Bardzo dobry wstęp do reszty. Muszę przyznać, że po filmie oczekuje na kolejną część. Nie wiem tylko, gdzie zostanie osadzona. Bo wątek z Jokerem już został rozpoczęty. Tak więc pozostaje opowiedzianie na nowo poprzednich części, w co jednak wątpie. Druga możliwość to zrobienie części dziejącej się po tej fatalnej z Arnim. No cóż zobaczymy jak to będzie.

PS. Mimo, że film trwał ponad dwie godziny, to był trochę za krótki. Wiele wątków można było bardziej rozbudować

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po Batman: Beggins. Przyznam szczerze, że odrobinę się zawiodłem, bo jednak liczyłem na coś w w stylu Millera - mrocznego, z ciężkim klimatem i wyraźnymi wątkami psychologicznymi. Psychologia w pewnej dawce jest, jednak całość wciąż jest zwyczajną adaptacją komiksową. Bardzo dobrą, ale nie przesadnie ambitną.

Zacznijmy może od tego, że nowy Batman nie jest prequelem poprzednich filmów, ani adaptacją konkretnego komiksu. Twórcy dają nam na przykład jednoznacznie do zrozumienia, że zabójcą rodziców Bruce'a NIE był Joker. Zakończenie sugeruje jednak kontynuację (i, notabene, mówią o Jokerze :)), więc może być małe zamieszanie. :)

Zaletą filmu jest niewątpliwie postać Batmana. Bale zagrał świetnie, moim zdaniem zostawia poprzednich odtwórców tej roli daleko w tyle. Nie jest taki "chłopaczkowaty" jak Kilmer, stary jak Clooney, ani sztywny jak Keaton w gumowym kostiumie. Z kolei batmobil jest po prostu, nie bójmy się tego słowa, [beeep]isty. Wielki, opancerzony, pędzi jak najlepsza terenówa z przyjemnym warkotem silnika. To nie to co plastikowy rzęch z dwóch pierwszych części - tu faktycznie czuć, że ma to moc i prędkość.

Z wad: cóż, chwiliami film jest nieco naciągany. Że wymienię trening Batka z gadkami w stylu Jedi (wszak uczył go Qui-Gon ;)), czy Gordona popyrającego batmobilem. Jeśli jednak pamiętać będziemy, że to tylko filmowy komiks i przypomnimy sobie do jakich absurdów dochodziło w Spider-Manie, Hulku, Daredebilu czy pozostałych, taka odrobina naiwności nie powinna dramatycznie obniżyć oceny filmu.

Beggins zostawia daleko w tyle Forever i (zwłaszcza) B. i Robin. Ciężko go jednak porównać z dwoma pierwszymi filmami, jako że klimat i podejście do bohatera zupełnie inne.

Ogólnie Batman: Beggins to bardzo dobry film, na którym żaden fan faceta w czarnych rajtuzach narzekać nie powinien.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość MiszczJan

Też widziałem wczoraj nowego Nietoperka.

Film zrobił na mnie wielkie wrażenie - świetne kino akcji, dynamiczne walki, pościgi, latanie pomiędzy wieżowcami, napięcie trzymające do ostatnich chwil (złapałem się pod koniec filmu na napinaniu wszystkich mięśni nóg :) ).

Aktorstwo nie pozostawia nic do życzenia - główny skurczybyk jest odpowiednio przekonujący, Batman - heroiczny, dziewczyna - ładna. :)

Co jeszcze mi się podobało, to scenografia. Widzimy Gotham dawne - nowoczesne, zadbane; i nowe - odrapane, przerdzewiałe, z oprychami za każdym rogiem. Szczególnie fajnie przedstawiono dzielnicę biedoty - bardziej ponura być by nie mogła.

Fabuła - trochę bełkotliwa od momentu, gdy wszystko okazuje się jednym wielkim spiskiem, istniejącym od tysięcy lat... Można jednak takie rewelacje przeboleć, w końcu to komiks.

Z kolei batmobil jest po prostu, nie bójmy się tego słowa, [beeep]isty. Wielki, opancerzony, pędzi jak najlepsza terenówa z przyjemnym warkotem silnika. To nie to co plastikowy rzęch z dwóch pierwszych części - tu faktycznie czuć, że ma to moc i prędkość.

Zgadzam się z całością tego cytatu - batmobil naprawdę robi wrażenie. Chciałbym mieć taki, cytując Gordona.

Batman: Beggins

Nie Baggins? ;) Albo lepiej - Bagosz.

Muszę przyznać, że po filmie oczekuje na kolejną część.

Ja też - i oby było tak samo, jak ze Spidermanem, że kontynuacja jeszcze lepsza...

Co do niedokończonych wątków - za mało tej ślicznej prawniczki. :) Czekam na sequel...

A teraz coś z zupełnie innej beczki - Żywot Briana Monthy Pythona.

Wokół filmu obrosła legenda czegoś obrazoburczego i w ogóle "wystawa nie dla LPR". Ja się spodziewałem masy angielskiego humoru na najwyższym poziomie - i nie zawiodłem się. Śmiałem się na głos z kpin nt. kamieniowania, potrzeby Żydów posiadania Mesjasza, zakompleksionego Piłata. :) A ostatnia scena, w której kilkudziesięciu ukrzyżowanych śpiewa radośnie "Always look on the bright sight of life" rozwaliła mnie zupełnie...

IMO film można uznać za obrazę dla Chrześcijan tylko, gdy ma się poczucie humoru w okolicach zera absolutnego... Tym bardziej, że samego Jezusa widzimy tu tylko w jednej scenie (no, gdyby się uprzeć, w dwóch). I on sam nie robi niczego dziwnego/głupiego - przemawia tylko, jak w Biblii.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nieweim czy ten temat był już poruszany tutaj ale co sądzicei na temat filmu DOOM i niby przyszłego filmu QUAKE :> :?:

O Quaku nie słyszałem, ale jeśli chodzi o Dooma to widziałem trailer i wydaje mi się, że będzie to dość dobry film. Myślę, że będzie trzymał poziom Obcych, a więc nie będzie źle. Mam tylko nadzieję, że nie Alien vs Predator, bo dla mnie ten film to trochę porażka. Zapowiadało się dobrze, a według mnie wyszło co najwyżej średnio. Chciałbym żeby film Doom był naprawdę dobry i żeby obejrzało go wielu ludzi, może to spowoduje, że będzie powstawać więcej filmów na podstawie gier komputerowych.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja wole żeby miał wyższy poziom niż Obcy. Mam na dziej że nie miałe tutaj na myśli efektow bo OBcy jest z lta 80 wzwyż a teraz mamy 2005 czyli jakeiś 20 lat róznicy więc trzeba będzei coś więcej wymagać od tego filmu ;)

Nie chodziło mi o efekty specjalne, tylko o sposób przedstawienia akcji, grę aktorów itd. Uważam, że Obcy miał klimat, garstka ludzi w pozornie z góry skazanej na porażkę walce z zabójczymi potworami. Jeśli chodzi o efekty, to rzeczywiści należy wymagać czegoś więcej, choćby bardziej "realistycznych" potworków. Słyszałem, że ludzie tworzący potwory w Doomie pracowali wcześniej właśnie przy Obcych, a Obcy z Przebudzenia nawet mi się podobali :D więc mam nadzieję, że będzie dobrze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi o dooma, to raczej nie oczekuję niczego wielkiego, a na pewno nie atmosfery grozy. Ot po prostu wielkiej strzelaniny napakowanych komandosów ze zgrają piekielnych pomiotów, mnóstwa wybuchów i efektów specjalnych. Mam nadzieję, że te efekty będą na przyzwoitym poziomie, a film będzie przynajmniej emocjonujący i trzymający w napięciu, bo to ważna cecha filmu. No cóż, trzeba poczekać na premierę i mieć nadzieję, że go Universal nie skopie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A mnie się tam Rambo podoba, wprawdzie nie jest to film psychologiczny, czy jakaś inna mądra produkcja, ale tak jak przy prostych grach komputerowych działa jako odstresowywacz, a przy okazji można się jeszcze pośmiać jak Rambo zabija 10000000000 głupiego wroga i nadal nie ma nawet skaleczenia. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wszystko okazuje się jednym wielkim spiskiem, istniejącym od tysięcy lat...

Mogli nie dodawać tej głupiej gadki, że są odpowiedzialni za pożar Londynu i zniszczenie Rzymu.

za mało tej ślicznej prawniczki

Była ładna, ale w Forever "koleżanka" Batmana była ładniejsza. Poza tym zgadzam się, że wątek za mało rozwinięty. Gdzie były te sceny, echm..., łóżkowe :)

może to spowoduje, że będzie powstawać więcej filmów na podstawie gier komputerowych.

Tylko nie to! Ja jestem zdania, że te dwa światy nie powinny się przenikać. DOOM to DOOM, jedynym wspólnym wątkiem będzie Mars i przybysze z piekła. Film będzie adaptacją nie mającą za wiele wspólnego z pierwowzorem. Mam nadzieje, że będzie to właściwie nowy "Obcy". Zreszta tytuł ma jedynie być darmową reklamą. Gdyby film był mocno związany z grą, to nie dałoby się go oglądać.

Gier się nie da dobrze zaadaptować.

A ja czekam na Rambo 4

Film na pwno zobaczę, z czystej ciekawości. Szkoda, że nie zabrali się najpierw za Rockiego. Ponoć Balboa ma wrócić na ring (mówię poważnie)

ale jedynka naprawde jest dobra...

Otóż to. Jest to normalny, dobry film akcji. Niestety reżyserom zachciał się kasy i zrobili z Rambo to co zrobili. Kolejne części to parodie filmów akcji, trójke, to już nawet trudno nawet z największych nudów obejrzeć (lepiej patrzeć w sufit) i nadać jej miano filmu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcialbym aby powstala kolejna czesc Rockiego . Jest to chyba moja ulubiona seria i cieszyłbym sie gdyby takie cos powstało. A co do 1 cześci Rambo to tamnie chodziło o czyste zabijanie. Tam było pokazane , w jaki sposób mozna zniszczyc czlowieka , i doprowadzIc go na skraj.

BYŁ TO FILM PSYCHOLOGICZNY , JAK SIE NIE ZNACIE TO NIE GADAJCIE GŁUPOT JAK SIE NIE ZNACIE NA FILMIE. porozmawiajcie o pokemonach

ps.sorry ale jak ktos nie zna problemu to mnie wkurza.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

BYŁ TO FILM PSYCHOLOGICZNY , JAK SIE NIE ZNACIE TO NIE GADAJCIE GŁUPOT JAK SIE NIE ZNACIE NA FILMIE

:D Piękne! Na basha pewnie i by się nadawało 8) Niemal do każdego filmu można podpiąc łatkę, że mówi o tym jak bohater zmaga się sam ze soba, ze swoimi słabościami... Ale Rambo to film sesnacyjny - pierwsza część najlepsza - potem już coraz więcej głupoty. Może i po troszku jest to dramat, ale bardzo ciut ciut. Po prostu jest tu dobrze zarysowana postać Johna Rambo, które nie jest maszynka do zabijania jak później, a człowiekem z problemami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio obejrzałem dość stary film City of the Angels. Powiem tak, za romansidłami nie przepadam Tytanic mnie wynudził, tak jak Nigdy w Życiu, ale ten film oglądałem zauroczony. Bo historii miłosnej Anioła i doktorzyny nie ogląda codziennie, nie mówiąc już o końcówce, która mocno ścisnęła mnie za gardło, a gra aktorska to moim skromnym zdaniem zasługuje na jakieś powiedzmy 30 oskarów.

A teraz zmiana banana. Jak myślicie jaki film miał NAJKEPRZE efekty specjalne! Bo moja czołówka to

Matrix 1 – Za świetne sceny walk (metro) i za zapoczątkowanie rewolucji w kręceniu filmów (butletime, pełny obrót kamery itp.)

Władca Pierścieni Powrót Króla – Ogólnie za rozmach

Ot tyle!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem po pierwszej "Teksańskiej Masakrze...(no czym?)siekierą"? :P

Muszę powiedzieć, że był to najmocniejszy... horror? Jaki oglądałem dotychczas. Podobnym jest film "Zły skręt", ale to nie to samo. W "Teksasie" jest przestawiona historia chłopca, który zachorował na raka skóry i piątki przyjaciół, która przeżyła (w 20%, ale to zawsze cos ;)) prawdziwą masakrę. Mój kumpel powiedział, że to średni horror, mój brat powiedział, że to idiotyczny film, a ja mówię, że to znakomity...ee...horror? Tak czy inaczej film świetny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...