Skocz do zawartości

Fred, w którym oddajemy się konsumpcjonizmowi - czyli co ostatnio ciekawego kupiłeś?


Accoun

Polecane posty

tak, ale teraz też korpo coraz więcej i coraz więcej chcą ten papierek. Poza tym dla pracodawcy fakt, że ktoś ma ukończone studia techniczne daje mu też świadomość, że ktoś taki jest dość wytrwały i ogarnięty, żeby takie studia skończyć. A jaka specjalizacja (bądź jej brak) albo jaka ocena, to już rzadko ktoś wdaje się w szczegóły

also:

@nevya wytłumacz proszę, bo nie rozumiem. Wiesz na jakie studia chcesz iść, ale nie wiesz czy/jaką będziesz miała po nich pracę? Bez sensu trochę się to wydaje...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 6,7k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

To już jest akurat zależne od pracodawcy. Jeżeli dojdzie do rozmowy kwalifikacyjnej to najczęściej bez papierka też można uzyskać zatrudnienie, a jeżeli idzie taka corpo w teorie, a nie praktykę to już będzie ciężko.

W mojej okolicy z zatrudnieniem nie miałem problemu. Zawsze po rozmowie stwierdzano, że problemem nie jest niewiedza, tylko brak chęci na poszerzanie swojej wiedzy, so yeah.

PS. Dwuznacznie to zabrzmiało, bo odpowiedź wyciągnięta z rozmowy, ale chodziło o to, że otwarcie powiedziałem, że nigdy wcześniej nie zajmowałem się bazami danych na takim poziomie jak u nich, więc moja wiedza jest czysto teoretyczna.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcę iść na ugrofinistykę z pasji, to jest to co mnie jara i nie widzę się na żadnym innym kierunku. Ale co ja mogę po tym robić? Być tłumaczem albo nauczycielem. A na nich takiego znowu dużego popytu nie ma.

Jest zawód, który chciałabym wykonywać (architekt wnętrz), ale wiem że nie mam w nim szans.

W rezultacie nie wiem co chcę w życiu robić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poszerzasz o norweski (i szwedki) i żyjesz jak król królowa.

Przesadziłem - wiem, ale właśnie na te trzy kraje jest teraz "boom" w wyjazdach do pracy. Przynajmniej na Pomorzu :D

Więc praca jako tłumacz na pewno może być fajna :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taka mała dygresja. Na dworcu dzisiaj podsłuchałam rozmowę dwóch dziewuch, z których jedna opowiadała jak to ciężko z pracą. Ukończyła ona bowiem technikum gastronomiczne, ale problem w tym, że na kuchni to ona pracować nie będzie, bo nie lubi gotowania (to po co na gastronomię się pchała?), więc poszła gdzieś tam do zakładu krawieckiego. Tam napyskowała brygadzistce, bo o coś ją poprosiła, a to przecież nie należało do jej obowiązków i ona sobą pomiatać nie da, O! W mieście szukać pracy też nie będzie, bo chce być blisko swojego chłopaka.

Jak tego słuchałam, to myślałam, że padnę. :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@up. To jest właśnie to o czym ja mówiłem.

Przyszła do nas dziewczyna na praktyki ze studiów (przyszły konstruktor). Pyta się jeden z menadżerów "Co chcesz u nas robić?", odpowiedź "Pracownik biura mi odpowiada najbardziej". A potem płacz, że dali ją do archiwum :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

HeXs rozumiem o co Ci chodzi, ale też właśnie studia potrafią być 'podwaliną' że gościu jednak coś wie, nawet jak nie ma doświadczenia. Zawsze to dodatkowy atut, przynajmniej do zaproszenia na rozmowę...

@nevya o ile rozumiem chęć do rozwijania pasji, o tyle uważam, że taki wybór studiów jest głupotą, pod kątem kariery. Jeśli nie wiesz jaką pracę mogą dać Ci studia, to się za nie nie bierz. Potem faktycznie zostaniesz w jakimś markecie za 1500zł na rękę i będziesz tak pracowała całe lata...

Żeby nie było, nie próbuję Cie obrazić czy coś, tylko przedstawiam jak ja widzę kwestię studiów. Uważam, że 'sztuka dla sztuki' albo robienie studiów bo powiązane są z pasją, ale nie dają wymiernej korzyści, to głupota. Jeśli czymś się człowiek pasjonuje, to może to rozwijać 'po godzinach'. Albo zrobić drugie/zaoczne studia jak już będzie miał sensowną prace. Ja wcale informatyki nie kocham, z pasji chciałem iść na coś całkiem innego. Ale IT lubię na tyle, że mogę przy tym pracować z satysfakcją i przyjemnością, bez nienawidzenia każdego kolejnego dnia w pracy.

@Abdicatia ja kiedyś w pociągu usłyszałem mniej wiecej taki dialog (od studentów jadących na zajęcia):

-mam nieodparte wrażenie, że profesor x mnie uwali, ten jego przedmiot jest beznadziejny,

-nie ma tak źle, na wykładach byłaś?

-powaliło cie? przecież nie są obowiązkowe!

>później w rozmowie wynikło, że profesor na wykładach omawia szczegółowo wszystko z czym studenci mają problemy...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poszerzasz o norweski (i szwedki) i żyjesz jak król królowa.

Przesadziłem - wiem, ale właśnie na te trzy kraje jest teraz "boom" w wyjazdach do pracy. Przynajmniej na Pomorzu :D

Więc praca jako tłumacz na pewno może być fajna :)

Nauczenie się języka w stopniu pozwalającym na tłumaczenia nie jest proste i z tego co się zorientowałam lepiej się trzymać jednego języka, a co najwyżej próbować tekstów z różnych dziedzin

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zygi, ja nigdzie nie napisałem, że studia są ble, niedobre, fuj itd. Jak najbardziej, fajnie jakby każdy miał coś pokończone, ale niech to kończy z głową. Ja sam robię studia zaocznie, w planach mam jeszcze masę kursów i podyplomowe studia, bo po prostu "fajnie to wygląda na papierze".

@up. Pewnie masz rację, tak luźno rzuciłem, a sam i tak w tym nie siedzę to nie wiem :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja trafilem tu gdzie trafilem przypadkiem, bo nijak moje studia nie odpowiadaja pracy jako para-legal. Ale ze agencja zatrudnienia mnie tu wyslala, a po roku pracodawca zaproponowal kontrakt, to zostalem... I teraz doswiadczenie w zawodzie mam, ale papierka z uczelni potwierdzajacego moje kompetencje do jego wykonywania to juz nie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nawet jeśli zapracowaliśmy, to mimo wszystko w jakimś sensie się to udało. Całe rzesze Polakow zarabia pomiędzy minimalną krajową a 2k na rękę i to sa właśnie realia.

Yup. Nie licząc mojej kilkuletniej emigracji do Czech, gdzie miałem trochę ponad 2000 zł na rękę bez nadgodzin (i pracy "na czarno" na stolarni, gdzie miałem tyle w tydzień), to zarabiałem od 900 zł netto (staż) do ok. 1500 zł netto. W obecnej firmie, gdzie pracuję od prawie 5 lat tak właśnie miałem. Mój pierwszy wpływ na konto, to 1044 zł. Nigdy tego nie zapomnę... Ostatni pobór w tej firmie jak do tej pory (czeka mnie jeszcze jeden w październiku) do ok. 2100 zł netto. A godziłem się na takie warunki TYLKO dlatego, że chciałem pracować jako elektryk. Niestety nigdzie nie chcieli przyjąć faceta przed trzydziestką i bez doświadczenia. W nowej firmie zaczynam od 10 grupy, gdzie podstawa to 2580 zł + 20% premii + dodatki za staż pracy. Czyli na sam początek będę miał więcej niż w obecnej firmie po prawie 5 latach harówy.

Problem w Polsce jest taki, że tutaj da się żyć normalnie i to na prawdę małym wysiłkiem, tylko ja odnoszę wrażenie, że ludzie są zbyt roszczeniowi.

Mieszkasz z rodzicami? :P Ok, cios trochę poniżej pasa. Wiesz, da się, ale musisz wziąć pod uwagę fakt, że tanio żyć, to możesz na wsi. A nie każdy ma ochotę siedzieć gdzieś na uboczu. Tanie życie jest też na wschodzie Polszy (a nawet w centrum - mam przyjaciół w Głownie pod Łodzią - ceny produktów żywnościowych są tam dla mnie szokująco niskie...), ale na ogół jest tam straszny problem z w miarę dobrze płatną pracą. Chyba że lubisz zarabiać krajową minimalną.

Skończyłem studia? No to muszę dostać 10k na rękę jak nie mniej.

Więc jak ktoś mi mówi, że nie pracuje bo nie może znaleźć pracy (magister) to parskam śmiechem.

Co do roszczeniowego podejścia do życia, to masz absolutną rację. Nienawidzę takich osób, a w obecnej mojej pracy trochę takich gnoi jest. Nawet nie wiesz, jak bardzo cierpię przez fakt, że nie można współpracowników bić, bo za to grozi art. 52 KP i wizyta na komisariacie. A może i w sądzie. Gdyby nie to, to te leniwe, roszczeniowe buły zaganiałbym do roboty brechą.

Ostatnio sztygar przytoczył mi fajną anegdotę o jednym gościu, co za N-ki poleciał.

Nie było go w pracy dwa dni. Żadnego kontaktu ani nic. Przyszedł i nawet nie poszedł się usprawiedliwić. Sztygar go się pyta, gdzieś ty był i dlaczego nie usprawiedliwiasz nieobecności. Wiesz, co gościu odpowiedział? Że go nie było, bo miał sraczkę!

Sztygar się pyta, że to jest głupie, bo nie może przecież tak robić. Nieobecność musi usprawiedliwić, bo będzie miał dyscyplinarkę - porzucenie pracy. Gościu odpowiada, święcie oburzony, że jak niby miał się usprawiedliwić. Przecież miał sraczkę!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@zygfryd praca tłumacza to i tak lepsze niż większość zawodów, więc mogę próbować. Praca marzeń to nie będzie, czy będą zlecenia - nie wiem, ale nie widzę za bardzo alternatyw.

No i będąc tłumaczem mogę też próbować innych zajęć, bo nie jestem uwiązana w biurze 8h dziennie.

A na studia które mnie w ogóle nie interesują nie pójdę, bo 5 lat cierpienia to dla mnie za dużo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Stillborn, w tej chwili mieszkam. Wyprowadziłem się od siebie jakoś w czerwcu, bo po prostu dom służy mi w tej chwili jako miejsce do poczytania książki raz w tygodniu, do umycia się i spania. Czasem jeszcze coś zjem. Więc po prostu lepiej jest mi wynająć swoje mieszkanie i mieć z tego jakiś grosz niż płacić za coś z czego nie korzystam (same media kosztowały swoje).

Ja rozumiem, że życie na peryferiach miast to jakiś sposób, ale ja mówię tutaj o rozsądnym trybie pracy (współczuję ludziom, którzy muszę jechać ponad godzinę do pracy, a potem z niej tyle wracać). Da się, naprawdę. Po prostu trzeba czasami się poświęcić i przenieść pół Polski za chlebem, takie są niestety realia. Ale powiem jedno - narzekać na to, że nic się nie dzieje po prostu nie można. Bo wciąż prężnie idziemy do przodu i coraz więcej jest ofert pracy na polskim rynku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@HeXs (odnośnie wypowiedzi o studiach) no wiem, przeciez o tym też mówię.

@Tesu dlatego tez mówiłem, że Tobie czy mnie poniekąd 'się udało', nawet jeśli zapracowaliśmy na niektóre aspekty naszego obecnego życia.

@Stillborn potwierdza moją teorie 'takie realia' tongue_prosty.gif

@nevya a nie wzięłaś pod uwagę, żeby w ogóle nie iść na studia? Albo robić w zyciu coś czym może nie aż tak się 'jarasz' jak teraz tym, ale czymś co daje szansę zarobkową bez bólu tyłka każdego dnia w pracy. Tak jak mówię - jeśli to ma być pasja, to czemu by tego nie rozwijać w ramach hobby? Poza tym (znowu z mojego punktu widzenia) - rozumiem, że skoro na takie studia idziesz, to już robisz coś w tym kierunku, uczysz się języka gdzieś w internetach albo z książki w domu?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedyny ból zadka jaki mógłbym mieć do swoich przeszłych zajęć to niska chęć do podwyżek i wyższych premii. Sad but true, ale dopóki w większości firm nie złożysz wypowiedzenia to rozmów o podwyżce po prostu nie ma.

PS. Nie polecam renegocjować warunków kontraktu z gamingami - tam jest jeszcze gorzej niż w takim korpo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spoko, jak pracując na Helpdesku 2 lata złożyłem wypowiedzenie, to i tak nie było mowy o podwyżce. A szkoda, bo byłem tam najstarszy stażem i prace lubiłem. Ale nie chciałem zostać w pracy, w której nie widziałem przyszłości zarobkowej. Byłaby to tak zwana "Dead end job" (nie wiem czy to ma jakiś odpowiednik w naszym języku?)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale ja chcę iść na te studia.

A robienie w życiu czegoś co mnie nie interesuje będzie mnie powoli, ale skutecznie zabijało. Wolę zarabiać mniej, ale mieć choć trochę chęci do życia niż zarabiać więcej i umierać z nudy i frustracji.

Nie uczę się teraz języka, bo sama zwyczajnie nie potrafię. Jestem dość bystra, ale lepiej mi wchodzi wiedza jak ktoś mi ją kładzie do głowy.

No i jak mówiłam - będąc tłumaczem mogę jednocześnie próbować swoich sił w home stagingu, serwisie desek czy czymkolwiek innym.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie w pracy co roku pracownicy maja podsumowanie pracy i sa oceniani w skali od 1 (ponizej oczekiwan) do 5 (rzadzisz stary!), z tym ze piec to tak zwany Jesus note, ktorego nikt nigdy nie dostal. Od oceny zalezy teoretycznie wysokosc podwyzki, ale w praktyce jest tak, ze niewazne czy ktos dostanie 2 czy 4 i tak pensja wzrasta o 2,5%... :/

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie w pracy co roku pracownicy maja podsumowanie pracy i sa oceniani w skali od 1 (ponizej oczekiwan) do 5 (rzadzisz stary!), z tym ze piec to tak zwany Jesus note, ktorego nikt nigdy nie dostal. Od oceny zalezy teoretycznie wysokosc podwyzki, ale w praktyce jest tak, ze niewazne czy ktos dostanie 2 czy 4 i tak pensja wzrasta o 2,5%... confused_prosty.gif

... co pewnie pochłaniają podatki cheesy.gif

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@nevya

Osobiście uważam, że:

a) skoro to tak bardzo Ci się podoba, powinnaś sama spróbować coś w tym kierunku się pouczyć. Jest mnóstwo kursów online, książek i innych tego typu dupereli. Żeby potem nie wyszła jakaś buba... Poza tym często idąc na studia tam też już wymaga sie jakichś podwalin wiedzy (nie wiem jak to wygląda w kestii studiów językowych, ale u mnie było mnóstwo rzeczy, których nikt nikomu nie tłumaczył, bo prowadzacy zakładali, że to musimy już wiedzieć, skoro przyszliśmy na takie, a nie inne studia).

b) tak jak mówię, moim zdaniem lepiej pasję realizować po godzinach, mając pewny zarobek, niż zacząć od pasji, a potem ryzykować czy z tego będzie dało się wyżyć. Zawsze możesz pracować, a po godzinach z pasji uczyć się norweskiego, szwedzkiego czy co to tam chciałas, a jeśl ibędziesz w tym wystarczająco dobra, to zmienić pracę/branżę.

c) jaką masz pewność, że sobie poradzisz, skoro nie znasz języka i (chyba?) niewiele o tym wiesz, poza tym, że 'tak, to chcę!'. Orientowałaś się w wymaganiach? W zarobkach? W ofertach pracy? W planie studiów? W mozliwościach pracy po tym kierunku, nie bedąc tłumaczem/nauczycielem?

@HeXs nie zapominaj, że on robi w Irlandii :P poza tym 2% to nie jest czasem jakaś podwyżka inflacyjna czy coś takiego? Czy już nigdzie tego nie dają? :P Aczkolwiek u mnie jest podobnie z oceną. Tylko, że podwyżka to inna kwestia, a premia roczna (zalezna od oceny rocznej) to inna kwestia. Tam gdzie byłem dziś na rozmowie, ponoć jest dodatkowa premia miesięczna, zalezna od wyników teamu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie, nikt ode mnie nie będzie wymagał żadnych podstaw. Poza tym filologia to nie tylko język.

A ja ci mówię, że znam siebie na tyle, żeby wiedzieć że ten 'pewny zarobek' zabierze mi całą chęć życia.

Co do zarobków to tłumacz fińskiego na tle innych tłumaczy zarabia dość sporo za stronę. Mogę też zostać na uczelni i ostać profesorem :P

Skąd mam pewność? Nie mam. Ale skoro alternatywą jest wracanie do pustego mieszkania po 8h dobijającej pracy, to równie dobrze mogę spróbować pracować w tym mieszkaniu. I mogę próbować innych rzeczy i docelowo chcę połączyć pracę tłumacza z czymś jeszcze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...