Skocz do zawartości

EGM w sosie własnym


EGM

Polecane posty

Nie, nie, Ravenie, wcale mi się Twoja wypowiedź pozbawiona sensu nie wydaje, wręcz przeciwnie. Przekleństwem naszych czasów jest to, że na tematy najważniejsze najtrudniej się mówi, ich materia jest zbyt delikatna i subtelna, dlatego dla wyrażenia tych ulotnych myśli zużywamy dużo słów, a potem zastanawiamy się, czy udało nam się w nich zawrzeć to, co na dnie duszy szarpie się i drży ;).

Hm, czytam waszą dyskusję i przypomina mi ona o czymś.

Oglądaliście Panowie i Panie, 'Fight Club'?

Ja oglądałem. Jestem przekonany, że Generał oglądał także, bo on oglądał i czytał prawie wszystko ;).

Jest tam wiele o kimś, kto nie chciał szarpać się
z codziennymi utrapieniami, z ZUS'em, podatkami, rachunkami, komunikacją miejską i rynkiem pracy.

Walczyli także z firmami kredytowymi(utopia...), prywatnym dobrem, a nawet systemem trawiennym gołębi.

Tak, a na koniec rozwalają cały rynek kredytowy... Ciekawe, że film ten powstał dawno temu, a w USA stało się coś podobnego bez bomb i eksplozji...

Przyznam się wam, wstydząc się odrobinę, że taka wizja... podoba mi się. Nie przebiegnę 20(ba, pewnie nawet i dwóch mil) z wodą w ustach, ale lubię czasem zrobić coś, czego się boję(eufemistycznie: przed czym ostrzega mnie instynkt samozachowawczy), żeby się sprawdzić, żeby udowodnić sobie, że nie jestem tylko cierpiącym na bezsenność no-life'em, ślęczącym przed kompem kilkanaście godzin dziennie i powoli, acz skutecznie wyniszczającym sobie organizm.

Ej, nie wstydź się. Jako uznany psycholog amator (Bly też jest psychologiem amatorem, Platon także nim był ;))oświadczam Ci, że szukanie sytuacji ekstremalnych i niebezpiecznych jest po pierwsze normalne u części ludzi (długo by pisać, dlaczego "u części"), a po drugie odzwierciedla instynktowną (związaną z instynktem rozwoju) potrzebę konfrontacji ze zdarzeniami granicznymi. One w jakiś sposób pomagają dookreślić tożsamość, ja, odpowiedzieć na pytanie: "kim jestem?". I są cząstkowymi inicjacjami.

Pamiętam, na studiach miałem przyjaciela, miał ksywkę "Pan Złoty", zresztą ja miałem identyczną ;), on ładował się razem ze mną w różne, naprawdę dziwaczne i limesowe, że się tak wyrażę, miejsca. Na przykład spacer w nocy, w tunelu, gdzie jeżdżą pociągi, we Francji. Albo nocowanie tuż przy torach, pod otwartym niebem (Pan Złoty lubił kolej żelazną). Spanie w portowych rurach, włóczenie sie po autostradach. Było tego trochę. Gdy człowiek był młody, pamiętam to dokładnie, miał potrzebę "dowalenia sobie", dziewczyny też, to określenie słyszałem właśnie z ust przedstawicielki płci pięknej: "wiesz, chcę pojechać na takie wakacje, gdzie będę mogła sobie dowalić". Ja także miałem taką potrzebę. Dlatego 3 razy jechałem autostopem z Polski do Anglii i z powrotem, prawie bez pieniędzy, czy lało, czy prażyło słońce, radośnie zbierałem razy zazdrosnego losu wyczuwając, że coś dobrego się za tym kryje. Żywiłem sie jeżynami, orzechami, jabłkami, których przyroda latem nie szczędzi, wypędzałem myszy z worka z prowiantem i wspomnienia tych chwil do dzisiaj są żywe i ważne.

Niezależnie, czy są to skoki po rampie na snowboardzie, nurkowanie na 20 metrów, czy grożenie dwójce dresów, którzy się do mnie przyczepiali. Czasem się obrywa, jest ból, strach i inne, równie przyjemne rzeczy. Ale... czy to źle?

Jak mawiał mój znajomy: bez bólu niczego się nie nauczysz.

Jest takie przysłowie: "no pain - no gain". Jakby podobne ;). Jest też teoria dezintegracji pozytywnej, która jest wizją rozwoju poprzez kryzysy. Nie mówi o tym, że trzeba "sobie dowalać", mówi tylko o tym, że ludzie, którzy mają potencjał rozwojowy mogą przekształcać dramatyczne wydarzenia na sposób rozwojowy (a nie "zwojowy" ;)).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,5k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Vanitas vanitatum omnia vanitas. Cóż za defetyzm tu rozsiewacie... Ośmielę się nie zgodzić i wtrącić nieco bardziej optymistycznych groszy...

Rozejrzyj się dookoła i powiedz mi, czy nasi koryfeusze życia publicznego przejawiają choć jedną z tych cech?

Wyrwane nieco ze środka, ale chciałem zacząć od pewnej anegdotki. Żart pewnie większości znany, ale cóż... UWAGA! Żart zawiera w sobie brzydkie słowo kilkukrotnie użyte...

Pewnego dnia bardzo zajęta sowa postanowiła, że jest przepracowana, więc czas 

wrzucić na luz. Pomyślała sobie zatem, że będzie się opi....ać całe noce i dnie.

Siadła na gałęzi drzewa, jedno skrzydło założyła za głowę i odpoczywa wymachując

nóżką. Nagle biegnie sobie ścieżyną zając:
- Co robisz sowa?
- Nic.

Opi...am się.
- A to tak można?
- A nie widać?
- To ja też będę się

opi...ać!
Położył się zajączek pod drzewem. Podłożył sobie łapkę pod głowę i

wymachuje nóżką. Przebiega drugi zając.
- Co robisz zając?
- Opi...am

się.
- A to tak można?
- A nie widać?
- No to ja też będę się

opi...ać!
Położył się zajączek koło pierwszego zajączka. Podłożył sobie łapkę

pod głowę i macha nóżką. Lenistwo, ptaszki śpiewają, słoneczko przygrzewa. Nagle

zza drzewa wychodzi wilk. Zjadł jednego zająca, zjadł drugiego, oblizał się i

poszedł.

Jaki morał z bajki?
Tylko ci na górze mogą się

opierdalać!

Może i nie jest to dowcip kompletnie na temat, ale ilustruje pewien istotny (według mnie) fakt. To, co dzieje się na górze może i jest częściowo odzwierciedleniem tego, co na dole, ale tylko częściowo. Nie mówiąc już o tym, że co wolno wojewodzie... itp.. itd.

Nie, Marcinie, nie zgodzę się z Tobą. Zagubienie współczesnych młodych ludzi przypisywałbym nie brakowi męskich inicjacji, ale temu raczej, ze cywilizacja przełomu XX i XXI wieku stworzyła warunki, w których dawne wartości zdadzą się psu na budę i owe inicjacje nikomu nie są potrzebne. Po co komu krzepa fizyczna, dzielność, wytrzymałość, wierność danemu słowu, prawość charakteru?

Nieco chyba hiperbolizujesz, Drogi Generale. A właściwie to i przesadzasz, i przesładzasz... Już wyjaśniam o co mi chodzi. Z jednej strony nieco idealizujesz dawne czasy, a z drugiej demonizujesz dzisiejsze. Podłość, zazdrość, małostkowość, zawiść i cała kupa innych cech towarzyszą człowiekowi od zawsze. Bezlistosny spryciarz bardzo często wygrywał z ograniczonym skrupułami prawym mężem. I tak jest do dziś. Pragmatyzm w większości przypadków przeważa nad moralnością. Zgadzam się z tym, że dziś wiele z wymienionych przez Ciebie cech można w wielu sytuacjach o kant wiadomej części ciała rozbić... Ale zawsze tak było. Może w mniejszym stopniu, może bardziej otwarcie chwaliło się rycerskość i tym podobne, ale też zawsze było wielu narzekających na zepsucie i mówiąc nieśmiertelne "kiedyś to było...". Narzekania takie będą obecne zawsze - sam tak czasem narzekam. Ale z drugiej strony nigdy nie było tak, żeby takie cechy nie były zupełnie nieprzydatne. Dziś na pewno wiele jest osób, które kierują się dobrem innych, a nie tylko swoim i wcale nie kończą gdzieś w rynsztoku albo na dnie społeczeńśtwa. Tak samo jak dobrą osobę może życie kopnąć w zad, złe czyny mogą zemścić się na tym "złym". Co jest bardziej "opłacalne" życiowo trzeba już wybrać wedle własnego sumienia (lub jego braku), ale żadna droga nie jest z góry skazana na porażkę.

Ja osobiście wolę się kierować zasadą, że dobro i zło wyrządzone wracają do mnie, często z większą siłą. Ma może i pewne podłoże psychologiczne, bo często w życiu bywa tak, że jesteśmy traktowani tak, jak sami traktujemy innych...

A Matka Natura i kilkaset tysięcy lat rozwoju kierowały nas w inną stronę - mieliśmy być twardzi jak podeszwa sandała rzymskiego legionisty i niezłomni jak Eskalibur.

Ja tam bardziej wskazałbym na Matkę Ewolucję. Bez niej nie przetrwalibyśmy mroków naszego gatunku, lecz i ona kieruje nas w stronę, którą widać dziś. Ten sam proces, lecz inne warunki.

Pisze (o ile dobrze pamiętam) coś w tym duchu, że gdyby istniały, to prawdopodobnie wszystko by inaczej wyglądało...

To ja z nieco innej mańki... Ja uważam, że nadal istnieją. Przybierają formę odpowiednią dla środowiska, może nieco skarlałą, ale nadal istnieją. Nie są może one już tak sformalizowane, ale tak jak wiele "prymitywnych" elementów nadal istnieją. Tak jak męska chęc dominacji może przejawiać się w formie wyścigu szczurów, tak i inicjacja może przybrać różne formy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam( i być może za to że to zły temat na takie wypowiedzi ale takie mnie naszły refleksje po przecztaniu tego tematu), że tak się wtrącę do dyskusji, ale co do przeszłości i terażniejszości i dobra to tak w naszym świecie więcej jest "zła" - nienawiści, zabójstw, zakłamania, umierania itp. ale tu pozwolę sobie na refleksje biorąc pod uwagę cała ludzkość w wszystkich czasach minionych i współczesnych to jesteśmy dnem jesteśmy czymś gorszym od samego biblijnego szatana jesteśmy diabłami jesteśmy śmiercią , a teraz odrzućcie to co ludzkie wykroczcie myślą ponad ludzkość i co zobaczycie że najlepszym żywym przykładem dobra są zwierzęta są ideałem dobra wręcz - nie zabijają dlatego że mają taką ochotę, nie jedzą dla przyjemności ani też nie zabijają dla przyjemności, pomagają sobie kiedy trzeba, są honorowe przykład ? żubry walcząc o partnerkę zderzają się głowami i jak jeden z nich zemdleje to drugi nie nie podchodzi i go nie zabija tylko czeka aż tamten wstaje. I co ważne nie zabijają tego co ich stworzyło mianowicie natury (Wg. ludzi wierzących w Boga to On stworzył naturę ale to nie przeczy mojej teori) a my co robimy ? niszczymy lasy, powietrze, wodę, ziemię zniewalamy zwierzęta myśląc obłudnie że jesteśmy lepsze od nich ale mówcie co chcecie ja nie chce być człowiekiem wolałbym żeby na raz wszyscy zgineli na zawsze i razem z nami nasza cywilizacja tak naprawdę każdego dnia zbliżamy się do masowego samobójstwa każdym czynem praktycznie może nie bezpośrednio ale pośrednio bo człowiek nie może zrozumieć że natura nie potrzebuje człowieka a człowiek jest całkowicie od niej zależny więc tu się ujawnia nasza przewaga - myślenie i przez to zdolność nauki ? to nasze przekleństwo i przez nie zginiemy prawdopodobnie a jeżeli istnieje Bóg patrząc na nas rozpęta armagedon który pochłonie cywilizacje ludzką

EDIT:Nie brać tego na poważnie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Qbusiu!

Przepraszam serdecznie. Nie do Ciebie kierowałem strzałę ironii. Ty sprawiasz zaszczyt każdemu wątkowi, jaki zechcesz nawiedzić :D.

Może wróćmy do konkretnych pytań skierowanych do mnie... Pozwólcie mi, proszę, na wypowiedzi w tematach, w których moja niewiedza jest nieco mniejsza, niż w innych.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może wróćmy do konkretnych pytań skierowanych do mnie... Pozwólcie mi, proszę, na wypowiedzi w tematach, w których moja niewiedza jest nieco mniejsza, niż w innych.

O i właśnie. To byłaby o wiele lepsza odpowiedź ;) A właściwie dodatek do tamtej odpowiedzi. Teraz przynajmniej wiadomo, że nie odpowiadasz, bo nie czujesz się dość kompetnenty, a nie dlatego, że masz to w pompie...

No i tak by było jasne - nie ma za co przepraszać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może wróćmy do konkretnych pytań skierowanych do mnie... Pozwólcie mi, proszę, na wypowiedzi w tematach, w których moja niewiedza jest nieco mniejsza, niż w innych.

O i właśnie. To byłaby o wiele lepsza odpowiedź ;) A właściwie dodatek do tamtej odpowiedzi. Teraz przynajmniej wiadomo, że nie odpowiadasz, bo nie czujesz się dość kompetnenty, a nie dlatego, że masz to w pompie...

No i tak by było jasne - nie ma za co przepraszać.

Qbusiu! Aktywność na moim wątku świadczy chyba o tym, że raczej nie mam rozmówców, jak to wdzięcznie ująłeś "w pompie". Staram się rzetelnie odpowiedzieć na każde nowe pytanie. Kluczowe słowo, to "nowe"... I oczywiście trudno komentować wypowiedzi, które są "oczywistą oczywistością" :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmm no cóż ta strzała ironi to była do mnie chyba(chyba bo nie czytam ci w myślach )

No cóż takie mnie naszły refleksje po prostu... Jak chcesz to post mogę usunąć.

Pozdrawiam i nie brać tego posta wyżej poważnie bo miałem troche deprechę więc może trochę przegiołem z tą teorią :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drogi EGMie... Jako, że o wojsku wiesz bardzo dużo mam do Ciebie pytanie z tej dziedziny. Za 2 lata jako student historii i prawa ukończę oba kierunki z tytułami mgra... i chciałbym się zapytać czy i jaka jest szansa rozwoju zawodowego ukierunkowanego na Wojsko Polskie wyłączając Naczelną Prokuraturę Wojskową. Czy moje wykształcenie będzie miało przełożenie na stopień wojskowy i w jakim stopniu? To nie jest chwilowa zachcianka, naprawdę chciałbym związać swoją przyszłość z Wojskiem. Będę bardzo wdzięczny za jakiekolwiek porady. Pozdrawiam serdecznie.

Szlachetny Poirocie! Z wojskiem pożegnałem się gdzieś tak siedemnaście lat temu - i było to zupełnie inne wojsko. Nie było w nim kobiet poza baaardzo nielicznymi wyjątkami, a wszyscy oficerowie i podoficerowie kończyli szkoły oficerskie - znaczy, nie było żadnych "kontraktowych". Owszem, i od tej reguły bywały wyjątki - ale w zasadzie tylko właśnie w Naczelnej Prokuraturze Wojskowej. O dzisiejszym wojsku nie wiem zbyt wiele. Nie mam pojęcia, jakie szanse na rozwój ma ktoś, kto przychodzi z zewnątrz. Owszem, coraz więcej jest kontraktowych, ale nie powiem Ci, jak to z nimi jest. Jeden z moich przyjaciół jest obecnie zawodowym wojskowym - mogę go zapytać o "emajla" i ewentualna możliwość udzielenia Ci odpowiedzi. Pasuje Ci taki respons?

Drogi EGMie, bardzo przepraszam, że dopiero teraz odpisuję ale byłem ponad 2 tygodnie "odcięty" od internetu :( Byłbym bardzo wdzięczny jeśli istniałaby taka możliwość tj. kontaktu poprzez e-mail z osobą, która jest zorientowana co do aktualnej sytuacji w wojsku :)

P.S Bardzo często widzę Twoje wypowiedzi na temat książek fantasy m.in. Andrzeja Sapkowskiego. Szczerze przyznam, że znajomość tego gatunku zaczęła i skończyła się u mnie na przeczytaniu "Hobbita" R. Tolkiena... Ostatnio jednak widuję sporo osób w środkach komunikacji masowej z książkami właśnie A. Sapkowskiego... Pytanie moje brzmi: Jaką książkę bądź też serię książek (A. Sapkowskiego) poleciłbyś mi "na dobry początek" :)?

Pozdrawiam :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Qbusiu! Aktywność na moim wątku świadczy chyba o tym, że raczej nie mam rozmówców, jak to wdzięcznie ująłeś "w pompie". Staram się rzetelnie odpowiedzieć na każde nowe pytanie. Kluczowe słowo, to "nowe"... I oczywiście trudno komentować wypowiedzi, które są "oczywistą oczywistością" :D

Nie, nie. Aby uniknąć nieporozumiem - odnosiłem się do tej konkretnej sytuacji. Podziwiam wytrwałość w odpowiadaniu na te wszystkie pytania. Całe szczęście ja nie jestem popularny i nie jest mi śpieszno do zakładania swego tematu ;)

Aby uczynić zadość formie tematu, zadam pytanie: Czy masz może jakieś preferencje dotyczące grubości książek? Nie lubisz grubych tomiszczy czy jest Ci wszystko jedno, byleby książka dobra była?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Qbusiu! Aktywność na moim wątku świadczy chyba o tym, że raczej nie mam rozmówców, jak to wdzięcznie ująłeś "w pompie". Staram się rzetelnie odpowiedzieć na każde nowe pytanie. Kluczowe słowo, to "nowe"... I oczywiście trudno komentować wypowiedzi, które są "oczywistą oczywistością" :D

Nie, nie. Aby uniknąć nieporozumiem - odnosiłem się do tej konkretnej sytuacji. Podziwiam wytrwałość w odpowiadaniu na te wszystkie pytania. Całe szczęście ja nie jestem popularny i nie jest mi śpieszno do zakładania swego tematu ;)

Aby uczynić zadość formie tematu, zadam pytanie: Czy masz może jakieś preferencje dotyczące grubości książek? Nie lubisz grubych tomiszczy czy jest Ci wszystko jedno, byleby książka dobra była?

Ocenianie książek według grubości jest dość osobliwe, ale... Przyznam, że wolę książki grube i dobre, od cienkich i dobrych. Co prawda bywają wyjątki. Jordan to bardzo dobry pisarz, ale zwyczajnie wymiękłem po 10-tym tomie jego "Koła czasu". Dziesięć tomów i akcja wciąż jeszcze się rozwija! To są książki dla dożywotnich pensjonariuszy zakładów karnych. Zaczyna mnie też płoszyć "Pieśń Lodu i Ognia" Martina. A Gaiman na przykład... "Gwiezdny pył" to taka sobie, cienka książeczka, a ścięła mnie z miejsca i z nóg ...

I jeszcze jedno, żeby wszystko było jasne. Na pytanie bywalców Forum każe mi odpowiadać nie wytrwałość, a próżność ;):D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witej Generale,

grales juz w Secretfiles 2: Puritas Cordis ??

Mam zamiar na Weekend wypozyczyc, jak mi sie spodoba to kupie. Wlasnie koncze pierwsza czesc.

Nie, jeszcze nie miałem tej gry w ręku :(. A gdzież to ją można wypożyczyć?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A mógłbyś mi ją kupić i przesłać do Polski? Oczywiście za zwrotem wyłożonej kwoty - i pod warunkiem, że jest też w angielskiej wersji językowej?

Kurde, szukalem i szukalem i nieznalazlem wersji angielskiej, bo takiej jeszcze nie ma :)

LINK

Cytuje ... "The German version of "Secret Files 2: Puritas Cordis" is now gold an will be available in stores on 29th August 2008. Also a German demo is now available for download.

We are currently working on an English, Spanish, French and Italian version of "Secret Files 2" and expect a release in early Q1 2009."

No to chyba ci przysla do redakcji angielska wersje jezykowa polscy dystrybutorzy na poczatku ´09

Pozdrawiam, i juz wiem jaki sobie prezent zarzycze pod choinke od mojej lepszej polowy :)

TAJNE AKTA 2 :)

pozdrawiam

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurde, szukałem i szukałem i nie znalazłem wersji angielskiej, bo takiej jeszcze nie ma :)

Pozdrawiam, i już wiem jaki sobie prezent zażyczę pod choinkę od mojej lepszej połowy :)

TAJNE AKTA 2 :)

pozdrawiam

Dziękuję za starania. Jakoś sobie poradzę. Mam zresztą i bez tego pełne ręce roboty z tłumaczeniami. Robię teraz fantasy wydaną w USA i napisaną przez gościa o swojsko brzmiącym nazwisku Tschaikovsky :D. Niedługo zresztą chyba wyjdą inne przygodówki.

Generale, a grałeś w grę "Druuna. Morbus gravis"? Bardzo mnie ta gra intrygowała, ale niestety, nie wyszła w Polsce.

Niestety (a może stety, nie umiem rzec) nie grałem w wyżwym grę. To gra z roku chyba 2001 - a wtedy szykowałem się do operacji bypassów. Był to zresztą niedobry czas na operacje serca - ze względów oszczędnościowych (braki w personelu) musiałem sam sobie przytrzymywać otwarte żebra, a chirurg klął, że nie ma dość szerokiego pola do operacji :D.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja mam do Ciebie, Magnificencjo, pytanie natury językowej. Czy stosowanie zwrotu "nomen omen", który z tego co mi wiadomo znaczy tyle co "imię wróżba" w zdaniach typu:

Po prostu w dzisiejszym świecie siły nabywczej pieniądza nie mierzy się już w sztuczny sposób jakim było odniesienie do jakiegoś surowca (którego wartość - nomen omen - też była czysto spekulatywna!), a ze wzgląd na popyt, podaż i ilość towaru na rynku.

(cytat z tego forum, wybaczcie ale nie wiem czyj) nie jest przypadkiem błędem? Bo straszliwie mnie to irytuje (prawie jak używanie bynajmniej zamiennie z przynajmniej) i zastanawiam się czy społeczeństwo nie wie co mówi, czy jestem przewrażliwiony.

I wybacz, że do Ciebie z tym pytaniem się skierowałem, ale jesteś jedynym znanym mi językowym autorytetem z którym kontakt jest i łatwy i przyjemny.;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja mam do Ciebie, Magnificencjo, pytanie natury językowej. Czy stosowanie zwrotu "nomen omen", który z tego co mi wiadomo znaczy tyle co "imię wróżba" w zdaniach typu:

Po prostu w dzisiejszym świecie siły nabywczej pieniądza nie mierzy się już w sztuczny sposób jakim było odniesienie do jakiegoś surowca (którego wartość - nomen omen - też była czysto spekulatywna!), a ze wzgląd na popyt, podaż i ilość towaru na rynku.

(cytat z tego forum, wybaczcie ale nie wiem czyj) nie jest przypadkiem błędem? Bo straszliwie mnie to irytuje (prawie jak używanie bynajmniej zamiennie z przynajmniej) i zastanawiam się czy społeczeństwo nie wie co mówi, czy jestem przewrażliwiony.

I wybacz, że do Ciebie z tym pytaniem się skierowałem, ale jesteś jedynym znanym mi językowym autorytetem z którym kontakt jest i łatwy i przyjemny.;)

Wiesz, Wasza Wątpliwość, językoznawca ze mnie jak z koziej (_!_) dudy, ale na mój rozum masz waszmość rację. Zwrot nomen omen jest nadużywany i w oczywiście oczywisty sposób w przytoczonym przez waści exemplum został nadużyty semantycznie. Ale w zdaniu: Schronisko otworzył minister Sportu i Turystyki, nomen omen Jan Wędrowiec byłby jak najbardziej na miejscu. Postaram się przekazać twój problem profesorowi Miodkowi. Tak się złożyło, że mieszkał na "mojej" ulicy, nieraz wespół klęliśmy paskudną, nieudolną wrocławską komunikację miejską i mogę stwierdzić, że jak na językoznawcę profesor ma wyjątkowo ubogi zestaw przekleństw. Cóż, może nie słyszałem, jak klnie w prawdziwej pasji?

Trzeba mieć właściwe nastawienie do życia. Znaczy, przełącznik ognia nastawiony na ciągły :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

w zdaniu: Schronisko otworzył minister Sportu i Turystyki, nomen omen Jan Wędrowiec byłby jak najbardziej na miejscu.

Dokładnie tak. Po prostu zastanawiałem się czy zwrot ten może zaczął funkcjonować jako związek frazeologiczny i to ja jestem w błędzie.

Postaram się przekazać twój problem profesorowi Miodkowi.

No, no. Aż się zarumieniłem. Ja, zwykły młody człowiek, a takie sławy dowiedzą się o moim problemie:)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam odpowiedź na Twoje pytanie, fryzie, ciut bardziej rozbudowaną od generalskiej :) i jestem pewien, że Andrzej przychyli się do mojej interpretacji.

Otóż nomen omen bywa nagminnie mylony z nota bene. Ludziska nie pamiętają o różnicy, a że brzmi to w sumie podobnie, gdy chcą coś podkreślić, zamiast tego drugiego określenia, wstawiają pierwsze.

Podobnie jest ze słowami ongiś i onegdaj. Ongiś to "kiedyś", a onegdaj to przed- przedwczoraj. Niestety często to drugie używane jest jak to pierwsze.

Oczywiście największy dramacik jest wtedy, gdy słowo "przynajmniej" zastępowane jest wyrazem "bynajmniej", który bynajmniej nie oznacza przynajmniej ;).

Ostatnim zgryzem moich świeżych obserwacji jest "w cudzysłowiu" zamiast "w cudzysłowie". Jak zapamiętać poprawną wersję? Tak jak nie mówi się, przepraszam, "w dupiu" tylko "w dupie", nie mówi się "w cudzysłowiu", tylko "w cudzysłowie" :)

General, my General, tell me, czytałżeś moją premierową dysertację w CDA, a konkretnie w Tipsomaniaku? Pyszna, czyż nie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

General, my General, tell me, czytałżeś moją premierową dysertację w CDA, a konkretnie w Tipsomaniaku? Pyszna, czyż nie?

Owszem, dear Martin, przeczytałem twój tipsomaniaczny artykuł. Nihil novi sub sole, mą szer. W formie doskonałego opowiadania opisał to Lem, kiedy stworzył postać profesora Corcorana. Pamiętasz te jego skrzynie? Każda z nich była sztucznym mózgiem, do którego Corcoran dostarczał binarne impulsy imitujące rzeczywistość. Kapitalne było ostatnie pytanie Ijona Tichego: W jakim laboratorium MY SAMI stoimy na półce, i czy jego Właściciel też przypadkiem nie jest skrzynią u Kogoś?

Ale sam artykuł bardzo ciekawy. Przeczytaj też dylogię Łukianienki "Głębia". Koniecznie!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...