Skocz do zawartości

Skyfall (2012), Sam Mendes


Nolaan

Polecane posty

Niestety, oglądając Skyfall miałem przez cały seans wrażenie "amerykańskości" filmu. Co rusz atakowało mnie przekonanie, że Bond jest bardziej Ethanem Huntem niż agentem Jej Królewskiej Mości (ciekawostka nie na temat - wiecie, że Alfred Pennyworth był agentem MI6?). Zawsze oglądając filmy o Bondzie był momenty, w których mówiłem sobie -"taaak, to jest zwykły brytol". W Skyfall tego nie czułem. Owszem doceniam nawiązania do poprzednich odsłon (wybuchający długopis, kilka zabawnych dialogów, no i ten Aston Martin DB5!), doceniam zgrabne, aczkolwiek mało subtelne pokazanie odejścia "starej szkoły" w niebyt. Ale te parę fragmentów wiosny nie czyni. Czarny charakter moim zdaniem stanowczo przeszarżowany aktorsko przez Bardema, Judy Dench zbyt ckliwa momentami, mnóstwo idiotyzmów w fabule (ale no jak, JAK doświadczony agent, szefowa agencji, i stary myśliwy mogli uciekać przed złymi nocą z włączonymi latarkami, którymi machali na wszystkie strony, środkiem pola? no jak?). Ale ogólnie takie 7/10 bo sprawnie zrealizowany i znakomity pościg na początku - Znakomity!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Opcji spoiler to bozia nie nauczyła używać?

A czarny charakter jest zrealizowany genialnie, zupełnie tak samo jak w Batmanie, w końcu główny zły ma swoja osobowość, charyzmę, a nie jest takim samym pionkiem jak w innych filmach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Akurat czarny charakter został zaprezentowany świetnie. Nie jest to kolejny chory na władzę osobnik, a facet z osobistymi rachunkami do wyrównania, świetnie zarysowaną przeszłością i do tego zagrany fenomenalnie. Nie rozumiem określenia "przeszarżowany aktorsko".

W sumie rozumiem czemu film może się niektórym średnio podobać. Zauważyłem, że osoby, które znają wizerunek Jamesa Bonda z książek Fleminga, wypowiadają się o filmie bardzo pozytywnie. Dla tych którzy znają Bonda tylko z filmów, może się to wydać film akcji, w którym mało jest Bonda. Akurat Craig to chyba pierwszy aktor, który w pełni zasługuje na miano "Ian"s Flemming James bond 007". Może jeszcze Dalton był blisko i miał do tego predyspozycje, ale nie dało się tego wówczas osiągnąć przez specyfikę kina lat 80. 007 w ostatnich trzech filmach to zimny, bezwzględny, ukształtowany przez doświadczenia typ, który w swoich działaniach nie przebiera w środkach. Do tego jego wizerunek. W klasycznych Bondach przeszkadzało mi to, że 007 zawsze był elegancki, nie krwawił, nie pocił się, zawsze był idealnie ostrzyżony, ogolony, itp. Gdybym oglądał tylko filmy to pewnie by mi to odpowiadało, ale teraz po przeczytaniu kilku powieści nie jestem w stanie niektórych filmów z Bondem oglądać.

Skyfall to imo najlepsza adaptacja twórczości Flemminga (choć blisko na drugim miejscu jest... Casino Royale), ale dopiero drugi najlepszy film z 007. Dalej kocham Goldfinger, bo wyprzedzał swoją kinową epokę o jakieś dwie dekady i był filmem idealnym.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do momentu złapania "głównego złego" film był spoko. Później nudy poprzetykane głupotkami typu, jak ktoś już wcześniej wspomniał, tribute to Kevin sam w domu. Końcowa batalia jak się domyślam była po to, żeby uzasadnić tytuł filmu? icon_lol.gif Ogólnie kolejna (która to już?) ofiara archetypu "każdy blockbuster musi trwać 2,5 godziny!". Po co? Tego najwyraźniej nie wiedzą sami twórcy, bo ewidentnie brakuje im pomysłów na to, co możnaby w tak długim czasie upchać. No, w przypadku Bonda może chodzić o ulokowanie jak największej ilość produktów.

Aha, twórcy skorzystali też z okazji, żeby zrobić ze Skyfall taki mini reboot serii. Oczywiście popisali się przy tym iście ułańską fantazją i nieskażoną twórczym konformizmem odwagą, mamy więc czarną Moneypenny, Q - hipstera itp. Zieeew, jak to dobrze, że są jeszcze filmowcy nie bojący się kontrowersyjnych decyzji icon_wink.gif

Z drugiej strony to nie będę udawał, że filmy i książki o Bondzie mnie jakoś kiedykolwiek mocniej ruszały. Ot, taka tam beletrystyka. Ale cała sprawa jest w sumie ciekawa o tyle, że Casino Royala było, nawet wyjąwszy całkowicie z Bondowego kontekstu, całkiem niezłym filmem. Dwa kolejne wyszły całkowicie pomijalne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Suteq - A widzisz tam jakis spoiler? Bojakby był to bym użył...

@Suteq oraz Lubro - źle mnie zrozumieliście. Sam Silva jako główny zły był świetny - jak mówicie dobrze zarysowana postać z przeszłością i ze zrozumiałymi motywami. Chodzi mi o coś innego - Bardem tu przegiął. Suteq - wspomniałeś tu Batmana zapewne mając na myśli Jokera wykreowanego przez Ledgera. Tylko, żę Joker to była taka bardzo wdzięczna do zagrania postać psychopaty. Silva był trochę zbyt przesadzony jeżeli chodzi o mimikę, sposób mówienia, ruch. Był przez to trochę groteskowy, co mnie mocno mierziło, kiedy pojawiał się na ekranie - to nazywam przeszarżowaniem roli. Sama postać bardzo fajna.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 months later...

Zaczęło się z wysokiego "C" pierwsza scena akcji była i efektowna i bardzo pomysłowa. A mimo że już tego typu kinie się dużo widziało, to trudno było o zachwyt, ale jednak we mnie pierwsze sceny wywołały. Niestety im dalej w las tym gorzej. Bardem jako "bad guy"- po faceci który tak brawurowo zagrał w "To nie jest kraj dla starych ludzi" oczekiwałbym czegoś więcej. Dench w roli M znowu gra na jedną minę. Na szczęście całe towarzystwo ratuje Craig i Ben Whishaw który świetnie wpasował się w swoją postać. A scena w muzeum podczas pierwszej rozmowy z Bondem- fantastico.

Strasznie po macoszemu został potraktowany wątek płci pięknej. Rozumiem że inna wizytówka filmów z 007, czyli gadżety zostały umiejętnie wyeliminowane (dialog "Q") ale zarówno Naomie Harris w roli Eve, a tym bardziej B. Marlohe zostały potraktowane strasznie po macoszemu. Może ta pierwsza niezbyt mocno, ale ta druga jak najbardziej.

Końcówka też pozostawia masę do życzenia. Te ich przygotowania w tym domku w Szkocji to pierwsze moje skojarzenie: Kevin sam w domu szykuje pułapki na złoczyńców. Kiedy pod koniec powinienem czuć napięcie, bliżej mi było do znudzenia niż nad efektowem "WOW" z pierwszej sceny akcji, Muzyka jest sztampowa i zdecydowanie nie zapada w pamięć.

Dla mnie jeden z tych filmów z serii "nie rozumiem zachwytu nad taką produkcją"

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 year later...

Cóż, nie zaliczam się do największych fanów Bonda, bo choć starsze części z Brosnanem oglądałem w czasach swej młodości tak patrząc z perspektywy nie były one specjalnie genialne, ale imo części z Craigiem są dobre/bardzo dobre ;] Nie inaczej jest ze Skyfallem, którego części widziałem jakoś kiedyś a dopiero niedawno postanowiłem na spokojnie obejrzeć od początku do końca i... nie byłem specjalnie zawiedziony. Jasne, można by się doczepić, że tempo w środkowej części nie do końca grało, że film zbyt mocno nabija się z fanów starszych części (i tych gadżetów w stylu eksplodującego długopisu), ale jakoś mnie to nie bolało a m.in. głównego złego uznaję za jeden z lepszych elementów (jakie w ostateczności imo przewyższają nad tymi złymi). Zdecydowanie na plus doliczam także finałową rozgrywkę w posiadłości Bondów (scena z "Welcome to Scotland!" jest na topie) z tym improwizowanym eliminowaniem najemników, muzycznym wejściem helikoptera itd. Ogólnie na ponowne oglądanie mnie nie ciśnie, ale jeżeli - najpewniej - zechcą kontynuować serię to za sequele się nie obrażę ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 months later...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...