Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Black Shadow

Apocalypse World

Polecane posty

Pięknie, po prostu pięknie. Właśnie się dowiedziałem, że pewien dziad chce się dostać do osady. A dziad to bardzo łagodne określenie dla tego faceta.

Nie no, normalnie bym nie robił żadnych problemów, ale ten przypadek jest specjalny. Gość ma czelność pokazywać się tu po tym jak najzwyczajniej w świecie rąbnął mi pewna księgę. A na dodatek upierał się, że to nie on.

Problem jednak polega na tym, iż to mógł być tylko on.

Przebywaliśmy wtedy w pewnym mieście. Daleko stąd, i na długo przed założeniem tej osady. Już wtedy miałem ciągotki do stworzenia małej namiastki cywilizacji. W moim posiadaniu była pewna stara księga. Mniejsza z tym co w niej było. Teraz to już nie ma znaczenia skoro przepadła. Ważny jest tylko fakt, że była bardzo cenna. Tak jak każda księga zawierająca wiedzę z dawnych czasów.

Ale wracając do tematu, moja grupa nie była wtedy tak liczna jak teraz. Dlatego nie mogłem oddelegować wystarczającą liczbę osób do pilnowania tak ważnego reliktu przeszłości.

Wynajmowaliśmy wtedy mały budynek. Nie kosztowało nas to zbyt dużo bo i zbyt wiele rzeczy miasto nie oferowało więc wynegocjowanie dogodnej ceny nie było trudne. W końcu każdy chce zarobić. Choćby trochę.

Ten stary dziad, Ezekiel, poszukiwał wtedy miejsca gdzie mógłby się zatrzymać. My mieliśmy wolny pokój. Rozwiązanie samo się nasuwa. W końcu, jak już powiedziałem, każdy chce zarobić.

Księga znajdowała się na piętrze pilnowana przez jednego z moich ludzi. Ja z resztą omawiałem pewną sprawę na parterze.

Gdy skończyliśmy udałem się do swojego pokoju, tylko po to by odnaleźć martwego strażnika i brak księgi.

Oczywiście kazałem natychmiast sprawdzić cały budynek.

Dziwnym trafem podczas całego zamieszania Ezekiel stwierdził, że ma jakieś ważne sprawy i nim ktokolwiek zdołał się zorientować zwiał.

Później w pokoju, który zajmował znaleźliśmy zakrwawiony młotek. Mało finezyjne narzędzie mordu, ale wystarczające by rozwalić komuś łeb.

Nic mi to wtedy nie dało bo jedyny podejrzany był już daleko, a ja nie miałem najmniejszego pojęcia, w którym kierunku zwiał.

A teraz, w tym właśnie momencie mój zastępca poinformował mnie, że Ezkiel znajduje się przed bramą osady.

Zresztą ten zastępca też jest ciekawym człowieczkiem. Co prawda nie może pochwalić się wspaniałą muskulaturą i wielka siłą, ale nadrabia to sprytem i intelektem. Doskonały człowiek, któremu mogę powierzyć wiele obowiązków, bez obawy o ich wykonanie. Dodatkowym atutem jest jego wygląd. Osoby, które pierwszy raz go widzą przeważnie mają spory problem z określeniem jego płci.

Tak, zdecydowanie lubię się otaczać ciekawymi ludźmi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[uwaga do panów Sefnira i behemorta zwłaszcza - nie gramy w typowym formacie odpis MG->odpisy graczy i wasze postacie np. mogą spokojnie znaleźć się przy bramie gdzie jest reszta postaci w tej scenie ;]]

Lin -> Chyba mocniej się zamyśliłeś, bo twój zastępca [jak się nazywa?] odczekawszy kilka chwil bez odpowiedzi odchrząknął raz i drugi a w końcu rzucił:

- Szefie? To co w końcu mam z nim... - na chwilę przerwał. Gdzieś na korytarzu, poza twoim widokiem, musiał przybiec jeden z twoich ludzi z dodatkową informacją. - Z dziadem przyjechała jeszcze jakaś kobieta. Twierdzi, że ma do ciebie sprawę... Zajmiesz się tym szefie czy mam ich "odprawić"? - sposób w jaki wypowiedział ostatnie słowo nie pozostawiał w tobie wątpliwości, że przez "odprawienie" rozumiał kulę w łeb i zakopanie sześć stóp pod ziemią. Twoi ludzie nie należeli do najprzyjemniejszych w kontaktach z obcymi.

Po chwili słyszysz kolejne kroki. Zastępca spojrzał w bok, uniósł brew i tylko rzucił z drobną ironią rozpoznając gościa:

- Jesteś dzisiaj oblegany, szefie.

Kapelan -> Trafienie do Lina zajęło ci tylko kilka chwil. W jego pokoju przebywał akurat zastępca, rozpoznał cię, który przy okazji informował o jakimś świrniętym dziadku i kobiecie przed wejściem. Pytał właśnie gubernatora czy coś z tym zrobi czy sam ma załatwić sprawę.

Orchidea -> Dwójka strażników spojrzała najpierw na ciebie, potem na starego dziada i z powrotem. Zlustrowali cię od góry do dołu. Bez problemu mogłaś dostrzec błysk pożądania w ich oczach. Wymienili między sobą spojrzenia i pierwszy rzucił:

- Ho-ho-ho, jakbym miał wierzyć w każde takie zapewnienie to szef już dawno skończyłby z wyciągniętymi kopytami. Ile rzeczy można schować pod ubraniem... - zaśmiali się. - No, ale jeśli zobaczymy, że pod nim faktycznie nic nie ma może nawet zobaczysz się z szefem.

- Najpierw jednak... - zaczął drugi...

Ezekiel ->...spoglądając ku tobie z bardzo nieprzyjemnym wyrazem twarzy i jego dłoni zaciskając się na broni [jaką mają strażnicy?]. Strzelił karkiem, zbliżył się i rzucił pewnym siebie, groźnym tonem:

- Wy******laj stąd świrze. Szef nie ma czasu na takich jak ty.

- Ej - dodał pierwszy: - To czasem nie ten sk****el, który za***ał szefowi księgę?

- Hm? Nie pamiętam... i lepiej dla ciebie dziadku, żebyś zniknął mi sprzed oczu nim sobie przypomnę.

---

Deklarujcie co robicie ludzie, żebyś takich drobnych wpadek jak Sefnir nie robili wink_prosty.gif Poza tym... jeżeli nie zadeklarujecie skorzystania z jakiegoś ruchu sam za was tego nie zrobię.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobrze, podejrzewałem, że tak się to skończy. Czas na mały pokaz siły i wariactwa, który zasugeruje Gubernatorowi, czego może się spodziewać, a jego hieny osadzi natychmiast w miejscu. Czasami ciężko się tak zachowywać, ale wolę być uznawany za wariata.

Spoglądam na strażników, biedacy mają jedynie dobrze zachowane karabiny szturmowe, bodaj produkcji amerykańskiej. Nie wystarczy im.

- Pan rzucił ludzkość na kolana po raz kolejny, tak jak to uczynił Potopem oraz w kraju nad Nilem, wyprowadzając Izraelitów! Chciał wyplenić takich jak wy, lubieżnych grzeszników, bałwochwalców i morderców, zesłać ich w wieczny ogień! Jestem jednych z narzędzi, których używa!

Mój rumak unosi przednie kończyny do góry, staje dęba. Wyciągam rękę w górę i w krwawym blasku Słońca pojawia się broń.

Karabin powtarzalny z długą, zdobioną krwawymi rzeźbami potępionych lufą i gładką kolbą z drewna drzew rosnących na masowych grobach. Przykładając do niej ucho można usłyszeć zawodzenie.

Kopyta uderzają w ziemię i widzę minę strażnika, który zauważył broń.

- Na kolana, grzesznicy, a może zyskacie dodatkowe parę lat na pokutę! Inaczej już dziś będziecie wieczerzać w piekle!

----

Grożę przemocą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W tej chwili Ezekiel nie wygląda na zdrowego psychicznie. Nie mam pojęcia, czy taki jest normalnie, czy zwyczajnie chce nastraszyć strażników.

- Macie do załatwienia jakieś porachunki z tym starcem, ale ja nie jestem i nie chcę być waszym wrogiem. Nie jestem dla was zagrożeniem i mam nadzieję wam to udowodnić. Zresztą nie sądzę, by tacy mężczyźni jak wy chcieliby zrobić coś złego kobiecie. Przecież tak się nie godzi. Z tego co widzę, to na brak zainteresowania wśród pięknych kobiet z pewnością nie narzekacie, kochani. Nie zważajcie na tego starca i zaprowadźcie mnie do waszego szefa, w waszym towarzystwie będę się czuła bezpieczniej.*

------------------------------------

* Próbuję uwieść strażników.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie. Jeszcze za wcześnie za odprawianie. Noel - zwracam się do zastępcy - Weź paru chłopców, spotkamy się przy bramie.

Odwracam się w stronę gościa.

- Wybacz Kapelanie, ale zdaje się, że naprawdę jestem teraz dość oblegany. Jeśli chcesz to możesz mi towarzyszyć.

Dobra teraz pora zająć się najważniejszą sprawą. Tym starym dziadem i panienką, która z nim przyjechała. Jeśli nie zrobili czegoś dziwnego to powinni przeżyć do mojego przybycia.

Pora wyjaśnić sobie parę spraw z Ezekielem.

...

Gdy dochodzę do bramy Noel już jest. Tak samo jak kilku uzbrojonych żołnierzy.

- Rozstawić się! Bądźcie gotowi do otwarcia ognia. Część zostaje na ziemi, część ze mną na mur!

Na nic nie czekając kieruję się w stronę schodów i wchodzę na górę. Chwilę później znajduję się nad bramą.

- Radził bym ci pohamować swoje konie Ezekielu! Chyba nie muszę ci mówić w jakiej sytuacji się znajdujesz.

Kobiecie, która z nim przybyła posyłam krótkie spojrzenie. Musi chwilę poczekać.

- A teraz daj mi powód by nie kazać podziurawić cię jak sitko!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zostawałem daleko z tyłu, wychodząc kilka sekund za Linem. Z rozstawienia jego ludzi i tonu wnioskuję, że sprawa sięga głębiej niż porachunki sprzed kilku miesięcy, więc również ostrożnie sięgam po broń, zwłaszcza że może przytrafić się tysiąc możliwości, które będą ode mnie wymagały szybkiego strzału.

Jakiś starzec, którego głos brzmiał najpewniej jak głosy tysięcy innych dogorywających starości na tym świecie, ale... sam nie wiem. Wszyscy moi dawni znajomi rozpierzchli się po całym świecie, a moi starsi już od dawna gryzą piach. Zresztą więzy rodzinne, w przypadku gdy ktoś jest skur*****m niewiele przeważają. Nadal jednak... do jednego człowieka posyłać całą rzeszę? Na dodatek na starca? Nie jestem pewien, czy mi się to podoba.

Spojrzałem na drugą osobę.

Orchidea? Co ona tu robi?

Uśmiechnąłem się nieznacznie w jej kierunku, zwracając jednocześnie wzrok na mnie. Podszedłem do niej czym prędzej, zakładając karabin na ramię, obejmując ją czym prędzej ramieniem i całując w czoło. Już jakiś czas jej nie widziałem i mimo tego, że miałem mnóstwo pytań, nie był to najlepszy moment na ich zadanie.

- Nie martw się - gdy tylko skończymy z tym wątkiem, znajdziemy trochę spokoju i czasu. Nie sądzę, by *ktokolwiek* czynił Ci jakikolwiek *problem* - dodaję dość wyraźnie i głośniej od pozostałych słów.

____________

Pomagam Orchidei.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ezekiel -> Jeden ze strażników, teraz już solidnie wkurzony, kompletnie zignorował twoje krzyki i bez specjalnego bawienia się sprzedał ci solidne uderzenie z kolby karabinu w brzuch. Na moment zabrakło ci tchu (*1). Facet, zadowolony z siebie, rzucił:

- Pomóc ci uklęknąć, świrze?

W tym momencie na scenę wkroczył Lin a strażnik odsunął się od ciebie na przynajmniej kilka metrów, żeby dać czyste pole do strzału kilkunastu innym lufom... jakby sytuacja miała przyjąć gó****ny obrót...

Orchidea -> Z kolei drugi z nich, jeszcze przed tym nim sam Gubernator pojawił się nad bramą, był nawet zainteresowany wpuszczeniem cię do środka bez czekania na rozkaz od Lina, ale chciał czegoś w zamian. Niekoniecznie teraz, musiałaś mu jednak dać gwarancję, że spełnisz jego prośbę czy tam zachciankę... a ta... cóż, dość powiedzieć, że facet nie przejął się obecnością Kapelana i dosyć jasno zasugerował czego chce - przyjemniej jednej, upojnej godziny z tobą sam na sam (*2). Czekając na odpowiedź wygodnie oparł się o bramę i...

Kapelan -> ... z zadziornym wzrokiem i karabinem w łapie zerknął także na ciebie zastanawiając się jak zareagujesz. Lin na razie był bardziej zajęty Ezekielem i skoro nie wydał rozkazu to ten typek nie planuje sam zejść z twojej drogi. Jak w ogóle reagujesz na jego propozycję dla Orchidei?

Lin i reszta -> Ruchy zostały wykonane, akcja posunięta do przodu... a zatem odgrywajcie dalej scenę, od was zależy co się stanie...

---

1 - rzut (+hart): 3+1 (+1) = porażka, w konsekwencji dostajesz jedną ranę

2 - rzut na uwodzenie: 4+2 (+2) oraz na pomoc: 4+4 (+1 z Hx) co ostatecznie daje 9 i mały sukces dla Orchidei - oznacza to, że już teraz musi dać obietnicę jeżeli chce wejść do "środka"; ofc zawsze istnieje opcja odmowy co tworzy nowe konsekwencje wink_prosty.gif

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dość.

Uśmiecham się i podchodzę z otwartymi ramionami do strażnika, tak po przyjacielsku.

- Podoba Ci się, co? Niewątpliwie, jej urok jest rozbrajający. Zapewniam Cię, że ma bardzo wiele umiejętności oraz talentów i nie dziwi mnie twój gust - *naprawdę* prawdziwy z ciebie twardziel i silny facet - i tylko utwierdza mnie to w przekonaniu, że dobrze uczyniłem. Zastanawia mnie natomiast jedna rzecz... Znam pewną damę, w objęcia której próbują zajść dziesiątki ludzi i to każdego dnia! Nie myśl sobie jednakże, że to ostatnia zdzira - kto jest za słaby, odpada szybciej niż uciekając przed pie******mi krwiopijcami i mutantami, nie kładąc na niej nawet palca. Jej prezencja jest... niesamowita, przy której ta jest wciąż olśniewająco piękna, ale najwyraźniej nie aż tak, by tłumy niemal bez drugiej chwili na zastanowienie leciały w jej oblicze. Ba - spotkałem ją blisko, *bardzo* blisko, i jej uścisk wręcz odbiera z człowieka resztki tchu i popycha jego samego ku jeszcze śmielszym działaniom. Po bliskim z nią przejściu czujesz się, jakbyś narodził się na nowo! Słyszałem o wielu, którzy byli wyczerpani po spotkaniu z nią, ale mimo wszystko jej nie opuścili. Pewnie przeceniali swoją siłę, hehe. Nawet Ci powiem, gdzie jest teraz i jak ma na imię, niemniej zapewne chciałbyś z nią spędzić kilka chwil samemu, nie dzieląc się z... niektórymi matkoj*****i. Sądzę, że chyba ją nawet spotkałeś, nieraz byłeś nawet dość blisko niej, jak mniemam, ale dzisiaj zapewnię ci bliższe z nią spotkanie.

Rozglądam się dookoła.

- Myślę, że powinna zaraz przybyć...

Łapię za trzymany przez niego karabin, próbując wykorzystać moment zaskoczenia i pęd, by znaleźć się za nim (odpychając go przy okazji od bramy, by znalazł się między mną, a ekipą "hien") i zaserwować mu mocnego kopniaka w staw kolanowy, poddusić go kolbą i łożem lufy, i wyszeptać mu do ucha, że pani jest już tutaj i na imię jej Śmierć.

____________________

Próbuję przejąć siłą (hart +3),

if duży sukces:

? zyskujesz całkowitą kontrolę + zadajesz ogromne obrażenia + wzbudzasz respekt, niepokój lub przerażenie w przeciwniku;

else:

? zyskujesz całkowitą kontrolę + wzbudzasz respekt, niepokój lub przerażenie w przeciwniku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie spodziewałam się tego, że Kapelan może również zainteresować się zaistniałą sytuacją i zauważy to co chciałam zrobić. Może to zrodzić kilka nowych kłopotów, ale z drugiej strony może nie będę musiała spełnić prośby tego prostaka. Niemniej reakcja Kapelana jest dla niemałym zaskoczeniem. Nie spodziewałam się, że mógłby podjąć aż takie środki, by mnie chronić.

- Zostaw tego biedaka w spokoju, kochany. Z pewnością nie miał na myśli tego o czym myślisz, prawda? - mówię zerkając na strażnika, którym zajmuje się Kapelan.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szlag. Szlag, szlag, szlag!

Czemu zawsze coś musi pójść nie tak? Najpierw przyjazd tego starego dziada i jakiejś laluni, a teraz Kapelan wdający się w bójkę z jednym ze strażników.

Co jeszcze dziś mi się zwali na łeb?

- A wy co?! Żeście do stu diabłów pogłupieli? - krzyczę ile sił w płucach - Mam kazać was wszystkich powystrzelać! Spokój!

Muszę to powstrzymać za wszelką cenę bo zaraz może zamienić się to w rzeźnię.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ezekiel

Nie wszystko szło zgodnie z planem, ale przynajmniej wiedziałem, że Lin nie ma wszystkiego pod kontrolą. Doskonale.

- Masz dobry cios, chłopcze- zwróciłem się do strażnika.- Niezłą masz ochronę Lin, lepszą niż wtedy!

Śmieję się, masując obolały brzuch. Nie przesadzaj, Jeźdźcu.

- Ludzie, uspokójcie się! Gubernatorze, wiem, że masz mi za złe to, co zaszło ostatnio. Lecz było to konieczne, bym dokończył swoje dzieło na chwałę Pana! Zejdziesz tutaj i porozmawiasz ze mną, pomimo tej małej sprzeczki sprzed chwili?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kapelan -> Strażnik zdecydowanie nie spodziewał się tego co chwilę później nastąpiło. Kompletnie cię nie docenił a gdy zabrałeś się do roboty, dla niego, było za późno. Dostał wycisk, którego nie zapomni do końca życia, już ty się o to postarałeś. Reszta z ludzi Gubernatora, ci, którzy akurat nie celowali w starucha, przez jeden moment miała chęć dać ci nauczkę, ale bardzo szybko twój pokaz i słowa Lina przywróciły ich do porządku. Pokazałeś, że nawet z gołymi rękami jesteś groźnym sku*****nem a podbijanie do Orchidei jest jednym ze sposobów aby poznać na własnej skórze co potrafisz zrobić w złym humorze (*1). Nieniepokojony przez nikogo więcej wszedłeś wraz z Orchideą do wnętrza posiadłości...

Orchidea -> Cóż, twój kochanek załatwił sprawę w... efektywny i efektowny sposób. Weszliście spokojnie do środka. Mimo wszystko wyglądało na to, że najpierw Gubernator chce rozwiązać kwestię tego dziadka, Ezekiela, który cię tutaj podwiózł.

Lin i Ezekiel -> Panowie, rozgrywajcie dalej swoją scenę. Twój ruch Gubernatorze, jak odpowiesz na "wezwanie" Ezekiela?

* * *

Ollin -> Jak nazywa się to miasto położone jakieś dwieście kilometrów od posiadłości Lina? Co akurat tam porabiałeś i czy tam dowiedziałeś się o tym konkretnym Gubernatorze? (*2)

---

1 - rzut: 5+5 (+3 z hartu) = 13; jesteś kozak innymi słowy biggrin_prosty.gif (jeszcze dodam, że to wzbudzenie respektu/niepokoju czy przerażenia działa także na postacie Sefnira i brylanta... a jeżeli nie to pewnie P_aul mnie uświadomi w mej pomyłce tongue_prosty.gif)

2 - pytania mogę wydać się trochę...z czapy i ogólnie sorry za wrzucenie cię akurat w to miejsce, ale stwierdziłem, że przez twoje Hxy ciężko będę miał z wkręceniem cię do reszty grupy, postanowiłem wybrać taką ścieżkę ^_^

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dziękuję mój słodki za to co zrobiłeś - staram się mówić spokojnym, uroczym głosem, mimo iż jestem trochę roztrzęsiona, przytulając się do Kapelana. - Twoja obecność w tym miejscu trochę mnie jednak zdziwiła, niemniej jest to zaskoczenie bardzo miłe. Zdaje się również, że mamy trochę czasu nim skończy się tamten mały konflikt. Jakieś propozycje jak możemy spędzić ten czas?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nadal nie dostrzegam powodu by nie kazać cie podziurawić jak sito Ezekielu. - odpowiadam spokojnie.

Rozglądam się dookoła. Rany, rany, rany. I co ja teraz mam zrobić... Najchętniej bym starego dziada kazał wysłać na tamten świat...

- Chcesz rozmawiać? Dobrze. Ala na moich warunkach. Nie ufam ci. Oddasz broń i wszystko co masz. Wtedy będziemy mogli porozmawiać. Swoje rzeczy odbierzesz gdy skończymy. Gwarantuję ci to. Oczywiście jeśli przeżyjesz. A to zależeć będzie od tego co masz do powiedzenia i jak będziesz się zachowywał. Radzę więc uważać. - przerywam na chwilę - Twoja decyzja Ezekielu?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Unoszę dłoń w górę, robiąc nieokreślone zawijasy w powietrzu i opuszczam ją po łuku w dół, pochylając głową.

- Prawo gospodarza, Gubernatorze. Pragnę ci zrekompensować moją ostatnią wizytę.

Nie przeszkadzało mi specjalnie oddanie broni. Nie mogę zbyt wiele stracić, może najwyżej życie, ale nagroda za ryzyko jest wielka. Podoba mi się tutaj także obecność Kapelana, choć ten jego ostatni popis obudził we mnie pewne obawy w stylu "czy coś pamięta z tamtego dnia"?

Poklepałem końca po gnijącej szyi i zamyśliłem się. Niby nie miałem zamiaru go wprowadzać do tej nory, ale cóż, rumak mi się przyda. Akurat nie do walki w tym wypadku, a do czegoś specjalnego. Podaję strażnikom szablę oraz karabin i spoglądam wyczekująco na Gubernatora.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Serce żywiej mi bije, gdy Cię widzę, Orchideo - odpowiadam, obejmując kochankę ramieniem. - Coraz częściej czuję, że życie bez takich odczuć byłoby głuchym dudnieniem, bardzo kiepskim żartem bądź Limbusem - dodaję, całując ją. - Wybacz mi tą... lekką utratę nerwów. Nie przepadam za podludzkim przystawianiem się. Sztuki nie powinno się deptać.

Prowadzę ją kawałek w głąb posiadłości do jakiegoś stolika czy ławy, przy której będziemy mogli mieć trochę prywatności i jednocześnie mieć na widoku resztę przedstawienia. Dobrze, że przynajmniej nikt z tych ch***w nie będzie nam przeszkadzać...

- Z Linem znam się od dość dawna. Niektóre nasze przygody pozwoliły nam tutaj być, a o niektórych... nikt nie powinien rozmawiać. Powinny pozostać na zawsze splątane z duchami. Dość powiedzieć, że przybyłem tu, by powspominać te pierwsze. Jest porządną osobą, czego, niestety, nie mogę powiedzieć o ludziach z którymi się zadaje ostatnimi czasy... Dość jednak o tym. Powiedz mi, proszę, gdzie ostatnio bywałaś? Co do starca to wydaje się dość ciekawą figurą... Najpierw próbował odstawiać takie numery, a teraz tak otwarcie pozbywa się swojego sprzętu? Wiesz może o nim coś więcej?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wydarzenia na zewnątrz powoli chyba się stabilizują, więc mogę się skupić na słowach Kapelana. Przeszliśmy w ustronniejsze miejsce, więc możemy spokojnie porozmawiać.

- Szczerze? Nie mam pojęcia kim on właściwie jest. Przemierzałam pustkowia w drodze do Lina, gdyż mam mu informacje do przekazania, o których dowiedziałam się po jednym z występów. Wiesz, że ludzie w z pobliskich osad i miasteczek nie są mi kompletnie obcy, a mogę ich rozpoznać przynajmniej z wyglądu. Jednak jakiś czas temu spotkałam kilku nieznajomych, wyglądem nie przypominających nikogo kto może mieszkać w pobliżu. Mówili coś o zemście na Gubernatorze i mieszkańcach pobliskich ziem. Chcę przekazać tę informację Linowi... wspominam ci o tym, ponieważ całkowicie ci ufam. Wracając zaś do samej postaci tego starca. Będąc w znacznej odległości od posiadłości Lina, mój wierzchowiec nie wytrzymał trudów podróży i padł. Byłam na kompletnym odludziu, a Ezekiel był jedyną osobą, która tamtędy przejeżdżała. Spytał mnie o cel podróży, a gdy usłyszał, że zmierzam do posiadłości Gubernatora, natychmiast odparł, że również ma tu coś do załatwienia i może mnie ze sobą zabrać. Właściwie nie miałam innego wyboru, jak tylko zgodzić się na propozycję wspólnej podróży. Przez cały czas miałam go jednak na oku, wiedząc co przydarzało się innym kobietom w podobnych sytuacjach.

Przerywam na moment, by odetchnąć i nabrać powietrza. Próbuję sprawiać jak najlepsze wrażenie, choć zmęczenie jest coraz większe i czuję, że powoli padam.

- Odpowiadając zaś na twoje wcześniejsze pytanie o miejsca mojego pobytu - mówię zmęczona podróżą i zaistniałą na miejscu sytuacją - Cóż. Miała występy głównie na linii od Rhyolite aż do UnionVille. Mnóstwo czasu w podróży i występy w mniej lub bardziej interesujących miejscach. Nic nadzwyczajnego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jednak Ezekiel ma trochę oleju w głowie. Tyle dobrego.

- A więc dobrze. Noel zaprowadź go do pokoju gościnnego i niech go ktoś pilnuje. Ezekielu zapraszam. Sprawuj się dobrze, a przeżyjesz.

Schodzę z muru i podchodzę do Kapelana.

- Wybacz że musiałeś oglądać, wraz ze swoja przyjaciółką jak widzę, te raczej mało przyjemne przedstawienie. Niestety, niektóre sprawy potrafią się ciągnąć bardzo długo. Zgaduję że i wy oboje nie przybyliście tu bez powodu. Zapraszam zatem do posiadłości. Będziemy mogli tam spokojnie porozmawiać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miasto. A to dobre. No, lokalni mieszkańcy, całymi dniami harujący na polu, a wieczorami upijający się do nieprzytomności w jednej z aż dwóch karczm myślą o tej ruince jako o ostoi cywilizacji. [beeep] wiedzą i [beeep] widzieli, krótko mówiąc. No, ale nazywają tą wiochę Ostoją. Poetycko niemal. O tyle dobrego, że łatwo tu ugrać jedzenie i łyk bimbru. Parszywego, ale jednak bimbru. Byleby nie zostawać za długo, bo ktoś nieco mądrzejszy się zorientuje, że w sumie to nic nie robię, żrę, chlam i ośmieszam szacownych mieszkańców. W zasadzie to od kilku dni podniecają się jakimś wydarzeniem targowym. Ze niby dwieście kilometrów stąd jest dobre miejsce do handlowania. Ciekawe jak planują tam dotrzeć z towarami. Cóż, nie moja sprawa, ale nowe miejsce to nie głupia myśl...

---

Shadow - imo działa. A targowisko wzięte z karty sz. p. Gubernatora ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ezekiel -> Oddajesz swój sprzęt i chwilę potem, w towarzystwie przynajmniej dwóch strażników, zostajesz wprowadzony do środka rezydencji... i natychmiast skierowany schodami na dół do piwnicy. Właściwie, z tego co zauważyłeś, od razu zaczynał się podziemny bunkier. Wprowadzili cię do pierwszego z brzegu, wolnego pomieszczenia. Chwilę potem przynieśli dwa krzesła oraz stolik. Kazali czekać i zostawili cię z jednym uzbrojonym typem. Nie był zbyt zachwycony, że musiał pilnować akurat ciebie i próbował zabić czas bawiąc się rzeźnickim nożem. Gdy jednak mu się przyjrzałeś dostrzegłeś (*1) jakby trochę... pobladł. Co więcej nie czułeś, żeby to twoja obecność była tego powodem. Odczekałeś chwilę. Facet zakasłał, przetarł pot z czoła.

Lin -> Zaprowadziłeś dwójkę bardziej szanownych gości do posiadłości i wysłuchałeś co miała do powiedzenia Orchidea na temat możliwego zagrożenia dla twojej osady. Zważywszy na to, że twoi ludzie zbytnio się nie pieścili niemalże na pewno mogłeś zrobić sobie jakiś wrogów, najwidoczniej jeden z nich zamierzał niedługo uderzyć. Pytaniem pozostawało jak to zrobi. Cóż, kolejny problem do rozwiązania jakby ten walnięty dziadek w piwnicy nie wystarczył...

Orchidea -> Przekazałaś informację Gubernatorowi. Czy możesz powiedzieć coś więcej o wyglądzie grupy zagrażającej Linowi? Kto im przewodzi? W jakich okolicznościach dowiedziałaś się o ich zamiarach i dlaczego żyjesz po "spotkaniu" z nimi?

Kapelan -> Jeżeli to co mówiła twoja ukochana miało się sprawdzić to niedługo w pobliżu Lina powinno zrobić się bardzo ciekawie.

[Poza tym rozgrywajcie dalej scenkę ;]]

* * *

Ollin -> Kręcąc się po Ostoi zauważasz znajomą twarz. Lafferty i jego ekipa stali właśnie przy kolumnie trzech pojazdów, dwa buggy oraz jednej ciężarówki, wszystko w nawet niezłym stanie... zważywszy na okoliczności. Kończyli właśnie prace techniczne i negocjowali z naprawdę mocno wyróżniającym się jegomościem. Facet miał może ze trzydzieści lat, szeroki uśmieszek na twarzy, kilkudniowy zarost i nosił walający najjaśniejszą bielą, acz znoszony, garnitur (*2). Oczywiście tacy jak oni nie podróżują bez obstawy, opisz jak wygląda jego ochrona. Ogółem wyglądało na to, że planowali się wybrać właśnie na to wspominane targowisko...

---

1 - nie robiłem na to rzutu, ot po prostu dostrzegasz

2 - klik, trochę podobny... tyle, że właśnie z białym garniakiem tongue_prosty.gif

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Biedny dzieciak. Zagubiona owieczka w stadku Pana, która niestety wpadła na dobre w szpony wilków. Kolejna. Jedyne, co można uczynić, to skrócić ich cierpienie. Wygląda trochę dziwnie...

- Synu, coś cię gnębi?

Nie odpowiedział, tylko spojrzał na mnie jeszcze bardziej zdenerwowany. Zamilkłem i przyjrzałem mu się uważnie, po czym zrozumiałem.

Padał powoli ofiarą jakiegoś wirusa czy bakcyla i nie tylko czuł irytację, ale też stary, dobry strach przede mną. Tak jakby podejrzewał, że to ja jestem nosicielem czy też w jakiś sposób go zaraziłem... Najprawdopodobniej zmyje się stąd jak najszybciej, jak tylko będzie mógł, ale do tego czasu napięcie będzie rosło i w końcu może nie wytrzymać. Jednocześnie po tym, co widziałem po zachowaniu strażników, są oni cholernie lojalni wobec Gubernatora, a ten koleś tym bardziej. Cóż, przeżyję.

Milknę i cierpliwie czekam na przybycie gospodarza.

----

Black mi rzucał na czytanie postaci (dwie 6 ;]), zadałem pytania następujące:

- co czuje strażnik, - co zamierza zrobić, - czy mogę go w jakiś sposób nakłonić do zdrady Gubernatora

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Hmm. Czyli co, mamy się spodziewać w najbliższym czasie jakiegoś ataku czy innego rajdu? Nie odmówię pomocy staremu druhowi! - oświadczam z uśmiechem, wypijając drinka do końca i nalewając sobie zaraz kolejną szklaneczkę. - Wolisz uderzenie wyprzedzające, rozproszenie swoich żołdaków czy zabunkrowanie się tutaj? Pewno będziesz chciał na początek zdobyć więcej informacji o tych jegomościach, zwłaszcza że widać i słychać, że mają uraz do całej okolicy. Ktoś ich pewno oskubał i puścił w samych skarpetkach przy uciesze tłumu, po czym zorganizowali jakąś broń i próbują się zemścić? Wolałbym, by to nie było nic poważnego, ale przecież nie z takich opresji wychodziliśmy! Natomiast co do naszego nowego gościa, to uważaj na niego. Może być staruszkiem, który dostał przed kwadransem w zęby, ale jego kobyła raczej nie daje się ujeżdżać komukolwiek. Nie myślałeś o tym, że może być wysłany jako awangarda czy mieć coś z tym wspólnego? Z tego co słyszałem, to już Ci zalazł za skórę...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Może powie ci coś wygląd tych jegomości? Szefem tej grupy wydawał się być mężczyzna w wieku... ciężko dokładnie stwierdzić, ale myślę, że miał najwyżej 35 lat. Ktoś mający pieniądze, może nawet wiele pieniędzy. Świadczy o tym jego ubiór. Niezwykle elegancki, ciemno brązowa marynarka i kamizelka w tym samym kolorze, czarna chusta przewiązana przez szyję. Na twarzy dosyć długi zarost, zwłaszcza broda. Z tego co mogłam dostrzec często się uśmiechający, mający przynajmniej jeden srebrny ząb. Na głowę założony szarobury kapelusz*. Wyglądał staromodnie, ale bardzo elegancko. Było z nim jeszcze trzech może czterech ludzi, ale musi być ich więcej jeśli chce cię tu zaatakować. Może to nawet nie on za wszystkim stoi... Wracając jednak do jego ludzi. Dwóch było czarnych. Z całą pewnością. Jeden mu ciągle nadskakiwał, był starszy od pozostałych, lekko zgarbiony, nosił okulary. Drugi był raczej typowym ochroniarzem. To wszystko co w tej chwili pamiętam, wydaje mi się, że to całkiem sporo. Natknęłam się na nich, gdy wracałam do mojej kwatery po występie i krótkiej chwili spędzonej w tamtejszej knajpie. Był wczesny ranek, słońce zaczynało się wyłaniać, a ja konając ze zmęczenia wracałam do kwatery, postanowiłam więc udać się krótszą drogą przez tzw, ciemniejsze uliczki. Często tak robię, gdy chcę jak najszybciej znaleźć się w pokoju, wypocząć i pozbyć się tej całej atmosfery miejsc, w których się pojawiam. W jeden z takich uliczek usłyszałam grupę znęcających się nad kimś ludzi. Zapewne kolejne darmozjady, czyhające na swoje ofiary, pomyślałam. Już sobie z takimi radziłam, wiem jak to robić. Zmieniłam zdanie, gdy usłyszałam jak pytają tego nieszczęśnika o ciebie i twoją posiadłość. Nie widzieli mnie, miałam więc czas im się przyjrzeć, a zaraz potem postanowiłam się szybko upłynnić.

____

* - trochę jak Mr Candy z Django :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ano zalazł mi za skórę - odpowiadam Kapelanowi - Dawne dzieje, które jak widać cały czas się za mną wloką. Ale nie sądzę by miał coś wspólnego z bandą, która chce mnie zaatakować. Wysłanie go było by całkowicie pozbawione sensu, przecież była dość spora szansa, że każę przerobić go na sitko. Co nie urywam miałem ochotę zrobić. Zaś co do twojego pierwszego pytania... Tak, uderzenie wyprzedzające by nie było złe. Tylko nie wiemy gdzie uderzyć. W mieście, w którym była twoja przyjaciółka może ich już nie być. To byłby atak w ciemno. Dodatkowo osłabione by zostały siły dostępne tu. Wymarzona sytuacja dla moich wrogów. Kompletne zabunkrowanie też może się odbić na osadzie. Ehh, cokolwiek zrobię, może się odbić negatywnie. Chyba najlepsze co można teraz zrobić to nieco rozstawić ludzi, wzmocnić patrole i wysłać szpicli do miasta, by czegoś się dowiedzieć. Trzeba oczekiwać i być gotowym do odpowiedzi.

Zwracam się teraz do przyjaciółki Kapelana

- Jestem ci bardzo wdzięczny za te informacje Orchideo. Są one bardzo cenne. Znając wygląd tych ludzi będziemy mogli lepiej zareagować. Oczywiście jesteś osobą mile tu widzianą, i możesz zostać tak długo jak tylko zechcesz. O ile oczywiście zechcesz, zważając na to co może się tu wydarzyć.

Pozostała jeszcze jedna kwestia, którą muszę rozwiązać. Pewien stary dziad w piwnicy.

Wstaję.

- Dziękuję wam bardzo za rozmowę, mam nadzieję, iż będziemy mogli ja później kontynuować, ale jak zapewne zdajecie sobie sprawę, jest jedna rzecz, którą muszę się zająć. Czas najwyższy porozmawiać z Ezekielem i dowiedzieć się dlaczego tu przybył. Jeśli chcesz Kapelanie, możesz mi towarzyszyć.

Teraz pozostaje tylko czekać na odpowiedź Kapelana, wziąć kilku ludzi i zejść do piwnicy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Orchidea i Kapelan -> Jeżeli już podzieliliście się wszystkimi posiadanymi obecnie informacjami z Gubernatorem to chciałbym usłyszeć jasną deklarację czy zamierzacie zostać na miejscu i ewentualnie go wspomóc czy planujecie... udać się gdzieś indziej?

Ezekiel -> Był może jeden moment, w którym miałeś wrażenie, że strażnik spróbuje wbić ten swój rzeźnicki nóż pod rękojeść w twe serce, ale ostatecznie nie doszło do żadnego incydentu. Zmył się tak szybko jak pojawił się Lin wraz z nową obstawą. Ilu ich wziął i jak byli uzbrojeni?

Lin -> Wraz z zebranymi po drodze ludźmi zszedłeś do piwnicy i chwilę potem stanąłeś naprzeciw - nie byłeś pewny czy bezbronnemu - Ezkielowi. Pora dokończyć i tą kwestię. A zatem kontynuuj!

* * *

Ollin -> Moje pytanie do twej skromnej osoby z poprzedniego odpisu nadal pozostaje w mocy wink_prosty.gif

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...