Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Turambar

Sesja Cyberpunk

Polecane posty

Prolog

Matthew Grishaw & Leonardo McHack

Matthew Grishaw

Czekając na zlecenie błąkałeś się po mieście. Ludzie w barach zapijali swoje smutki. W klubach ze striptizem zapominali o rzeczywistości. Ludzie po trzydziestce których świat zdążył już kopnąć w dupę i zabrać im wszystko, wiedzieli że to nie ma sensu, ale tłumaczyli sobie, ?że co im szkodzi i tak wszystko w tym zasranym świecie nie ma sensu.? Przechodząc z tyłu baru zauważyłeś trzech młodych ludzi ubranych w skórzane kurtki i jeansy, jarali jakieś zioło i malowali po ścianach, śmiejąc się przy tym do rozpuku. W chwilę później już dopadła ich policja. Zaczęli okładać ich pałami. Zabrali dwójkę z nich, ostatniego zostawiając martwego, w kałuży krwi z czaszką rozgniecioną na bruku. Twoje spojrzenia skitowali tylko: ?Co się gapisz. No już, spier*alaj.? Nagle zadzwonił telefon. Dzwonił Mark twój przełożony:

?Dostałeś kolejne zlecenie, bezpośrednio ?z góry?. Jakieś porachunki grubych ryb. Twoim celem jest zlikwidowanie Andrew Simons?a prezesa Simon?s & Zimmerman Company. Druga rzecz którą musisz zrobić to wykasować wszystkie pliki znajdujące się w głównym komputerze. Firma zajmuje się badaniami nad nową generacją implantów i robotów. Ich najnowszym wynalazkiem jest C-16 czyli najnowsza generacja androidów wydanych na rynek, model obronny. Dostajesz do pomocy młodego, świetnego w swoim fachu hakera, którego wynajęliśmy, ma na imię Leonardo. Pomoże Ci on wyczyścić pliki firmy i otworzyć wszystkie drzwi. Mieli Ci dać całą drużynę, ale chcieli żeby nie było zamieszania. W każdym razie ma nie być trudno. Przynajmniej nie bardzo trudno. No dobra zbieraj się, jutro wieczorem akcja. Powodzenia.?

Czekaliście wraz z Leonardo, młodym długowłosym mężczyzną, obserwowaliście strażników. Właśnie do budynku firmy wszedł Simons z Zimmermanem. Biuro firmy było tak naprawdę także laboratorium ze wszystkimi tajemnicami i projektami firmy. Czekaliście do około 20.00. Trzeba było wreszcie zadziałać.

Leonardo McHack

Siedziałeś w swoim domu, jadłeś właśnie obiad. Ktoś zapukał do drzwi. Poszedłeś otworzyć. Do twojego mieszkania wszedł elegancki, ubrany w garnitur, mężczyzna. Oznajmił że jego firma pilnie poszukuje dobrego informatyka, gdyż reszta jest zajęta, a o tobie krążą dość ?dobre? opinie, jeżeli można tak nazwać skuteczne włamywanie się do sieci, innych firm. Dostałeś bardzo opłacalną propozycję wyruszenia na ?cichą? akcję do firmy Simon?s & Zimmerman. Co miałeś zrobić, z kasą krucho a taka okazja nie zdarza się na co dzień. Dostałeś odpowiednie dokumenty i zaliczkę na sprzęt który będzie Ci potrzebny na akcję. Kupiłeś wszystko w pobliskim sklepie, jakieś elektroniczne wytrychy, mały laptop z całym okablowaniem do hakowania. Wracając ze sklepu oczywiście spotkałeś mnóstwo narkomanów, alkoholików. To miasto niszczy ludzi od środka. Masowa zaraza pochłaniająca organizm całego narodu. Aż w końcu nikt nie zostanie przy życiu. To w pewnym sensie straszne, ale większość zdążyła się do tego przyzwyczaić.

Około 19 spotkaliście się na miejscu, żeby najpierw zrobić zwiad. Twój kolega był dość wysokim czarnym człowiekiem o złotych oczach i mechanicznym ramieniu. Raczej małomówny, widać że doświadczony w swojej profesji. To on ma rządzić tą akcją.

Mark Crane

Siedziałeś w barze. Wszyscy w środku byli zajęci dzisiejszym meczem Robo-footboll?u, właściwie to został tak nazwany nie dlatego że grają tam roboty, tylko ludzie, którzy już są prawie robotami, gdyż 9/10 ich ciała zajmują implanty. Podszedł do Ciebie jakiś facet i wręczył Ci zwitek papieru po czym szepnął ?Stay Human!? i odszedł w pośpiechu. Na kartce była tylko krótka notka: ?Budynek Simon?s & Zimmerman Company Dzisiaj 20:20 !!!? ?Kolejna akcja, ale na tak dużą skalę ???? pomyślałeś. To duża firma zajmująca się budową i badaniem nowej generacji implantów i robotyką. Razem z Alanem (Twój kolega z Fighters of Humanity) spotkaliście się już o 19 niedaleko budynku. Alan podzielił się z Tobą wiadomością o obiekcjach związanych z tą akcją.

-Wiesz stary, Skip (Kolega który wkręcił Cię do organizacji FoH) ostatnio strasznie dziwnie się zachowuje. Ma jakieś wybuchy złości i jest bardzo znerwicowany. Nie wiem co o tym myśleć. Wiesz, ten skok był jego pomysłem?? No ale nic zrobimy co musimy- Uśmiechnął się blado- Masz wszystko ?? Zaraz wchodzimy, Skip mówił że drugie wejście jest mniej strzeżone?? Idziemy ?

Eddy Patterson

Szedłeś przez jedną z najciemniejszych uliczek w mieście. W końcu, taka robota. Dostałeś zlecenie na odnalezienie gościa o ksywce ?Butch?. Rodzina się martwi, zniknął 2 tygodnie temu. Kręcił się często w tej okolicy. Od jego kumpli wiesz że zażywał narkotyki, ale oczywiście rodzina odpowiednio to skomentowała: ?To dobry chłopak, on nigdy?. Niech pan tak nawet nie mówi.? Zaślepieni miłością do swojego zdegenerowanego syna. Z jednej strony dobrze wiedzieć że są jeszcze tacy ludzie, ale z drugiej strony, są oni bezgranicznie głupi, nie mogący uwierzyć w tą brutalną rzeczywistość. Nie każdy może zachować trzeźwość umysłu w takiej sytuacji. Ludzie patrzyli na Ciebie podejrzanie. Jesteś zbyt?.. czysty, jak na tę okolicę. Ubrany w elegancki i czysty płaszcz. A ci ludzie nic nie mają, za to ćpają kilogramy heroiny i piją na umór zamiast zając się swoim życiem, pracą, rodziną. Ale co masz powiedzieć też kiedyś taki byłeś.

Odnalazłeś dom w którym rzekomo miał się zatrzymać Butch, przynajmniej tak Ci powiedzieli jego kumple. Brudna, zaniedbana rudera, z ledwo trzymającymi się drzwiami i zabitymi oknami. No nic zostaje Ci tylko sprawdzić co jest w środku??.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matthew Grishaw

Spoglądałem w ciszy i chłodzie taktycznego umysłu na otoczony przez strażników budynek w towarzystwie kogoś kto został mi przedstawiony jako Leonardo. Wolałem skupić się na czekającym mnie zadaniu niż na upadającym społeczeństwie toczonym przez rak korupcji, zepsucia i bezdennego upadku w krąg materialnego piekła.

Rzesze uciskanych, motłoch, ciemny lud żyjący za psie pieniądze... na samym dnie łańcucha pokarmowego wegetujący oczekując aż stwórca - czy jakikolwiek dziad siedzi tam na górze - zlituje się nad tymi sku***elami i spuści na ten świat armageddon. Zmiana, świat oczekuje zmian tyle, że ludzie będący przy władzy wcale nie mają ochoty na rozwój... chyba, że technologiczny i ich portfeli. Heh, westchnąłem ciężko w myślach, wielkie nadzieje na zawsze zaprzepaszczone przez głupotę mojej cywilizacji. Na swój sposób straszne. Jednak ja przestałem już dawno bać się wielu rzeczy jak np. tych strażników patrolujących teren czyli elektryczne pałki konta pistolet... ciekawe co ma większą siłę przebicia, pomyślałem wrednie.

Na zegarku wybiła godzina dwudziesta zero zero. Pora ruszać, przemknęło mi przez głowę gdy cisnąłem w ziemię dopalonego papierosa i na chwilę wyłączyłem tryb termowizji w implancie wzroku. Zakładając, że nic nie wyskoczy powinien mniej więcej znać rozkład ich patroli aby - jeżeli doszło by do najgorszego - eliminować ich pojedynczo. Naturalnym wyborem drogim było boczne wejście a jeżeli będzie mieć elektroniczny zamek tym lepiej, mój towarzysz powinien zapracować na swoją działkę.

Nim ruszyliśmy z okupowanego przez dobrą godzinę miejsca obserwacyjnego miałem mu do przekazania jeszcze kilka istotnych uwag.

Leonardo:

-

Cztery główne zasady podczas pracy ze mną: po pierwsze trzymaj się mnie, po drugie nie zadawaj zbędnych pytań, po trzecie gdy zrobi się bagno każdy dba o siebie a na koniec... - spojrzałem prosto w oczy Leo zachowując przy tym twarz zakapiora. - Spróbuj mnie wydy**ć a skończysz marnie. - po ewentualnej reakcji rozmówcy dodałem. - Ruszamy.

Koniec.

Podstawowy plan zakłada najpierw dostanie się do środka a dalszą jego część będę dopracowywał wobec rozwijającego się biegu wydarzeń oraz ilości elementów, które pójdą nie tak po drodze. Upewniłem się, że pistolet jest załadowany a tłumik zamontowany po czym raz jeszcze aktywowałem tryb noktowizji aby możliwie jak najefektywniej ominąć patrole strażnicze i nie ściągać na siebie uwagi.

Muszę przyznać, że nie pasuje to do mojego stylu, ale skoro pracodawca chce w miarę czystej roboty bez zamieszania tak ją dostanie. Klient nasz pan.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Leonardo McHack

Wraz z mijającym czasem myślałem o tym zadaniu. Cały plan ukazał się w mojej głowie w postaci prostego schematu, który mógłby narysować 5 letni dzieciak. Dodatkowo moja głowa pełna była obrazów biednych ludzi.

Nie było mi ich żal, gdyż sami sprowadzili na siebie ten los. Tylko ci ku**a, którzy mają jaja, posiadają też kase oraz szczęście.

Kiedy tak rozmyślałem Matthew przerwał moje wewnetrzne rozważania, aby przedstawić mi plan działania oraz swoje cenne uwagi. Wyraził się bardzo jasno, a ja tylko przytaknąłem głową, gdyż wszystko zrozumiałem i nie posiadałem zbędnych pytań.

Powiedziałem szeptem:

- No to ruszamy !

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mark Crane

"Kolejna akcja. Aż dziwne, że bez żadnego przygotowania, owszem chodziły plotki wśród pewnych ludzi o sabotażu. Ale atak na tak dużą firmę bez układania planów, godzin rozmyślania i taktyk? Niepokojące, ale co ja mogę poradzić. Stay Human!"

-Wiesz stary, Skip ostatnio strasznie dziwnie się zachowuje. Ma jakieś wybuchy złości i jest bardzo znerwicowany. Nie wiem co o tym myśleć. Wiesz, ten skok był jego pomysłem? No ale nic zrobimy co musimy. Masz wszystko? Zaraz wchodzimy, Skip mówił że drugie wejście jest mniej strzeżone... Idziemy ?
-Ta, zauważyłem. Może coś ćpa? Ehh... niepokoi mnie to, taka akcja bez przygotowania... Okej, zaraz ruszamy tyko się rozejrzę.


Staram się określić położenie strażników, możliwe wejścia chociażby przez niedomknięte okno lub przez studzienkę ściekową. Przyglądam się też stróżom, chcę sprawdzić czy mają modyfikację, jeśli tak to jakie. Nie mam zamiaru zostać poszatkowany przez karabin maszynowy, bo się okaże, że jakiś strażnik miał sonar czy inne g*wno zamiast oczu i wykrył mnie w ciągu pół sekundy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eddy Patterson

W co ja się pakuję ? pomyślałem ? Dlaczego ci ludzie się tak na mnie patrzą?

Czułem się jakoś dziwnie. Może to za sprawą tych właśnie ludzi? No cóż, kiedyś też taki byłem. Nie miałem na co wydawać pieniędzy tylko na jakieś tanie wina i narkotyki. Ale nie, te czasy już minęły. Teraz jestem jako tako ustabilizowany. Albo to miejsce tak na mnie działa. Chociaż czasem bywałem w gorszych. Ciekawe co mogło się stać z Butch?em. Czyżby zaćpał się na śmierć? Nie wykluczam takiej opcji, lecz może stało mu się coś gorszego... Równie dobrze mógł zostać pojmany i zabity, albo jakąż to inną i przerażającą śmierć mogli mu zgotować uliczne barachła. To dobry chłopak i nie życzę mu, żeby spotkał go taki los. Ta, jasne wszyscy są kur** najlepsi a potem znajdują ich zdechłych w kanałach. Boże, dlaczego musi tak być na tym piep****ym świecie. Podszedłem do domu w którym ostatni raz widziano Butch?a. Drzwi ledwo trzymały się na zawiasach.

Może by je tak wyważyć?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matthew Grishaw & Leonardo McHack

Wyczekaliście odpowiedniego momentu, gdy na widoku nie pozostał żaden strażnik i pobiegliście migiem do drzwi, modląc się tylko żeby nie były zamknięte. Nie były. Wpadliście do środka, Leonardo lekko zdyszany, bo budynek nie był wcale tak blisko.

Pomieszczenie w którym się znaleźliście było najprawdopodobniej klitką strażników. Na ścianie wisiała goła aktorka a koło niej parę zawieszonych na hakach strzelb. Na krześle, oparty o stół spał jeden strażnik. Od pokoju odchodziły dwa wyjścia, schody idące tylko w dół i winda. W pokoju znajduje się amunicja, zestaw medyczny, lodówka i telewizor (obecnie wyłączony).

Mark Crane

Już mieliście ruszać, gdy zauważyliście że dwójka osób wchodzi przez drzwi do których zmierzaliście. W chwilę później już byłeś nieprzytomny. Ktoś Cię zaatakował od tyłu. To mogła być zasadzka, ale przecież nikt o Waszej akcji nie wiedział. W "chwilę" (Przynajmniej tak Ci się wydawało) później obudziłeś się skrępowany. W pomieszczeniu w którym byłeś panował absolutny mrok. Nie wiesz nawet gdzie możesz być. Kto to mógł zrobić ? W chwilę później usłyszałeś szept swojego przyjaciela (Alana):

Mark, jesteś tu ? Co się [beeep] dzieje ?

Eddy Patterson

Wywarzyłeś drzwi, puściły bardzo łatwo, były już zdecydowanie leciwe. Wszedłeś do środka, w pierwszym pokoju były tylko połamane meble i stare gazety, w każdym razie nic wartościowego, ani nawet wartego uwagi. Wchodząc do drugiego, wdychając tym samym opary kurzu, usłyszałeś jak ktoś wchodzi do domu. Schowałeś się za ścianą i poczekałeś chwilę. W końcu zza ściany wyszedł strażnik z logo firmy S&Z , udało Ci się go ogłuszyć i związać. Chyba będziesz mógł zadać mu parę pytań.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matthew Grishaw

Infiltracja zakończona pomyślnie. Przechodzimy do kolejnej fazy planu.

Zachowując odpowiednią ciszę wyciągnąłem pistolet z tłumikiem i przystawiwszy go do skroni śpiącego strażnika pociągnąłem za spust. Cichy trzask iglicy i tryśnięcie krwi na podłogę obwieściło śmierć człowiek, który miał pecha być w nieodpowiednim miejscu i czasie oraz spać gdy nadszedłem ja. Wyeliminowanie go było po prostu najlepszą polisą ubezpieczeniową. Raz jeszcze włączyłem tryb termowizji sprawdzając czy właśnie po schodach nie kierują się do nas kolejni strażnicy nie zapominając także o użytym przez nas wejściu oraz sprawdziłem windę. Jeżeli istniała możliwość ściągnięcia jej do nas bez zbędnych gości takoż czynię a drzwi blokuję stołem. Najprostszy sposób przed niechcianymi posiłkami z góry.

- Leo. - zwróciłem się do hakera. - Zablokuj drzwi, którymi przyszliśmy. Nie chciałbym gości, którzy przez jednego trupa odkryją intruzów.

Sam zająłem się uszkadzaniem strzelb poprzez zagięcie lufy, wtłoczenie komory w resztę konstrukcji korzystając z siły zapewnionej przez implant ręki. Nie potrzebowaliśmy takiej siły ognia, która dodatkowo powoduje straszny hałas jak na "cichą operację". Jeżeli już te punkty zostały załatwione należało ruszać dalej. Czas był esencją.

- Ruszamy dalej na dół. Po cichu. - zwróciłem się do Leo a potem ruszyłem przodem na dół mając aktywny tryb termowizji aby zostać ostrzeżonym przed potencjalnymi zagrożeniami.

Najpierw wolałem sprawdzić co kryje się w piwnicach... jeżeli nic godnego uwagi tak to zostanie nam udanie się w górę, ale nie pogardziłbym jakimś planem pomieszczeń.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Leonardo McHack

Zaraz wypluje płuca ? to pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy po przebiegnięciu terenu dzielącego nas do owego budynku. Drzwi na szczęście były otwarte, więc od razu znaleźliśmy się u celu. Pokój do którego zakradliśmy się był idealnym punktem do rozpoczęcia naszej misji. Sam poczekałem, aż Matthew zajął się strażnikiem, usłyszałem jedynie cichy strzał pistoletu, nic poza tym. Gdy usłyszałem rozkaz dowódcy rzekłem:

- Już się robi, szefie !

Kiedy Matthew niszczył bronie, sam podszedłem do drzwi, wyciągnąłem odpowiedni sprzęt, i podłączyłem się do elektronicznego zamka.

Było to dziecinnie proste, więc po 2 minutach drzwi były zabezpieczone, także linia ewentualnego wsparcia została odcięta.

Szybko schowałem użyty sprzęt i po cichu ruszyłem dalej za kompanem, mając nadzieje, iż ta misja szybko się zakończy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eddy Patterson

Gdy wszedłem do domu miałem mieszane uczucia. Rozglądając się po pokoju przeszło mi przez myśl, że Butch, jeżeli naprawdę tu mieszkał, zrobił awanturę komuś lub ktoś jemu. Możliwym było też to, że byli tu bandyci, szukający Butch?a. Nic co mogłoby wskazywać na porwanie albo zabójstwo nie znalazłem w tym pokoju. Udałem się do drugiego. Tu także nie było nic oprócz wznoszących się oparów kurzu. Z każdą chwilą w tym domu zacząłem wątpić, czy Butch naprawdę tu mieszka. Żadnych zdjęć, rzeczy osobistych, notatek, magnesów na lodówce czy ozdób rodzinnych.

Nic nie wskazywało na to, że coś z tych rzeczy mogło tu kiedykolwiek być.

Podchodząc do zniszczonej kanapy, by sprawdzić czy nie ma śladów krwi, usłyszałem kroki. Szybko przylgnąłem do ściany. Ryzykując spojrzenie na drzwi wejściowe ujrzałem człowieka w mundurze z logiem S&Z. Ta nazwa nic mi nie mówiła.

Strażnik powoli szedł w kierunku pokoju w którym się znajdowałem. Nie ociągając się zbytnio wyciągnąłem pistolet i gdy przeszedł przez próg pomieszczenia ogłuszyłem go kolbą. Padł bezwładnie na podłogę. Wyszedłem ostrożnie z domu zobaczyć, czy ktoś z nim przyszedł albo go śledził, lecz nikogo nie było. Poszedłem do pokoju, gdzie leżał strażnik, zawiązałem go i czekałem. Gdy się obudzi muszę zadać mu parę pytań.

Spróbuję dowiedzieć się, co oznacza logo które ma na mundurze, czy wie coś na temat Butch?a i po co przyszedł do tego domu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mark Crane

Cholera jasna! Co się stało? Gdzie jestem? Gdzie ja do kur*y nędzy jestem? - takie i podobne myśli krążyły się po mej głowie, zacząłem się szamotać w swych więzach. "To nic nie da. Zamiast tego mogę sprowadzić tutaj strażników. Cholera jasna, to nie miało tak być!"
Słyszę głos Alana.
-Tak, jestem - odpowiadam mu szeptem - bądź cicho na razie. Poszukaj czegoś czym mógłbyś przeciąć więzy.
Staram się sprawdzić co mam w kieszeni. Cokolwiek, czym mógłbym się oswobodzić. Scyzoryk, kombinerki, zapalniczka. Mam nadzieję, że nas porządnie nie przeszukali. Co za ch*jowy dzień. Nawet nie podeszliśmy do tego budynku. Nawet nie wyciągnąłem lornetki. Dlaczego nas skrępowali? Zasadzka? Ktoś nas wrobił? Czy może chcą zrobić na nas te eksperymenty? O cholera, już wole dostać kulkę w łeb. Cholera!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matthew Grishaw & Leonardo McHack

Schodziliście po schodach dość długo, aż wreszcie się skończyły. W pomieszczeniu było ciemno, ale usłyszeć można było pracę maszyn, oraz stłumione szepty. Spojrzeliście po sobie, wasze twarze były oświetlone w ostatnich promieniach lampy z piętra. W środku na pewno jest włącznik światła, ale co do innych rzeczy nie możecie być pewni.

Mark Crane

Podczas obmyślania planu ucieczki usłyszałeś kroki po schodach. Na szczęście ciemność nie była spowodowana żadną opaską założoną na twoje oczy, tylko zwyczajnym brakiem światła, jednak gdy odwróciłeś głowę zauważyłeś dwie postacie stojące przy schodach. Były dość daleko, jeden był rosłym murzynem, a drugi widocznie mniej umięśnionym mężczyzną o dość długich białych włosach.

-------------

[poza growy]Sprawa wygląda tak: jeśli chcesz coś do nich krzyknąć/powiedzieć to piszesz ich imię, tekst, a następnie koniec. Jak się możesz domyślić to są to BS i Artius. Żeby nie było niedomówień ^^ Ale równie dobrze nie musisz nic do nich mówić.[/poza growy]

Eddy Patterson

Po pierwszym pytaniu, kim jest strażnik, odpowiedź dostałeś w postaci splunięcia. Mocny kop w żebro poprawił jego uprzejmość. Dowiedziałeś się od strażnika że jest z firmy Simon's&Zimmerman, oraz że w chacie w której się znajdujecie jest tajne przejście do laboratorium ich firmy. Ponieważ strażnik nie był zbyt skłonny do wyjaśnień, teraz już miał połamane parę żeber i nos. Chyba zemdlał z bólu. Sprawdziłeś tętno, wszystko było w porządku. Może Butch właśnie tam się udał? Chyba będziesz musiał to sprawdzić. Przeszukałeś chatę i w końcu znalazłeś ukryte drzwi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matthew Grishaw

Gwałtownym ruchem ręki dałem znać Leo, żeby nic nie mówił a najlepiej w ogóle nie oddychał. Chwilę potem odciągnąłem hakera na bok, bo stojąc jako jedyni w źródle światła byliśmy idealnie wystawieni na cel. Szybkie rozejrzenie się w sytuacji pozwoliło mi stwierdzić, że chyba potencjalny przeciwnik nie wie jeszcze o nowym towarzystwie a nawet jeśli to implant termowizji daje mi całkiem skuteczną przewagę. Aktywowałem go raz jeszcze wyszukując dokładnej lokalizacji niechcianych gości i z ich ruchów spróbować wywnioskować kim są oraz jakie uzbrojenie posiadają. Zerknąłem na nasze tyły, sprawdziłem czy pistolet z tłumikiem dobrze leży i czekałem.

Miałem zamiar odczekać dokładnie trzydzieści sekund przed podjęciem następnego ruchu. W zależności co zrobi druga strona możemy albo się minąć albo ktoś nad ranem będzie miał o kilka więcej trupów do sprzątania i na pewno nie będę jednym z nich. "Ciekawe" czy ci po drugiej stronie zdają sobie sprawę, że teraz od nich zależy czym to się skończy...

Wieczności w pacie nie zamierzałem spędzić. Gdyby nie zamierzali ruszyć się z miejsca to korzystając ze swojego implantu - muszę przy okazji uważać na włącznik światła, bo mogą mnie łatwo tym oślepić - spróbuję ich oflankować z bronią gotową do strzału. Zastanawiałem się czy nie sprzątnąć ich profilaktycznie, ale sznurek ciał to ostatnie co chciałbym zostawić dla strażników obiektu.

*it's over 9000 edition post :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matthew Grishaw

Po włączeniu termowizji zobaczyłeś mnóstwo maszyn i komputerów, dwójkę strażników z pistoletami paraliżującymi, ochroniarze mieli na sobie kamizelki kuloodporne. W odległości 15 metrów od was leżało dwóch skrępowanych na "stołach operacyjnych" (czy coś w tym stylu, w każdym razie, wykonanych z mocnego materiału) mężczyzn. Usta i oczy mieli swobodne. Jeden z nich patrzył się w waszą stronę. Z tej odległości nie było sposobu żeby zobaczyć jak wyglądają. Strażnicy najwyraźniej ich pilnowali. Najwyraźniej nie zauważyli was bo byli zbyt skupieni na obserwowaniu więźniów. "Jeńcy" mieli na kurtkach przyszywki "Fighters of Humanity".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mark Crane


Spoglądam na dwóch kolesi stojących kawałek ode mnie. Nie mam pojęcia czy mnie widzą.


-Ciii - szepnąłem do towarzysza w udręce - nie wiadomo co to za kolesie.
Przez moją głowę przepływa niepokojąca myśl o torturach, która natychmiast wyrzucam z głowy. Nie wiem czego się po nich spodziewać. Staram się siedzieć jak najciszej, mam nadzieję że mnie nie zauważyli. Chyba nie będą się pchać w tą ciemność. Chcę sięgnąć po jakieś narzędzie, które powinienem mieć w kieszeni. "Muszę przeciąć te cholerne więzy! Nie mam ochoty znaleźć się w sytuacji, gdzie będę całkowicie bezbronny wobec tych podejrzanych typków. Cholera!"

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matthew Grishaw

Taktyczna analiza, opracowanie planu, ruszenie do akcji. Tak postępowałem zawsze i to spotkanie nie stanowiło wyjątku.

- Zostań tu. - szepnąłem do hakera i ruszyłem do przodu próbując znaleźć bezpieczną drogę pośród maszynerii, która pozwoli mi zajść z flanki strażników a następnie ich wyeliminować.

Ponieważ w pomieszczeniu panował mrok mogłem założyć, że i oni posiadali implanty wzroku dlatego też istotnym było abym zadał pierwszy cios. Zważyłem jeszcze raz pistolet czy dobrze leży na ręce i gdy zająłem odpowiednią pozycję strzeliłem raz w głowę strażnika upewniając się, że trafię. Nie mogłem pozwolić sobie na błędy. W momencie, w którym pierwszy oponent będzie padał martwy na ziemię skoczę do przodu odbijając się od któreś z maszyn albo ściany i nokautując potężnym kopniakiem drugiego przeciwnika. Miałem nadzieję na szybkie ocucenie a następnie wyciągnięcie potrzebnych informacji czyli gdzie są dane oraz sam Simmons. Niemniej, gdyby istniało zagrożenie niepowodzenia nie chciałem pakować się w ryzyko... poślę kolejny pocisk w głowę.

Teraz przestałem "normalnie" myśleć. Mój mózg przełączył się na tryb chłodnej kalkulacji i reagowania na warunki zmienne pola walki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eddy Patterson

Simon?s & Zimmermann, hmm... Chyba skądś kojarzę tą nazwę ? powiedziałem do siebie.

Tajne przejście do tajnego laboratorium. Trochę jak z ,,Archiwum X?? Otworzę przejście i znajdę się w Hangarze 18. Okaże się, że Butch?a porwali kosmici...

Ale wróćmy do rzeczywistości. Będę musiał przeszukać cały ten dom, żeby znaleźć mistyczny portal do laboratorium. Strażnik leżał na podłodze nieprzytomny, chyba wszystkie żebra miał połamane. Niech się cieszy, że go nie zabiłem.

Poszedłem szukać ukrytych drzwi. Zacząłem w pokoju, w którym się znajdowałem. Nic. W następnym też nic nie było. Próbowałem znaleźć jakieś przyciski w scianach, wyjmować książki z półek. Także nic. Zszedłem do piwnicy. Było ciemno co było dodatkową przeszkodą. Gdy już straciłem wszelką nadzieję, dostrzegłem mały punkcik zielonego światła w dziurze w ścianie. Położyłem rękę na tym i usłyszałem głos znikąd mówiący: Access denied. Trochę się wystraszyłem, ale uświadomiłem sobie, że to czytnik linii papilarnych. Bez chwili zastanowienia, pobiegłem do pokoju, gdzie leżał strażnik. Przeciągnąłem go za rękę do zejścia do piwnicy. Z racji tego, że nie chciałem się przemęczać, zepchnąłem go po schodach. Usłyszałem trzask łamanych kości. To chyba ręka.

Podszedłem do dziury w ścianie i przyłożyłem dłoń strażnika do wykrywacza linii papilarnych. Access Accepted ? przemówił głos znikąd. Ściana po przeciwległej stronie piwnicy zadrżała i powoli ruszyła w górę. Odczekałem chwilę, aż przejście otworzy się całkowicie. Wszedłem go niego i zacząłem iść wzdłuż korytarza w nicość.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Leonardo McHack

Po dość długim schodzeniu w dół nagle się zatrzymaliśmy. Mój towarzysz dał mi wyraźny sygnał, bym nic nie robiłm, lecz nagle szarpnął mnie w bok. Prawdopodobnie było to spowodowane tym, że staliśmy w widocznym miejscu, więc niejako postąpił logicznie. Kiedy Matthew zajął się swoją robotą, ja czekałem nieruchomy jak kłoda i postanowiłem trochę porozmyślać o tej " misji ".

- Szybko udało nam się zająć pierwsze pomieszczenie, ale nie był to jakiś nadzwyczajny wyczyn, szczególnie przy takiej ilości "straży". Zabezpieczenie drzwi za sobą, dawało pewną gwarancje, że nie spotkamy niechcianego wsparcia. Sam narazie nie wykazałem się niczym, oprócz tych drzwi, a mój towarzysz.........

Mam tylko cichą nadzieje że owa akcja nie zmieni się w coś bardziej złożonego, niż to co mamy w planach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eddy Patterson

Wszedłeś do ciasnego i słabo oświetlonego korytarza. Ścieżka wydawała się ciągnąć w nieskończoność. Po parunastu minutach, chodzenia po dość krętym korytarzu w końcu zaczynał się rozszerzać, aż się po prostu skończył, a ty wylądowałeś w niezaprzeczalnie małym pokoju. Był tu tylko monitor i mała stalowa szafka. Monitor był włączony, a jego ekran podzielony na cztery części. Każda z nich pokazywała jakieś laboratorium, najpewniej był to widok z zamontowanych tam kamer. Jedna z kamer zarejestrowała umięśnionego mężczyznę o ciemnej skórze atakującego dwójkę strażników. Najwyraźniej udało mu się ich powalić. Zza drzwi dobiegały odgłosy walki. Najprawdopodobniej walka z kamery odbywała się właśnie za drzwiami.

Matthew Grishaw

Szybki i cichy strzał w głowę pierwszego strażnika załatwił sprawę. Gdy ten jeszcze upadał na ziemię, skoczyłeś do przodu by powalić drugiego ochroniarza. Udało się lecz strażnik nie zemdlał, ale obalenie go spowodowało wytrącenie z jego ręki broni. Leżał teraz bezbronny.

-Błagam.- zaczął szeptać strażnik. - Mam rodzinę, proszę nie zabijaj mnie. To tylko moja praca.

Usłyszałeś jak dwójka "więźniów" zaczyna szeptać.

Mark Crane

Zauważyłeś jak jeden z mężczyzn wybiega z korytarza i chowa się w ciemnościach. Chwilę potem usłyszałeś łoskot padających ciał. Później błaganie, o życie, leżącego strażnika.

-Psss Mark! Coś jest nie tak. Nie czuję prawej ręki- Szepnął do ciebie twój przyjaciel.

Leonardo McHack

Twój partner zniknął w mroku. Po chwili usłyszałeś łoskot upadających ciał...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matthew Grishaw

-

A to jest moja praca... - westchnąłem nadal trzymając strażnika na muszce, ale nie pociągając za spust. Cholera, ku**a, nie teraz, przeklinałem w myślach ledwo powstrzymując drżenie dłoni. Ja. Go. Zabiję. Ja. Go. Muszę zabić. Pamiętaj, pamiętaj jaki jest ten świat, ku**a mać... PAMIĘTAJ. Pożre cię kiedy ujawnisz swoją naturę! Zje cię! Bo ma zęby! Jesteś perfekcjonistą, jesteś łajzą, jesteś potworem, jesteś załatwiaczem problemów... życie innych cię nie obchodzi. A czy on wiedział, że ludzie, na których pracowali też mogli mieć rodzinę? Też mogli mieć więzi z innymi? Chyba nie... jak mawia mądre powiedzenie... jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie. Uśmiechnąłem się wrednie. Sytuacja została opanowana. Przykucnąłem niemal wciskając w czoło strażnika zimną lufę broni. - Od tego ile mi powiesz i jak szybko zależy czy będziesz dalej żył. Zadam pytanie tylko raz a jeśli nie usłyszę odpowiedzi to powtórzy za mnie już spluwa... zatem słuchaj uważnie: gdzie jest Andrew Simons oraz główny komputer?

Gdy przesłuchanie zostanie skończone nie planuję zostawić strażnika przy życiu, w końcu widział moją twarz a ja będę musiał się zająć dwoma więźniami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matthew Grishaw

Mocno przerażony strażnik szybko (na tyle że mogło to brzmieć jak bełkot) wyjawił odpowiedzi.

-Pan S-Simons jest na ostatnim piętrze..... w swoim b-biurze. Chyba poszedł t-tam bo czegoś z-z-zapomniał. Błagam nie rób mi krzywdy. Nie wiem gdzie jest komputer, ale chyba gdzieś tu-tutaj. Jesteśmy w labora.- Przełknął ślinę- Laboratorium. Mieliśmy tu pilnować tych obrońców "ludzkości".- Widać było że przewrócił oczami. Po chwili się zaniepokoił. W końcu nie wiedział jakie Ty masz poglądy.

Mark Crane

Usłyszałeś rozmowę:

- Od tego ile mi powiesz i jak szybko zależy czy będziesz dalej żył. Zadam pytanie tylko raz a jeśli nie usłyszę odpowiedzi to powtórzy za mnie już spluwa... zatem słuchaj uważnie: gdzie jest Andrew Simons oraz główny komputer?

-Pan S-Simons jest na ostatnim piętrze..... w swoim b-biurze. Chyba poszedł t-tam bo czegoś z-z-zapomniał. Błagam nie rób mi krzywdy. Nie wiem gdzie jest komputer, ale chyba gdzieś tu-tutaj. Jesteśmy w labora.- Przełknął ślinę- Laboratorium. Mieliśmy tu pilnować tych obrońców "ludzkości".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matthew Grishaw

-

Doskonale. - powiedziałem cicho i pociągnąłem za spust a po chwili usłyszałem cichy trzask iglicy.

Upewniwszy się, że obaj strażnicy spoczywają teraz martwi na podłodze zwróciłem się odpowiednio stonowanym głosem do hakera:

[Artius]

-

Ok, haker, rób swoje. Tylko żadnych nazwisk w obecności naszych gości. - odparłem z nutą ironii kierując swój wzrok na więźniów. - Przypilnuję ich a ty sprawdź sprzęt. Poza kasacją danych miło by było jakbyś dorwał planu budynku. Chcę się upewnić, że Simmons będzie w klatce bez wyjścia. Jak skończysz ruszamy dalej.

[/Artius]

Westchnąłem ciężko zmniejszając swoją odległość do, na razie bezbronnych, obrońców "ludzkości" zastanawiając się co robić. Z jednej strony, dopóki będą siedzieli tutaj grzecznie nie mam powodu aby pakować ich do grobu, z drugiej mogli coś widzieć a na pewno sporo słyszeć i niepotrzebnie się wygadać policji lub cholera wie komu, który odkryje łaźnię nad ranem. Mogłem albo posłać im kulkę w łeb albo wypuścić... choć drugie rozwiązanie niosło ze sobą wiele niebezpieczeństw, zarówno w krótkim jak i długim terminie.

Na chwilę wyrwałem się z zamyślenia skanując pomieszczenie trybem termowizji. W końcu nigdy nie wiadomo kiedy zamierzają przybyć niespodziewani goście...

[sarmat]

-

Ujmę to w ten sposób... - zwróciłem się do więźniów. - Nie macie powodu ufać mnie, ale ja nie mam powodu ufać wam choć osobiście jestem w lepszej pozycji, bo ode mnie zależy czy zostawię was na pastwę losu czy oszczędzę bólu i zabiję. Nie wyglądacie mi na takich co mają dobre kontakty z pracownikami tej firmy, ale nie mogę ryzykować, że za parę chwil po waszej uciecze w to miejsce zwali się batalion policji albo komandosów. Zakładając, że bym z tego wyszedł naturalnie wykonałbym zemstę, ale chciałbym uniknąć takiego trudu. Cóż... zostajecie tutaj chyba, że dla zabicia czasu chcecie pobawić się w negocjacje. Macie coś ciekawego co mogłoby was wykupić z niewoli? - skończyłem obojętnie monolog.

[/sarmat]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po nieznacznej chwili moje myśli zostały przerwane przez łoskot upadających ciał.

- Kto padł, Matthew czy wróg. Nie byłem tego pewny, gdyż nic nie widziałem, a nie mogłem się zbytnio wychylić by nie narazić siebie w razie niepowodzenia mojego towarzysza. Ta myśł przenikała mój umysł, ale wierzyłem w umiejętności tego gościa.

Nagle moje wątpliwości zostały całkowicie rozwiane.

Usłyszałem jak Matthew mnie woła, więc jednak to on przeżył. Twarda z niego sztuka, w duchu było mi głupio, że zwątpiłem. Gdy znalazłem się w pomieszczeniu, gdzie znajdował się towarzysz od razu zacząłem szukać najbliższego komputera w celu mi wiadomym. Skasować pliki oraz znaleźć jakieś plany budynku lub inne interesujące dane, które nam się przydadzą. Od razu więc zasiadłem przy najbliższym sprzęcie i zacząłem operacje hakowania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mark Crane


Patrzę na murzyna, który wszedł do pokoju. Od razu można poznać, że jest cały zmodyfikowany. Nie zdziwiłbym się gdyby musiał sobie w swoją metalową mordę wklepywać smar żeby nie pordzewiała. Okropnie co robią z sobą ludzie.



[black Shadow]

-Spokojnie puszko, z policją jesteśmy na bakier. Nawet, gdyby zwalili się tu komandosi, zakładam, że nie zdążyłbyś pisnąć ani słówka zanim by cię kropnęli - odrzekłem mu. Po chwili dodałem:


-No cóż terminatorze, chyba nie boisz się uwolnić dwóch kolesiów takich jak my? Jak widzisz broni nie mamy, więc w plecy ci nie strzelimy. A złożyło się tak, że być może się do czegoś przydamy.

[/black Shadow]

"O ile mi się zechce i o ile nie wbiję ci śrubokręta w oko. Im szybciej się wydostanę tym lepiej, a ty utorujesz mi drogę
Przyglądam się mu. Staram się określić jakie modyfikacje posiada. Jakiś słaby punkt. Gdyby coś mu odbiło, przynajmniej nie będę bez szans. Pier**lę tą misję, muszę stąd uciec, zanim naprawdę rozpęta się piekło.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matthew Grishaw

Odpowiedź "bojownika ludzkości" - wydawało mi się, że kiedyś coś o nich czytałem - nie była specjalnie zadowalająca.

[sarmat]

-

Przyznam, że spodziewałem się lepszej dawki przemyślenia i stwarzania pozorów w waszej sytuacji. - westchnąłem rozluźniony nadal, a przynajmniej tak mi się zdawało, kontrolując sytuację. - Moje pytanie domagało się konkretnej odpowiedzi. W zamian otrzymuję mgliste zapewnienie od gościa, który najwyraźniej nie szanuje postępu technologii. A tym samym nie szanuje mnie, człowieka, który dzięki implantom stał się lepszy. - mówiłem cicho i spokojnie. - Nie mogę powiedzieć, że byłem jakoś specjalnie zainteresowany w poznanie waszych śmiesznych grupek, ale kiedyś zdarzyło mi się przeczytać o was zdanie albo dwa. Cóż, twój stosunek do mnie tylko pokazał, że najlepiej dla mnie jak nasza współpraca właśnie się skończy.

Odsunąłem się od stołu gdzie leżeli związani więźniowie i zamilkłem czekając.

[/sarmat]

Postanowiłem, że mimo wszystko nie zastrzelę ich pozostawiając im losowi.

Może uciekną sami, może wykorzystają sytuację, kto wie... może jeszcze ktoś ma tutaj do zrobienia interes... koła przeznaczenia są naprawdę nieprzewidywalne. Tymczasem ponownie aktywowałem tryb nanowizji skanując okolicę aby nie zostać zaskoczonym przez przeciwnika. Teraz tylko wystarczyło, żeby Leo uwinął się ze swoją robotą i będziemy mogli ruszać dalej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...