Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Black Shadow

Sesja Final Fantasy

Polecane posty

Po wejściu na pokład Yaag od razu znalazł sobie cichy kącik i się w nim zaszył, aby przeczytać swoje książki, lecz niestety Boco był wyjątkowo niespokojny przez co najpierw musiał go uspokoić i przywiązać gdzieś blisko siebie. Z książek nie wyciągnął żadnych choćby wzmianek o grobowcu, ale liznął trochę ogólnej historii i legend. Po dotarciu do celu wysłuchał planu Zetza i po raz kolejny zwątpił w jego zdolności planowania jako przywódcy. Po wysłuchaniu jego drugiego pomysłu odrzekł:

-Niema co tracić czasu, możemy to zrobić za pierwszym razem. Ja i Boco taki dystans możemy spokojnie sami przepłynąć, prawda Boco?- Boco zatrzepotał radośnie małymi skrzydłami.

-Dobra, wskakuj do wody!- Po tych słowach Boco wskoczył do wody. Kiedy tylko dotknął jej powierzchni Yaag wymierzył w niego palcami otwartej dłoni i sprawił, iż Boco zaczął się zmieniać, wyrastać płetwy i zmieniać kolor na niebieski. Po tej bardzo szybkiej transformacji Boco wyglądał jak hybryda chocobo z delfinem, zachowując tylko kupę białych piór na czubku głowy. Yaag wziął torbę z prowiantem (torbę z książkami zostawił na pokładzie, przerobił je już całkowicie i będą mu tylko zawadzać) i powoli zszedł do poziomu gdzie mógł dosiąść Boco pływającego nad powierzchnią wody.

-Jak chcecie to możemy sprawdzić kto dopłynie tam pierwszy, co wy na to?- Yaag posłał kpiący uśmiech do reszty drużyny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zaraz... czekajcie... - w tej chwili dopiero to do mnie dotarło - Czy wy sugerujecie, że ten ptak idzie z nami do podziemi? Czy to jakiś żart?

Nie dość, że będę miał na głowie uzdolnionego magicznie szczeniaka i tępego osiłka z podłym poczuciem humoru... choć może to wcale nie był żart, patrząc na niego nie oczekuję wiele od jego inteligencji... to jeszcze przerośniętego gołębia też? Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jakimi pułapkami najeżone są takie podziemia, a obecność zwierzęcia które w każdej chwili może zwariować narażało nie tylko małego magulca, co wcale mnie nie obchodziło, ale także i mnie, a to już nie jest mi wszystko jedno.

- Chyba, że będzie robił za czujkę na pułapki. W takim razie możesz jechać na nim jakieś pięćdziesiąt metrów przed nami, jak coś was zacznie zabijać krzykniesz, a my poszukamy innej drogi - powiedziałem z pełną ironią wykazując silny brak wiary w powodzenie tej misji. Niestety nie ja podejmowałem tu decyzje, ale też Arcymag nie powiedział, że wszyscy mają wrócić. Jeśli okaże się to zbyt niebezpieczne, odłączę się od tej zbieraniny i będę kontynuował zadanie solo. Tak jak to powinno być od początku.

Na razie jednak chcę się przekonać, co tak właściwie na mnie czeka w tych podziemiach.

Jeszcze spojrzałem na osiłka.

- Gardło zawsze miało się dobrze. Po prostu nie oczekuję, że wrócicie z tej misji żywi - powiedziałem szczerze.

A teraz jestem tego jeszcze bardziej pewny. Więc po co się przed nimi kryć?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Przerośnięta kaczka, jak boga kocham - mruknąłem z niedowierzaniem, po czym zwróciłem się do protestującego.

- Uwaga przyjęta do wiadomości. Zetz rozumie, że taki mieszczuch może nie znać wartości Chocobo we wrogim terenie, ale przypomina, że to on jest dowódcą... Nie wrócimy żywi? Gdybym dostawał 1 Gil za każdą okazję, przy której mi coś takiego mówiono... Miałbym całkiem dużo Gil. No już, przestań na chwilę marudzić i wskakuj do szalupy, zanim naprawdę nie spróbuję metody rzutu.

"Na moje oko i tak absolutnie nie da się ich rozdzielić, ale do tego ponuraka i tak to nie dotrze. Aczkolwiek Yaagowi należy się reprymenda..."

Kiedy już dotrzemy na wyspę, mam zamiar nieco wyperswadować Yaagowi samowolne wypady prosto w nieznane miejsca.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Yaag zwrócił się do złodzieja:

-Ty tu jesteś ,,ekspert'' od spraw pułapek i innych śmiesznych ceregieli, my twojej pracy wykonywać nie będziemy. A Boco idzie ze mną, jest jedynym któremu naprawdę mogę zaufać w razie ciężkiej sytuacji, ufając tobie mogę tylko skończyć z sztyletem w plecach, jak pewnie większość twoich znajomych. Ale dziękuje ci za jedno: jeśli coś niewytłumaczalnego stanie się mojemu chocobo, będę wiedzieć kogo nabić na pal.- Podburzony odwrócił się w kierunku grobowca.

-Czy wszyscy już gotowi? Bo chce mieć przyjemność pracowania z wami już za sobą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzałem na młodego.

- Kiedy ktoś nieuważnie zrobi coś głupiego i sytuacja zacznie walić się nam na głowy a twój słodki chocobo zwariuje i stworzy jeszcze więcej problemów to nie będę miał żadnego wpływu na bezpieczeństwo nie tylko wasze, ale także swoje. A skoro mi nie ufasz, brzdącu, to może nie jest najlepszym pomysłem puszczać mnie przodem? Zawsze mogę umyślnie wprowadzić was w pułapkę. Tak więc zalecam rozważenie, czy może się zupełnie nie rozdzielić, bo ja chętnie to zrobię. Na razie w tej zgrai trzyma mnie tylko lojalność wobec kontraktora i przekazanego przez niego depozytu. A odnośnie wbijania na pal... uważaj, bo dasz radę, szczeniaku. Nie takim jak ty podrzynałem gardła i choć nie zabijam bez zlecenia, to w razie zagrożenia będę zmuszony się bronić. Także uważaj, żeby nie wyłożyć ręki zbyt wcześnie, jeśli życzysz mi źle - spojrzałem na wszystkich po kolei - Skoro mamy te grzeczności już za sobą, to wróćmy do tematu. To nie polanki ani laski, tylko podziemia najeżone niebezpieczeństwami, o których żadne z nas nie ma najwyraźniej pojęcia, a najwyraźniej tylko ja znam tu się w ogóle na pułapkach. W takiej sytuacji według mnie obecność zwierzęcia, którego reakcji nie jesteśmy w stanie przewidzieć naraża bezpieczeństwo nie tylko jego pana, ale także i nasze. Czujcie się ostrzeżeni. Ach... - spojrzałem w oczy osiłkowi - I daruj sobie groźby, proszę.

To 'proszę' wcale nie było wypowiedziane błagalnie. Raczej tonem sugerującym 'nie chcesz mnie za wroga'. Słowo daję, mam chronić ich dupska przed pułapkami, a oni do mnie jak do pospolitego drania. Jakbym chciał ich pomordować, zrobiłbym to wczoraj, kiedy się tego nie spodziewali a na misję stawił się sam. Amatorzy...

Po opuszczeniu łodzi zszedłem po linie na pokład i usiadłem znów nasuwając kaptur na oczy.

Słowo daję, niech to zadanie szybko się skończy...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Więc chcesz się upewnić, że nikt z nas już ci nie zaufa? Bo właśnie przed chwilą to mi powiedziałeś.- Odpowiedział mu Yaag.

-Ja znam Boco i mogę za niego ręczyć, w większe problemy nas nie wprowadzi. I w końcu sam musisz przez te pułapki przejść, prawda? Nie muszę się ciebie słuchać, będę po prostu za tobą iść i efekt będzie ten sam. A jeśli nawet wpadnę, to reszta dopilnuje że coś takiego im i nikomu innemu się już niestanie, więc raczej nie masz wyjścia. I proszę, czy myślisz że ja za śliczne oczy dostałem tą posadę w tym wieku? Zabicie ciebie nie byłoby najmniejszym problemem dla maga moje kalibru, więc jeśli nie chcesz stracić swojego szczurzego życia to po prostu wykonuj swoją robotę i im szybciej się z tym uwiniemy, tym lepiej.- Yaag jeszcze bardziej się nakręcił, tracąc zupełnie nadzieję na jakąkolwiek możliwość zgrania się z zespołem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Cieszę się, że pracuję z takimi profesjonalistami, jak wy. Wasza umiejętność współpracy w grupie jest imponująca. - skwitowałam kłótnię moich towarzyszy. - Jak dotąd najrozsądniejszym członkiem ekipy okazał się ten osiłek. To smutne, ale też trochę straszne.

W sumie czego się spodziewałam? Zabójca musiał przywyknąć do pracy w pojedynkę, a ten mag ma ledwie piętnaście lat, nic dziwnego, że pyskaty. Może jednak Zetz nie jest taki głupi, na jakiego wygląda. Wchodzę do szalupy.

- Możemy w końcu dostać się na wyspę? I przestańcie się kłócić. Każdy z nas potrafi wystarczająco dużo, by pozabijać wszystkich pozostałych. Zachowajcie swoje siły na wspólnych wrogów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po zakończeniu kłótni Zetz zaczął wiosłować w stronę wyspy z Aristo i Kailą na pokładzie, a Yaag na grzbiecie przystosowanego do wodnego środowisko Boco płynął obok nich. Morze było spokojne, a odległość niewielka i po kilku minutach wszyscy dotarli do małej zatoczki w skalistym brzegu. Boco znowu zrobił się żółty i przystosowany do chodzenia po lądzie, a szalupa została przywiązana mocną liną do pobliskiej skały. W końcu wszyscy mieli czas, aby przyjrzeć się okolicy. No cóż, dużo skał o fantazyjnych kształtach. I korali. Zdawało się, że zaczęły już powoli umierać, ale ciągle stanowiły ładny widok. Cała wyspa sprawiała nieco dziwne wrażenie, jak wyrwany kawał morskiego dna. Po chwili dotarł też do was niezbyt przyjemny zapach, ale okazało się, że to tylko martwa, gnijąca na słońcu ryba uwięziona w skalnej szczelinie, najwyraźniej podczas podnoszenia wyspy. W końcu wszyscy ruszyli ścieżką między skałami przed siebie, w stronę widocznej w oddali niskiej struktury wyglądającej na wykonaną ludzkimi rękami. Szliście tak kawałek, aż doszliście do rozwidlenia. Jedno odgałęzienie biegło w głąb wyspy, w stronę grobowca, a drugie zdawało się prowadzić na brzeg w innym miejscu. Rozwidlenie drugie było stosunkowo proste i mogliście zauważyć na jego końcu przywiązaną łódź kołyszącą się na falach. Przypomnieliście sobie, ze Arcymag mówił coś o jakichś uczonych, to pewnie ich. Już mieliście udać się w stronę grobowca, kiedy dobiegły was dziwne dźwięki, coś jakby stukanie czy klikanie. Wtem spomiędzy skał wybiegły trzy krabopodobne stworzenia, każde wielkości dużego psa, pokryte pancerzem i uzbrojone w parę wielkich, grozie wyglądających szczypiec. Wydawały się być rozdrażnione, między innymi waszą obecnością. Tak po prawdzie, to rzuciły się na was.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie rozmyślałem o niczym. W tym momencie znaleźliśmy się na terenie starych ruin, których sekretów pewnie nie chcę wcale zgłębiać. Podejrzewam, że większość z nich wiąże się z eliminacją nieproszonych gości. Rabusiów grobów. Nas.

To właśnie dlatego pozostawałem czujny, a kiedy nagle zza pomniejszych skałek wybiegły trzy zdecydowanie za duże kraby uskoczyłem miękko do tyłu i chwyciłem za łuk. Naciągnąłem strzałę szybkim, płynnym ruchem ręki i oddałem pierwszy strzał w kraba będącego najbliżej, starając się trafić w coś miękkiego a nie jego pancerz. Niech reszta bije się z bliska.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pokręciłem z głową z politowaniem, po czym udałem się tempem spacerowym w stronę najbliższago kraba. Po drodze wyciągnąłem Nieszczęście i najbliższemu krabowi zaaplikowałem Wybicie. Jeśli reszta krabów będzie w pobliżu, poprawię Multicięciem. Jeśli nie, a krab przetrzyma Wybicie - wyskoczę za nim i zaaplikuję pionowe cięcie, wkładając w nie cały impet skoku, po czym zajmę się kolejnym stworem.

____

FP: 5

http://www.youtube.com/watch?v=k8jL8PdobDA

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzy wielkie kraby wyskoczyły na drużynę, Aristo zaatakował jednego za pomocą swego łuku, zaś Zetz wolnym krokiem zbliżał się do drugiego. Yaag postanowił zając się trzecim, zanim jednak rzucił się na wroga spróbował szybko wypatrzeć szczelin w pancerzu, najlepiej oczu, w które mógł wbić swoją laskę zakończoną szpikulcem. Jeśli dobrze pójdzie wszystkie trzy kraby padną po pierwszym ataku drużyny, choć nawet jeśli to może być ich gdzieś tu więcej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przerośnięte kraby. Czytałam, widziałam, rozcięłam, zbadałam. Nudy. Czas więc uczynić je nieco bardziej interesującymi...

Wolną ręką wykonałam kilka gestów. W powietrzu przede mną zmaterializował się szaro-czerwony, święcący słabo krąg magiczny, poprzecinany symbolami, runami i fragmentami schematów anatomicznych. Klejnoty osadzone w oczodołach czaszki na moim kosturze rozbłysły nieznacznie.

- Corpus pervertit, neoplasma malignum. - wypowiedziałam inkantację, wykonując kilka kolejnych gestów i ostatecznie kończąc zaklęcie, przebijając środek kręgu palcem wskazującym na jednego z krabów. Następnie pewnie chwyciłam kostur w obie ręce i ruszyłam do walki w bardziej tradycyjny sposób.

--------------------------

PP: 5

PL: 0

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kraby przebierały szybko odnóżami biegnąc w waszą stronę i nic sobie nie zrobiły ze strzały Arista, która ześlizgnęła się po pancerzu jednego z nich*. Najpierw dopadły do Zetza, a raczej to Nieszczęście dopadło jednego z nich i potężnym ciosem wyrzuciło wysoko w powietrze*. Słychać było przy tym nieprzyjemny trzask, a krab najwyraźniej nie przeżył. Pozostała dwójką już chciała złapać wojownika szczypcami, kiedy w szczelinę pancerza jednego z nich wbiła się ostro zakończona laska Yaaga*. Odwrócił się błyskawicznie i machnął szczypcami, ale chłopak zręcznie uniknął ciosu, a do tego wystawił skorupiaka tuż pod spadający zewłok jego kolegi, wybitego wcześniej w powietrze przez Zetza*. Rozległ się głuchy łomot uderzających o siebie skorup, a ciągle żywy krab wydał się być mocno zdezorientowany. Zetz starał się wykorzystać sytuację, odbił próbujące go chwycić szczypce trzeciego, nietkniętego póki co kraba* i wykonał szeroki zamach wrzucając go na drugiego, ciągle ogłuszonego po przygnieceniu*. W tym momencie Kaila skończyła swoje inkantacje i wskazała jednego z krabów. Niestety, zaklęcie nie wyszło, a na pancerzu kraba pojawiło się tylko małe przebarwienie*. Ciągle macie przed sobą dwóch przeciwników, ale są ranni i widocznie stracili zapał do walki.

-------------

* atak na 4 przeciwko obronie 4, w sumie 0, rzuty trochę nie poszły

* tutaj przeciwnie, poszło tak dobrze (+6 na 0), że od razu poleciała pierwsza i ostatnia konsekwencja dla kraba :]

* obrażenia dla kraba w drugą kratkę

* obrona na +7, darmowy aspekt do wykorzystania dla reszty

* obrona +3, starczyło

* wykorzystałeś Muticięcie i darmowy aspekt (dopisz sobie jeden Punkt Limitu) przy ogłuszonym, oba dostają obrażenia w druga kratkę

* miałeś pecha Cruadin, krab wyrzucił 5 5 5 6 :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ten skorupiak ze mnie kpi! Tak po prostu przetrzymać moje zaklęcie? Nie daruję. Za tą obrazę dla moich talentów, za ośmieszenie mnie rozbiję jego muszlę, a potem posiekam go na kawałki, a potem poszywam z powrotem w całkowicie nowy kształt, a potem wszyję w niego kawałki jego własnej skorupy jako pancerz, a potem.... a potem... o tak, to dobry pomysł....

Ze wznowionym zapałem i żądzą mordu w oczach atakuję kraba moim kosturem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kraby rozgromione, jeden martwy, reszta nadkrojona. W zasadzie nie mam tu czego szukać, a jakby się wszyscy na nie rzucili jednocześnie, to tylko komuś mogłaby stać się krzywda.. Rozejrzałem się po okolicy ze zmarszczonym czołem, po czym zacząłem dłubać w ziemi czubkiem buta. Miecz niby trzymam w dłoni* skierowany do tyłu, ale obie ręce mam oparte na biodrach. Oczywiście, gdyby było trzeba, zainterweniuję, chociażby ciskając miecz, niczym bumerang, w uciążliwego kraba.

____

FP: 5

LB: 1

*tak, jednej. Choć do ataków zazwyczaj wykorzystuje obie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tsk... - syknąłem niezadowolony z pudła. Uspokój się, Aristo. Weź głęboki wdech...

Ponieważ pośród krabów stali moi towarzysze zaniechałem strzelania chwilowo. I tak efekt był marny. Zamiast tego przyklęknąłem uspokajając oddech i przybrałem pozę strzelecką wyciągając dłoń z łukiem naprzód. Wyjąłem strzałę z kołczana przestając zwracać uwagę na wszelkie dźwięki do mnie docierające. Napiąłem cięciwę wsłuchując się jedynie w bicie własnego serca i wycelowałem w stronę walczących przygotowując Snipedown. Wypuszczę strzałę będąc pewnym, że trafię faktyczny cel ze skutkiem, nie ryzykuję ranienia towarzyszy z drużyny. Jakkolwiek bym ich nie lubił, muszę się powstrzymać.

------------------

FP: 5

LB: 0

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

,,Te kraby wyglądają jakby niebyły zainteresowane dalszą walką, i dobrze. Tylko że jeśli damy im teraz uciec to mogłyby sprowadzić więcej krabów i tylko stracilibyśmy czas, tak więc trzeba to teraz zakończyć.'' Widząc jak Kaila rzuca się na jednego z rannych krabów, Yaag postanowił dobić drugiego swoją laską.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kaila z zimną furią w oczach zaatakowała jednego z krabów, ale niestety, ten mimo ran zdołał odepchnąć jej laskę (*1). Yaag natarł chwilę potem starając się trafić w szczelinę w pancerzu. Udało mu się i to tak, że prawie przebił skorupiaka na wylot (*2). W tym czasie Aristo przymierzył się na ostatniego i wypuścił strzałę. Trafiła idealnie w niechronione miejsce i wbiła się głęboko zabijając cel na miejscu (*3). Tak oto zakończyła się pierwsza wspólna walka drużyny. Wielkie kraby leżały zadźgane, pogruchotane i bez wątpienia martwe. Nic już nie stało na przeszkodzie, aby udać się w stronę grobowca.

Zbliżyliście się do środka wyspy. Grobowiec był już wyraźnie widoczny, przede wszystkim pokryty płaskorzeźbami front, reszta była wtopiona w skałę ociosaną tu i tam. Domyślaliście się jednak, że główna część znajduje się pod ziemią. Podeszliście jeszcze bliżej i zauważyliście niewielki obóz w cieniu formacji skalnej, tuż obok budowli. Cztery namioty, ognisko, kilka skrzynek i inne graty. Krzątało się po nim 6 uzbrojonych ludzi w kolczugach ze znakiem Republiki Laelciel (srebrny sierp Księżyca nad płynącym statkiem, wszystko na granatowym tle), którzy wyglądali na strażników. Z jednego namiotu dobiegały też odgłosy żywiołowej kłótni, w każdym razie tak wam się wydawało. Nie zdążyliście jedna sprawdzić, bo zaraz zatrzymał was jeden ze strażników wyciągając miecz.

- Kto idzie? Kto was przysłał i co tu robicie? - zapytał się podejrzliwie, a reszta również spojrzała na was i położyła ręce na broni, gotowi odpowiedzieć na ewentualną agresję.

-----------------------------

1 - znowu pech, w ataku tylko +2, za mało

2 - +7 w ataku (cztery szóstki o_O), krab schodzi ze sceny

3 - dobry rzut, w sumie +6 na atak no i wyczyn, choć był w zasadzie zbędny ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Yaag wyszedł przez szereg i skonfrontował się ze strażnikiem:

-Jestem Yaag ,,Niebieski karzeł'', i razem z przydzielonymi mi ludźmi otrzymaliśmy rozkaz od Arcymaga by przeszukać grobowiec. Nikt was nie uprzedził że nadchodzimy?- Yaag był zaskoczony tym że strażnik nie rozpoznał go od razu, w końcu był dość sławny (i niesławny) w szeregach armii, jednak po przedstawieniu się strażnik powinien załapać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Yaag i zabójca dobili pozostałe dwa kraby, spotkanie się zakończyło*. Opanowałem odruch każący mi poszukać w krabich zwłokach Gil, które musiało tam się kryć.

Jakiś czas potem znaleźliśmy obóz. Rozsądek kazał sądzić, że był to obóz poprzedniej ekspedycji, ale coś mi się nie spodobało w tym, jak pochwytali bronie na sam nasz widok. Dzieciak zaraz wyskoczył przed szereg i chyba spodziewał się jakiejś reakcji, ale dla jego własnego bezpieczeństwa pociągnąłem go z powrotem**

- Jestem dowódcą tej grupy - wyciągnąłem ramię z mieczem przed siebie. - Jesteś niezorientowany, co?! Lepiej, aby to było zwykłe... nie-po-ro-zumienie. Ktoś mógłby się skaleczyć.

____

FP: 5

* http://www.youtube.com/watch?v=E9ERyPEvEGQ

** w każdym razie spróbowałem, wiadomo, interakcja z graczami

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uśmiechnąłem się pod maską. Już miałem obawy, że straciłem celność. Po walce pozbierałem wciąż nadające się do użytku strzały.

Cicho parsknąłem śmiechem, kiedy młody zaczął zgrywać ważnego. Uspokoiłem się, kiedy do akcji wkroczył Zetz. O nie rzucaniu się w oczy nie było chyba mowy z moim wyglądem, jednak starałem się nie wykonywać żadnych, niepotrzebnych ruchów i pozostawałem w milczeniu. Negocjacje są nie dla mnie. Jestem środkiem na zakończenie rozmów, a nie sposobem na ich prowadzenie...

Spokojnie czekam na rozwój wypadków.

----------

FP: 5

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj nie jest mój szczęśliwy dzień. Wczorajszy zresztą też.

Przewracam oczami, słysząc podejrzliwego strażnika. Nikt ich nie uprzedził? Słowo daję, jak będą robić problemy, to nie ręczę za siebie. I tak mam już dosyć użerania się z moimi towarzyszami, nie mam cierpliwości dla innych.

- Jak już zostało wspomniane, jesteśmy tu z polecenia Arcymaga Telandera. - powiedziałam krótko.

-----------------------------

PP: 5

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słysząc wasze słowa strażnik uspokoił się, a reszta wróciła do roboty. Kłótnia w namiocie najwyraźniej ciągle jednak trwała.

- Wybaczcie, nigdy nic nie wiadomo. Arcymag powiadomił nas, że przybędziecie, ale musimy być ostrożni. Swoją drogą przyda się pomoc, bo tracę już cierpliwość...

Z głośnego namiotu wypadł jakiś człowiek. Niski, łysy, z opadającą na pierś czarną brodą, ubrany w szaty uczonego. Wyglądał na wzburzonego i krzyknął w stronę waszą, czy też strażnika:

- Przybyli już? I całe szczęście, w końcu pokażę temu niedouczonemu idiocie kto ma rację!

- Jedynym niedouczonym idiotą tutaj jesteś ty, dyletancie! - Z namiotu wyszedł jeszcze jeden człowiek. Starszawy, pulchny, średniego wzrostu, ubrany w podobne szaty, ale bez brody, za to z posiwiałymi włosami.

- Jeszcze zobaczymy! Wejdą na niższe poziomy i zobaczysz, że twoje teorie nadają się tylko na ściółkę w stajni chocobo.

Kłótnia rozgorzała na nowo, a strażnik westchnął z rezygnacją.

- To Aldonius Biggs - wskazał na łysego i brodatego, - a to Mokavius Wedge - tym razem wskazał grubego i siwego. - Obaj są uczonymi, historykami, którzy specjalizują się w dawnych dziejach i podobnych znaleziskach. Arcymag poprosił ich, żeby zbadali grobowiec. Ciężko znaleźć lepszych od nich, ale cóż, niezbyt się lubią. Póki co udało nam się zbadać pierwszy poziom grobowca. Nie napotkaliśmy specjalnych niebezpieczeństw, to tylko przedsionek. Czekamy na was z przejściem dalej. Proszę, zdobądźcie szybko to, po co tu przyszliście i odblokujcie dalsze komnaty, to może wezmą się do roboty i odcyfrowywania zapisków, a nie rzucania się sobie do gardeł. Im więcej wolnego czasu mają tym jest gorzej - strażnik wyglądał na nieco zdesperowanego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uśmiechnąłem się pod nosem, choć zza maski to nie było wcale widoczne. Miecz powędrował wreszcie na swoje miejsce na moich plecach... Po chwili drgnąłem.

"Dowódź, dowódco."

Podszedłem do dwójki uczonych, dając znak reszcie, aby udała się za mną. Kłótnia trwała w najlepsze, więc odchrząknąłem, aby zwrócić na siebie uwagę. Nie podziałało. Moja dłoń odruchowo powędrowała do miecza, lecz się opanowałem i zamiast tego chwyciłem obu za kark - uważnie, nie chciałem ich poprzetrącać - uniosłem, odwróciłem się i postawiłem skierowanych w stronę Yaaga i wiedźmy.

- Panowie, oto Yaag i... Kaila - powiedziałem do kłótliwych uczonych i wskazałem ruchem dłoni zza ich pleców. - Zaplecze naukowe mojej grupy. Byłbym wdzięczny, gdybyście przekazali im, co wiecie, mhm?

____

FP: 5

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

,,W końcu, jacyś ludzie którzy mogą właściwie pomóc w przeszukaniu grobowca! I tak jak podejrzewałem, złodziej i wiedźma są niemal bezużyteczni, hura. Chyba jednak zbyt pochopnie oceniłem wojownika, przynajmniej ON potrafi walczyć i przyda się jakoś w tej eskapadzie w nieznane. No cóż, najlepiej od razu zapytać tych uczonych co zdołali się dowiedzieć i....'' W tym momencie Zetz podniósł obu panów za karki i zwrócił ich stronę Yaaga i Kaili.

-Z...Zetz! Co ty.... Opuść ich na dół bo jeszcze nam tu zejdą!- Powiedział Yaag, i niezależnie od reakcji zwrócił się do naukowców:

-......to, do jakich wniosków panowie doszli po zbadaniu pierwszego poziomu? Proszę się podzielić z nami wszystkimi teoriami do których, najwidoczniej osobno, panowie doszli. Każdy skrawek informacji może nam pomóc.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...