Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

parys

Komentarze dotyczace Recenzji

Polecane posty

Heavy metal rozpoczął się z karierą zespołu KISS. Led zeppelin obok Deep Purple to dinozaury hard rocka. W latach siedemdziesiątych na Uriah Heep mawiano ,,heavy rock''- to tak na marginesie...

Hmmm... Pierwszy raz zwrot "heavy metal" pojawił się do określenia muzyki Hendrixa (it's like heavy metal falling from the sky). Zresztą pierwszymi płytami heavy metalowymi były "In Rock" Purpli i "Black Sabbath" BS. Ale jak to się ma do recenzji?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmmm... Pierwszy raz zwrot "heavy metal" pojawił się do określenia muzyki Hendrixa (it's like heavy metal falling from the sky). Zresztą pierwszymi płytami heavy metalowymi były "In Rock" Purpli i "Black Sabbath" BS. Ale jak to się ma do recenzji?

Do recenzji ma się nijak, ale mam przed sobą periodyk BEST z 1992 roku, gdzie jak byk stoi Hard rock- płyta Deep Purple ,,In rock"; Heavy Metal płyta Kiss z 1975 ,,Alive". Jest to artykuł ,,genealogie du Death metal''. Zresztą nigdy się nie spotkałem ze stwierdzeniem ,że Led zepplin to w ogóle metal. A dyskutowałem na ten temat wiele razy, bo lubię muzykę ,,szufladkować'' co czasem jest baaaardzo trudne :evil:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ho ho ho, nie wiedziałem że Czildren ow Bodom grają death/thrash ;). może jeszcze symfoniczny black folk ze szczyptą pogańsko technicznego grindu - lol.

a później idzie taki jeden z drugim z koszulką CoB na koncert Vadera/Behemotha i się dziwi, że muzyka jakaś dziwna - a przecie też death metal. co to za recenzant, co nawet nie wie, czego słucha?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwszy raz użyto tego określenia właśnie w stosunku do Zeppelinów.

Poprawka - w stosunku do Hendriksa w 1962 :) Dziennikarz okreslajac muzyke Hendriksa uzyl metafory "like a heavy metal falling from the sky".

Polecam zreszta fajny artykul pod haslem "heavy metal" na Wikipedii.

I tu CormaC trafil w sedno :D stala sie jasnosc...

Jak trafię w taki żółty przycisk, to zamiast jasności stanie się ostrzeżenie. Bo my tu na KM2 uwielbiamy takich jak ty. - CRD

ja tez was uwielbiam ; )

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elementy trash metalu widoczne sa w image'u i i tekstach zespolu.

:lol2: A jak goście z Linkin Park napiszą tekst o szatanie i umalują sobie gęby to będą wtedy mieli "elementy black metalu" w swojej muzyce? Zastanów się człowieku.

I tak btw: thrash metal a nie trash.

Bo może CoB to jest ten nowy gatunek - "trash metal" ? :)

Charakteryzuje się tym, że głeboko przynależy do owego określenia "trash" (a nawet "trash can") :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zastanawiam się czemu taki ciekawy (według mnie, ale o gustach się nie dyskutuje) temat ma ostatni post napisany 2 lata temu. Swoją drogą metalu i rocka słucham od niedawna i czytając ten temat widzę że mam jeszcze bardzo długą drogę przed sobą :lol:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W kontekscie recenzji Death Magnetic taki cytacik:

Po odsłuchaniu dwóch utworów nie miałem już wątpliwości - Wróciła stara, dobra Metallica!!

Przez stara rozumiesz Black Album i Load?

Nie angazujac sie w dyskusje, czy plyta jest dobra, czy sie podoba, czy polecieli na kase, etc - nie wiem, skad przypuszczenie, ze to powrot 'starej metallici'. Gdzie riffy podkradzione z Master of Puppets albo Ride the Lightning?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nazwa zespołu: ASGAARD

Nazwa płyty: EX ORIENTE LUX

Rodzaj metalu: GOTHIC METAL

Rok wydania: a nawet nie wiem

Wydawca: Metal Mind

Strona internetowa: nie wiem i nie chce wiedziec

Ocena: 110

-------

Najwiekszy mój błąd polegał na wydaniu kasy na ten szajs... Gothic Metal w najgorszym z możliwych wydań, beznadziejne pasaże klawiszowe, fałszująca wokalistka [bo wokalistą tego gościa nie nazwę], tragiczne gitary, perka i do tego kiczowata okładka. Niby mroczne - a śmieszne... Wydaje mi się, że ta płyta została zbudowana na bazie kontrastów - grim okładka = śmieszna muzyka; mroczni członkowie = nadrabianie image'm itd..., ogólnie chcę przestrzec przed tą płytą kasetą wszystch, bo potem będziecie żałowac... oj bardzo żałować, kasy jaka na to coś wydaliście...

tej płyty ne znam, ale juz ich ostatni album - eYe MDXtasy jest super:) nagrali płyte dobra i to bardzo - pod nieobecność Lux Occulty wprowadziła trochę zamętu w tej dziedzinie metalu - a właściwie to jaka jest to dziedzina?

Symfoniczny black?

No! Faktycznie stay Asgaard był słaby, ale eYe...polecam:) - dla mnie 8/10.

Post przeniesiony do poprawnego tematu - Black Shadow

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mogę w sumie podziękować, bo wreszcie ktoś się zebrał i recenzję napisał :P

Jedna tylko uwaga - starajcie się je pisać po przesłuchaniu CAŁEGO albumu. Jak sobie sprawdziłem na Wiki to Coat of Arms ma dziesięć kawałków a tutaj widzę opisane wrażenia, jako tako, z sześciu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozochoczony takimi kawałkami jak 40 to 1, Attero Dominatus, czy Light in Black, poszedłem do EMPIKu i wybór padł na płytkę Coat of Arms, gdyż innej - niestety nie było (kochany EMPIK :dry: ). Niestety, bo chciałeś kupić inną płytkę, czy niestety, bo była tylko CoA? W drugim przypadku nie może być narzekania, bo to bardzo porządny krążek jest, jeden z najlepszych w dorobku Szwedów - o ile nie najlepszy.

Zaskoczył mnie, początek tytułowego, pierwszego kawałka na płycie, noszącego tą samą nazwę. Był on bardzo spokojny, lecz ku mojej uldze, po kilku-kilkunastu sekundach się rozkręcił i było już tylko lepiej. Tu się bardzo zdziwiłem. Spokojnie znaczy źle? No ja rozumiem, że muzyka jak nie boli, to nie jest muzyką (więc zasadniczo rozmawiamy właśnie o niczym :]), ma urywać łeb przy samych stopach i tak dalej, ale łagodne wstępy i - powiedzmy - naparzanka fajnie ze sobą współgrają, dzięki temu mamy zmiany w tempie i klimacie, a to tylko sprzyja czerpaniu radochy ze słuchania.

Następnie, nadszedł czas na króciutki Midway. Nie ma w nim żadnego szału i jest to chyba najsłabszy kawałek na tej płycie. Minus za długość i nudę (mówienie przez krótkofalówki w zwrotkach jest imho nietrafionym pomysłem). Szału nima, ale jest niezły tekst, a walkie-talkie to zawsze jakieś urozmaicenie. ;]

Dalej podeszłem (!!!) sceptycznie, po Midway'u, ale pozytywnie się zaskoczyłem (da się tak?!) przy 3 utworze - Uprising. Po kilku sekundach wolnej muzyki, następuje mocny wstęp (WARSAW! RISE! ^^), a dalej już w przyzwoitym, niezbyt szybkim tempie toczy się ta całkiem fajna piosenka.

Screaming Eagles - od razu głośny (!), mocny początek, potem następuje głośne (!) granie, (ustawiłem głośniki na 10% i nie było głośno!) z głosem w tle powtarzającym chyba "Alone!" (ale nie jestem pewny, nie chce mi się sprawdzać) (mi się nie chce nawet tego skomentować, więc nie skomentuję). Kawałek na plus ;].

Poza tym wyróżnię jeszcze kawałek Aces in Exile, który właśnie leci, gdy to piszę ;p. Bardzo fajny rytm (może trochę cieniutko (z rytmem cieniutko?!) w zwrotkach, ale to chyba jedyna wada).

Ogólnie to przed napisaniem - powiedzmy - recenzji polecam przesłuchanie płyty, na której się skupiamy - i to nie raz, a przynajmniej 10 (a najlepiej 2576), a do tego poszperanie w sieci i obczajenie podstawowych szczegółów, ciekawostek i tym podobnych drażet. Nic to nikogo nie kosztuje, zawsze można rzucić nowinkę w towarzystwie, a "recenzentowi" nie wypada nie znać na wskroś omawianego produktu. Aha - fanbojem Sabatonu (jeszcze) nie jestem, co więcej: do niedawna szczerze obśmiewałem ich solówki na Casio i inne takie, ale ostatnio zmieniłem podejście i prawdopodobnie chwala mi za to. ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mogę w sumie podziękować, bo wreszcie ktoś się zebrał i recenzję napisał :P

Ba, ktoś wreszcie się zabrał, ale niestety recka na mizernym poziomie napisana, bo nic nie można z niej wniosków wyciagnąć.

Jedna tylko uwaga - starajcie się je pisać po przesłuchaniu CAŁEGO albumu. Jak sobie sprawdziłem na Wiki to Coat of Arms ma dziesięć kawałków a tutaj widzę opisane wrażenia, jako tako, z sześciu.

W sumie ja także podczas pisania recenzji pomijam kilka utworów i opisuję te najciekawsze. Ale o tych, co się nie pisało zawsze trzeba je wepchnąć, choćby w podsumowaniu lub wspomnieć o nich.

******

Z recenzji Frant1ca nic nie można wyciągnąć. Jedynie tylko o tym, jak głośny jest album :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Iron Maiden - The Final Frontier

5.The Alchemist - niestety, ale jest to jedyny przyzwoity kawałek na tej płytce. Świetna od początku do końca.

Ogólnie mógłbym wystawić dla tej płyty 9-, ale jednak przez wzgląd na The Number of the Beast, lub Brave New World, które przyćmiewają Frontiera moja ocena to...

8+

To jako pierwsze mi się w recenzji w oczy rzuciło. Z jednej strony piszesz, że 5 to jedyny przyzwoity kawałek na płycie, a z drugie wystawiasz ocenę 8+... Czytając recenzję spodziewałem się oceny rzędu 5, może 6 a tutaj to. Zaskakująca nielogiczność. To w końcu jak jest z tym albumem?

Poza tym, trochę niefajnie, że postawiłeś na zwykłą wyliczankę. Nie lubię akurat czegoś takiego, ale to akurat kwestia gustu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...