Skocz do zawartości

Spooky Albert

Forumowicze
  • Zawartość

    1267
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Posty napisane przez Spooky Albert

  1. Żałujesz że stałeś się popularny?

    Ani nie zaluje ani sie nie ciesze.

    Czy gdyby nagle popularność sie urwała skakałbyś z radochy czy zatęsknił za nią?

    Nie plakalbym za nia.

    A taka kwestia, która nurtuje mnie już od dłuższego czasu. Nie masz wrażenia, że Twoja postać, wiesz ta cała legenda kim jesteś, kto z redaktorów ma dwa oblicza itd. nie wpłynęła w jakiś sposób na pismo i jego odbiór przez czytelników? Dla wielu jesteś przecież najbardziej charakterystyczną postacią w branży, najbardziej rozpoznawalną. Był taki okres (teraz już raczej minął, a przynajmniej ma znacznie mniejszy rozgłos niż kiedyś), kiedy niemal wszyscy (pewnie sporo przesadzam, ale...) starali się rozgryźć kim jesteś. To był właściwie bardzo dobry pomysł, aby zwiększyć zainteresowanie samym pismem (czyli i jego sprzedażą).... W końcu równie dobrze możesz być MacAbrą, Hutem, czy np. Qn'ikiem (<--- kiedyś byłem bardzo skłonny ku tej wersji :P) albo w ogóle Twoją postać, osobę tworzy kilku dziennikarzy.

    Nie masz wrażenia, że stałeś się kimś w rodzaju gwiazdy pisma?

    (absolutnie nie piszę tego z jakąś złośliwością, czy tak dalej - uważam Cię za naprawdę w porządku kolesia :tongue: - tylko bardzo ciekawi mnie jak to wszystko Ty sam odbierasz).

    PS. Uporałeś się już z "Pod kopułą"?

  2. Jednak to nadal nie jest powód, aby zabić dziecko.

    To nie jest powód dla ciebie. A to znacząca różnica.

    To, że akurat nikt nie popiera w tym temacie tych myśli, nie znaczy, że jestem odosobniony w tego typu poglądach. Owszem, aborcja ma zastraszająco dużo zwolenników, ale są jeszcze (na szczęście) ludzie opowiadający się za jej całkowitym zakazem.

    Jednak mam takie wrażenie, że wraz z wiekiem dojrzałyby takie dzieci do wniosku, iż decyzja matki była słuszna. W końcu dzięki temu mieli brata/siostrę, którzy również zasługują na życie.

    Mam wrażenie, że się mylisz. Bawimy się dalej

    Może i się myle, kto wie...

    Mam takie dziwne wrażenie (i to chyba nawet całkiem słuszne), że poświęcenie (zwłaszcza w takim przypadku) nie jest samobójstwem...

    "Samobójstwo (łac. suicidium) ? akt celowego, świadomego odebrania sobie życia".

    Przyjmuje do wiadomości, iż istnieje taka definicja samobójstwa, ale się z nią nie zgadzam. Mówimy o sytuacji nadzwyczajnej i ciężko jest nazwać osobę, która się poświęca samobójczynią/samobójcą. Te słowa nie kojarzą się zbyt dobrze i nazywając takie osoby samobójcami po prostu byśmy obrazili ich pamięć.

    W takim razie lepiej zabić tego nierozwiniętego człowieka? Nie dać mu jakiejkolwiek szansy?

    Oczywiście, że lepiej. Nawet twoja własna argumentacja stoi tutaj przeciwko tobie, ponieważ na jednej szali masz dziecko z "może" duszą, a na drugiej matkę z "może" duszą, która jest rozwiniętą istotą ludzką i do tego może sama decydować o tym co chce zrobić, bo sytuacja zagraża także jej, nie tylko dziecku. Jeśli chce się poświęcić to jej sprawa, ale jeśli nie chce to zmuszanie jej do rodzenia nie będzie już poświęceniem, jak ty to określasz, tylko całkiem paskudnym morderstwem.

    Ustalmy, że nie chcę nikogo do niczego zmuszać. Jednak marzy mi się, aby rodzic podjął decyzję słuszną. A taka decyzja jest dla mnie wiadomo - poświęcić się dla życia dziecka.

    To co Ty teraz piszesz - lepiej rozwinięta, mniej rozwinięta - to kalkulacja. Nie powinno się tak mówić o ludziach - jak ten przeżyje to lepiej, jak tamten - gorzej.

    Dla mnie jest całkowicie jasne. Dziecko to ma taki sam rozum jak Ty czy ja.

    Paradon. Na jakiej podstawie zakładasz, że dziecko ma rozum? Na pewno mówimy o tym samym?

    no to nazwijmy to duszą, obojętnie zresztą. I tak ma ta osoba prawo do życia.

    Jest niechciane? W takim razie, my jako ludzie jesteśmy strasznie podli. O, ten urodził się z gwałtu - więc go eliminujemy, za to tamten jest z dobrego domu, blablabla - zostawiamy.

    Problem polega na tym, że dzieci z "dobrego domu" zazwyczaj są chciane. Dzieci z gwałtu są raczej niechciane. Ot, drobnostka. Naprawdę takie to dziwne, że ktoś może nie chcieć rodzić owoc gwałtu i chce go usunąć? Sam nie widzę powodu, żeby kobieta miała rodzić dziecko i potem jeszcze je osierocić. Naprawdę uważasz, że życie w sierocińcu jest kolorowe?

    Są rodziny zastępcze i domy dziecka. To, że dana osoba została zgwałcona, nie jest w jakimkolwiek stopniu winą tego dziecka, które jest, jak to nazwałeś - "owocem gwałtu". To co? Tylko dlatego, że okoliczności jego poczecia były okropne mamy je wyeliminować (zamordować)?

    Zdaję sobie sprawę, że życie w sierocińcach, czy gdziekolwiek bez rodziców nie jest kolorowe. Ale na litość - to nadal nie jest powód do zabicia. Tak jak pisałem wyżej; to że komuś się źle powodzi nie znaczy, że ma umrzeć. A, że życie ludzkie to walka... Przecież nie żyjemy w świecie utopijnym.

    Poza tym spotkałem się z hitlerowskim dokumentem, w którym mowa jest właśnie o aborcji jako metodzie niszczenia naszego kraju. Najlepsze jest to, że aborcja w samych Niemczech, w tamtym czasie, była zakazana i groziła za nią nawet kara śmierci. Innymi słowy - aborcja to nic innego jak straszliwe morderstwo.

    Aborcja była stosowana jako czynnik zmniejszający populację, a Hitler w Niemczech chciał jak najwięcej bachorów, więc nic dziwnego, że aborcja jako taka była zakazana. Jest to wręcz oczywisty krok przy jego polityce. Jednak to nie zmienia faktu, że czasem trzeba decydować między matką i dzieckiem, bo czasem ciąża może doprowadzić do śmierci kobiety i aborcja może być konieczna. Porównywanie tego do polityki hitlerowskiej jest raczej nie na miejscu.

    Czynnik zmniejszający populację... - nazwijmy to otwarcie - morderstwo.

    Uważam się za człowieka w miarę opanowanego, zatem przedstawię sprawę krótko. To, że TY uważasz pewne rzeczy za oczywistość niczego nie dowodzi. Nie wiesz czy dziecko ma dusze, nie wiesz czy ma rozum, nie wiesz czy za 20 lat będzie wdzięczne za "dar" życia i "poświęcenie" rodzicielki. To są tylko i wyłącznie Twoje spekulacje, Twoje domysły i Twoja wiara w konieczność umierania w imię "poświęcenia". To, że TY tak myślisz nie oznacza że ludzie powinni żyć, w sposób który Ty uważasz za właściwy, bo nie możesz powiedzieć ze 100% pewnością, że jest właściwy.

    Ale nie można wykluczyć, że jej (duszy) nie mają. Ty, Ty, Ty - blablabla, nie jestem odosobniony w tego typu poglądach. A zresztą, czy to ważne - to, że większość opowiada się za czymś wcale nie musioznaczać, że jest to słuszne.

    Jest bezpieczniej, bo prawo boskie stoi wyżej nad prawem ludzkim.

    Upadłem. Czy umiesz użyć wyobraźni i przez chwilę stać się ateistą? Trzeba z uporem maniaka powtarzać Ci, gdzie tacy ludzie mają prawa boskie? Sam jestem osobą wierzącą, ale moja wiara - moja sprawa, nie zamierzam nikogo namawiać do wierzenia w duszę ludzką, Jezusa, a nawet jakbym próbował, to nie wyskoczyłbym z argumentacją "bo tak bezpieczniej".

    Przez niemal całą dyskusję starałem się nie mieszać argumentów religijnych przeciw aborcji, więc używanie zwrotu "chociaż na chwilę" jest nieprawdziwe. Jednak zwykły odruch ludzki nakazywałby poświęcenie za kogoś (obozy koncentracyjne, IIWŚ) itd. Niestety, żyjemy w takim świecie, gdzie tak naprawdę najważniejsza jest nasza własna osoba. Dlaczego zanika patriotyzm? Ano dlatego (między innymi oczywiście), że ludzi bardziej interesuje własny tyłek niż kraj.

    Na wszystko można spojrzeć z dwóch stron, wystarczy tylko chcieć.

    A co ty myślisz, że ja nie zastanawiałem się, czy aborcja nie jest aby słuszna? Oczywiście, że nad tym myślałem. I doszedłem do takiego wniosku, jaki obecnie prezentuję. Zresztą tak jak pisał Reagan w zacytowanym powyżej tekście (cholernie żałuję, że nie znałem go wcześniej):nie możemy przetrwać jako wolny naród, gdy jedni ludzie mogą decydować, iż inni nie dorastają do tego, aby żyć i dlatego powinni być zabici przed narodzeniem [...]potwierdzenie transcendentnego prawa do życia wszystkich istot ludzkich, prawa bez którego wszelkie inne prawa nie mają żadnego znaczenia A ż

    Samobójstwo z tego co mi wiadomo jest grzechem śmiertelnym, którego nie da się odkupić standardowymi metodami (tzn. spowiedź). Teoretycznie może pomóc tak zwany "żal doskonały", ale pytanie co to za żal, skoro matka do końca upiera się przy swojej śmierci. A więc matka "poświęcając się" skazuje swoją duszę na wieczne potępienie. Dziecko w przypadku śmierci automatycznie trafi do raju, a matka może odpokutować swoją zbrodnię. Jeśli doda się do tego, że dziecko w trakcie swojeo życia może nie zasłużyć na raj, to mamy dosyć ciekawy rachunek:

    - w przypadku poświęcenia się matki - matka idzie do piekła, dziecko nie wiadomo,

    - w przypadku zabójstwa płodu - dziecko idzie do nieba z automatu, a matka, zależy jak sobie zasłuży w późniejszym życiu.

    Z tego punktu widzenia dla mnie wybór jest prosty. W jednym z przypadków mamy jedną duszę potępioną, niezależnie od wszystkiego, a w drugim jedną ocaloną niezależnie od wszystkiego. Kwestia drugiej duszy w obydwóch przypadkach jest niejasna.

    A zauważ, że pominąłem to, że matka wybierając swoją śmierć skazuje na cierpienie swoich bliskich, czyli ma dodatkowe grzechy na sumieniu, których już nie odkupi.

    OK, skoro mówisz o grzechu śmiertelnym w tym momencie dyskusji zakładamy, że Bóg istnieje - w porządku.

    W przypadku aborcji, gdzie jedna z osób musi umrzeć - mamy do czynienia z sytuacją nadzwyczajną. To jest chyba jasne i trudno temu zaprzeczyć; nie mamy w końcu z takimi sytuacjami do czynienia codziennie. Dalej: Bóg jest istotą najdoskonalszą, pełną wszechwiedzy i stanowi najwyższe dobro. Zatem trudno, aby Bóg, jako istota posiadająca owe cechy, które wymieniłem - skazywała kogoś za uratowanie dziecka na potępienie. A prawo do zycia - ma dziecko.

    Poza tym pamiętajmy, że definicja "samobójstwa" jest definicją stworzoną przez ludzi i w tym przypadku, jak pisałem wyżej, jest po prostu nieprawdziwa, a nawet obrażliwa

  3. A może matka chcąca żyć za cenę własnego dziecka? To już chyba jest egoizm

    Matka, które chce żyć dla swoich dzieci, która chce zapewnić im byt i martwi się o nie. Życie dla innych, to chyba też poświęcenie? Mam wrażenie, że dla Ciebie sprawa jest prosta - masz okazje oddac za kogoś życie - rób to bez wahania. Używając Twoich słów - Niestety życie nie jest takie (proste)...

    Zgadza się; decyzja o poświęceniu własnego życia dla urodzenia dziecka, podczas, gdy ma się jeszcze inne jest niezwykle trudna. Zgadzam się również, że dzieci te będą bardzo cierpieć z powodu braku matki. Jednak to nadal nie jest powód, aby zabić dziecko. Jednak mam takie wrażenie, że wraz z wiekiem dojrzałyby takie dzieci do wniosku, iż decyzja matki była słuszna. W końcu dzięki temu mieli brata/siostrę, którzy również zasługują na życie.

    Nie mam nigdzie na myśli, że to akurat życie dziecka jest ważniejsze. Według mnie nie ma nawet czegoś takiego jak hierarchia życia. Co to w ogóle za decyzja: zabić dziecko? Jest to najwyżej decyzja o morderstwie.

    A decyzja o własnej śmierci, jest w takim razie samobójstwem. Samobójstwo jest według Ciebie zgodne z wiarą/ludzką moralnością/rozumem?

    Mam takie dziwne wrażenie (i to chyba nawet całkiem słuszne), że poświęcenie (zwłaszcza w takim przypadku) nie jest samobójstwem...

    Przy okazji: nie mamy pewności, czy istnieje dusza. To, jak wiadomo, kwestia wiary. Dlatego może warto byłoby założyć, że ta dusza jednak jest - bezpieczniej.

    Idąc dalej tym tokiem rozumowania, każdy powinien oddawać cześć wszystkim znanym mu bóstwom - powinniśmy również chować zmarłego z jego rzeczami osobistymi, kłaść mu monety na oczy. Nie wiadomo przecież czy istnieje Bóg (ten znany z Biblii), czy może należy oddawać cześć bogom greckim/rzymskim...

    Kwestią wiary jest też moment w którym człowiek otrzymuje duszę (schodząc już na chrześcijaństwo), kwestią wiary jest też ateizm i nie należy nikomu wmawiać, że lepiej postępować zgodnie z normami religijnymi, bo tak jest bezpieczniej.

    Jest bezpieczniej, bo prawo boskie stoi wyżej nad prawem ludzkim. Zresztą lepiej nie wchodźmy w te tematy, bo rozmawiamy o czymś innym, a po drugie moderatorzy nas stąd wygonią :)

    Skoro inaczej się nie da, to napiszę to, co mam na myśli dosadniej:

    Zacznij odróżniać od siebie poświęcenie i zwykłą głupotę. Owe, jak to ładnie nazywasz - poświęcenie, ma zazwyczaj wiele konsekwencji. Postaraj się zauważyć inne skutki takiej, a nie innej decyzji. Świat ma wiele odcieni szarości, nie tylko czerń i biel. W pewnych sytuacjach lepiej jest jednak poświęcić dziecko, a nie matkę, ale tak naprawdę każda tego typu sprawa jest inna i to do matki powinna należeć decyzja.

    W czym jest głupie poświęcić swoje życie dla ratowania córki/syna? Poświęcenie, owszem, ma wiele konsekwencji; jednak tak jak pisałem wyżej: nie jest to powód do zabicia kogoś bezbronnego.

    Aby urodziło się niemowlę, potrzebne są pewne etapy. Nawet ten najwczesniejszy prowadzi do człowieka (tego hm.. w pełni wykształconego); w końcu na początku ten człowieczek ma jakąś tam formę. Wniosek jest prosty: nawet najwcześniejsza forma naszego rozwoju to człowieczeństwo. W takim razie dokonujemy tego zabójstwa.

    Żołądź nie jest dębęm. Płód lub zygota nie jest człowiekiem. Może być człowiekiem, ale jeszcze nim nie jest. Chyba, że uznasz żołądź za dąb. Zatem wszelkie twierdzenia o zabijaniu człowieka są, deliktanie mówiąc, niewłaściwe. Niszcząc żołędzia nie ścinam drzewa. Za to zabijając matkę - to mniej więcej wyjaśnił Sevard - zabijasz rozwiniętego człowieka. Nie wyprzedzaj faktów.

    W takim razie lepiej zabić tego nierozwiniętego człowieka? Nie dać mu jakiejkolwiek szansy?

    W takim razie jeżeli nie odczuwa takiej powinności wobec własnego dziecka, to mamy bardzo poważny problem. Dziecko z gwałtu? A to co: jest inne, nie ma prawa do życia, bo przytrafiło mu się takie nieszczęście. Może pozwólmy mu żyć? Ten dzieciak nic nikomu jeszcze nie zrobił, a my go już chcemy zabić?

    Jest inne. Jest niechciane. Z jednej strony samo w sobie nie zawiniło, ale z drugiej jest ono efektem gwałtu. Obie strony mają tutaj swoje racje i jest to dosyć problematyczna kwestia.

    Dla mnie jest całkowicie jasne. Dziecko to ma taki sam rozum jak Ty czy ja. Ma takie samo prawo do życia. Jest niechciane? W takim razie, my jako ludzie jesteśmy strasznie podli. O, ten urodził się z gwałtu - więc go eliminujemy, za to tamten jest z dobrego domu, blablabla - zostawiamy.

    Jeszcze na koniec. Ktoś podsunął mi dzisiaj dwa fajne cytaty Ronalda Reagana. Pozwolę je sobie zacytować (pogrubiłem także co ważniejsze kwestie):

    Abraham Lincoln uważał, że nie moglibyśmy przetrwać jako wolny kraj, gdyby jedni ludzie mogli decydować, że inni dorastają do wolności i dlatego powinni być niewolnikami. Podobnie my nie możemy przetrwać jako wolny naród, gdy jedni ludzie mogą decydować, iż inni nie dorastają do tego, aby żyć i dlatego powinni być zabici przed narodzeniem lub nawet tuż po narodzeniu. Moja administracja oddana jest sprawie zachowania Ameryki jako wolnego kraju, a nie ma kwestii ważniejszej w tym aspekcie, niż potwierdzenie transcendentnego prawa do życia wszystkich istot ludzkich, prawa bez którego wszelkie inne prawa nie mają żadnego znaczenia (1984)

    Wszelkie dowody medyczne i naukowe coraz mocniej potwierdzają, że dziecko przed narodzeniem posiada podstawowe atrybuty osoby ludzkiej, że jest ono faktycznie osobą. Współczesna medycyna traktuje dzieci nienarodzone jako pacjentów (..) Teraz przeto ja, Ronald Reagan, Prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki, na podstawie autorytetu przypadającego mi z mocy Konstytucji oraz prawa Stanów Zjednoczonych, niniejszym proklamuję i deklaruję, niezbywalne człowieczeństwo każdego Amerykanina od momentu poczecia aż do naturalnej śmierci oraz także proklaruję, decyduję i deklaruję, że zadbam o to, aby Konstytucja oraz prawa Stanów Zjednoczonych były wiernie egzekwowane dla ochrony amerykańskich nienarodzonych dzieci. Dla tego aktu, który jak szczerze wierzę, jest aktem sprawiedliwości gwarantowanej przez Konstytucję, wołam o rozważny osąd ludzkości i o miłosierną łaskę Wszechmocnego Boga (17. I. 1988)

    Poza tym spotkałem się z hitlerowskim dokumentem, w którym mowa jest właśnie o aborcji jako metodzie niszczenia naszego kraju. Najlepsze jest to, że aborcja w samych Niemczech, w tamtym czasie, była zakazana i groziła za nią nawet kara śmierci. Innymi słowy - aborcja to nic innego jak straszliwe morderstwo.

  4. Tak jak gdzieś tam wyżej, to że nie da sobie rady nie oznacza, że należy się dzeciaka pozbyć.

    Przypominam, że cały czas mówimy tu o kwestii życie matki, lub życie dziecka. Czyli lepiej zachować jedno, młodsze życie, by kilka innych nieco tylko starszych istot cierpiało?

    Ale tu nawet nie ma w ogóle o czym mówić. To powinien być naturalny odruch bronić swoje dzecko za wszelką cenę.

    To nie jest tak, że traktujemy aborcję, jako spóźnioną metodę antykoncepcji.

    No i bardzo dobrze. Gdyby traktować aborcję jako metodę antykoncepcji spokojnie można by było stwierdzić, że nam ludziom już wszystko się poprzestawiało. Na szczęście tak (jeszcze...) nie jest.

    "ktoś musi umrzeć, by żyć mógł ktoś".

    No niestety takie jest życie. a że rodzicem powinni (muszą się poświęcić dla swojego dziecka...

    Nigdzie nie ustaliliśmy, że pozbawienie życia kobiety nie jest zabójstwem :icon_evil: .

    A mam podać cytaty? Wszystko to dzieje się cały czas w tym samym kontekście - życie matki, lub życie dziecka.

    To podaj, bo za cholerę nie mogę sobie przypomnieć, gdzie napisałem, że należy zabić matkę.

    Zresztą chyba domyślam się o co Ci chodzi....

    Trudno dla mnie nazwać śmierć matki za dziecko zabójstwem. Chyba inaczej rozumiemy znaczenie słowa "zabójstwo"

    Jest zbrodnią, złem, czymś niewybaczalnym. Tak samo jak zresztą każde inne zabójstwo. Poświęcenie jest wtedy, gdy matka ma do wyboru swoje życie albo dziecka. Jest to także powinność. I na przyszłość, bo może i taki zarzut wobec tych moich szatańskich poglądów się pojawić: ojciec także musi poświęcać się za swoje dziecko. to tak żeby było jasne.

    Nawet kosztem szczęścia pozostałych dzieci?

    To co? Mamy zabić jedno dziecko, dlatego, aby pozostałe były szczęśliwe? Równanie mi się za bardzo nie zgadza..

    To, że dwudniowy zarodek też chce jeszcze żyć.

    Nie, to nie jest egoizm. Mylisz pojęcia. Matka chce żyć i - jak twierdzisz - zarodek też. Gdzie tu egoizm? Toż to po prostu dwie takie same nadzieje na życie. Równoważne. Dwudniowy zarodek chce żyć, więc niech matka umiera? Ależ egoistyczny ten zarodek.

    A może matka chcąca żyć za cenę własnego dziecka? To już chyba jest egoizm

    Niech się urodzi. Ma prawo do życia. Nie odbierajmy mu go

    Niech się urodzi i niech matka do końca życia patrzy na nie z obrzydzeniem, odrazą i niechęcią, bez jednego procenta miłości. Na pewno będzie mu przyjemnie - tak też może się zdarzyć. To nie są takie proste sprawy, jak Ci się wydaje, żeby po prostu mówić "niech to", "niech tamto".

    To nie jest żaden argument. Pozbawić dziecka życia, bo matka będzie na niego patrzyła z obrzydzeniem? W takim razie zabijmy dzieciaki z patologicznych rodzin - tam jest przecież to samo :dry:

    I naprawdę nie rozumiem i nie zrozumiem czemu życie dziecka jest w Twoich oczach ważniejsze, skoro matka musi się poświęcać. Dla mnie oba życia są równe i niech matka decyduje.

    Nie mam nigdzie na myśli, że to akurat życie dziecka jest ważniejsze. Według mnie nie ma nawet czegoś takiego jak hierarchia życia. Co to w ogóle za decyzja: zabić dziecko? Jest to najwyżej decyzja o morderstwie.

    Tak mam i to całkiem ciekawe... a tak na poważnie: a może jest coś takiego jak dusza?

    A może nie jest? Co w sytuacji, w której dana osoba jest niewierząca? Czy twoje prywatne osądy mają decydować o czyimś życiu?

    No to nawet załóżmy - duszy nie ma. OK.

    Aby urodziło się niemowlę, potrzebne są pewne etapy. Nawet ten najwczesniejszy prowadzi do człowieka (tego hm.. w pełni wykształconego); w końcu na początku ten człowieczek ma jakąś tam formę. Wniosek jest prosty: nawet najwcześniejsza forma naszego rozwoju to człowieczeństwo. W takim razie dokonujemy tego zabójstwa.

    Przy okazji: nie mamy pewności, czy istnieje dusza. To, jak wiadomo, kwestia wiary. Dlatego może warto byłoby założyć, że ta dusza jednak jest - bezpieczniej.

    Zaraz usłyszę coś w stylu, że prawo boskie jest ponad prawem ludzkim... Zacznijmy od tego, że prawo ludzkie jest teoretyczne, fikcyjne wręcz. Tak zwane prawa człowieka to tylko trochę atramentu wylanego na kawałek papieru, które samo w sobie nie posiada żadnej realnej mocy.

    Ech, spróbujmy porozmawiać o aborcji bez religii (chociaż przez to tracę poważne i dobre argumenty). Ludzka moralność nakazuje nie zabijać dziecka, rozum też to podpowiada. W takim razie po prostu tego nie róbmy. Życie jest ciężkie i wymaga poświęceń - także tych najcięższych.

    Tak jak pisałem to już... hoho wiele razy - powinność wobec własnego dziecka.

    Twoja odpowiedź jest dobra tylko w przypadku trafienia na osobę o twoich poglądach, a może się zdarzyć, że będzie to osoba o zupełnie innych - nie mówię przeciwstawnych - poglądach. Powiedziałbym, że jest na to spora szansa. Co jeśli ktoś owej powinności nie odczuwa? I to w stosunku do dziecka z poważnymi zaburzeniami lub z gwałtu? Tym bardziej wątpię, żeby kobieta miała czuć ową "powinność wobec własnego dziecka".

    W takim razie jeżeli nie odczuwa takiej powinności wobec własnego dziecka, to mamy bardzo poważny problem.

    Dziecko z gwałtu? A to co: jest inne, nie ma prawa do życia, bo przytrafiło mu się takie nieszczęście. Może pozwólmy mu żyć? Ten dzieciak nic nikomu jeszcze nie zrobił, a my go już chcemy zabić?

    Zapominasz, że obok tego co złe i okropne jest także piękno i dobro.

    Nie zapominam. Jestem świadomy jednak tego, że dzieci urodzone w kiepskich warunkach materialnych, niech będzie Afryka, spotka raczej więcej zła niż dobra. Ale pewnie konanie z głodu to nic w porównaniu z pięknem i dobrem tego świata.

    Wtedy piękno jest jeszcze... piękniejsze. Mam wrażenie, że twoje rozumowanie sprowadza się do tego: jest źle - w takim razie palnijmy sobie w łeb. :dry: Ok - Afryka, Irak, Ameryka Łacińska itd. - do zbiorowego samobójstwa marsz ;/. Mają żyć tylko ci naprawdę szczęśliwi? W takim razie na biednej matce Ziemi, raczej wielu z nas nie pozostanie.

    Dla mnie to nie jest zabicie, tylko.. a już wiecie zresztą. Chyba ustawie sobie słowo "Poświęcenie" w sygnaturce".

    Skoro ja byłbym dzieciobójcą to osoba poświęcająca kobietę powinna być nazwana kobietobójcą. Nazwijmy to po imieniu: jeśli usunięcie ciąży, zygoty jest morderstwem, zabiciem dziecka (nie można nawet powiedzieć, że to w pełni wykształcona istota ludzka) to zabicie kobiety (osobnika w pełni wykształconego) jest morderstwem, zabiciem kobiety tym bardziej.

    Poświęcenie to nie zabójstwo.

    Tak mam i to całkiem ciekawe... a tak na poważnie: a może jest coś takiego jak dusza?

    Może jest, może nie ma. A nawet jak coś takiego istnieje, to skąd pewność, że człowiek uzyskuje ją w momencie połączenia plemnikiem z kom. jajową? Tak twierdzi Kościół, a raczej Ci któzy stoją na samej górze w tej instytucji, a on również są ludźmi i mogą się mylić.

    Mogą się mylić, ale także nie muszą. Po co ryzykować?

    Swoją drogą, pytanie bardzo osobiste, nie chcesz nie odpowiadaj, a jak odpowiesz to szczerze. Masz kobiete którą kochasz? Jeżeli tak, to naprawde aż tak łatwo byłoby Ci rozstać się z nią w sytuacji zagrożenia życia przez ciążę? A jeżeli zdecydowałaby się usunąć z miłości do Ciebie, zostawiłbyś ją, bo zrobiła źle?

    A to co: swojego dziecka mamy nie kochać. Wydaję mi się, że miłość do dziecka i ukochanej kobiety jest taka sama.

  5. Cóż, czytając to wszystko co tutaj większość z Was pisze naprawdę boję się o ten świat. Dobra, doprowadźmy do aborcji, eutanazji, troszczmy się tylko o siebie. Co tam życie drugiej osoby, która by chciała żyć, ba nawet tego życia nie zaznała? Zapomnijmy do jakich poświęceń ludzie byli i być może część jest jeszcze zdolna. Przestajemy być ludźmi, a stajemy się czymś totalnie bezmyślnym, egoistycznym stworzeniem. Witamy w "Nowym wspaniałym świecie". Dobrze, że przynajmniej literatura dostrzega wady tego świata. Może ktoś kto ma większą siłę przebicia ode mnie, obudzi ten świat.

    Przykre to jest. Autodestrukcja...

    Też się boję o ten świat czytając takie posty. Pokaż mi gdzie tu ktoś jest zwolennikiem aborcji na życzenie? Tylko jedna osoba. Eutanazja to inny temat, to zwyczajna śmierć, o którą dana osoba prosi - więc nie ma w tym nic złego. Co do myśli nienarodzonego dziecka - to ich zwyczajnie nie ma, bo mózg nie jest na tyle rozwinięty, żeby te myśli płodzić. No, chyba, że mi powiesz, że masz wspomnienia z brzucha mamy?

    Tak mam i to całkiem ciekawe... a tak na poważnie: a może jest coś takiego jak dusza?

    Co jest egoistycznego w tym, że dwudziestoparoletnia kobieta po prostu chce jeszcze żyć?

    To, że dwudniowy zarodek też chce jeszcze żyć.

    Nie ma czegoś takiego jak hierarchia ważności życia.

    W naturze najważniejsze jest to życie, które pozwala gatunkowi przetrwać i rozwinąć się, a ci co nie potrafią się przystosować do warunków giną.

    Światem ludzi rządzą inne prawa niż światem zwierząt.

    Zresztą absolutnie nie chcę wnikać w Twoje prywatne życie.

    Nie martw się. Nie powiem ci na forum czegoś, za co będę cię musiał później zabić.

    Łał, ale Ty musisz mieć ciekawe życie.. :icon_rolleyes:

    Cóż, czytając to wszystko co tutaj większość z Was pisze naprawdę boję się o ten świat.

    Cóż, nie każdy ma w sobie tyle wiary, żeby stosować zasadę "niech się urodzi, a potem do kosza". Bo mniej więcej do tego sprawdza się stanowisko ogółu obrońców nienarodzonych.

    Nie nalezysz do tego środowiska, ale wiesz do czego sprowadza się jego stanowisko. Naprawdę interesujące.

    Dobra, doprowadźmy do aborcji, eutanazji, troszczmy się tylko o siebie. Co tam życie drugiej osoby, która by chciała żyć, ba nawet tego życia nie zaznała?

    Co tam życie kobiety, która może też chciałaby żyć? Ma urodzić dziecko - nawet takie z poważną wadą genetyczną lub z gwałtu - bo dziecko się jeszcze nie napatrzyło na biedę, głód, śmierć i setki innych atrakcji. Gramy dalej?

    Pewnie, że gramy.

    Tak jak pisałem to już... hoho wiele razy - powinność wobec własnego dziecka.

    Zapominasz, że obok tego co złe i okropne jest także piękno i dobro.

    Zresztą: sumienie. Mi raczej nie pozwoliłoby ono zabić nienarodzonego życia.

    Ale pozwala ci zabić kobietę? Człowieka? Fascynujące. W sumie to tak czy siak powinieneś nie móc spać po nocach.

    Jak widzę, że aborcja ma tylu zwolenników, to faktycznie: powinienem szykować się na bezsenne noce. Dla mnie to nie jest zabicie, tylko.. a już wiecie zresztą. Chyba ustawie sobie słowo "Poświęcenie" w sygnaturce". Mi nic nie pozwala kogoś zabić, ja o tym nie mam prawa decydować.

    Nie ma czegoś takiego jak hierarchia ważności życia. jednak nawet zwierzęta nam pokazują, że rodzice bronią swoich młodych. Bycie pośmiewiskiem? A to niestety, my sami doprowadziliśmy do tego, że śmiejemy się ze wszystkiego i z każdego. Dobrze by było, gdyby zmieniło się także3 społeczeństwo. Obecnie mamy takie myślenie, że my po prostu zmierzamy do autodestrukcji. Dzisiaj nie liczy się miłość, czy wartość rodziny. Dzisiaj ważne są głównie (nie zawsze, ale...) korzyści finansowe itp. z takiego związku wynikające. I tak co chwila mamy rozwody po 2-3 latach małżeństwa itd.

    Ok, to jest jeszcze jedna rzecz. Chore dziecko potrzebuje troskliwej opieki, często opieka nad chorym dzieckiem zajmuje cały czas jednego z rodziców. Sam ojciec nie wystarczy, a szansa, że ktoś postanowi adoptować niepełnosprawne dziecko jest jednak dosyć mała.

    To jednak nie powód żeby dziecko zabijać; tak jak ktoś pisał wczesniej "pozbywać się problemu"/

    Nie okłamujmy się, ten świat nie jest idealny, ale tego stanu nie można zmienić od tak z dnia na dzień. Potrzebna jest zmiana podejścia ludzi do wielu rzeczy, a na to potrzeba czasu.

    Tu również się z Tobą zgodzę. Jednak powinniśmy próbować, walczyć o zmianę tego świata; w końcu to nasz świat. Naprawdę załamać się można słysząc niektóre rozmowy w autobusie... "bo mi się kozaczki rozwaliły, nie mam pojęcia co zrobić" blablabla

    Co powiesz np. w sytuacji, gdy chore dziecko ma się narodzić w wyniku gwałtu, który dokonał się na małej dziewczynce? Świat nie jest czarno-biały.

    Niech się urodzi. Ma prawo do życia. Nie odbierajmy mu go

    Owszem, na szczęście nie mam takich problemów Ale ja przynajmniej doceniam wartość życia i znaczenie rodziny, w której z miłości dla drugiej osoby robi się wszystko; nawet swoim kosztem.

    Tylko widzisz - nie wszystko jest takie proste. To może być kolejne dziecko, wówczas ojcu pozostanie pod opieką cała gromadka dzieci w tym jedno upośledzone. Czy oby na pewno da sobie radę?

    Tak jak gdzieś tam wyżej, to że nie da sobie rady nie oznacza, że należy się dzeciaka pozbyć.

    Jednocześnie nikogo nie chcemy zmuszać do zabicia siebie, czy swojego dziecka, chcemy by ludzie mieli wybór, choć jednak z pewnymi obostrzeniami.

    I dobrze by było, gdyby ten wybór był dokonywany z miłości. Nie wyobrażam sobie aby jacykolwiek rodzice chcieli śmierci swojego dziecka.

    Zresztą: sumienie. Mi raczej nie pozwoliłoby ono zabić nienarodzonego życia. No, ale tak zapomniałem: w naszym wspaniałym świecie myślimy tylko o sobie...

    *Powiedział patrząc w lustro.*

    Eee. tam; ja już sobie zacząłem pomnik stawiać :tongue: Ups, poczekajcie chwilkę:

    - Chłopaki! Ten kamień, to chyba pójdzie na ręce.

    @UP Ustaliliśmy już, że pozbawienie życia kobiety nie jest zabójstwem. Co prawda nie mam pojęcia, czym w takim razie jest, ale zabójstwem nie jest. Czekaj, czekaj, aha przypomniało mi się to trudne słowo - jest poświęceniem.

    Nigdzie nie ustaliliśmy, że pozbawienie życia kobiety nie jest zabójstwem :icon_evil: . Jest zbrodnią, złem, czymś niewybaczalnym. Tak samo jak zresztą każde inne zabójstwo. Poświęcenie jest wtedy, gdy matka ma do wyboru swoje życie albo dziecka. Jest to także powinność. I na przyszłość, bo może i taki zarzut wobec tych moich szatańskich poglądów się pojawić: ojciec także musi poświęcać się za swoje dziecko. to tak żeby było jasne.

  6. Ach te statystki, co tam jedna osoba, skoro z tej samej pary może powstać 10 kolejnych Tam jedno życie w tą czy w tą; no co to jest. Nie ma się czym przejmować

    Jedna osoba i tak przeżyje, a skoro każde życie jest tak samo ważne dla Ciebie, czy to nienarodzonego dziecka, narażnonego na bycie pośmiewiskiem (i nie tylko) z powodu swoich schorzeń, to czemu akurat poświęcać się musi matka, która jest równie ważna. Ważne jest jej życie, ważna jest dla tego, z którym to dziecko będzie miała i dla wielu innych osób.

    Nie ma czegoś takiego jak hierarchia ważności życia. jednak nawet zwierzęta nam pokazują, że rodzice bronią swoich młodych. Bycie pośmiewiskiem? A to niestety, my sami doprowadziliśmy do tego, że śmiejemy się ze wszystkiego i z każdego. Dobrze by było, gdyby zmieniło się także3 społeczeństwo. Obecnie mamy takie myślenie, że my po prostu zmierzamy do autodestrukcji. Dzisiaj nie liczy się miłość, czy wartość rodziny. Dzisiaj ważne są głównie (nie zawsze, ale...) korzyści finansowe itp. z takiego związku wynikające. I tak co chwila mamy rozwody po 2-3 latach małżeństwa itd.

    Jak już pisałem,dezycja należy w takiej sytuacji tylko do kobiety, która jednak powinna dokładnie przeanalizować sytuację, użyć własnego mózgu, a nie poświęcać się bezmyślnie, tylko dlatego że tak jej wpajano przez całe życie.

    No cóż jeżeli coś takiego jak poświęcenie dla własnego dziecka nazywasz bezmyślnym, nie mamy o czym rozmawiać...

    do wielkich słów typu duma, poświęcenie, to mam na ich temat podobne zdanie jak Sal. Są nędznym pocieszeniem, marnym substytutem tego, co daje miłość obojga rodziców, szczególnie potrzebne młodemu człowiekowi. Ja miałbym taką "dumę" głęboko w poważaniu, gdybym wylągował upośledzony i w dodatku w domu dziecka.

    Nie mamy jakiegokolwiek pojęcia co czuje, o czym myśli małe dziecko. A może by chciało pożyć? Naprawdę nie wiemy co się dzieje w ich umysłach. Wiem, że żadne wielkie słowa nikogo nie pocieszą, ale ze stratą można się zawsze pogodzić. I nie piszcie, że nie można. Ludzie tracili, całe rodziny w różnych konfliktach i dalej żyli. Tak, wiem, że będzie ciężko , okropnie, ale przynajmniej ten mały ktoś będzie żył.

    Sam przytaczasz przykład Harry'ego Pottera, a zapominasz ile tak naprawdę znaczyło dla niego poświęcenie matki. O ile dobrze pamiętam to w całej serii Harry głównie żałował, że nie jest normalnym człowiekiem i tego, że nie ma prawdziwych rodziców. Nie przypominam sobie, żeby jakoś wyprężał pierś, kiedy myślał o swojej matce. Pewnie jest to związane z tym, że ową matkę stracił bardzo wcześnie, ale co ja mogę na ten temat wiedzieć... Patrzysz zwyczajnie z perspektywy człowieka, który takich problemów nie ma. Dziwne jest to, że ja potrafię być empatyczniejszy od ciebie. Niektórzy uznaliby to za przerażające.

    A kto to mówi o jakimś wypinaniu się i chwaleniu wszystkim, że za kogoś się rodzice poświęcili?! Oczywiście, że żałował; przecież to normalne i całkowicie zrozumiałe.

    Owszem, na szczęście nie mam takich problemów Ale ja przynajmniej doceniam wartość życia i znaczenie rodziny, w której z miłości dla drugiej osoby robi się wszystko; nawet swoim kosztem.

    Wiem, że to może być nieciekawe, ciężkie, okropne życie itd., ale to, tak jak wspominałem, nadal życie. Pozbawianie życia... Nie...

    Owszem, może gdyby mnie ktoś podpalał, czy co tam jeszcze zmieniłbym zdanie i się poddał. Nie przeczę temu. Ale to nadal życie, którego już nigdy nie będziesz miał (tego ziemskiego; już chyba to kilka postów temu pisałem)

    Typical. Pogadamy jak poznasz prawdziwy ból. Zwyczajnie nie wiesz i nie rozumiesz o czym mowa, więc nie będę tego wątku ciągnął. Są gorsze rzeczy od śmierci.

    Zacznijmy od tego, że nigdzie nie mówię, że śmierć jest najgorszym złem. Ty także nie wiesz raczej co to znaczy prawdziwy ból. Zresztą absolutnie nie chcę wnikać w Twoje prywatne życie.

    Oddanie za kogoś życia ma być gorsze od zachowania egoistycznej postawy, czyli zniszczenia drugiego życia?

    Oddanie za kogoś życia to też przejaw egoizmu. Jeśli ktoś oddaje życie za drugą osobę to robi to dlatego, że sam nie mógłby żyć bez tej osoby i chce aby żyła, a mimo to jest w stanie skazać kogoś na takie cierpienie, kiedy jego samego szlag trafi przez to poświęcenie. Prosto jest oddać za kogoś życie, trudniej jest z nim żyć. Poza tym w czym jest dobre zniszczenie pierwszego życia, żeby uratować drugie? Aborcja to jeden z dylematów, w których klinują się nawet wierzący chrześcijanie (nie powiem katolicy). Może zabawimy się w grę o ludzkie życie? możesz wybrać dziecko (twoje dziecko) lub matkę (twoją żonę) przy czym to niewybrane umiera. Do tego masz im powiedzieć dlaczego robisz to co robisz i jakie będą tego skutki. Kogo wybierasz?

    Cóż, czytając to wszystko co tutaj większość z Was pisze naprawdę boję się o ten świat. Dobra, doprowadźmy do aborcji, eutanazji, troszczmy się tylko o siebie. Co tam życie drugiej osoby, która by chciała żyć, ba nawet tego życia nie zaznała? Zapomnijmy do jakich poświęceń ludzie byli i być może część jest jeszcze zdolna. Przestajemy być ludźmi, a stajemy się czymś totalnie bezmyślnym, egoistycznym stworzeniem. Witamy w "Nowym wspaniałym świecie". Dobrze, że przynajmniej literatura dostrzega wady tego świata. Może ktoś kto ma większą siłę przebicia ode mnie, obudzi ten świat.

    Przykre to jest. Autodestrukcja...

    Zresztą: sumienie. Mi raczej nie pozwoliłoby ono zabić nienarodzonego życia. No, ale tak zapomniałem: w naszym wspaniałym świecie myślimy tylko o sobie...

  7. @up: o tym właśnie mówię, że próbujecie wmusić w ludzi wybory, do których tak naprawdę nieliczni są zdolni. Poza tym, w większości przypadków, para zdrowych (głównie), dorosłych ludzi może jeszcze dać życie sporej gromadce.

    Ach te statystki, co tam jedna osoba, skoro z tej samej pary może powstać 10 kolejnych Tam jedno życie w tą czy w tą; no co to jest. Nie ma się czym przejmować :dry:

    Myślę, że człowiek za którego matka się poświęciła, byłby dumny mając taką matkę.

    Myślę, że człowiek, za którego matka się poświęciła, byłby smutny, że nigdy nie miał okazji mieć matki. Duma z powodu osobistej straty? Interesujące.

    Oczywiście, że byłby smutny - nigdzie temu nie przeczę. Dumny z powodu bycia synem/córka osoby zdolnej do najwyższego poświęcenia, a nie osobistej straty...

    "BO NIE"? - a nie bo nie - każdy zasługuje na życie, a już zwłaszcza dziecko, które po prostu nic nie mogło zrobić; no bo niby jak?

    Na pewno czytałeś tego "Władcę Pierścieni"?"Wielu z tych, co żyją, zasłużyło na śmierć , a wielu z tych, co umarli, zasłużyło na życie".

    Czytałem. W każym razie, jak pisałem, mówię, że ten fragment o którym mówiłem: "to nie my decydujemy w jakich czasach zyjemy, my decydujemy jedynie jak dany nam czas wykorzystać" na pewno padł w filmie. Nie jestem pewien właśnie co do ksiązki Zacytowałeś inny fragment.

    może nie zasłużyło na śmierć, ale jeśli matce zagraża ciąża to jej życie jest na linii, nie twoje. Dlatego łatwo jest rzucać hasła o poświęceniu i obowiązku w takiej sytuacji. Może zastanów się nad tym jakie jest życie w sierocińcu lub w nieodpowiedzialnej rodzinie zastępczej? Ktoś już na tym forum twierdził, że nawet będąc przypalanym i torturowanym życie nadal pozostaje życiem. Ciekawe jakie byłoby jego zdanie już po jednym dniu tych tortur? Ja mogę tylko patrzeć jak ludzie chętnie oddają ludzi na cierpienie w imię jakichś ideałów. I to oni uważają się za miłosiernych... Lolth się śmieje.

    Zgadza się i w pełni rozumiem trud takiej decyzji. Jednak mówię: naszym obowiązkiem jest poświęcać się dla swoich dzieci. Tak ja to przynajmniej odczuwam.

    Wiem, że to może być nieciekawe, ciężkie, okropne życie itd., ale to, tak jak wspominałem, nadal życie. Pozbawianie życia... Nie...

    Owszem, może gdyby mnie ktoś podpalał, czy co tam jeszcze zmieniłbym zdanie i się poddał. Nie przeczę temu. Ale to nadal życie, którego już nigdy nie będziesz miał (tego ziemskiego; już chyba to kilka postów temu pisałem)

    quote="Spooky Albert"]EDIT: Oprócz słowa "warto" dodałbym także, ze jest to obowiązek

    Dodaj sobie co chcesz. Będzie to miało taką samą wartość. Dużo dużych słów nie sprawi, że będzie to lepsze.

    Słowa nie sprawią. Jednak nadal nie twierdzę, że jest to gorsze. Oddanie za kogoś życia ma być gorsze od zachowania egoistycznej postawy, czyli zniszczenia drugiego życia?

  8. Mam wrażenie, że te "niektórzy" to głównie mnie dotyczy :P

    Nie chcę nikomu zabraniać wybory, tylko tak jak napisał Iskier:

    WARTO się poświęcić i oddać życie za drugą osobę, a tym bardziej jeśli jest to własne dziecko.

    EDIT: Oprócz słowa "warto" dodałbym także, ze jest to obowiązek

  9. To nie jego wina, że matka została zgwałcona.
    Bez żadnego wyzłośliwiania się odpowiedz mi na jedną kwestię: to może wina matki, że - o zgrozo - dała się zgwałcić?

    A jeśli nie to w takim razie czyja? Chyba zgodzimy się, że nie jest to przypadek wypadku lotniczego gdzie winę można rozłożyć na czynniki pierwsze :-)

    Przeczytaj dwa zdania przed fragmentem, który zacytowałeś. To nie wina dziecka, że matka została zgwałcona.

    "Wina matki, że dała się zgwałcić" - nigdy czegoś takiego ode mnie nie usłyszysz

    Ojciec może zdawać sobie sprawę z tego, że nie jest w stanie sam zająć się dzieckiem i co wtedy? Nadal to jest tak fajnie dla tego dziecka?

    Istnieją rodziny zastępcze.

    Druga rzecz, kiedyś temu dziecku będzie trzeba powiedzieć w jaki sposób zginęła jego matka i szczerze mówiąc nie chciałbym być na miejscu tego dziecka.

    "Widzisz synku, mamusia zmarła przy porodzie, bo tatuś zdecydował, że ona ma już pół życia za sobą, to jej starczy, a ty miałeś przecież całe życie przed sobą. Więc zdecydowałem, że należy zabić mamusię dla większego dobra." (tak, znowu koloryzuję

    Ależ oczywiście; ja także nie chciałbym być na miejscu takiego dziecka.

    Prosiłbym także o nie używanie w tym przypadku słowa "zabić matkę". Kojarzy się to z morderstwem, a według mnie w przypadku który rozważamy jest to poświęcenie. Niezwykłe poświęcenie, zasługujące na jak największy szacunek. Ale z drugiej strony, jak mówiłem, jest to także powinność rodziców - poświęcać się za własne dziecko.

    A możemy zabronić matce żyć, tak? Bo tak by wynikało z Twojej poprzedniej wypowiedzi

    Nie wymagam, aby komuś zabraniano żyć. Patrz wyżej - [powinność wobec własnego dziecka

    Gdy dziecko jest skutkiem gwałtu, to czy na pewno otrzymałoby ono od rodziców miłość? Matka patrząc na nie miałaby przed oczyma wiadomy obraz, to nie byłoby dobre ani dla dziecka, ani dla matki.

    To nie jest argument mówiący, że należy to dziecko zabić. Owszem, może (a raczej na pewno) miałaby taki obraz, ale to także nie każe od razu pozbywać się problemu (dziecka). rodzice powinni być dla swojego potomka silni psychicznie.

    Pomijam to, że na ogół nie jest również winą matki to, że została zgwałcona.

    Zgadza się

  10. Spooky Albert - nie życzę żadnej kobiecie, żeby kiedykolwiek miała nieszczęście być z tobą w związku.

    Prawdę mówiąc, to mało mnie obchodzi co mi kto życzy :wink:

    chociaż swoją hipokryzję? "Zabijając własne dziecko (nazywajmy to po imieniu) nie mamy prawa nazywać się ludźmi..." A mamy prawo się nimi nazywać, zabijając matkę?

    Zabijając? :blink: Zabicie, a śmierć za druga osobę to zupełnie co innego. Nie nazwałem tego zabicia i nie zmieniaj sensu mojej wypowiedzi. Tu chodzi o poświęcenie, a taka jest rola rodziców (ja mam przynajmniej takie wrażenie, ale rola rodziców i tak już nic nie znaczy w tym świecie). No ale ok, bądźmy egoistami, zabijmy dziecko, bo trzeba się troszczyć tylko i wyłącznie o własny tyłek. Tam umrze ktoś kto mógł mieć przed sobą całe życie. Co z tego :dry:

    ? Czyli są równi i równiejsi, a takie łebki jak ty będą decydować, komu życie, a komu śmierć?

    A ja nigdzie nie napisałem, że chcę decydować o tym kto ma żyć, a kto nie. Sama nawet zobacz co zacytowałem. Wyraziłem jedynie opinię, że nie możemy decydować o życiu i śmierci - zgoła odwrotnie. Nie możemy nikomu zabraniać żyć. A skąd wiesz: może to dziecko chciałoby żyć?

    , czy gdybyś ty urodził się z masakrycznymi wadami genetycznymi, gdybyś był dziwolągiem bez szans na normalne życie i prawdopodobnie bez matki, która w imię cudownego poświęcenia i swojej "życiowej roli" dała się zarżnąć na porodówce, nadal miałbyś takie poglądy, jakie masz?

    Ale to nadal życie; drugiego nie będziesz miała (przynajmniej tego ziemskiego). A skazywanie kogoś na śmierć...? Tak po prostu nie można. To nieludzkie. Myślę, że człowiek za którego matka się poświęciła, byłby dumny mając taką matkę. Przyukład z literatury może i błahy i przez niektórych z pewnością zostanie wyśmiany: Potter

    , że jak zwykle o aborcji najwięcej do powiedzenia mają mężczyźni, którzy w większości w swoim zapluwaniu się pomijają fakt, że kobiety a) myślą, B) są ludźmi, c) są wolnymi, autonomicznymi jednostkami, d) sprawa dotyczy ich cholernego brzucha, łona i życia.

    Ale ja nigdzie nie neguję Twoich punktów (a, b, c, d). Ok, mężczyźnie nie rodzą, ale też, gdyby wynikła taka potrzeba powinni(śmy) się poświęcać. Tak jak wspominałem: wojna + obozy koncentracyjne.

    również dlatego, że w moim poczuciu płód staje się człowiekiem w momencie opuszczenia brzucha matki. Niemniej to kwestia na tyle subiektywna, że trudno chcieć w niej ogólnej zgody,

    No właśnie - w Twoim odczuciu. A w moim na przykład staje się człowiekiem już od zapłodnienia... I co? starożytni także nad tym łamali sobie głowy, ale mniejsza. Nie wiemy kiedy staje się człowiekiem: może od razu, a może jest tak jak mówisz, chociaż szczerze w to wątpię. A to dlatego, że płód roziwja się, aby osiągnąć pełną dojrzałość. Wiadomo, że nie będzie od razu dojrzały, przygotowany do takiego życia jakie my znamy.

    kobiet i ich godności bronić nie przestanę.

    Nigdzie temu nie przeczę. Sam jestem gorącym zwolennikiem pełno uprawnienia. Jednak godność w moim odczuciu, nie równa się aborcji.

    tylko nie wpadła w ręce takich jak wy, chcąc np. usunąć ciążę z gwałtu.

    Aha, czyli przez jakiegoś nic niewartego sku%^%$%^ dziecko ma po prostu umrzeć? Ono też zasługuje na życie. To nie jego wina, że matka została zgwałcona.

    , chciałabym was wszystkich pooglądać przez 9 miesięcy katorgi, najlepiej spowodowanej wspomnianym gwałtem, bez możliwości usunięcia takiej ciąży, bo inni ludzie z równie chorymi poglądami uznali, że figa, nie będzie skrobanek, BO NIE.

    "BO NIE"? - a nie bo nie - każdy zasługuje na życie, a już zwłaszcza dziecko, które po prostu nic nie mogło zrobić; no bo niby jak?

  11. Czy naprawdę sądzisz, że to śmierć jest najgorszą rzeczą jaka może nas spotkać? Śmieszne to jest. Nigdy nie chciałbym się znaleźć w takiej sytuacji, bo to

    Ciężko jest powiedzieć czy śmierć jest najgorsza. Jednak uważam, że my ludzie, po prostu nie mamy prawa decydować o życiu i śmierci.

    Bardzo podobało mi się zdanie z "Drużyny pierścienia" (w filmie się pojawiło na pewno; nie pamiętam już czy także w książce: "to nie my decydujemy w jakich czasach żyjemy; my decydujemy jedynie jak dany nam czas wykorzystać" :wink:

    szesnaćie lat, a mówisz o poświęceniu jakbyś sam włąsnym ciałem uratował przynajmniej kilku ludzi. Nigdy nie znalazłeś się w takiej sytuacji i jeśli chcesz być kiedyś ojcem, to z całego serca Ci tego nie życzę.

    Owszem - mówię o poświęceniu, ale nigdzie nie piszę jakbym zrobił niewiadomo co. Zgadzam się - być może, gdybym stanął w takiej sytuacji, o jakiej tu mówimy - bym po prostu stchórzył. Wcale temu nie przeczę. Jednak warto by było wpajać taką wartość jak poświęcenie. W końcu historia i literatura pokazuje, że to coś pięknego i naprawdę wspaniałego, godnego człowieka

  12. Uważam, że aborcja powinna być stosowana tylko i wyłącznie w sytuacji, gdy zagrożone jest życie matki, lub gdy dziecko ma wykryte bardzo poważne wady genetyczne, które uniemożliwiłyby mu normalne funkcjonowanie.

    Nie zgodzę się z tym. Uważam, że aborcja powinna być całkowicie zakazana. Wady genetyczne? Ok, trudno, ale to nadal życie - największy dar.

    "Zagrożone życie matki?" Wydaję mi się, że w naszym nowym wspaniałym świecie zapominamy o czymś takim jak poświęcenie. Nie pamiętamy już niestety o tej pięknej wartości. A przecież rolą matki jest poświęcić się za swoje dziecko... takie mam przynajmniej wrażenie. w końcu to by była najpiękniejsza sprawa jaką mogłaby zrobić dla swojego dziecka - dać mu życie. Podczas wojen jeden za drugiego się poświęcał i to było piękne, a przy tym bardzo ludzki. Zabijając własne dziecko (nazywajmy to po imieniu) nie mamy prawa nazywać się ludźmi...

    Poza tym znane jest mnóstwo reakcji osób, które zdecydowały się na aborcję, a potem tego bardzo żałowali...

  13. Tylko sam nie wiem, jedynka czy dwójka jest lepsza...Hmm może ktoś Ci powie.

    Zdecydowanie pierwsza część. Dwójka jest po prostu beznadziejna. Totalnie pozbawiona klimatu, zgrabnej fabuły; kicz żerujący na fenomenie pierwszej części. Natomiast jedynka jest niesamowita, klimatyczna i bardzo niepokojąca...

    Jakiś straszny horror? Odcinki Muminków z Buką :icon_twisted:

  14. FrankSlade: od czasu do czasu zdarza mi się kupić KD czy innego Giganta i niestety, te nowe historyjki nie są tak wspaniałe jak te z lat 90. czy wcześniejszych. Większość nowych historyjek wykorzystuje stare pomysły i niekiedy są właściwie zwykłą kalką :confused: . O ile kiedyś mnóstwo komiksów zapadało mi w pamięci, tak z tych nowych wydań - chyba żaden. Być może wynika to z tego, że tamte historyjki czytałem w dzieciństwie, ale nie tylko ja twierdzę, że obecne komiksy z KD to nie to co kiedyś.
  15. Warto także pamiętać o niesamowitych okładkach Vincenta Chonga dla książek Kinga wydawanych przez wydawnictwo Prószyński i S-ka. Niesamowicie klimatyczne, doskonale wpasowujące się w powieść. Po prostu chce się na nie patrzeć. Właściwie nie można powiedzieć, aby któraś z jego okładek była słaba; ba nawet średnia. Kawał dobrej roboty :smile:

    (W szczególności podobają mi się te do "Pokochała Toma Gordona", "Cmętarza zwieżąt", czy np. "Stukopstrachów")

    Ci co nie znają niech zobaczą zresztą sami: http://www.stephenking.pl/roz_galerie_ilus...ong_szkice.html

  16. Aktualnie jestem w trakcie czytania "Potopu" (połowa II tomu) i muszę przyznać, że jestem bardzo pozytywnie zaskoczony. Wcześniej czytałem "W pustyni i w puszczy" oraz "Krzyżaków". Zwłaszcza obcowanie z tą ostatnią książką przypominało drogę przez mękę. Kompletnie do mnie nie trafił tymi tytułami. Spodziewałem się równiez podobnych męk przy "Potopie", ale, o dziwo, nie jest aż tak źle. Właściwie jest to nawet całkiem przyjemna książka. Nie podobają mi się praktycznie tylko dialogi, ale to już raczej dlatego, że Sienkiewicz po prostu oddał sposób mówienia ludzi z tamtych czasów... Fabuła jest niezwykle wciągająca, co chwila coś się dzieje i w ogóle czuć ten specyficzny klimat tamtych czasów. Wielki plus także za to, że dużo jest tam poświęcone szlachcie i jej zachowaniu.

    Wczoraj skończyłem czytać o obronie Częstochowy i tu, zgadza się, przesadził - chyba zginęła tylko jedna osoba. No bez przesady... trochę więcej realizmu. Ale może taki był zamiar autora, w końcu wiadomo w jakiej sytuacji była wtedy Polska.

    Tak czy siak, nie jest źle i tylko mam nadzieję, że taki poziom utrzyma się do końca lektury. Kto wie, może sięgnę i po pozostałe części "Trylogii"...

  17. Kupiłem "Pod kopułą" dzień po premierze. :smile: Jeszcze nie czytałem, bo za bardzo nie mam czasu, a nie chcę czytać -> przerwa kilka dni --> czytać itd. - zostawiam sobie na Wielkanoc. W każdym razie zajrzyj na stephenking.pl. Zamieszczono tam już trzy recki "Pod kopułą", a najprawdopodobniej będzie ich jeszcze więcej.

    Fajnie, że jest mapka w książce :wub:

  18. Jakie jest Twoje ulubione opowiadanie ze zbiorku "Po zachodzie Słońca"?

    Wiem jakie jest zdecydowanie najgorsze - "kot z piekla rodem".

    Nom, faktycznie jedno ze słabszych - takie denne i przewidywalne. Chociaż chyba gorsze było "Dzień rozdania świadectw" i "Sen Harvey'a" - niby najkrótsze, ale strasznie się przy nich wymęczyłem.

    A opowiadanie "Rzeczy, które po sobie zostawili"? Mnie się bardzo podobało, strasznie fajny klimat... Jeszcze bardzo dobre było "New York Times w cenie promocyjnej"...

  19. Cieszę się, że pojawiły się posty na temat czytania książek "poważnych" i tych bardziej rozrywkowych. Otóż, ostatnio spotkałem się ze stwierdzeniem, że należy czytać tylko i wyłącznie książki "genialne", sprawdzone, "uznane przez kanon" itd. Nie zupełnie się z tym zgodzę. Przecież nie można wymagać od 10-12 latka, aby zaczynał od takich pisarzy jak Sienkiewicz, czy Hemingway. Taka osoba od razu się zrazi do czytania! Poza tym czy literatura fantastyczna, sensacyjna itd. pełni tylko funkcję rozrywkową? Oj, chyba nie... W końcu każda książka rozwinie w mniejszy lub większy sposób styl pisania (oczywiście czytając odpowiednio czesto), nauczy zasad ortografii, czy tez wreszcie rozbudzi wyobraźnię. A skoro taki geniusz jak Einstein mówił, "iż wyobraźnie jest ważniejsza od wiedzy" to chyba coś w tym jest. A przecież fantastyka naprawdę mocno pozwala rozwinąć wyobraźnię. I zgodzę się Dav1dem: "dobrze, że w ogóle czytają".

    Zresztą, gdyby czytać tylko te hm... genialne książki, to w ogóle nie odkryto, by wielu innych znakomitych pisarzy. Poza tym, tak jak ToxicNomad, wspomina - taki np. King nie jest tylko dla dzieciaków. Wręcz przeciwnie; jego książki pokazują w bardzo wciągający sposób życie, także te normalne. Dzięki jego książkom, zrozumiałem np. że nie tylko ja mam tak schizowe myśli, ale większość ludzi :tongue:

    A Hemingway, aż tak wybitny nie jest :icon_twisted: (nie zachwyicłem się ani "Komu bije dzwon", ani "Starym człowiekiem i morzem", choć ponoć na wyżyny pisarstwa wzniósł się w opowiadaniach... sprawdzę :icon_smile:.

  20. Trzy piosenki, od których nie moge się uwolnić gdzieś od dwóch-trzech tygodni :tongue:

    Sting - "Shape of my Heart"

    Piękny i poruszający utówr z Leona Zawodowca. Piosenka jakoś nigdy wcześniej mi się nie podobała, ale po obejrzeniu filmu wszystko się zmieniło. Genialny utwór, utrzymany we wspaniałym, melancholijnym nastroju. Super głos Stinga. Bardzo lubię słuchać jego akustyczne i w ogóle inne wersje.

    The Who - "Baba O'Riley"

    Fajna, niezwykle budująca piosenka. Pomimo upływu lat, brzmi bardzo "świeżo", wakacyjnie wręcz, mam wrażenie, że świetnie by pasowała w VC.

    Ben E. King - Stand by me

    Jeszcze kilka tygodnie temu znałem tylko wersję zespołu 4the cause. Ona równiez mi się podobała, ale wersja Bena Kinga jest o niebo lepsza. Super utwór do słuchania w samotnoąści i rozmyślaniu o minionych czasach. A skąd się dowiedziałem o piosence? Z "Polsat filmu" z porannego programu "Zza kamery". Piosenka wykorzystana w filmie "Stań przy mnie" (tytuł właśnie od tego utworu), który powstał na podstawie minipowieści "Ciało" Kinga. "Ciało" oczywiście czytałem, a piosenka tak mnie nastawiła pozytywnie na film, że jak tylko będzie gdzieś leciał obejrzę, choćbym, miał zarwać całą noc :tongue:

  21. Również jestem za tym tematem. Dyskusja jaka rozwinęła się o LEGO w FoSie i entuzjazm forumowiczów towarzyszący tym rozmowom, jest chyba najlepszą rekomendacją, że takowy temat jest potrzebny, a my bedziemy się w nim często wypowiadać :wink:

×
×
  • Utwórz nowe...