Na wstępie chce zaznaczyć, iż uczęszczam do ostatniej klasy w technikum informatycznym, więc mogę powiedzieć, że już prawie cały ten etap życia mam za sobą.
Wszystkie opinie zawarte w tym wpisie są moimi subiektywnymi odczuciami oraz na podstawie szkół do których ja chodziłem.
Szkoła>All Jak wiadomo, szkoła to instytucja publiczna, której pisane i niepisane zasady stoją ponad wszelkimi ziemskimi prawami.
Za przykład podam sytuacje w moim technikum:
Mam prawie 20 lat, według prawa jestem osobą pełnoletnią - co prawda na utrzymaniu rodziców, jednak dorosłą, sam za siebie odpowiadam, jak i nikt nie może za mnie odpowiadać, jednak szkoła ma sobie za nic prawo cywilne i nie daje mi możliwości opuszczenia budynku szkoły w żadnym innym wypadku niż pisemne zezwolenie osoby "dorosłej" (czyt. wychowawca, dyrektor, pielęgniarka, rodzic).
Ok, rozumiem, w czasie lekcji opuszczenie szkoły może nie być dozwolone, jednak w czasie przerwy? Na dodatek raczej nikt nie może mnie zatrzymać w drzwiach nie chcąc wypuścić, gdyż sądzę, iż jest to wręcz nielegalne.
Nie chce już mówić o sprawach tyczących używania rzeczy typu telefon. Zabranie telefonu gdy pisze sobie SMS'a na przerwie to jawna i niczym nie uzasadniona kradzież.
Rozumiem, że to forma zabezpieczenia przed debilami którzy nagrywają nauczycieli bądź innych uczniów na ich szkodę, jednak takie zabezpieczenie mógł wymyślić tylko człowiek jeszcze głupszy. Nagrywanie kogoś bez jego wiedzy i zezwolenia z tego co wiem jest nielegalne i z tym idzie się na policje, a nie profilaktycznie zabiera telefon każdej osobie wobec której są podejrzenia, iż ów telefon posiada.
Następną bolączką jest praca domowa i natłok innych obowiązków związanych ze szkoła.
Nie twierdzę, że zlecanie pracy domowej jest złe, jednak czym jest praca domowa? Zawsze mi powtarzano, że jest to dla ucznia, że to ćwiczenia do domu, które poprawią jego wiedzę, ale jeżeli ja do jasnej cholery nie chce poszerzać takiej a nie innej wiedzy?
Uczeń ma obowiązek odrabiania prac domowych pod groźbą oceny niedostatecznej którą dostaje z miejsca, natomiast za odrobienie jej nie dostaje kompletnie nic, ot taki mi rodzaj motywowania młodej osoby.
Na dodatek każdy nauczyciel myśli tylko o sobie i każdy uważa, że wszyscy powinni wszystko umieć tylko z jego przedmiotu.
Kończysz lekcje o 15, w domu jesteś o 16 i do 24 (o ile ktoś jest w stanie cały tydzień spać po 6 godzin) musisz zrobić każdą prace zadaną na następny dzień, nauczyć się z 3 ostatnich lekcji (ewentualnie sprawdzian, to z całego zadanego materiału) i to wszystko w raptem kilka godzin.
Czasem zdarza się też tak, że w ciągu jednego tygodnia musimy przeczytać 2 lektury...
A gdzie czas na odpoczynek? A największa złość jest wtedy, gdy nauczyciel mówi, że on po pracy ma wolne żeby odpocząć a nie robić coś tam dla uczniów (typu sprawdzenie sprawdzianów itp).
Program nauczania Tak, ten cudowny program, który przeważnie wygląda jakby układała go banda ćwoków. Wpajanie ludziom niepotrzebnej wiedzy, bądź uczenie ich rzeczy przestarzałych nie mających już zastosowania.
Przykładem niech będzie moja specjalizacja zawodowa jaką jest informatyka.
Mamy końcówkę roku 2011, na rynku od dawna już obecny jest Windows 7, popularny jest także Windows Vista który potrzebuje specjalistycznej opieki ze względu na swoje błędy, WinXP wychodzi już z użycia, szczerze nie widziałem, aby sprzedawali go jeszcze w sklepach (o pre-instalowanych systemach do nowych maszyn już nie mówię) na dodatek jego wsparcie kończy się już za 2 lata, a szkoła co nam serwuje? WinXP? Tak, ale w małej mierze, w sumie to od połowy zeszłej klasy zaczęliśmy cokolwiek robić na XP, wcześniej gadaliśmy o Win98 i starszych.
Język programowania też nie za bardzo. C++ jeszcze jest w użyciu, jednak Pascal? Że niby jest łatwy i łatwo się na nim nauczyć? Szczerze to g***o prawda! Z Turbo Pascala nie potrafiłem prawie nic, więc przy C++ wszystkiego musiałem się uczyć od podstaw i szybciej zrozumiałem niż ci, którzy Pascala świetnie rozumieli.
Ciekawym jest fakt, iż przedmiot programowania nazywa się "Programowanie Strukturalne i Obiektowie", jednak przez 4 lata nawet nie dotkneliśmy programowania obiektowego. Tak, mam jeszcze pół roku do końca szkoły, jednak czy zdążymy w pół roku nauczyć się programowania obiektowego jak i Javy? Ja w to nie wierze.
Wymieniać te głupoty programu mógłbym godzinami, jednak sensu to większego nie ma.
Podręczniki Odnosząc się do programu nauczania kolejną sprawą jaką chciałbym poruszyć są podręczniki i inne książki wymagane do szkoły.
Szkoła jest instytucją państwową, więc nasze kochane ministerstwo edukacji powinno zlecić jakiejś firmie zrobienie podręczników specjalnie pod program nauczania.
Przedstawię to na przykładzie:
Podręcznik do Biologii, cena: 30zł, pracujemy na tematach aż dochodzimy do połowy, następne tematy jakie były zaplanowane w programie znajdowały się w następnej części owego podręcznika, która także kosztował 30zł! Co ciekawsze, program był rozplanowany tak, by w połowie maja być na właśnie tym temacie, a jako iż była to ostatnia klasa w której miałem biologie, to tak na prawdę kupiłem podręcznik na miesiąc z którego zrobiliśmy dwa działy.
Ogólni, szkoła powinna mieć obowiązek refundowania podręczników.
Dajmy na to moja książka od angielskiego wraz z kuponem rabatowym na 15% kosztuje 70zł (kupon do zrealizowania tylko w 3 sklepach gdzieś na obrzeżach Warszawy w której nie mieszkam a wręcz mam dość daleko).
70zł za jedną książkę! A przedmiotów jest dość sporo, więc i pieniądze które muszę wydać są sporę.
Nauczyciele wymagają posiadanie książek, gdy się jej nie ma to dostaje się po prostu lachy na każdej lekcji.
Jakbym chodził gdzieś do jakiejś dodatkowej szkoły to ok, płacę bo chcę, ale w szkole, która ponoć jest moim obowiązkiem? (poniżej 18 roku życia jest całkowitym obowiązkiem, który jest nagradzany karą na 5000zł w razie, gdyby się owego obowiązku nie wypełniało)
Żenada...
Matura No i sedno, coś do czego dąży każdy człowiek w wieku szkolnym. 6 lat podstawówki, 3 gimnazjum, 4 technikum i stoję przed "najważniejszym" egzaminem mojego życia - egzaminem dojrzałości.
O ile dojrzałość cechuje się znakomitą umiejętnością strzelania odpowiedzi, gdyż lwia część tego egzaminu to w gruncie rzeczy zgadywanie: co autor pytania miał na myśli.
No bo jak nazwać sytuacje, w której pewien pisarz nie dostał punktów za interpretacje własnego wiersza? A sytuacja takowa się zdarzyła z 2-3 lata temu, gdy jeden z pisarzy którego dzieło było do zinterpretowania na maturze próbował owe zadanie wykonać?
Z resztą jak ktoś śmie nazywać takie coś interpretacją? Interpretacja to zrozumienie znaczenia, a jeżeli ktoś rozumie to inaczej? Ma inny światopogląd i inne priorytety życiowe? Tak! Nie dało by się tego ocenić, jednak to nie powinno się nazywać interpretacją.
Matura ustna z języka polskiego - kolejny debilizmy. Człowiek powinien potrafić się ładnie wypowiadać itd. tylko problem z tym jest taki, iż... za wypowiedź ustną się nie zdaje... Możesz stać i przez 15 minut prawić tym ludziom z komisji takie przemowy, że miód i tęcza płynie z ust, ale jeżeli chcesz zdać egzamin trzeba odpowiedzieć na 3 pytania które wymyśli sobie egzaminator, bo jak nie to papa.
Lektury I na koniec coś, co jest bolączką i tematem ostrych dyskusji - lektury.
Nie wnikając w temat, czy człowiek powinien czytać książki, gdyż moim zdaniem jest to kwestia gustu - lektury szkolne nie mają kompletnie racji bytu.
Nie neguje czytania, jednak czytanie z przymusu rzeczy, które większości społeczeństwa zupełnie nie interesują? Nauczyciele nie tolerują opracowań, w których czarno na białym ma się podane o co chodzi, zmuszeni jesteśmy do mozolnego czytania zawiłych i nudnych jak ten wpis wywodów autora na tematy nam odległe jakimi były losy Polski kilka wieków temu.
Na prawdę, do większości uczniów to nie dociera.
Znam dużo osób, które przeczytały więcej książek niż ja na oczy widziałem, gdyż kochają czytać i robią to w każdej chwili, jednak na myśl o czytaniu czegokolwiek z przymusu robiło im się nie dobrze.
Co ciekawsze - dość często wymagana jest znajomość każdego słowa lektury, i to ze zrozumieniem jak na przykład pytanie na sprawdzianie (nie wymyślone przez mojego nauczyciela, tylko znajdujące się na gotowym sprawdzianie na jakimś portalu dla nauczycieli) o barwy ubrania, w jakim Werter z "Cierpień młodego Wertera" popełnił samobójstwo.
Miało to jakieś symboliczne znaczenie - problem w tym, że pytanie to padło zanim zaczęliśmy omawiać utwór i dowiedzieliśmy się, iż ma to jakiekolwiek znaczenie a nie jest po prostu kolejnym nudnym opisem tła jakich w lekturach jest pełno.
Na dobranoc No i to by było na tyle moich wypocin na temat szkoły. Jak coś mi przyjdzie do głowy to napiszę.
Szkoła to dobre miejsce do zawarcia dobrych znajomości, jednak jak powiedział Gabriel Laub "Człowiek uczy się przez całe życie, z wyjątkiem lat szkolnych..."
- Czytaj dalej...
- 17 komentarzy
- 1410 wyświetleń