Skocz do zawartości

Ogarniając chaos

  • wpisy
    4
  • komentarzy
    27
  • wyświetleń
    2824

O polskim szkolnictwie słów kilka.


AoS

1404 wyświetleń

Ehh... szkoła... kuźnia wiedzy, czy wielka państwowa pralnia mózgu?

Na wstępie chce zaznaczyć, iż uczęszczam do ostatniej klasy w technikum informatycznym, więc mogę powiedzieć, że już prawie cały ten etap życia mam za sobą.

Wszystkie opinie zawarte w tym wpisie są moimi subiektywnymi odczuciami oraz na podstawie szkół do których ja chodziłem.

Szkoła>All

Jak wiadomo, szkoła to instytucja publiczna, której pisane i niepisane zasady stoją ponad wszelkimi ziemskimi prawami.

Za przykład podam sytuacje w moim technikum:

Mam prawie 20 lat, według prawa jestem osobą pełnoletnią - co prawda na utrzymaniu rodziców, jednak dorosłą, sam za siebie odpowiadam, jak i nikt nie może za mnie odpowiadać, jednak szkoła ma sobie za nic prawo cywilne i nie daje mi możliwości opuszczenia budynku szkoły w żadnym innym wypadku niż pisemne zezwolenie osoby "dorosłej" (czyt. wychowawca, dyrektor, pielęgniarka, rodzic).

Ok, rozumiem, w czasie lekcji opuszczenie szkoły może nie być dozwolone, jednak w czasie przerwy? Na dodatek raczej nikt nie może mnie zatrzymać w drzwiach nie chcąc wypuścić, gdyż sądzę, iż jest to wręcz nielegalne.

Nie chce już mówić o sprawach tyczących używania rzeczy typu telefon. Zabranie telefonu gdy pisze sobie SMS'a na przerwie to jawna i niczym nie uzasadniona kradzież.

Rozumiem, że to forma zabezpieczenia przed debilami którzy nagrywają nauczycieli bądź innych uczniów na ich szkodę, jednak takie zabezpieczenie mógł wymyślić tylko człowiek jeszcze głupszy. Nagrywanie kogoś bez jego wiedzy i zezwolenia z tego co wiem jest nielegalne i z tym idzie się na policje, a nie profilaktycznie zabiera telefon każdej osobie wobec której są podejrzenia, iż ów telefon posiada.

Następną bolączką jest praca domowa i natłok innych obowiązków związanych ze szkoła.

Nie twierdzę, że zlecanie pracy domowej jest złe, jednak czym jest praca domowa? Zawsze mi powtarzano, że jest to dla ucznia, że to ćwiczenia do domu, które poprawią jego wiedzę, ale jeżeli ja do jasnej cholery nie chce poszerzać takiej a nie innej wiedzy?

Uczeń ma obowiązek odrabiania prac domowych pod groźbą oceny niedostatecznej którą dostaje z miejsca, natomiast za odrobienie jej nie dostaje kompletnie nic, ot taki mi rodzaj motywowania młodej osoby.

Na dodatek każdy nauczyciel myśli tylko o sobie i każdy uważa, że wszyscy powinni wszystko umieć tylko z jego przedmiotu.

Kończysz lekcje o 15, w domu jesteś o 16 i do 24 (o ile ktoś jest w stanie cały tydzień spać po 6 godzin) musisz zrobić każdą prace zadaną na następny dzień, nauczyć się z 3 ostatnich lekcji (ewentualnie sprawdzian, to z całego zadanego materiału) i to wszystko w raptem kilka godzin.

Czasem zdarza się też tak, że w ciągu jednego tygodnia musimy przeczytać 2 lektury...

A gdzie czas na odpoczynek? A największa złość jest wtedy, gdy nauczyciel mówi, że on po pracy ma wolne żeby odpocząć a nie robić coś tam dla uczniów (typu sprawdzenie sprawdzianów itp).

Program nauczania

Tak, ten cudowny program, który przeważnie wygląda jakby układała go banda ćwoków. Wpajanie ludziom niepotrzebnej wiedzy, bądź uczenie ich rzeczy przestarzałych nie mających już zastosowania.

Przykładem niech będzie moja specjalizacja zawodowa jaką jest informatyka.

Mamy końcówkę roku 2011, na rynku od dawna już obecny jest Windows 7, popularny jest także Windows Vista który potrzebuje specjalistycznej opieki ze względu na swoje błędy, WinXP wychodzi już z użycia, szczerze nie widziałem, aby sprzedawali go jeszcze w sklepach (o pre-instalowanych systemach do nowych maszyn już nie mówię) na dodatek jego wsparcie kończy się już za 2 lata, a szkoła co nam serwuje? WinXP? Tak, ale w małej mierze, w sumie to od połowy zeszłej klasy zaczęliśmy cokolwiek robić na XP, wcześniej gadaliśmy o Win98 i starszych.

Język programowania też nie za bardzo. C++ jeszcze jest w użyciu, jednak Pascal? Że niby jest łatwy i łatwo się na nim nauczyć? Szczerze to g***o prawda! Z Turbo Pascala nie potrafiłem prawie nic, więc przy C++ wszystkiego musiałem się uczyć od podstaw i szybciej zrozumiałem niż ci, którzy Pascala świetnie rozumieli.

Ciekawym jest fakt, iż przedmiot programowania nazywa się "Programowanie Strukturalne i Obiektowie", jednak przez 4 lata nawet nie dotkneliśmy programowania obiektowego. Tak, mam jeszcze pół roku do końca szkoły, jednak czy zdążymy w pół roku nauczyć się programowania obiektowego jak i Javy? Ja w to nie wierze.

Wymieniać te głupoty programu mógłbym godzinami, jednak sensu to większego nie ma.

Podręczniki

Odnosząc się do programu nauczania kolejną sprawą jaką chciałbym poruszyć są podręczniki i inne książki wymagane do szkoły.

Szkoła jest instytucją państwową, więc nasze kochane ministerstwo edukacji powinno zlecić jakiejś firmie zrobienie podręczników specjalnie pod program nauczania.

Przedstawię to na przykładzie:

Podręcznik do Biologii, cena: 30zł, pracujemy na tematach aż dochodzimy do połowy, następne tematy jakie były zaplanowane w programie znajdowały się w następnej części owego podręcznika, która także kosztował 30zł! Co ciekawsze, program był rozplanowany tak, by w połowie maja być na właśnie tym temacie, a jako iż była to ostatnia klasa w której miałem biologie, to tak na prawdę kupiłem podręcznik na miesiąc z którego zrobiliśmy dwa działy.

Ogólni, szkoła powinna mieć obowiązek refundowania podręczników.

Dajmy na to moja książka od angielskiego wraz z kuponem rabatowym na 15% kosztuje 70zł (kupon do zrealizowania tylko w 3 sklepach gdzieś na obrzeżach Warszawy w której nie mieszkam a wręcz mam dość daleko).

70zł za jedną książkę! A przedmiotów jest dość sporo, więc i pieniądze które muszę wydać są sporę.

Nauczyciele wymagają posiadanie książek, gdy się jej nie ma to dostaje się po prostu lachy na każdej lekcji.

Jakbym chodził gdzieś do jakiejś dodatkowej szkoły to ok, płacę bo chcę, ale w szkole, która ponoć jest moim obowiązkiem? (poniżej 18 roku życia jest całkowitym obowiązkiem, który jest nagradzany karą na 5000zł w razie, gdyby się owego obowiązku nie wypełniało)

Żenada...

Matura

No i sedno, coś do czego dąży każdy człowiek w wieku szkolnym. 6 lat podstawówki, 3 gimnazjum, 4 technikum i stoję przed "najważniejszym" egzaminem mojego życia - egzaminem dojrzałości.

O ile dojrzałość cechuje się znakomitą umiejętnością strzelania odpowiedzi, gdyż lwia część tego egzaminu to w gruncie rzeczy zgadywanie: co autor pytania miał na myśli.

No bo jak nazwać sytuacje, w której pewien pisarz nie dostał punktów za interpretacje własnego wiersza? A sytuacja takowa się zdarzyła z 2-3 lata temu, gdy jeden z pisarzy którego dzieło było do zinterpretowania na maturze próbował owe zadanie wykonać?

Z resztą jak ktoś śmie nazywać takie coś interpretacją? Interpretacja to zrozumienie znaczenia, a jeżeli ktoś rozumie to inaczej? Ma inny światopogląd i inne priorytety życiowe? Tak! Nie dało by się tego ocenić, jednak to nie powinno się nazywać interpretacją.

Matura ustna z języka polskiego - kolejny debilizmy. Człowiek powinien potrafić się ładnie wypowiadać itd. tylko problem z tym jest taki, iż... za wypowiedź ustną się nie zdaje... Możesz stać i przez 15 minut prawić tym ludziom z komisji takie przemowy, że miód i tęcza płynie z ust, ale jeżeli chcesz zdać egzamin trzeba odpowiedzieć na 3 pytania które wymyśli sobie egzaminator, bo jak nie to papa.

Lektury

I na koniec coś, co jest bolączką i tematem ostrych dyskusji - lektury.

Nie wnikając w temat, czy człowiek powinien czytać książki, gdyż moim zdaniem jest to kwestia gustu - lektury szkolne nie mają kompletnie racji bytu.

Nie neguje czytania, jednak czytanie z przymusu rzeczy, które większości społeczeństwa zupełnie nie interesują? Nauczyciele nie tolerują opracowań, w których czarno na białym ma się podane o co chodzi, zmuszeni jesteśmy do mozolnego czytania zawiłych i nudnych jak ten wpis wywodów autora na tematy nam odległe jakimi były losy Polski kilka wieków temu.

Na prawdę, do większości uczniów to nie dociera.

Znam dużo osób, które przeczytały więcej książek niż ja na oczy widziałem, gdyż kochają czytać i robią to w każdej chwili, jednak na myśl o czytaniu czegokolwiek z przymusu robiło im się nie dobrze.

Co ciekawsze - dość często wymagana jest znajomość każdego słowa lektury, i to ze zrozumieniem jak na przykład pytanie na sprawdzianie (nie wymyślone przez mojego nauczyciela, tylko znajdujące się na gotowym sprawdzianie na jakimś portalu dla nauczycieli) o barwy ubrania, w jakim Werter z "Cierpień młodego Wertera" popełnił samobójstwo.

Miało to jakieś symboliczne znaczenie - problem w tym, że pytanie to padło zanim zaczęliśmy omawiać utwór i dowiedzieliśmy się, iż ma to jakiekolwiek znaczenie a nie jest po prostu kolejnym nudnym opisem tła jakich w lekturach jest pełno.

Na dobranoc

No i to by było na tyle moich wypocin na temat szkoły. Jak coś mi przyjdzie do głowy to napiszę.

Szkoła to dobre miejsce do zawarcia dobrych znajomości, jednak jak powiedział Gabriel Laub "Człowiek uczy się przez całe życie, z wyjątkiem lat szkolnych..."

17 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Nie wnikając w temat, czy człowiek powinien czytać książki, gdyż moim zdaniem jest to kwestia gustu

Pozwolę sobie być zupełnie odmiennego zdania.

czytanie z przymusu rzeczy, które większości społeczeństwa zupełnie nie interesują?

A może powinny choć trochę, jeśli ktoś chce się mienić człowiekiem zorientowanym w świecie?

tematy nam odległe jakimi były losy Polski kilka wieków temu.

Ma to stanowić podstawę do wykształcenia zdrowego patriotyzmu, osadzonego w kontekście faktów, a nie pustosłowia i mitów*, ale jak widać po ostatnich Marszach Niepodległości - do większości to nie dociera.

*co tak skrzętnie wykorzystują politycy wszelkiej maści odwołując się do, np. mesjanizmu Polski czy innych głupot - wszystko, by ogłupić mało zorientowanych...

Niemniej, wiele z tych zarzutów rozumiem doskonale, choć moje czasy szkolne dawno się już skończyły. Głowa do góry, najważniejsze, żeby szkoła nie zabiła w nikim zdolności do samodzielnego myślenia. Jeśli się uda tego uniknąć, to potem można nawet trochę docenić ten cały program nauczania :-).

Link do komentarza
Mam prawie 20 lat, według prawa jestem osobą pełnoletnią - co prawda na utrzymaniu rodziców, jednak dorosłą, sam za siebie odpowiadam, jak i nikt nie może za mnie odpowiadać, jednak szkoła ma sobie za nic prawo cywilne i nie daje mi możliwości opuszczenia budynku szkoły w żadnym innym wypadku niż pisemne zezwolenie osoby "dorosłej" (czyt. wychowawca, dyrektor, pielęgniarka, rodzic).

Ok, rozumiem, w czasie lekcji opuszczenie szkoły może nie być dozwolone, jednak w czasie przerwy? Na dodatek raczej nikt nie może mnie zatrzymać w drzwiach nie chcąc wypuścić, gdyż sądzę, iż jest to wręcz nielegalne.

Dzwoń na policję. Szkoła to urząd, więc oberwie dodatkowo.

Pamiętaj jednak, że tam też pracują ludzie, więc może wystarczy poinformować jedną osobę, że chce się opuścić teren szkoły i już.

Nie chce już mówić o sprawach tyczących używania rzeczy typu telefon. Zabranie telefonu gdy pisze sobie SMS'a na przerwie to jawna i niczym nie uzasadniona kradzież.

Wezwij do natychmiastowego zwrotu. Przy jego braku - dzwoń na policję.

Nagrywanie kogoś bez jego wiedzy i zezwolenia z tego co wiem jest nielegalne i z tym idzie się na policje, a nie profilaktycznie zabiera telefon każdej osobie wobec której są podejrzenia, iż ów telefon posiada.

Właściwie, to ta kwestia nie jest uregulowana zbytnio w przepisach, toteż, co do zasady, nagrywać można, o ile nie narusza to cudzej prywatności, chyba że na odarcie się zeń się godzi (np. paraduje goły przez korytarz, a ty mu robisz zdjęcie). Późniejsze rozpowszechnianie (dopiero rozpowszechnianie czy upublicznianie) tego jest zazwyczaj nielegalne.

Jak Ci telefon zabiorą i zdjęcie usuną, to zawsze możesz wyłapać jakąś kasę za zniszczenie oryginalnego egzemplarza utworu chronionego prawem autorskim :P

Poza tym XP rox, a ja mam ze swoich placówek inne odczucia.

Link do komentarza

Polski system nauczania zabija samodzielne myślenie i uczy bezużytecznych, przestarzałych rzeczy - święta prawda! Też jestem uczniem technikum informatycznego, ale tam jednak mamy WinXP i Win7. Uczymy się Pascala, bo tak wymaga program, a większość klasy nie rozumie nawet tego co w nim pisze.Lektur szkolnych nie czytam, mam znacznie lepsze tytuły, które aż chce się czytać! Z resztą też się zgodzę :3

Zabieranie telefonów czy ograniczanie wolności to jakaś paranoja, jakby coś takiego miało miejsce u mnie w szkole, to nie darował bym i podjął odpowiednie środki.

Pozdrawiam, życz mi abym przetrwał te męki...

Link do komentarza

@behemort

Tu nie chodzi o to czy rox czy nie rox ale czy nauka XP w tej chwili ma sens.Wiesz to trochę jakby się szkoliło teraz na mechanika samochodowego a przez wszystkie lata szkoły uczyło na maluchach (i nie dam głowy czy tak czasem w niektórych szkołach teraz nie jest :/ ).

Mamy teraz czas kiedy W7 staje się powoli standardem,a za rok ma pojawić się W8.Program nauczania techników nie nadąża za postępem technologicznym co jest jego problemem wagi ciężkiej i może się niestety odbić na uczniach w przyszłości. Niech się ,,Mondre" głowy z góry lepiej nad tym zastanawiają niż non-stop bawić się egzaminami i zbierać za to niezłą kasę.

Co do wpisu- też jestem uczniem technikum informatycznego, na razie drugiej klasy i...mam takie same odczucia do poruszanych kwestii (choć nie ma w mojej placówce takiego rygoru). Szczególnie smutno się go czyta gdy pisze go ktoś kto już właściwie ukończył szkołę ehhh...

Lektury-śmieszna sprawa,temat rzeka. ,,Racja jest jak [beeep], każdy ma swoją." jak powiedział to pan Piłsudski i tyczy się to też lektur,tak naprawdę ile weźmiesz ludzi tyle będzie poglądów na ich temat,a każdy będzie miał trochę racji.

Cytat na końcu wpisu- życiowy.

Link do komentarza

My mieliśmy przez miesiąc Win7 jednak nie uczyliśmy się go (po prostu jako system operacyjny), oprócz tego, że był nie legalny (okres próbny minął w lipcu!), to po miesiącu go wywalono i zastąpiono XP gdyż nasi "informatycy" nie potrafili zrobić kont domenowych na Win7.

Co do wzmianki o książkach to trzeba sięgnąć do mojego pierwszego wpisu o chaosie moich wypowiedzi.

Trochę nie tak to zabrzmiało jak miało zabrzmieć.

Link do komentarza

Witam

Też chodzę do drugiej klasy technikum informatycznego(w zasadzie to mechatronicznego, ale do klasy informatycznej). Z twoim postem zgadzam się w całej rozciągłości.

Jestem świeżo po "Potopie" naszego kochanego bajkopisarza Sienkiewicza i jest to pierwsza książka jaką zacząłem czytać i nie skończyłem. Nasz genialna polonistka zadała nam ją na wakacje i we wrześniu się dziwiła że nikt nie przeczytał.

Sam czytam mnóstwo książek (nie ma dnia żebym czegoś nie czytał) i mam wielki wstręt do lektur. Interpretacja wierszy to w ogóle porażka, bo to jest na zasadzie "Co autor miał na myśli?". Często sam autor nie ma/miał pojęcia co chciał powiedzieć, ponadto zależnie od osoby interpretacja może być różna. Matura jest kompletną bzdurą którą straszą nas od gimnazjum.

Interesuje się pisarstwem, taka tam amatorszczyzna no, ale do sedna. Wszystko czego się nauczyłem było na własnych błędach. Podstawówka to były wypracowania na "mikro-maturę" czyli ten test kończący, nikomu do niczego niepotrzebny. Potem gimnazjum, rozprawka do "mini-matury". I teraz znowu wypracowanie na właściwą maturę. Już pomijam fakt że za każdym przejściem do wyższego poziomu edukacji zaczynamy od zera - 3 razy starożytność, 3 razy średniowiecze. A co z historią współczesną? Ani razu nic na ten temat.

Dobra, kończę tę żałosną tyradę.

Pozdrawiam

patrycjusz15

Link do komentarza

Szkoła nie ma zadania wpoić ci daną wiedzę, ale sprawdzić czy ty potrafisz zrozumieć pewne schematy postępowania w danych sytuacjach oraz radzić sobie poza typowymi problemami. Tu nie ma znaczenia czy ty się będziesz uczył na XP czy na W7, ale czy umiesz rozwiązać dany problem i rozumiesz jego podstawy. Za kilka lat będzie Windows 9 potem 10 i inne. Co wtedy zrobisz? Siądziesz i będziesz płakać bo ktoś cię nie nauczył? Ty sam musisz zdobyć wiedzę. Sam musisz się kształcić. Nawet czytanie lektur daje jakieś podstawy wiedzy, które wykształcona osoba powinna posiadać. Teraz jestem studentem budownictwa. Sam na początku studiów nie wiedziałem dlaczego pewne rzeczy muszę liczyć "ręcznie" a nie na komputerze. Wydawał mi się, że to jest strata czasu bo policzenie ręcznie zajmowało 5 godzin (dziś niektóre zadania nawet i 20 godzin), a policzenie tego samego za pomocą specjalnych programów zajmowało 5 minut razem z wydrukowaniem. Jednak przekonałem się, ze licząc ręcznie poznaję pewne zachowania danych konstrukcji. Wiem jak na przykład nie może zachować się belka stropowa pod danym typem obciążenia. Wiem gdzie może być błąd w obliczeniach. Taki błąd może decydować nawet o ludzkim życiu. Gdybym robił to od razu w programie to robiłbym to bezmyślnie. Tego chyba ty oczekujesz od szkoły, żeby uczyła bezmyślności.

Link do komentarza
Dobrze,ze w twoim nicku jest 0,bo z ASem to niczego wspolnego nie masz natomiast z zerem to i owszem

No ciekawe, a coś więcej? Jakaś argumentacja, czy tak po prostu?

@ argomaxer - Jaki jest sens sprawdzenia wiedzy, której mi nie podali? Powinno się myśleć i samemu dochodzić do rozwiązań w nietypowych sytuacjach, ale to też wymaga jakiś podstaw, bo bez tego to informatycy by byli niepotrzebni, gdyż każdy mógłby sobie sam wszystko zrobić.

Niestety moja szkoła nie uczy myśleć o tym, co mogło pójść nie tak, tylko wymaga byśmy trzymali się czystych informacji z lekcji.

Dajmy na to programowanie, jakiś tam sobie sprawdzian z czegoś. Nie umiesz tego czegoś wykonać, ale potrafiłbyś to ominąć, jednak zadanie jest wykonane źle, bo nie użyłeś tego co powinieneś.

To nie ja oczekuje bezmyślności od szkoły, tylko szkoła ode mnie - wymaganie posiadania wiedzy, coś typu wiem jak to zrobić, ale nie wiem po co.

Inną sprawą jest to, że niestety co windows to inne problemy i bez wiedzy, bądź doświadczenia samemu się nie dojdzie się do rozwiązania wszystkich problemów, a że wiedzy nie posiadam, bo nas nie uczą, doświadczenia też, gdyż nie mam nawet możliwości pogrzebania w tym systemie, to co mi zostaje?

Możliwe, że winą za taki stan rzeczy jest to, iż informatyka jak medycyna jest podzielona na wiele odnóży, które wymagają dużego nakładu pracy by go w jakimś tam stopniu opanować, a program wymaga byśmy uczyli się wszystkiego - a jak wiadomo, jak coś jest do wszystkiego to jest do niczego.

Link do komentarza

Niestety, wpis tyle pesymistyczny, co prawdziwy. Ostatni przykład - próbna matura z polskiego. Dostanę coś około 15 pkt za wypracowanie na podstawie, bo według klucza zrozumiałem zadanie i utwór w inny sposób, niż życzy sobie tego komisja egzaminacyjna - w tym wypadku Operon.

toż to "głupi" Amerykanie i Kanadyjczycy bardziej premiują samodzielne myślenie i ciekawe sposoby interpretacji. No i lektury też mają ciekawsze...

Link do komentarza

Wahahahahahahahahahhahahahahahahahahahhahahahaha. Dawno się tak nie uśmiałem z wywodów dziecka pokrzywdzone przez szkołę, który nie jest na tyle dojrzały (i nie potrafi objąć swoich nikłych obowiązków) żeby zrozumieć sytuacje w szkolnictwie (brak funduszy, za dużo uczniów, brak pomocy od strony rodziców, kretyńskie dyrektyw z góry i tłum dzieciaków którym wydaje się że są dorosłe). Radze pisać o szkolnictwie dopiero gdy dorośniesz chłopce na tyle że pojmiesz jak działa świat (bo oczywiście w czasie pracy mogę sobie pisać sms kiedy mi się zachce).

Link do komentarza

Prawda jest taka, że nasze władze nie potrzebują ludzi wykształconych... ludzie, którzy są mądrzy życiowymi doświadczeniami i inteligentni za sprawą dobrej edukacji są zbyt kłopotliwi. W szkole nie uczy się logicznego myślenia nie dlatego, że program jest idiotyczny. Po prostu człowiek, który umie kojarzyć fakty i rozumować w poprawny sposób może dostrzec takie luki, jakie ty w tej chwili wytykasz i zastanowić się "czemu w tym kraju dzieje się tak, a nie inaczej?". Wtedy rząd traci wpływy, a to oznacza zmiany w korycie, a ten kto przy nim akurat jest nie chce ich doświadczyć.

Link do komentarza
Wahahahahahahahahahhahahahahahahahahahhahahahaha. Dawno się tak nie uśmiałem z wywodów dziecka pokrzywdzone przez szkołę, który nie jest na tyle dojrzały (i nie potrafi objąć swoich nikłych obowiązków) żeby zrozumieć sytuacje w szkolnictwie (brak funduszy, za dużo uczniów, brak pomocy od strony rodziców, kretyńskie dyrektyw z góry i tłum dzieciaków którym wydaje się że są dorosłe). Radze pisać o szkolnictwie dopiero gdy dorośniesz chłopce na tyle że pojmiesz jak działa świat (bo oczywiście w czasie pracy mogę sobie pisać sms kiedy mi się zachce).

Mhm... Czyli na dobrą sprawę cokolwiek mówić na jakikolwiek temat powinienem dopiero gdy będę na emeryturze, gdy będę już całkowicie wiedział jak działa świat?

Mam dziwne wrażenie, że z miejsca byłeś negatywnie nastawiony do tego wpisu i zbytnio nie zastanowiłeś się nad tym, co napisałem.

Podałem FAKTYCZNY stan rzeczy, bo tak jest, i moja nieznajomość świata raczej dużo nie zmieni, a że szkolnictwo ma problemy? Oczywiście, wszystko można usprawiedliwić problemami, nawet to, że nie próbuje się problemów rozwiązać.

Tak, w pracy nie powinno się pisać smsów kiedy się tylko chce, jednak jeżeli masz 10 minut wolnego, to raczej przełożony nie podbiegnie, nie zabierze bez słowa telefonu i nie każe twoim rodzicom po niego przychodzić.

Link do komentarza

Zapomniałeś wspomnieć o debilnym egzaminie zawodowym. Nie ważne są rzeczywiste umiejętności ale jak wszędzie umiejętność wstrzelenia się w klucz. Najzabawniejsze jest że nie musisz nawet robić zadań - równie dobrze możesz zmodyfikować screeny w Paintcie. Z pewnością tak wyszkolonych pracowników oczekują firmy.

Link do komentarza

Nie chodzi o pełnoletność wiekową, ale o dojrzałość i branie na siebie pewne odpowiedzialność. Przepraszam za moją dość obraźliwa wypowiedź, ale chciałem sprawdzić jak na to odpowiesz. Masz racje że w szkole jest mnóstwo problemów i trzeba coś z tym zrobić, ale trzymajmy się możliwych rozwiązań (czyli co się da zrobić). Pamiętać trzeba że szkoła ma socjalizować, edukować i dać im podstawową znajomość własnej kultury. To znaczy uczeń czyta w szkole lektury żeby poznać własną historie i kulturę więc nie można ich wyrzucić ani zastąpić byle czym (ale masz racje że dzisiejsze lektury w większości nie zrozumiałe dla uczniów), ale pozwolenie na używanie opracowań nie jest rozwiązaniem bo gdy podasz uczniowi coś "na tacy" to zapomni o tym po miesiącu. Pamiętajmy że mamy do czynienia z dziećmi (jeśli chodzi o zachowanie) czy są w pierwszej klasie gimnazjum czy ostatniej liceum, bez pewnego przymusu ani rusz, jak się nie przyzwyczają uczniów do nudnego, systematycznego odrabiania zadań domowych i czytania lektur nie wykształcą koncentracji oraz samodyscypliny (jeżeli nie wyniósł tego z domu to można liczyć tylko na dobrego nauczyciela, niestety). Dzisiaj z powodu często olewania tego tematu, studenci są niezdolni do studiowania inaczej niż przez ściągi, streszczenia, przez pierwszy rok uczą się w ogóle jak się studiuje (pod warunkiem że się uczą). Z maturą pisemną się zgadzam że jest pełna debilizmów (i ma za niski poziom, w końcu to test dojrzałości do chol@#$), ale przy ustnej egzaminatorzy muszą zadawać pytania żeby wiedzieć czy uczeń rozumie swoją prace (nie skopiował bezmyślnie) i się do niej przygotował (co z tego "że miód i tęcza płynie z ust" jeśli sam nie wie o czym mówi). Co do systemów komputerowych szkoły zwykle nie mają pieniędzy, a z podręcznikami masz racje. Odnośnie komórek naprawdę chcesz mieszać w takie sprawy sąd i policje (która i tak nie wie jak sobie radzić z niepełnoletnimi), gdzie za wszelką kare odpowiadają rodzice a nie uczniowie? Przedstawiłeś problemy w szkołach, niestety w większości podałeś rozwiązania nie realne na polskie warunki lub stwarzające jeszcze więcej problemów, a nie chciałem się rozpisywać (a i tak w tym poście nie napisałem wszystkiego).

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...