Skocz do zawartości

Krigor

Redaktorzy
  • Zawartość

    271
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wpisy blogu napisane przez Krigor

  1. Krigor
    Nie jestem w żadnym razie ekonomistą. Nie znam się na logistyce, mam blade pojęcie o problemach związanych z przemieszczaniem masy towarów i ludzi. Mam jednak kolegę, który zajmuje się tym zawodowo. Oto, co mi kiedyś przy piwie opowiedział.
    Gdy Unia Europejska weźmie i padnie na pysk po tym, jak Wielka Brytania z niej wyjdzie, to pewnie pociągnie za sobą szereg nieprzewidywalnych wydarzeń. Ale znajomy stwierdził, że dla niego oznacza to przede wszystkim jedno: będzie szukał nowej roboty. Pracuje w firmie spedycyjnej i to właśnie tu potencjalny rozpad Unii Europejskiej, który stanie się dużo bardziej realny po tym, jak opuści ją jedno z największych państw, przyniesie największe szkody.
    Przede wszystkim - szlag trafi wszystkie utarte już od lat ścieżki spedycyjne. Przerzucenie towarów z regionu A, powiedzmy w Niemczech, do regionu B, powiedzmy w Polsce lub Francji, zajmuje kilkanaście godzin. Gdy z powrotem pojawią się kontrole graniczne i konieczność oczekiwania na odprawy na  granicach narodowych, czas  ten się wydłuży, w ekstremalnych przypadkach nawet do kilku dni. To nie jest wymysł: tyle to trwało w czasach, gdy byliśmy poza UE.
    Powiecie - niewygoda. Niestety nie. By zapewnić dystrybucję dóbr na tym samym poziomie, należałoby zrobić dwie rzeczy. Pierwsza to znaczne powiększenie floty transportowej, co przełoży się na większe zakorkowanie dróg, większe zatrudnienie, a przede wszystkim - mnóstwo kasy, którą firmy transportowe będą musiały wyłożyć niemal z dnia na dzień. Nie jest to możliwe - a przynajmniej nie w stopniu, w którym deficyt zostanie zasypany. Trzeba mordernizować dalej - magazyny i centra dystrybucyjne. Teraz rotacja towaru jest wysoka, rezerwy muszą być stosunkowo niewielkie. W przypadku, gdy ciągłe dostawy rozciągną się w czasie, trzeba będzie się na to przygotować. Konieczne będzie zwiększenie powierzchni magazynowej, budowa nowej lub zaadoptowanie starej infrastruktury. Kasa, mnóstwo kasy, której konieczność wydania pojawi się z dnia na dzień. To wszystko zostanie przerzucone na konsumentów. Tym, co odczujemy niemal natychmiast po tym, jak Unia pójdzie w piach, będzie wzrost cen praktycznie wszystkiego. Powód macie powyżej, ale zmniejszy się też konkurencyjność: dostawcy będą musieli spróbować zastępować zagranicznych dostawców tym, co jest pod ręką, a to niekoniecznie oznacza, że będzie tanio.
    Znienawidzone niegdyś słowo „cło” pojawia się teraz najczęściej w kontekście zakupów przez aliexpress w Chinach. Po tym, jak z powrotem pojawią się granice, może wrócić - w jakiej postaci i co obemujące, nie wiadomo. Ale szansa, że poszczególni byli członkowie UE zaczną chronić swoje wewnętrzne rynki przed zakusami sąsiadów, jest bardzo dużo. Skończy się np. sprzedawanie okien przez Polaków na Niemieckich rynkach. Pojawią się pewnie ograniczenia, o których dziś nikt nie słyszy, choćby opłaty na niemieckich autostradach dla obcokrajowców.  No właśnie - ale by z nich korzystać, trzeba w ogóle w naszym przypadku tam najpierw pojechać, nie? Znów pojawi się konieczność załatwienia sobie paszportu, by pojechać do sąsiadów. Trzeba będzie odstać swoje w kolejce przed granicą. Dziś to nie do pomyślenia. A to przecież pierdoła, nie? Takich zagadnień jest całe mnóstwo. Jak człowiek sobie pomyśli, ile się może zmienić przez referendalną głupotę jednego narodu, to aż zimny dreszcz przebiega przez ciało.
    Jak mówiłem - specjalistą nie jestem. Ale z faktu, że jesteśmy w Unii korzystam codziennie. Można narzekać na pełzający socjalizm, na paraliż w kwestii ochrony zewnętrznych granic UE i fakt, że teraz praktycznie każdy może sobie do Europy wejść ot tak. Można się wkurzać na biurokratyzm, tony bzdurnych dyrektyw czy prawnych rozstrzygnięć. Ale można to też próbować przezwyciężyć w ramach istniejących ram ustrojowych. Chciałbym, żeby UE właśnie w ten sposób radziła sobie ze swoimi problemami. Bo to, co może przynieść przyszłość, gdy motłoch zdecyduje, że jednak osobno jest lepiej, będzie jedynie świadectwem, że motłoch nie docenia tego, co ma. I jako kontynent stracimy bezpowrotnie globalną inicjatywę.
  2. Krigor
    Niektórzy pewnie oglądali w sobotę oficjalny stream z gry Titanfall. CD-Action ? razem z innymi mediami i blogerami ? dostało zaproszenie, by oddelegować tam kogoś, kto na żywo mógłby dzielić się wrażeniami z gry. Jako że wówczas byłem jedynym, który widział Titanfalla ? trafiło na mnie. Pojechałem. I na własne oczy przekonałem się, ile zachodu trzeba, by stworzyć tego rodzaju przekaz.



    Ze zwykłym streamem sprawa jest prosta: ot, gramy i puszczamy obraz w świat. Jeśli jednak chcemy się pobawić montażem, puszczać jednocześnie obraz z kilku źródeł, a do tego dorzucić efektowne przejścia i jeszcze zorganizować konkurs, który wymaga zadawania pytań na wizji ? to już wyższa szkoła jazdy. Przede wszystkim trzeba sprzętu. Naprawdę, byłem w szoku ? elektronika potrzebna, by wszystko to ogarnąć, zajmuje pewnie spory samochód dostawczy. Ekrany, konsole, coś w rodzaju stołu reżyserskiego ? połowy urządzeń nie jestem nawet w stanie nazwać.



    Każdy z komputerów oczywiście połączony był z reżyserką i tylko i wyłącznie od decyzji reżysera zależało, który obraz spośród kilkunastu dostępnych pójdzie na żywo w internet. Przebitki, które mogliście oglądać, również nie były dziełem przypadku - obraz ze wszystkich kamer wędrował na bieżąco do reżyserki i tam decydowano, które zdjęcia pojawią się w relacji. Tu też nie było przypadku - ale poza względami wizualnymi reżyser miał na względzie dobro kamerzystów. Sprzęt ważył naprawdę sporo i kilka razy słyszałem, że obraz jest zmieniany tylko i wyłącznie po to, by kamerzyści mogli sobie odpocząć. Każdy z operatorów miał zresztą kontakt radiowy z reżyserką, więc dokładnie wiedział, kiedy obraz z jego kamery idzie w świat, na bieżąco mógł też wedle wskazówek szefa zmieniać plan i odpowiednio kadrować obrać. Podgląd każdego ekranu był dostępny na dużym ekranie i odpowiednio nazwany. Reżyser mówił, który obraz chce mieć w głównym oknie streamu, a człowiek odpowiedzialny za bieżący montaż go tam umieszczał - tak zasadniczo wyglądała praca nad całym streamem. Takie układanie puzzli z ruchomych obrazów - wygodne, ale by zapewnić ciągłość sygnału, trzeba było się jednak napocić.



    Wywiady z gośćmi odbywały się w trzech miejscach: wydzielonym pokoju, sali z komputerami i w wolnej przestrzeni, gdzie stały dwa krzesła i kanapa. Niezależnie od tego, gdzie nas usadzano, światła oświetlały nas w ten sam sposób, co obsługa za każdym razem sprawdzała. Dźwięk? Dwa mikrofony ręczne, jeden na statywie, a także takie przerośnięte dyktafony. Oczywiście nie było żadnego problemu z emisją obrazu z zupełnie inną linią dźwiękową, co mieliście okazję wielokrotnie widzieć.



    W reżyserce na bieżąco nakładano również efekty w postaci pływających plansz z kodami do bety i z cytatami. Tam też decydowano, jak mają wyglądać przejścia pomiędzy poszczególnymi sekwencjami wideo, a także wszystkie podpisy, jak chociażby imiona i nazwiska gości lub wypunktowania ich wypowiedzi. W tym ostatnim wypadku oczywiście poproszono nas o wcześniejsze hasłowe przedstawienie tego, o czym za chwilę będziemy mówić. Nie powiem, bardzo przydatne - szczególnie, że w przypadku, gdy się idzie na żywo w internety, to trema jednak człowieka zjada i wspomniane podpisy były niezłą ściągawką.
    Impreza jako całość była dla mnie ciekawym doświadczeniem. Pomijając już nawet fakt, że mogłem sobie pograć w Titanfalla, podpatrywanie profesjonalnej ekipy filmowej w pracy, to czysta przyjemność. Było trochę fachowego slangu, kilka wtop ze strony gości i parę gorących scen, gdy pojawiały się niewielkie problemy techniczne. To, że ich nie widzieliście, świadczy tylko o tym, że chłopaki spisały się na medal.
  3. Krigor
    Niedługo startuje zamknięta beta Titanfall i spora liczba graczy będzie mogła przekonać się, nad czym przez ostatnie lata pracowała ekipa byłych szefów Infinity Ward. Ja już mogłem to zrobić - ale by pograć w Titanfall, musiałem pokonać pół tysiąca kilometrów. Tyle w prostej linii jest z Wrocławia do Monachium, gdzie w jednym z całkiem przytulnych lokali rozstawiła się ekipa z Respawn Entertainment i... zaprosiła do gry dziennikarzy z całej Europy.



    Na brak sprzętu nie można było narzekać: w paru rzędach stanęło łącznie 24 zestawy komputerowe. W drugiej sali - podobna liczba konsol. Tam jednak, przyznam szczerze, ledwie pozaglądałem. Jestem jednak pecetowcem i te maszyny siłą rzeczy darzę większym respektem. Sorry, iksboksiarze .



    Granie graniem, sprzęt sprzętem, ale i tak najciekawiej prezentowała się figurka tytana. To cudo szczęśliwcy znajdą w edycji kolekcjonerskiej. Osobiście uważam, że 1200 złotych - bo tyle ma kosztować w przeliczeniu gra w tej wersji - to gruba przesada... ale mimo wszystko chyba znalazłbym miejsce na biurku na takie coś. Tym bardziej, że błyska kolorowymi światełkami.



    Organizacyjnie wszystko zagrało, a o tym, jak wygląda sama gra, możecie poczytać tutaj: http://www.cdaction....z-gralismy.html
  4. Krigor
    No dobra, założyłem bloga. W sumie to napisałbym, że nie wiem, po co, ale tak naprawdę to mam parę tekstów, które z różnych przyczyn leżakują w folderze Dropboxa i będę je tu co jakiś czas wrzucał.
    Potem się zobaczy.
    A tymczasem... Hello World!
  5. Krigor
    Fani świata Diablo znów mają co czytać ? i tym razem warto przejść się do księgarni. Po słabej i moim zdaniem niewartej zakupu książce ?Diablo III: Zakon?, która trafiła na półki niedługo po premierze gry, dostajemy coś zdecydowanie lepszego ? pierwszy tom Archiwum, a w nim dwie niezależne powieści.
    Niestety, starsi czytelnicy będą pewnie musieli obejść się smakiem, bo tak naprawdę to dwie klasyczne opowieści ze świata gry: ?Dziedzictwo krwi? Richarda A. Knaaka oraz ?Czarna droga? Mela Odoma, obydwie pierwszy raz ukazały się jako osobne książki kilkanaście już lat temu. Archiwum więc to zwyczajna reedycja skierowana do czytelników, którzy nie mieli okazji zapoznać się z tymi powieściami.

    Czytania jest tu bardzo dużo, ogółem to przeszło 600 stron ? mniej więcej połowa przedstawia losy najemnika i łowcy skarbów, Norreca Vizharana. Wraz z kompanami, w jednym z zapomnianych przez świat grobowców odnajduje on zbroję Bartuka, jak zapewne niektórzy wiedzą, jednego z najpotężniejszych Vizjerei, który odwrócił się od ludzkości i za pomocą demonicznej magii chciał podbić świat. To klasyczna dla gatunku powieść, w której równolegle przeplatają się losy głównego bohatera oraz jego popleczników i wrogów. Narracja jest sprawnie prowadzona, choć fabuła toczy się bez większych niespodzianek czy nagłych zwrotów akcji ? jej zaletą jest jednak to, że poprowadzi nas w miejsca z Diablo II. Lokacji znanych z gry znajdziemy tu sporo, kto uwielbiał II akt tej dość starej już gry Blizzarda, nie będzie zawiedziony. Pojawiają się również nawiązania do miejsc z pozostałych rozdziałów tamtej historii ? ale już raczej symbolicznie i między wierszami. Dużo więcej dowiemy się za to o czasach starożytnych i starciu Bartuka z jego bratem, Horazonem, a także poznamy klan, do którego należeli, bardziej od kuchni ? to bez wątpienia gratka i mocna strona opowiadania.
    Tak dużego nagromadzenia akcentów i odniesień do lore brakuje w ?Mrocznej drodze? ? drugiej części Archiwum. Mel Odom przedstawia nam historię zgoła inną ? tu podążamy śladami marynarza, Darricka Langa i choćby z tego względu narracja początkowo przybiera nieco lżejszą formę. W przeciwieństwie do ?Dziedzictwa krwi? jest też mniej przewidywalna ? przez sporą część książki nie wiedziałem, gdzie zaniesie bohatera. Duża w tym zasługa rozwleczenia historii w czasie ? autor nie widzi większych problemów chociażby w streszczaniu kilku miesięcy życia Langa jednym zdaniem. Sam główny bohater to też człowiek bardziej wyrazisty, bo ciągle walczący z demonami przeszłości, tej niedawnej i tej z okresu lat dziecięcych, spędzonych na zapleczu rzeźni, kiedy katowany był przez okrutnego ojca. Po dość niewyraźnych i sugerujących raczej klimat ?Piratów z Karaibów? kilkudziesięciu stronach, historia zmienia charakter i nabiera powagi. To starcie demona, który odnalazł drogę powrotną do świata ludzi, i jedynego człowieka, który go widział, a przy tym przeżył spotkanie. ?Mroczna droga? jest też bardziej jednostronna ? pióro autora częściej pozostaje przy Langu.
    W ogólnym rozrachunku ?Mroczna droga? to historia gorsza od ?Dziedzictwa krwi? ? ale niewiele, bo jako całość, pierwsza księga Archiwum pozytywnie zaskakuje. Jeśli nie czytaliście, a jesteście fanami serii Diablo, polecam.
  6. Krigor
    Ależ to była sobota! Nasz redakcyjny serwer Battlefielda 4 nie spodziewał się chyba takiego oblężenia. Ale kto się dostał, miał okazję z nami pograć w jeden z najciekawszych tytułów wśród shooterów tego roku. Czy też raczej powinienem napisać: to my mieliśmy okazję pograć z wami, bo przyjemność była niewątpliwie po naszej stronie. Z początku szło trochę topornie, lagowało jak diabli, ale wkrótce sytuacja się unormowała i... było super!

    Mieliśmy parę niesamowitych akcji, niekiedy udawało się wybornie współpracować, wypełniając rozkazy lub je wydając. Niektórzy nawet nie wierzyli, że Allor, który też brał udział w zabawie i ponoć przyjął na klatę trzy kule ze snajperki naszego czytelnika, tę kanonadę nie tylko wytrzymał, ale i pozbawił życia oponenta. Cuda, panie, cuda!

    Tym, co zaskoczyło, było zachowanie grających - parę godzin spokojnej zabawy, bez większych zgrzytów. Nawet nie musiałem za bardzo korzystać z panelu administracyjnego. Dzięki wielkie!
    Jeśli chcecie pograć, serwer CD-Action będzie stał do końca listopada. Zapraszam - moja ksywka w BF4 to KrigorePL.
  7. Krigor
    Pierwszy dzień świętowania piętnastolecia Wargamingu za nami, a ja nie mogę spojrzeć w lustro. Nie, nie dlatego, że byłem niegrzeczny. Ukośnie wciśnięta na czaszkę radziecka furażerka przysłoniła jedynie część głowy, a resztę bezlitośnie przepaliło białoruskie słońce. Ale to naprawdę mała cena za możliwość obmacania radzieckich i niemieckich czołgów.

    Okazja do świętowania nielicha, więc do Mińska z całej Europy zjechali dziennikarze zajmujący się pisaniem o grach. Nas nie zabrakło: Qn?ik z trudem wbił się w niesamowicie ciasny mundur ? w jego przypadku z niezamierzonym krótkim rękawem, ja z kolei ? ku uciesze miłej pani z garderoby ? przymierzałem chyba z pięć par spodni i tyleż samo butów. Ubrać radzieckiego żołnierza to wyzwanie, szczególnie, że musi prezentować się schludnie, bo bierze udział w nagrywaniu filmu. Tak, zostaliśmy aktorami. Odegraliśmy parę scen, pokrzyczeliśmy na wrogów, niektórzy nawet ? wyobraźcie sobie ? się przestraszyli. Wkrótce pewnie pochwalimy się, co z tego wyjdzie. (Albo i nie ? obawiam się, że poczucie wstydu może nam jednak nie pozwolić ? dop. MQc). Największą jednak frajdą dla mnie była możliwość wdrapania się na parę maszyn, którymi przejechałem wzdłuż i wszerz wszystkie chyba mapy w World of Tanks.

    Zakochałem się w SU-152. Stałem jak oniemiały na parkingu, patrząc na stalowe cielsko tego potwora. Ten kanciasty kadłub, ta gruba, ale krótka rura, te duże okrągłe, jakże mocarne koła przykryte stalowymi gąsienicami. Afekt szybko rzecz jasna doprowadził do fizycznego zbliżenia, które nieomal skończyło się nieszczęśliwie. Obluzowana blacha przykrywająca od góry działo sprawiła, że mało nie spadłem po tym, jak wdrapałem się na pancerz, by poczuć pod palcami potęgę działa tego niszczyciela. Wysokość niebagatelna, ale dobrze się skończyło. Cudowna maszyna!

    Na niszczycielach czołgów świat się nie kończy. IS-3 to czołg, który co prawda podczas II wojny światowej nie postrzelał, ale sprawił, że Amerykanie jak tylko go zobaczyli, z zaskoczenia i złości pogubili gwiazdki ze swego sztandaru. Też tu jest. Niesamowity. Kolos normalnie. Jak go zobaczyłem pierwszy raz, Qn?ik musiał mnie z pancerza ściągać obietnicami i groźbami. Nie zdradzę, co poskutkowało, ale już wiem, kto będzie pisał recenzję Battlefielda 4 .

    Mamy zdjęcia, całe dziesiątki. Póki co chwalimy się kilkoma, bo niewiele czasu. Reszta wkrótce. Relacji z urodzin i gorących newsów oczywiście wypatrujcie na www.cdaction.pl. Udało nam się pogadać z twórcami World of Warplanes, wkrótce wrzucimy wywiad ? śledźcie naszego bloga, stronę WWW, no i oczywiście szukajcie relacji w kolejnym numerze CD-Action.
×
×
  • Utwórz nowe...