Skocz do zawartości

SniperV

Forumowicze
  • Zawartość

    256
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez SniperV

  1. 15 godzin temu, zadymek napisał:

     

    To czekasz na Kingdome Come. BTW  A Dark Messiah znasz?

    Znam. Bardzo przyjemna, szkoda tylko, że przez tyle lat nie doczekała się godnego następcy. 

     

    PS. Jedną z moich pierwszych gier była Commandos: Behind Enemy Lines. Co prawda zastanawiam się, czy faktycznie była tak trudna, czy ja jeszcze wtedy byłem słabiutki, ale mimo wszystko wolę pozostać z miłymi wspomnieniami, niż ponownie zagrać (ostatnio przeszedłem pierwszego Falllouta i cholernie się rozczarowałem, bo moje wspomnienia nie miały pokrycia z rzeczywistością). 

    Za to Jagged Alliance 2 (z modem 1.13) oraz Might and Magic VI to tytułu, do których regularnie wracam.

  2. Granie zaczynałem w okolicach 98 roku, więc nie wiem, czy to czyni mnie graczem "starej daty".

     

    Przyznaję, że czasami walka sprawiała mi frajdę, ale były to momenty, gdy gra stawiała przede mną uczciwe wyzwanie, a nie na siłę próbowała być upierdliwa. Za to uczciwie przyznaję, że niektóre lokacje prezentowały się cudownie, szczególnie Borean Tundra. No i muzyka w walkach z bossami była świetnie dobrana. Z tym otwartym światem to jednak bym nie przesadzał, bo miałem może ze 2-3 momenty, że miałem kilka lokacji do wyboru i nie byłem pewny, gdzie iść.

     

    Czekam dalej, aż jakiś RPG lub action RPG dostanie system walki z Chivalry.

  3. Skończyłem DS3 i szczerze mówiąc ni cholery nie rozumiem, czym się ludzie zachwycają.

    PvP skopane przez lagi, a do tego sprowadza się głównie do gankowania. Poise nie działa, więc jest już pełno ludzi, którzy porobili postacie w pełni wykorzystujące to niedociągnięcie. Masa disconnectów i innych błędów.

    Fabuły za bardzo się nie dopatrzyłem. Przez większość czasu nie miałem pojęcia kogo biję i dlaczego. Czasem przerywnik filmowy coś wyjaśni lub NPC coś konkretnego powie, ale poza tym nic. Jaka historią wiąże się z Unattended Graves? Nie mam pojęcia.

    PvE też mnie nie zachwyciło. Przez dłuższy czas dostępne czary były wyjątkowo ubogie, więc porzuciłem postać maga i zrobiłem woja. Broni jest multum, ale materiałów na ulepszenia mamy ograniczoną ilość, więc zamiast samemu poeksperymentować, siedziałem na wiki porównując staty po maksymalnym ulepszeniu. Do tego sporo broni z ciekawszymi atakami ma badziewne obrażenia, więc szkoda sobie nimi zawracać głowę.

    Przeciwnicy mają chociaż fajne modele, bo cała reszta już taka dobra nie jest. Regularnie obrywałem atakami przez ściany, gdzie moja postać już zamachu mieczem w wąskim korytarzu nie zrobi. AI blokuje się na różnych przeszkodach, spada z klifów i głupieje w różnych sytuacjach. Część przeciwnikow (głównie rycerze) kompletnie nie przejmuje się, że mój atak zabiera im połowę życia i zamiast byc oszołomionym po oberwaniu, biją mnie w tym samym czasie. Do tego nawet najwięksi, najciężsi przeciwnicy kręcą się jak balerina, gdy na początku ich animacji ataku, przeturlamy im się za plecy. Od razu robią obrót o 180 stopni na autopilocie i kończą atak tam, gdzie stoimy.

    Bossowie byli całkiem fajni, ale w większości walk kamera kompletnie głupiała. Nameless King to już w szczególności był upierdliwy, bo wiele razy musiałem się turlać/blokować na wyczucie, bo kamera nic mi nie pokazywała. Ostatni boss padł jak szmata - zero satysfakcji. Potem dostałem filmik, który nic mi nie powiedział i do widzenia.

     

    Nie wiem, co takiego Soulsy mają do zaoferowania, ale ja z pewności tego nie doświadczyłem.

  4. 20 minut temu, 47 napisał:

    Ja miałem trzy podejścia do Yhorma. Zarówno za pierwszym, jak i za drugim razem odjąłem mu może z centymetr życia - zadawałem mu bardzo mało obrażenia, a nie wiedziałem o tym myku, o którym mowa w spoilerze. Postanowiłem więc pobiegać po lokacjach w nadziei, że uda mi się znaleźć jakąś tajną broń, czy coś.

    Broni nie znalazłem, ale wykonałem za to questline naszego przyjaciela w charakterystycznej zbroi, dzięki czemu trzecie podejście do Yhorma było o wiele łatwiejsze. ;)

     

    Ja się zastanawiam, co się z moim przyjacielem stało. Z tego, co wyczytałem miał się automatycznie pojawić przy rozpoczęciu walki,a niczego takiego nie było. Wcześniej uwolniłem go, pogadaliśmy (dostałem przedmiot) i myślałem, że to wystarczy.

  5. DS3

    Yhorm the Giant "pokonany". W sensie, że przyzwałem dwóch, którzy go rozsiekali, a ja się przyglądałem z odległości. Jak do tej pory najgorszy boss w całym DS3. Gigant ma chore ilości życia i masakryczne redukcje obrażeń. Dość powiedzieć, że bijąc go w standardowy sposób, jedną z najsilniejszych broni, potrzebowałbym ok 140 ciosów. Okazuje się jednak, że jest mniej standardowy sposób, problem w tym, że na tyle nielogiczny, że wątpię, czy szybciej niż po kilkunastu próbach bym na niego wpadł.

     

    Spoiler

    Giganta w zasadzie powinno się ubić pewnym konkretnym mieczem. Powiedzmy, że wpadłbym na to, jeśli dostałbym ten miecz przed samą walką. Może też domyśliłbym się, że trzeba konkretnie użyć specjalnego ataku tego miecza.

    Sam miecz jednak trzeba zabrać z sali, w której walczymy - w czasie walki! Walki z bossami do tej pory uczyły mnie, że nawet jeśli w lokacji walki jest jakiś przedmiot, to będę mógł go podnieść dopiero po ubiciu bossa. Jestem w stanie to zaakceptować, jeśli wszedłbym do komnaty i mieczyk leżałby w zasięgu wzroku. Może, może bym domyślił się, by go użyć, choć jedyny sposób by do tego dojść to przeczytać jego opis i na siłę spróbować go w walce, choć nasza broń ma lepsze staty.

    Tutaj jednak wchodzimy do ogromnej komnaty, na jej końcu znajduje się boss, który rusza w naszym kierunku, a mieczyk znajduje się obok miejsca, w którym zaczynał. Chyba tylko w akcie ogromnej desperacji zdecydowałbym się, przeszukać każdy kąt tego pomieszczenia, licząc, że znajdę coś co ułatwi mi walkę. Bardziej jednak prawdopodobne, że założyłbym, że "to tylko Dark Souls" i akurat ten boss ma być przeraźliwie trudny.

     

    Doszedłem też do Lothric Castle, który okazuje się być zbieraniną wszystkich najgorszych przeciwników, których spotkałem do tej pory. Zapowiada się ciężko.

  6. Blisko 50h na liczniku w DS3. Rozłożone na 3 postacie. Najpierw próbowałem gry heroldem i walki za pomocą cudów + włóczni. Szybko się przekonałem, że zarówno początkowe cuda są do bani, jak i większość dostępnych włóczni, których kompletnie nie polecam.

    Równolegle prowadziłem czarodzieja, który po złapaniu (na samym początku gry) toporka z obrażeniami od ciemności uzmysłowił mi, że jest w stanie mocniej bić w zwarciu niż mój herold. Herold złapał Claymore'a, ale po krótkim namyśle zabrałem się za robienie nowego woja.

    3 postać po 21h ma 87 poziom - w Irithyll jest boska miejscówka, gdzie można wyfarmić ok 7000 dusz w minutę. Trochę tam czasu spędziłem ;) Claymore'a jak najbardziej polecam, chociaż sam przerzuciłem się już na coś mocniejszego. 

    Póki co PvE mi się podoba. Duże urozmaicenie lokacji, przeciwników, ciekawi bossowie, multum broni. Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to tylko sytuacja, gdzie mamy ograniczone kamyki do ulepszania broni, a niektóre zabawki są zdecydowanie gorsze od innych. Poza tym, zdarza się, że jakaś broń dopiero po pełnym ulepszeniu zaczyna błyszczeć. Bez przeglądania wiki można głupio zmarnować materiały na ulepszanie jakiegoś gniotu (jak np. moja włócznia).

     

    PvP z tego co doświadczyłem, sprowadza się głownie do gankowania. Nie, dzięki. Jeśli gdzieś będzie opcja przypominająca walki na arenie lub coś podobnego, to może skorzystam, ale czajenie się na graczy, którzy właśnie walczą z jakimś mobkiem to lekka kpina. Poza tym lagi w PvP to chleb powszedni. Niektóre walki sprowadzają się do zgadywania, jak mamy uderzyć, by gra zarejestrowała trafienie. Normalką jest walnięcie w przeciwnika, który nie stawia bloku i brak zadanych obrażeń, tak samo zdarza się cios, który powinien być zablokowany, a uzyskujemy trafienie.

    Doszedłem też do krótkiego etapu, który skończył się wyciągnięciem kabla od internetu. Była tam jedna poważna walka z mocnymi mobkami oraz kilka innych, w których łatwo spaść z dachu i zginąć. Inwazje leciały non-stop i gdy doszło do sytuacji, gdzie walczę z jednym graczem, dwoma mobkami i dostaje info o kolejnym atakującym mnie graczu, dałem sobie siana i przeszedłem ten etap w trybie offline.

  7. Wygląda ładnie, działa płynnie, ale też jest multum osób, którym w ogóle nie działa.

    Póki co mogę śmiało stwierdzić, że balans poziomu trudności między grą czystym wojem, a magiem jest równie slaby jak we wszystkich Soulsach.

     

    Jako ciekawostkę dodam też, że tym razem utrata połączenia z internetem, nie tyle przerzuca nas w tryb offline, co zwyczajnie wywala do menu, co przed chwilą miałem przyjemność doświadczyć.

  8. Bugi to standard, ale bugi, które uniemożliwiają ukończenie gry to już problem. Tym większy, jeśli twórcy stwierdzają, że mało ich to obchodzi, albo "zacznij grę od nowa" i skupiają się na nowej wersji moda.

    W Misery grałem jeszcze na starym kompie i 4 GB Ramu wystarczało mi, by latać na minimum, a i to były problemy.

    Odporność przeciwników to temat na co najmniej cały artykuł, bo widziałem tyle absurdalnych sytuacji, że mógłbym się długo rozpisywać. Skórzana kurtka bandytów okazuje się być wystarczająco mocna, by zatrzymać z bliska salwę ze strzelby lub kilka pocisków karabinowych. Granaty działają dobrze, ale po pierwsze - sami będziemy przeklinać, bo celność rzutu przeciwnicy mają absurdalną. Po drugie - wspomniane we wczesniejszym poście, zombiaki zwyczajnie wybuchy ignorują.

    SVD okazywał się bardzo skuteczny przy headshotach. DMR miał kosmiczny odrzut i skopany celownik, gdzie pociski leciały niżej niż powinny. M24 nigdy nie znalazłem, a cudowne TRG śmigające na amunicji .300 było tragiczne. Wykupienie ulepszenia zwiększającego przybliżenie lunety, w rzeczywistości je zmniejszało, każdy strzał zjadał 1-2% trwałości broni, a obrażenia były porównywalne do kałacha. Możliwe, że po jakimś czasie zostało to spatchowane, ale ja czekałem kilka miesięcy na poprawki i dałem sobie spokój.

  9. OGSE 0693 jest w wersji angielskiej? Ich stronka jest w całości po rusku, więc mam lekkie obawy. Możesz coś więcej o tych modach napisać?

     

    Sam przez jakiś czas zagrywałem się w moda Misery do Call of Pripyat. Mod swego czasu zgarnął nawet jakieś nagrody, po czym najwyraźniej sodówka uderzyła twórcom do głowy. Przez jakiś czas przyglądałem się rozwojowi tego moda i wciąż jestem rozczarowany jak strasznie zmarnowano jego potencjał. Idea była ciekawa - zaserwować graczom niezwykle wysoki poziom trudności i spróbować odwzorować trudną egzystencję w Zonie.

    Już nawet kwestie techniczne potrafiły skutecznie utrudnić lub wręcz uniemożliwić grę. Pierwsza "kompletna" wersja moda zaserwowała m. in. tonę wszelkiego rodzaju bugów. Grafikę wyszlifowano do granic możliwości, ale jednocześnie padła optymalizacja. Czyste Call of Pripyat bezproblemowo chodziło mi na wysokich ustawieniach, zaś mod sprawił, że gra potrafiła grymasić na najniższych, jednocześnie wyglądając przeciętnie. Wersja 2.0 moda na najwyższych ustawieniach miała wymagania porównywalne do najnowszego Wieśka.

    Bugi szalały, wyszło kilka hotfixów (zdecydowanie za mało) po czym twórcy ogłosili, że pracują nad nowszą wersją moda i patche się skończyły. Sytuacja była podobna przy nowej wersji moda: zalew bugów, kilka naprawiono, reszta została. Albo, Drogi Graczu, będziesz miał szczęście i pomimo bugów będziesz miło sobie grać, albo nawet nie ukończysz gry, przez niektóre z błędów.

     

    Same próby podwyższenia poziomu trudności też zakończyły się średnio. Rozwinięcie systemu staminy sprawiło, że przez większość czasu mogliśmy zapomnieć o bieganiu, więc podróżowanie stało się uciążliwe.

    Cudownie głupia ekonomia, gdzie wszystko, co sprzedajemy ma małą wartość (jedynie część artefaktów przynosi profity), a jednocześnie kupno czegokolwiek to wielki wydatek. Amunicja, medykamenty drogie do tego stopnia, że po jakimś czasie zdajemy sobie sprawę, że wszystkich przeciwników lepiej omijać z daleka. Nawet najsłabszy obdartus potrafi przyjąć kilka strzałów z karabinu (ach ten realizm), zabija nas pierdnięciem, a po smierci rzuca pistolet, którego nie możemy sprzedać (za niska jakość) i kilka sztuk amunicji. Jednocześnie, gdy do nas strzela, posiada nieskończone ilości pestek, a jego broń nigdy się nie zacina. Podliczamy koszty po walce - zużyta amunicja, nie daj Boże jakieś medykamenty. Przychody ze sprzedaży zdobytych przedmiotów. Okazuje się, że straciliśmy od kilkuset do kilku tysięcy rubli (jeśli poszły jakieś apteczki).

    Dochodzi nowy, rozbudowany system napraw. W rzeczywistości opłaca się naprawiać tylko sprzęt bliski 100% jakości. Naprawa przedmiotu, który ma ok. 50% trwałości zbliża się do kosztów kupna nowego. Przy 30% i niżej taniej wyjdzie kupić nówkę. Dzięki takiemu zagraniu naprawa większości przedmiotów wyrzuconych przez przeciwników jest nieopłacalna.

    Sami przeciwnicy zyskali lepszy wzrok, nienaturalny słuch (zapomnijmy o skradaniu), odporność (pancerne skórzane kurtki) i zadają więcej obrażeń. Jednocześnie ich rzucanie granatami przypomina ostrzał moździerzowy, każdy ma chyba stalowe ramiona i jakiś system naprowadzania, który zawsze prowadzi granat idealnie pod nasze nogi.

     

    Miałem okazję na forum moda pogadać trochę z twórcami, w tym z gościem odpowiedzialnym właśnie za balans gry.

    Ekonomia, system napraw - żeby było trudno, nawet jeśli niektóre rozwiązania nie mają sensu.

     

    Dopytywałem się też, czemu niektóre anomalie początkowo zabijają nas niemalże natychmiastowo, a z odpowiednim kombinezonem możemy wesoło po nich biegać oraz czemu zbliżenie się do jednej fabryki bez egzoszkieletu i snipy to praktycznie wyrok śmierci (skradanie się nie działa, przeciwnicy w wypasionych kombinezonach praktycznie ignorują ostrzał z amunicji zbliżonej do 5.56,a jednocześnie bombardują granatami i rozwalają nas jednym strzałem).

    Okazuje się, że osobie odpowiedzialnej za te lokacje marzyło się stworzenie przynajmniej częściowego RPGa, gdzie i to prawie dosłowny cytat "niektóre miejsca można dopiero odwiedzić/questy wykonać po zdobyciu odpowiedniego poziomu". Nie mamy ani poziomów doświadczenia, ani skilli, więc zastąpiono je wyposażeniem. Stąd bez odpowiedniej broni/kombinezonu, niektóre miejsca są absolutnie zabójcze i tak ma być, a idea otwartego świata bierze w łeb.

    Przy kolejnym podejściu do gry na samym początku przeleciałem się po wszystkich miejsca, w których były wartościowe skrytki i po krótkim czasie dorobiłem się dobrego sprzętu. Dzięki temu mogłem faktycznie łazić, gdzie chciałem i nie zastanawiać się, czy za rogiem nie czeka na mnie "obszar dla wysokolevelowców".

     

    Ostatecznie z modem rozstałem się, gdy bug uniemożliwił mi kontynuację gry, a twórcy od kilku tygodni nie dawali znaków życia. Raczej nie polecam. Trudno się wczuć w grę, gdy na każdym kroku atakują nas absurdy, mające na siłę utrudnić grę.

    Ciekawostka na koniec: Zombiaki można skutecznie ubić praktycznie wyłącznie przy strzelaniu w głowę. Działa to fajnie, gdy my z nimi walczymy, ale siedziałem raz sobie na wieży i obserwowałem grupkę 3-4 zombiaków. Rozbiły bandę psów, snorków, pijawek,  chimerę i 3 grupy najemników. Niestety pozostałe AI nie wiedziało, że trzeba celować w głowę.

  10. Aggro trochę się bawiłem, ale na dłuższą metę nie przypadło mi do gustu.

    Face hunter potrafi szybko pozamiatać, ale trzeba liczyć, że przeciwnik nie ma żadnych możliwości leczenia, bo w późniejszych turach brakuje nam kart i zostaje topdeck + hero power. No i często można wtopić grę, jak nie mamy w ręce sowy, bo jeden mocniejszy taunt zblokuje nam dużo możliwości.

    Lock jest imo lepszy, ale sama klasa niezbyt mi podchodzi, więc za dużo nim nie grałem.

    Aggro shaman. Ta talia potrafi wyprawiać cuda. Mocne czary, doomhammer + rockbitter są zabójcze, ale też dużo zależy od początkowych kart w ręce.

    Mech mage chyba najbardziej przypadł mi do gustu. Snowchugger/Annoy-o-tron świetnie kontrują wszystkie klasy używające broni, a Arcymag pozwala nam natrzaskać kilka dodatkowych kul ognistych, by wykończyć grę w późniejszych fazach.

    Obecnie na każdym kroku spotykam Reno Warlocków, którzy aggro równo klepią, a i namnożyło się innych talii, które podobierały karty kontrujące aggro.

  11. Brak cierpliwości? Jak najbardziej. Nie jestem już w wieku, gdzie jestem w stanie zaakceptować kilkaset godzin farmienia, jako wstęp do właściwej gry.

    @ aliven

    W arenach jest więcej rng niż w grach rankingowych, ale umiejętności tez się liczą. Poza tym nawet czołowi gracze arenowi regularnie zgarniają baty. Obejrzyj sobie kilka streamów, bo "9 wygranych w każdej arenie" to zwykłe bajki.

    Competetive f2p jest możliwe, jeśli grasz ~dwa lata lub dłużej. Gracz, który obecnie dołączy będzie musiał poświęcić kilka miesięcy, by zdobyć karty, które pozwolą mu coś ugrać. Zawsze można jednak wmawiać sobie, że uciułany r14 to wysoka pozycja, która coś znaczy.

    • Upvote 2
  12. 60 minutek dziennie, które da nam 50g

    Gdzie jeden pakiet to 100g, a przygoda 700g/skrzydło.

    40 pakietów - 80 dni

    5 skrzydeł (pełna przygoda) - 70 dni

    Może tyle wystarczyłoby, żeby zrobić jedną dobra talię, ale musiałbym mieć trochę szczęścia, przy otwieraniu pakietów. Mając dobrą talię mogę zacząć normalną grę. Potrzebowałem jedynie 150 dni regularnej gry.

    Nie wiem, jaki jest sens wmawiania innym, że w HS można normalnie grać bez wydawania kasy. Równie dobrze można tłumaczyć, że schabowy z ziemniakami kosztuje tylko złotówkę, musisz jedynie najpierw zasadzić własne ziemniaki i wyhodować świnkę. Jak ktoś chce grać, to chce grać już, a nie po miesiącach ciułania golda na pakiety i zbierania batów od mocniejszych talii, na które go nie stać.

  13. Wcale nie jeśli wygrywasz dziennie 15 gier możesz już pozwolić sobie na wszystko. Włącznie z questami dziennymi wystarczy że wygrasz 3 gry i zrobisz questa za 40 aby mieć wszystkie przygody i po 40 pakietów z nowych ekspansji. W ciągu roku są 3 dodatki. W tym roku 2 to zestawy kart i 1 to przygoda. Czyli 11500 (możliwe że 10800) 18250 tyle zarabiasz wygrywając 3 gry i robiąc questa przez 365 dni. Zostaje ci sporo kasy a przyszły rok będzie nawet tańszy. Wystarczy więc grać regularnie żeby mieć większość kart. Btw. Zostało potwierdzone że im więcej pakietów otworzysz tym wieksza szansa na legendę. W 40 pakiecie wynosi już 100%. Po otwarciu legendy licznik się resetuje.

    Uwielbiam takie argumenty:

    Jedyne 15 wygranych dziennie!

    Przy przeciętnym szczęściu/umiejętnościach wygramy 50% gier. Czyli potrzebujemy "jedynie" 30 gier.

    Jeśli założymy, że jedna gra trwa średnio 10 min (co jest raczej optymistyczną długością, bo większość control decków to gry 20min+) potrzebujemy "raptem" 300 min dziennie. 5 godzin.

    Dla mnie to całość wolnego czasu po pracy, a i tak musiałbym jeść w czasie gry, a o gotowaniu czegokolwiek mogę zapomnieć. Dla mnie kalkulacja jest prosta, jeśli mam wybór: kupić pakiety za kasę lub przez kilka miesięcy, codziennie klepać kilka h dziennie, by je uzbierać.

  14. Pomysł w teorii ciekawy. Już na samym początku po spojrzeniu, jakie karty odpadną ze standard można dojść do wniosku, że prawie wszystkie decki trzeba będzie składać od początku.

    Do tego odpada sporo kart, które były op(?). Tylko, że gdy patrzę na tą listę, zaczynam się zastanawiać, czy Blizz faktycznie wie, co robi.

    Mad Scientist - wypada. Skuteczny cios we wszystkie talie maga. Sekrety Łowcy kosztują tyle many, co Mad Scientist, więc aż tak mocno tego nie odczuje.

    Antique Healbot - praktycznie jedyny ratunek dla klas, które nie mają czarów leczących. Kompletnie nie rozumiem, czemu ta karta ma wylecieć.

    Duplicate - poważnie? Ilu magów używa tego sekretu? Jedna, dwie niszowe talie? Świetny cios w Echo giants, ciekawy, oryginalny deck, którego używa raptem garstka osób.

    Palas - Avenge, Shielded Minibot, Muster, Quatermaster. Niezły cios, ale chwileczkę... Mysterious Challenger zostaje? Tam jacyś idioci pracują, czy co?

    Priest - Dark Cultist, Velen's Chosen, Vol'jin, Lightbomb Nie rozumiem, czemu którakolwiek z tych kart wylatuje.

    Rogal - Tinker's Sharpsword Oil Brak słów.

    Warlock - Voidcaller, Darkbomb, Imp-losion, Mal'ganis Współczuję warlockom, bo ładnie im się oberwało.

    Owszem, kusi mnie, żeby spróbować gry w Standard. Freeze Mag z drobnymi zmianami powinien dawać radę, a że aggro decki ostro oberwą i nawet control warrior oberwie, może wreszcie będzie się grało bez większej frustracji.

    Z drugiej strony nie przekonuje mnie idea porzucenia 90% talii, którymi gram i ograniczenie się do małej części posiadanych kart.

    Wild jest dumnie zapowiadane, jako dotychczasowy tryb, bez zmian, w którym można grać, jeśli nie pasuje nam Standard. Obawiam się tylko, że balansowanie gry ograniczy się do Standard (ile czasu czekamy na zasłużony nerf Mysterious Challengera?) i z biegiem czasu większość graczy ograniczy się do tego trybu.

  15. Mój pierwszy sezon.

    W sobotę wbiłem 70. W niedzielę miałem cały set krzyżowca +kilka innych niezłych przedmiotów. Czyli po 2 dniach spokojnie zrobiłem GR20. Obecnie śmiało biegam na udręce 5. Zginąć jeszcze mi się nie zdarzyło.

    To już? End game? Zostało nawalać szczeliny na coraz wyższych poziomach i klepać kolejne poziomy mistrzowskie?

  16. Zdecydowałem się niedawno dać D3 drugą szansę. Ostatni raz grałem przez jakiś miesiąc po premierze i nic więcej. Po ilości zmian umacniam się w przekonaniu, że podczas premiery Blizz rzucił nam wersję beta, ale mniejsza z tym.

    Mam kilka pytań na początek:

    1. Widziałem zapowiedź, że niebawem zacznie się nowy sezon. Co to właściwie oznacza? Pamiętam resety laddera w D2, ale czy w D3 wygląda to podobnie?

    2. Tryby gry i poziomy trudności. Na początku pamiętam 4 poziomy trudności: norm, nightmare, hell, inferno, a teraz widzę dużo zmian. Skończyłem kampanię, odblokowałem tryb przygodowy. Co dalej?

×
×
  • Utwórz nowe...