Skocz do zawartości
  • wpisy
    192
  • komentarzy
    3216
  • wyświetleń
    226961

Miażdżące klimatem momenty w grach - część II


Lord Nargogh

1344 wyświetleń

Bez zbędnego owijania w bawełnę, mojego prywatnego rankingu ciąg dalszy. Ponownie ostrzegam przed wszechobecnymi spoilerami.

Morrowind: Bloodmoon - Likantropia

Youtube Video -> Oryginalne wideo

Niesamowita sprawa. W trakcie realizowania głównego wątku fabularnego dodatku Bloodmoon, w końcu zostajemy zarażeni pewną tajemniczą chorobą. Oczywiście podobnie jak w przypadku wampiryzmu, mamy kilka dni czasu na wyleczenie się i uniknięcie konsekwencji postępowania zarazy. Ale nie oszukujmy się, przecież właśnie o to głównie w tym dodatku chodzi, żeby pobawić się w wilkołaka, nie?

No więc za pierwszym razem zdecydowałem się odczekać aż choroba 'rozwinie skrzydła' i ujawni wszystkie związane ze sobą objawy.

Po kilku dniach w trakcie odpoczynku ujrzałem powyższy klimatyczny filmik... a potem normalny świat Morrowinda, tym razem jednak widziany oczami bestii. Różnica jest zauważalna - nasz wilczek potrafi doskonale widzieć w ciemnościach, poza tym jest diabelnie szybki i niesamowicie wysoko skacze. Po posileniu się humanoidalnym mięsem jego rany regenerują się aż do poranka.

Właśnie - posilanie się. Likantropia nakłada na nas obowiązek zabijania przynajmniej jednego humanoida dziennie, celem pożywienia się jego ciałem i krwią. W przeciwnym razie będziemy słabnąć. Polowanie jednak nie przynosi nam najmniejszego trudu, bowiem doskonale rozwinięte zmysły wilkołaka są w stanie wyczuć zapach wszelkich humanoidów na dystansie kilkuset stóp - w związku z tym widzimy potencjalne ofiary na mapie.

Musimy tylko pilnować tego, żeby nie ulec przemianie przy jakimkolwiek człowieku, bo jeśli do tego dojdzie to wszyscy zaczną na nas polować nawet w ludzkiej formie i nie będziemy w stanie w ogóle współpracować z jakimikolwiek NPCami.

Likantropia została przedstawiona w Bloodmoonie w sposób tak niesamowity, że warto zagrać w całą grę chociażby po to, żeby jej doznać.

Planescape: Torment - Forteca Żalu

Youtube Video -> Oryginalne wideo

Tutaj wszystko będzie miało swój koniec. Być albo nie być dla głównego bohatera - albo zakończy swoje zmagania sukcesem i zdoła odzyskać swoją śmiertelność, albo spełnią się jego najgorsze obawy i zostanie nieśmiertelnym, pozbawionym świadomości warzywem.

Poznamy tutaj odpowiedzi na wiele spośród swoich pytań, a także ujrzymy upadek każdego z towarzyszy. Będziemy musieli stawić czoło setkom upiorów, którzy powstali z dusz ludzi którzy utracili swoje życia by podtrzymać naszą egystencję. Każda nasza śmierć, każda kolejna karnacja oznaczała śmierć kogoś innego w sferach - równowaga musiała zostać zachowana. Życie jednego kosztem życia drugiego.

W tej fortecy odnalazło schronienie także to, czego szukaliśmy od początku rozgrywki - nasza śmiertelność, która utworzyła samodzielny, świadomy byt który nie chce zrezygnować ze swojego istnienia, by nas ocalić.

Skąd Forteca Żalu wzięła swoją nazwę? Tego nie możemy być pewni. Być może stąd, że cała przygoda z nieśmiertelnością naszego bohatera została zapoczątkowana jego chęcią odpokutowania za liczne grzechy. Późniejsza nieśmiertelność doprowadziła do powstania tej fortecy.

Pokuta --> Żal. Forteca Żalu.

Być może jednak ta nazwa nie ma z tym faktem nic wspólnego, ale nie zmienia to faktu że to jedno z najlepiej opracowanych i najbardziej klimatycznych miejsc, jakie mieliśmy szansę odwiedzić podczas trwania naszej przygody z grami komputerowymi.

Oblivion - pierwsze przekroczenie bram Otchłani

Youtube Video -> Oryginalne wideo

Podchodzimy do podejrzanie wyglądających wrót, które zdają się płonąć. Widząc zrujnowane miasto, znajdujące się nieopodal zdajemy sobie sprawę, jakie niebezpieczeństwo może się za nimi kryć. Jak to bohaterzy, decydujemy się powstrzymać to niebezpieczeństwo i odważnie przekraczamy wrota.

A za nimi widzimy coś... niesamowitego. Nie byłbym w stanie lepiej sobie wyobrazić Otchłani - czerwone niebo, pełno płomieni, dziwna, kolczasta architektura, diaboliczne stworzenia, morza lawy i rośliny, których nigdy wcześniej nie widzieliśmy. Zwiedzanie wież i fortec wybudowanych w Otchłani również dostarcza nam niezwykłych wrażeń - na przykład gdy znajdujemy człowieka uwięzionego w klatce, który niewątpliwie był torturowany. Walające się wszędzie ciała, niebezpieczne i przerażające Dremory (poprawcie mnie, jeśli przekręciłem nazwę). Po prostu piekło - a my mamy wbiec z okrzykiem w sam jego środek. I to więcej niż jeden raz.

Neverwinter Nights 2: Maska Zdrajcy - Krypta Boga Śmierci

Youtube Video -> Oryginalne wideo

W przypadku tego dodatku naprawdę ciężko było mi wybrać jeden najbardziej klimatyczny moment, bowiem Maska Zdrajcy OCIEKA wręcz klimatem. Od początku do końca. Każde miejsce jest magiczne, każda rozmowa - niezwykła. Temu dodatkowi poświęcę kiedyś oddzielny wpis, ale przejdźmy do rzeczy.

Krypta Boga Śmierci. Martwego Boga Śmierci - niezła ironia, nieprawdaż? Umieszczona została w Sferze Cienia, stąd w ogóle nie została ruszona przez ząb czasu. W środku możemy spotkać pracujące wciąż uwięzione dusze skrybów, a po wejściu do Skryptorium słyszymy nawet szelest piór piszących po niezliczonych woluminach.

To miejsce jest niesamowite - od wejścia, aż po piwnice, w których możemy zresztą znaleźć wrota prowadzące przed Miasto Umarłych. To tam zaczęła się Pierwsza Krucjata i tam odbędzie się kolejna pod naszym dowodzeniem.

Dzięki 'zaletom' klątwy Zjadacza Dusz jesteśmy w stanie wyczuć jak gęsto wypełnione duchami są pomieszczenia tej świątyni, a w szczególności w pomieszczeniu z wielkim piecem w którym umieszczano ciała tych, którzy doczekali swojego końca w więzieniach tej krypty. Ogień w piecu nadal płonął, pomimo iż upłynęły setki lat odkąd jakakolwiek żywa istota dorzuciła do niego cokolwiek, by go podtrzymać. Ogień wciąż płonął z powodu tysięcy dusz, znajdujących się w tym piecu. Niektóre z nich życzą sobie, by z nami porozmawiać.

Kryptę wypełniają sadzawki pełne krwi, a na ścianach znajdują się liczne obrazy przedstawiające również bohatera Pierwszej Krucjaty, Akachiego. Na niższym poziomie możemy znaleźć księgę opowiadającą ze szczegółami historię jego życia.

Zanim dane nam jest zejść wrotami prowadzącymi na drugi poziom, widzimy jego zawartość w jednym z wielu, klimatycznych snów, które niejednokrotnie zawierają wspomnienia poprzednich Zjadaczy.

To miejsce jest naprawdę niesamowite.

Trzecia, póki co ostatnia część mojego prywatnego spisu ukaże się niebawem. Znowu trochę za dużo wyszło wink_prosty.gif

EDIT: Po ponownym namyśle, stwierdziłem że zamknę ten ranking w dwóch częściach. Ostatnia, trzecia część okazała się być najmniej klimatyczna (IMO) ze wszystkich, toteż zdecydowałem się rzucić ją w zapomnienie. Wolę wrócić do codziennego marudzenia na świat i rzeczywistość :]

26 komentarzy


Rekomendowane komentarze



Szczerze? W Planescape'a grałem dawno temu i tak naprawdę niewiele z niego pamiętam poza tekstami Morte'a ;)

W pozostałe tytuły nie grałem (tzn grałem w Morka, ale bez owego dodatku), więc się nie wypowiem... Kiedyś nadrobię zaległości :)

Link do komentarza

Chcę w tym oto miejscu powiedzieć że nie chce mi się tworzyć własnej listy a że pozycje na wszystkich trzech dostępnych (haha) edycjach Lordowskiej listy niespecjalnie mnie ruszają to dam pokrótce swoje, ograniczone tylko do pozycji pecetowych:

- Another World - Cała. Cholerna. Gra. Do diabła. Bitch.

- Outcast - wiele tego, ale już wysepka treningowa robi piękne wrażenie. Jedynie teren kopalniany niezbyt mnie ruszył.

- Unreal - w zasadzie cała gra, ale powiedzmy że szczególnym sentymentem darzę wycieczkę łódką, przejście do Źródła (filmik w Source Antechamber) i outro

-

- Homeworld 2 - przejście z intra do samej gry, lokacja tutorialowa i później - cmentarzysko statków z tymi gigantycznymi wrakami w tle

- Serious Sam 2nd Encounter - Kukulkan, Bóg Wiatru

- Legacy of Kain: Defiance - np.

Raziel vs. Kain

- Mechwarrior 4 Mercenaries - kompania Spectre vs. trzy gwiazdy Klanu

- Fallout 2 - przypłynięcie do Enklawy (filmik)

- Blair Witch Project vol. 1 - wiadomy sen; "krwawy" świat; duchy dzieci

P. S.

Tak, skłamałem.

Link do komentarza
Po prostu piekło - a my mamy wbiec z okrzykiem w sam jego środek. I to więcej niż jeden raz.

No właśnie, o ile Otchłań nawet nieźle wygląda, to chodzenie po prawie takim samym terenie i takich samych wnętrzach za którymś tam razem potrafi znużyć i sfrustrować. Szkoda też, że nie można odwiedzić domen innych daedrycznych książąt. Tak odnośnie wpisu to nie zgodzę ze wszystkim, ale nawet niezły, poprzedni też :)

Link do komentarza

Mogę, ale tylko jak kupię dodatek czego nie zrobiłem. W sumie to żałuję, znajomość z panem szaleństwa brzmi dość ciekawie. Swoją drogą to za misję od jego posągu można dostać całkiem ciekawy artefakt :]

Ja tam w RPG widziałem bardzo mało naprawdę klimatycznych elementów.

A to ciekawe, bo RPG to z założenia gry, w których powinno się wczuwać w postać i sytuację, a klimat powinien być co najmniej dobry. Albo ty jesteś nieczuły, albo RPGi pod tym względem do d... niczego ;]

Link do komentarza
A to ciekawe, bo RPG to z założenia gry, w których powinno się wczuwać w postać i sytuację, a klimat powinien być co najmniej dobry.

Właśnie. Jest dobry, czasem lepszy, ale o miażdżenie naprawdę ciężko bo - być może, IMHO, etc. - to wymaga zbyt dużej ingerencji (kontrolowania) w postać gracza, co nieco kłóci się z ideą zachodnich RPG. W japońskich klimatach natomiast mogę z rękawa sypnąć tytułami (ending Front Mission, wprowadzenie końcowego bossa w RS3, pierwsza walka Siona w Treasure of Rudras, Legend of Mana, etc. etc.).

W tej chwili z zachodnich RPG wydanych na PC mogę nominować najwyżej Morrowinda, a i to po ciężkim zmodowaniu i wrzuceniu własnej ścieżki muzycznej.

[edit]

Jeszcze jedno - jak można zobaczyć po moich typach jestem mocno wybredny gdy chodzi o dialogi. Jedyny RPG jaki w tej chwili mogę pochwalić za dialogi to Siege of Avalon (inb4 Torment)

Link do komentarza

Ja tam takiego rankingu to nawet nie śmiem robić - za dużo bym musiał dawać, a czasami to nie lubię się przemęczać. Zbyt dużo RPG-ów miałem na półce, żeby takie coś zaczynać - prawie w każdej grze (tutaj podkreślam - prawie) był jakiś klimatyczny moment, który pamiętam, choćby taki Rayman 2 - ostatni raz grałem w niego, kiedy miałem... bodaj 7 lat, nawet może mniej. A jakby to było wczoraj pamiętam etap, gdzie walczyło się z takim lodowym potworem i się tak skakało po takich rampach... trzeba było do niego dojść, naprawdę zapadło mi w pamięć. A taki Gothic choćby - to też miał wiele momentów, np. ten demon u Xardasa. Ile to by wymieniać... czasu nie starczy!

Link do komentarza

Akurat klimat/setting to jedna z najmniej stałych rzeczy w jRPG. Doprawdy gdy przystawić do siebie jRPGi i wRPGi to te drugie zdają się bliźniaczo podobne jeden do drugiego.

Link do komentarza

Może źle się wyraziłem. Miałem na myśli 'klimat' w sensie typowego klimatu graficznego dla japońskiej gierki - wielkie oczy i tym podobne sprawy. Po prostu jak patrzę na screeny z któregokolwiek FF, to dostaję drgawek. Ogólnie nie znoszę rozwiązań graficznych zastosowanych w tego typu grach typu miecze większe od osób, które je noszą i błyski przy każdym uderzeniu. Nie cierpię tego.

Ogólnie nie mam wymagań co do grafiki ze strony jej jakości, ale mam bardzo duże wymagania jeśli chodzi o jej styl. Zatem: staroświecka grafa Starcrafta jest dla mnie doskonała, a dużo nowocześniejsza z FF10 wywołuje u mnie odruch wymiotny.

Link do komentarza
wielkie oczy i tym podobne sprawy

Ke? Szczególnie że podałeś finale? Wszystkie twoje zarzuty można zastosować do marnego ułamku gatunku. To tak jakbym napisał że nie znoszę zachodnich RPG bo mi narrator nie pozwala na zmianę mapy bez zebrania drużyny.

Link do komentarza

W Finalach te oczyska dalej dla mnie są zbyt wielkie. Po prostu mam takie schorzenie, że jak zobaczę jakąs gierkę to widzę na pierwszy rzut oka, że została zrobiona rękami Japończyków. To jest naprawdę zauważalne z powodu wymienionych przeze mnie charakterystycznych cech.

Może miałem pecha, bo akurat widziałem gry które wyglądały tak, a nie inaczej? Nie wiem. W każdym razie to, co widziałem skutecznie mnie zniechęciło od zapoznania się z resztą. I raczej nie mam z tym trudności biorąc pod uwagę że jestem graczem czysto PC-towym, a w empikach i innych miejscach w jakich się zaopatruję w gry nie zdarzyło mi się widzieć możliwości kupienia na PC-ta czegoś czysto japońskiego.

Link do komentarza

Zresztą poszukaj sobie w sieci obrazki i powiedz mi czy cokolwiek wspólnego z twoimi zarzutami mają tak różne i chwalone jRPGi jak Valkyrie Profile (

tak, wiem, Arngrim, ale Arngrim jest GAR

), Legend of Mana, Romancing SaGa 3, Parasite Eve, Anachronox, Front Mission (dowolny), Vagrant Story czy Suikoden 2.

A co do mieczów większych od postaci - weź ty sobie ubierz dowolny dwuręczny miecz w Morrowindzie i powiedz mi że nie nienawidzisz tej gry.

Link do komentarza

Porównaj sobie miecz dwuręczny z Morrowinda z typowym mieczem dwuręcznym z gierek, które mam na myśli ;]

Sprawdziłem z ciekawości w necie wymienione przez Ciebie tytuły, i widzę że dalej nie rozumiesz co mam na myśli.

To powiem tak.

Nie podobają mi się gry, których postaci wyglądają jakby były z mangi i z anime. Wskazane przez Ciebie tytuły własnie nie odpowiadają mi z powodu stylu graficznego. Legend of Mana jest zbyt bajkowy (Fable też mi się nie podobał), a taki Valkyrie Profile wygląda jak screenshot z jakiegoś anime.

Nie ten styl po prostu. Nie mówię, że te gry są kiepskie, bo nie mam o tym pojęcia - nie grałem w nie. W każdym razie jest zbyt wiele gier których styl graficzny mi odpowiada i zbyt mało czasu żeby nimi się cieszyć, żebym się przejmował istnieniem całej gamy ciekawych gier, w które nigdy nie zagram z powodu wybredności co do stylu graficznego.

Link do komentarza

Wygląda normalnie.

Co nie zmienia faktu że i tak nie robi mi to żadnej różnicy, bo nie mam i nie będę miał nigdy żadnej konsoli. No, może z wyjątkiem jakiejś przenośnej typu PSP, bo na PC-cie sobie nie pogram np na wykładzie.

Link do komentarza

FFX i FFXII mają twoim zdaniem "typowo mangowy" design? D: No ale dobra, nie wchodzę w trve mode jak Rankin ;] i radzę najzwyczajniej w świecie, cobyś pokonał wstręt i zagrał - ja do szesnastego roku życia też miałem mangowstręt i na FF7 spoglądałem początkowo z pogardą/obrzydzeniem, natomiast gdy zacząłem grać, to puściłem tak po ośmiu setkach godzin :ok:

Z klimatycznych gier pecetowych na czele mojej listy są HL1 i 2, ale nie potrafię wskazać konkretnych miejscówek - po prostu jako całość. Muszę sobie kupić HL1 na Steamie i pograć, bo to genialna gra jest.

Link do komentarza

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...