Gdy życie kopie Cię w... dłoń
Nie mam zamiaru rozwodzić się nad swoimi obawami i nadziejami dotyczącymi ojcostwa. Nie mam zamiaru roztrząsać swoich wątpliwości dotyczących tego, jakim będę ojcem. Nie mam też zamiaru wrzucać filmów ani obrazków z badań USG. Taka emocjonalna pornografia nie byłaby na miejscu i pewnie nikogo by za bardzo nie interesowała. Nie będę więc Was wpędzał w zakłopotanie...
Chciałbym jednak podzielić się radością. Radością czucia małej istotki kopiącej w dłoń przyłożoną do brzucha żony. Radością niesamowitą, metafizyczną i w zasadzie nie do opisania. Bo jak tu opisać taką mieszankę radości, ekscytacji, obawy, niepewności i zdumienia? Kobiety muszą znosić wiele trudów i nieprzyjemności w trakcie tych 9 miesięcy, ale chyba nic w świecie nie może się równać z noszeniem w sobie (chcianego) życia. Obawa każdego dnia i radość z każdego kopniaka, strach przed porodem i cud narodzin...
I świadomość tego, jak wielką odpowiedzialność bierze się na siebie...
19 komentarzy
Rekomendowane komentarze