Skocz do zawartości

Fanboj i Życie

  • wpisy
    331
  • komentarzy
    500
  • wyświetleń
    138770

Beyond Earth, beyond playability


muszonik

648 wyświetleń

Wpis ma charakter nieco zastępczy. Kolejną grą, którą kupiłem obok Endless Legend było Sid Maier's Civilisation: Beyond Earth. Teoretycznie miał to być mój główny zakup, Endless Legend miało natomiast stanowić gorszy podwieczorek po uczcie, albowiem na Beyond Earth napaliłem się ogromnie. Los i programiści sprawili jednak, że stało się odwrotnie.

Nowy, wspaniały świat

Fabuła Sid Maier's Civilisation: Beyond Earth nawiązuje do dwóch klasycznych dzieł wymienionego w tytule projektanta. Są to oczywiście Civilization oraz spin-off serii noszący tytuł Alfa Centauri. Podobnie jak w obydwu poprzedniczkach poprowadzimy grupę ludzi, którzy, zaczynając od niewielkiego osiedla zbudują nam wspaniałą cywilizację. Tym razem nie będzie to jednak plemię prymitywów śniące o podboju gwiazd. Będą to potomkowie wysłanych z Ziemi osadników, którzy, lądując na jednej z egzoplanet mają zamiar zmienić ją w nowy dom dla ludzkości.

Przyczyny, dla których udali się w kosmos są nie do końca jasne. Sądząc jednak z intra i nielicznych wzmianek na Ziemi doszło do jakiegoś rodzaju katastrofy (prawdopodobnie klęski ekologicznej) w efekcie której umiarkowanie nadaje się ona do zasiedlenia, my natomiast jesteśmy szansą na nowy świat. Z którego może będziemy zdolni korzystać mądrzej, niż z rodzinnej planety.

Zapowiedzi sugerowały wiele porywających elementów rozgrywki. Mieliśmy poznawać sekrety nowej planety, dbać o zdrowie naszych podwładnych, poznać zasady funkcjonowania niegościnnego ekosystemu czy też wreszcie toczyć walki zarówno z obcymi, jak i innymi, ziemskimi osadnikami, wyznającymi jedną z trzech doktryn rozwoju.

Niestety nie wszystko poszło należycie.

Lądowanie na nudnej planecie

Zacznijmy od pewnego wyznania. Swoją przygodę z ?Civilization? przerwałem na trzeciej części gry. Ta była moim zdaniem niezbyt udana, w efekcie czego czwartą część sobie podarowałem. Premiera piątki przypadła natomiast na moment w którym miałem poważne, życiowe trudności, w efekcie czego w ogóle gry sobie odpuściłem. Tak więc rozpoczynając rozgrywkę nie wiedziałem trochę czego się spodziewać.

Na pewno jednak nie spodziewałem się takiej nudy.

Nie powiem: początek gry jest bardzo ciekawy. Zaczynamy jak w każdej cywilizacji, dysponując jednym miastem, kilkoma startowymi bonusami, które wybieramy na początku oraz niewielką ilością jednostek. Nasze początkowe statystyki różnią się nieco, zależnie od tego, którą frakcje wybraliśmy, jednak nie jest to Master of Orion, Master of Magic ani inne Endless Legend, gdzie rasy są barwne i bardzo zróżnicowane. W efekcie więc rozgrywka poszczególnymi cywilizacjami nie różni się zbyt dramatycznie.

Wokół nas jest pusta przestrzeń, obcy krajobraz, falujący ocean i bardzo fajna, sugestywna muzyka. Ta ostatnia jest najlepszym elementem gry.

Tak wyposażeni budujemy pierwsze miasto i powoli zaczynamy badać nasz nowy świat. Zwykle nie mija wiele czasu, zanim nie natkniemy się na pierwsze bariery wzrostu. Na przeszkodzie naszym planom globalnej dominacji stają trzy zjawiska: obcy, związana z nimi miazma i inni osadnicy, którzy opanowali planetę.

Obce formy życia

2015-03-15_00008.jpg?w=640

Od razu powiem, że obcy są naszym najmniejszym problemem. Pełnią funkcję zbliżoną do Barbarzyńców z poprzednich części gry, przy czym są od nich znacznie mniej agresywni. Oczywiście atakują jednostki, które zanadto się do nich zbliżą, nie lubią też gdy ludzie pojawiają się w okolicach ich gniazd. Niemniej jednak tak długo, jak długo ich nie zaczepiamy nawet największe czerwie zostawiają nas w spokoju. Co więcej nie zawsze zdarza się nawet, że w trakcie gry zobaczymy ich wszystkie gatunki. Tak naprawdę, aby zabezpieczyć się od obcych niewiele też trzeba. Wystarczy wybudować w swoich miastach jeden budynek, a ci przestaną się do nich zbliżać. Ten (co moim zdaniem jest całkowitym skandalem) dostępny jest już jako pierwsza technologia.

Większym problemem jest miazma, trująca substancja unosząca się nad wieloma obszarami. Miazma rani naszych żołnierzy, co gorsza znacząco utrudnia ekspansję zarówno gospodarczą jak i militarną. Trzeba ją bowiem usuwać znacznym nakładem czasu i środków, co niestety tragicznie spowalnia naszą ekspansję. Zwyczajnie spora część planety poprostu średnio nadaje się do zasiedlenia. Co gorsza miazma jest bardzo słabo oznaczona i (zwłaszcza na mapach ?grzybicznych?) ledwie ją widać.

I dalej na Blogu Zewnętrznym:

6 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...