Początkiem roku miałem krótki okres zaniku poczytalności, w efekcie czego postanowiłem wyjść na świeże powietrze i urządzić sobie ogród. Posadziłem zioła przyprawowe, kiwi, winogrona białe i różowo-czerwone, pnące poziomki oraz trawę cytrynową. Do tego jeszcze karczochy, fioletową marchew, okrę i kilka rodzajów ostrej papryki. Oraz boczniaki w takich specjalnych, plastikowych workach.
Wszystko pięknie rosło do 20 maja, kiedy nastąpił niespodziewany przymrozek i świstu gwizdu, trzysta złotych poszło w pizdu (jeśli ktoś narzeka, że na wasze hobby wydajecie za dużo pieniędzy, to pokażcie mu ten wpis, będzie wiedział, że można zainwestować je gorzej), a z moich chwastów zostało jedynie coś w rodzaju siana.
Jak się okazało na szczęście nie wszystko stracone. I wygląda na to, że w ogrodzie coś mi rośnie (oprócz trawy). Coś naprawdę fajnego:
Sromotniki!
A tak na serio, to chyba muchomory jadowite. Z odległości jednak wyglądają zupełnie jak kanie.
2 komentarze
Rekomendowane komentarze