Skocz do zawartości

Filmoteka barteza13

  • wpisy
    73
  • komentarzy
    224
  • wyświetleń
    79522

Perseusz na białym rumaku - Recenzja "Gniewu tytanów"


bartez13

2010 wyświetleń

gniew_tytanow_plakat_02.jpeg

Wybierając się do kina na "Gniew tytanów", dokładnie wiedziałem, na co się piszę i czego mogę się spodziewać. Już po pierwszej części, która notabene była dość ciekawym filmem przygodowym, opartym na mitologii, zdawałem sobie sprawę, że dzieło Jonathana Liebesmana będzie tylko i wyłącznie sprawnie zrealizowaną produkcją, niezwykle widowiskową oraz pełną akcji, gdzie fabuła opowiadająca o greckich bogach i herosach będzie stanowić jedynie tło dla kolejnych popisów montażystów oraz speców od efektów specjalnych. Czy przez to źle bawiłem się podczas seansu? Nie. Chwile spędzone w kinie uważam za dobrze "zagospodarowane", ponieważ najnowsza część trylogii o "Tytanach" zaspokoiła wszystkie moje oczekiwania i dostarczyła niezapomnianych wrażeń.

Mija dziesięć lat od pamiętnych wydarzeń z pierwszej części, kiedy to odważny Perseusz pokonał Meduzę, zwyciężył w walce z postrachem mórz i oceanów, Krakenem, oraz uratował się przed Hadesem. Początek filmu przypomina legendę opowiadaną przez starszą osobę. Obserwujemy malowidła na ścianach oraz słuchamy historię o Perseuszu, opowiadaną przez nikogo innego, jak samego władcę Olimpu, Zeusa, który jest poniekąd narratorem całej opowieści. Osobiście bardzo przypadła mi do gustu taka konwencja produkcji. Mogłem poczuć się jak dziecko, któremu przedstawiana jest stara, zamierzchła legendach o bogach i tytanach. Po krótkim wstępie zostajemy wprowadzeni już we właściwą historię. Główny bohater ożenił się oraz ustatkował. Urodził mu się synek Helios, który został jedynym wspomnieniem po ukochanej, która odeszła do zaśniadów. Na łożu śmierci, Perseusz obiecał małżonce zając się chłopakiem i wychować go na zwykłego rybaka. Jednakże plany te będą musiały poczekać, ponieważ protagonista znów będzie zmuszony pomóc bogom. Tym razem, chcąc nie chcąc, będzie musiał powstrzymać samego Kronosa, ojca wszystkich nieśmiertelnych...

g-2_1.jpg

Tak jak już wspominałem wcześniej, historia jest przewidywalna i schematyczna. Jest tylko pretekstem do kolejnych pojedynków Perseusza z mitologicznymi potworami, niejednokrotnie znacznie większymi niż nasz bohater. Jednak nie oznacza to, że śledzenie jej nie sprawia przyjemności. Po prostu cała opowieść to lekka, niekiedy humorystyczna, luźno związana z mitologią historyjka, idealna na letnie kino rozrywkowe, przy pochłanianiu kolejnych garści popcornu podczas seansu. Nie znajdziemy tutaj rozbudowanych wątków, jednak przez obraz przewija się kilka motywów, między innymi wybaczenia, rodziny i wiary w swoje własne siły, lecz wszystko to już było, niczym odkrywczym twórcy nie próbują nas zaskoczyć. Wracając do sprawy mitologii... Druga cześć "Starcia tytanów" jest znacznie słabiej powiązana ze starożytnymi mitami niż poprzedniczka. "Gniew tytanów" to dosłowny misz-masz legend o bogach i herosach. Dla przykładu można tu wymienić pojedynek Perseusza z Minotaurem, z którym de facto walczył Tezeusz, lub Andromedę, która poznaje głównego bohaterach w innych okolicznościach, niż miało to miejsce w mitologii. Również charakterystyki niektórych bohaterów nie zgadzają się z tym co można przeczytać. Wystarczy wymienić Hadesa i Zeusa. Dla jednych widzów będzie to ciekawa alternatywna wersja mitów o starożytnych, lecz dla drugich taki zabieg może okazać się ostatnim gwoździem do trumny. Jednak film mija szybko oraz przyjemnie, i chociaż nie zmusza do refleksji jak również odbiega zasadniczo od mitologii, dobrze się go ogląda.

922943970c7fb9ff35226001e26ec340.jpg

Najważniejszą zaletą obrazu są efekty specjalne oraz nieprzerwana akcja. Trzeba przyznać, że w "Gniewie tytanów" dzieję się naprawdę dużo i na nudę raczej nie można narzekać. Pojedynki Perseusza zapierają dech w piersiach, zachwycają płynnością oraz świetnym montażem. Pojedynek z chimerą czy ostateczna walka z Kronosem wbijają w fotel, a efekt 3D jedynie potęguję niemałą już przecież widowiskowość produkcji. Również pomysł z ruchomym labiryntem okazał się niemniej udany. Całość dopełnia ciekawa i przyjemna, lecz szybko wypadająca z pamięci muzyka. Należy dodać, że udźwiękowienie również robi dobre wrażenia i dobrze oddaje to, co dzieje się na ekranie. Na plus zaliczyłbym również wykonanie niektórych bestii, cyklopów, chimery czy samego pegaza. Animacja jest płynna i wykonana z dbałością o szczegóły. Od strony audio-wizualnej "Tytanom" nie można niczego zarzucić.

Niestety, najwięcej zarzutów mam do kreacji głównego bohatera. Jako pierwszy wypada z pamięci po seansie, a poniekąd to jego powinienem najbardziej zapamiętać. Sam Worthington, chociaż dobrze odegrał swoją rolę, wykreował postać nijaką. Również niewykorzystanie potencjału Liama Neesona trochę irytuję. To naprawdę dobry aktor, a w filmie został ograniczony do odgrywania spokojnego, dręczonego wyrzutami sumienia, starca. Reszta spisała się przyzwoicie.

gniew-tytan%C3%B3-e1333098733178.jpeg

"Gniew tytanów" to film dla masowego odbiorcy. Ma prostą i naciąganą fabułę, nie skłania do refleksji, stanowi raczej dobre półtoragodzinne widowisko, na którym nie sposób się nudzić. Polecam widzom szukającym relaksującego oraz efektownego obrazu na niedzielne popołudnie.

Ocena 6+/10

7 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Taki sobie ten film. Fajnie się nawet oglądało, ale kompletnie nic nie pamiętam.

Aha, zmień kolor czcionki we wpisie. Na PRO (IP.Board :P) forumowej skórce nic nie widać.

  • Upvote 1
Link do komentarza

A dla mnie ten film był przetragiczny, nawet jak na standardy hollywoodzkiego kina i pierwszej części (bo nawet ona była fajniejsza od tego syfu). Gra aktorska - tragiczna, WSZYSCY grają jak kołki drewna, zero emocji, zero odniesień do części pierwszej, romans szyty tak grubymi nićmi, że nawet nie wiedziałem, iż coś się działo w tym względzie dopóki heros nie pocałował swojej księżniczki. Ech.

Efekty... no OK były dobre, ale teraz każdy film akcji ze sporym budżetem ma przynajmniej niezłe efekty specjalne więc specjalnie mnie takie coś nie zachwyca.

Sam Worthington, chociaż dobrze odegrał swoją rolę, wykreował postać nijaką.

Sam zagrał tutaj jak reszta, tragicznie. Żadnych emocji nie mogłem od niego wyczuć. Nawet jak się starał to tylko pobłażliwie się uśmiechałem.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...