Skocz do zawartości

Screen Saver

  • wpisy
    91
  • komentarzy
    512
  • wyświetleń
    93740

Trigun


Grimmash

1099 wyświetleń

trigunbanner_zps6ce15053.jpg

Moje pierwsze wrażenia po obejrzeniu jednego odcinka i te po obejrzeniu ostatniego były bardzo zbliżone. Serial przechodzi z odcinka na odcinek sporą gatunkową ewolucję, o czym za chwilę napiszę, ale nie zmienia jego odbioru. Jak się okazuje każdy pomysł scenarzystów adaptujących mangę przeciska się przez maszynkę produkcyjną i za każdym razem dodaje całości czegoś dobrego. W gruncie rzeczy w ten sposób czyni anime lepszym, jednocześnie nie zaprzepaszczając dokonań i wysiłków poprzednich epizodów. To znaczy, jedne skojarzenia nie są zastępowane drugimi, one narastają budując ciekawy wizerunek serii wymykającej się spod standardowego pojmowania animowanych produkcji.

Akcja toczy się na planecie ogrzewanej przez dwa słońca. Wszędzie, gdzie okiem sięgnąć szerzy się pustynia. Humor miesza się z powagą, a miks ten dopełnia wartka akcja bogata w bardzo ładne pojedynki z udziałem latających pocisków i spadających na ziemię łusek.

trigun-1_zpsb535ad64.jpg

Czy jest drugie takie anime, które tak dobrze łączy sci-fi, western i komedię? Prawdę mówiąc, jest. Nazywa się Cowboy Bebop, ale nie odwołuje się do westernu w tak dosadny i namacalny sposób. Gdybym miał powiedzieć krótko czym jest Trigun odparłbym, to skrzyżowanie westernu z sci-fi jest na drugim miejscu. Najważniejsza krzyżówka rozwiązująca się sama przed oczami widza to przejście od komedii do tragedii.

Prawda, Trigun zanurzony jest w klimacie westernu. Znajdzie się tutaj wielka pustynia, rewolerowcy, saloony i inne klasyczne elementy powszechnie kojarzone z kowbojami. Patrząc na artworki i screeny z serialu rozsiane po internecie nie trudno spostrzec, że równie sporo jest tutaj science fiction. Elektrownie w kształcie wielkich żarówek, ogromny pociąg sunący po pustyni (zwany piaskowym parowcem) to wprawdzie nie są klasyki, jeśli chodzi o sci-fi, ale przecież to jest anime. Japończycy nie potrafią oprzeć się pokusie przeinaczania i udziwniania kultury zachodniej. Obok innego gatunkowego dzieła, Hellsinga, Trigun jest tego najlepszym przykładem.

Trigun_wallpapers_181.jpg

Mimo, że serial liczy sobie już 16 lat nic z swego uroku nie stracił. Ba jest lepszy od wielu nowszych produkcji. Oczywiście wielu świeżynkom w świecie M&A wydać się może przestarzały, ale w swoich czasach poziom realizacji tego tytułu to była absolutna czołówka. Najlepszym tego dowodem jest prosty fakt, że anime wciąż dobrze się ogląda. Efektowne pojedynki na różnego rodzaju broń wciąż radują oczęta. Kreska według mnie zyskała na wartości, a powód jest prosty ? tak seriali w Japonii już się nie robi. Seria o przygodach Vasha dobrze reprezentuje okres, w którym powstała. Dochodzi do tego jeszcze aspekt nostalgii, co zrozumieją wszyscy wyjadacze animowanego chleba zarażeni pasją do kultury kraju kwitnącej wiśni w latach ?90.

Ludzki Tajfun wart 60 milionów podwójnych dolarów obraca największe miasta w tumany kurzu i góry piachu. Nie zrozumcie mnie źle Vash to niesamowicie wyluzowany chłopak. Kochający peace.. ekhem.. miłość i pokój. Czerwienieje, gdy tylko zobaczy parę krągłych kształtów przyczepionych do jednego ciała, kobiecego oczywiście. Zdarza mu się nawet zgubić kule do swojego rewolweru. Zresztą właściwie to rzadko korzysta z tego rewolweru. Zawsze stara się rozwiązać konflikty w sposób pokojowy nie krzywdząc nikogo. Uwierzcie mi bycie poszukiwanym i wartym tyle pieniędzy nie pomaga w prowadzeniu spokojnego życia. Co i rusz zjawiają się tacy, którzy chcą napełnić sobie kieszenie i okryć się sławą. Miasta same obracają się w perzynę, przy okazji ostrzejszych wymian ognia. Zacni panowie z gangów różnej maści chcą przejść do historii jako pogromy Vasha The Stampede?a.

end4.jpg

Są chwile, w których nawet zwariowany blondynek nie ma pojęcia, co się dzieje. Niewiele pamiętając z swej przeszłości nie zdaje sobie sprawy, jaka moc w nim drzemie. Bardzo szybko z komedianta może przeistoczyć się w broń masowego rażenia. Co stara się wykorzystać tajemniczy szaleniec Legato. On sam posiada niezwykłą moc władania ludźmi za pomocą swojego umysłu. Sam nie pociąga za spust, brzydzi się bronią woli, gdy inni wykonują jego brudną robotę. Podróżując od miasta do miasta, zdarza się, że Vash opuszcza je zniszczone. Nie jest jednak złem wcielonym, zdeprawowanym do szpiku kości mordercą, nie. Do poważnych zniszczeń przyczyniają się wszelkiej maści łowcy nagród i kryminaliści. Broniąc swe życie, często także życie innych (niewinnych), miastu dzieje się krzywda zaś wina spada na niego. W końcu zaniepokojona rozwojem sytuacji agencja ubezpieczeniowa Bernardella wysyła dwie pracowniczki Meryl i Milly by spotkały się z ludzkim tajfunem i by wybłagały go o zaprzestanie stylu bycia chodzącej katastrofy. Tak przy okazji - w tym momencie zaczyna się anime. Wkrótce jego tropem zaczyna podążać organizacja zwana Guns-Ho-Guns, posiadająca galerię śmiercionośnych członków, z których każdy ma swoje talenty. I akcja przyśpiesza. Nie chcę zdradzać jak zwykle zbyt wiele, ale zdaje się, że właśnie po jednym z zniszczeń miasta protagonista stracił pamięć. Obudził się, gdy już miasto było zrujnowane. Czyżby zwykły pech prześladował naszego bohatera? A może kryje się za tym wszystkim jakiś podstęp, spisek?

Anime przepełnione jest humorem sytuacyjnym i dobrymi gagami. Uważni widzowie zauważą przewijającego się przez całą serię czarnego kota, taki żarcik dla prawdziwych fanatyków. Sporo jest w Trigunie tak zwanej komedii pomyłek, to też przypadło mi do gustu. Zaczyna się całkiem beztrosko i zabawnie. Kończy śmiertelnie poważnie. Pytania, kim jest ten ubrany na czerwono czubek i do czego jest zdolny szybko zastępują inne znacznie poważniejsze. Historia ewoluuje i wkracza na kolejne poziomy serwując przy okazji oryginalne, świeże sceny akcji. Nie zabrakło tajemnic, chwytliwej intrygi oraz przekonująco nakreślonych postaci. Główny bohater udowadnia, że nie ocenia się książki po okładce, na co dzień udaje fajtłapę, gdy robi się poważniej potrafi zadziwić swoim refleksem i precyzją.

trigun.gif

Kreska niewiele różni się od tej znanej z, choćby serii Slayers, czy wspomnianego Cowboy Bebop, słowem lata ?90 - wielkie oczy, małe noski. To tworzy atmosferę, który mnie kręci. Przypomina stare, dobre i beztroskie czasy. Dodatkowym atutem produkcji są militaria. Różnej maści broń (nie tylko palna) została głęboko przemyślana np. strzelba ukryta w pochwie katany, według mnie wielki krzyż (Punisher) Wolfwooda bije na głowę gitary z Desperado. Miasta generalnie wszystkie prezentują się podobnie, ale dzięki temu są wiarygodniejsze. Tworzą spójny świat.

Ozdobą serii są postaci. Seria to szeroka gama zakapiorów i garstki bohaterów. Kilku aktorów tego widowiska z łatwością zapada w pamięć: Legato, Wolfwood oraz Knives. Dziki zachód w konwencji anime zapewnia bohaterów, których polubimy i nie polubimy. Znajdą się źli do szpiku kości, niegrzeczni chłopcy, szaleńcy i komedianci. Cały panteon różnego rodzaju zła. Serie anime często mają problemy z swoimi protagonistami, gdyż tworzą bataliony ciekawszych drugoplanowych bohaterów. Vash nie należy do tego grona.

?Toraigan? w wersji angielskiej nie kaleczy opowieści powiedziałbym, iż pomaga w jej uwiarygodnieniu. No, bo, skoro dziki zachód to i USA. Obie te rzeczy z osobna wywołują skojarzenia z tą drugą rzeczą, co po popularności westernów można uznać za skojarzenie naturalne. To dobrze ze sobą współgra, w końcu saloony i colty to ?produkty? kojarzone z tamtym światem. Światem obiecującym romantyczną przygodę aż po kres horyzontu za, którym chowa się słońce, w tym przypadku dwa.

black-cat_00377503.jpg

Opening przez całą serię jest taki sam, wersja Japońska ponoć, co odcinek pokazuje w nim coś nowego. Sama muzyka to charakterystyczne i wielu fanom dobrze znane, ostre gitarowe granie (H.T.). Animacja jest dosyć standardowa, pokazuje postaci przewijające się przez serię, głównych bohaterów. Wszystko razem dobrze współgra. Ending to z kolei piękna rockowa ballada. Cały soundtrack opiera się na grze na gitarze, od spokojnych melodyjnych dźwięków, jakie gitara niesie po ostre rify. Naprawdę warty uwagi i odsłuchania OST, a właściwie dwa.

Oglądacie anime i nie wiecie, co następnego obejrzeć? To jest dobra okazja żeby cofnąć się w czasie i obejrzeć produkt z lat ?90. Rozbawi was, zasmuci, być może doprowadzi do płaczu. Wyszczerzycie gały oglądając walki i pojedynki, przy czym zabawiać was będzie świetna muzyka, a i cień zaskoczenia też się zjawi. Przejście z komedii w sferę tragedii lub jak, kto woli dramatu jest dobrze widoczne, ale komedia do końca trwania serialu całkowicie nie znika z ekranu. Dobre wrażenie niemal gwarantowane, dobra zabawa jest jeszcze pewniejsza.

12 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Z całego Triguna pamiętam tylko tyle, że go oglądałem, że mi się podobał oraz to, że Nicholas miał taki fajny krzyż. No, ale w sumie jestem typem gościa, który odświeżał sobie FMA:Brotherhood rok po pierwszym seansie, bo zapomniał jak się ów serial skończył...

Guess I've got some serious brain problems!

  • Upvote 2
Link do komentarza

Fajny ten Trigun. Widziałem to parę lat temu na HYPER (R.I.P. :[). Całkiem nieźle się przy tym bawiłem. Jako takie dość lekkie post apo + komedia - warto się zainteresować.

  • Upvote 1
Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...