Skocz do zawartości

Blog DiegoTana

  • wpisy
    37
  • komentarzy
    105
  • wyświetleń
    34786

Red Faction: Armageddon - recenzja


DiegoTan

950 wyświetleń

7z167.jpg

"Powiedz mi proszę, jeśli potrafisz... Zniszczyłeś tak wiele. Czy mógłbyś wymienić chociaż jedną rzecz, którą udało Ci się stworzyć? Wiedziałem, że nie." Grając w "Red Faction: Armageddon" cały czas krążył mi po głowie powyższy cytat z Half-Life'a 2. W tym wypadku odnosił się on do dwóch rzeczy. Czy THQ rzeczywiście zniszczyło markę Red Faction wydanym w 2011 roku Armageddonem? I dlaczego wysadzanie budynków nie bawi mnie tak jak kiedyś?

feature-Red-Faction-A.png

Grę rozpoczynamy jako Darius Mason, wnuk Aleca Masona z "Red Faction: Guerrilla". Minęło pół wieku od wydarzeń z poprzedniczki, a gerylasi nadal biją się z żołnierzami EDFu. No, nazywanie ich żołnierzami to wyolbrzymienie, gdyż niegdyś mocarna korporacja EDF to obecnie marne niedobitki, bardziej przypominające czarne charaktery z Mad Maxa 2. Widząc swoją niknącą potęgę, decydują się na bardzo radykalny krok: wysadzenie terraformera, tym samym niszcząc życiodajną atmosferę Marsa. Udaje im się to, czym zmuszają ludzkość do szukania schronienia w podziemiach.

red4.jpg

Same podziemia jeśli zaskakują, to tylko pozytywnie. Choć gra nie podążyła śladem "Guerilli" otwarty świat zamieniając na zamknięty i mocno liniowy, wcale nie przeszkadza to tak bardzo. Z pewnością zaprojektowanie lokacji podziemnych z zachowaniem różnorodności musiało być ciężkie dla grafików, ale nawet im to wyszło. Zwiedzamy m.in. starożytną świątynię, opuszczone miasto, tunele kopaczy, powierzchnię nieokiełznanego Marsa oraz - cytując genialne Bard's Tale - obowiązkowy poziom z lawą. Gorzej wypada oprawa audio - muzyki właściwie brak, albo jest tak monotonna, że w ogóle się na nią nie zwraca uwagi. Szczęściem w nieszczęściu jest to, że z całej gamy niezbyt przekonywującego aktorstwa dobrze wypadł protagonista (Armando Valdes-Kennedy).

7z1oP.jpg

Natomiast to, co może zdziwić to... kosmici, debiutujący w Armageddonie, do tego w roli głównych przeciwników. Pojawienie się tej obcej rasy tłumaczone jest zniszczeniem tajemniczej kuli w podziemiach, która stworzona została by ją obudzić. Brzmi to niezbyt sensownie, ale w grze niestety niedopowiedzenie stoi za niedopowiedzeniem. Z aparycji pokrakom blisko do ksenomorfów (Aliens), chociaż niektórym typom nie sposób odmówić oryginalnego designu. Niestety wyraźnie inspirowanym ósmym pasażerem Nostromo kosmitom niewiele pozostało zabójczości. Gra nawet na "szalonym" poziomie trudności, który odblokowuje się po jednokrotnym przejściu gry nie stanowi dużego wyzwania. Zwłaszcza, że znajdując po drodze walający się wszędzie złom, inwestować możemy w nieco zbyt potężne perki, jak podwojenie punktów życia, mocniejsze strzały, większe magazynki, etc. I gdy przyjemnie jest czasem poczuć się jak największy chłopiec na podwórku, na dłuższą metę to nuży.

O ile same pukawki są standardowe dla gatunku, o tyle najwięcej radości przynosi wyjątek: unikalne działo magnesowe. Za jego pomocą można połączyć dwie dowolne rzeczy, a te zaczną przyciągać się nawzajem z ogromną siłą. Najprzyjemniej oczywiście sprezentować wrogom bliskie spotkania z betonowymi słupami.

7z1GV.jpg

Do dyspozycji graczom oddany został również sieciowy tryb Infestation, a jest to kolejna wariacja na temat Hordy z "Gears of War 2". Czterech graczy na jednej mapie może wykorzystać broń i ulepszenia zdobyte w kampanii, by odpierać kolejne fale nadchodzących maszkar. Choć serwery nie są jeszcze martwe, obecnie niewiele osób gra w Armageddon online. Szkoda, że nie ma lokalnego split-screena, mimo wyraźnie mylącej informacji z tyłu pudełka, bo to mogłoby przedłużyć mój czas spędzony z tym tytułem. Wynosił on około 20h, co biorąc pod uwagę dzisiejsze standardy nie jest złym wynikiem.

7z1Dq.jpg

Red Faction: Armageddon jest... w porządku. Oferuje dosyć różnorodne lokacje, typy wrogów i całkiem znośną historię. Rozwalanie budowli może nie przynosi już tyle radości, co w "Guerrilli", ale dla miłośników eksterminacji ras obcych będzie jak znalazł. Jeśli szukasz tytułu do wieczornego relaksu przy piwku - bierz się za pełne wybuchów przygody Dariusa.

4 komentarze


Rekomendowane komentarze

Należy dodać, że bardzo krótkie przygody. Gra nawet fajna, jeśli chodzi o bezstresowe rozwalanie wszystkiego, ale kurde, nie lubię gier, które da się skończyć w 7 h i niczego po tym nie oferują (multi tradycyjnie u mnie odpada, poza tym i tak nikt w to nie gra :]).

Link do komentarza

Należy dodać, że bardzo krótkie przygody. Gra nawet fajna, jeśli chodzi o bezstresowe rozwalanie wszystkiego, ale kurde, nie lubię gier, które da się skończyć w 7 h i niczego po tym nie oferują (multi tradycyjnie u mnie odpada, poza tym i tak nikt w to nie gra :]).

Racja. Ja przeszedłem grę dwa razy (chociaż na szalonym w parę godzin) plus grałem sporo w multiplayera.

Link do komentarza

Gierka jest niezła. Potrafi dać sporo radości bezpretensjonalną rozwałką, jednak dość szybko przychodzi monotonia, a historia nie porywa, lecz nie mam do niej jakiś wielkich uwag. Na nudę idealne :)

Link do komentarza

Singiel jest tylko niezły. Multi momentami daje nieco ognia, gdy się odpali najwyższy poziom trudności. Ogólnie lepiej nie przesadzać z nadmiernymi dawkami i będzie dobrze. 7/10.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...