Skocz do zawartości
  • wpisy
    45
  • komentarzy
    259
  • wyświetleń
    44249

Nieobiektywnie, nierzetelnie i zdecydowanie nieprofesjonalnie (odcinek pierwszy i być może ostatni)


Demonir

750 wyświetleń

Wielu ludzi piszących recenzje gier, w tym ci, którzy prace te publikują na naszej Przenajświętszej Blogosferze, ma pewnie nadzieje, że dzięki treningowi, ktoś zauważy u nich promyk talentu, zaprosi do redakcji CD-Action i może nawet da prace w charakterze gościa, który parzy Smugglerowi kawę. Niektórym z nich może nawet przyświecają wspaniałe hasła: Obiektywizm, Rzetelność i Profesjonalizm. Cóż, nie jestem jednym z nich*.

I tak oto powstały trzy krótkie recenzyje gier, na które wydałem wyrok, choć niekoniecznie sprawiedliwy.

Każdy może być świętym

Niedawno wyszła czwarta odsłona Saints Row nad którą to pieśni pochwalne odśpiewywał recenzent w CDA. Ja z przykrością stwierdziłem, że z tą serią w ogóle nie miałem do czynienia. Oczywiście nie było co biec do sklepu i rzucając na ladę sto złotych zażądać czwórki i piwa w wyszczerbionym kuflu. Przypomniałem sobie za to, że wciąż w mojej szufladzie leży nigdy nie zainstalowana dwójka, dołączona swego czasu do pewnego czasopisma, którego nazwę przemilczę, gdyż nie chcę być posądzany o lokowanie produktu.

Przy Saints Row 2 bawiłem się naprawdę przednio. Steam pokazuje co prawda, że przesiedziałem w Stillwater jeno 7 godzin**, ale były to bardzo mile spędzone i szybko mijające chwile. Krótko pisząc SR2 to rzeź i absurd w bardzo dobrym wydaniu, a jedynym i największym problemem produkcji Volition Inc. jest optymalizacja. Tragiczna optymalizacja. Wiem, że mój komp nie jest najnowszy, ale o wiele ładniej wyglądające produkcje działały płynniej niż SR, co boli tym bardziej, że nie jest to gra ładna, a chcąc ratować się od tak wielu ścin, trzeba wyłączyć, lub ograniczyć dynamiczne oświetlenie, bez którego jest już po prostu brzydko.

QkqaPGd.jpg

Gra na średnich detalach z włączonym i wyłączonym dynamicznym oświetleniem.

Na domiar złego SR jest sandboxem, dla tych co nie wiedzą jakim (są tu tacy?), napiszę jak najbardziej zrozumiale mnie tylko stać: ?coś jak GTA?, jak to powiedział mój brat widząc w co gram. Oznacza to ni mniej ni więcej, a bardziej więcej, że trzeba wiele jeździć samochodem, i to przeważnie szybko, a wtedy właśnie daje o sobie znać spartaczona optymalizacja, uniemożliwiająca dobrą zabawę, która miała miejsce gdy strzelaliśmy do bezmyślnych wrogów lub oblewaliśmy ludzi szambem w jednej z misji pobocznych.

zX6vcFe.jpg

Jedna z bardzo dojrzałych zabaw.

Do SR2 zdecydowanie jeszcze wrócę, choć misje w, których trzeba się poruszać szybkimi pojazdami nie zaliczają się do tych z gatunku przyjemnych, to wciąż w Stillwater pozostaje wiele do roboty, wiele do zabawy. Jeżeli jesteś skąpcem i nie chce ci się wydawać kasy na sms-y o treści POMAGAM i gry kosztujące około stu złotych, to warto sięgnąć po edycje z CD-Action, bo kupienie jakieś pudełkowej i to nowej będzie nieco utrudnione. Jeśli jednak masz dobry komputer, który bez problemu zniesie trudy optymalizacji, to masz na tyle pieniędzy, że i tak pewnie kupisz nowszą część.

Ro#@$%*#@ to!

Kolejna produkcja Volition Inc. Jednak za nim zapomnę, kilka słów o hist zakupu Red Faction: Armageddon. Otóż, nie kupiłem tej gry dla gry, która w ogóle mnie nie interesowała. Na allegro znalazłem edycję specjalną w cenie dziesięciu złotych, teraz już nie ma tej aukcji, ale za kwotę 25 złotych plus koszty wysyłki bez problemu wciąż znajdzie się te wydanie, w którego składa wchodzi kartonowy box, komiks, oraz koszulka, no i jakaś dziwna podstawka pod kubek, zapakowana w plastikowe pudełko. Jeżeli macie dość kradzieży ubrań ze zbiórki Czerwonego Krzyża, to już dla samego t-shirtu warto to kupić, bo choć design nie powala, to jest to wciąż tania koszulka z gry. A jeżeli macie jeszcze zamiar grać w Red Faction, to staje się to bardzo dobrą inwestycją.

I piszę to przez pryzmat przegranych tylko dwóch godzin! Już na początku widać, że Volition uczy się na błędach i zdecydowanie nie piękna, acz przyzwoicie wyglądająca produkcja z masą destrukcji działa płynnie. Szkoda, że po drodze zapomniano o bardzo dobrej zabawie. RFA ma zdecydowanie poważniejszy klimat od SR, co nie wychodzi tej grze na dobre, bo opowiadanie historii z takim nadęciem, twórcom nie wyszło. Jednak najgorsze jest to, że gra próbuje często udawać czymś czym nie jest. Pierwsza misja to nieporadne Gears of War, a dalej jest równie nieporadna próba wywołania napięcia. Normalnie będąc obleganym przez dziesiątki potworów wychodzących z mroku, powinno być klimatycznie, może nawet strasznie. Tutaj natomiast stoisz i beznamiętnie strzelasz to tych kreatur, do czasu aż widzisz, że nie trzeba strzelać i wyciągasz wielki młot, który z zabijaniem radzi sobie zdecydowanie lepiej; na koniec odnajdujesz ich gniazdo, które niszczysz by zapobiec ciągłemu respawnowi wrogów.

lDfLuu1.jpg

Kolejnym sporym błędem ludzi z Volition było postawienie na szablonowe pukawki. Taki karabin, czy możliwość strzelania z dwóch pistoletów naraz, normalnie sprawiałoby kupę radochy, ale w Armageddonie jest po prostu nudne, aż prosiło się by przy takiej możliwości destrukcji, bardziej kreatywnie wykorzystać bardzo ciekawą broń jaką jest Magnet Gun i wypełnienie produkcji zagadkami, do których rozwiązania potrzeby byłyby zabawy z fizyką. Postawienie na zrobienie zwykłego shootera z możliwością niszczenia otoczenia, zdecydowanie grze nie służy. I jakoś nie pomagają dwa dodatkowe tryby dostępne z menu głównego, w których możemy się skupić tylko na rozwałce.

Jestem wojowniczym żółwiem ninja (ockb?!)

Pewnego razu, pewnie w jeden z tych dni, gdy człowiek staje się na chwilę masochistą, chciałem przejść tę grę, tylko po to, by bardzo brzydko ją gdzieś obsmarować. Naprawdę nie byłem w stanie tego zrobić. Ukończenie Teenage Mutant Ninja Turtles (TMNT) na PSP to wyczyn na który mogą sobie pozwolić tylko ci, którzy naprawdę nie mają co robić z życiem.

TMNT.jpg

Uznajmy na początek, że wizja czterech zmutowanych żółwi o imionach Leonardo, Michelangelo, Raphael i Donatello i ich mistrza szczura, jest przez was przyjęta bez uśmiechu i z pełną powagą. Już przy pierwszym odpaleniu widać, że gra jest brzydka jak rodowita Niemka bez makijażu i to na warunki innych gier na przenośną konsolę Sony. Może jednak zaliczasz się do tego procentu graczy, dla których najważniejsza nie jest grafika, a grywalność. Tutaj też się zawiedziesz. Rozgrywka składa się z piętnastu poziomów, w których sterować możesz wszystkimi członkami drużyny żółwi. Sam gameplay można podzielić na dwie części: eksplorację i walkę. Najpierw ta pierwsza. Nie ma tu mowy o jakimkolwiek wolnym świecie, posiadamy tylko częściową kontrole nad tym gdzie idziemy, czasami mając do wyboru lewo lub prawo. Wszystko sprowadza się do na przemian klikanych trzech przycisków (zależnie w którą stronę chcesz skoczyć: tak, każdy za każdy kierunek skoku odpowiedzialny jest inny przycisk i nie mam tu na myśli strzałek), szczytem komplikacji jest przytrzymanie guzika, by postać się ślizgała. To tyle, nic więcej tu nie ma, a to co jest sprawdza się tak okropnie nudno i bez polotu, że ma się ochotę włożyć głowę między drzwi i framugę i trzaskać tak długo, aż się o tym zapomni.

Jest jeszcze walka, która ogranicza się do jednego ataku, który możemy ułożyć w kombinacje, bodajże dwie, zresztą, więcej nie potrzeba. Można też wezwać wsparcie i coś na kształt ataku specjalnego. Wszystko to okraszone okazjonalnymi walkami z bossami, o których nawet nie ma co wspominać. Jeżeli kiedykolwiek będąc w sklepie zobaczycie to coś na półce, szybko zniszczcie taki egzemplarz, nie ma się co martwić, każdy sąd was uniewinni.

Mam nadzieje, że wam się podobało, bo jeśli nie, to jak nic napiszę kolejny odcinek. Wszystkie komentarze, w tym, a nawet szczególnie, te negatywne są mile widziane.

*- dobra, trochę przesadzam. Chciałbym parzyć kawę dla Smugglera, robię świetną parzoną!

**- wszystkie dane są przestarzałe o kilka miesięcy, bo tekst ten właśnie tyle leżał w szufladzie

6 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Wzruszyły mnie twoje życzenia :) Ten, tego, również wszystkiego najlepszego, bo twoje recenzje są rewelacyjne i chciałbym je widzieć drukowane... Ale to nie koncert życzeń będę zadowolony kiedy zobaczę je na twoim blogu :)

Link do komentarza
Wielu ludzi piszących recenzje gier, w tym ci, którzy prace te publikują na naszej Przenajświętszej Blogosferze, ma pewnie nadzieje, że dzięki treningowi, ktoś zauważy u nich promyk talentu, zaprosi do redakcji CD-Action i może nawet da prace w charakterze gościa, który parzy Smugglerowi kawę.

...ponieważ nie można publikować recenzji choćby po to, żeby przedstawiać pewne produkcje - często pozostające poza głównym nurtem - tym, którzy odwiedzają blogi. Osobiście staram się, żeby moje recenzje były jak najbardziej treściwe i obiektywne, bo nieobiektywnych mamy już w bród. Wliczając w to także te płatne.

Dzielę się tym z ludźmi, bo mi się tak podoba. Publikowanie specjalnie po to, żeby ktoś to zobaczył i "dostrzegł talent" uważam za dziwne. Równie dobrze można podobne zarzuty wystosować wobec tych, którzy tworzą opowiadania lub grafiki.

Link do komentarza
Dzielę się tym z ludźmi, bo mi się tak podoba.

O, to. Zazwyczaj piszę dlatego, że tytuł mi się podoba i chciałbym innych zachęcić, a nuż będą mieli tyle, albo i więcej, frajdy, co ja.

Ogólnie wpis wodolejski, mętny, chaotyczny, bez pomysłu na siebie. Coś tam napisałeś o paru tytułach, ale nieciekawie i niezbyt zachęcająco.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...