Skocz do zawartości

Rzut b3retem

  • wpisy
    23
  • komentarzy
    315
  • wyświetleń
    26608

Źródło kryzysu, czyli witamy w kieszonkowym Midgarze.


b3rt

848 wyświetleń

Gry to bardzo skomplikowane produkcje. Składają się z wielu elementów: muzyki, udźwiękowienia, grafiki, fabuły, bohaterów itd. Teoretycznie wszystkie elementy powinny być jak najlepsze, aby gra odniosła sukces. Czasami jednak pojawiają się perełki, które mimo ogólnej miernoty wybijają się kilkoma genialnymi składowymi (chociażby Deadly Premonition, które mimo ogólnej sztywności i wylewającej się zewsząd biedoty zdobyła serca i umysły wielu graczy, w tym moje). Są też jednak twory o całkowicie odwrotnych proporcjach: na pierwszy rzut genialne, które jednak mają kilka szczegółów, potrafiących uprzykrzyć całą rozgrywkę. I z czymś takim miałem okazję się zmierzyć, grając w Crisis Core: Final Fantasy VII.

ffvii-static.jpg

Nie wstydzę się tego że jestem fanbojem Final Fantasy VII. I to takim prawdziwym fanbojem, przez duże "F", który skacze z nożem, pazurami i zębami na każdego kto odważy się krzywo spojrzeć na moją ulubioną produkcję. Przechodziłem grę setki razy, na kilkanaście sposobów, na wszystkich platformach które miałem, i na które FF7 się ukazało (najpierw PSX, później PC, teraz przechodzę na PSP). Miałem komplet materii, Summony na najwyższych poziomach, pokonałem Weapony, miałem wszystkie gatunki Chocobo, a mimo to dalej gra sprawia mi frajdę. Dlatego też cieszyłem się jak dzieciak na wieść o "Compilation of Final Fantasy VII", czyli zestawie produkcji nawiązujących do wielkiego dzieła Squaresoftu, i byłem całkowicie bezkrytycznie nastawiony do wszystkich newsów na ten temat. Advent Children oglądam przynajmniej raz na kilka miesięcy (w święta to u mnie tradycja niczym Kevin sam w domu), Last Order widziałem jeszcze więcej razy, i bardzo ubolewałem nad brakiem Before Crisis w krajach innych niż Japonia, co jednak nie przeszkodziło mi w obejrzeniu chyba jedynego w moim życiu Let's Play'a na YT, właśnie z tą grą. Dlatego nie powinno nikogo dziwić, że jedną z produkcji dla której kupiłem PSP był właśnie Crisis Core. I mimo że gra też bardzo mi się podoba, to nie jestem w stanie przymknąć oka na niektóre rozwiązania, całkowicie nielogiczne i IMO po prostu głupie. Ale po kolei.

Zdarzenia które mamy okazję śledzić w grze dzieją się niedługo przed tym, co mieliśmy okazję zobaczyć w oryginalnym FF7. Wcielamy się w rolę Zacka, młodego członka militarnej jednostki SOLDIER, którą również mieliśmy okazję poznać w pierwowzorze z 1997, do której należał chociażby Sephiroth. Zacka śledzimy praktycznie od samego początku jego kariery jako SOLDIER, mamy okazję zobaczyć jak poznał Aerith, skąd wziął swojego Buster Sworda, jak awansował na 1st. Class i przede wszystkim, w jakich okolicznościach spotkał Clouda. Trudno mi pisać o fabule, bo chciałbym uniknąć jakichkolwiek spoilerów, jednak trzeba przyznać, że scenarzyści nie mieli łatwego zadania. Stworzenie prequela do FF7, w dodatku z Zackiem w roli głównej było zadaniem karkołomnym. Bo jak przedstawić historię postaci którą każdy fan oryginału zna bardzo dobrze tak, aby jednocześnie nie nudziła i była logicznie spójna z ciągiem dalszym. Na szczęście, zadanie zostało wykonane pomyślnie, i wydaje mi się że przedstawiona historia jest bardzo dobra. Z jednej strony mamy wiele wątków których nie mieliśmy okazji poznać wcześniej, kilka bardzo fajnie zarysowanych postaci (Angeal i przede wszystkim Genesis), z drugiej mamy okazję spotkać kilka dobrze znanych bohaterów (młoda Tifa) i przeżyć jeszcze raz znane nam sceny, chociażby z Shinra Manor, z całkiem innej perspektywy. No i to zakończenie, niby od początku wiadomo jaki będzie finał naszej przygody, ale jak już dobrniemy do finałowego starcia (i nie mówię tu akurat o ostatnim bossie) i filmiku końcowego, to i czuć smutek i żal. Za fabułę ogromny plus się należy, bo zadanie nie było proste, a wyszło lepiej niż można się było spodziewać.

Crisis-Core-FFVII-PSP-01.jpg

To jest grafika z gry, nie z animowanych filmików. Tak, ta gra tak wygląda

Fabuła fabułą, ale jak w to się gra? Produkcje z kompilacji FF7 mają to do siebie, że wywodzą się z różnych gatunków (gdzieś czytałem że przede wszystkim gry miały być poligonem doświadczalnym dla przyszłych produkcji od Square). I tak oto mamy film pełnometrażowy, wykonany całkowicie komputerowo, mamy krótkometrażowe anime, strzelaninę z elementami bijatyki na PS2 i grę na telefony komórkowe. Crisis Core też nie odstaje od tej reguły, i zamiast czystego jRPG dostajemy mix gry fabularnej i slashera. Z jednej strony mamy rozwój postaci, materie, ekwipunek do zebrania, z drugiej jednak gra jest dużo bardziej dynamiczna. Mimo że rządzą nią zasady bardzo RPG'owe (walki na osobnej arenie, różne ataki, brak combosów), to same walki są czysto zręcznościowe, i raczej nie będziemy mieć czasu na obmyślanie taktyki pomiędzy kolejnymi atakami i unikami. Poza walkami możemy biegać po okolicznych lokacjach (niestety, nie ma otwartego świata), rozmawiać z ludźmi, zbierać przedmioty ze skrzynek, jak w jRPG. Jak dla mnie taki model rozgrywki sprawdza się świetnie, i bardziej potęguje wrażenie dynamiki niż turowe walki.

0115908.jpg

Kojarzycie gościa?

Graficznie gra jest fenomenalna, oczywiście jak na możliwości PSP. Przerywniki filmowe są wykonane pięknie, może nie jest to jakość Advent Children, ale klasę wyżej niż większość innych gier. Jednak to nie komputerowe animacje robią największe wrażenie. Większość filmików wykonanych jest na silniku gry, i doprawdy, nie przypominam sobie nic lepszego na przenośne konsole poprzedniej generacji. Synchronizacja z ruchem warg, fizyka tkanin i włosów, nawet emocje na twarzach postaci, wszystko wygląda pięknie. Podczas samej gry i walk grafika jest równie dobra, efekty i animacje ataków są doskonałe. Jedyne czego można się przyczepić, to dość ubogie środowisko w kilku lokacjach. Niektóre miejscówki są strasznie puste, nie ma nic prócz podłoża. Żadnych domków, drzew, nic co przyciągałoby uwagę. Trochę szkoda, jednak patrząc na całość, jest więcej niż dobrze. Udźwiękowienie to również najwyższa, światowa klasa. Praktycznie wszystkie ważne przerywniki są całkowicie zdubbingowane, tylko podczas samej gry musimy zadowolić się napisami. Aktorzy zostali dobrze dobrani, jednak amerykańskie głosy średnio pasują do typowo japońskiej stylistyki, i do tego co się dzieje na ekranie. Szkoda że nie można grać z oryginalnym, japońskim podkładem, pewnie wtedy wrażenie byłoby dużo lepsze. Muzyka również nie pozostawia wiele do życzenia, i trzyma wysoki poziom. Część utworów to kawałki przeniesione żywcem z FF7 (oczywiście w odpowiedniej jakości, nie jakieś tam midy), spora część to całkowicie nowe kompozycje. Fajne są zwłaszcza rockowo-metalowe utwory towarzyszące walkom, głównie z bossami.

Youtube Video -> Oryginalne wideo

Skoro więc fabuła jest bardzo dobra i spójna, technologicznie gra prezentuje najwyższy poziom, to gdzie te zgrzyty o których wspominałem na początku?

Największą wadą jest IMO rozwój postaci. Doprawdy, nie jestem w stanie pojąć, jak coś takiego można wpleść do gry czerpiącej pełnymi garściami z jRPG. Ba, na dobrą sprawę to jest jRPG z dynamicznym systemem walki. Tymczasem rozwój postaci jest całkowicie... losowy. Tak, za wszystko odpowiada ślepy los, nie ma żadnych punktów doświadczenia, żadnego przydzielania statystyk, nic. Wszystko dzieje się całkowicie bez ingerencji gracza. Odpowiada za to tzw. system DMW, który na dobrą sprawę jest uproszczoną wersją znanego z automatów "jednorękiego bandyty". Podczas walk, w tle cały czas losują się liczby i zdjęcia spotkanych po drodze postaci. Wylosowanie trzech takich samych zdjęć skutkuje wykonaniem ataku specjalnego (osobny atak dla każdej postaci), wylosowanie trzech liczb daje różne bonosy, albo awans dla postaci. Przykładowo, jeśli wypadną nam trzy siódemki, to Zack awansuje na wyższy level, trzy inne liczby powodują awans którejś z posiadanych materii itd. Portrety to ataki, i np. jeśli wypadną trzy twarze Aerith, to nasza postać się leczy. System jest w 100% losowy i odpowiada praktycznie za wszystko: awans postaci, umiejętności, ulepszanie materii, limit breaki, dosłownie wszystko. My mamy możliwość założenia tych materii które chcemy (na szczęście czary typu Fire czy Blizzard można rzucać samodzielnie) i tyle, ewentualnie podbudować niektóre statystki przedmiotami. Poza tym jedyne co możemy zrobić, to liczyć że wypadną nam takie liczby albo portrety jakie potrzebujemy. Dodatkowo system bywa niezwykle złośliwy, i np. daje nam specjalne ataki, których akurat nie potrzebujemy (np. Meteor kiedy walczymy z jedną postacią, albo leczenie kiedy mamy full hp). Cóż, taki urok losowości, nie zmienia to jednak faktu, że nie potrafię pojąć, kto wpadł na pomysł takiego systemu rozwoju. Przy odrobinie nieszczęścia może się okazać, że zatniemy się w pewnym momencie gry, bo akurat postać się nam nie wyleveluje, bo liczby się nie będą zgadzać. Kompletne nieporozumienie.

crisis-core-final-fantasy-vii-20080318013123518_640w.jpg

System DMW w akcji. Jak widać, są trzy Cloudy, więc będzie meteor, i dwie dwójki, więc awans którejś materii

Kolejna rzecz, to skrajna wręcz liniowość gry. Owszem, większość jRPG jest raczej liniowych, ale z reguły mamy chociaż możliwość zwiedzenia świata czy znalezienia jakichś sekretnych lokacji itd. Nie tutaj, w Crisis Core wszystko leci jak po sznurku, lokacje rzadko kiedy mają jakieś odnogi i alternatywne ścieżki. Zamiast tego dostajemy zestaw kilkunastu misji dodatkowych, dostępnych z poziomu menu (tylko w save pointach), które jednak są dość nudne, i po zaliczeniu kilku z nich (głównie w celu odblokowania summonów) nie zaglądałem tam więcej. Poza tym ekwipowanie postaci jest praktycznie zerowe. Niby znajdujemy jakieś przedmioty po drodze (bransolety i naszyjniki, broni nie da się zmieniać ani upgradeować), ale rzadko kiedy dają jakieś sensowne efekty. Osobiście wszystko co miałem założone, to zwiększanie hp, bo przez długi okres moja postać utkwiła na 30 poziomie doświadczenia, i musiałem się boostować w inny sposób. To samo z zakupami, niby dostajemy kasę za walki, ale na dobrą sprawę nie ma jej gdzie wydać. Dostęp do sklepów też jest tylko z poziomu menu, w jednym mamy podstawowe materie, w drugim potiony. Właściwie przez całą grę korzystałem ze sklepu tylko raz, żeby nakupić Etherów przed finałowym bossem, poza tym kasa tkwiła nieużywana. Trochę ubogo.

Poza tym wszystkim dostajemy system do mieszania materii (Materia Fusion), ale osobiście z niego nie korzystałem, także nie wiem czy jest potrzebne, i czy daje jakieś sensowne profity. Bez problemu ukończyłem całą grę bez tego, więc pewnie zbędny bajer.

Crisis+Core+v0.03+%28Devin2229%29.jpg

Kończmy i idziemy dalej. Albo i nie.

Czas kończyć, i przy okazji zadać sobie pytanie, czy gra jest warta polecenia, czy też nie. Odpowiedzi są dwie, w zależności od tego czy jest się fanem FF7. Nawet umiarkowanym fanem, ważne żeby wiedzieć co się działo w oryginale. Wtedy zabawa jest przednia, bo mamy okazję poznać nowe postacie, dobrze znane wydarzenia z nieco rozbudowanej perspektywy itd. Jeśli jednak z FF7 nie mieliśmy wcześniej do czynienia, to raczej można sobie Crisis Core odpuścić. Osobiście, jako fanboj FF7 bawiłem się świetnie i byłem w stanie przymknąć oko na błędy i dziwne rozwiązania, reszta graczy pewnie nie będzie tak optymistyczna.

3 komentarze


Rekomendowane komentarze

Tak jak w twoim przypadku kupiłem PSP ze względu na tę grę. Jeden z najlepszych prequeli w jakie miałem okazję zagrać. Trudno by było zliczyć ilość godzin, które spędziłem przy graniu w Crisis Core.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...