Battlefield 4 - czyli pazerność EA nie zna granic.
Electronic Arts wraz ze swoim Battlefieldem 4 nie ma łatwego życia, z jednego prozaicznego powodu : o uwagę graczy musi bić się z powoli stygnącym GTA V. Kiedy już ograłem do znudzeni dzieło Rockstara zauważyłem, że na ekranie głównym Xboxa 360 zaproponowano mi pobranie otwartej bety do nadchodzącego Battlefielda 4. Po pobraniu 1.5 giga danych, uruchomiłem wspomniany tytuł.
Zanim przejdę do konkretów, muszę zaznaczyć, że z serią Battlefield jestem związany od samego początku. Ograłem każdą część (poza dziwacznym BF 2142) i w każdej części na liczniku miałem rozegranych minimum 400 godzin. Za najlepszą część uważam Battlefielda 2, gra byłą mocno zbugowana, a momentami była mega irytujące. Pomimo dość poważnych niedociągnięć, to właśnie przy tej części bawiłem się najlepiej - prostota jest najlepsza !
Wracając do Battlefielda 4, DICE w swoich filmikach informował nas jakie to nowości nie zostaną wprowadzone w najnowszej odsłonie ( a co innego mają powiedzieć ?). Dumnie chwalono nowy system zniszczeń (przypomina Wam to coś? taka sama śpiewka była przed premierą BF3) który absolutnie i na zawsze zmieni rozrywkę sieciową, dumnie prezentowano również interakcję gracza z otoczeniem (pamięta ktoś filmik z rozgrywki, gdzie jeden z żołnierzy wrzucał granat do wagonu pociągu, po czym zamykał drzwi ? ciekawe ile razy to się wydarzy w rzeczywistej grze). Wszystko jak zwykle brzmi fajnie, ale tylko w opisach.
Nie mam zamiaru opisywać każdego aspektu, bo beta jest ogólnie dostępna więc każdy sam może to sprawdzić. Mam zamiar skupić się na samej polityce EA dotyczącej BF4 i tym, czemu firma ta może szczycić się kolejny rok mianem najgorszego przedsiębiorstwa.
Pierwsze co rzuca się w oczy, to oprawa graficzna. Z początku miałem wrażenie, że przez przypadek uruchomiłem BF3. Czemu ? Oprawa graficzna nie różni się praktycznie niczym od części poprzedniej. Jedyne co uległo poważnym zmianą to menusy gry. Gratuluje EA, stworzyliście najmniej przejrzyste rzecz na świecie, to też jest jakieś osiągnięcie ! Wracając do samej grafiki, no jak można zrobić coś takiego ? Otrzymujemy zupełnie nowy i ulepszony tytuł, czy niezwykle drogą paczkę mapek ?
Sam gameplay, zmieniono odrobinę sterowanie pojazdów ( po co ? po co zmieniać coś co było dobre i gracze to polubili ? a no pewnie po to żeby jak najbardziej zamazać wrażenie, że wciskają nam kolejny raz to samo), dodano możliwość wychylania się zza osłon - co jest dobrą zmianą oraz dodano szumnie zapowiadany "ulepszony system zniszczeń". Na mapce która dostępna jest w becie, po dość mocnym i intensywnym ostrzale zawala się wysoki budynek, zmieniając pole bitwy. Wszystko brzmi fajnie w opisach, jest jeden problem. Całe to "zniszczenie" jest do bólu oskryptowane a wspomniany budynek ZAWSZE zawala się w identyczny sposób. To jest ten nowy system zniszczeń ? W takim razie blado.
Z większych zmian to w sumie tyle, reszta to popierdółki niewarte wspomnienia. Czas zatem przejść do głównego problemu, który chciałem opisać. EA traktuje graczy jak zwyczajnych idiotów, próbuje wcisnąć nam ten sam produkt tyle że w innym opakowaniu. Zmiany które zaszły w grze, są zwyczajnie farsą, dlaczego gracz miałby zapłacić za kilka nowych opcji, kolejne 200 zł ? Nikt chyba nie ma wątpliwości, że wszystkie zmiany spokojnie mogłyby znaleźć się w jakimś większym patchu, czy w znienawidzonych DLC. Produkt który zaoferuje nam EA wraz z DICE to najzwyczajniej w świecie duża paczka map, lub jak kto woli Battlefield 3.5.
Kolejny aspekt który bardzo mi się nie spodobał to sam model sprzedaży jaki w ostatnim czasie stosuje EA. Tak jak w przypadku BF3, w najnowszej części możemy spodziewać się miliarda DLC. Coś tu nie pasuje, gra jeszcze nie wyszła, a gracze już wiedzą, że wyjdą DLC, ba nawet wiedzą jaką zawartość one będą zawierać? Analizując ten karygodny sposób wydawania gier, naturalnym jest to, że gracze czują się w pewnym sensie oszukaniu. Wszystko wskazuje, na to że twórcy stworzyli grę, następnie wycięto z niej fragmenty i postanowili sprzedawać je osobno. Czyli mam rozumieć, że za 200 zł kupuję jakieś 60% gry, a pozostałe 40 % mam sobie dokupić w formie DLC ? Nigdy.
Warto też wspomnieć, że najprawdopodobniej EA wraz z DICE, tak jak to miało miejsce w BF3, przeniosą koszt utrzymania serwerów na graczy. Znów będą pobierać niemały haracz, za to że w grze w ogóle znajdą się jakiekolwiek serwery. Chciwość nie zna granic.
Podsumowując, Electronic Arts wydając BF4 w obecnej postaci, policzkuje graczy. Odnoszę wrażenie, że EA nie ma pojęcia co dalej zrobić z tą serią, co zresztą ich najnowsze dzieło potwierdza. Kolejne części stoją w miejscu technicznie, a i w samej formule nie zmieniło się nic. Kupno nowego Battlefielda, absolutnie nie będzie racjonalnym wydatkiem i mam nadzieję że gra nie odniesień sukcesu finansowego. Czemu ? Absolutnie nie z powodu hejterstwa, najzwyczajniej w świecie liczę na to, że szok spowodowany kiepską sprzedaży, zmotywuje twórców do zrobienia czegoś więcej niż nowych map.
Analizując to co do zaoferowania ma EA należało by tylko wspomnieć, że jeżeli nie ma się nic nowego do powiedzenia, to siedzi się cicho.
5 komentarzy
Rekomendowane komentarze