Skocz do zawartości

>imblyign

  • wpisy
    82
  • komentarzy
    520
  • wyświetleń
    56377

Od tableta do peceta (no, prawie) - Omega MID 7002


Sedinus

4824 wyświetleń

VVXsZ2P.png

Urodziłem się z niewykłym talentem do psucia urządzeń zawierających w sobie jakąkolwiek elektronikę. Komputery, konsole, zestawy stereo, handheldy, telefony, słuchawki, odtwarzacze mp3 i mp4, pendrive'y, zegarki, karty SD, nawet sprzęt AGD - wszystko, z czym mam styczność albo psuje się natychmiast bez żadnego powodu, albo cechuje się nadzwyczajnie krótkim żywotem. Do rekordzistów należą słuchawki dokanałowe za 50 złotych, które padły po równo tygodniu, głośniki 2.0 Creative'a martwe po dwóch, monitor za ~500 zdechły po miesiącu, oraz absolutny mistrz - Sony Ericsson K800i, który nie przetrwał nawet drogi z salonu do mieszkania. Z bardziej ekstremalnych przypadków mogę wymienić napęd CD, w którym niczym granat odłamkowy eksplodowała płyta CD z Raymanem 2 (I guess it has earned its title of THE GREAT ESCAPE hurr hurr) i wbiła mi kilka szrapneli w kolano, oraz GameBoy Advance, który ni z gruchy, ni z pietruchy zaczął się dymić podczas gry w Pokemony. Cartridge ocalał. Konsolka nie.

Po spokojniejszym okresie klątwa/moce/nieprzesłany dalej łańcuszek postanowił uderzyć z ponownie, rozwalając mobo i zasilacz w pececie. Wtedy jeszcze nie wszystko było stracone - porno pracować (tj. tłumaczyć wiadomo co), odbierać pocztę i oglądać YT byłem w stanie na swoim smartfonie, ponoć niezniszczalnej Nokii E7. Guess what. Kilka dni później master trole powers zniszczyły w niej port micro USB, który robi za gniazdo ładowarki. Telefon, który niemal bez szwanku wyszedł z upadku na asfalt przy prędkości 50 km/h i dwukrotnego przejechania przez samochód właśnie został odłączony od aparatury podtrzymującej go przy życiu. Miałem około 24 godziny, by znaleźć mu (tj. pecetowi, bo w zapasie miałem jeszcze wykonanego z plasitkowych butelek [srsly] SE Cedara) zastępstwo.

Problem w tym, że w portfelu miałem tylko 150 złotych.

Zaczęło się standardowo - Allegro, szukaj, netbook. Ceny zaczynające się od 500. Porażka.

Druga próba - Allegro, szukaj, Nokia E7. Ceny powyżej tysiąca. Crushing defeat.

Trzecia próba - Allegro, szukaj, komputer stacjonarny. Konfiguracje na miarę 2000 roku z Win98 na pokładzie. Humiliation.

Czwarta próba - Allegro, szukaj, tablet. Promyk nadziei, ceny w przedziale 200-300. To ciągle było zbyt wiele.

Zrezygnowany i pokonany poszedłem do gigantycznego sklepu spożywczego z doczepionym działem elektroniki, AGD, sportowym i książkowym - Carrefoura, nie wiedząc nawet po co. Moje myśli bądziły wokół piwa, czekolady i bułek z serem, gdy nagle, przechadzając się koło gablotki z tabletami, dostrzegłem coś, co początkowo uznałem za fatamorganę: na podstawce, w promocji wystawiony był niewielki tablet. Za 150 złotych.

GNSKm8s.png

Migiem wyciągnąłem telefon i sprawdziłem w Internecie, co na jego temat sądzą użytkownicy. Opinie nie były zbyt przychylne: "Zacina się", "Sklep Play nie działa", "Po tygodniu oddałem do serwisu" i podobne. Ci, którzy jednak problemów z urządzeniem nie mieli, chwalili je jak dzień długi. "Ryzyk-fizyk, poza tym nie mam większego wyboru ", pomyślałem i zawołałem pracownika odpowiedzialnego za gablotę. Chwila na sprawdzenie, czy urządzenie działa. Działa, jeno rozładowane. "Przedtem kupiła go jakaś gwiazda, ale zwróciła po kilku dniach", poinformował mnie pracownik sklepu. "Dlaczego?", zapytałem. "Gupi, wolny, mały, trudny w używaniu, zupełnie nie jak ajpad kumpeli. No i dlatego zwróciła". "A z jakiego powodu jest przeceniony?", zapytałem, chcąc się upewnić - "Coś w nim nie działa, popsute gniazda, bateria trzyma kilka minut?". Miły pan tylko się uśmiechnął i odrzekł: "Pudełko pan widzi? Całe jest pogniecione i porwane. To odstrasza. Na prezent nikt tego nie kupi, więc przecena".

Apel do nastolatek i nastolatków: kochani, proszę, kupujcie jak najwięcej rzeczy, dewastujcie ich opakowania, po czym zwracajcie je do sklepu. Niektórzy mogą dzięki temu sporo zaoszczędzić. Sankyu.

Po odczekaniu swojego w kasie i zapakowaniu nowej zabawki do plecaka zacząłem rozmyślać, ile czasu zajmie mi nauka obsługi urządzenia dotykowego bez fizycznej klawiatury, do tego hulającego na systemie, o którym wiedziałem dwie rzeczy: istnieje i wydano na niego pierdyliard wersji Angry Birds.

Do dzisiaj wzdgrygam się na myśl o fakcie, że dwie godziny zajęło mi wyczajenie, jak się zmienia tapetę w Ubuntu.

Wróciłem do domu wcześniej, więc mogłem dokładniej przyjrzeć się zawartości zmaltretowanego pudełka. Napis na nim głosił:

Omega MID 7002 Tablet PC 7'', Android 4.0

Poniżej część specyfikacji technicznej i opis urządzenia... o dziwo napisany perfekcyjnym angielskim. To mnie trochę zszokowało - zwykle do tego typu rzeczy nie przywiązuje się zbytniej uwagi i zostawia w "rękach" analfabetów lub Google Translate (jedno lepsze od drugiego) a tu proszę. Nieco podniesiony na duchu otworzy łem pudełko.

Nie wiem, jaka jest definicja "dobrze zaopatrzonych" urządzeń, ale chyba mogę bezpiecznie stwierdzić, że opakowanie zawierało wszystko, czego mógłbym potrzebować.

  • * Tablet (duh)
    * ładowarkę
    * ładowarkę samochodową
    * przejściówkę USB-micro USB
    * przejściówkę USB-jack 3.5mm
    * instrukcję (również napisaną perfekcyjnym angielskim)
    * kartę gwarancyjną
    * parę słuchawek dousznych

Jedyne, czego zabrakło, to płyta ze sterownikami, jednak uznałem, że z racji braku peceta nie będzie mi potrzebna. Myliłem się, ale o tym później.

Po odłożeniu zbędnych rzeczy na bok podłączyłem tablet do ładowarki i zostawiłem na kilka godzin, by bateria nie musiała pracować "na oparach". Urządzenie w pełni naładowało się po niespełna dwóch godzinach. Kolejny szok. Tamta Nokia potrzebowała ponad pięciu, choć jej bateria miała o ok. 60% mniejszą pojemnóść.

W końcu nadszedł ten magiczny moment - tablet oznajmił, że jest naładowany i przyszła pora, by go włączyć.

Nacisnąłem POWER. Na wyświetlaczu pojawił się ekran startowy, który następnie zmienił się w błyszczące logo Androida.

I czekałem.

I czekałem.

I czekałem.

I czekałem.

1x6NH4i.png

Czas mijał, a ja wciąż, kur*a, czekałem.

Zacząłem się nieco denerwować, więc postanowiłem zerknąć do instrukcji i poszukać dokładnych specyfikacji tabletu. Ostatnia strona zawierała skromną tabelkę z danymi.


  • * Procesor: All winner A13 Cortex A8 1GHz. Nie brzmi specjalnie winnerowo, choć to i tak dwa razy więcej niż miała Nokia.
    * RAM: 512 MB. Nie tak źle, przynajmniej system nie powinien klatkować. Ponownie - dwa razy więcej, niż miała Nokia.
    * Pamięć: 4GB flash wbudowane, z możliwością rozbudowania do 36GB przez karty microSD. Bardzo mało, cztery razy mniej niż w Nokii, ale sprawę ratują karty pamięci. Tak jest w teorii. Jak wyszło w praniu - opowiem później.
    * Ekran: 7.0'' TFT LCD (800x480), pojemnościowy ekran dotykowy, czyli nic nadzwyczajnego, jedynie aspect ratio trochę nietypowe - 5:3 zamiast najbardziej rozpowszechnionego 16:9. Nie przeszkadza mi to.
    * Sieć Internet: Wi-Fi IEEE 802.11 b/g/n. Ponownie - standard. Brak modemu 3G w ogóle mnie nie rusza, nie wyobrażam sobie używania takiego klocka jako telefonu.
    * Audio: wyjście jack 3.5 mm. THANK GOD FOR THIS. Niektóre tanie tablety nawet tego nie posiadają.
    * Interfejs PC: USB 2.0 Hi-speed. Micro USB, panowie z Omegi. Micro USB.
    * Dodatkowe cechy:
    - Kamera frontowa (0,3 Mppx, VGA)
    - Wbudowany mikrofon
    - Głośnik zewnętrzny
    * System operacyjny: Android 4.0. Ach, wielka niewiadoma.
    * Zasilanie:
    - Wbudowany akumulator Li-poly
    - Zasilacz (DC 5V). Jej, nawet nie muszę sprawdzać w Necie, co to wszystko znaczy. Elektronika ze studiów w końcu do czegoś się przydała. Do czytania instrukcji tabletu za 150 zł.
    * Czas odtwarzania (h) *: do 8 godzin muzyki, 3 godzin wideo, 3 godzin przeglądania WWW. Wątpię, bym kiedykolwiek musiał testować wytrzymałość baterii do tego stopnia - tablet będzie stał na biurku, stale podłączony do ładowarki. Chwila, tam jest jeszcze gwiazdka... Testowane z takmi filmami przy takiej jasności ekranu, rzeczywiste wyniki mogą się różnić... Tjaa. Idę o zakład, że tablet nie wytrzyma godziny intensywnego użytkowania - dajmy na to przeglądarka WWW, edytor tekstowy, czat i muzyka.

O czymś zapomnieli. Konkretnie, to o GPU. Szybka wizyta w Internecie z Ericssona i już wiem, że Omega ma na pokładzie Mali-400 MP1.

J6GaKIT.png

Cokolwiek to kur*a znaczy.

Ze strony producenta wyczytałem, że mój model GPU ma jeden rdzeń, wspiera antialiasing do 16x, OpenGL 2.0, posiada 128 kB cache i jeszcze kilka rzeczy, których znaczenia nie rozumiem. W każdym razie - porty Quake'a (jeśli istnieją) powinny chodzić.

Zdążyłem dowiedzieć się tylu przydatnych rzeczy, a tablet nadal tkwi w procesie uruchamiania.

Wbrew zaleceniom lekarzy i farmaceutów wziąłem konfigurujące się urządzenie w łapska, żeby przyjrzeć mu się bliżej.

Ekran oklejony folią ochronną. Przynajmniej nie powinien się tak łatwo porysować.

Z przodu niewielka kamerka.

Górny bok - wejście micro USB, gniazdo ładowarki, przycisk POWER.

Prawy bok - jack 3.5 mm, volume +/-.

Z tyłu wejście na kartę microSD.

Dobrze leży w dłoniach. Nie za wielki, nie za ciężki. Wygodny. Poręczny.

Włączże się, ty zasr...

...nareszcie. Po dziesięciu minutach w końcu ujrzałem pulpit. Na szczęście, tak długi czas uruchamiana spowodowany był tym, że tablet się w międzyczasie kalibrował i konfigurował. Następne procesy uruchamiania (także podczas restartów, które niestety są czasami potrzebne) nie trwały więcej niż minutę, co nadal nie jest zbyt imponującym wynikiem.

Wspominałem coś o pulpicie. Oto on, mniej więcej w takim stanie, w jakim go na początku zastałem. Tylko tapeta jest inna.

C5u9gTh.png

Pocz ątkowy, powitalny pakiet aplikacji jest dość skromny - przeglądarka WWW, odtwarzacz muzyki, klient poczty, menedżer plików, kalendarz, zegar analogowy, sklep Play, kalkulator, galeria, aparat, dyktafon, YouTube, Kindle, Aldiko (???)... I to w zasadzie wszystko.

Już chciałem zabierać się do przystosowywania tabletu do moich potrzeb, gdy odkryłem, że nie mam pojęcia, jak to zrobić.

Smyranie paluchem w lewo i w prawo przełącza między pięcioma pulpitami. Tak jak w Nokii. Ale gdzie do cholery jest przycisk menu?

Na dole mam zegar, wskaźnik baterii, WiFi i jakieś trzy nieznane ikonki.

Pierwsza robi za "wstecz".

Druga - "pokaż pulpit".

Trzecia... chyba pokazuje ostatnio otwarte aplikacje.

Ale ja chcę się dostać do głównego menu... See me in 10 minutes.

An hour later:

FOUND IT! To te cholerne sześć kwadracików w prawym, górnym rogu. Moim oczom ukazało się nieco pustawe menu główne.

Dyz6WO0.png

Stan na 21.08.2013. Wskutek, yyy, błędów zapisu ikony dwóch aplikacji zamieniły się w czerwone plamy.

Szybko odszukałem ustawienia i podpatrzyłem sekcję "pamięć"...

eN65uB6.png

...Nie zaliczyłem matmy na studiach, ale na 4 gigabajty mi to nie wygląda. Ani nawet na dwa. Zdaje się, że producent nie był do końca szczery. Prawda, jest jeszcze ~700 MB pamięci wewnętrznej, ale to NADAL nie są cztery gigabajty, a jedynie 2,5.

TlJl6eW.png

"Bez paniki!", pomyślicie - od tego są karty SD, żeby mieć mnóstwo miejsca...!

Tak jest w teorii. Miałem na zbyciu kartę microSD HC o pojemności 8 GB. Wsunąłem ją do slota, zaskoczyło od razu. Postanowiłem trochę poużytkować tablet "na surowo" i mogę niekrytym zadowoleniem stwierdzić, że jest szybki, płynny i zacina się niezwykle rzadko i to tylko pod znacznym obciążeniem, gdy zapomnę, że nie mam do czynienia z komputerem stacjonarnym. Ekran nie zapewnia obłędnego odwzorowania kolorów i już po pierwszym włączeniu zauważyłem kilka stuck i jednego hot pixela. Kąty widzenia w poziomie - świetne. W pionie - tragiczne. Trzeba niemal dosłownie trzymać twarz bezpośrednio nad ekranem, by widzieć cokolwiek. Ekran dotykowy jest nieco nieprecyzyjny, ale ja na to nie zwróciłem uwagi - nie będę używał tego tabletu w normalny sposób. Zadowolony, rozpocząłem dostosowywanie tabletu to moich potrzeb. A było ich kilka...

rbbqRAJ.png


  • * Fizyczna Klawiatura
    * Mysz
    * Podstawka
    * Dobra przeglądarka internetowa
    * Prosty klient IRC
    * Prosty klient torrenta
    * Program do robienia screenshotów
    * Edytor graficzny
    * Edytor tekstowy
    * Edytor programistyczny
    * Odtwarzacz wideo
    * Odtwarzacz muzyki
    * Scrobbler last.fm
    * Steam
    * Dropbox
    * [Redacted]
    * [Redacted]
    * Quake 1
    * Quake 2
    * Quake 3
    * Doom
    * Doom 2
    * Duke Nukem 3D
    * Shadow Warrior
    * The Incredible Machine

Czekał mnie proces żmudny, trudny i upierdliwy, ale jeśli ta masyznka miała stać się moją nową bazą, to musiałem zacisnąć zęby i wziąć się do roboty. Zaczynamy...

Pierwsze dwa punkty poszły gładko. Dzięki dołączonej przejściówce podpiłem do urządzenia hub USB, a do niego mysz i klawiaturę. Obie działają niemal bez zarzutu - jedynie klawiatura, pomimo wyboru polskiego języka i prób z przeróżnymi aplikacjami "wspomagającymi" nie wspiera skrótów dla polskich znaków. Jak więc napisałem ten wpis? Prosto - Google, "polskie znaki", zaznacz "ąćęłńóśźż", kopiuj, wklej. Zawiłe, skomplikowane i powolne, ale działa.

Z podstawką też nie było problemu - gdzieś po chałupie walało się etui na siedmiocalowca, które moi techniczni inaczej rodzice uznali za pokrowiec na netbooka. Win-win. Oto, jak mój "setup" obecnie wygląda:

IeY2MJ0.jpg

Prawie jak prawdziwy pecet.

Czas na podstawę bytu - INTERNJET. Wbrew doświadczeniu na sekundę włączyłem przeglądarkę systemową. Powolna, laguje, nieintuicyjna. INTO THE TRASH IT GOES. Jest tak źle, że nie nadaje się nawet do ściągnięcia nieczego lepszego.

Od tego jest sklep Play, o którym teraz skrobnę kilka słów.

W skrócie - Androidowy stadion dziesięciolecia, z tą różnicą, że duża część zawartości jest za darmo. Korzystanie zeń wymaga posiadania konta Google - jeśli więc jesteś przeciwnikiem Wielkich Zuych Korporacji Kradnących Twoje Dane, to życzę powodzenia w korzystaniu z upośledzonego tabletu. Dla mnie nie był to problem, jestem dumnym juzerem Google'a od 2006 roku, kiedy jeszcze do bety GMaila trzeba było dostać zaproszenie (best decision ever, btw). Ofkors, istnieje też płatny content: gry, programy, ebooki - sporo rzeczy posiada wersje płatne i darmowe, różniące się od siebie brakiem reklam czy mniejszą ilością dostępnych opcji. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, by wybulić i mieć w pełni funkcjonalny program, prawda...?

No, nie do końca. Cóś jednak przeszkadza, a mianowicie błąd nieznanego pochodzenia, sprawiający, że do konta nie da się przypisać karty płatniczej. Pech chciał, że trafiło też na mnie. Nie będę z tego powodu płakał, zawsze pozostają pira...eee...darmowe wersje. Tak. Darmowe. Hehehe. MOVE ALONG.

Wracając do przeglądarek - trochę już siedzę w urządzeniach mobilnych i za każdym razem prym wśród mobilnych browserów wiodła Opera Mini/Mobile, jednak z uwagi na możliwości Androida postanowiłem dać szansę pozostałym gigantom - Firefoksowi i Chrome. Dlaczego olałem mniejszych producentów? Proste - nie widzi mi się powierzać danych mojej poczty czy konta bankowego niezaufanej firmie.

Zacząłem od najbardziej logicznego wyboru - Chrome. Przeglądarka stworzona przez Google'a, na systemie operacyjnym od Google'a - co mogło pójść nie tak? Okazało się, że wszystko. Program (zauważcie, że nie używam w tekście słowa "aplikacja", bo mierzi mnie ono niesłychanie) wykrzacza się, zanim zdąży się włączyć. Bez żadnego komunikatu o błędzie, powiadomienia, nic. Po prostu przestaje pracować. Odinstalowałem niemal natychmiast.

Drugi był Firefox. Dzięki bardzo negatywnym doświadczeniom z wersją pecetową tej przeglądarki nie miałem zbyt pozytywnie nastawiony wobec jej androidowego odpowiednika i, niestety, miałem rację. Firefox jest niesłychanie powolny, nieprecyzyjny i ma szalenie nieintuicyjny interfejs, kompletnie nieprzystosowany do urządzeń mobilnych. Forum CDA otwierało się prawie trzy cholerne minuty, obsługa flasha - nie istnieje, powiększanie stron trwa kilkanaście sekund, obsługa kart to droga przez mękę, nie wspominając o fakcie, że więcej niż trzy strony otwarte jednocześnie powodują freeze i konieczność restartu tableta. Brawo, Mozilla.

Trzecią wypróbowałem Operę - ale nie tę Mobile, tylko pseudo-desktopową, która ponoć w niczym nie ustępuje swojej pecetowej siostrze. Nie będę się rozwodził i szukał dziury w całym - ten tablet jest po prostu o kilka klas za nisko, by uciągnąć tak zaawansowany program.

Czwarta była Opera Mini. Tutaj również będzie krótko, wręcz skrótowo - P.O.S. Rozszyfrujcie sobie to sami.

W końcu przyszła pora na faworyta, na którego stawiałem od początku - Opera Mobile Classic. O ile poprzedni zawodnicy przyprawiali mnie przeważnie o ból głowy, to OMC podziałała jak aspiryna.

Może to kwestia przyzwyczajenia - z mobilną wersją Opery pierwszy raz miałem do czynienia w 2005 roku, kiedy wystartowała wersja mini na telefony z Javą. Od tamtego czasu przechodziłem przez różne* jej wersje na różnych* systemach od różnych* producentów (* - zabieg celowy) i podczas ponownej instalacji na nowym urządzeniu z grubsza wiedziałem, czego się spodziewać i tym razem nie było inaczej. Androidowa Opera Mobile Classic to ulepszona i szybsza wersja Opery Mobile znanej mi z Symbiana ^3 - ten sam interfejs, ten sam wygląd, te same funckje, tylko przystosowane do Androida i większego ekranu.

dZEf5gL.png

W porównaniu do konkurencji, OMC jest piorunująco szybka - strony, nawet te najbardziej skomplikowane, wczytują się w maksymalnie 10 sekund. Przeglądarce nie przeszkadza też, że ma otwarte ponad 20 kart - przeciążyć udało mi się ją dopiero przy czterdziestu, co wprawdzie skończyło się crashem, ale nawet wtedy... zapisała mi zamkniętą sesję. Niewiarygodne.

pyIXLcU.png

Obsługa flasha została zaimplementowana bardzo zmyślnie - mamy dwie opcje do wyboru: elementy będą odtwarzane po kliknięciu w nie, lub automatycznie. Przy wyborze pierwszego każdy element flash - reklama, youtube, gra, filmik - będzie widoczny w postaci ogromnego, szarego guziora PLAY, i tak pozostanie, dopóki nie zażyczymy sobie, by przeglądarka go odtworzyła. Bardzo przydatny ficzer na stronach, które wpychfają reklamy wszędzie, gdzie popadnie.

OMC ma jednak dwa problemy - pierwszy to brak domyślnie widocznego przycisku QUIT. Brzmi absurdalnie, ale to prawda - standardowo jest on ustawiony jako niewidoczny, buk raczy wiedzieć, dlaczego. By go uaktywnić, należy pogrzebać w opcjach. Co ciekawe, pierwsze wersje OMC na Androida w ogóle nie miały tej opcji, ale spotkało się to z tak ostrą krytyką, że Opera na dniach wydała patch poprawiający ten "wynalazek".

Drugi problem to zawieszające się karty. Czasami zdarzy się, że jedna lub więcej kart utknie w procesie ładowania i niemożliwe będzie ich zamknięcie, co może też prowadzić do niemożności normalnego wyłączenia przeglądarki. W takim przypadku pozostaje staroświeckie morderstwo poprzez menedżera zadań.

Ogólnie OMC jest najlepszym rozwiązaniem dla tabletów z low-endu - szybka, intuicyjna i przystosowana do urządzenia. No i odtwarza pornosy we flashu.

Jedziemy dalej - klient IRC. Na zapytanie "IRC client" sklep Play wypluł z siebie pierdyliard propozycji, a ja, kierując się zasadą pierwszej strony wybrałem to, co było najpopularniejsze. I darmowe. Padło na AndroIRC.

5OOuoVL.png

Weterani Androida zapewne znają go jak własną pustą kieszeń, dlatego nie będę się specjalnie rozpisywał - AIRC jest prosty, intuicyjny i bardzo, bardzo idiot-friendly. Dlatego przypadł mi do gustu. Niby posiada płatną wersję, ale usuwa ona jedynie reklamy pojawiające się przy starcie - szkoda pieniędzy. Mamy możliwość zmiany identa, dodania komend uaktywnianych przy starcie - rzyć, nie umierać.

Anything else on today's agenda? Ah, yes.

Vkj8XCh.png

Klient Torrenta.

Zaraz zostanę wyzwany od plugawych lewackich piratów, zlinczowany i zmuszony do oglądania Jersey Shore przez resztę życia, dlatego w celu uniknięcia kary powiem jedynie, że testowałem dwa klienty - BitTorrent oraz uTorrent, a pozostałem przy tym drugim - pierwszy jest zwyczajnie zbyt wolny. Oba jednak uświadomiły mi, że producent znowu zataił przede mną dość kluczową informację, a mianowicie fakt, że zewnętrzne karty SD nie posiadają uprawnień do zapisu - jedynie domyślny menedżer plików może cokolwiek tam skopiować. Pozostałe programy z zewnątrz przy próbie zapisu na ExtSD zwracały write error. Nie trzeba geniusza, by się domyślić, że tamtego dnia ściany zadrżały od potoku bluzgów, jaki wypłynął z mojej gęby. Po kilkugodzinnym szperaniu w Internjetach okazało się, że jedynym sposobem na "usprawnienie" karty jest zrootowanie tabletu i edycja pliku z uprawnieniami. Dlaczego tego nie zrobiłem? Ano dlatego, że rootowanie może spowodować "sceglenie" urządzenia, czyli stanie się ono całkowicie niezdatne do użytku - a gwarancja nie obejmuje szkód powstałych z winy użytkownika. "Cześć, gmerałem w bebechach tabletu i przestał działać, naprawicie/wymienicie?" Już skok z spadochronem zrobionym z używanych pieluch niesie ze sobą mniejsze ryzyko.

Czas na program do robienia screenshotów. Na logikę nie powinno być z tym problemu - Symbian, system o wiele bardziej zamknięty i zdecydowanie mniej popularny posiada cudeńko zwane BestScreenSnap, które jako program do robienia zrzutów ekranu osiągnło perfekcję - dlaczego na Androidzie miałoby być inaczej?

Sprawa okazała się trudniejsza, niż myślałem. Jeden zapisuje tylko w *.BMP, drugi w 50% rozmiaru, trzeci w masakrycznie skompresowanych jotpegach... Po kilkunastu minutach wybrałem Screenshot Ultimate. Nie jest to nic nadzwyczajnego, ale posiada wiele triggerów - przycisk na ekranie, na pasku zadań, głosowy, akcelerometrowy, ładowarkowy, dźwiękowy przycisk POWER... Będąc człowiekiem nader bystrym i inteligentym uaktywniłem wszystkie naraz. Po restarcie tabletu w folderze znajdowały się 472 screenshoty. Super. Znaczy, że działa.

Ach, wreszczie - edytor graficzny, coś bez czego moja egzystencja nie ma sensu, bo niemal bez przerwy poszukuję nowych obrazków, by je przerobić na awatary, które podbiją moje wirtualne ego.

Google Play. Szukaj. "Gimp".

Brak wyników.

"Photoshop".

Brak wyników.

"Paint".

Programy do rysowania dla dzieci.

"Image editor".

Iskierka nadziei - "program, który pozwala na podstawową edycję, rysowanie, przycinanie, skalowanie, wymazywanie, obsługuje warstwy i kanał alpha". Brzmi obiecująco.

Po instalacji i pierwszym odpaleniu -chwila konsternacji. Główne menu Image Editora najwyraźniej nie posiada trybu panoramicznego, więc do jego obsługi potrzebna jest lupa. Z dostępnych opcji mamy tipsy, tutorial, "edit image" i "just draw". Nie ma przycisku "Quit". Kolejna genialna decyzja.

Pierwszym testem było edytowanie bardzo zabawnego ragekomiksu - 500x1000, zabieg polegający jedynie na zamalowaniu niektórych kresek i zastąpieniu angielskiego tekstu polskim.

Już wtedy odezwały się pierwsze zgrzyty. Przetwarzanie poszczególnych poleceń trwa koszmarnie wolno - potrzeba 2-3 minut, by domalować kreskę lub dwie. Spowodowane jest to faktem, że przy każdej akcji rysowania program dodaje do grafiki nową, pustą warstwę zawierającą to, co właśnie narysowaliśmy myszką lub paluchami. Czysty obłęd. Do tego jeśli obrazek przekracza swoimi romiarami rozdzielczość ekranu, to użytkownik nie będzie miał możliwości operowania na całej jego powierzchni, jeśli skorzysta z zoomu. Niezależnie od tego, na jaką część grafiki będziemy patrzeć w powiększeniu, edytowalny będzie tylko prostokąt o wymiarach 800x480 pikseli, licząc od środka obrazu. Nawet takie zabiegi jak skalowanie czy przycinanie nie są wykonywane jak należy - często ręczne wpisywanie nowych wymiarów obrazka skutkuje crashem, a przycinanie zostawia gigantyczny pusty obszar naokoło tego, co chcieliśmy wyciąć. Nie brzmi zachęcająco, prawda? Prawda, problem w tym, że jedyną dobrą alternatywą jest ten prawdziwy PS od Adobe'a, ale on kosztuje 60 dolarów. I nie ma gwarancji, że będzie dział.

Na pocieszenie dodam, że IE całkiem nieźle radzi sobie z obrazkami o wymiarach 250x250. Tja.

Przejdźmy dalej. Edytor tekstowy. W czymś w końcu musiałem napisać tę recenzję, więc zabrałem się za poszukiwania.

Protip: szerokim łukiem omijajcie wszystko, co wyskakuje po wpisaniu frazy "word" - w 99% są to programy napisane tak koszmarnie, że polecenia z klawiatury wykonują z kilkusekundowym lagiem i bardzo często nawet nie obsługują ctrl+a/ctrl+c/ctrl+v/ctrl+z itp. Prawda - mają opcje wyjustowania, indeksy dolne/górne, pogrubienie, kursywę i inne wodotryski, ale na co to komu, jeśli sam program ślimaczy się jak kolejka w supermarkecie składająca się jedynie z seniorów kupujących papucie? Ja potrzebuję jedynie programu, który pozwoli mi napisać tekst, zapisać go i później otworzyć.

Google Play. "Notepad". Ponownie, miliard wyników, a wśród nich perełka - program, który jes tak dobry, że zasłużył na pełne pięć gwiazdek. Zaciekawiony, postanawiam zajrzeć.

"Szybki Notatnik" od IGOR. "Szybki, prosty, teraz całkowicie bez reklama". Fantastycznie. Rosjanin. To się nie może dobrze skończyć... prawda?

Okazuje się, że jednak może . Szybki Notatnik jest dokładnie tym, czego potrzebowałem - prosty, szybki, bez zbędnych udziwnień i nie tnie się nawet przy takiej masie tekstu (Do tego momentu - 3659 słów i 25058 znaków). Polecam i pozdrawiam, Piotr Fronczewski.

Nerd stuff time! Pora na edytor programistyczny. Wymagania są oczywiste - ma pozwalać otwierać i edytować wszelkiego rodzaju skrypty z c/c++, pythona, php, szablony css i inne duperele, o których istnieniu nie mam pojęcia. W zasadzie, to tylko musi tylko obsługiwać tylko pythona. Potrzebne mi to do tłumacznia wiadomo czego.

GP znowu przytłacza ogromnym wyborem darmowych, czterogwiazdkowych programów i płatnych dwu, trzygwiazdkowych. Ponownie postanowiłem pójść za stadem i wybrać to, co najpopularniejsze - DroidEdit w wersji darmowej. Otwiera wszystko, podświetla oraz koloruje składnię i nawet nie wiesza się przy plikach mających ponad 8000 linijek. Pełen nadziei spróbowałem użyć go do edycji systemowego pliku permissions.xml, odpowiedzialnego za uprawnienia zapisu/odczytu na zewnętrznej karcie SD - niestety, ze względu na nałożone ograniczenia mogłem co najwyżej popatrzeć na komunikat "Error: WriteToDisk". God damn.

IZVjIhw.png

Odejdźmy od tematu kart SD, bo krew zaczyna się we mnie gotować. Zajmijmy się odtwarzaczem wideo, bo jest z nim problem.

t6HOFF8.png

Tablet ma ponoć być w stanie odtwarzać filmy w wielu formatach w 1080p. Brzmi jak bajka. Jak jest naprawdę?

Po prawdzie, to niewesoło - wideo do 480p chodzą w bez zarzutu. 720p albo nie startują, albo zaczynają lagować, albo działają przez chwilę, po czym się wykrzaczają. 1080p przeważnie powodują freeze i konieczność restartowania tabletu. Nie wiem, jakich filmów producent używał do testów, ale chyba nie przewidział, że standardowe, niekompresowane 1080p z przynajmniej 30 fps może być zbyt wymagające dla takiej maszynki.

Problemy z odtwarzaniem to nie jedyna bolączka wbudowanego playera - ma on ogromny kłopot z napisami, czy to wbudowanymi, czy wczytywanymi osobno. Pomijam fakt, że wyświetlane są one paskudnym, biało-czarnym arialem, bo to da się przełknąć - nie da się natomiast przeboleć faktu, że napisy niesłychanie często wystają poza ekran albo nakładają się na siebie.

Ta. Czas na zmianę.

Media playerów w GP jest zaskakująco niewiele - bodaj trzy, które cieszą się popularnością i w miarę dobrą opinią.

Pierwszym z nich był MX player, który według użytkowników łyka wszystko, jest niesamowicie szybki, posiada multum opcji, konfigurowalne napisy, playlisty i ogólnie konkurencja mu do pięt nie dorasta. Tak jest w opisie i opiniach userów.

Smutna prawda: nie czyta napisów, nie odtwarza wielu popularnych formatów, nie widzi filmów na dysku, obraz laguje i artefaktuje.

Druga opcja okazała się być innym wariantem MX playera. Nawet nie próbowałem.

Trzeci i ostatni kandydat to androidowa wersja pecetowego VLC playera ("pomarańczowy pachołek") , który na pecetach nie cieszy się zbyt dobrą sławą, a pewna czterolistna strona uznaje go za najgorsze plugastwo zrodzone z prostaty Szatana.

Problem w tym, że ja nie mam wyboru. Muszę dać VLC szansę.

Od razu po włączeniu wyświetla się komunikat, że to tylko wersja beta i autorzy nie są odpowiedzialni za szkody, jakie program może wyrządzić tabletowi albo zwierzętom właściciela. So hilarious.

h5j53N1.png

Pomimo tej strasburgerowej otoczki VLC sprawdza się doskonale - odczytuje i bezproblemowo odtwarza nie tylko wideo w formatach *.mkv, *.avi, *.mp4, *.rmvb, *.flv i *.aac, ale posiada też wbudowany odtwarzacz muzyczny - co prawda bardzo podstawowy, ale zawsze. Och, no i napisy - niby też w arialu, ale program potrafi odczytać ich pozycję, kolor oraz wielkość. Tak oto Dawid pokonał Goliata.

Następny na liście był odtwarzacz muzyki - tutaj po raz pierwszy otrzymałem od tabletu lekcję pokory i cierpliwości. Po pierwszym, niezbyt udanym kontakcie z wbudowanym systemowym odtwarzaczem w try miga poleciałem do sklepu Play, by poszukać dlań alternarywy.

5e9TMnh.png

Srodze się zawiodłem. Hasła "foobar" i "winamp" zwracały jedynie programy do zdalnego sterowania odtwarzaczami na pececie. Wśród wyników nie było żadnego odtwarzacza muzyki. Nie pozostało mi nic innego, jak wrócić do systemowego playera, który tak mnie wcześniej odrzucił.

Okazało się, że zaopatrzony jest w equalizer z kilkoma presetami i możliwością stworzenia własnego ustawienia, a także pozwala przesuwać utwory na playlistach, jeśli pomyli nam się kolejność lub zwyczajnie zapomnimy czegoś dodać. Wraz z odkryciem tych ficzerów przestałem odczuwać potrzebę zastąpienia systemowego playera czymś innym.

T6aUJq2.png

Przy okazji dodam, że notatnik zaczął ostro lagować, a do końca jeszcze daleko.

Zagęścimy więc ruchy - dla tych, którzy odczuwają potrzebę dzielenia się ze światem swoim gustem muzycznym, polecam program Simple Last.fm Scrobbler. W przeciwieństwie do oficjalnej aplikacji Lasta nie zużywa niepotrzebnie zasobów na pobieranie informacji o koncertach, wydarzeniach, utworach słuchanych w tej chwili przez znajomych itp, a jedynie (po uprzednim zalogowaniu) przesyła na serwer informacje o odsłuchanych przez nas piosenkach.

Dropbox, tak jak wiele "oficjalnych" aplikacji, posiada odmiany prostsze/"ulepszone"/"pro", jednak w jego przypadku są one całkowicie zbędne - DB posiada wszystkie funkcje wersji pecetowej i jest tak samo prosty w obsłudze. Jeśli przechowujesz na nim zestawy plików (np. muzyki), które chcesz mieć zgrane na dysk przy przeprowadzce na nowe urządzenie bez użycia kabli, to Dropbox jest idealnym rozwiązaniem.

lFF4zsh.png

Steam to właściwie aplikacja bonusowa - z czatu mogę korzystać przez Operę, jednak używając programu od Valve mam gwarancję, że rozmowy z znajomymi nagle nie znikną, bo zabrakło dostępnego RAM-u. Wady? Profile, sklep i blotter wczytują się jakby chciały, a nie mogły - zanim zdążą się załadować mija 5 minut czasu Valve (Po naszemu 300 lat), a ja już robię co innego, bo sprawdziłem wszystko na Operze. Solidna, ale powolna. Jak wszystko zrobione przez Kurek.

Nareszcie nadszedł czas na najbardziej interesującą część wpisu - VIDYA GAEMS!!!!!11

Ahem. Każdy szanujący się gracz po przejściu na nowy system powinien sprawdzić, czy istnieją nań porty Quake'a 1, 2 i 3.

Krótko - istnieją i są zajedwabiste. Mowa tu o darmowych aplikacjach zwanych qi4a, qii4a i qiii4a. Pierwszy do port Q1-owego Darkplaces, drugi - yquake2, a trzeci - ioquake3. Broń Boże, byście pobrali wersje dotykowe (Quake 1/2/3 Touch) - nie dość, że są one płatne, to jeszcze beznadziejnie zoptymalizowane i nieobsługujące klawiatury oraz myszy, a granie w Quacki na ekranie dotykowym to jak wsuwanie zupy pałeczkami - kiedyś ujrzysz dno miski, ale pozostali będą już jedli kolację. Qi4a/qii4a/qiii4a nie tylko obsługują klawiaturę i mysz jednocześnie, ale pozwalają grać w multi po sieci. That's right. Do działania wymagają jedynie pojedynczych folderów z konkretnej gry - najprościej kupić je na Steamie, wtedy mamy pewność, że zadziałają. Jedynym minusem jest bardzo lekkie lagowanie audio, ale to da się przeboleć - poza tym mamy trzy w pełni funkcjonalne FPS-y. Tylko Q3 zaczyna ostro klatkować, jeśli gramy przeciwko więcej niż jednemu botowi.

BONUS! Wideo ukazujące wszystkie trzy porty (i mnie) w akcji.

Następne na liście są obydwa Doomy (Uznajemy, że trzeci nie istnieje, kay?). Tutaj ogromne propsy idą w stronę Ramzesa LaserGhosta, który podlinkował mi jedyny istniejący i działający port na Antdroida - PrBoom. Potem wystarczyło zaopatrzyć się w WAD-y i voila - FPS tablet jak malowany. Tylko myszy nie wykrywa. A szkoda, bo mógłbym skopać zad 4chan.___. To znaczy gdybym wiedział, jak odpalić multi.

Bonus! Lamię w Doomie.

DN3D i Shadow Warriora opiszę w jednym akapicie, bo sytuacja z nimi ma się podobnie. Ten pierwszy niby posiada port na Androida, ale tylko dotykowy, powolny i do tego płatny. No thanks. Shadow Warrior portu nie posiada, ale za to istnieje coś takiego jak androidowy DOSbox. Ponieważ DN3D jest w mojej kolekcji na GOG-u, a SW posiadam na Steamie, postanowiłem obie gry zainstalować na pececie w biurze, skopiować na tablet i odpalić przez Dosboxa.

Huurrrraaaanieudałosię. Przynajmniej przy crashach pokazywał się ten sam tekst - "Failed to launch, unknown error". Wypas. Nie ma to jak treściwe komunikaty.

Ostatnia na liście była The Incredible Machine, jedyna gierka puzzle, którą pokochałem - za muzykę, humor, za wszystko. Nie liczyłem na żadne rezultaty - w końcu kto chciałby się męczyć z fizycznymi łamigłówkami, kiedy można naciągnąć ptaka na procę i wystrzelić swój ładunek w stronę świń? Tja. Wbrew oczekiwaniom okazało się, że istnieje coś bazującego na mechanizmach TIM - Crazy Gears. 80 MB. Dużo, jak na grę na Androida. Pobrałem, zainstalowałem, produkcja chodzi w 5 FPS, a do grania potrzebne są Golden Gears, czyli wirtualna waluta, której niewielki zapas dostajemy na początku i możemy go uzupłnić w sklepie za prawdziwe pieniądze, lub rozwiązując zagadki. Problem w tym, że jedna gra kosztuje ~200 GG, a za 3-gwiazdkowe zaliczenie levelu dostajemy ich z 50. BARGAIN OF THE CENTURY. Nie tykać nawet kijem przez szmatę.

Tak oto dotarliśmy do końca tej recenzji/poradnika. Po wszystkich zabiegach, instalacjach wszelkiej maści programów i innej customizacji przekształciliśmy biedatablet w niemal pełnoprawnego peceta z edytorami tekstu i grafiki, klientem torrenta, grami, przeglądarką, muzyką, filmami, czatem i innymi pożytecznymi programami na pokładzie. Nie jest to co prawda (I nigdy nie będzie) Samsungish Apple Galaxy iTab S3 Mini, ale konia z rzędem temu, kto w cenie 150-250 złotych wyrzeźbi cóś lepszego.

COME PLAY Q1 WITH ME

40 komentarzy


Rekomendowane komentarze



Ten gość wie, co czujesz.

Człowiek Żelazko

>miliarder

>playboy

>genialny inżynier

>twarz jak spod dłuta

Sed

>biedny jak mysz kościelna

>jedzie na ręcznym

>zna jedynie różnicę między AC i DC

>morda jak z kreatora postaci z Obliviona

Jesteśmy tacy podobni!

Przynajmniej wzrostowo mam czternaście centymetrów przewagi.

-.-

Głębia tego komentarza mnie przerasta, o wszechmocny - oświeć mnie, co chciałeś nim przekazać?

Link do komentarza

Upomnienie? Za co? Bo użył nieswojego obrazka? Bo treść komentarza uwłacza mojej godności? Bo treść komentarza uwłacza godności postaci fikcyjnej? Bo komentarz nic nie wnosi do tematu? Bo w drugiej części użył jedynie emotki?

Pardon, tyłek mam spory, ale nawet z niego nie mogę wyciągnąć odpowiednio głupiego powodu, przez który DM miałby dostać upomnienie.

Ja w takim razie powinienem spodziewać się osta/urlopu/bana, bo "jechanie na ręcznym" to eufemizm masturbacji.

Obaj zaraz pewnie dostaniemy po uszach, bo kwestionujemy decyzje moderatorskie w nieprzeznaczonym do tego miejscu.

Link do komentarza

YOYxbNr.gif

Dawno temu czytałem książkę Bartka Chacińskiego "Wypasiony słownik najmłodszej polszczyzny" (Dzisiaj mocno nieaktualny) i "zajedwabisty" było jednym z terminów w nim opisanych. Książka nie ma ograniczeń wiekowych. Ja nie wiem, co musi być z człowiekiem nie tak, że uznaje to słowo za wulgaryzm.

W samym CDA używano tego typu zwrotów i to znacznie gorzej "maskujących" nieprzyjemne słowo. Ale okej.

Link do komentarza

Rdz 4,9, drugie zdanie.

Po przeczytaniu, twoim wyjaśnieniach na IRC-u i przespaniu się nadal nie widzę w tym fragmencie krzty sensu :s

Nie, żeby Biblia jako tak miała kidykolwiek sens troleface.jpg

Link do komentarza

>2013

>Implikando, że komentarze na blogach muszę robić sens

>Moja twarz gdy

DIS IS A SRS BLOG.

DIS IS A SRS BLOG ENTRY.

U R A SRS N SUPPOSEDLY INTELLIGUNT FELLA.

.tr dostać twoje uczynek razem czarny osoba

Przy okazji dowiedziałem się, kto nie miał jaj się przyznać, że obserwuje ten wpis trole_face.jpg

Link do komentarza

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...