Dwie sprawy...
Hmm... od pewnego czasu chodzą mi po głowie pewne sprawy, a że to mój blog, więc mam prawo się wyżalić, ewentualnie zapisać moje przemyślenia. Pamiętajcie, zostaliście ostrzeżeni
Na początek pierwsza kwestia: od pewnego czasu obserwuję pewien ciekawy aspekt ? dinks ? coś ? Nie wiem jak to nazwać. Konkretnie o co mi chodzi, a chodzi mi mianowicie o stosunek ceny gry do jej popytu, tudzież fajności, eh... mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi. Najlepiej dam przykład. Taki Deus Ex: Human revolution wyszedł w normalnej cenie 50 dolarów ( mówię o cenach w dolarach i pewnie powiem też o euro, bo praktycznie wszystkie moje gry obecnie pochodzą z zagranicznych serwisów, jak STEAM, GrennMan Gaming, GamersGate, etc.. ), zaś po pół roku ja tą grę kupowałem w promocji na Amazonie za.... 5 dolarów. Z kolei taki Skyrim, w momencie wydania kosztował 50 euro i ta cena utrzymywała się konsekwentnie przez ponad rok, dopiero kilka miesięcy temu zniżyli ją na 30 euro... do tego o promocji na niego większej niż -50% możecie pomarzyć, sam go kupiłem rok temu w czasie letniej wyprzedaży za 25 euro ( i nie żałuję ). Inny przykład to Street Fighter VS Tekken. Gra prawie pół roku premierze dostałą przecenę o -75%, co moim zdaniem świadczy o jej jakości ( a że sam ją kupiłem, mogę zaświadczyć, że dowolny Tekken, albo, konkretnie, SF 4 AE jest od niej o kilka levelów lepszy ). Albo też najnowszy Hitman, który już dawno przestał straszyć ceną, teraz można go dorwać za 30 złotych, pewnie niedługo dostanę go za 15. Z drugiej strony jest taki Dark Souls, który ciężko wyrwać taniej niż 12 dolarów, albo też Dishonored, albo też X-Com.
Wniosek ? Można domniemywać, że istniej korelacja między ceną gry, powiedzmy, pół roku po premierze, a jej jakością. Rzecz jasna nie zawsze, są wydawcy, którzy bez względu na jakość produktu ceny nie zmienią ( *mrugam porozumiewawczo w kierunku Blizzard* ), niemniej wciąż uważam, że z kupnem gry warto się wstrzymać te kilka miesięcy, bo możecie być zszokowani różnicą w cenie. Oczywiście, mogę się mylić, i to wszystko jest normalne i tylko ja dopatruję się jakiś powiązań.
..........
..........
..........
Ale na marginesie powiem, że Tomb Raider nie ma nawet pół roku, a już jest w przecenie -50%... co raczej nie świadczy dobrze o tej grze.
No dobra, jedna sprawa z głowy, teraz następna: Supernatural ( w Polsce "Nie z tego świata" ).
Obiecywałem sobie po 5 sezonie, że to już koniec, ja jestem już pełny, nie chcę nic więcej oglądać o braciach Winchester. Ale nie, minęło trochę czasu, zobaczyłem zajawkę na TVN 7 i coś mnie podkusiło obejrzeć pierwszy odcinek 6 serii ( auto niniejszego bloga wie, że jest już sezon 8, ale nie jest on Die-hard fan serialu, ogląda kiedy chce ) i wsiąkłem. I znowu jak głupi oglądam toto, serial, który nie ma super efektów co "Gwiezdne Wrota", nie ma też tyle krwi co Spartacus, właściwie poza grą aktorską, skądinąd dobrą i całkiem niezłą fabułą nie ma nic. Okey, jest jeszcze Chevrolet Impala, cudo na czterech kołach, no są całkiem niezłe bronie, ale może tylko dla mnie. O czasów Maxa Payna miałem słabość do obrzyna, a ten serial na tym korzysta. Generalnie w szóstej serii nie ma tyle zapadających w pamięć momentów co w piątej, w końcu co może być gorszego niż Apokalipsa ? Lucyfer i Michał siedzą w klatce, piekło i niebo nie walczą, bo w obu toczy się coś na kształt wojny domowej, za to wprowadzono wątek Matki. Z tego co się orientuję, jest to osoba odpowiedzialna za "urodzenie" pierwszych potworów, to znaczy pierwszego wampira, pierwszego dżinna, etc... Nie jestem tego na 100 % pewien, bo sezonu jeszcze nie skończyłem, ale tutaj zawsze występowała pewnego rodzaju przewidywalność Generalnie piszę o tym, bo wciąż jestem zdziwiony, jaką ten serial ma moc przyciągania.
8 komentarzy
Rekomendowane komentarze