To był zamach.
Rzeźnik, snajper, maestro. ?Bella di notte? ? Zbigniew Boniek. ?Produkt polskiego szkolenia? ? Andrzej Striejlau. ?Chcę go mieć u siebie? ? Mourinho. ?Takiego drewniaka to w życiu nie widziałem? ? Franciszek Smuda.
Jak jeden wieczór potrafi odmienić życie człowieka przekona się (mam nadzieję pozytywnie) kiedyś każdy z nas. Taką wersję demo własnego wieczoru zafundował nam ostatnio Robert ?Lewy? Lewandowski. Swoją drogą zabójczo oryginalny pseudonim.
W półfinale dla wielu najważniejszych, a dla reszty najważniejszych zaraz po Mistrzostwach Świata i Europy, rozgrywek piłki kopanej aka Liga Mistrzów, nasz nadwiślański snajper strzelił Realowi Madryt cztery gole! CZTE-RY GO-LE! Rozumiecie? Strzelić cztery gole Realowi Madryt w półfinale LM to jak no, ekhm, no? strzelanie czterech bramek Realowi Madryt w półfinale Ligi Mistrzów!
Tak się składa, że oglądało to na żywo jakieś kilkadziesiąt milionów osób, no i się zaczęło. ?Rzeźnik z Dortmundu?, ?Lewandowski rozpruł Real?, ?Masakra w Dortmundzie?, ?Polak wstrząsnął piłkarską Europą?, ?Niemcy 8, Hiszpania 1?. Kto mógł ten o tym zwycięstwie napisał. W Hiszpanii odnotowano niewyjaśniony do tej pory skok w sprzedaży papierowych ręczników, chusteczek higienicznych i ciemnych okularów, a liczba fanów oficjalnego fanpage?a ?Rzeźnika? wzrosła z 341tyś przed meczem, przez 367tyś zaraz po nim, aż do 432tyś obecnie.
Nagle każdy kibicuje Borussi, każdy jest fanem Lewego, każdy chwali się zdobytym zdjęciem/autografem. Ale to standard, więc nie mam co narzekać. Lewego można lubić albo nie. Jedno jest pewne.
Z kim byś jednak nie rozmawiał to każdy chce mieć Lewandowskiego u siebie. Nawet Pan Marian, kapitan zakładowych 6-tek piłkarskich, przyznaje, że gdyby miał go w składzie to zdobyliby mistrzostwo zakładu, a tak okupują trzecie miejsce.
Tak jak wspomniałem Pan Marian nie jest odosobniony w swoim osądzie, gdyż po bardzo udanym sezonie, serii 12 meczy z trafieniem do bramki i ostatnim popisie w LM, lwia część tuz świata trenerskiego zaczęła zastanawiać się czy może jakoś uda im się tego Lewandowskiego kupić.
Nie ma się co dziwić. Robert to świetny zawodnik, ale opinie pokroju tej byłego trenera polskiej reprezentacji A. Striejlau, że Lewy to ?Produkt polskiego szkolenia? wywołują u mnie salwy śmiechu, a głoszący takie teorie ?ekspert? powinien zastanowić się czy aby na pewno mówi o tym samym sporcie co ja. Pokuszę się o stwierdzenie, że wyjazd RL9 do Niemiec i gra w Bundeslidze uratowała jego talent, który był wtedy jak diament 1000 metrów pod ziemią w jednej z kopalni na terenie RPA. Nieoszlifowany.
Mecz z Realem rozegrał lepiej niż Beatlesi swój pierwszy koncert w Stanach Zjednoczonych. Gdyby został tutaj rozmawialibyśmy o jakiejś ?spektakularnej batalii? Lech Poznań z Legią Warszawa, gdzie po zaciętym boju i serii zmarnowanych 100% okazji w końcu ktoś strzeliłby gola, a jego wartość na rynku wzrosłaby ze 100 do 120tyś euro, o całym meczu napisałby Fakt, Bravo Sport, Bravo Girl (bo jeden z gwiazdorów miał nową fryzurę) i wspomnieliby łaskawie w Wiadomościach po czym wszyscy by o nim zapomnieli. Jednak z grą w Lechu wiąże się jedna bardzo ciekawa historia z udziałem światowej klasy szkoleniowca jakim niewątpliwie jest Franciszek Smuda.
Przeczytaliście już jej fragment we wstępie, a teraz trochę ją rozwinę. Otóż w sezonie 2005/06 kiedy trenerem dumy Wielkopolski był Franz Smuda, 17 letni wówczas Lewandowski grał w Zniczu Pruszków. Ówczesny szef skautów Lecha Poznań, Andrzej Czyżniewski, po jednym z meczów, które oglądał zapisał swoim notesie jedno, dobitne zdanie: ?Wyjątkowy talent, trzeba go pozyskać?.
Kiedy przestawił swoją opinię zarządowi klubu, podjęli oni decyzję, aby Smuda sam jechał go zobaczyć i powiedział co o nim sądzi. Były (dzięki Bogu) już trener reprezentacji Polski, początkowo opierał się nawet pomysłowi takiej wyprawy, a kiedy został do tego odpowiednio ?zmobilizowany? przez władze klubowe i udał się na wspomniane spotkanie, jego niebywały instynkt skautingowy i wrodzony zmysł trenerski zmusiły go do opuszczenia stadionu po 15 minutach, gdyż Franz nie był w stanie znieść widoku tak ohydnego futbolu. Stwierdził, że takiego drewniaka to w życiu nie widział. Historia jednak zakończyła się happy endem i ostatecznie ściągnięto Lewego do Kolejorza. Cóż. Historia lubi być przewrotna.
Powróćmy jeszcze do chwili obecnej. Wiele osób zarzuca Robertowi, że mimo pięknej gry w Bundeslidze i Lidze Mistrzów, w reprezentacji jest bezużyteczny. Często powiązują to również z faktem, że za grę w klubie dostaje o wiele więcej pieniędzy. Hmh...
Wiecie co im powiem? "Obraniak to nie Goetze, Rybus, nie Reus, Krychowiak nie Bender, a Błaszczykowski to nie... Kuba z Dortmundu".
___________________________
Felieton napisany na potrzeby lekcji polskiego z dnia 30.04.13.
5 komentarzy
Rekomendowane komentarze