Ciąg dalszy (dalej szukam pomysłu)
Obudziły go krzyki ludzi. Otworzył oczy i oślepiło go światło pochodni. Leżał chyba na prostokątnym kamiennym stole. W rogach stołu stały pale, do których miał przywiązane kończyny. Stało przy tym stole czwórka ludzi. Trzech z nich było ubranych w białe szaty a jeden w czerwoną mieli maski na twarzach, które przypominały jakiegoś ptaka prawdopodobnie orła. Całe pomieszczenie przypominało Koloseum, ale bardzo małe z trybunami tak na 30 osób. Było przykryte dachem albo znajdowało się pod ziemią. Na ścianach i palach znajdowały sie pochodnie. Jedyne wejście do sali to dwuskrzydłowe drzwi, które były umieszczone równolegle to stołu.
Był przerażony tym wszystkim, pomyślał, że prawdopodobnie ma zostać złożony w ofierze jakiemuś bogowi. Ludzie na trybunach ucichli, jeden z przebierańców ten w czerwonym stroju zaczął krzyczeć w dziwnym języku. Pozostali zajęli się chłopcem. Rozerwali mu koszulkę i odsłonili klatkę piersiową. Człowiek, który krzyczał wyciągnął sztylet o złotym ostrzu i wbił ofierze prosto w serce. Wszyscy zebrani zaczęli razem krzyczeć. Chłopakowi wydawało, że zaraz umrze, ale coś go trzymało przy życiu.
Przez drzwi przemknął cień, którego oprócz chłopca nikt zauważył. W ułamku sekundy całej czwórce przebierańców ktoś poderżnął gardło. Na trybunach zapanowała panika wszyscy pchali się do wyjścia. Koło stołu znikąd pojawiła się tajemnicza postać. W ręce miał taki sam nóż, jaki znalazł chłopak. Tylko, że był mokry od krwi. Zabójca był ubrany podobnie do słowika z skyrima. Ściągnął kaptur i zwrócił się do chłopaka.
-Nie bój się nie umrzesz. Jestem Famir. Jeszcze się zobaczymy- powiedział. Następnie ogłuszył chłopaka.
Dziękuje za pomysł middida
14 komentarzy
Rekomendowane komentarze