Prawdziwa historia? - Amazing Spider-Man
Prawdziwa historia? - Amazing Spider-Man
Minęła ponad dekada od czasu, gdy Tobey Mguire jako Peter Parker został ukąszony przez złośliwego pająka mutanta i tym samym uzyskał prawo do zostania członkiem Akademii Charles'a Xavier'a. Ale tego nie zrobił, bo musiał ratować Nowy York przed superłotrami. Ci jednak albo stawali się źli przez przypadek albo wybierali mniejsze zło, więc nie można ich od razu spisywać na straty. Mieli własne problemy, a upierdliwy "ludzki pająk" zawsze jakoś się w to wszystko mieszał.
Norman Osborn dostał świra (konkretnie Zielonego Goblina) po zażyciu swojego genialnego dopalacza. Potem był pragnący zemsty Harry Osborn oraz Dr Otto Octopus, który tylko chciał dokończyć swój niewinny eskperyment. Na koniec pojawił się obcy symbiont, który poprostu był sobą ale musiał sobie jakoś radzić na obcej planecie, więc doczepiał się do kolejnych osób. Ponadto wyłonił się Flint Marko (później Sandman), który stał się kryminalistą, by uratować swoje dziecko. No i jeszcze Nowy Goblin niecierpiący Spider-man'a.
W końcu jednak wypłynął skandal. Okazało się, że historia opowiedziana przez Tobey'a Mguire'a jest hmm... utkana fałszem. By stłumić ogólne oburzenie, obiecano pod hasłem "The Untold Story" ukazać prawdziwą wersję wydarzeń narodzin pajęczego herosa. Tym razem udziabać dał się Andrew Garfield (doświadczenie przydatne do zagrania w kolejnym "Zmierzchu"), który mimo prawie 30 lat na karku zagrał nastolatka lepiej niż zrobiłby to zwykły nastolatek. I wszystko zaczęło się od nowa. Ale inaczej.
Po pierwsze okazało się, że rodzice Parker'a to większe cwaniaczki niż by się z początku zdawało. Zostawili chłopaka wujostwu, by bez zbędnego spowolnienia uciec przed komornikiem (chyba). Ale diabeł ich pokarał chyba, bo zginęli w wypadku, zostawiając tym samym Peter'a na zawsze z dwoma zgredami - poczciwymi ale jednak.
Niezmienną prawdą (ale tutaj zdeformowaną) okazała się śmierć jednego ze zgredów - wujka Ben'a. Co prawda wyglądało to trochę inaczej niż w trylogii ale jakby nie było początkujący Spinne-Mann nabrał przez to chęci do psychicznego znęcania się nad przestępcami drwiąc z nich i poniżając.
Drugim poważnym bluźnierstwem z pierwszej trylogii jest organiczna sieć wystrzeliwana z nadgarstków Parker'a.
-Obrzydliwe! To nie może być prawdą, mamo!
I rzeczywiście nią nie było. Peter tak naprawdę dzięki swej inteligencji odziedziczonej po tatusiu skonstruował miotacze potężnej sieci - potężnej na tyle, że mogła ona utrzymać nawet kilka ton. Pomyślcie co można z tym robić.
Po trzecie to nie Zielony Goblin był pierwszym utrapieniem Spidey'a, a odrażający Jaszczur. Obie te postacie łączy jednak fakt, że słyszały głosy nakłaniające do zła. Z jakiego powodu? Narkotyki czy choroba psychiczna? Jedno i drugie.
Po czwarte dziewczyna. Nie jakaś tam Mary Jane z patologicznej rodziny, o której istnieniu Człowiek Pająk nawet nie wie przeżywając swe przełomowe chwile. Jego pierwszą jest Gwen Stacy - córka komendanta policji. Cóż, dobry wybór Peter! O ile relacje z teściem ułożą się dobrze.
W obu przedstawionych historiach zgadza się napewno niezdarność i nieśmiałość Peter'a Parker'a i tym samym komediowy akcent tu i ówdzie. Ale jednak to niezły cwaniaczek od kiedy dowiaduje się, że ma przewagę nad innymi. W obu historiach pojawia się motyw zemsty na szkolnym dręczycielu. Wspomniana już wcześniej przemiana po śmierci Ben'a, także jest zgodna. Ciotka May, kocha Garfielda tak samo jak kochała Maguire'a (mimo, że to już inna ciotka). Na koniec trzeba dodać [OKROPNY SPOILER], że i tutaj zwycięża dobro, a Ameryka jest dumna ze swego bohatera. Zaskoczeni?
7 komentarzy
Rekomendowane komentarze