Wiecie jakie są najgorsze filmy? Wcale nie te z najniższej półki, niskobudżetowe gnioty, które można oglądać czasem na kanale SyFy. Z nich można się przynajmniej trochę pośmiać, mogą dostarczyć trochę nieskrępowanej, cynicznej rozrywki. W skrócie, są czasem tak złe, że aż dobre. Najgorsze są wysokobudżetowe średniaki. Niby wszystko jest w porządku, ale czegoś brakuje. Często ładne, kompetentnie nakręcone, ale pozbawione duszy. Taki właśnie jest najnowszy film Ridley'a Scotta.
Prometeusz
Ciężko mi ocenić ten film. Jest to bowiem obraz, którego elementy składowe wypadają dużo lepiej niż całość, na którą się składają. Nie czuję, żebym stracił czas oglądając go, a jednocześnie nie wytworzył on we mnie jakiś silnych emocji. ?Prometeusz? zadziała na mnie trochę jak guma Orbit na jamę ustną, pozostawił mnie w stanie zupełnie neutralnym.
Prequel
?Prometeusz? opowiada o grupce badawczej wysłanej w daleką podróż kosmiczną, w celu zgłębienia zagadki pochodzenia ludzkości. Bohaterowie filmu wyruszają w poszukiwaniu naszych stwórców i oczywiście, znajdują zupełnie coś innego, niż się spodziewali. Film reklamowany jest jako historia, która przyczyniła się do wydarzeń z filmów o Obcych. To zostawmy sobie jednak na później.
Wszystko pięknie, wszystko ładnie
?Prometeusz? jest filmem, który wygląda naprawdę ładnie. Począwszy od sprawnie tego jak wykonane zostały zdjęcia, na scenografii skończywszy. Jednocześnie produkcja nie jest nachalna w prezentacji obrazu. Wszystko jest wyważone i przekazane ze smakiem. Do gustu przypadły mi szczególnie inspirowane projektami Gigera widoczki. Jakoś jeszcze mi się jeszcze nie przejadły i nadają ?Prometeuszowi? trochę pozaziemskiego klimatu.
Złego słowa także nie mogę powiedzieć o ścieżce dźwiękowej, która potrafiła mnie naprawdę pozytywnie zaskoczyć. Pojawiło się tu parę dźwięków, których zupełnie się nie spodziewałem. Poza obowiązkowymi ambientami, miło jest usłyszeć parę całkiem przyjemnych melodii. Ścieżka dźwiękowa, wbrew panującym trendom, nie brzmi jak para robotów w trakcie stosunku, ani nie jest też naszpikowana, zagłuszającymi wszystko, basami.
Stoi na stacji lokomotywa...
Film rozkręca się dość wolno, a takiej przynajmniej odniosłem wrażenie. Sprawdza się to nieźle w budowaniu napięcia, szkoda tylko, że fakt ten nie został dobrze wykorzystany. Kiedy już akcja rusza, wcale nie czuje się odpowiedniego szarpnięcia. Jednym z problemów jakie zauważyłem, to fakt, że mimo dość powolnego początku, który ma stanowić fundament filmu, postaci, które mamy śledzić, nie są zbyt dobrze nakreślone. To z kolei powoduje, że ciężko jest przejąć się ich losem. Jedyną osobą, której kibicowałem podczas seansu, był czarnoskóry kapitan statku, o słowiańsko brzmiącym imieniu - Janek.
Tym bardziej, że członkowie ekspedycji, wcale nie ułatwiają mi sprawy. Ciężko jest polubić kogoś, kto zachowuje się jakby nagle jakby stracił parę szarych komórek. Mamy więc do czynienia z typową dla horrorów sytuacją, w której postać, którą widzimy na ekranie sama wkłada głowę w paszczę lwa. Staje się to jeszcze mocniej rażące, gdy dosłownie minutę wcześniej, widzimy całkowicie racjonalne jej zachowanie, objawiające się ucieczką od potencjalnego zagrożenia.
Obcy? Horror?
Jednym z większych problemów jakie mam z ?Prometeuszem? jest to, że nie jest on straszny. Odrobina dreszczu, to jeden z elementów, którego zdecydowanie tu brakuje. W pewnym momencie myślałem, że może Ridley Scott spróbuje w fabułę wpleść odrobinę horroru psychologicznego, ten jednak nigdy specjalnie się nie materializuje. Doskonale tu pasowało by lovecraftowskie spojrzenie na świat, w którym człowiek jest tylko małą nieznaczącą drobinką, w trybach wszechświata, która z łatwością może zostać zmiażdżona, gdy tylko ten wykona ruch. Jednocześnie sceny, które w założeniu miały być chyba strasznie, w żadnym wypadku takie nie są.
Daje się też wyczuć, że elementy związane z uniwersum Obcych zostały dodane na późniejszym etapie powstawania scenariusza. Szczególnie finałowa scena, wydaje się być doklejona, by tylko powiązać ?Prometeusza? z ?Ósmym pasażerem 'Nostromo'?. Całkiem możliwe, że jako samodzielny film science fiction spisał by się trochę lepiej. Szczególnie, że reżyser bardziej skupia się na igraniu z widzem elementami ze swojego dawnego hitu, zamiast skupić się na tym by fabuła była rzeczywiście ciekawa. Z całą pewnością ta zależność nie służy żadnemu z obrazów. Zdecydowanie lepiej było, kiedy nie wiedzieliśmy skąd wzięli się ?Obcy?.
W dodatku jeśli film ma być prequelem serii o Xenomorphach, to da się zauważyć pewne nieścisłości. Mam nawet wrażenie, że ?Prometeusz? przygotowuje grunt dla przynajmniej dwóch filmów, które mogą zostać zapowiedziane, jeśli odniesie on kasowy sukces.
Do kina?
Radzę poczekać, aż film pojawi się na na półkach sklepów, czy w dystrybucji cyfrowej. Po obejrzeniu ?Prometeusza? czuję się trochę zawiedziony. Dziwne jest to tym bardziej, że przed seansem nie wiązałem nim wielkich nadziei. Po wyjściu z kina odniosłem wrażenie, jakby zmarnowano całkiem duży potencjał tkwiący w tym tytule. Trochę szkoda, ale czy potrzebujemy kolejnych odsłon w sadze o Obcych? Moim zdaniem: nie!
22 komentarzy
Rekomendowane komentarze