Agent Śledziona.
Agent Śledziona.
Śledziona był wysokim, patyczastym i niezwykle ważnym organem śledzenia. Śledził Śledziona po śladach pozostawionych na ogół zawsze przez sprawców zabójstwa, zbójstwa lub łajdactwa na miejscu zbrodni. Piątkowego wieczoru, kiedy nic nie wskazywało na śledztwo, Śledziona, zarzucił obute w buty nogi na stół pełen akt. Agent miał na sobie ciemne okulary. Kapelusz i prochowiec wisiały na wieszaku, obciekając z mżawki która zawsze towarzyszy pracy agentów śledczych. W pokoju panował półmrok, rozświetlany przez mrugająca reklamę chińskiego baru .
Wtem w zasłoniętą żaluzją szybę drzwi, rozległo się ciche pukanie, poprzez światło wpadające z korytarza widać było cień smukłej postaci. Śledziona wypadając z zadumy zdał sobie jakby nagle sprawę ze swojej nagości i jednym susem wskoczył w palto, drugim założył nieodłączny kapelusz. Bowiem agent rozpłaszczony to agent bez kapelusza.
Otworzył drzwi gwałtownie, w ręku trzymając nabity rewolwer. Halny przeciąg jaki się utworzył znienacka rozwarł okno biura śledczego Śledziony wpychając ciemną, długowłosą postać wprost na rewolwer jak i na całego agenta Śledzionę. Przetoczyli się po pokoju, przewracając wieszak, i wpadli za biurko. Małe piąstki długowłosego cienia zza okna jęły okładać na oślep Śledzionę próbując jednocześnie ogryźć go w ucho.
Padły strzały! Jeden! Bam! Drugi! Bam!
Zza biurka z szelestem przeleciał pusty płaszcz, damski pantofel, a kapelusz potoczył się do kąta. Szeleszczące kartki akt na przeciągu były niemym świadkiem i głuchym na cichy zadyszany szept do pogryzionego ucha.
-Czuję że twój drugi pistolet jest również nabity.
-Mówiłem kochanie że zawsze jestem gotowy na twoje niezapowiedziane wizyty.
...
Wiatr wywiał resztki kartek i zdjęć z akt, oblepiając nimi kolorowego smoka, który z miseczki zajadał makaron.
I tak kolejne śledztwo agenta śledczego Śledziony, zakończyło się ekscesem.
4 komentarze
Rekomendowane komentarze