Komedia o wannabe-yuri i sadyście, a to wszystko w dziewczęcej szkole. Nie wspominając o tym, że to SHAFT. Czegóż chcieć więcej? No, ale od początku...
Miyamae Kanako jest, powiedzmy to sobie szczerze, lesbijką. W dodatku pełną typowych dla otaku przesądów na temat osobowości i szkół dla dziewcząt. A, i jeszcze ma alergię na mężczyzn. Z celem znalezienia sobie dziewczyny trafia do szkoły Ame no Kisaki, gdzie na dzień dobry znajduje idealną partnerkę i się w niej zakochuje. Niestety, jeszcze tego samego dnia dowiaduje się, że Shidou Mariya, bo tak jej na imię, ma płeć nieco inną niżby mogło się wydawać, zaś towarzysząca jej pokojówka Matsurika jest w stanie obrażać wszystkich w polu widzenia bez mrugnięcia okiem. Znając sekret Maryi, Kanako jest zmuszona zamieszkać z nim w pokoju, aby przypadkiem ów sekret nie wyciekł.
W dość krótkim czasie poznaje też grupkę co najmniej równie intrygujących osób, takich jak God (jak pozwala na siebie mówić nadzorczyni dormitorium), Kiri Nanami, której zdolności akademickie pomimo wyglądu meganekko pozostawiają wiele do życzenia, Momoi Sachi nosząca przy sobie różne przydatne rzeczy, jak np. zestaw wytrychów, i wiele innych.
Wszystko brzmi fajnie, prawda? No i w dużej mierze fajne jest. Tylko w pewnym momencie humor zaczyna męczyć. Każdy kolejny odcinek to kolejne sposoby na poniżenie Kanako, z okazjonalnymi dodatkami w postaci siostry Maryi. Nie mam nic przeciwko takiemu humorowi samemu w sobie, ale kiedy zaczyna się to robić na porządku dziennym, następuje przesycenie... Między innymi dlatego jakoś ostygł we mnie zapał do oglądania drugiego sezonu po pierwszym odcinku. Choć kto wie, może kiedyś jeszcze do tego wrócę.
Poza tym, technicznie anime stoi na bardzo wysokim poziomie. Kreska ładna, styl charakterystyczny dla SHAFTu pokazuje się również tutaj. Udźwiękowienie też bardzo dobre,
3 komentarze
Rekomendowane komentarze