Skocz do zawartości

FERROU FOR THE MASSES

  • wpisy
    6
  • komentarzy
    18
  • wyświetleń
    12197

MEDAL OF HONOR AIRBORNE


Ferrou

1320 wyświetleń

77387648.jpg

W czasach kiedy środowisko graczy jest raczone cyklicznymi odcinkami wirtualnej wojny na Bliskim Wschodzie tudzież drobniutkimi epizodami zimnowojennych tropików, o solidnego, ?drugowojennego? shooter'a, jest naprawdę trudno. Co tu dużo mówić ? takowe nie pojawiały się od ładnych paru lat i wszystko wskazuje na to, że obecna sytuacja w segmencie FPS raczej nie ulegnie zmianie. Najwyraźniej taka moda. Niemniej jednak nie należy od razu drzeć szat i zgrzytać zębami, gdyż ekipa z Electronic Arts w 2007 roku wydała jedną z najlepszych, ?drugowojennych?, strzelanek ostatnich lat. Mowa tutaj o ?Medal of Honor Airborne?. Od razu nadmienię, że ową datą premiery nie należy się zrażać. Te kilka lat, o czym mogę z pełną odpowiedzialnością zaświadczyć, w żadnym razie nie wywarły piętna na odbiorze rzeczonej produkcji i to zarówno w sferze audiowizualnej jak i gameplay'owej. Po prostu - ta gra ani trochę się nie zestarzała. Nieźle jak na początek, prawda?

Seria Medal of Honor swój debiut na platformie PC odnotowała na początku 2002 roku. ?Allied Assault?, bo tak brzmi tytuł pierwszego Medala, okazał się ewenementem na skalę światową. Jak żadna wcześniejsza produkcja FPP, dzieło Electronic Arts idealnie wykreowało frontową rzeczywistość, pozwoliło graczowi zasmakować świetnego klimatu prowadzenia działań wojennych, w tym zapisanego już na zawsze w annałach historii gier komputerowych, niezwykle sugestywnego i mega emocjonującego lądowania Marines na plaży Omaha. Ta misja stała się tak charakterystyczna, że do tej pory, wielu ?pierwszego? Medal of Honor, pamięta głównie przez pryzmat własnych przeżyć towarzyszących przechodzeniu owego epizodu.

READY TO JUMP?

Airborne również niesie ze sobą całą masę wrażeń a dodatkowo wnosi sporo świeżości i to zarówno w samej serii, jak i w całym gatunku FPS. Fabuła rozgrywki, o ile można tak powiedzieć, jest prosta jak, nomen-omen, skok ze spadochronem ? gracz wskakuje w buty Travers?a, żołnierza 82 Dywizji Powietrzno-Desantowej US Army, by dziewięć razy dokonać powietrznego desantu (w tym trzy skoki ćwiczebne zwieńczone otrzymaniem ?srebrnych lub złotych skrzydełek? - dumy i symbolu Airborne) na nieprzyjacielskie pozycje i przeżyć a przy okazji zdziesiątkować siły przeciwnika, coś wysadzić, zniszczyć, rozbroić, słowem ? uprzykrzyć życie zastępom Wermachtu w jak największym stopniu by w końcu zapędzić hitlerowców do samego Berlina. Właściwa rozgrywka, jak już wspomniałem, składa się z sześciu misji. Są nimi kolejno Operacje pod kryptonimami: Husky, Avalanche, Neptun, Market Garden, Varsity i Der Flakturn. Z oczywistych powodów nie będę tutaj zdradzał na czym owe polegają, nadmienię jedynie, że poza ostatnim, powyższe kryptonimy są jak najbardziej zgodne z prawdą historyczną. Zatem nic nie stoi na przeszkodzie, by skorzystać z pomocy ?wujka? Google tudzież ?cioci? Wiki.

Przystępując do danej misji mamy przyjemność czy raczej obowiązek uczestniczenia w odprawie, podczas której nasz przełożony, z jakże charakterystycznie brzmiącym szkockim akcentem, krótko i zwięźle wtajemniczy nas w aspekty operacji. Całość spotkania odbywa się w namiocie sztabu polowego, gdzie poza słownymi instrukcjami dowództwa, zapoznamy się również ze zdjęciami oraz mapą przyszłego celu naszej wizyty. Po ?multimedialnej prezentacji? przechodzimy do arsenału. Wybór uzbrojenia nie jest specjalnie bogaty, niemniej będzie nam dane skorzystać zarówno z rodzimej jak i niemieckiej myśli zbrojeniowej. W bój możemy zabrać trzy różne rodzaje broni, z czego dwa powinny stanowić broń długą ? np. Thompson i Karabiner 98K. Oczywiście w miarę postępu w rozgrywce do puli możliwych do zabrania ze sobą pukawek będą dołączać nowe modele. Cele misji znane, broń na ramieniu jest ? czas na walkę.

CURRAHEE!

Na wstępie trzeba zaznaczyć, że forma, w jakiej przyjdzie nam rozpocząć taką czy inną misję, w kontekście dotychczasowych części serii Medal of Honor czy shooter'ów w ogóle, należy do absolutnej nowości. Mowa tutaj o desancie z powietrza. Akcja zaczyna się w samolocie, siedzimy w towarzystwie kumpli z oddziału. Czas jaki pozostał do skoku, w zależności od misji, upływa w dość przyjemnej, podnoszącej hart ducha, atmosferze lub w totalnej dramaturgii, gdzie nasz samolot, nadlatując nad nieprzyjacielskie pozycje, w sekundę staje się latającą trumną. Obrona przeciwlotnicza nie śpi, samolot oberwał w silnik, traci wysokość, w środku panuje atmosfera paniki, koledzy krzyczą, właśnie padł nasz dowódca, lampka sygnalizująca właściwą strefę zrzutu wciąż jest czerwona, kadłub samolotu został przeszyty kolejną serią pocisków obrony przeciw lotniczej, wszystko się trzęsie, telepie, hałas jest nie do wytrzymania, jak podczas gradobicia w pełnej burzy, ciągle stoimy ?gęsiego? czekając na właściwy moment do skoku. Jest! Lampka się zazieleniła, samolot znów dostał, kumpel przede mną padł, nie ma już odwrotu. Skaczemy! Te kilkanaście sekund czekania na opuszczenie pokładu samolotu trwały niemal całą wieczność? Jesteśmy już w powietrzu. Mimo nocy wcale nie jest ciemno. Wokół słychać warkot silników naszych samolotów, część z nich w parę chwil zamieniła się w latające pochodnie. Nie mam pojęcia gdzie są moi współpasażerowie. Widzę tylko wiele jasnych, wolno szybujących ku ziemi czasz spadochronów. Niebo wygląda jak podczas burzy, jednak te błyski nie są bynajmniej wyładowaniami atmosferycznymi ? to Niemcy. Prują do nas ze wszystkiego co mają, pod sobą dostrzegam reflektory, zabudowania, gniazda baterii przeciwlotniczych oraz to co najważniejsze ? zielony dym. To nasze tzw. ?bezpieczne strefy lądowania?. Z całych sił staram się wylądować właśnie tam. Już prawie, jeszcze chwila. Wreszcie! Dotknąłem ziemi. Okazało się, że nasi dokonali wcześniej zrzutu sprzętu. Podbiegam do skrzyni by zabrać dodatkową amunicję i kilka granatów. Z oddali dobiegają odgłosy walki, słychać strzały, świszczą kule. Ponownie nie jestem sam. Wygląda na to, że nie tylko mnie udało się wyjść cało z piekła w przestworzach. Miło znów zobaczyć współtowarzyszy broni. Ruszamy Airborne! Mamy zadania do wykonania!

Mniej więcej w taki sposób wygląda niemal każdy desant. Oczywiście całość tych powietrznych atrakcji (do momentu opuszczenia samolotu) jest jednym wielkim skryptem. Niemniej jednak nie da się ukryć, że tak naprawdę jeszcze na poziomie oglądania (a nie grania) tego co widać na ekranie monitora, gracz dostaje iście końską dawkę emocji. Gdy już postawimy stopę na trwałym gruncie akcja zaczyna nabierać coraz większego tempa. Skoro jeszcze jesteśmy przy naszym spadochronie, warto nadmienić, że poza samą możliwością skoku, twórcy Airborne zaserwowali graczom niejako pewien dość intensywny posmak nieliniowości. Jak na rasowego shooter'a brzmi to dość niewiarygodnie. Jednak ludziom z EA udało się przełamać swoisty ?strzelankowy stereotyp?. Otóż każda z wyżej wymienionych Operacji tak naprawdę składa się z kilku mniejszych zadań, których pomyślne zrealizowanie determinuje sukces całej misji i które, UWAGA, można wypełniać w dowolnej, wybranej przez gracza, kolejności. Jakby nie było to bardzo innowacyjne i niezwykle podnoszącej atrakcyjność gry rozwiązanie ? liczy się by ?odfajkować? zadania z indeksu - kolejność ich realizacji twórcy już pozostawili graczowi. Brawo! Na tym nie koniec. Kto powiedział, że owe ?bezpieczne strefy lądowania? są jedynymi miejscami danego teatru działań, na którym możemy wylądować? Prawda jest taka, że po opuszczeniu samolotu, umiejętnie sterując naszym spadochronem, będziemy mogli postawić stopę na dowolnym metrze kwadratowym pola walki; byle uliczka, dach kamienicy, wieża kościelna a nawet samo centrum niemieckich pozycji może stać się początkiem naszej walki. Poza tym na każdej planszy znajduje się pięć ukrytych stref zrzutu. Odnalezienie każdej z nich jest automatycznie sygnowane odpowiednią informacją na ekranie. Uzyskanie kompletu zostanie zwieńczone dodatkowymi punktami, przekładającymi się na ogólne statystyki już po zakończeniu danej Operacji. Przyznam, że taki model rozgrywki bardzo mi odpowiada a co najważniejsze niezwykle skutecznie zachęca gracza do kolejnego przechodzenia całej gry a przynajmniej wybranych misji (wybór Operacji będzie udostępniony po pierwszym ukończeniu całej kampanii). Na tym nie koniec innowacji.

35486523.jpg

Medal of Honor Airborne wprowadził również, budzące nieco kontrowersji w środowisku graczy, rozwiązanie polegające na automatycznym, w miarę częstego i skutecznego używania, ulepszeniu danego modelu broni. W praktyce wygląda to tak, że prowadząc zażartą wymianę ognia, nagle ekran się rozmywa, następuje gwałtowne spowolnienie animacji oraz dźwięku, mówiąc dzisiejszym językiem ?slow motion? a przed graczem pojawia się informacja, że np. nasz Thompson właśnie został wyposażony w pojemniejszy magazynek czy że w prezencie do STG. 44 otrzymaliśmy lunetę. Po kilkunastu sekundach animacja wraz z dźwiękiem powraca do normy a my możemy cieszyć się skuteczniejszym narzędziem do dziesiątkowania przeciwnika. Każda dostępna w grze broń może uzyskać maksymalnie trzeci stopnień modernizacji. Dla jednych takie rozwiązanie jest zdradą ideałów dość realistycznej w swej wymowie serii Medal of Honor. Dla drugich stanowi kolejny interesujący smaczek, zachęcający do wielokrotnego przechodzenia gry by, jak sądzę, z czystej ciekawości, ?wymaksować? każdą pukawkę.

Jak już wyżej wspomniałem właściwa rozgrywka jest bardzo dynamiczna, tutaj nie ma miejsca na nudę, bezcelowe pałętanie się po okolicy w celu szukania wroga. Niemcy są wszędzie, trzeba mieć oczy dookoła głowy. Nasi współtowarzysze również nie spoczywają na laurach lecz starają się wyprzeć wroga z zajmowanych pozycji, przejąć inicjatywę, ułatwić nam wykonanie zadania w jak największym stopniu. Owe najczęściej sprowadzają się do wytrącenia z rąk Wermachtowi ciężkiego oręża - wysadzenie baterii przeciwlotniczych, czołgów czy sprzętu radiolokacyjnego. Nie jest łatwo. Nawet na najniższym poziomie trudności zmieniamy magazynki niczym rękawiczki. Często zdarza się, że zaczyna brakować nam amunicji. Wówczas nie pozostaje nic innego jak chwycić w dłonie broń poległych przeciwników i przeć dalej. Dodatkowo Wermachtowcy bardzo często korzystają z granatów, zmieniają się przy obsłudze gniazd z MG 42, prowadzą zażarty ogień zaporowy zza osłon. Chwila nieuwagi i nasze ciało zostanie naszpikowane serią z MP 40. Wygląda to całkiem efektownie: ekran się trzęsie, kolorystyka zahacza o negatyw wymieszany z czerwienią, wreszcie padamy w ciszy, z rozmytym w tle polem walki. Airborne nie daje chwili wytchnienia. Sytuacja często zmienia się jak w kalejdoskopie. Kiedy wydaje się nam, że już po wszystkim, że wróg został unicestwiony, nagle otrzymujemy nowe wytyczne związane np. z pojawieniem się twardego skurczybyka jakim jest bez wątpienia niemiecki czołg ?Tygrys? - bez bazooki czy granatów przeciw pancernych nie ma co podchodzić. Żelazne bydlę nie szczędzi pocisków z haubicy i karabinu maszynowego. Jednak nie należy się poddawać. Wszak każdy przeciwnik w grze, nawet ten super mocny, jest do pokonania. Wystarczy nie tracić rezonu i podejść do problemu z głową a nie ułańską fantazją.

A trzeba przyznać, że jest o co walczyć. Raz, że powalenie na kolana takiego przeciwnika daje niesamowitą satysfakcję a dwa, po zakończeniu każdej Operacji, naszym oczom ukazuje się ekran ze zdobytymi gwiazdkami i orderami (dziwne, że zabrakło tego najznamienitszego, tytułowego odznaczenia czyli Medal of Honor). By zdobyć taki czy inny medal należy wykazać się odpowiednim poziomem bohaterstwa i np. nie dać się zabić podczas wykonywania powierzonych zadań, czy też ukończyć wszystkie misje na określonym poziomie trudności. Skoro mowa o tym ostatnim, należy podkreślić, że pomiędzy najłatwiejszym i najtrudniejszym szczeblem ?kariery w Airborne? istnieje prawdziwa przepaść. Paradoksalnie jednak zabawa nabiera, w moim mniemaniu, prawdziwych rumieńców, dopiero na ostatnim poziomie trudności. Wówczas przeciwników jest znacznie więcej, strzelają celniej, skuteczniej się ukrywają no i np. spotkanie twarzą w twarz z pociskiem z panzerfaust?a skutkuje natychmiastowym gryzieniem gleby. To również oznacza, że gra wymaga od nas większej uwagi, oszczędnego a co za tym idzie, celniejszego strzelania, korzystania z osłon terenowych, mierzenia sił na zamiary. Rozgrywka wówczas może nieco przypominać taktycznego shooter?a jednak prawda jest taka, że strategia ?na Rambo?, czyli bezmyślne rzucanie się na chmarę żołnierzy przeciwnika, jedynie może przynieść rozpoczęcie gry od ostatniego punktu kontrolnego (i to bez względu na wybrany poziom trudności). Airborne bowiem nie oferuje ?klasycznego? systemu save /load lecz, często krytykowane, rozwiązanie opierające się na systemie autozapisu w z góry określonych momentach rozgrywki, np. po wypełnieniu jakiegoś zadania. Tym bardziej nie należy lekceważyć przeciwnika i nie traktować owego jako zgraję bezmyślnych gamoni. To podstawowa zasada tej gry.

64286760.jpg

Repertuar naszych wrogów jest całkiem bogaty. Niemieccy żołnierze w Airborne zostali zhierarchizowani w dziesięciu szczeblach ? od najsłabszych, tym samym słabo uzbrojonych, po tych najsilniejszych - prawdziwych twardzieli w SS-mańskich, czarnych mundurach z MG-42 pod pachą. Ta ostatnia formacja, wśród entuzjastów serii, do tej pory, jak sądzę, wzbudza wiele kontrowersji. Otóż powyższego jegomościa można skwitować krótko ? to niemal ?terminator?, nienaturalnie odporny na pociski (pojedynczy magazynek z Thompsona go nie powali), jak już pisałem, strzelający ?z barku? ciężkim karabinem maszynowym. Tego typu kreacja najwyższej klasy przeciwnika doskonale by się odnalazła ale w serii Wolfenstein. Tak mówią krytycy. Jak dla mnie taki ?boss? nie wywołuje specjalnego zniesmaczenia, wręcz przeciwnie; ?terminatora? traktuję jako kolejne, całkiem ambitne wyzwanie, szczególnie na najwyższym poziomie trudności, kiedy to powyższego dżentelmen?a można spotkać w ilościach hurtowych.

27280756.jpg

STILL ON DUTY

Nie będę ukrywać, że Medal of Honor Airborne uważam za najbardziej emocjonującego, drugowojennego, shootera z jakim dotychczas się spotkałem. Rzeczoną produkcję przechodziłem kilkunastokrotnie, na każdym możliwym poziomie trudności, z niemal każdą, maksymalnie ulepszoną bronią. Najwięcej frajdy dostarczyły mi Operacje Market Garden (w tym sławetna przeprawa przez most w miasteczku Nijmegen, z przekąsem przezwana ?aleją panzerschrecków?) oraz Der Flakturn. Oczywiście pozostałe misje prezentują bardzo przyzwoity poziom zarówno w aspekcie scenariusza jak i poziomu audiowizualnego. Szkoda tylko, że jest ich tak mało. Drugie tyle i gra stałaby się jeszcze bardziej pasjonująca. Żeby była jasność ? nie czepiam się czasu gry. Absolutnie nie przeszkadza mi, że Airborne?a tak naprawdę można ukończyć w jeden wieczór ? akcja jest tak szybka, misje są tak skonstruowane, że zanim się obejrzymy jest już po wszystkim a naprawdę chciałoby się znacznie więcej. Prawdę mówiąc to nędzna ilość Operacji, moim zdaniem, jest chyba jedyną wadą tej gry. Poza tym przedostatni Medal of Honor ma w sobie jeszcze jeden, bardzo charakterystyczny, element. Otóż naszym bohaterem jest wciąż ta sama postać, członek Airborne i tylko Airborne a nie jednocześnie pilot, działonowy, sanitariusz, artylerzysta czy członek załogi bombowca. Właśnie za tę ?monotematyczną kreację? naszego podopiecznego należą się brawa dla twórców gry. Dodatkowo ?filmowych? przerywników , jak i konwersacji pomiędzy członkami grupy uderzeniowej, jest jak na lekarstwo ? dzięki temu rozgrywka nie traci na dynamice a gracz ma przed oczami kwintesencję gatunku FPS ? broń do ręki i naprzód - bez zbędnego bicia piany. Powyższe w sprzężeniu z nieliniowością rozgrywki oraz poziomem jej tempa, sprawia, że Medal of Honor Airborne, mimo upływu tych kilku lat od premiery, nadal jest grą wartą uwagi.

1 komentarz


Rekomendowane komentarze

Chyba po raz pierwszy czytam aż tak pozytywna ocenę tej gry. Może się skusze i odświeżę ją sobie ? Wstyd przyznać ale doszedłem tylko do połowy pierwszej strzelaniny , chyba w jakimś włoskim mieście. Nawet nie pamiętam czemu nie kontynuowałem.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...