Życie po spojlerze
Nienawidzimy ich. Widać to po nazwie. "Psuje". Nasze oko zahacza o nie gdzieś w głębinach internetu, a one psują nam radość z dzieła właśnie przez nas czytanego czy oglądanego, czy takiego, które poznamy dopiero w przyszłości. Wtedy to draństwo przyczaja się i przypomina się w trakcie poznawania fabuły, całkowicie niszcząc nam niespodziankę.
Bo już i tak wiemy, że ktoś umrze, ktoś się w kimś zakocha, ktoś zdradzi, ktoś przejdzie na jasną stronę Mocy...
Spojlery.
Możemy z nimi walczyć. Kazać ludziom je zasłaniać (ach,jak dobrze by było,gdyby niektórzy forumowicze się twego nauczyli...). Możemy zrobić sobie przerwę od internetu (ale to za trudne, czyż nie?).
Albo możemy z nimi żyć. Tak, to jest możliwe.
W swoim czasie grzebiąc w Sieci natknęłam się na dwa paskudztwa z tego rodzaju. I to duże.
W FFVII Aeris ginie.
W Cowboy Bebop ginie Spike
Wkurzyłam się strasznie, w pierwsze chciałam zagrać, drugie obejrzeć. A teraz co? Zdradzono mi dwa kluczowe fragmenty obu fabuł.Nie, nawet nie kluczowe, jedne z najważniejszych, takie, co mają zaskoczyć...
A potem wreszcie dorwałam się do obu dzieł...I...
Jakoś wcale nie popsuło mi to zabawy. I tak ryczałam przy obu śmierciach. I tak mnie zaskoczyły, i tak nie mogłam w nie początkowo uwierzyć...Tak jak powinnam.
Wystarczy trochę...Zapomnieć o spojlerze, dać się całkowicie pochłonąć fabule.
Spojler to nie koniec zabawy. Co wcale nie znaczy,że jest to rzecz dobra.
6 komentarzy
Rekomendowane komentarze