Skocz do zawartości

Guy Fawkes's blog

  • wpisy
    131
  • komentarzy
    815
  • wyświetleń
    279716

Mass Effect 2 [recenzja]


GuyFawkes

2087 wyświetleń

logojc.jpg


O tym, że ludzkość okresowo trzeba ratować przed zagładą, gracze wiedzą nie od dziś. Biednego homo sapiens atakują przedstawiciele własnego gatunku, istoty niematerialne, wreszcie obce rasy. Latem 2008 roku PC-towa brać dostała w swoje ręce Mass Effect ? RPG od samego BioWare'u, któremu bliżej było do Gears of War aniżeli czysto erpegowych statystyk i kalkulacji. Twórcy potrzebowali jedynie niespełna półtora roku, by na rynek wypuścić kontynuację, tym razem bez poślizgu edycji blaszakowej względem tej na XBOX 360. Już na wstępie muszę stwierdzić: Mass Effect 2 jest definitywnie lepszy od swojego poprzednika.

0035g.jpg

Podwójne kliknięcie powinno go do nas przywołać


Jak wiemy, bohaterem całej trylogii (bo tym od samego początku miał być Mass Effect) jest komandor Shepard o płci oraz aparycji dopasowanej wedle upodobań gracza (można się także zdecydować na domyślny wygląd). Akcja toczyła się w roku 2183, kiedy to ludzkość podróżuje już po kosmosie i zawiera sojusze z innymi rasami, jednakże względem nich ma zbyt mały dorobek w życiu galaktycznej społeczności. Technologia większości ras, a w tym przede wszystkim sposób podróżowania opiera się na tzw. efekcie masy. Po naszej Drodze Mlecznej rozsiany jest szereg przekaźników masy ? pradawnych urządzeń, skonstruowanych przez starożytną rasę, o której wiadomo niewiele poza tym, że zniknęła całkowicie w niewyjaśnionych okolicznościach 50 tysięcy lat temu. Jak się okazuję, owe urządzenia są dziełem gatunku jeszcze bardziej rozwiniętego, któremu ponownemu powrotowi musi stawić czoła Shepard ? Żniwiarzom, do pewnego momentu stanowiącymi jeno legendę. W finale zostaje pokonany Suweren ? jeden z przedstawicieli tej prastarej rasy inteligentnych maszyn, zaś ludzkość zostaje w końcu uznana za godną swego miejsca w Radzie Galaktyki. Po szczegóły odsyłam do recenzji Mass Effect, albo po prostu ? do samej gry, bowiem ostrzegam: nie ma sensu brać się za ?dwójkę?, nie znając pierwszej części, gdyż za dużo w niej odwołań i nawiązań do dawnych przygód.

0150h.jpg

Dobra, nerki na swoim miejscu, spodnie uwierają, więc możemy założyć, że nic mi nie wycięli


Mass Effect 2 tworzy co prawda nową historię, lecz w obrębie już znanej opowieści. Przed premierą gry twórcy karmili graczy teaserami, które wywoływały masę spekulacji. Z jednego z nich można się było dowiedzieć, że Shepard nie jest nieśmiertelny, zaś z innego, że w sequelu bardzo dużo do powiedzenia będzie miał Cerberus ? w ?jedynce? uznawana za terrorystyczną organizacja proludzka. Przyznaję, iż mnie samemu udzieliły się refleksje i już miałem praktycznie gotowe wytłumaczenie getha w pancerzu N7, gdy... dostałem w ręce kontynuację gry, a wraz z nią dowód na to, że się myliłem. Nie ma jednak co zdradzać szczegółów, które są bardzo apetyczne i warte poznania samemu ? w każdym bądź razie Shepard w służbie Cerberusa ma za zadanie zbadać przypadki znikania mieszkańców z ludzkich kolonii. Dostaje drugą, większą Normandię wraz z misją: uratować ludzkość przed Żniwiarzami, których powrót nie został do końca zażegnany.

0163t.jpg

Shepardowi gratulujemy magistra. Zmywak na Cytadeli już czeka


Fabuła to zdecydowanie najlepszy element gry. Zapełniono ją miejscami, postaciami, zdarzeniami, a każdy z tych składników jest inny, pełen różnych wariantów. Wraz z nową Normandią kompletujemy nową załogę, która będzie liczebniejsza niż ta w pierwszym ME. Większość z niej to postacie całkowicie nowe, ba ? są nawet reprezentanci do tej pory tylko spotykanych (bądź też nie), a nawet... nie powiem. Ktoś zapyta: no dobrze, fajnie, ale co ze starymi kompanami? Tych również przyjdzie nam spotkać w takich czy innych okolicznościach, a czy da się ich ponownie skaptować? Cóż... kogoś na pewno. Przyznaję, że o wiele większą sympatią darzyłem znane mi już postacie aniżeli te całkowicie obce, którym na początku niezbyt ufałem. W tym aspekcie uwidacznia się kolejna, wielka zaleta Mass Effect 2: portrety psychologiczne postaci są znakomite, każda z nich jest całkowicie inna, wymaga odmiennego podejścia, jak również wyraża się w odmienny sposób, a przede wszystkim ? ma inne priorytety. Sprawia to, iż czasem może dochodzić między nimi do spięć, które tylko Shepard jest w stanie załagodzić. Co za tym idzie ? nie wszystkich towarzyszów da się lubić, a przynajmniej nie od razu. Osobiście preferowałem osobowości cechujące się chłodnym profesjonalizmem, nie zaś pyskatych awanturników. W każdym bądź razie ? do wyboru, do koloru ? znajdzie się ekipa wedle upodobań. Ponadto, na zwerbowaniu i rozmowach cały proces poznawania nowych postaci wcale się nie kończy, gdyż każda z nich prosi komandora o pomoc w jakiejś prywatnej sprawie ? niesforna córka czy porachunki ze zdrajcą to tylko przykłady. Chociaż we wszystkich tych pobocznych zadaniach przyjdzie nam uczyć przeciwników moresu siłą, istotą każdego z nich jest zupełnie coś innego, zaś strzelanie to tylko półśrodek. Bez dyskusji ? te ?zadania poboczne? (bowiem można odmówić pomocy) są znakomicie skrojone, a co najważniejsze ? całkowicie różne, wprowadzając nowe, niespotykane dotąd elementy rozgrywki i lokacje. Bo czyż nie lepiej pośledzić podejrzany cel, niż od razu go likwidować...? Reasumując ? questy poboczne (abstrahując od drobnych ?przynieś/wynieś?) występują w mniejszej liczbie niż w Mass Effect, jednakże ich poziom jakościowy jest o wiele wyższy. W ?jedynce? mieliśmy kilka schematów lokacji na krzyż, które szybko zaczynały nużyć i całą masę zadań, tu natomiast postawiono na ewidentną różnorodność. Wielkie brawa dla BioWare! Wracając do meritum ? po wykonaniu takiego zadania dana postać staje się lojalna oraz całkowicie oddana misji Sheparda, co przekłada się również na otrzymanie przez nią nowej mocy.
Naturalnie, wzorem ?jedynki?, także i tutaj zaimplementowano wątek miłosny. Szkoda tylko, że do ?celu? dochodzimy w zbyt łatwy sposób, poprzez kilka rozmów. Przydałaby się jakaś mini-gierka wymagająca kombinowania, bo przecież w prawdziwym życiu aż tak z górki nie jest. ;)

0226m.jpg

XXII wiek: hakowanie staje się prostsze niż obsługa iPoda


Tym samym dochodzimy do sedna, czyli postaci samego komandora. Na jakiś czas przed premierą ME 2 BioWare nawoływał do zachowania zapisów stanu gry z pierwszej części sagi, gdyż będzie można je zaimportować w ?dwójce?. Wywołało to oczywiście masę dociekań, z których większość polegała na założeniu, że przeniosą się wszystkie statystyki i ekwipunek, przeto nową kampanię rozpoczniemy herosem, który samym kichnięciem zmiata trzecią część gwiazd z nieba. Na szczęście tak nie jest ? gra sprawdza jedynie kilka decyzji, dokonanych w ME, m.in. to, czy Wrex przeżył misję, w której atakowaliśmy fabryki leku na genofagium i która z postaci zginęła. Jak widać, mimo szumnych zapowiedzi, tak naprawdę import postaci nie wpływa znacząco na grę, choć trzeba przyznać jedno: przygoda staje się bardziej osobista, gdyż decyzje podjęte dawno temu przedkładają się na to, co się stanie później. BioWare podąża dalej w tym kierunku i w jednym z hintów w ekranie ładowania można przeczytać, że save z ME 2 przyda się... w ?trójce?. Co do sprzętu i funduszy, jakimi dysponowała nasza postać w ME ? tutaj dostajemy za nie tylko bonifikaty, np. pewną ilość kredytów na starcie, zaś zbroje i bronie giną ?po drodze?. Nie jest to nielogiczne ? twórcy w zręczny sposób to poparli pewnym wydarzeniem i ?wyłączeniem? Sheparda na kilka lat. Co więcej, importując postać możemy jeszcze raz zdefiniować jej wygląd tudzież go pozostawić takim, jak był ? tłumaczy to pewien aspekt fabuły. Naturalnie, jeśli ktoś jest obdarzony odpowiednim zmysłem, z wielu dostępnych opcji customizacji poszczególnych elementów twarzy, np. nosa, brwi, kości policzków, będzie w stanie stworzyć swoje wirtualne alter-ego. Dla reszty pozostaje wygląd domyślny (szkoda, że nie można poddać go korektom) albo wybór jednego z kilku innych, gotowych wariantów.

0355a.jpg

XXII wiek, ludzie podróżują szybciej od światła, a wciąż nie potrafią się podrapać po plecach własną ręką


Mass Effect nie zasłynął jako pełen tabelek i kalkulacji klasyczny cRPG, lecz zręczne połączenie akcji z perspektywy trzeciej osoby i rozwoju postaci. Sequel idzie jeszcze dalej w tym kierunku, stając się, jak to określiło wielu recenzentów, ?Gears of War z gadaniem?. Po raz kolejny większy nacisk położono na samą walkę, zubażając statystyki, zniknął nawet ekran ekwipunku. O ile w ME Shepard uczył się obsługi poszczególnych broni, o tyle tutaj rozwija jedynie kilka parametrów, zależnych od klasy postaci, jak chociażby moce czy skuteczność poszczególnych rodzajów amunicji. Ponadto, zmodyfikowano również samo rozdzielanie punktów: kolejny ?dan? umiejętności wymaga większego wydatku punktowego ? by osiągnąć kolejny próg, trzeba ich mieć coraz więcej ? 2, 3, 4... Oczywiście, rozdział punktów można również powierzyć komputerowi. Po maksymalnym ulepszeniu trzeba wybrać 1 z 2 wariantów danej umiejętności. Diametralnie inaczej rozwiązano też sprawę zdobywania XP ? dostajemy je bowiem wyłącznie za wykonywanie misji, bez względu na to, ilu przeciwników położyliśmy trupem. Wszystko to sprawia, iż gracz nie odczuwa aż takiego parcia na zdobywanie kolejnych poziomów, zaś zdobycie naprawdę wysokiego poziomu doświadczenia jest w zasadzie niemożliwe ? ja sam miałem ledwie 25 level, gdy ujrzałem napisy końcowe. Co więcej, dzięki takiemu podejściu (z pewnością karygodnemu dla ortodoksyjnych erpegowców) Mass Effect 2 staje się przyjazny także graczom, którzy do tej pory nie łyknęli bakcyla gier fabularnych i pragnęliby zacząć od czegoś prostszego. Naturalnie, kontrolujemy również rozwój innych członków naszego teamu, co jest domyślnie pozostawione w gestii gracza, choć nic nie stoi na przeszkodzie, by powierzyć go komputerowi. Powracają także znane z pierwszej części wskażniki prawości oraz egoizmu (w ME renegata). W zależności od naszych wypowiedzi, a przede wszystkim podejmowanych działań, nabijamy jeden albo drugi tudzież... oba naraz (taki paradoks ma np. miejsce, gdy uderzycie wścibską dziennikarkę ? czyżby jakaś krytyka bezkompromisowości niektórych pismaków...? ;). Odpowiednia ilość punktów danego wskaźnika otwiera nowe opcje dialogowe, które pozwolą łatwo dojść do celu poprzez np. rozsądne, trafne słowa lub zastraszenie. W tym aspekcie pojawił się także nowy ficzer: mianowicie w trakcie niektórych scenek wyświetlany jest monit o naciśnięcie któregoś przycisku myszy, co odpowiada za niemoralne lub też szlachetne działanie, np. uratowanie kogoś. Jeśli uważamy, że sugerowane przez grę rozwiązanie się nam nie podoba, możemy chwilę poczekać, a sytuacja rozwiąże się sama, bez naszego udziału. Ciekawe, miłe i interesujące urozmaicenie.

0405wm.jpg

175. edycja "Top Model"


System dialogów w grze żywcem przeniesiono z ?jedynki? - kolejne kwestie do wybrania opisują hasła-klucze, te bardziej szlachetne pozostawiono u góry, egoistyczne u dołu, zaś neutralne pośrodku. Niestety, czasem zdarzają się niespójne, nielogiczne rozmowy, bywa też, że postać mówi coś zupełnie innego, niż jest wyświetlane na ekranie, na szczęście to tylko epizody. O wiele bardziej denerwujący jest inny błąd: otóż dość często postać z którą prowadzimy dialog najzwyczajniej w świecie znika i... pojawia się w innym miejscu. Jest to bardzo irytujące, choć nie wpływa znacząco na ostateczny wizerunek ME 2.

0462.jpg

A ja liczę na pani poważny stosunek do pracy, panno Chambers


Świat, a raczej wszechświat w Mass Effect 2 to niezwykle spójna, dopracowana całość - każda z ras jest inna, ma własną historię i wyraża się w odmienny osób. Trafnie ujmuje to jedna z postaci gdy mówi, że obraz poszczególnych gatunków można wyklarować z obserwacji ledwo 1 osobnika, lecza zasada ta nie dotyczy ludzi. Wiele tutaj nawiązań do pierwszej części ? tak w miejscach, które odwiedzamy (Cytadela), jak i w spotykanych postaciach, z którymi często mieliśmy w taki czy inny sposób styczność wcześniej. W uniwersum tym nie brak konfliktów pomiędzy poszczególnymi rasami i dylematów moralnych, np. czy kontrolowanie liczebności Krogan poprzez genofagium jest etyczne, a z drugiej strony - jeśli by pozwolić im na nieograniczony rozród, to czy nie podbili by Galaktyki...? ?Dwójka? umożliwia szersze spojrzenia na wiele spraw i poznanie innych punktów widzenia, tak w przytoczonym problemie, jak i w innych. Kto chce, może snuć refleksje, czy przypadłość Krogan to nie odniesienie do ?polityki rodzinnej? w Państwie Środka lub też szukać innych analogii do realnego świata, których z pewnością znajdzie więcej. Co do samego uniwersum gry ? gromadzone o nim informacje można przeglądać w Leksykonie, którego lektura pozwala na jeszcze większe wczucie się w Mass Effect.

0487o.jpg

Kiedyś to były czasy - kobieta potrafiła cisnąć tylko jednym talerzem naraz. A teraz ta cholerna biotyka - jedno złe słowo i trzeba odbudowywać całą kuchnię...


Wróćmy jeszcze do Normandii, która ?odradza się? niczym Enterprise. Statek Sheparda jest teraz większy i nieco inaczej rozplanowany niż jego pierwowzór. Choć pokład nawigacyjny i mostek zostały praktycznie nietknięte, zmieniła się ładownia i maszynownia. Zniknął kwatermistrz, a wraz z nim również transporter Mako, który w oryginalnym ME służył jako środek transportu przeważnie podczas nudnych misji pobocznych i skanowaniu planet w poszukiwaniu surowców (o których roli napiszę za chwilę). Poza ekipą towarzyszącą Shepardowi w bojach Normandia posiada własną załogę, wśród której można spotkać starych, dobrych znajomych jak chociażby Jokera z niewyparzonym językiem i jego przekomarzanek z pokładową SI, stanowiącą nowość względem pierwowzoru statku. W pewnym sensie daje się odczuć, iż nie jest to ta sama Normandia, lecz jedynie swego rodzaju ?ulepszony klon? starego okrętu, również postacie zwracają na to uwagę. W Mass Effect 2 nasz środek lokomocji odgrywa jednak większą rolę, niż to było w części pierwszej. Przede wszystkim ? możemy go ulepszać dzięki technologiom oferowanym w pakiecie z nowymi członkami ekipy. Naturalnie, nie jest to tylko bezsensowny ficzer, lecz aspekt, który ma swoją rolę do odegrania w opowieści.

0546p.jpg

Shepard, w tym eonie czerwienie już nie są modne!


Centralnym punktem na statku jest mapa gwiezdna, z pozoru identyczna jak w ME ? nawet towarzyszący jej podkład dźwiękowy pozostał taki sam. Różnice widać od razu po jej uaktywnieniu ? otóż na planie danego układu planetarnego, gdzieś między orbitami poszczególnych globów daje się dostrzec... Normandię! ?Latamy? nią po mapie, wskazując kursorem miejsce, gdzie ma się przemieścić. Wiąże się z tym kolejna nowalijka: otóż teraz nie można sobie ot tak, bezkarnie, za darmo eksplorować Galaktykę. Nasza ukochana Droga Mleczna podzielona jest na Gromady, pomiędzy którymi przenosi się dzięki przekaźnikom masy. Jedna gromada to z kolei kilka układów planetarnych, z których z reguły tylko 1 ma taki przekaźnik. I tutaj rodzi się komplikacja: bo o ile w obrębie układu możemy sobie latać do woli, to by polecieć do innego w tej samej gromadzie trzeba mieć... paliwo. Kupuje się je wraz z sondami (o których za chwilę) na kosmicznych stacjach paliw. Trzeba przy tym uważać, gdyż jeśli bak zaświeci pustkami w drodze, Normandia zacznie ?na rezerwie? pożerać surowce. Wspomniane sondy niezbędne są podczas eksploracji planet w poszukiwaniu cennych złóż, gdyż tym razem robimy to bezpośrednio z orbity, nie zaś oddając się nudnej jeździe Mako. Za pomocą specjalnego skanera przeczesujemy powierzchnię planety, a gdy na coś trafimy, wysyłamy sondę, która naturalnie nie wraca, więc cały czas trzeba kupować nowe (w ten sposób można też wykryć anomalie, czyli de facto misje poboczne). Dla ułatwienia podano orientacyjną wielkość pozostałych złóż na danym globie (bogate, średnie etc.). Nie wszystkie układy są dostępne od razu ? niektóre np. można zlokalizować tylko dzięki mapom gwiezdnym, do kupienia w punktach sprzedaży w ?cywilizowanych? lokacjach. Tak czy kwak ? skanowanie planet również zaczyna szybko nudzić swoją monotonią ? może w trójce BioWare wreszcie wpadnie na ciekawy pomysł związany z surowcami?
Na prawo od mapy mamy swego rodzaju psycholog-sekretarkę, która informuje Sheparda z kim powinien porozmawiać, a także czy nie ma jakichś nowych wiadomości na swoim terminalu (raz nawet dostałem... łańcuszek).
Ciekawostką jest kajuta kapitańska ? możemy tam zmodyfikować strój, zmienić pancerz, przejrzeć osiągnięcia (szkoda, że wzorem jedynki nie wiążą się z bonusami do statystyk), a nawet... stworzyć sobie kolekcję modeli statków czy też hodować zwierzątko. Kosmiczny chomik rządzi!

0583.jpg

Ratowanie galaktyki należy zacząć od porannego joggingu


Za minerały tym razem nie dostajemy apanaży ani XP, lecz służą one po prostu do wytwarzania ulepszeń, np. modułu przedłużającego działanie mocy biotycznych czy też całkiem nowej, prototypowej broni lub umiejętności. Niektóre z premii dotyczą tylko konkretnej postaci, inne całej drużyny; jedne są zapewniane przez konkretne postacie w naszej ekipie, drugie należy wpierw znaleźć albo kupić. Wszystkie upgrade'y wymagają jednak konkretnej ilości danego surowca, by je wprowadzić w życie. Sprawia to, iż ekonomia to bardzo ważny aspekt gry, o ile chcemy mieć odpowiednio mocną postać i statek. Ma to tym większe znaczenie, iż w ME 2 zarabia się w zasadzie jedynie poprzez wykonywanie zadań, gdyż nic nie można sprzedawać. Niby trochę szkoda, że nie ma handlu, jednakże i tak nie byłoby czego się pozbyć ? jedynie nadmiarowych sztuk broni, które można policzyć na palcach jednej ręki...

0598.jpg

Pan i Władca: Na krańcu mapy


W ten oto sposób dochodzimy do bardziej ?militarnej? strony Mass Effect 2. Już w ?jedynce? wszyscy się przekonali, że obcy to raczej nie przyjacielskie E.T., lecz inteligentne, władcze rasy, których przedstawiciele mogą być bardzo niebezpieczni. Sequel jeszcze bardziej zwraca się w stronę czysto zręcznościowej walki ? statystyki i cyferki nie znaczą tyle, co dobre oko i pewna ręka. Walczymy korzystając z systemu osłon, wsparci tarczą i zdrowiem, które się regenerują samoczynnie (tudzież wspomagane medi-żelem) i bronią, do której nie ma wielu ulepszeń ? ba, nawet za bardzo nie ma w czym wybierać. Pierwszy Mass Effect przyzwyczaił gracza do dziesiątek egzemplarzy broni, różniących się współczynnikami oraz wyglądem. ME 2 porzuciło taki model ? giwer jest ledwo kilka, nie przebieramy w nich jak w ulęgałkach, a nowe spotykamy dość rzadko. Zniknęły sloty na ulepszenia, zastąpione poprzez wspomniane akapit wcześniej modyfikacje. A i tak największą nowością nie jest wcale ograniczony arsenał, lecz... amunicja. ME pozwalał na oddanie nielimitowanej ilości strzałów z każdej broni, zaś ograniczenie było tylko jedno: przegrzewanie się. Sequel wprowadził na to miejsce ?magazynki termiczne?, które pozwalają na oddanie określonej ilości strzałów. Z ?ammo? nie ma jednak problemów ? jest go w miarę dużo do znalezienia i zebrania po przeciwnikach. O wiele lepiej za to rozwiązano kwestię niestandardowych rodzajów pocisków: teraz bez problemu wybiera się je w zależności od potrzeb w ogniu walki, przy pomocy aktywnej pauzy. Warto z tego korzystać, gdyż np. na cele syntetyczne bardzo skuteczna jest amunicja dysrupcyjna, zaś na organiczne niezastąpiona jest zapalająca. Owych typów amunicji jest zdecydowanie mniej niż w ME, za to używa się ich o wiele wygodniej. Sam arsenał zaś wzbogacił się o broń ciężką ? prototypowe wyrzutnie rakiet, a nawet broń na wzór miotacza głowic nuklearnych czy też czarnych dziur. Gdy jednak przeciwnik zdoła jakoś podejść, zawsze można go uderzyć kolbą.

0612.jpg

Ekran rozwoju postaci, znacznie zubożony względem ME 1


Analogicznie jak w kwestii giwer, także i ilością dostępnych pancerzy Mass Effect 2 nie stoi. Praktycznie całą grę kończy się z domyślnym, zmieniając tylko jego elementy, np. na rękawice dające premie do ilości amunicji czy oploty zwiększające moc tarcz. Pancerz można również customizować wizualnie, zmieniając jego kolory i wzór; za to kompletnie można zmienić strój, w którym poruszamy się po Normandii na mniej lub bardziej formalny.
Sterowanie odbywa się za pomocą tandemu klawiatura + mysz, czyli bez zmian w stosunku do części pierwszej. Nadal można również wygodnie przypisać bronie czy też umiejętności do klawiszy skrótów.
Poza strzelaniem i gadaniem przyjdzie graczowi również hakować różne systemy, za co odpowiadają 2 typy mini-gierek, dość proste, lecz o wiele ciekawsze niż ta z ME: jedna z nich to szukanie takich samów elementów w układach scalonych, a w drugiej chodzi o wyszukiwanie żądanych fragmentów kodu. Proste i przyjemne.

0622.jpg

O twoich ekscesach na Planetach Czerwonych Świateł krążą już legendy


Modyfikacje wprowadzono również w kwestii przeciwników. Przede wszystkim ? jest ich zdecydowanie więcej aniżeli w pierwszej części. Generalnie, cały Mass Effect 2 można podzielić na 2 partie: ?gadane? i ?strzelane?. O ile w pierwszej części można było wyjąć broń w mieście, w ?dwójce? nie sposób już uprawiać takiej samowolki. Walk jest dużo, są one długie i dość zajmujące. Naturalnie, w ich trakcie nie można zapisać stanu gry (choć poza nimi już w każdym niemal momencie na życzenie). Zadbano o odpowiednią różnorodność adwersarzy, tak organicznych, jak i syntetycznych. Nieprzyjaciołom nie sposób odmówić zadziorności i agresji, a także pewnego zmysłu taktycznego ? często próbują flankować i nacierać. Naturalnie, zdarzają im się też kretyńskie szarże, lecz w większości przypadków starają się pozostawać za osłonami i przemieszczać się od jednej do drugiej. Nie zmienia to jednak faktu, że walka w Mass Effect 2 jest bardzo łatwa, toteż doświadczeni gracze mogą śmiało zaczynać grę z wyższym poziomem trudności niż normalny.
Duet kompanów, który zabieramy z Shepardem w bój, również nie jest w ciemię bity ? korzysta z własnych umiejętności, a także osłon i analogicznie jak wrogowie ? stara się oflankować przeciwnika. W wyciśnięciu towarzyszy jak cytryny z wartości militarnej pomaga aktywna pauza, w czasie której można rozkazać żołdakowi użycie innej broni, mocy, ammo etc. Niezwykle wygodnie rozwiązano sprawę wydawania bezpośrednich rozkazów przemieszczenia ? partnerów niejako ?zbindowano? pod klawiszami Q i E, którymi wydajemy im polecenia przemarszu. Ponadto, podobnie jak w ME, kompani nie umierają, lecz na chwilę zostają wyłączeni z walki ? odpowiednia moc pozwala od razu przywrócić ich do życia.

0629.jpg

Mapa lokacji. Tak naprawdę do niczego się nie przydaje


Graficznie Mass Effect 2 prezentuje się zacnie. Gra hula na kilkuletnim już Unreal Engine 3.0, któremu, analogicznie jak w pierwszej części, dodano filtr ziarna, by cała opowieść wyglądała jeszcze bardziej filmowo. Modele postaci są fenomenalne, co widać zwłaszcza podczas rozmów, zaś otoczenie niezwykle zróżnicowane. Na szczęście, BioWare wysłuchało krytyki pustych, słabych miejscówek w wątkach pobocznych w ME i w ?dwójce? tego problemu już nie ma ? lokacje są świetne, dopasowane do charakteru danej planety i rasy a przede wszystkim ? urozmaicone. Dla przykładu Tuchanka ? rodzinka planeta Krogan to jedna wielka ruina, zaś stacja Omega przypomina bardziej obskurne speluny i miejsce dla finalizowania szemranego rodzaju interesów niż luksusowe apartamentowce. Pojawia się również Cytadela, choć tej za bardzo nie da się zwiedzić ? dostępny jest tylko nowy region Okręgów oraz Prezydium, i to ograniczające się raptem do jednego pomieszczenia. Tak czy inaczej ? to również w pewnym sensie podkreśla, że Shepard pracuje obecnie dla niezbyt lubianej i poważanej organizacji. Niestety, zdarza się iż niektóre tekstury nie są najlepszej jakości (wystarczy przypatrzeć się np. volusowi z bliska).
Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie optymalizacja gry. Pozbyto się denerwującego microsutteringu, zaś na płynność animacji nie ma co narzekać ? testowa platforma pozwalała na rozgrywkę w full HD w pełnych detalach przy prędkości ok. 35-50 FPS, a często i dużo więcej.

0814r.jpg

Ilość dostępnych broni znacząco się zmniejszyła. Jakość, nie ilość Panowie i Panie!


Od strony dźwiękowej sequel utrzymany jest w duchu pierwowzoru. W zasadzie ? to niemal ten sam soundtrack, tylko uzupełniony o nowe odgłosy i kawałki. Utwory nań się składające brzmią dość futurystycznie, elektronicznie, lecz jak dla mnie ? nieco za mało w tym epickości. Szkoda trochę, że BioWare nie wyłamał się w tym aspekcie ze swej koncepcji na rzecz poważnych wstawek symfonicznych. W końcu skoro się ważą losy Galaktyki, to niech przygrywają najlepsi.
Analogicznie jak pierwszą część, ?dwójkę? poddano pełnej lokalizacji. Dorocińskiego, który praktycznie mnie zamęczył swoją nijakością, zastąpił w roli Sheparda Łukasz Nowicki, nadając tej postaci nieco wyrazu, choć, tradycyjnie, mogło być lepiej. Na pudełku polskiej wersji wielkimi literami wymieniono również Macieja Maleńczuka stwarzając pozory, jakby użyczał głosu jednej z głównych postaci; tak jednak nie jest - ?grany? przez niego kapitan SOC to postać wybitnie epizodyczna... Bardzo dobrze za to wczuła się w swoją postać posiadaczka innego, ?box'owego? nazwiska ? Sonia Bohosiewicz. Jej Obiekt Zero to pyskata, młoda kobieta, która przedkłada zabijanie nad pogaduchy. Osobiście jej nie lubiłem, a z jakiego powodu znalazła się na pudełku, choć na rysunku już jej nie ma...? Tego nie wiem. Z innych znanych osobistości warto wymienić Mirosława Zbrojewicza w roli Człowieka Iluzji. Warto dodać, iż nad rodzimą wersją pracowało ponad 60 aktorów, którzy nagrali kwestie dla ponad 300 postaci. Krajowe gwiazdy wypadają nieco blado przy takich nazwiskach z wersji oryginalnej jak Martin Sheen czy Carrie Ann-Moss, ale cóż poradzić... Przyznam jednak, iż w ?naszym? ME 2 również znajdzie się perełki ? głos Tali został nieco trafniej dobrany niż w oryginale.
W tym miejscu należy również wspomnieć o kwestii ?umięsowienia? języka w grze: przekleństwa słychać dość rzadko, a co najciekawsze, niekoniecznie z ust krogan, którzy wyraźnie przybastowali na tym polu: nawet stary, dobry Wrex wydaje się być niemal filozofem, zwłaszcza, jeśli posłucha się go dłużej.

0968.jpg

Shepard chyba przesadził z tymi neonami w skafandrze


Na koniec ciekawostka. W tym miejscu zazwyczaj jest mowa o multiplayerze, lecz Mass Effect 2 oczywiście takowego nie posiada. W zamian mamy dostęp do tzw. Sieci Cerberusa, z której po zarejestrowaniu na kod gry można pobierać dodatki, które się do niej ukażą. O ile pierwszy ME miał być wspomagany przez DLC (a ukazały się raptem 2...) o tyle ?dwójka? w tej kwestii ma się prezentować o wiele lepiej. Już w dniu premiery pojawił się do pobrania wątek z nową postacią do drużyny, związaną z nią misją oraz bronią. Ciekawostką jest, że nawet pre-ordery dawały dostęp do nieosiągalny w inny sposób ficzerów, np. pancerza i broni Terminusa; ba ? nawet fani Dragon Age znajdą nawiązujący do gry armor...

1100h.jpg

Skanowanie planet. Jeśli znajdziemy ropę, to najeż... walczymy w imię demokracji ;)


Konkludując ? Mass Effect 2 to kawał znakomitego ?shootera RPG?. Wyrwał z mojego życia 40 godzin, a gotów byłbym mu poświęcić i więcej. Nowy, lepszy, jeszcze dynamiczniejszy, a przede wszystkim ? pozbawiony wad pierwowzoru. Lekko mnie rozczarował finał, gdyż byłem nastawiony na coś więcej, lecz z drugiej strony ? zostawia on furtkę rozmiarów Galaktyki dla części trzeciej. Mimo wszystko, dycha się należy. Gorąco, wręcz hipernowo-gorąco polecam!
?Mam pęknięcie w kciuku od przycisku wyciszania, ale powiedziałem swoje.? - J.

Zalety:
- wspaniała, wciągająca historia
- grywalność
- postacie
- rozgrywka
- dopracowane misje
- świetne lokacje
- optymalizacja
- stosunkowo długi czas rozgrywki
- mocny początek
- od początku do końca zaskakuje
- bardzo zróżnicowane zadania
- więcej, mocniej i lepiej

Wady:
- niewielkie błędy techniczne
- dostęp do Sieci Cerberusa może być utrudniony w przypadku gier z drugiej ręki
- stosunkowo niewielki poziom trudności
- wątek miłosny mógłby być nieco bardziej rozbudowany
- finał mógłby być dłuższy
?ale to w końcu wrota do ME 3! ;)

WERDYKT:
92%

18 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Rozczarował cię finał?! No nie żartuj :wink:. To co się dzieje na końcu bije na głowę każdy film jaki w życiu widziałem, no a do tego ta muzyka która leci w końcówce to jest po prostu mistrzostwo. Mass Effect 2 MIAŻDŻY! :laugh:

Link do komentarza
- stosunkowo niewielki poziom trudności

A zmieniałeś z rekruta na Wyższy

Chodzi mi o domyślny poziom trudności, bo na nim zawsze się opiera recenzje gier. Na wyższych gra oczywiście stawia już wyzwania. ;)

- dostęp do Sieci Cerberusa może być utrudniony w przypadku gier z drugiej ręki"

Do nowych egzemplarzy dołączono jednorazowy kod, umożliwiający pobranie kilku dodatków. Mam na myśli to, że w używce nawet to trzeba samemu kupić, bo ciężko trafić na egzemplarz, w którym ktoś go nie wykorzystał.

Rozczarował cię finał?! No nie żartuj. To co się dzieje na końcu bije na głowę każdy film jaki w życiu widziałem, no a do tego ta muzyka która leci w końcówce to jest po prostu mistrzostwo. Mass Effect 2 MIAŻDŻY!

Też miałem takie wrażenie, lecz z drugiej strony: skoro przez całą grę zbroiłem i pakowałem parametry Sheparda tylko pod kątem tej jednej misji, to mogłoby być jeszcze lepiej. :tongue:

Link do komentarza

Finał ME2 miażdży, jak i cała gra zresztą... Dawno nie miałem produkcji, do której wracałbym czwarty raz z równie wielką chęcią do jej przejścia. Czekam na zwieńczenie trylogii :)

Anyway,

Link do komentarza

Finał był świetny, podtrzymuję, czekam z niecierpliwością na trzecią część ;).

Świetna recenzja, daleko mi do ciebie ;] musimy kiedyś pogadać czy wzorujesz te recenzje na jakimś szkicu czy po prostu piszesz to co wejdzie do głowy ;p

Link do komentarza

Po pierwsze nie w 1,5 roku później powstała jedynka, tylko po prawie 2,5 roku >.>. Wersja konsolowa powstała w 2007 roku, ale potem Bioware poleciał na kasę i przekonwersował grę na komputer.

Konwersje z konsoli ssą, wiem co mówię, sam ma Xbox'a i Xbox'a 360.

Link do komentarza
Mam pytanie: Czy to ty pisałeś to: http://gry.wp.pl/gry/mass-effect-2,13725,r...p%2FWS1jw%3D%3D

Czy skopiowałeś tylko z neta?

To jest moje konto na IG, tekst został napisany przeze mnie. Po prostu teraz wrzucam go tutaj. Jak widzisz nawet nick się zgadza.

Ażeby nie było - zanim to zrobiłem, trochę go poprawiłem i, oczywiście, przeszedłem grę drugi raz (w zasadzie to obie części), co sprawiło mi niekłamaną przyjemność. :happy:

Przypadki plagiatu się jednak zdarzały, chociaż nie moich tekstów. Poczytaj recenzje od tego pana: http://gry.wp.pl/michalmarek436 a gwarantuję, że krew się w Tobie zagotuje.

Link do komentarza

Cała recenzja bardzo mi się podobała, ale mam jedno bardzo duże zastrzeżenie

Fabuła to zdecydowanie najlepszy element gry.

UWAGA! BĘDZIE MULTUM SPOILERÓW, JEŚLI KTOŚ NIE PRZECHODZIŁ GRY TO NIECH NIE CZYTA!

I zaznaczę jeszcze jedno, to moja prywatna opinia i rozumiem jeśli ktoś się z nią może nie zgodzić :)

I do rzeczy. Fabuła to IMO najgorszy element całej gry, fabułą jedynki zmiata dwójkę pod tym względem. Klimat jest genialny, ale fabuła jest żałosna. Co do klimatu, jak sprzedawca gier na cytadeli rzucił do mnie tekstem ?Już się nie robi RPG-ów w starym dobrym stylu, teraz tylko wszędzie >>moralne wybory<< i >>dynamiczna walka<<? nie mogłem się powstrzymać ze śmiechu. I cała otoczka, cały świat w grze jest świetny, ale fabuła to porażka na całej linii. Tam wszystko jest przewidywalne, na początku śmierć, widać bark pomysłu. Ocalenie przez korporację uważaną za wrogą ludzkości a tak naprawdę jej pomagającą, cóż za oryginalność, cała reszta fabuły polega na tym aby kolekcjonować załogę i robić dla każdego zadanie poboczne aby przeżył w ostatniej misji(ponieważ to czy przeżyję zależy głownie od tego czy jest lojalny, niby można źle wybrać kto gdzie ma iść, ale gra tak podpowiada że tylko ktoś bez umiejętności czytania mógłby się pomylić. dalej ten niby epicki finał. Jest w tym tyle epickości co w multum amerykańskich filmów akcji gdzie epickość jest mierzona w ilości wybuchów na sekundę. W całej grze tylko raz byłem zaskoczony(tym kim są Zbieracze). Wracając do epickiego finału, łał albo wypieprzy bazę ultra wroga albo ją zostawi do badań, sam wybór jest ciekawy, ale znów oryginalnością nie zaskoczyli(P.S. nie mówię że twórcy pierwszego ME zaskakiwali, ale fabuła była lepsza) a potem powrót. A potem co? To "epickie" outro na którym brakuje tylko wielkiego halogenu z napisem "Brawo, tylko jeszcze kup trzecią część aby zobaczyć jak Shepard ratuję wszechświat. Właśnie tak musisz nam zapłacić ponieważ nie chciało nam się zrobić jednej spójnej historii bo chcemy na tym więcej zarobić". I tu nie ma pytania "czy", ale jest "jak", a jeśli nie uratuję wszechświata, BioWare mnie naprawdę strasznie pozytywnie zaskoczy, ponieważ to będzie coś oryginalnego.

Więc fabuła, ogromny minus, klimat, genialny. I taka jest moja opinia :)

Link do komentarza

Cóż - w pewnym sensie podzielam Twoją opinię. :happy: Na pewno w jakimś stopniu wynika to z tego, że mamy do czynienia z sequelem, który tak naprawdę stanowi pomost do części trzeciej. Jedynka była świetna, bo na każdym kroku spotykało się nowość, a każda misja pozwalała coraz lepiej poznać świat gry i się w niego wczuć.

Kilku użytkowników nie zgodziło się ze mną w kwestii opinii o finale, a dla mnie mógłby on być po prostu ciekawszy.

SPOJLER

Mnie również zaskoczyło kim są Żniwiarze, ale jeszcze większy opad szczęki zaliczyłem, gdy się dowiedziałem, co oni tam w swojej bazie majstrowali.

I mówcie co chcecie - Legion pojawia się stanowczo za późno!!! :ohmy:

Link do komentarza

James, piszesz głupoty. To, że Tobie nie podoba się sposób przedstawiania fabuły (czyli character driven, w jedynce był to typowy plot driven) nie oznacza, że jest zła! Jest bardzo dobra, podana tylko w inny sposób niż w jedynce. Właśnie dlatego większość misji wykonujemy dla naszych towarzyszy, właśnie dlatego wątek główny jest tak ubogi i właśnie dlatego rozmowy z naszymi kompanami są tak ważne. A jeśli mało rozmawiasz... to nie dziw się, że jajco wiesz. A jak jajco wiesz, to ciężko wystawić konstruktywną opinię, w tym przypadku na temat fabuły.

W całej grze tylko raz byłem zaskoczony(tym kim są Zbieracze)

A to, po co Żniwiarze robią rozpierduchę w całej galaktyce co 50.000 lat już Cię nie zdziwiło? Czy może wynikło to z tego, że wolałeś od razu przejść w finale do "epickich wybuchów", nie poświęcając chwilki na rozmowę z EDI? :chytry:

Podobnie jest z Legionem - rozmowy z nim bardzo mocno uzupełniają historię jedynki.

łał albo wypieprzy bazę ultra wroga albo ją zostawi do badań, sam wybór jest ciekawy

Nie wiem czy wiesz, ale w tym zdaniu zaprzeczyłeś sam sobie. ;)

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...