Polski Disneyland
Mam właśnie w łapach 39. numer tegorocznego Newsweeka. Do sięgnięcia po czasopismo zachęciła mnie okładka ozdobiona zdjęciem miejsca, które miałem okazję zwiedzić w niedawno zakończone wakacje. Otóż jako entuzjasta historii w sierpniu postanowiłem wybrać się do Oświęcimia z zamiarem zwiedzenia kompleksu muzealnego Auschwitz-Birkenau. Wracając do okładki czasopisma - oprócz zdjęcia rzeczonego muzeum widnieje na niej duży nagłówek promujący artykuł numeru: Czy Auschwitz to polski Disneyland?
Być może wielu z Was już słyszało o całym zamieszaniu związanym z tym porównaniem, ale że nie spotkałem się z żadnym wpisem na ten temat postanowiłem samemu przyjrzeć się sprawie. Najpierw trzy słowa wyjaśnienia dla osób, które nie wiedzą o co chodzi. Otóż kontrowersyjny brytyjski publicysta, David (o ironio) Irving stwierdził że Polacy nie okazują należytego szacunku terenowi byłego obozu zagłady. Jak mówi: Oburza mnie zarabianie pieniędzy na obozie koncentracyjnym. Oburza mnie sprzedawanie hot dogów tam, gdzie cierpieli ludzie.
David Irving
Do Irvinga jeszcze wrócimy, na razie chciałbym napisać co nieco o samym obozie. Złożyło się tak, że przez całe życie omijały mnie szkolne wycieczki do Oświęcimia, więc wybrałem się tam z własnej inicjatywy dopiero teraz. Może to nawet dobrze - człowiek jest nieco starszy i bardziej zwraca uwagę na samo muzeum niż wygłupy kolegów. Pierwsze wrażenia jakie wzbudziła wycieczka nie były jednak związane z historią - i tu punkt dla Irvinga. Kto w Auschwitz był w nieodległej przeszłości ten wie jak ciężko się dostać do środka. Nie wiem, być może to tylko kwestia okresu letniego i wakacji, ale takich tłumów turystów jeszcze nigdzie w Polsce nie widziałem. Nawet krakowski Wawel nie przyciąga takiej ilości ludzi co były obóz zagłady. W kolejce po bilet należało swoje odstać, przy okazji poznając nowe kultury. Było można spotkać przedstawicieli chyba wszystkich krajów europy i nie tylko, gdyż nie mogło braknąć również turystów z kraju kwitnącej wiśni (a jakże).
Gdy już udało się dostać na teren obozu, wycieczka nabrała odpowiedniego klimatu i nie miałem okazji by narzekać. Organizacja zwiedzania jest pierwszorzędna. Każda osoba dostała specjalne słuchawki, po czym została przydzielona do kilkunastoosobowej grupy z przewodnikiem. Słuchawki okazały się idealnym rozwiązaniem - oprowadzający nie musi zdzierać gardła a wszyscy wyraźnie słyszą każde słowo. Zresztą gdyby każdy przewodnik chciał podnosić głos w języku swoich turystów to zapanowałby nieprawdopodobny chaos. Po zobaczeniu co Hitlerowcy zgotowali Żydom w Auschwitz grupy wsiadały do kursujących do chwila, darmowych autokarów przewożących do Brzezinki. Całość, przynajmniej moim zdaniem, jest bardzo dobrze przygotowana - 25 zł i kilka godzin zwiedzania z merytorycznym komentarzem. Żadna osoba zainteresowana historią nie powinna być niezadowolona.
Plan obozu Auschwitz I
Co więc nie odpowiada Davidowi Irvingowi? Otóż to, że Polacy śmią zarabiać pieniądze na miejscu kaźni półtora miliona ludzi. Nie chodzi tylko o zapłatę za wejście lecz również o sklepiki, w których głównie można coś zjeść i kupić książki. Istotnie miejsc takich jest sporo, lecz czy jest w tym coś zdrożnego? Miejsce odwiedzane przez setki tysięcy ludzi zawsze będzie przyciągać handlarzy. Korzyści są obopólne - mieszkańcy Oświęcimia mogą zarobić a turyści coś zjeść, napić i nabyć pamiątkę. Sam zakupiłem wspomnienia ostatniego żyjącego członka SonderKommando i muszę przyznać, że taka lektura świeżo po wyjściu z muzeum stanowiła świetne uzupełnienie. Nie wydaje mi się również by zjedzenie czegoś po 4 godzinach ciągłego chodzenia nosiło znamiona braku szacunku dla zmarłych. Żeby nie było wątpliwości - oczywiście nie wolno wnosić jedzenia na teren muzeum. Uważam również, że pieniądze z biletów zarabiane przez kompleks są bardzo dobrze pożytkowane. Jak pisałem: słuchawki z odbiornikiem, przewodnik, darmowy autokar oraz mała sala kinowa z filmami o historii obozu. Z tego co wiem, jeszcze kilka lat temu muzeum było znacznie gorzej przygotowane na przyjęcie gości. Tym bardziej takiej ilości i to z całego świata.
Wartość cierpkich słów Irvinga kierowanych w stronę Polski jest osłabiona przez jego życiorys. Brytyjczyk sławę zyskał dzięki kontrowersyjnym opiniom dotyczącym właśnie holokaustu. Przez wypowiedzi takie jak poniższa Irvingowi przypięto łatkę największego negacjonisty (kłamcy oświęcimskiego), z czym jednak sam zainteresowany się nie zgadza.
I jeszcze jeden szczegół: David Irving przesiedział prawie rok w austriackim więzieniu, oskarżony o neonazizm. Mimo to może warto się zastanowić, czy w jego słowach nie ma źdźbła prawdy. Czy Polacy nie powinni jednak w inny sposób wykorzystać byłego największego obozu zagłady na świecie: Auschwitz-Birkenau? Może poprzednia wersja muzeum, nie tak dobrze wyposażonego, ale darmowego i o surowszym klimacie byłaby bardziej sugestywna?
Znajdź 4 różnice między obrazkami.
5 komentarzy
Rekomendowane komentarze