Skocz do zawartości

A idź pan w pyry

  • wpisy
    345
  • komentarzy
    4878
  • wyświetleń
    461718

Wszyscy jesteśmy oszustami


Qbuś

928 wyświetleń

Skąd takie oskarżenie? Czemu rzucam takimi słowami w Waszą (a i swoją) stronę? O co chodzi temu Qbusiu? Część z Was pewnie się zaśmieje, część z politowaniem zaprzestanie czytania, a reszta pewnie ma to w nosie. Liczę jednak na to, że nie wszyscy. Że nie tylko ja jestem takim dziwakiem. Jakim dziwakiem? Ano takim, który ściąganie uważa za coś złego. I nie chodzi o ściągnie internetowe, lecz szkolne.

468sciaganie.jpeg

Sprawiedliwości nikt nam nie przyniesie,

ona przyjdzie sama nieunikniona, jak świt.

Będą zdarte garnitury z tych,

na których wyglądają jak przebrania.

Dla pewnego (pewnie i niepotrzebnego) ugruntowania sprawy zacytuję definicję w Wikipedii. Według tejże ściąganie to przypadek oszustwa dokonany podczas egzaminów lub testów (klasówki, kolokwia) przez osobę egzaminowaną (student, uczeń), polegający na zastosowaniu w ich trakcie niedozwolonej pomocy. W definicji pojawia się słowo kluczowe - oszustwo. Społeczne przyzwolenie dla ściągania (według badań CBOS 58% Polaków nie jest przeciwnych ściąganiu, a tylko 28% ostro je potępia). W Łodzi w roku szkolnym 2004/2005 przeprowadzono badnania z których wynika, że ściąga 86-95% uczniów szkół średnicha, a tylko 16% uczniów ściąganie uważa za coś złego. Co ciekawe - sprawa zaczyna się już na poziomie językowym. W języku angielskim nie ma słowa opisującego ściąganie, jest tylko słowo 'cheating', które oznacza... oszukiwanie. I w innych krajach mają problemy ze ściąganiem, ale i kary tam surowsze, i na zgłaszających nie patrzy się jak na 'kabli'.

Zresztą postanowiłem przeprowadzić swe własne badanie blogowe. QCBOUFA wkracza do akcji!

meninblackbyhumanbean.jpg

Nieukom sprawiedliwość wyjmie z ręki pióro,

a włoży w nią miotłę, ich właściwe narzędzie.

Gadatliwi głupcy

będą kłaniać się z daleka

milczącym mędrcom,

jak powinno być, a nie jest.

Badanie zacznę od siebie. I przyznam bez bicia - sam ściągałem. Co prawda w zasadzie tylko w liceum (i to głównie na niemieckim i fizyce, których szczerze nie znosiłem [z wzajemnością]), ale jednak. Tłumaczyłem sobie, że takie przedmioty, że głupota i w ogóle. Na studiach chyba za bardzo się bałem (wszak wylecieć z egzaminu to nieco grubsza sprawa niż dostać lufę z klasówki), ale chyba nie była to jedyna motywacja, bo nawet nie przygotowałem żadnej ściągi. Nieważne jednak - czystych rąk nie mam. Jedynym usprawiedliwieniem, które jestem w stanie jako tako zaakceptować jest kompletna nieprzydatność oraz 'akademickość' przyjmowanej wiedzy. Choć i tu trzeba przyznać, że później w życiu przyjdzie nam robić wiele rzeczy, które podobać nam się nie będą, a zrobić je będzie trzeba.

Na pewnym podstawowym poziomie ściąganie jest bardzo nie fair wobec pozostałej części uczniów. Zaburza ono sprawiedliwość oceniania oraz deprecjonuje osiągnięcia innych. Wiadomo, że i tak my sami wiemy, że mamy zasłużoną 5, ale czy satysfakcji nie obniża nieco fakt, że 5 ma też iluś tam innych cwaniaków, co nic w zasadzie nie zrobiło by na nią zasłużyć? Przez takie przyzwolenie od początku buduje się w uczniach przekonanie, że kantowanie, cwaniakowanie i oszukiwanie innych jest OK. Jest skuteczne, jest akceptowane, przed kumplami można się pochwalić. A potem mamy lewych urzędników, oszustów w sklepach i masę krętaczy działających na różną skalę. Taki system kopie w zad też tych dobrych. Jak ma dziecko postrzegać świat, gdy widzi, że od początku chodzi o to, żeby za bardzo się nie narobić?

Kłamcom sprawiedliwość

pomiesza zmysły,

już nie będą rozróżniali

prawdy i zmyślenia.

Złodzieje będą okradać się sami, nawzajem.

Mordercy wymordują się pomiędzy sobą.

liarbyshadow57.jpg

Można bagatelizować sprawę i mówić, że przecież porządny człowiek i tak sobie poradzi. Że ma rodziców w porządku, że inni go nauczą. Ale według mnie nie powinno się - takie postępowanie wsiąka w człowieka z otoczenia i pewnym momencie straci siły, by dołączyć do grona cwaniaków. Czy można walczyć? Czy się opłaca? Wyrzucać ze studiów? Zawieszać uczniów? QCBOUFA czeka na Wasze odpowiedzi.

I żeby nie było zbyt poważnie i moralistycznie - odrobina ciepła...

warmbymissanthrope13.jpg

Uświadomiłem sobie, jak naiwni i niemądrzy są ludzie, którzy sądzą, że można być jednocześnie uczciwym i szczęśliwym. Jeśli ci się to uda, naprawdę należysz do wybrańców losu.

Jonathan Carroll

Głos naszego cienia

36 komentarzy


Rekomendowane komentarze



Ja w życiu tylko raz ściągałem, na historii... ale byłem zdesperowany, bo od tego, czy dostanę z tej kartkówki niezapowiedzianej pięć czy też ocenę gorszą, zależała ocena na koniec roku itp. itd., a ja chciałem mieć pasek i takie tam. Ale później już nie ściągałem...

Może wyjdzie na to, że się usprawiedliwiam, ale to była trochę wina mojego pana od historii... nijak nie potrafił zachęcić uczniów do nauki historii, a tylko zniechęcał. Sam historię lubię (aczkolwiek tylko średniowiecze, i to wczesne, oraz IIWŚ), ale ten gość po prostu mnie na starcie zniechęcił i nie miałem ochoty na historię.

Ale to jest zupełnie inny temat. Teraz ściąga nawet mi przez myśl nie przychodzi XD. A w domu nawet książek nie otwieram.

Link do komentarza
A co powiesz, gdy kiedyś taki baran po ściągach wykoleguje Cię z posady, bo będzie miał np. lepszą gadkę?

W tej sytuacji, to ja będę baranem i wyjdzie na to, że się nie uczyłem, ale stosowałem zasadę ZZZ. Jeżeli będę ubiegał się o posadę z dziedziny, która mnie interesuje i w której czuje się mocny bo mam wiedzę, to gość, który się nie nauczył i tylko ściągał - czyli ma mniejszą wiedzę - nie może mnie przegadać w tej dziedzinie.

Link do komentarza

pavlaq89 - Nawet na studiach? Pogratulować. Ja częściowo w liceum i na studiach jednak osiągnąłem taki poziom desperacji, żeby się uczyć.

Xardas80 - Ja, na całe szczęście, miałem z nauczycielem historii zupełnie odwrotnie. Na dodatek na sprawdzianach ważniejsze było rozumienie historii niż znajomość dat.

Gierzyn - OK. Z tym, że nie we wszystkich zawodach rozmowa o pracę opiera się o sprawdzanie umiejętności. Nie wspominając już o tym, że decydują często szczegóły bardzo mało związane z pracą.

Link do komentarza

Nigdy nie miałem po co ściągać, zatem tego nigdy nie robiłem. Za to moje otoczenie było w tym przypadku aż nadgorliwe, w związku z czym nawet banalne pytanie z fizyki/chemii/matematyki/historii/WF-u musiało zostać ściągnięte od kolegi. Osobiście już jest mi to obojętne, czy ktoś ściąga w moim otoczeniu, ale jeśli chce ode mnie ściągnąć, to musi się liczyć z niemiłym spiep...

Link do komentarza

Blitz - Ja tam dawałem ściągnąć - każdego wybór, co chce ze sobą robić. Ale w sumie dbałem przede wszystkim o siebie - nie narażałem swych ocen ;)

opti - Aaaaa... Ale bez pensji? To jak wtedy żyć? :P

Link do komentarza

Hmm... Ja nie popieram ściągania, choć przyznaję również, że ściągałem. Nie raz, nie dwa mówiłem (także swoim nauczycielom ;-)), iż ja się nie uczę dla ocen i one nie są najlepszym odzwierciedleniem mojej wiedzy. I nie żartowałem, pomimo tego, że wiele osób się z tego śmiało.* Wracając do ściągania, to tak jest po prostu łatwiej. Olać niepotrzebne rzeczy, idąc na łatwiznę. Lenistwo. Nic więcej. Oszustwa innych starać się ignorować. Co nie zawsze jest łatwe.** Nie mniej jednak, ściągałem niewiele. Chyba. W końcu to pojęcie względne... Na pewno byłem jedną z mniej ściągających osób w klasie.*** Coś mi jeszcze po głowie chodziło, ale już odleciało, więc pozostawiam ten komentarz w formie widocznej :-)

* Pewna zabawna sytuacja jeszcze z gimnazjum. Nie ma co ukrywać, z matematyki byłem w naszej klasie najlepszy. Nie miałem zbyt dobrego dnia (potwornie ciężko mi się myślało, liczyło itp.) i sprawdzian napisałem na 3. Nauczycielka sugerowała poprawę sprawdzianu tym bardziej, że był prosty. Odparłem wspomnianym stwierdzeniem. Rozbawiłem kolegów i matematyczkę. Ostatecznie po namowach klasówkę poprawiłem - bezbłędnie. Bez żadnych przygotowań (zresztą, na lekcje matematyki nigdy się nie przygotowywałem - do czasu... liceum :-)). Przecież mówiłem, że miałem tylko gorszy dzień :P

** Spróbuj się nie "zirytować", gdy gość siedzący za tobą ściąga cały czas (łącznie z wyciąganiem na sprawdzianach podręczników, bo ma tak świetne miejsce), ma przez to lepsze oceny, chełpi się tym i jest się do tego kogoś porównywanym (nawet przez mamę...).

*** Tylko dlatego, że część nie miała do tego odpowiednich warunków? ;-)

Link do komentarza
Swirex - Ja też do matematyki się nigdy nie uczyłem, a także do fizyki, bo ją uwielbiam i pamiętam wszystko z książek i lekcji. Ja jedyną pokusę do ściągania miałem na lekcjach historii, bo nie mam pamięci do da. Ale jakoś nauczyłem się je zapamiętywać, choć, podkreślam, z tym to u mnie krucho. ;]
Link do komentarza

Swirex - Mi też się zdarzało odmawiać poprawek... Ale bywałem przeważnie uparty. Ale z matematyki miewałem problemy tylko, gdy nie było mnie na lekcjach przez dłuższy czas. Wtedy przeważnie ciężko mi było w domu wszystko 'rozkminić'. Słuchanie na lekcji zawsze dawało mi najwięcej (później podobnie było z wykładami).

Blitz - Ja nigdy nie rozumiałem dlaczego z fizyką mi nie szło. Z matematyką w zasadzie bezproblemowo (choć bez rewelacyjnych ocen), ale fizyka momentami mnie odrzucała. Może to kwestia nauczycieli?

Link do komentarza
Qbuś - Kwestia nauczyciela jest bardzo częstym powodem takich, a nie innych odczuć względem przedmiotów szkolnym. A jak pewnie wszyscy sobie zdajemy sprawę, nie zawsze wychodzi to na korzyść danej dziedziny nauki.
Link do komentarza

Niestety. Szczęściem jest już trafić na po prostu dobrego nauczyciela, a pasjonat z darem pedagogicznym to już perełka. Inna rzecz, że często perła przed wieprze :/

Link do komentarza

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...