Klimat zmiażdżył gracza - (c) Lord - Część IV: I lol'd
Od nazwy serii wpisów uciekamy jeszcze dalej. Czy humor można zaliczyć do klimatu gry? Trochę tak, trochę nie. W sumie każdy element gry jest jakąś tam częścią składową jej klimatu. Pomińmy jednak te dywagacje. Śmiech jest bardzo ważny - nie tylko w grach, ale głównie w życiu. Czasem pozostaje nam tylko śmiech, a poczucie humoru czasem potrafi wyciągnąć z wielu dołków. Już nie wspominam o tym, jak trudno obcować z kimś pozbawionym poczucia humoru (panie z dziekanatów, wredne baby w spożywczakach czy też przeróżni egzaminatorzy).
W grach komputerowych elementy humorystyczne nie są zbyt częstym gościem. Owszem, każdy z nas może pewnie sobie kilka takich przypomnieć, ale na pewno więcej kojarzymy elementów strasznych, super-hiper broni czy też wymagających przeciwników. Nie zmienia to jednak faktu, że pary razy w swych gierczanych przygodach o mało co nie 'pęcłem' ze śmiechu. Znów zaznaczam, że mogą tu znaleźć się spoilery, a dodatkowo, że nie grałem w wiele 'kultowych' przygodówek... Tak, tak - w Grim Fandango też nie...
Zacznę z grubej rury...
Dobra, dobra. Marny żarcik. Teraz pierwsza klasa komputerowego humoru:
Cykl, który rozpoczął się od The Secret of Monkey Island, skrzy się od dowcipów, ciętych (i tępych) ripost, gagów, humoru słownego i sytuacyjnego... Od każdego niemal typu humoru. Zagadki wymagają alternatywnego myślenie, a czasem ich rozwiązanie potrafi sprowadzić do parteru i długo trzymać w tej niewygodnej pozycji. Ale, ale... Trzeba dobrze lub bardzo dobrze znać język angielski, włącznie z idiomami i różnymi dwuznacznymi wyrażeniami. Bo jak inaczej domyśleć się, że przyciągającym uwagę, lecz niepotrzebnym przedmiotem, o który prosi nas troll, jest red herring? W tłumaczeniu bezpośrednim to czerwony śledź, lecz jest to też idiom oznaczający... coś przyciągającego uwagę, lecz nieprzydatne (tako rzecze TVTropes).
A oto mój ulubiony fragment
Można dostać białej gorączki, ale rozwiązanie mnie kompletnie rozbiło. No i te opcje, gdy się rzeczywiście utonie.
Na dodatek w serii mamy też antagonistę z niezłych evil laugh...
Did you get the number of that donkey cart? Oto słowa, które Rincewind (i nie tylko) wypowiada za każdym razem, gdy pojawiający się znikąd Bibliotekarz wali go po łbie za wypowiedzenie słowa 'monkey'. To dużo mówi o samej grze. Kto zna książkowe przygody nie do końca odważnego maga, ten może się spodziewać, co go czeka w grze. Ale pewnie nie spodziewa się, że rozwiązywania zagadek wymaga umysły bardzo skrzywionego abstrakcyjnym myśleniem. Jak i w książkach, w grze mamy sporo satyry. Moim ulubionym przykładem jest obśmianie tzw. efektu motyla. W pewnym momencie gry trzeba zdobyć habit, żeby w przebraniu udać się na pewne spotkanie. Aby go zdobyć należy złapać motylka i wypuścić go przy pewnej latarni, co spowoduje, że w przeszłości pod latarnią będzie padał deszcz, który zmoczy pewnego mnicha, dzięki czemu w teraźniejszości habit będzie schnął w bocznej alejce. Winoniedoletnie spełnia tu rolę wehikułu czasu.
Na dodatek gra ma prześwietny dubbing z udziałem m.in. Erica Idle'a. Jak tu się nie skusić?
Headmaster: "My advice to you my boy is to always expect, the unexpected"
Rincewind: "But how can it be unexpected if I'm always expecting it?"
Headmaster: "Good point. Therefore, my advice to you, is to always expect the expected"
I tu mam problem. Nie wiem, co napisać o dziele Douga TenNapela, żeby nie ująć nic z jego uroku. Ograniczę się więc do prezentacji wizualnej:
Gra, które pokazuje, że czasem bardzo dobry pomysł i solidna praca pozwalają daleko zajść. Studenci, którzy stworzyli Narbacular Drop, czyli poprzednika Portal, dziś pracują Valve. I stworzyli a helluva game. Ta gra to pewien fenomen - opiera się w zasadzie na Aperture Science Handheld Portal Device i zabawie z nim. Jedna broń, prosta mechanika, a ile zabawy! Nie wiem jednak, czy byłoby tak dobrze bez humoru serwowanego nam przez niezawodną GLaDOS. Jej sardoniczne i ironiczne odzywki, czy też zirytowanie, gdy udaje się nam jej umknąć, prezentują specyficzny rodzaj humoru. Na początku GLaDOS po prostu znęca się nad nami (nasza biedna kosteczka, chlip chlip), a humor ma milutko czarną barwę. Jednak to przyszłość GLaDOS rysuje się w niezbyt kolorowych barwach.
Jej smutny koniec daje nam jednak najlepszą piosenkę w historii gier komputerowych...
Pamiętajcie
Jak nie uhahahać się przy grze, w której możliwe jest takie coś:
Betonowy Osioł siał zniszczenie, Super Krowa podstępnie eskplodowała sterowana wprawną ręką, a Święty Granat Ręczny apostołów chórem ogłaszał zniszczenie. Taka niby niepozorna gra, a całymi garściami czerpała z Monty Pythonów i humorem tryskała. Bronie to jeden element, ale klasą samą w sobie były robaczkowe odzywki. Przy tworzeniu drużyny mieliśmy możliwość wyboru 'akcentu' dla niej. Dawało to czasem iście komiczne efekty, zwłaszcza jeśli lubi się niektóre akcenty języka angielskiego. Robak flegmatycznie angielskim głosem obwieszczający destrukcję potrafił rozbawić do rozpuku. Angry Scots czy Stiff Upper Lip to mistrzostwo. Nie mogę znaleźć odpowiednio powalającego filmiku, więc tylko Was ustrzelę...
_______
Tak jak napisałem we wstępie - w wiele gier powszechnie uważanych za bardzo zabawne nie grałem, ale chętnie nadrobię zaległości. Czekam na propozycje.
A jako bonus, taka nieśmiała koszuleczka:
14 komentarzy
Rekomendowane komentarze