Skocz do zawartości

CSBones - sezon drugi


Lord Nargogh

Polecane posty

Drrryń! Drrryń!

- Eeee?? Co jest?! Spać nie dają. O Papier dzwoni.- sapną Kłapouch, Halo??

- Cześć! Musisz szybko przyjechać na komisariat. To niemożliwee.... pi...pi...pi...

- Oho! W końcu coś się dzieje.

10 minut później, komisariat...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...
  • Odpowiedzi 457
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

No dobra... muszę ratować to... wszystko. :( Trzeba coś wymyśleć. :[

----------------------------------------------------------------------------------------

[Kłapouchy przyjeżdża pod komisariat. W oddali, z komisariatu, dochodzą go dość niepokojące odgłosy. Jak się okaże, będą to bardzo niepokojące odgłosy...]

[Wciskam szybciej gaz do dechy i pędzę na złamanie karku. Moje przeczucia były słuszne... W komisariacie działy się dość niepokojące rzeczy]

[Tymczasem w komisariacie CSBones...]

[szef] - Jasna cholera! Do roboty! Już!!! Macie natychmiast zabarykadować komisariat! Już! Czym się da, jak się da i gdziekolwiek się da! No jazda!

[Papier] - Tak jest!

[Kehidupan] - Jasne Szefie! Hejana!

[Kapeć] - Ofc! Dog! Pucha! Brać te kanapy i zabarykadować główne wejście! Już!

[Dog] - Robi się!

[Pucha] - No ba!

[szef] - Gdzie reszta!? Do jasnej ciasnej, wtedy kiedy są naprawdę potrzebni to ich nie ma!

[Kehidupan] - Spokojnie Szefie! Przecież chyba o Nas nie zapomnieli!? Chyba...

[szef] - Co to ma znaczyć, "chyba?"!?

[Kehidupan] - Eee... nic. Nieważne. Potem się tym zajmiemy.

[Dog i Pucha] - Już! Wejście zabarykadowane! Teraz tyły!

[szefie] - No to jazda! Do roboty!

[Dog i Pucha] - Aje!

[Papier] - Pójdę z Kapciem do magazynu po broń! Przecież musimy się obronić!

[szef] - To lećcie. Kehidupan wam pomoże.

[Kehidupan] - Ja? No wie Szef... Ja to mam ostatnio problemy z...

[szef] - Z czym!? No śmiało. Powiedz nam wszystkim, Kehidupan, z czym ty masz "problemy"!?

[Kehidupan] - Eee... już z niczym. (myśli: "No jak to z czym mam problem? Nie chce mi się ruszać tyłka i tyle, by targać jakieś biurka czy szafy")

[szef] - No. Tak myślałem. A teraz jazda do magazynu! Weźmiesz "specjalną broń".

[Kłapouchy tym czasem stanął na środku jezdni, gdy jego oczom ukazał się dość "nietypowy" widok...]

[Ja] - O ja cie... nie mogę. Muszę to bliżej zobaczyć. [wygrzebałem ze schowka mini-lornetkę]

[Ja] - Ło ooo...! [Gulp Przełknąłem ślinę] No dobra... to tylko... banda pijaczków... czego tu się baaać... [spojrzałem przez lornetkę jeszcze raz]

[Ja] - Okej... to jest grupa pijaczków. Ale ZMUTOWANYCH ZOMBIE PIJACZKÓW! (:D) Ale jak to! Skąd oni... tu... No jasne! To schronisko! Ci goryle co mnie i Kapcia odesłali z kwitkiem, ten kościelny i ta zupa jarzynowa!

[Ja] - Ale... co ich zmieniło w zombie? Myśl Lazy, myśl... [walę się w czoło] Brokuły? Nie. To zbyt oczywiste by było. Seler? Nie. Ziemniaki? Też nie. Pozostaje tylko... marchewka! O boże! Marchewka ich zmutowała!

[Ja] - Trzeba ostrzec Szefa i resztę kolegów! Trzeba wymyśleć sposób jak je załatwić! Ale najpierw ustawię barykadę z samochodów. Będę miał dodatkowy czas.

[szef] - Cisza! Słyszycie!? Ktoś się żeni (tłucze) na ulicy.

[Papier] - Szefie! To Kłapouchy! Ale co on robi!?

[Kapeć] - No jak to co? Ustawił barykadę z samochodów! Tylko po co to... Dobra. Wpuścimy go!

[Ja] - [słysząc krzyki z komisariatu, odwracam się, trzymając w ręku swego GNATA007] O.o! Cześć! Idę do was!

[Papier] - No przecież dzwoniłem! Nie słyszałeś?

[Ja] - jasne że tak, od razu przyjechałem. Nie teraz czas na pogaduchy. Zaraz się zrobi tu gorąco.

[Kapeć] - A od czego?

[Ja] - A od pijaczków. Dużej bandy pijaczków!

[Papier] - Ilu? 10? 20?

[Ja] - Hmm... czekaj. Zaraz zobaczę.

[Kehidupan] - To żeś nie zauważył ilu ich może być?

[Ja] - No teraz zauważyłem! Tak ze 30.

[Kehidupan] - No to spora "grupka". A czemu tacy oni groźni? Coś się z nimi stało?

[Ja] - A jakbyś wiedział! Zmutowali się od marchewki w zupie jarzynowej, w bezmyślne ZOMBIE! Idzie tu 30-tu ZOMBIE, którzy są rządni marchewki! Całej masy marchewki! Teraz rozumiesz!?

[Kehidupan] - Eee... Okej.

[Ja] - Okej!?

[Kehidupan] - Okej. Trzeba coś wymyślić.

[Papier] - Dajmy im tą marchewkę! Może się odczepią?

[Ja] - Znakomity pomysł! Jak na to wpadłeś?

[Papier] - Hmm... a gdzie może być marchewka w komisariacie... Jejku! Wiem gdzie!

[Ja] - No gdzie Watsonie?

[Papier] - W lodówce!

[Ja] - No i...

[Papier] - No i nic. A co ma być?

[Ja] - No i... może byś się ruszył po nią, co!? [myślę: "brakuje mi słów"]

[Papier] - No dobrze. Pójdę i przyniosę. A gdzie jest lodówka?

[szef] - W moim gabinecie. W biurku. Zamiast lewej części biurka, jest tam zamontowana średniej wielkości lodówka turystyczna. Nawet mnie nie pytajcie: "skąd" i "jak" się tam znalazła.

[Ja] - Okeej...

Po 5 minutach wraca Papier. Ma marchewkę...

[Ja] - No i co? Masz?

[Papier] - No jasne że mam!

[Ja] - No to dawaj! [wyciągnąłem do niego rękę...]

[Papier] - Masz!

[Ja] - [To co ujrzałem, przerosło moje oczekiwania...] Co to ma być!?

[Papier] - No jak to co? Marchewka. Chciałeś marchewkę to ci przyniosłem. Czego stroisz fochy?

[Ja] - Ludzie... ręce mi opadają! Miało być DUŻO MARCHEWKI! A nie JEDNA! CO TO MA BYĆ, JA SIĘ PYTAM!?

[Kapeć] - Ale... skąd u nas Marchewka? Przecież nie zajadamy się warzywami?

[Ja] - Nieważne! Jedna marchewka nic nie zdziała! Trzeba coś innego wymyśleć. Something ideas?

[Kehidupan] - No to może ja!

[Ja] - Tak, Pachlawan?

[Kehidupan] - Jak już znaleźliśmy tą lodówkę... To może zjedzmy? Kto jest głodny?

[Papier] - Ja!

[Kapeć] - Ja!

[Dog] - I ja!

[Pucha] - I ja także!

[szef] - Ja też! Przecież ja tu jestem Szefem a nie wy!

[Ja] - [robię facepalma] Bez komentarza...

[Tymczasem marchewkowe zombiaki-pijaczki, zbliżały się do komisariatu CSBones...]

[Ja] - Słyszycie? Już dochodzą do barykady z samochodów. Muszę tylko jeszcze zadzwonić.

[Ja] - Halo! [obdzwoniłem Zdzisława K., Abela Umera, Tonyego Scotta oraz Ksentusa Sentera.] Zostawiłem im wiadomość na poczcie głosowej. Powinni przygotować jakąś odsiecz.

[szef] - No brawo Lazy. [poklepał mnie po ramieniu]. Dobra robota. Ja też ma nadzieję, że reszta o nas nie zapomniała.

[Ja] - Oby tylko nie zniszczyli przy tym komisariatu. Byłoby nieciekawie.

[Papier] - Jak to? Chyba aż takiej rozpierduchy, to oni nie mają zamiar zrobić? Mam nadzieję, że nie...

[Ja] - Ja też mam nadzieję, że nie...

[Na zewnątrz było słychać tylko odgłosy marchewkowych zombie-pijaczków,, którzy się przebijali powoli przez barykadę samochodową, wykrzykując: "Maaarcheewkii! Maarrchewwkii! Chcemy marrrchewwkii!" Zmierzali ku komisariatowi CSBones...]

----------------------------------------------------------

Może reszcie się spodoba. :P xD xD xD

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

[Niestety... nikt się nie odezwał... żaden telefon nie oddzwonił... Ci, którzy pozostali w komisariacie CSBones, musieli walczyć z bandą głodnych marchewkowych zombie-pijaczków. A może jednak znajdzie się ktoś odważny i uratuje resztę kolegów... tylko kto...

[Ja] - Szefie! [patrzę przez okno] Te marchewkowe zombie-pijaczki już niedługo przebiją barykadę z samochodów... ups!

[szef] - Co ups!? Mów!

[Ja] - Eee... już się przebiły!

[Słychać odgłosy dobijania się do drzwi... "Otwieeeraać... chceeemyy marchewkiii... chceemyyymarcheewkii..." łup! trzask! łup! trzask!]

[Ja] - To co robimy? Ktoś ma jakiś inny pomysł niż jedzenie, bo każdy się najadł.

[Zombiaszki w dość szybkim tempie okrążały budynek CSBones...]

[Papier] - Hmmm... mam nawet jeden pomysł, choć może to być dość brutalne, lecz chyba nie mamy innego wyjścia...

[Kehidupan] - Jaki? Oświeć nas, bo zaraz tutaj będziemy mieli niezłą imprezkę.

[Pucha] - Uwaga!!! Przebijają się od tyłu! Trzeba coś zrobić! Szybko!

[Kehidupan] - Spokojnie! Przecież to tylko tępe zombiaki. Nic nam nie zro...

[i w tym momencie, nad głową Pahlawana, przeleciało krzesło, które rozwaliło dystrybutor z wodą]

[Kehidupan] - ...Zrobią. A jednak się myliłem.

[Ja] - To co robimy?

[Papier] - Wiem! Pahlavan! Włączaj komputer! Zagramy sobie!

[Ja] - Coście wy na głowę upadli!? To tutaj banda zombiaszków zaczyna demolować komisariat a wam się gier zachciewa!

[Papier] - Spoko, spoko! Wiem co robię. Odpalaj.

[Pachlawan odpalił komputer i wyciągnął z lewej szuflady w biurku, grę o dość znanej nazwie, która to mogła nam uratować tyłki]

[Ja] - Dobra... Będzie niezły fun... Jakby co to gramy na zmianę. Dog! Pucha! Bierzcie bejsbole! Będziecie lać tych zombiaszków by nie dostali się od tyłu do komisariatu. Ja też wezmę, w razie czego.

[Dog] - A co będzie robił Kehidupan i Papier? Grali w grę? Przecież...

[Ja] - Nieważne! Ta gra nam uratuje tyłki i być może też komisariat! Do roboty! Już!

[Zombiaszki coraz bardziej się przedzierały... pofrunęła szafka, stolik od kawy, jakaś lampa, ...w końcu jeden się odważył przejść i wtargnąć na teren komisariatu... nawet nie wiedział, jaka "niespodzianka" go czeka"

[Pucha] - [walnął zombiaszka bejsbolem w łeb] E! To działa! Padł w sumie za pierwszym razem!

[Dog] - [do Puchy] - Ej! Uważaj! [i też zombiaszka, przez łeb] Patrz, gdzie masz oczy! I nie gadaj!

[Ja] - Dobra! Ja lecę do okien, bo tam też włażą! Gdzie jest bufet u nas?

[szef] - A no niedaleko. Chyba powinieneś wiedzieć, a co?

[Ja] - Przyda mi się parę "gadżetów" z niego, dzięki Szefie. (i akurat ładnie się nastawił zombiaszek do kontaktu z moim bejsbolem łup!)

[Ja] - (do Pachlawana) I jak idzie gra? Dobrze?

[Kehidupan] - Eee... coś nie za bardzo... chyba przegrywam trochę...

[Ja] - Aha... a co to oznacza?

[Kehidupan] - Ano to... (i nagle słychać było wieki huk i nieźle grzmotnęło, aż Pachlawan przewrócił się razem z krzesłem Łuup! Buum! Grzmot!)

[Paper] - O... kurka wodna...

[Ja] - Co się stało?

[Papier] - Udało im się zrobić małą eksplozję w naszym laboratorium i wybuchł pożar, lecz także część laboratorium zostało zniszczone... większa część... oby tylko stołówka się nie zajęła, bo będziemy mieli przerąbane...

[Kehidupan] - Eee... Papier...

[Papier] - ...mamy przerąbane. Stołówka się pali.

[Ja] - Dajcie lornetkę [patrzę przez lornetkę] HA! Ogień odstraszył większą część i uciekła... eee... wracają! Będą się próbowali przebić przez główne wejście! Papier! Siadaj do kompa!

[Papier] - Pachlawan, odsuń się! Pokaże ci, jak gra prawdziwy zawodowiec!

[Liczba marchewkowych zombie-pijaczków spadła o połowę i sytuacja zaczynała być nieco lepsza niż na początku... tyły były mniej oblegane, lecz główne wejście zaczynało powoli pękać pod naciskiem ów zombie... nikt się nie spodziewał, że ci zombie, będą "wyjątkowi" i wpadną na absurdalny pomysł...]

[Ja] - No dawaj Papier! Już niewielu ich zostało!

[Kehidupan] - Ej! Słyszycie!?

[Ja] - Co? Cisza się zrobiła taka jakaś... dziwna?

[szef] - Ekhmm!!! Czemu jest ciemno!? Pytam się no!

[Papier] - Bo... nie zapłaciliśmy rachunków za prąd?

[szef] - Bzdura!!! Wszystko ok. Najwidoczniej eksplozja w laboratorium uszkodziła zasilanie i jest tutaj teraz ciemno jak... w kopalni! Ruszcie się! Ma tu być jasno! Jasne!?

[Ja] - Cii!!! Słyszycie!? To odgłos samochodu. Czuję, że będzie masakra...

[c. d. nastąpi...]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[c.d. ...]

[Okazało się, że ostatnia grupa 10-ciu marchewkowych zombie-pijaczków zdołała usiąść za kierownicami dwóch Poldków z rocznika 91' i po tym, jak słychać było warkot silników... teraz było słychać jedynie odgłosy rozwałki totalnej...]

[Ja] - A niech to! Oni chcą staranować wejście samochodami!

[Papier] - Wszyscy za kanapę!!!!! UWAAAGAAA!!!!!......

[I w tym właśnie momencie jeden z Poldków 95' przebił się (prawie) przez barykadę z szafek z dokumentami, regału, paru stolików z bufetu, lampy i jeszcze paru innych rzecz... ŁUP! TRZASK! BACH!]

[Ja] - Chyba będą jeszcze raz atakować!

[Kehidupan] - Nie. Ich pierwszy Poldek padł! Czujecie ten dym?

[Papier] - No tak, czuję. To chyba z chłodnicy, więc dalej nie pojadą.... O! Opona! (wydał okrzyk na widok wskakującej opony do środka komisariatu).

[Ja] - Jeszcze zostało pięciu.

[Kehidupan] - A to dlaczego?

[Ja] - Nie widzisz? [wskazuje Pachlawanowi na resztki barykady przy głównym wejściu] Ten Poldek się rozleciał w większej części i te zombiaszki które były w środku stali się już normalnymi pijaczkami.

[Papier] - A skąd wiesz? W jaki sposób stali się normalni?

[Ja] - Ano w taki, że karoten, który jest zawarty w marchewkach, przestał działać w ich organizmach. Nigdy oni nie jedli marchewki w życiu, więc taki nagły zastrzyk witaminy od tego warzywa, spowodował ich mutację.

[Papier] - Aha. To od tej zupy. Więc prawie wszyscy są już zdrowi i normalni?

[Ja] - Na to wygląda. Pozostaną dalej drobnymi pijaczkami, lecz pewnie przez jakiś czas nie będą robić tego, co zwykle.

[Kehidupan] - Jak to? Aaa! Wiem! Przez tą marchewkę coś innego im zbrzydło. Chyba wiem co. A na jak długo?

[Ja] - A gdzieś tak na... pół roku, może dłużej.

[Papier] - No to będziemy mieli z nimi spokój na baaardzoo dłuuugoo.

[Pucha] - A ci w tym drugim Poldku?

[Dog] - UWAŻAJ!!!! (chwycił Puchę za ramiona i uskoczyli do tyłu)

[Drugi Poldek zdemolował tylne wejście komisariatu. Na szczęście tylko została zniszczona na kawałki barykada i drzwi wraz z framugą. Tutaj też Poldek 95' rozpadł się jak ten pierwszy i wypadło z niego ostatnia piątka nieprzytomnych pijaczków]

[Pucha] - Dzięki Dog.

[Dog] - Nie ma za co. Przecież jesteśmy kumplami.

[Ja] - Dobra. Ufff! Gorąco się zrobiło!

[Papier] - Psiakrew! Trzeba ratować stołówkę i laboratorium, bo zaraz tu ogień spali nam komisariat!

[szef] - No to ruchy!!! RUCHY!! Brać gaśnice i ratować! JUŻ!

[Akcja gaśnicza przebiegła dość szybko...]

[15 minut później...]

[Papier] - No. Spokój. Szkoda, że stołówka spłonęła. Na szczęście w większej części, laboratorium ocalało.

[Ja] - Stołówka spłonęła w połowie. Nie widzisz?! [pokazuje mu na centralną część sufitu]

[Papier] - Ano tak... zraszacze. Tylko dopiero teraz się włączyły.

[Kehidupan] - Przynajmniej się zrobiło jaśniej. O! To już ranek się zrobił! Jak ten czas szybko leci.

[Pucha] - To znaczy, że broniliśmy się przez całą noc. Nieźle...

[szef] - Dobra. Czas na sprzątanie! A pijaczków do paki.

[Ja] - Dobra. Wezwę chłopaków ze Ś.W.I.T.u Oni to w mgnieniu oka załatwią.

[Porządków nie było końca. Większość rzeczy musiała pójść na śmietnik, lecz najważniejsze papiery zostały uratowane. Pozostało tylko wyremontować laboratorium oraz stołówkę... Chłopaki ze Ś.W.I.T.u zrobili swoje i pijaczki będą niegroźni już na very very long time.]

[Ja] - "Chyba czas na jakiś długi urlop od pracy - Pomyślałem" Tak. Przyda się...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

[Remont komisariatu CSBones już się skończył, gdzieś tak pod koniec listopada, by było przytulnie przed zbliżającą się zimą. Wszystkie nowe meble i całe wyposażenia już tylko czekało na to, by z nich korzystać. Laboratorium i stołówka zostały wyremontowane, a i nawet przed samym komisariatem był porządek i nie było widać żadnych śmieci.

Wszystko wróciło do normalności...]

[Kłapouchy siedział w domu i robił porządki. Postanowił potem wpaść do komisariatu, by oddać akta sprawy, która ostatnio długo się ciągnęła]

[Ja] - Dzień dobry Szefie

[szef] - A! Dobry, dobry. Co dla mnie masz?

[Ja] - Oto kompletne akta całej sprawy, którą ostatnio Szef dał do zrobienia. Wszystkie pijaczki siedzą w kiciu i mam szczerą nadzieję, że już nigdy, ale to nigdy nie będę się zajmował takimi sprawami. Resztę doczyta sobie Szef po przejrzeniu akt i spisanego raportu i protokołu od Papiera.

[szef] - To świetnie. Przejrzę je. Coś jeszcze?

[Ja] - Tak. Czy mogę wziąć urlop? Długo ostatnio pracowałem i chciałbym już odpocząć. Nawet reszta chłopaków, już dawno porozjeżdżała się do siebie i odpoczywają.

[szef] - No dobrze. Dam ci ten urlop. Samemu też potrzebuje odpoczynku. A i zresztą, zima już tuż tuż.

[Ja] - No racja. Niedługo zacznie padać śnieg. Do widzenia.

[Kłapouchy wyszedł z komisariatu i udał się do domu, na zasłużony urlop.]

[Ja] - [w domu] Czas na długi odpoczynek. Tak. Czas na niego... [poszedłem spać, bo był już wieczór].

[Bo być może jeszcze ten komisariat będzie funkcjonował... lub zostanie zlikwidowany...]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 6 months later...

Dobra, by wszyscy to widzieli - Jutro rusza nowa sprawa W CSBones i ogłaszam, że WSZYSCY, którzy się zgłosili do zabawy, niechaj wrzucą w temat zmienione nieco kartoteki z postaciami - Ci co mają, a nowe osoby, niech wrzucą nowe i zrobią je z Własną pomysłowością. Tak więc, już niedługo będzie "let's rock!" z tym wszystkim. ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To dam swoją, bo nowy jestem ;)

Imię: Eustachy

Nazwisko: Ogórek

Wiek: 34 lata

Włosy: Czarne afro

Oczy: Niebieskie

Wzrost: 184 cm

Waga: 91 kg

Cechy charakteru: Zabawny, optymista, ruchliwy (rzadko kiedy siedzi przed np. telewizorem albo gdziekolwiek niewiele robiąc)

Cechy charakterystyczne: Tatuaż ogórka na prawym barku, afro, na lewej dłoni ma 4 palce( brak mu wskazującego)

Powód dla którego chce zostać detektywem: Spodobał mu się ten pomysł. Myśli, że może się w tym sprawdzić

Co lubi: Fast-foody, dobre żarty, biegać, ogórki

Czego nie lubi: Głupich żartów, chamstwa, papryki

PS. HNSM21 jutro czyli dziś, czy jutro, bo napisałeś tego posta blisko północy :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Karta:

Imię i nazwisko: Geralt Wędrowycz.

Specjalizacja: Mistrz szermierki, kocha chemię, świetny egzorcysta (nikt nie wie jak potrafi wyczuć ducha z odległości 100 metrów).

Wygląd: Około 180 centymetrów wzrostu, długie białe włosy a na głowie czapka uszatka, na stopach nosi ubłocone kalosze, na plecach znajduje się niemożliwy do niezauważenia drewniany miecz, na którym namalowano niewyraźnie napis: Zichil.

Cechy charakterystyczne: Specyficzny wygląd, lekki analfabetyzm, często znika w dni Oktoberfest, owijająca go aura tajemnicy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już jest?Daję kartę:

Imię: Tomz

Nazwisko: Nieznany

Wiek: 30 lata

Włosy: Brązowe

Oczy: Zielone

Wzrost: 156 cm

Waga: 80 k kg

Cechy charakteru: Dobry,śmieszny i szybki

Cechy charakterystyczne: Ma tatuaż z tajemniczym postaciem.

Powód dla którego chce zostać detektywem: Bo chce sprawę i pasuję na detektywa.

Co lubi: Fast-foody, dobre żarty, biegać, komputer

Czego nie lubi: Warzyw

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na początku dodam ze nie obiecuję dużej aktywności, przynajmniej w najbliższym czasie(sądzę że stwierdzenie - sprawy rodzinne - powinno wystarczyć), ale postaram się w przynajmniej pewnym stopniu zaangażować.

Główne założenia pozostają te same, pozmieniam szczegóły.

Karta:

Imię i nazwisko: Pahlawan Kenso Ramiłow Surenter Boo Mekran Estrykonisz Hapencyt Kehidupan

Wiek: 21 lat

Specjalizacja: Duża znajomość szamańska - wywoływanie duchów i rozmowa z zaświatami, zajmuje się także badaniem wszelkich mutacji zarówno roślin i zwierząt

Wygląd: 196 cm, długie czarne włosy sięgające do pasa, skórzany czarny płaszcz do kostek, czarna koszulka z białą gwiazdą chaosu, czarne dżinsy i czarne glany. Przy pasie po lewej stronie ma nóż, po prawej pojemnik na różne pyły.

Cechy charakterystyczne: W każdej sprawie stara się znaleźć działania duchów lub mutantów, nie dopuszczając do myśli że może być inaczej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

HNSM - no dobra, jak tak to daję już swoją kartę :wink: (jest taka sama jak wcześniej, bo nie mam zbytnio czasu wymyślać nowej, a stara nie jest taka zła :trollface: )

KARTA:

Imię i nazwisko: Marek Szywarius

Specjalizacja: Specjalista w konstruowaniu zabawek dla dzieci, szczególnie tych elektronicznych, a także właściciel "jeżdżącego" baru z hot dogami, którym jeździ po mieście i w związku z tym wie, co się w mieście dzieje

Wygląd: Wzrost 166cm, czarne włosy, oczy piwne, uwielbia chodzić w swoich wytartych dżinsach i podartej koszuli flanelowej, nosi także czapkę z daszkiem (daszkiem do przodu).

Cechy charakterystyczne:: Nosi zegarek na prawej ręce, ma bliznę w kształcie półkola nad prawym okiem, lewą nogę ma troszkę krótszą od prawej, chodząc wydawać się może że utyka na lewą nogę

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zatem, żeby nie przeciągać...

-----------------------------------------

Epizod 1: "Życiowa awaria"

Czas: 6:01

Miejsce: Instytut badawczy (nie naukowy - naukowym był słynny instytut Niebieska Melasa...) Biała Melasa Inc. Sp. Z.N.O.O.B. (Z Niezwykle Ogromną Odpowiedzialnością Badawczą)

Poszkodowany/Poszokowani (zawsze ktoś znajdzie się w szoku...- nie mylić z szo-kiem jabłkowym xD): Najbardziej poszkodowanym, jest nijaki Dr. Gordon Wolnościowski - gwoli ścisłości, Dr. Wolnościowski, to bardzo słynny i bardzo znany naukowiec, który kiedyś pracował w instytucie badawczym Niebieska Melasa (czemu mnie to nie dziwi, że postanowił przenieść się do innego instytutu... Jakby mu było mało rozgłosu i potrzebował kolejnej "piaskownicy do zabawy"... Niektórzy ludzie potrafią się zachowywać gorzej niż dzieci...), gdzie dokonywał bardzo mozolnych i szczegółowych badań, badając jeden słynny kryształ o nieznanym składzie chemicznym. Niestety - w trakcie generalnej próby przetworzenia krzyształu na końcowy produkt, doszło do awarii reaktora - jakże słynnej, ponieważ każdy wie do dziś, że tak naprawdę Dr. Wolnościowski się pośliznął na podeście, przez który pchał wózek (taki wózek do zakupów, tylko, że w wersji "hardcore" xD) z ów kryształem i zamiast rozszczepienia tego kryształu na końcowy produkt, doszło do tego, że kryształ wyleciał z wózka i rozbił się w diabły o drzwi wyjściowe i praktycznie wszystko skończyłoby się katastrofą - która jednak potem i tak się stała, więc w akcie desperacji, Dr. Wolnościowski, w ostatniej rzucił swoje okulary w wiązkę lasera, lecz zamiast pozytywnego efektu, doszło do odbicia wiązki lasera, który był tak potężnej mocy, że zniszczył kompletnie reaktor i dodatkowo załamał czasoprzestrzeń - ogólnie... to zrobił się niezły bajzel i resztę, to już każdy wie jak było... Ta "wpadka" nigdy nie ujrzała już światła dziennego - No, jedna osoba wiedziała o tym - ale nie wiadomo kto to jest - Wiadomo, że Dr. Wolnościowski spotkał go nie raz w swoim naukowym życiu i wie, że facet jest bardzo elegancki - w sumie, to... to koleś jest totalnym pedantem - ma fioła na punkcie ubierania się w garnitur - nieważne jakiej firmy (ale.. ponoć nosi tylko garniaki od "Gu-Ciego" i na pytanie "Czego?", odpowiada bardzo niekulturalnie...) i jak drogi - zawsze w nim jest i praktycznie ma czelność się pojawiać zawsze z teczką w ręce. Dobra... wracając do poszkodowanego. Dr. Wolnościowskiemu skradziono jego ukochany łom - zwłaszcza, że ów łom Doktora był ostatnio oddany do konserwacji i została odmalowana rączka, a także pokryte nową warstwą chromu obie końcówki - ba! Nawet wczoraj sam Doktor je ostrzył i wypolerował! Na szczęście - w Jego szafce (która stoi obecnie w Jego ogromnym biurze - szafka jest oryginalna - bo to jest ta sama szafka z szatni z instytutu Niebieskia Melasa), zostawiono odciski śladów w kolorze krwi (kolor farby na łomie) - nie wiadomo w jakim kształcie, ponieważ trudno jest je rozpoznać. Dodatkowo, ktoś ukradł jeszcze z ogromnego słoika z formaliny, ulubione trofeum Doktora - dokładnie nazywane "Krabim łbem" - w słoiku została tylko formalina, lecz zbadajcie go dokładnie - może tam jest jakiś ślad. A i jeszcze jedna rzecz: Przestępca lub przestępcy, którzy tego jakże zbrodniczego czynu dokonali, jeszcze bezczelnie wypili całą kawę, która znajdowała się w ekspresie w biurze! To nie do pomyślenia! Sprawa nie będzie łatwa, ponieważ Dr. Wolnościowski przez to, że nie wypił dziś rano kawy, którą - zawsze! - dostawał od swojej asystentki - Panny Alicji, nie jest sobą - uważa, że dookoła widzi samych obcych i istoty pozaziemskie, a przez to, że stracił swój łom - czyli jedyną "obronę", to tym bardziej jest gorzej - więc... "przypilnujcie" (nie wiem w jaki sposób! To Wy jesteście od tego, a nie ja!) Doktora, by czegoś głupiego sobie nie zrobił - powtarzam SOBIE, bo reszta jest nieważna... Dlatego podejrzanymi są w tym momencie: Panna Alicja - wieloletnia i bliska asystentka Doktora, profesor Krumczatka - przedstawiciel Dr. Wolnościowskiego i kierownik całej grupy praktykantów, którzy pracują i nabierają doświadczenia w instytucie, a także ochroniarz Bartłomiej Kretyński - czyli ten tam, który tylko potrafi trzy rzeczy: Witać i żegnać Wszystkich przybyłych do instytutu (kiedyś także turystów, gdy pracował w instytucie Niebieska Melasa, kiedy to już Dr. Wolnościowski przeniósł się stamtąd), żreć pączki i całymi dniami tylko łazić i wszystko i wszystkich ochraniać - nie zdziwcie się wtedy... Przesłuchajcie Ich i dowiedzcie się więcej faktów czy mają Oni coś wspólnego z tym... A i bądźcie czujni jeszcze na jedno... hmm... eee... A! Na ludzi z garniturami... Bo coś ostatnio było dużo skarg od ludzi na to, że właśnie ludzie z garniturami dziwnie się zachowują...

No dalej! Co tak się gapicie!? Bo Wam obetnę po pensji ale tak mocno, że aż Was rozboli nie głowa i nie żołądek, lecz coś o wiele znacznie innego... A, i od teraz pracujemy w nowej siedzibie - tylko mi tutaj nie nabrudźcie i żadnego "świństwa", jasne! Ja Wam nie włażę do domu i nie robię "świństwa", mówiąc, żebyście wynieśli śmieci! I przestrzegać kodeksu! - mówię to do żółtodziobów, bo jak nie, to wylecicie stąd z hukiem większym, niż trąby Jerychońskie! Życzę miłego dnia. <Kolambo poszedł do biura, by dokończyć partyjkę pasjansa na swoim nowym komputerze...tylko czemu słychać było przy tym odgłosy strzałów M-16?>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miejsce: Instytut badawczy (nie naukowy - naukowym był słynny instytut Niebieska Melasa...) Biała Melasa Inc. Sp. Z.N.O.O.B. (Z Niezwykle Ogromną Odpowiedzialnością Badawczą)

Czas:7.00

[Wchodzę do Instytutu.]

-Przepraszam za spóźnienie.Gdzie inni?Dobra,szukam śladów.

[20 minut później]

-Nic.Poczekam na resztę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miejsce: Instytut Badawczy Niebieska Melasa.

Czas: 7.10

[W instytucie.]

[Ja] - Koledzy, pójdę zbadać tę formalinę (w końcu z chemi miałem 6- w gimanzjum) coś od niej dziwnie chmielem zalatuje.

[Koledzy z pracy] - Ok, my przesłuchamy świadków.

[Wędrowycz udaje się do laboratorium na komisariacie, w celu zbadania formaliny.]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miejsce: Instytut Badawczy Niebieska Melasa/"Jeżdżąca Parówka"

Czas: 6:36

/Po odsłuchaniu przemówienia Szefa, wychodzę z Instytutu Niebieska Melasa, udaję się do swojej "Jeżdżącej Parówki", gdzie dokonuję wstępnej analizy całej sprawy. W międzyczasie jem śniadanie i konstruuję pierwsze urządzenie mające pomóc w rozwiązaniu sprawy. Po ukończeniu prac nad nowym gadżetem i zjedzeniu śniadania wracam do Instytutu/

Miejsce: Instytut Badawczy Niebieska Melasa

Czas: 7:14

/Wchodzę do pomieszczenia gdzie przebywała reszta kolegów po fachu/

- A więc tak towarzysze.. Jak wykazała moja krótka wstępna analiza sprawy, mamy tu do czynienia z bestialską kradzieżą mienia znanej osoby. Podejrzewam, że motywem przestępstwa może być zemsta lub chęć okupu. Jeśli to drugie, to już wkrótce powinniśmy dorwać sprawcę/sprawców kradzieży. Jeśli jednak to pierwsze... To czeka na nas mnóstwo roboty. A więc jak to Szef mówił - mamy rozpocząć sprawę standardowo? Od przesłuchania świadków.. No dobra.. Pozwolicie iż ja zajmę się tą panną Alicją? Tak? Naprawdę? Ależ dziękuję.. Widzę że wiecie kto tu potrafi się obchodzić z kobietami..

/Po tych słowach wychodzę z pokoju i udaję się na przesłuchanie panny Alicji.../

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmm... widzę, że coś się ruszyło - w tym sensie, że Wy się w końcu ruszyliście i wzięliście się do roboty. To dobrze, lecz wiedzcie, że nie będzie to kaszka z mleczkiem. Łapię szybko za telefon i wydzwaniam do Pahlawana Kenso Ramiłowa Surentero Boo Mekran Estrykonisza Hapencyta Kehidupana... dryyń!!!... - Pahlawanie Kenso Ramiłowie Surenterze Boo Mekranie Estrykoniszu Hapencytcie Kehidupanie!? Masz w niedługim czasie przybyć do instytutu Biała Melasa i porozmawiać z prof. Krumczatką - zapytaj go o wszystkie jego przemyślenia na temat tego, dlaczego Dr. Wolnościowski znajduje się w tak opłakanym stanie. Po tym, jak dostaniesz wszystkie info od prof. Krumczatki, pomyśl - dobrze i dokładnie - jaką terapie trzeba zastosować i co pomoże przywrócić Dr. Wolnościowskiego do tego, żeby mógł z powrotem pić normalnie swoją ulubioną kawę... Pamiętaj także, żeby w trakcie terapii nic nie uszkodzić w jego psychice! Bo facet wpadnie jak śliwka w limbo i będzie niezły bigos, który tylko Ty będzie musiał zjeść! Rozumiemy się!? Dlatego błagam cię, używaj Swoich metod i sztuczek tylko w ostateczności, lecz teraz zdaj się na swój instynkt i wykombinuj coś z niczego... czyli... znajdź inny sposób - czyli jakiś normalny, a nie paranienormalny! Nie wymagam od Ciebie wiele, przyjacielu, więc jakby co... szukaj śladów i śledź tych fateców w garniakach... Może coś tam znajdziesz... Teraz kolejne telefony... Wędrowycz? Bierz ten słój z formaliną do naszego nowego laboratorium w komisariacie i przebadaj go - w nim musi być coś! Tylko potem go odnieś - w całości... - Kolejny telefon: Halo? Szywarius? Po przepytaniu panny Alicji, zdaj mi raport do biura i... potem zbadaj te ślady krwi w szafce, gdzie był słój z formaliną... i oddaj próbki do analizy w naszym laboratorium. Ostatni telefon - Ogórek? Eustachy? Nie jesteś na sezonie ogórkowym, więc do roboty - proszę żebyś porozmawiał z ochroniarzem Dr. Wolnościowskiego - Bartłomiejem Kretyńskim - tylko żadnych pączków na przywitanie! Wypytaj go, jak to się stało, że taki bałwan jak on mógł dopuścić do włamania się do biura doktora i pozwolenia na to, żeby te bandziory wypiły jego kawę! Po wypytaniu go o to, a także o to, czy czasem on nie ma coś wspólnego z tą kawą... Jak będziesz coś podejrzewał, to zgłoś to do mnie.

To chyba wszystko - Aaa... nie... Dla przypomnienia - chyba trochę wszyscy wstaliście do roboty środkową nogą i pomyliliście nazwy miejsca dokonania przestępstwa... Chodzi o instytut Biała Melasa (nie dopisujcie reszty - tylko to), a nie Niebieska Melasa... Zapomniałem Wam powiedzieć, że Niebieska Melasa to dziś już tylko skansen dla turystów... A dr. Wolnościowski pracuje w Białej Melasie... - Nom. Zajmijcie się tym na razie, by potem nie było chaosu i pożogi... Sodomy i Gomorri czy jakiegoś Armagiedonu...

P.S. - Niech ktoś z ekipy weźmie Tomza Nieznanego i da mu coś do roboty, bo widzę, że obija się jak kauczuk od podłogi... Do tego na tyle głośno, że słychać jego nieróbstwo... Niech pomoże przy badaniu próbek, które zostaną zebrane przez Szywariusa oraz niech weźmie poszuka jakiś śladów na kubku od kawy, ekspresie i tej mikrofalówce obok ekspresu - bo w końcu w razie popsucia ekspresu, gdzieś trzeba zaparzać kawę (albo w ostateczności herbatę...)... Ahh! Marku - będziesz musiał wziąć Tomza i pokazać mu "jak to się robi"...

Tomz... gdzie znalazłeś tą gumę? W mikrofalówce? Była tam przylepiona? No opisz to dokładniej...

----------------------------------------------

poza zabawą: CDAvsPlay - jak chcesz coś więcej napisać, użyj "edytuj post"

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miejsce: Laboratorium na komisariacie po przebadaniu formaliny.

Czas: 9.15

[Ja] - Eureka, chyba prawie na 50% wiem co znajduje się w tym słoiku.

/Łapię za komórkę i informuję szefa o odkryciu/

[Ja] - Szefie chyba wiem co jest w słoiku oprócz formaliny.

[szef] - No brawo Wędrowycz melduj chemiku jeden.

[Ja] - Jest tam trochę chmielu wziąłem łyka i smakowało bardzo znajomo lecz dokładnie nie wiem co to jest, a poza tym znalazłem czarny włos, który okazał się bardzo dziwny bo po zbadaniu wychodzi na to, że ma ponad 40 lat a wygląda jak włos niemowlaka, po sprawdzeniu w bazie danych DNA włosu wychodzi niejaki Krzysztof Ibiaszewski, pojadę na moim motorze z 1942 roku sprawdzić tego Krzysia.

[szef] - Dobrze, ta sprawa staje się coraz dziwniejsza, melduj o postępach Geralt.

[Ja] - Dobrze.

[Wychodzę przed komisariat, wsiadam na motor i jadę w stronę Palsatu czyli miejsca pracy Ibiaszewskiego.]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Czas: 6:37]

[Miejsce: Ci co mniej wiedzą, śpią spokojniej]

Odbiera telefon od Kolomba.

[Czas: 10:01]

[Miejsce: Biała Mesa]

Wchodzę do Instytutu. Początkowo nic nie wskazywało na to stało się tutaj coś dziwnego, lecz od razu wyczułem dziwną aurę.

- Tutaj otworzyły się wrota do innego wymiaru - mówię po cichu

Przechodzę na miejsce wypadku. Zauważam tam niezły bałagan, proszę jednego z funkcjonariuszy aby podał mi akta przestępstwa. Czytam:

- Hmmm... tak... to by się zgadzało... chociaż nie... a może jednak?.. chociaż bardziej on niż ona... ale to nie jest pewne... trzeba to udowodnić... zbadać... porozmawiać... choć są wątpliwości... prawie całkowicie rozwiane... chociaż nie... to by wiele wyjaśniało... chociaż są nowe komplikacje... wiem! Muszę porozmawiać z Dr. Wolnościowskim! Dziękuję za te informacje, bardzo mi pomogły - mówiąc to oddaje kartę funkcjonariuszowi, na którego twarzy pojawiła się dziwna mina.

Udaje się do miejsca w którym siedzi poszkodowany, a także przebywają sprawcy owej zbrodni, mianowicie wózek na którym został przewożony i kawałek podłogi o którą poślizgnął się doktor. Widzę na twarzy Wolnościowskiego lekkie ogłuszenie, mimo to podchodzę do niego i przeprowadzam rozmowę

[P]ahlawan - Witam pana

[D]oktor - Eee?

[P] - Jestem Pahlawan Kehidupan, całego imienia nie będę zdradzał gdyż jeszcze nie poznałem czy jest pan godzien jest usłyszeć. - Wyjmuje notes - Nie ma pan nic przeciwko aby notował to co pan powie?

[D] - ehe?

[P] - Więc zacznę od pierwszego pytania, jak się pan nazywa?

[D] - Khe?

[P] - Czyli zaprzecza pan że nazywa się Gordon Wolnościowski?

[D] - mmm?...

[P] - Dobrze panie Khe, czy przebywał pan kiedykolwiek w innym wymiarze, lub przebywał w pobliżu istot z innych wymiarów?

[D] - yyy?

[P] - Rozumiem. Czy tuż przed wydarzeniem, wzywał pan kogokolwiek z innego wymiaru?

[D] - ymm?

[P] - Zapisałem. Dziękuję za rozmowę, bardzo mi pan pomógł. Aby uchronić pana przed kolejnymi atakami duchów nakreślę w okół pana barierę, nie ma pan nic przeciwko?

[D] - emm?

[P] - zrozumiałem.

Chowam notes i wyjmuje nóż i kreślę w powietrzu, wokół krzesła na którym siedzi doktor bramę, na jego twarzy widać coraz większe przerażenie.

Potem podchodzę do wózka sklepowego, zakładam przyciemniane okulary i rozsypuje nad nim różne kolorowe proszki, podobnie robię przy kawałku podłogi.

- Wszystko już rozumiem. Doktorze, nie ma pan nic przeciwko temu aby odprawił tu mały rytuał? Nie zaprzecza pan? Czyli nie? Dobrze, dziękuję za zgodę.

Prawą ręką wyjmuje podręczny miotacz płomieni, a w lewą kolejną garść proszku. Podczas rytuału przez otwarty ogień będę przesypywać proszek, który po zaświeceniu od ognia będzie spadał na przedmioty. Zaczynam rytuał przemawiając głosem natchnionego, szalonego pastora:

- Kiedy wymiar się otworzył spostrzegłem twe oczy w najciemniejszych głębinach. Świat gdzie kolory zostały pożarte przez twą przeklętą duszę, odejdź stąd i przestań nas dręczyć. Potrzebujesz tanich stopów piasku, lecz tu ich nie uświadczysz, odejdź czarna owco, gdyż to nie świat dla Ciebie. Odejdź, a moc posępnego Kormana nie spadnie na Twój nędzny żywot i nie umrzesz w nędznym wymiarze tak jak Twoi przodkowie i rodzina. Oni nie chcieli słuchać, Ty posłuchaj a ominie Cię męka, śmierć i zniszczenie. Odejdź! W IMIĘ KORMANA! TO NIE TWÓJ WYMIAR!

Ostatnie słowa wykrzyczałem, patrząc na migający proszek odchodzę spełniony do Kolomba zdać mu raport.

- Więc tak szefie, tutaj masz mój wywiad z poszkodowanym - przekazuje kartkę z notesu - Podczas przesłuchania przyznał się że jest kapłanem starodawnej świątyni Kheromeskatymonawini, a sam jest kapłanem Khe. Otwarcie wymiarów miało spowodować zniszczenie każdej taniej żelki na świecie, lecz widać jest niedoświadczonym kapłanem, więc przyzwał demona Laskokofiłba, z wymiaru 8 i 1/158, który dręczy kapłanów zabierając im ich drągi, a także rzecz najcenniejszą, tutaj "Krabi Łeb". Do tego w promieniu 200 m od portalu znika cała kawa, gdyż ona daje mu energię witalną. Mam nadzieję że moje badania Cię zadowolą i pomogą szybciej rozwiązać sprawę, gdyż to dopiero początek! Trzeba przebadać wszystkie osoby związane ze sprawą i sprawdzić czy nie powstała tu nowa sekta, podejrzewam stworzenie tu sekty wypolerowanych lasek, która jest bardzo niebezpieczna. Co o tym sądzisz?

---------------------------------------------

Trochę informacji technicznych. Wcale nie uważam że to w jakimkolwiek stopniu rozwiązuję sprawę, to po prostu uroki mojej postaci ;)

A po drugie, trochę kuleje jakość posta, bo nie miałem weny, ale mam nadzieję że to wybaczycie :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wracam. Moja karta (trochę pozmieniane, ale nieznacznie):

Imię: Oskar (Papier) Papierowski

Specjalizacja: Laborant (w piwnicy ma własne laboratorium, przytulniejsze na całym świecie, z własnymi ulepszeniami), komputerowiec. Doświadczony po ostatnich sprawach.

Wygląd: 179 cm wzrostu, średnio-długie ciemnie włosy i piwne oczy.

Cechy charakteru: Nie wygląda, ale to buntownik, jednak mimo wszystko jest pokojowo nastawiony. Podobno pesymista,ale on twierdzi że jest realistą. Lubi stawiać na swoim i zna swoje prawa. Musi po wszystkich poprawiać nawet jak jest dobrze. Bardzo dociekliwy. Nie rozstaje się z iPhonem i pen drivem (co on tam trzyma??). Jeździ na wszystkie zloty militarne w okolicy. W domu trzyma samobieżny miotacz chałwy.

[J]a - O szef... E no bo ten...

zef - No gdzie byłeś tyle czasu? I miej dobrą wymówkę bo sprawa czeka.

[J] - Bo musiałem wyjechać po... Silnik do czołgu...

- Co?! Nie ma premii do końca roku, a teraz idź do swojego zajęcia. Masz tam formalinę do powtórnej analizy i gumę do żucia do zbadania pochodzenia.

[J] - Taa jest!

- Idź i mnie nie wkurzaj.

Odchodzę w stronę schodów do piwnicy, a Szef opuszcza komisariat.

- Into the motherland the german army...- zanuciłem wchodząc do laboratorium. Niby nic niezwykłego. Trzy biurka, komputer, kilka maszyn i fotel. Po remoncie również mała składnica uzbrojenia, która oficjalnie nie oficjalnie nie istnieje. Podchodzę do komputera i próbuję włączyć. Nic. Kolejne kilka prób i nic.

- Co do mamusi?! - mruknąłem i wziąłem się za odkręcanie bocznej ściany. - Hmm... Tu wszystko je... O matko nie ma twardziela i procka! - dobyłem telefonu. Szybki telefon do ASÓSa.

Nie mogąc nic zrobić. Zająłem się lekturom gazety CD-ACTION.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra, trzeba to ogarnąć... Pomimo moich uprzedzeń, i tak zrobił się chaos... Jeezz!!! Łokej, dobrze się na razie spisałeś Kehidupan - idź teraz i pogadaj z prof. Krumczatką - niech Ci coś powie o ulubionym "trunku" Wolnościowskiego - ja wiem, że nazwa tej kawy to jakaś "C4 - Coiffeinka do 4 wymiaru" - czyli zgadzać się może, to, że jednak ktoś... musiał podmienić też kawę dla doktora Wolnościowskiego! "To szaleństwo" (It's a Madness!") - dlatego wypytaj prof. Krumczatkę o dokładną nazwę kawy, jaką pija doktor a potem jedź wraz z Wędrowyczem do tego całego Ibiaszewskiego - Wędrowycz? Ładnie poczekaj na Kehidupana i weź go po drodze i jedźcie tam. Tylko uważajcie! Ten cały Ibiaszewski lubi być elegancikiem... <kręcę nosem robiąc okręgi w powietrzu> Jeśli będzie ubrany w garniak - na komisariat na 48h - a jak będzie miał teczkę przy sobie... oj, może być gorąco... (tak gorąco, że aż żar będzie prażył popcorn)... przeczuwam, że tam właśnie może dochodzić do dziwnych zachowań tych ludzi w garniakach... Bo niedaleko instytutu Biała Melasa niedawno otworzono klub, którego jest właścicielem ten Ibiaszewski... szybko go rozpromował, sprzedając na internacie przy instytucie, swoje książki - szybko się rozeszły, jak robactwo w piwnicy i studenci są zachwyceni... O mało takiej książki nie kupił Wolnościowski, lecz prof. Krumczatka namówił go, że nie warto...

...Co do tej kawy - Pahlawan! Weź ten kubek po niej i może to się okazać pomocne przy rozmowie z prof. Krumczatką - wyjmij i pokaż mu go, dopiero wtedy, jak będziesz miał trudności w wyciągnięciu z niego informacji... choć by być "zabezpieczonym" (jak podczas wiadomo czego xD), to jednak go wyjmij i mu go pokaż (xD!)...

Śladami krwi w szafce w biurze Wolnościowskiego zajmiemy się później... chociaż... moment! Aha! Widzisz Kehidupan! Ty mordko jeżyka moja! To jednak ten demon zostawił swoje ślady w szafce dr. Wolnościowskiego...! Najwidoczniej był tak zachłanny, że kradnąc "Krabi łeb", nie zauważył, że ów Łeb go ugryzł... Dlaczego? Bo gdy został wyjęty z formaliny, która jest jego pożywieniem, doznał szoku zwanego "Małym Głodem" i dziabnął tego demona...

Tak więc Pahlawanie... weź ten "Krabi Łeb" i daj go Papierowi - on wziął ten słój od Wędrowycza, bo akurat obaj się spotkali w laboratorium i będzie ok.

A ty "Alf... tego no... Papier... zostaw formalinę w spokoju! Zostaw indyka... znaczy się formalinę w spokoju!" Komputer z laboratorium też zostaw w spokoju... kicaj do kawiarenki komputerowej i stamtąd dowiedz się gdzie może znajdować się, to co jest "złotymi górami" dla Wolnościowskiego... jego łom! Wyszukaj lokalizację, bo być może łom zawiera jakiś czip... Uważaj po drodze do kawiarenki... może cię ktoś śledzić... ktoś w garniakach i z teczkami w ręce...

* * * *

Czyli tak: Pahlawan wie co robić - Wędrowycz też: jakby co to dogadacie się z Kehidupanem... Ty Papierku mój złoty też wiesz co robić...

***

...Teraz jeszcze Ty Marku... Aha... czekam na raport z wywiadu z panną Alicją... Eustachy Ogórek chyba źle się poczuł koledzy moi, więc... prawdopodobnie wróci w środę - ach! Ostrzegałem go, żeby nie rozpoczynał tego sezonu ogórkowego! Nie posłuchał mnie... i teraz wie, czym grozi picie sz-oku ogórkowego w upalne dni... doznał lekkiego "szoku ogórkowego" i jest teraz cały "zielony" i nie wie "ale oso chodziło w tym SMS-ie" ode mnie... (xD) - tak więc mam robótkę "ręczną" dla niego, jak wróci...

<odkładając telefon komórkowy "rozgrzany jak cegła, czerwony jak piec!!!" od długich rozmów z Wami, postanowiłem coś jeszcze zrobić... "ostatni telefon">

Aha... i jeszcze jedno: Tomz Nieznany!? Niestety kolego, lecz zawieszam cię w w jakichkolwiek obowiązkach, jako detektywa CSBones! To co Ty wyprawiasz, przekracza wszelkie normy licznika Geigera! Twoje nieróbstwo, niedokładność, nieprzykładanie się do sprawy i ogólny chaos, który zasiewasz i który nie popycha sprawy do przodu, spowodował, że ta dawka promieniowania twoim zachowaniem wyprowadziła mnie z równowagi... Sorry - lecz zawieszenie będzie trwało do końca sprawy - nie chcę Cię nigdzie widzieć, jasne!!!

- tym jakże jadowitym głosem, po nagraniu się na pocztę głosową w komórce Tomza, roztrzaskałem swój telefon (zapasowy - przeznaczony tylko do takich celów...) o ścianę... ale... i też...

<ostanie słowa, które zostały nagrane drugi raz...>

Jako Kolambo... Zwalniam cię Tomz! Nie jesteś już detektywem! <niszczę twoją kartotekę "bzzt!"> Możesz odznakę wyrzucić do kubła na śmieci! Ta robota nie jest dla ciebie! Znajdź sobie inną, bo tutaj nawet jako "piąte koło u wozu" nie pasujesz... Żegnam!

<w myślach powiedziałem do siebie: "- Nie mam czasu na zajmowanie się kimś tak niekompetentnym...>

_____________________________________________________

Poza zabawą - @do CDAvsPlay - Rób nową kartę postaci, bo ta twoja obecna już jest nieważna (jako Kolambo mam prawo wyrzucić twoją postać z zabawy i bez dyskusji...) - nie istnieje. Rozumiesz? I jak dalej nie będziesz wysilał Swojej wyobraźni, by fajnie się bawić (bo chodzi to głownie o fajną zabawę), to zapomnij, żeby brać udział w takich typu zabawach... :dry: :dry:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Ja] - Aaaa, Szefie, to chodziło o Białą, a nie Niebieską Melasę.. /W myślach: "Ech, ten urlop był za krótki.."/ Dobra, zabieram się za tą Alicję.. Eee, zaraz, że co? Tomz Nieznany zwolniony?

[szef] - Tak! Byłem zmuszony podjąć taką a nie inną decyzję.. A Ty Marku jeśli nie chcesz podzielić jego losu to się nie obijaj!

[Ja] - Tak jest! Robi się Szefie! Jak najprędzej zdam raport z przeprowadzonego przesłuchania!

Miejsce: Biała Melasa

Czas: 09:09

/Po dotarciu na miejsce, zamykam "Jeżdżącą Parówkę" i udaję się do sekretariatu Białej Melasy, gdzie mam zamiar zastać Panną Alicję&/

/Stukam po cichu w drzwi sekretariatu. Uchylam drzwi, a moim oczom ukazuję się przepiękna Alicja.. Na chwilę zapominam o całej sprawie/

[Alicja] - Dzień dobry. W czym mogę pomóc?

/Będąc zauroczony widokiem pięknej Alicji zaniemówiłem, nic nie odpowiadam../

[Alicja] - Przepraszam, Pan w jakiej sprawie?

/W dalszym ciągu brak odpowiedzi z mojej strony.. Alicja wstaje z fotela i podchodzi do mnie../

[Ja] - Aaa, przepraszam za moje zachowanie. Dzień dobry, ja przychodzę z CSBones w sprawie przestępstwa, którego ofiarą padł Dr Wolnościowski.

[Alicja] - A już myślałam że coś się Panu stało.. Tak więc w czym mogę pomóc?

[Ja] - Chciałbym zadać Pani kilka pytań..

[Alicja] - Niech więc Pan pyta, postaram się odpowiedzieć jak tylko będę mogła..

/Alicja zakłada nogę na nogę, przyciągając tym samym mój wzrok i odciągając zarazem mój umysł od sprawy../

[Ja] - Tak więc zacznijmy może od tego: czy jest Pani woln... Tzn jak długo pracuje Pani w Instytucie?

[Alicja] - Poznałam Doktora Wolnościowskiego wiele lat temu, studiowałam na uczelni gdzie Doktor wykładał.. A po zakończeniu studiów trafiłam do Białej Melasy z chęcią przeprowadzenia stażu u boku Doktora.. A tak się złożyło że Doktor postanowił zatrudnić mnie na dłuższy czas.. I tak zostałam jego asystentką.. Będzie to już 3 rok mojej pracy w Instytucie..

[Ja] - Dobrze, poznałem już Pani historię.. Niech mi Pani opowie jeszcze o wypitej przez przestępców ulubionej kawie Doktora.. Dlaczego Pani nie przygotowała Doktorowi nowej kawy, skoro ta z ekspresu została wypita?

[Alicja] - A bo to ja chyba jeszcze jeden w sprawie odkryłam - poza wypitą z ekspresu kawą przestępcy ukradli całą puszkę ziarenek ulubionej kawy Doktora..

[Ja] - A czemu nie poinformowała o tym mojego Szefa, który był tu przede mną?

[Alicja] - Ponieważ odkryłam jej zniknięcie dopiero po wizycie Pańskiego Szefa..

[Ja] - No dobrze, a czy nie macie w Instytucie innej kawy? Czyż nie wie Pani w jakim stanie jest teraz Doktor?

[Alicja] - Nie mamy, ponieważ z całego Instytutu tylko Doktor pije kawę, a ta jest jego ulubioną i innej nie zwykł pić..

[Ja] - Dobrze, na chwilę obecną nie mam więcej pytań do Pani. Dziękuję za przekazane informacje..

[Alicja] - Ależ proszę bardzo.. Wie Pan gdzie mnie szukać w razie potrzeby.. Będę tu na Pana czekać, może jakoś milej spędzimy kolejną Pańską wizytę u mnie..

[Ja] - /Zakłopotany/ Mam taką nadzieję.. Do widzenia..

/Wychodzę z Białej Melasy, idę w kierunku "Jeżdżącej Parówki" i telefonuję do Szefa../

[Ja] - Dzień dobry Szefie..

[szef] - Ano witaj Marku.. Melduj jak tam przesłuchanie Panny Alicji..

[Ja] - Kogo? Ano tak, Alicji.. Szefie, jaka ona piękna, aż szkoda było z sekretariatu odchodzić..

[szef] - Marku! Ja się pytam jak tam przesłuchanie!

[Ja] - Ależ tak, przepraszam najmocniej.. A więc tak: Melduję, że mamy nowy dowód w sprawie.. Oprócz wypitej z ekspresy kawy zniknęła z Instytutu puszka ziarenek ulubionej przez Doktora kawy.. Poza tym z całej Białej Melasy tylko Doktor pije kawę, więc dlatego Alicja nie zrobiła Doktorowi innej kawy, bo innej nie ma w Instytucie.. Więcej nie zdołałem z niej wyciągnąć, bo nie potrafiłem przepytywać tak pięknej kobiety..

[szef] - Marku co się z Tobą dzieje! Widzę że będę musiał kogoś innego posłać na przesłuchanie Panienki Alicji.. Marku, zawiodłem się na Tobie..

[Ja] - Szefie, ale ja się starałem..

[szef] - Wystarczy tego tłumaczenia się! Zajmij się lepiej konstrukcją dwóch podręcznych pod-zielonych systemów podsłuchu oraz czterech kamer nad-czerwonych, które trzeba będzie podłożyć podejrzanym.. Tylko nie spartol tej roboty!

[Ja] - Tak jest Szefie! Swojej ulubionej roboty na pewno nie zawalę!

[szef] - No ja mam nadzieję.. Ja za chwilę wyślę Ci sms'em adresy podejrzanych osób. Tam będziesz miał podłożyć podsłuchy oraz kamery..

[Ja] - Się rozumie Szefie.. Jak skonstruuję elektronikę i zamontuję w odpowiednich miejscach to się odezwę..

[szef] - Dobra, do usłyszenia..

[Ja] - Do usłyszenia Szefie..

/Wsiadam do "Jeżdżącej Parówki" i udaję się do lokalnego parku, gdzie zatrzymuję swój pojazd, wyłączam silnik i udaję się na zaplecze celem skonstruowania podsłuchu i kamer../

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...