Skocz do zawartości

CSBones - sezon drugi


Lord Nargogh

Polecane posty

Okej. Jedź z grupą Speców do redakcji DC-Action i sprawdźcie co z tą wycieraczką Młotka (z napisem "Nie dotykać!"). Weź przy okazji Kapcia, przepytacie kogo trzeba i nie zapomnijcie wziąć wycieraczki, by oddać ją Młotkowi. Ja załatwię sprawę z Bożydarem i Wacławem. Oni buchnęli skrzynkę z narzędziami MC Młotka, to Ja teraz ich "buchnę" i trafią na robótki ręczne na caluśki miesiąc za to co zrobili. [Łapię za telefon... dryńń! dryńń!...]

- Halo!

- Siema Andrew, tu Szefu. Załatw mi jedną sprawę.

- Weź swych goryli FBI i jedź z nimi na ul. Blokerską 4/5 i wpadnijcie tam z wizytą do mieszkań niejakich Wacława i Bożydara Wacławskich, dobrze?

- No... to się cieszę. Weźcie ich za chachły i przywieźcie na komisariat. Pogawędzimy z nimi raz dwa. Siemka.

[odkłada słuchawkę]

[Po jakichś 15-20 minutach słychać w oddali przy wejściu do komisariatu huk otwierających się drzwi huk! huk! huk!. Andrew i jego goryle FBI przyprowadzili tych, o których prosił Szef]

[Wychodzę na chwilę z biura] - Dzięki Andrew. [przybijam mu piątkę] Zabrać ich do sali Wielkiego Przesłuchania. tam wszystko wyćwierkają.

[Do ów sali wszedł Szef i dwóch goryli FBI]

[Minęły 3 minuty... chyba chińskie 3 minuty... nie ważne]

Dobra. Wiem jedno. Bożydar i Wacław przyznali się do skradzenia skrzynki z narzędziami Młotka. Powiedzieli, że chcieli sobie przerobić najnowszego X-BeXa 630. A to jest nielegalne u nas. Wacław powiedział też o wycieraczce Młotka - Jakiś redaktor z DC_Action kazał mu ją skraść - powiedział, że mu zapłaci 50tys. SimoLajonów - Wacław to zrobił i powiedział, że redaktor, który mu kazał to zrobić nazywa się... Big S - On jest takim Garfusiem - Rządzi całą redakcją - Nie wiem co ten facet sobie ubzdurał ale macie mu zabrać tą wycieraczkę! Jasne! Zabrać i zapytać go czemu zlecił ukraść tą wycieraczkę i skąd miał aż 50tys. SimoLajonów? Toż to jakiś szok! Ja nawet tyle bym nie naexpił a co dopiero komuś płacić takim czymś. Toż to gorsza waluta niż ta z ŁoŁ-a. Jedź Kehidupan z Specami i Kapciem i załatwcie to! Mam nadzieję, że na tym sprawa się skończy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 457
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

[zbiera grupę ochotników i jedzie do redakcji]

Otwierać! Policja! Macie 10 sekund na otworzenie drzwi, inaczej wyważamy! Okej, nie odpowiadają, wyważamy drzwi i szukamy wycieraczki! Tylko szybko!

[drzwi zostały wyważone a odział wbiegł do budynku i szukał wycieraczki, nigdzie nie było żadnej osoby oprócz oddziału]

Pahlawan! Mamy wycieraczkę!

Okej, odwieź ją do biura, ja się tu jeszcze rozejrzę.

[słyszy odgłosy dobiegające z zamkniętych drzwi]

Romek, choć no tutaj wyważ te drzwi

[po wyważeniu ukazała się grupa 7 osób grających w pokera nie przejmujących się całym zamieszanie]

Weź ich na komendę i przesłuchaj!

[Komenda]

-Dlaczego panowie ukradli wycieraczkę?

-Sądziliśmy że przyniesie nam szczęście na turnieju pokerowym

-Tylko dlatego?

-Tak

[biuro]

To chyba wszystko szefie, zrobić coś jeszcze?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobrze Pahlawan. Pogratuluj też Kapciowi. Sprawę możemy zakończyć ponieważ:

- Zdzisiek z kwiaciarni "U Zdziśka", przyznał się do złamania krzaczka róży Młotka, przez co wywołał Pakesmana - Zuego ducha, który chciał opanować świat za pomocą i talizmanu HotDoga - na szczęście został wypędzony raz na zawsze. Zdzisiek z kwiaciarni za ten czyn, otrzymał karę zlikwidowania jego kwiaciarni - wyszło na jaw, że wszystkie róże u niego, a także i fiołki mają właściwości anormalne i wywołujące duchy.

- Bożydar i Wacław Marowscy, za kradzież skrzynki i wycieraczki MC Młotka, dostali karę miesiąca robótek ręcznych w celach społeczno-edukacyjnych. Mają uszyć sweter dla słonika Duduśa z miejscowego ZOO na tegoroczą zimę.

- Poszkodowany MC Młotek był uradowany z odzyskania skrzynki z narzędziami oraz swej wycieraczki - mógł nareszcie naprawić swojego Dodża VIPera i pojechać na nagranie nowej płyty. Nazwał ją "5 ciastek na wycieraczce" (ku czci zjedzonych ciastek i odzyskanej wycieraczki).

- Krzaczek róży też był uradowany - zakwitł na różowo ze szczęścia.

- Pimpuś, pies Młotka - stał się twarzą okładki płyty swego właściciela.

Wszelakie osoby, sytuacje i wydarzenia ukazane w zabawie zostały wymyślone i ukazane w humorystyczny sposób. Nie ucierpiało żadne zwierzę & roślina - słoń, pies & krzak róży.

SPRAWA ZAMKNIĘTA

Następnym Kolambem zostajesz Ty JamesieVoo :) ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to ja będę Kolombem

Park miejski 07:12

Panu Mieciowi skradziono ławeczkę na której codziennie spędzał wolny czas. Na miejscu przestępstwa znaleziono wizytówkę ze sklepu "Wino i winko". Jest jeden świadek pani Jadzia niech ktoś ją przesłucha. Raporty proszę składać najpóźnie do godz. 20:00.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Patoon - Pisz na kolorowo, przecież jesteś Kolambem :)

-----------------------------------------------------

[Pierwszy na miejsce zdarzenia przyjeżdża Kłapouchy (autobusem niestety, ponieważ będzie musiał kupić benzynę do swojego motocykla bo w nim się - niestety - skończyła...]

[Ja] - [Ziewa] Łaaa ziew ziew łaau ziew Witam. Widzę, że Szef znowu nam dał jakąś robotę. Popatrzmy... [podchodzi do p. Jadzi]

[Ja] - Dzień dobry madame. Detektyw Lazy, wydział CSBones, muszę z panią porozmawiać na temat tego co tutaj się wydarzyło. Proszę ze mną.

[p. Jadzia od razu poszła z Kłapouchym]

[Ja] - [opiera się o drzewo] Mam parę pytań dotyczących p. Miecia

[p. Jadzia] - Taak... słucham? Co chcecie wiedzieć?

[Ja] - Czy widziała pani może czy ktoś się kręcił koło p. Miecia? Ktoś "nietypowy"?

[p. Jadzia] - Nie. Nie widziałam. Co ma pan na myśli "nietypowy"?

[Ja] - "Nietypowy". Chodzi mi o dziwnie zachowujące się osoby, np. anormalnie, dziwnie, głupio, w końcu jestem ekspertem od takich przypadków. [poprawia czapkę]

[p. Jadzia] - Teraz rozumiem. Myślę, że ktoś mógł się taki kręcić koło Miecia, lecz nie zauważyłam go. Robiłam piknik z koleżanką.

[Ja] - Piknik? Tak wcześnie rano? I to jeszcze z koleżanką? ... [myśli... "Czy te kobiety nie mają niczego innego do roboty tylko sobie pikniki urządzać? ..."] I co tam robiła pani ze swoją koleżanką?

[p. Jadzia] - No wie pan! Proszę nie zadawać takich pytań bo odmówię współpracy! Powiem tyle: podziwialiśmy łono natury w tej miejskiej dżungli.

[Ja] - ... [znowu myśli: "chyba rzeczywiście kobiety są z Wenus...] ...!?

[p. Jadzia] - Co jeszcze chce pan wiedzieć

[Ja] - ... Ekhmm... A! Chciałbym wiedzieć skąd ta wizytówka ze sklepu "Wino i winko" i to czy dobrze zna pani, pana Miecia?

[p. Jadzia] - Otóż... ta wizytówka, hmm... [spogląda na nią na trawę] Tak. To jest jedno z ulubionych moich miejsc. Czasami tam wpadnę, by porozglądać się za nowościami na rynku wysoko szlachetnych soków i nektarów wiśniowych.

[Ja] - Czego?

[p. Jadzia] - SOKÓW I NEKTARÓW. Wyraźnie mówię. Niech pana nie zwiedzie nazwa sklepu. To tylko nawiązanie do wiśni - ubóstwianego owocu z którego p. Jan i pan Dębica, produkują już od wielu lat ten zacny i szlachetny tru... znaczy się sok i nektar.

[Ja] - Aha. Proszę jeszcze o odpowiedź co do drugiego pytania.

[p. Jadzia] - Ach tak. Czy znam p. Miecia? Kiedyś tak... był zacnym arystokratą pławiącym się w luksusie i popijającym codziennie jedną szklaneczkę tego cudownego soku z wiśni. Niestety. Wdał się w jakieś szarady, mafijne porachunki i stracił cały luksus w mgnieniu oka. Teraz niestety, pozostał mu tylko jego dom, ukochany park w którym tak bardzo lubi spędzać czas i tylko żal mi jednego...

[Ja] - Czy chodzi pani o jego ukochaną ławeczkę...?

[p. Jadzia] - No tak! Biedaczysko. Ta ławka pamiętała czasy jego świetności! To on postanowił stworzyć ten cudowny park, Ta ławeczka była pierwszą z tych wielu, które dziś są, a teraz zabrali mu jeszcze jego ostatnie wspomnienia! Chlip chlip

[Ja] - Spokojnie. Zrobimy co w naszej mocy. Odnajdziemy sprawców tego jakże niedżentelmeńskiego czynu. Myślę, że to muszą być jakieś stare porachunki. Dziękuję za rozmowę. Kłaniam się.

[Po rozmowie z p. Jadzią, Kłapouchy podszedł na miejsce gdzie skradziono ławkę... Popatrzył na wygniecioną trawę w kształcie prostokąta i leżącą pośrodku wizytówkę sklepu. Wyciągnął ze swojego niezbędnika pincetę i malutki woreczek foliowy]

[schyla się...]

[Ja] - yyy... Mam! [wkłada wizytówkę do woreczka...] Zobaczmy [patrzy na wizytówkę]

[Chowa pincetę i wyjmuje telefon]

[Ja] - [dzwoni... dryńń... dryńń!] Szefie! Na wizytówce tego sklepu pisze: "Sklep "Wino i winko" - Jan i Dębica Szlacheccy - Soki i& nektary wiśniowe. Ul. Baronowa 18".I jeszcze w lewym górnym rogu jest plama po soku wiśniowym! Trzeba kogoś wysłać do sklepu a Ja pojadę zbadać próbkę soku z tej wizytówki. To wszystko [rozłącza się]

[Kłapouchy schował wszystko do swego niezbędnika i pojechał do laboratorium]

-------------------------------------

@Patoon - Ja nie jestem Dogg! Tylko David "Kłapouszek" (można mówić też "Kłapouchy") Lazy! Wątpię by mafiozo vel Marian Dogg tu się zjawił.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

* * * * * * *

Godzina 7:29, Laboratorium

[Kłapouchy po przyjeździe do laboratorium, od razu zamknął się w nim i po 10 minutach wrócił z wynikiem badania]

Wyniki badania próbki za wizytówce sklepu "Wino i winko", wynik nr. 00701321

Po dogłębnym i dokładnym przyglądnięciu się plamie na lewym górnym rogu wizytówki, zauważyłem 12 kropli - to one wskazywały liczbę wypitych soków wiśniowych. Dla przypomnienia, to wygrzebałem w necie na lapku, że w sklepie "Wino i winko", każda butelka tego soku ma pojemność 330ml. Wychodzi, że nasz kochany p. Miecio wypił aż 4,0 litry (!) tego soku, po takiej dawce, to każdy nawet twardziel "nie wytrzymuje" i musiał opuścić park na co najmniej pół godziny albo i dłuższy czas. Zapach wiśni z plamy wskazywał, że sok był kupiony jako świeży, tzn. z nowej dostawy w sklepie. Chyba wcześnie otwierają. Udało mi się też znaleźć na wizytówce odcisk delikatnego kobiecego palca - wychodzi na to, że p. Miecio kupił aż tyle soku nie dla siebie. Najwidoczniej idąc do parku do swej ukochanej ławeczki, zauważył p. Jadzię z koleżanką i poczęstował panie tym sokiem, pokazując też przy okazji wizytówkę sklepu. Ciekawe czy koleżanka p. Jadzi to potwierdzi? W jaki sposób? Przecież Ona, a tym bardziej sama p. Jadzia urządzały piknik. Najwidoczniej któraś z nich ma powiązanie z tą sprawą... to się wydaje bardzo podejrzane...

[Ja] - Oto cały raport i wyniki Szefie. Jeśli Szef da rozkaz, to mogę z miłą chęcią jechać razem z Markiem.

[wyciągnął komórkę i napisał SMS-a do Marka o takiej treści:]

Cześć Marku. Bardzo się cieszę, że doszedłeś do zdrowia. Jeśli Szef każe Mi jechać z Tobą do sklepu "Wino i winko", to z miłą chęcią pojadę.

Pozdrawiam

Kłapouchy
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

/Otrzymuję a następnie odczytuję SMS-a od Kłapouchego.. Po odczytaniu SMS-a natychmiast dzwonię do Kłapouchego../

[Ja] - Cześć Kłapouchy.. Właśnie odczytałem Twojego SMS-a..

[Kłapouchy] - A cześć Marku.. No i co Ty na to, jedziemy razem do tego sklepu?

[Ja] - Nie widzę przeciwko temu przeciwwskazań.. To kiedy jedziemy?

[Kłapouchy] - Ja mogę już teraz.

[Ja] - A no to świetnie.. A gdzie teraz jesteś?

[Kłapouchy] - A w naszym laboratorium..

[Ja] - A no to ja po Ciebie podjadę.. Zbieraj się. Za 10 minut będę u Ciebie..

[Kłapouchy] - Ok, nie ma sprawy.. Już się zbieram.

/Biorę kluczyki do samochodu z półki, zamykam drzwi domu, wsiadam do samochodu i jadę do laboratorium po Kłapouchego../Na miejscu/

[Ja] - Cześć Kłapouchy, wsiadaj..

[Kłapouchy] - Cześć Marku.. Jak się czujesz.

[Ja] - Teraz dobrze.. Ale ta rekonwalescencja.. Ach.. Stęskniłem się za robotą.. A więc gdzie jest ten sklep?

[Kłapouchy] - Na Baronowej.. A więc jak? Jedziemy?

[Ja] - Ach cholerka.. Zapomniałbym na śmierć.. Szef mi kazał przesłuchać jakąśtam koleżankę pani Jadzi..

[Kłapouchy] - No to jedziemy najpierw porozmawiać z nią, a następnie pojedziemy na Baronową..

[Ja] - Dobry pomysł.. A więc na spotkanie z koleżanką pani Jadzi..

/Jedziemy razem na spotkanie z koleżanką pani Jadzi../ Na miejscu/

[Kłapouchy] - To tutaj.. Ostatnio w tym miejscu przebywała pani Jadzia.. Myślę, że jej koleżanka na pewno się gdzieś tutaj kręci..

[Ja] - A więc sprawdźmy to..

/Wysiadamy z samochodu i idziemy w kierunku miejsca, gdzie Kłapouchy rozmawiał z panią Jadzią/

[Ja] - No i co? Widzisz tu kogoś?

[Kłapouchy] - Nic a nic.. Siądźmy może na ławce aby nie wzbudzać podejrzeń..

/Siadamy na ławce i rozglądamy się w poszukiwaniu pani Jadzi lub jej koleżanki..Mija niecałe pięć minut, a przysiada się do nas jakaś kobieta/

[Kobieta] - Dzień dobry.. Nazywam się Władysława Grzęda.. Wczoraj jeden z was rozmawiał z moją koleżanką Jadzią..

[Kłapouchy] - A dzień dobry.. A więc to pani jest koleżanką pani Jadzi.. Jak nas pani rozpoznała?

[Władzia] - Widziałam jak wczoraj jeden z Was z nią rozmawiał..

[Kłapouchy] - Tak. Ja z nią rozmawiałem.. A dzisiaj przyjechaliśmy tu z kolegą porozmawiać z panią.. Domyśla się pani w jakiej sprawie..

[Władzia] - Chodzi o pana Miecia i jego ławkę?

[Kłapouchy] - Dokładnie tak.. A więc zamieniamy się w słuch.. Co ma nam pani do powiedzenia?

[Władzia] - Oj drodzy panowie.. Obawiam się że wczorajsze zeznania mojej koleżanki są jak najbardziej nieprawdziwe..

[Ja] - Jak to? Co ma pani na myśli?

[Władzia] - Jak się domyślam, Jadzia wyparła się wszystkiego i udawała, że nic nie wie, tak?

[Kłapouchy] - Owszem, tak mi powiedziała.. A także to, że wraz z panią, urządziłyście sobie piknik... A co zadziwiające, z samego rana!

[Władzia] - Owszem, piknik się odbył, ale nie z samego rana, tylko wieczorem, jak na piknik przystało.. A moja koleżanka ostatnimi czasy się dziwnie zachowuje.. Mało tego, myślę, że ma ona związek ze zniknięciem ławeczki pana Miecia..

[Ja] - Jak to.. Ma pani na to jakieś dowody?

[Władzia] - Niestety dowodów nie mam.. Musicie mi uwierzyć na słowo.. Ale jeśli chcecie, mogę Wam zdradzić pewną tajemnicę.. Dowiedziałam się, że moja koleżanka spotka się dziś o 14 z pewnym mężczyzną.. Myślę, że to spotkanie może mieć związek z panem Mieciem..

[Kłapouchy] - Gdzie dokładnie ma się odbyć to spotkanie?

[Władzia] - Na ulicy Baronowej, a dokładnie to za magazynem sklepu "Wino i winko".

[Ja] - Dobrze wiedzieć.. Czy ma nam pani coś jeszcze do powiedzenia?

[Władzia] - Na chwilę obecną nie posiadam więcej sensownych informacji.. Ale jeśli się dowiem, to dam Wam znać..

[Ja] - Dobrze. Proszę, o to moja wizytówka.. W razie czegokolwiek proszę o kontakt..

[Władzia] - Oczywiście.. Do usłyszenia..

/Wstajemy z ławki, idziemy w stronę samochodu../

[Kłapouchy] - Marku, czy myślisz o tym samym co ja?

[Ja] - Żeby załatwić obydwie sprawy za jednym zamachem?

[Kłapouchy] - Dokładnie tak!

[Ja] - Myślę, że to świetny pomysł.. A teraz zapraszam Cię na lunch..

[Kłapouchy] - Hmm dobry pomysł.. Zjadłbym coś smacznego..

[Ja] - A więc na co czekamy? Wsiadaj do samochodu i jedziemy..

/Wsiadamy do samochodu i udajemy się do niewielkiej chińskiej restauracji w centrum na mały lunch/

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nagle dzwoni telefon Marka.

- O!! Szef dzwoni.

- Halo?

- Marek pomóż... [odgłosy szamotaniny]...No co szefuńciu skończysz węszyć?? O cześć Jadźka popatrz kogo tu mamy. O wino komórka...połączenie się urwało.

- Kłapouch wracamy!! Wezwij jednostkę Ś.W.I.T.u!!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Kłapouchy szybko wyciągnął komórkę ze swojej wewnętrznej kieszeni i szybko wystukał odpowiedni numer...]

[Ja] - Halo! Szefie Speców! Potrzebna nam Twoja pomoc! Nasz Szef jest w potrzasku!

[szef Ś.W.I.T.-u] - Tak jest detektywie Lazy! Zbieramy szybciutko chłopaków i ruszamy tam, gdzie każesz!

[podczas rozmowy słychać wyraźne okrzyki motywacyjne Szefa Ś.W.I.T.-u "Jazda! Stado niepoukładanych panienek! Jazda mówię! Mamy się zebrać i jak najszybciej pomóc Szefowi! Jazda! Ruchy! Ruchy! Ruchy!!!...]

[Ja] - Dobra. Przyjeżdżajcie do naszego komisariatu! Ale ustawcie się po przeciwnej stronie ulicy! Trzeba rozpoznać furgon przestępców, którzy ośmielili się napaść na Szefa i unieruchomić go!

[szef Ś.W.I.T.-u] - Jasne! Nie ma sprawy! Nasz technik się tym zajmie! [wykrzykuje do niego: Stachu! Masz załatwić pewien furgon! ...No zbieraj majdan swój i wskakuj! musimy już jechać!]

[Ja] - Dobra! JA i detektyw Szywarius będziemy czekać przed posterunkiem, na rogu ulicy. Bez odbioru. [zakończył rozmowę]

[Ja] - [do Marka] Marku! Na razie musimy zostawić właścicieli sklepu "Wino i winko".

[Marek] - Czemu? Może to Oni mają jakiś związek z napadem na Szefa? Masz jakiś pomysł?

[Ja] [myśli...] - Mam! Wchodzimy tam i obydwaj dostają pałą po łbie i wrzucamy ich do twojego samochodu. Potem z nimi pogadamy, przecież i tak musimy z nimi pogadać, a czym szybciej to zrobimy tym lepiej.

[Marek] - Czyli upieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu? Niezły masz łeb...

[Ja] - No nieee.... Dobra. Załatwimy to i jedziemy.

[Kłapouchy i Marek wpadli do sklepu z impetem...]

[Ja] - Dzień dobry i do widzenia! [trzymając w ręku pałkę policyjną, walną p. Jana przez łeb]

świist! łup! bach!!!

[p. Dębica] - E! WT...! świist! bach! łup! bach! [szybko upadł za ladę, ponieważ Szywarius dość szybko go ogłuszył]

[Kłapouchy i Szywarius skuli właścicieli sklepu i wynieśli ich do samochodu, gdzie ułożyli na tylnych siedzeniach i zapięli pasami]

[Marek] - Okej. Jedziemy

[Marek usiadł za kierownicą a Lazy usiadł obok niego. Odjechali z piskiem opon w stronę komisariatu, by ratować Szefa... piisk! ...piisk!]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kapeć także już o wszystkim wiedział: gdy testował swojego Yay!Trona 3D, zamontował kilka miniaturowych, niewykrywalnych kamerek i podłączył kamery do oprogramowania Spycrab. Coraz bardziej oddalał się od biura, sprawdzając zasięg kamer. W pewnym momencie zauważył, że ktoś wtargnął do biura. Pobiegł czym prędzej do gabinetu, nadal obserwując rozwój wydarzeń na monitorze.

[...]

Zatrzymał się przed drzwiami do gabinetu Kolambo. Przyłożył ucho i nasłuchiwał. BACH! Cholera, ktoś oberwał nieświeżą pizzą. Sytuacja zrobiła się poważniejsza, gdy jeden z napastników zaatakował spleśniałą sałatką z Maka. Odsunąłem się od drzwi i wyważyłem je z kopniaka, trzymając nóż w pogotowiu.

-Szefie! Nic ci się nie stało?!

-P...pułapkaaa...

Ktoś od tyłu podsunął mi pod nos starą skarpetkę. Ciemność...

----------------------------------------------------------------------------------

Mam nadzieję, że akcja się szybko nie skończy, mam ciekawy pomysł w zanadrzu ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[W czasie gdy Marek kręcił szybko kierownicą i wciskał gaz do dechy, Kłapouchy wyciągnął komórkę i przekręcił do Szefa Ś.W.I.T.-u...]

Dryńń... dryńń!

[Ja] - Jesteście już gotowi do akcji!?

[szef Ś.W.I.T.-u] - Tajest! Co mamy robić!? Moment! ... Proszę poczekać...

[Ja] - O co chodzi?

[szef Ś.W.I.T.-u] - Gdy dojeżdżaliśmy do przeciwległej strony ulicy na której znajduje się komisariat, wychwyciliśmy jakiś dziwny sygnał, który dochodził z głównej części komisariatu. Był to dość mocny i wyraźny sygnał, wydawało je wysokiej technologii urządzenie.

[Ja] - I co się stało!? Odczytaliście jakieś informacje z niego? Jakiś obraz? Cokolwiek?

[szef Ś.W.I.T.-u] - Tak detektywie Lazy. Był to sygnał nadawany z biura Kolamba. Najwidoczniej musi mieć to związek z napaścią na Naszego i Waszego Szefa. Sygnał nadał detektyw Kapeć. Niestety [westchnął] ...sygnał szybko się urwał i straciliśmy połączenie. Musiało dojść do szamotaniny.

[Ja] - Co!? Kapeć tam!? Skąd się On tam wziął? Nieważne. Teraz trzeba ratować nie tylko Jego ale i Szefa. Kurka wodna... przepraszam. Czekajcie aż my dojedziemy. Wtedy rozpoczniemy akcję.

[szef Ś.W.I.T.-u] - Tak jest! Spróbujemy jeszcze złapać sygnał z tego urządzenia. Może przestępcy nie zniszczyli go. Bez odbioru.

[Ja] - [zakończył rozmowę] Jedź szybciej Marku! [wykrzyczał] Musimy ratować nie tylko Szefa!

[Marek] - To znaczy, że któryś z naszych kolegów też ma kłopoty? Jak dobrze słyszałem, to chodzi o Kapcia?

[Ja] - Tak.

[Marek] - Echh... Ja zawsze mu powtarzam, że te jego nowinki techniczne zawsze wpakują go w niezłe kłopoty. Tu znów tak jest. Jedziemy!

[Tymczasem w gabinecie Kolamba...]

[Grab 1] - Co to ma być! Podsłuch! Myślałeś, że Nas da się tak łatwo wykiwać! O nie! Podaj mi to żelastwo!

[Grab 2] - Tak jest! [podaje YayTrona 3D, którym Kapeć nadał sygnał (przez przypadek wychwycony przez Speców).

[Grab 1] - Ładne cacko. Co z tym zrobimy?

[Grab 3] - Jak to co? Rozwalić mi ten szajs! Ale już. Na pewno przez ten szajs namierzyli Nas i zaraz tu wpadnie antyterrorka, a takich "gości" byśmy nie chcieli, prawda Szefunciu? [zwrócił się prostacko do Kolamba]

[Kolambo] - Wal się! Wszyscy się walcie! Najlepiej gumowymi kurczakami w łeb! Jeszcze Was dorwiemy! Nawet nie uciekniecie z miasta na krok! [powiedział to, po czym splunął na buty Graba]

[Grab 3] - Tak sądzisz? Ukryjemy się daleko i nawet nas nie znajdziecie! Po drodze zwiedzimy jeden bank, z którego to weźmiemy sobie dużą, bardzo dużą "pożyczkę" Ha ha ha ha! Ha ha ha! [po tych słowach, Grab zniszczył YayTrona 3D na (prawie) drobne miazgi]

[Grab 2] - Jadźka! Wychodzimy stąd! Szybko!

[Grab 1] - Ruszać się! Spadamy!

[Grab 3] - [do Kolamba] Kłaniam się i żegnam, bo się już nie zobaczymy ...aaa, jeszcze jedno [podszedł do związanego Kolamba i zafundował mu uderzenie w brzuch buch!!! , powodując silny ból brzucha] No. To na razie, he he... [skierował się w stronę tylnego wyjścia z komisariatu.

[szef Ś.W.I.T.-u] - Halo! Detektywie Lazy! Namierzyliśmy przestępców!

[Ja] - [dość mocno zaczął mu wibrować telefon. Włączył głośnik w nim] Tak! Słucham

[szef Ś.W.I.T.-u] - Sygnał z urządzenia działał jeszcze przez dobre 15 minut i potem się już urwał na końcu. Mamy nadzieję, że w ostatnich 5 minutach nagrania, nagrało się coś co może mieć ważne informacje w tym śledztwie

[Ja] - Rozumiem. Zapiszcie to na dysku i potem przyda się. My już dojeżdżamy do Was. Czekajcie tam... Nie! Moment! [odstawiłem na chwilę telefon]

[Marek] - Kłapouchy! Wiem co zrobimy! Będziemy jechać za nimi!

[Ja] - Ale jak to? A Szef i Kapeć?

[Marek] - Uratują Ich Spece. My przecież możemy jechać razem!

[Ja] - Nie! Chociaż... mam plan!

[Ja] - [do Szefa Ś.W.I.T.-u] Ty Szefie jedź z dwoma Specami i zaopiekujcie się Kolambem i Kapciem. My weźmiemy pozostałą trójkę Speców i rozpoczniemy pościg za przestępcami.

[szef Ś.W.I.T.-u] - Tak jest! [wykrzyczał do kolegów] - Macie się podzielić! Dwójka ze mną do komisariatu. Reszta niech rozpocznie pościg.

[Ja] - Niech wezwą helikopter. Tylko niech lecą tak by ich nie zauważyli.

[szef Ś.W.I.T.-u] - Tak jest. Bez odbioru [koniec rozmowy]

[szywarius i Kłapouchy podjechali do Speców. Tylko, że...]

[Ja] - Wysiadam z auta nagle, zamotany]

[Marek] - Co Ty robisz? Mamy jechać!

[Ja] - Zapomniałem na śmierć... Jak Spece mają wezwać helikopter, jak przestępcy go zabrali.

[Mare] - Jak to zabrali! Przecież... A szlag to by... [wysiadł z samochodu i uderzył pięścią w maskę swojego auta] buch!!! Przecież z tyłu komisariatu jest lądowisko na helikopter. I magazyn z bronią po drodze. Niech to!

[Ja] - I co teraz robimy?

[Graby i Jadźka odwiedzili pewne miejsce o którym wspomniał Marek...]

[Grab 1] - A może weźmiemy trochę broni? Przecież na komisariacie mają tego w brud.

[Grab 2] - Świetny pomysł. Pożyczymy sobie trochę sprzętu.

[Grab 3 podszedł do drzwi magazynu lecz gdy chciał otworzyć... ekran wyświetlił mu "Podaj KOD"]

[Grab 3] - Nic z tego. Magazyn jest zamknięty zamkiem magnetycznym.

[Grab 2] - To rozwal go łomem tępaku! Gdzie Ty masz głowę!?

[Grab 3] - Zamachnął się, lecz nie trafił. Zamachnął się drugi raz... trafił. W swoją nogę. Aua!

[Grab 2] - Dawaj ten łom! Spadaj do helikoptera! Sam to rozwalę [wziął zamach i rozwalił zamek. Drzwi otworzył z buta]

[Grab 2 Wszedł... i zobaczył tylko 2 karabiny na pastę pomidorową i jedną baterię krówek-bum-bum do działka na helikopterze]

[Grab 1] - Dobra bierzemy to i spadamy.

[Wzięli co mieli wziąć i wsiedli do helikoptera]

[Ja] - Słyszycie? To Nasz helikopter! Uciekają! [wskazał na lądowisko]

[Marek] - Szybko! Wsiadamy wszyscy i jedziemy za nimi!

[Ja] - Ale wiesz, że będzie gorąco! I zostawimy tak Szefa i Kapcia!? Ja na pewno nie! Biegnę zobaczyć czy jest okej!

[Marek] - Dobra! Osłaniamy cię!

[Kłapouchy pędem pobiegł do Komisariatu. Wpadł do biura ze swoim GNATEM007 i zobaczył Szefa z dużym bólem brzucha związanego na swoim fotelu oraz Kapcia, który leżał nieprzytomnie na podłodze. Obok niego leżał prawie zniszczony YaYTron 3D. Kłapouchy podszedł do Szefa]

[Ja] Co się stało! Kto to był!

[szef] - Uuu... To była... Jadźka i... jakieś Graby... auła... mój brzuch...

[Ja] - Spokojnie. Czego chcieli!

[szef] - Sam już nie wiem... na szczęście pozostał YayTron 3D... to tam powinny być... ważne...

[Ja] - Szefie!

[szef] - Ważne informacje... które nagrał Kapeć... naprawcie go... a pomoże wam w dokończeniu...

[Ja] - Czego dokończeniu? Szefie! [szef zemdlał. Jego stan jest okej. Dodzie do siebie]

[Ja] - [wziąłem wrzuciłem rozbitego YaYTrina 3D do worka foliowego i schowałem go do swego "Niezbędnika". Podniosłem z podłogi nieprzytomnego Kapcia i wybiegłem z nim szybko z komisariatu... uff! ale ciężki...]

[Kłapouchy wybiegł a Marek i Spece patrzyli na helikopter, który odlatywał z komisariatu. Skierował się na północną część miasta...]

[Marek] - Chodź! Osłaniamy cię!

[Ja] - Taa... uff! ...uff! Nie widzisz, że niosę Kapcia! Może by Mi ktoś pomógł! [podbiegł do mnie jeden z Speców i zamiast wziąć Kapcia, wziął mój plecak i GNATA007] Otwórz drzwi! Uff... uff!

[Ja] - [Wsadziłem Kapcia, lecz...] Nie zmieści się! Za mało miejsca masz! Wymyśl coś! Szybko!

[Marek] - To może... zapakujemy go do bagażnika? Tam jest sporo miejsca.

[Ja] - Zwariowałeś! Chociaż... Nie! To głupi pomysł!

[Marek] - A masz coś lepszego?

[Ja] - Tak. Mam...

[...]

[Marek] - No wiesz co? Tego się nie spodziewałem po tobie?

[Ja] - Widzisz? Ale mam łeb, co nie? He he...

[Marek] - No... super. Nigdy bym nie wpadł na to aby zapakować dwóch dorosłych facetów do bagażnika własnego auta a kolegę z pracy położyć na tylnej kanapie i to jeszcze na zapasowym kole i apteczce pierwszej pomocy oraz plecaku. No wręcz pomysł ala "Serius Sam". Bravo! I co teraz?

[Ja] - A co niby ma być? Jedziemy! [wsiadłem do samochodu]

[Marek] - No dobra... [westchnął i wsiadł za kierownicę]

[szywarius i Kłapouchy rozpoczęli pościg. Za nimi podążali Spece.]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kapeć powoli otworzył oczy. Pierwsze, co zobaczył, to dwóch debili siedzących na przednich siedzeniach. Ale mniejsza o to, gdzie się podział jego Yay!Tron? [Tak, wykrzyknik między Yay a Tron :D] Noża też nigdzie nie było. Co więcej, słyszał przeraźliwe stęknięcia z bagażnika...

Nagle poczuł, że zesztywniał mu jeden z pośladków, ale wszystko tak go bolało, że nie wiedział który. Rozpoczął więc taniec tyłka (nabył tę umiejętność podczas studiów u mnichów z Tybetu, gdzie umiejętność ta była wskazana z powodu licznych odmrożeń pośladków), ale przypadkiem zrzucił apteczkę. Ta uderzyła go lekko w nogę.

-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUU

UUUUUUUUUUUAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! - jęknął cicho Kapeć.

Niestety, kierowca miał bardzo wyczulony słuch i odwrócił się.

-Ty...? - zdziwił się Kapeć.

-------------------------------------------------------------------

Aj, z takim rozwojem wydarzeń się nie powiedzie mój pomysł :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na początku chciałem przeprosić wszystkich współbawiących się za moje opóźnienie całej zabawy

:confused: Na swoje usprawiedliwienie mogę jedynie dodać, że wynikło ono nie z moich niechęci, lecz z nadmiaru innych obowiązków.. Jak to mówią: jak nie urok to_____

A i z góry przepraszam za byle jakie dokończenie sprawy, ale dobrej weny brak :down:

/Pościg za oddalającym się na północ helikopterem trwa już od ponad pół godziny/

[Kłapouchy] - Gdzie oni do cholery lecą?

[Ja] - Nie mam pojęcia, ale mam nadzieję, że niedługo wylądują, bo kończy nam się paliwo...

[Kłapouchy] - No to teraz mnie pocieszyłeś...

[Ja] - No takie są fakty.. O patrz - lądują na ostatnim piętrze wielopoziomowego parkingu przy Hotel Presidente.. Mamy szczęście..

[Kłapouchy] - Masz jakiś plan?

[Ja] - No pewnie.. Wparujemy na samą górę tego parkingu i skopiemy im wszystkim d__y!!!!

[Kłapouchy] - No w sumie to świetny pomysł.. Ja jestem za.. A co zrobimy z Kapciem? /kieruje wzrok na leżącego na tylnym siedzeniu towarzysza/

[Ja] - On chyba sobie poradzi.. Potrząsa Kapcia, żeby sprawdzić w jakim jest stanie..

[Kapeć] - Co jest do cholery? Kiedy to wszystko się skończy?

[Kłapouchy] - No właśnie mamy zamiar teraz to zakończyć.. Tylko musimy Cię zostawić w samochodzie..

[Kapeć] - No to na co czekacie? Idźcie tam i dorwijcie tych drani.. A o mnie się nie martwcie. Nie jest ze mną jeszcze tak źle..

[Ja] - No i na taką odpowiedź liczyłem.. Trzymaj się Kapeć, obiecuję Ci że wrócimy z nimi zakutymi w kajdanki... Chodź Kłapouchy, musimy to zakończyć.. /Razem z Kłapouchym zostawiamy Kapcia samego w samochodzie i zmierzamy w kierunku parkingu../

[Kłapouchy] - Myślisz że pójdzie łatwo?

[Ja] - A skąd ja mam to wiedzieć? Przecież nigdy nie jest łatwo..

[Kłapouchy] - No nie mów, czasami jest łatwo..

[Ja] - No czasami tak.. Ale teraz raczej tak nie będzie.. Chcę, żebyś wiedział jedno, cokolwiek by się miało stać, jeden z nas musi przeżyć i zakończyć tą sprawę..

[Kłapouchy] - Bądź dobrej myśli.. Nie ma ich w końcu tam tak dużo.. /Dochodzimy do ostatniego piętra parkingu, na którym znajdują się przestępcy.. Zostajemy zauważeni przez nich zauważeni/

[Grab 1] - Popatrzcie się kto nas odwiedził..

[Grab 2] - Na co czekacie? Rozwalić ich..

[Ja] - A nie mówiłem że nie będzie łatwo? Pilnuj się Kłapouchy.. Na trzy startujemy.. Raz, dwa...

[Kłapouchy] - Trzy, dawaj, dawaj dawaj!

/Rozpoczyna się ostateczne starcie. Podczas niego zostałem postrzelony w ramię../

/Pięć minut później. Kłapouchy wyszedł z całego zajścia bez szwanku/

[Kłapouchy] - Udało się Marku, już po wszystkim..

[Ja] - Przyznam, że łatwo nie było, ale na szczęście złapaliśmy ich.. /W oddali słychać znajomy głos dowódcy Ś.W.I.T-u../

[Dowódca] - Czyżbyśmy się spóźnili?

[Kłapouchy] - Jakbyś zgadł.. Bierzcie ich za fraki.. My wracamy do Kapcia..

[Dowódca] - Nie ma sprawy. Zajmiemy się nimi..

[Ja] - Chodź Kłapouchy..

[Kłapouchy] - Idę, idę.. /Schodzimy przez kolejne piętra parkingu, aż w końcu dochodzimy do samochodu, w którym leży Kapeć../

[Ja] - Kapeć, żyjesz?

[Kapeć] - Żyję, żyję.. Czy jest już po wszystkim?

[Kłapouchy] - Tak, już po wszystkim..

/Akcja zakończyła się sukcesem, przestępcy grzeją więzienną ławę, a wszyscy z policjantów udają się na zasłużony odpoczynek/

PS. A skoro zostałem nowym Kolambem, więc wymyślę wkrótce nową zawiłą sprawę.. Czekajcie cierpliwie :wink:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czas: 12.XII.2012 rok, godzina 17:17.

Miejsce: Kościół Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Światosławowie.

Opis zajścia: Jak zwykle co niedzielę, odbyły się w naszej parafii cztery msze święte - o godzinie 8:00, 9:30, 11:00 oraz popołudniowa o 16:00. Nie byłoby w tym nic zaskakującego, gdyby nie fakt, że po ostatniej mszy tego dnia (o godzinie 16:00) ktoś staranował tablicę ogłoszeń stojącą przed Kościołem oraz ukradł potężną miedzianą kołatkę z drzwi kościelnych. Jedynym świadkiem całego zajścia był niewidomy kościelny, który ma jednak bardzo dobry słuch. Jak zawsze po mszy świętej miał za zadanie zamknąć bramy kościoła i udać się do swojego domu.. Lecz tego dnia ktoś nie pozwolił mu wykonać należycie jego obowiązków.. Wiadomo jest także, że grupa pijaczków z pobliskiego parku niejednokrotnie próbowała zakłócać obrządek mszy świętej, lecz to były drobne incydenty, które zawsze kończyły się spokojnie, bez większych awantur.. A więc mamy (to znaczy Wy macie :tongue: ) do załatwienie na początek dwie sprawy: przesłuchanie kościelnego oraz grupę pijaczków.. Na co czekacie, na błogosławieństwo? Do roboty! :biggrin:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Kłapouchy po ostatniej akcji był mocno zmęczony, więc szybko z posterunku, dotarł do swojego mieszkania...]

[Ja] - O jejku... [ziewa] ...ale jestem zmęczony. Muszę się przespać, przynajmniej trochę zdrzemnąć... [poszedłem w stronę sypialni]

[Położyłem się na łóżku]

1 godzinę później...

[Nagle... dzwoni telefon w salonie... dość "mocno" dzwoni...]

Dryńń... dryńń... dryńń...!!!

Dryńń... ...dryńń.... dryńń!!

[Ja] - [budzę się] Co jest...!? O jejku... telefon... muszę wstać

[Telefon nadal dzwoni dryńń... dryńń... dryńń!

[Ja] - Idę, idę... o jacie... niech ten telefon wreszcie zamilczy...! [zwlekam się z łóżka i jakoś dowlekam się do salonu]

[Ja] - [Łapię za słuchawkę] - Halo!? Kto dzwoni!? Czy nie można spokojnie się wyspać [ziewam]

[szef] - Cześć Lazy. To Ja - Szef. Czego jesteś w takim stanie? Mamy kolejną sprawę. Musisz jechać.

[Ja] - Ooo... O.o To Pan, Szefie. Przepraszam... po ostatnie akcji jestem mocno zmęczony. Gdzie mam jechać?

[szef] - Do kościoła.

[Ja] - A po co? Przecież się nie będę tam spowiadał, a msza już dawno się skończyła. O co chodzi Szefie?

[szef] - Oj Lazy Lazy... jedź do biura, dam Ci akta i sobie na spokojnie to popatrzysz, dobrze?

[Ja] - Dobrze, dobrze... pojadę do biura a potem do tego kościoła. Gdzie on się znajduje?

[szef] - To jest kościół Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Światosławowie.

[Ja] - Gdzie?

[szef] - To niedaleko granicy naszej mieściny, w sumie takie przedmieścia. Musisz jechać na wschodnią część miasta, tzn. wschodnią granicę miasta a potem skręcić w lewo i po przejechaniu takiego mostu, jedź w prawo i potem znów w lewo i masz ten kościółek.

[Ja] - A jak go rozpoznam?

[szef] - Spokojnie. Obok niego jest miejsko-wiejski cmentarz. Jedź i już, jestem zajęty. [rozłączył się]

[Ja] - [odłożyłem słuchawkę] No dobra... [ziewam] To jadę.

[Kłapouchy zrobił co musiał w domu i pojechał do biura. Po przejrzeniu akt sprawy, wyszedł z biura i pojechał jednym z radiowozów (nr. 013) w stronę kościółka Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Światosławowie... na wypadek wziął mapkę, którą nabył od sprzedawcy o imieniu G-Man (Google-Man)...]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

* * * * * * * *

Godzina 17:45, niedaleko kościoła Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Światosławowie...

[Kłapouchy dojeżdżał do kościoła, gdy nagle, ni stąd, ni z owąd, rozszalała się wichura i zaczął padać deszcz... dużo deszczu...]

[Ja] - A niech to... musiało się rozpadać akurat teraz!? Cóż... [przejechałem przez most i pojechałem dalej, gdzie Moim oczom ukazał się niewielki kościółek. Obok niego był cmentarz. Zaparkowałem na poboczu naprzeciw kościoła i wysiadłem... szybko poczułem zimne krople deszczu na swojej twarzy...]

[Ja] - Brr... achh... założę szybko płaszcz. [założyłem płaszcz]. Wezmę "Niezbędnik" i udam się w stronę kościółka.

[Ja] - [Podszedłem do bram kościoła... już chciałem łapać za drzwi od kościoła gdy nagle spojrzałem w lewo... jeden z grobowców był nieco zdewastowany na cmentarzu... Trudno dojrzeć go przez te strugi deszczu, więc pokierowałem się w jego stronę...]

[Ja] - Hmm... zniszczony, lecz ze starości a nie z wandalizmu... Moment... jakiś napis na górze [spoglądam] Strzeżcie się Ci, którzy ośmielą naruszyć ten grobowiec! Jeśli to zrobią, będą... ..i tutaj koniec napisu, ponieważ ta część też jest zniszczona przez czas... dziwne.

[Ja] - Lepiej pójdę do kościoła. Przynajmniej tam jest bezpiecznie. Porozmawiam z kościelnym... o ile go zastanę.

[Ja] - [Podszedłem znów do drzwi i zapukałem głośno] puk puk! puk puk! Nic. Znowu zapukałem... puk puk! puk puk! Dalej nic. Chyba nikogo nie ma. [Już chciałem wracać, gdy za moimi plecami ktoś otworzył drzwi... lekko je uchylając]

[Nieznana osoba 1] - Kto tam? Kim Pan jest? Czego Pan chce i Kogo szuka?

[Ja] - [odwróciłem się i podszedłem] Dzień dobry. Jestem detektyw Lazy z wydziału śledczego CSBones. Muszę porozmawiać z kościelnym lub kim innym, który tutaj może przebywać. To ważna rozmowa, bo prowadzimy śledztwo tutaj.

[Nieznana osoba 1] - Aaa... dobry, dobry... dobry wieczór chyba. Ciemno się robi. Proszę wejść, detektywie Lazy. W kościołach od setek lat, ludzie znajdują schronienie.

[Ja] - Dziękuję. Mam dość tego deszczu. [wchodzę] Kim pan jest? Czyżby kościelnym?

[Kościelny] - Tak, tak...

[Ja] - Długu tu pan "pracuje"?

[Kościelny] - No, to będzie z jakieś 2 lata... niby "praca", a jednak posługa. No wie pan. Często się modle, więc można by tak rzec...

[Ja] - ...Że jest Pan dość zapalonym katolikiem. Nie będę dalej pytał o to. To Pana osobiste rzeczy. Ja nigdy nie wypytuję o osobiste sprawy.

[Ja] - Zauważył Pan ostatnio jakieś dziwne, niepokojące rzeczy tutaj, w tej okolicy, może na cmentarzu.

[Kościelny] - W sumie to ostatnio jakieś łobuzy zniszczyły Nam tablicę i ukradli kołatkę z drzwi. Cóż za wandalizm!

[Ja] - A wie pan czemu ukradli kołatkę i zniszczyli tablicę?

[Kościelny] - Nom. Kołatka była mosiężna więc domyśla się Pan, po co mogli ją ukraś. Choć w sumie taka ładna, szkoda jej... no wie Pan...

[Ja] - Okej

[Kościelny] - A tablica? Zniszczyli ją dla wielu powodów. Np. za to, że ewidentnie pisało na niej o akcji "Nie! Dla pijaków i alkoholu! Akcja promuje u Nas zakaz picia alkoholu w miejscach publicznych, także w kościele. A tym bardziej ma uświadomić młodzież, że alkohol to świństwo. Tfu... nie będę o ty dłużej mówił.

[Ja] - Dobrze. Czyli podejrzanymi, według Pana może być ta grupa pijaczków, która czasami się kręci po okolicy?

[Kościelny] - Panie detektywie. Ja ich nie podejrzewam. Ja to wiem od dawna, że oni to są zbóje i nieroby, lecz żeby robić takie rzeczy to już jest lekka przesada... dziwne to jest, naprawdę. Oni piją na umór bo mają za idola jakiegoś Wędrowycza czy cuś ale żeby taki wandalizm siać. To nie jest do nich podobne.

[Ja] - Dziękuję. To na razie wszystko.

[Kościelny] - Mam nadzieję, że złapiecie tych bandziorów, którzy to zrobili. Zniszczenie tablicy to wandalizm jakich mało. My nie mamy na nową, więc jest to duża strata dla wszystkich parafian. Poczęstuje się pan gorącą zupą? Jarzynowa z grzankami. Akurat Moja gosposia ugotowała wczoraj.

[Ja] - A dziękuję, z chęcią skorzystam z tego poczęstunku. Lepiej się myśli z pełnym, niż pustym żołądkiem.

[Kłapouchy wraz z Kościelnym skierowali się ku zapleczu kościółka, za ołtarzem i Kłapouchy posilił się dużym talerzem zupy jarzynowej. Podziękował za poczęstunek i wyszedł z kościoła, szybkim krokiem ku radiowozowi... deszcz nadal padał...]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kapeć klnął pod nosem. Nie dość, że rozwalili mu Yay!Trona 3D (zresztą tym się nie martwi, bo ci z CSBones* kupili mu najnowszy model: Yay!Tron 3000) to jeszcze taka ulewa. Po uszy w gó**ie.

Wszedł do kościoła, gdzie zastał Kłapoucha i tego niewidzialnego... tfu! niewidzącego kościelnego.

-Jak leci, Lazy? Spowiadasz się z grzeszków z naszą woźną? - zachichotał Kapeć. Nigdy nie miał specjalnego poczucia humoru.

-Ha...ha...ha... Właśnie rozmawiam ze świadkiem zdarzenia.

-Zapraszam pana na obiad, panie... - uprzejmie zaczął kościelny

-Frankowski. Kamil Frankowski. Dla przyjaciół Kapeć.

-A więc zapraszam pana, panie Kapeć.

-Pan nie jest moim przyjacielem. Nie ufam osobom, które dopiero co poznałem. Do dziś nie ufam do końca nawet Kłapouchowi.

-Ej!

-Dobra, przecież żartowałem - chyba już wspominałem o poczuciu humoru Kamila?

We trójkę poszli na zaplecze kościółka i posilili się jarzynową. Kapeć nie omieszkał ukradkiem sprawdzić w Yay!Tronie, czy zupa nie jest zatruta. Były co prawda pewne ilości narkotyku PCP, ale to tylko plus.

Po obiedzie razem z Kłapouchem szli do radiowozu.

-Jego gosposia nie potrafi gotować - stwierdził Kapeć.

-Przynajmniej herbatka dobra...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Kłapouchy wsiadł za kierownice do radiowozu, Kapeć usiadł obok niego]

[Ja] - To dokąd teraz jedziemy? [odwracam się do Kapcia]

[Kapeć] - Hmm... może pojedziemy przesłuchać tą grupę pijaczków?

[Ja] - Tak. To dobry pomysł. Jedziemy

[Kłapouchy ruszył radiowozem i zakręcił kółko przed kościołem. Przejeżdżając przez most, zatrzymał się nagle...]

[Kapeć] - [do mnie] Hej! Co jest!? Dlaczego się zatrzymałeś...?

[Ja] - Poczekaj... [wyjrzałem przez okno radiowozu] ...tam coś chodzi po cmentarzu...

[Kapeć] - Co...?

[Ja] - Słabo widać... to przez ten deszcz... Pójdziemy sprawdzić [spojrzałem na Kapcia]

[Kapeć] - Nie wiem. Może to są te pijaczki? Warto tam iść?

[Ja] - No właśnie nie wiem. Nie mam pewności czy to byli oni? Widziałem jakby... pojedynczy cień... dziwne...

[Kapeć] - Jeden cień? Oj... coś tu jest nie tak.

[Ja] - To Ja idę w takim razie sprawdzić [wycofałem radiowóz na pełnym gazie i zaparkowałem go]

[Kłapouchy szybko sięgnął po swój "Niezbędnik" i razem z nim na plecach, pobiegł w stronę cmentarza]

[Kapeć] - Lazy! Czekaj

[Kłapouchy szybko przebiegł przez dziurę w płocie cmentarza i skierował się w stronę jednej krypty, którą już wcześniej oglądał...]

[Kapeć] - Czekaj! Stój! Dokąd tak pędzisz!? [przeszedł przez dziurę w płocie i podążył za Kłapouchym]

[Ja] - [krzyczę] Stać bo strzelam!!! Stać mówię!!! [wyjąłem mego GNATA007 z kabury pod płaszczem]

[Kłapouchy podbiegł do krypty i wymierzył pistoletem, podszedł...]

[Ja] - [Do Kapcia] - Uważaj! Wchodzę tam!

[Kapeć] - Ale poczekaj na Mnie! Słyszy... [Kłapouchy wszedł tam i Kapeć stracił go z oczu]

[Kapeć] - A niech to! Lepiej wyjmę swego YaY!Trona 3000 Przyda się.

[Kapeć wszedł do krypty za Kłapouchym]

[Kapeć] - [do Mnie] - Lazy! Gdzie jesteś!? Ciemno tu! Słyszysz Mnie!?

[Po chwili Kapeć zauważył światło na końcu korytarza... potem padły strzały. Kapeć popędził w tamtą stronę, trzymając w ręku na wypadek pistolet]

[Kapeć] - Lazy! Co do...? [wpadł do komnaty, która się znajdowała na końcu korytarza]

[Ja] - Spokojnie. Już sytuacja opanowana. To rzeczywiście te pijaczki. A raczej jeden z nich. Powiedział Mi, że jego kumple są w schronisku niedaleko kościółka, na południe stąd. Jest wystraszony, przestraszył się moich strzałów w sufit.

[Kapeć] - Uff... Aleś Mi stracha narobił Lazy. Wracamy do radiowozu z Nim.

[Pijak 1] - Ależ pa... panowie. Ja jestem nie-niewinny... Zostawcie Mnie.

[Ja] - Spokojnie. Tylko z Panem pogadamy w schronisku i już. Z Pana kolegami również. Proszę z nami.

[Pijak 1] - Dobrze.

[Wszyscy wyszli z krypty i poszli w stronę radiowozu. Lazy spojrzał na mapę i pojechali w stronę schroniska "Przytulny Schowek"]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Dojechali na miejsce i wysiedli z samochodu. Kłapouchy podszedł do tylnych drzwi i wyciągnął "pijaczka".

Kapeć rozejrzał się.

-Bardzo tu przytulnie - stwierdził.

Zero liści na nielicznych drzewach, odrapane drzwi, pozdzierany tynk, dziury w ścianach...

Kłapouchy zapukał do drzwi schroniska. Po chwili drzwi otworzył im dość wysoki, tęgi człowiek.

-Czego?! - huknął.

-Przyszliśmy tu przesłuchać tego pana - wskazał na schwytanego - i jego kolegów.

Mężczyzna złapał pijaka za fraki i rzucił nim o podłogę.

-Żegnam - warknął.

-Ale przesłuchanie...

-Gó**o mnie to obchodzi. Sp****alajcie do siebie i ani mi się ważcie tu wracać.

Po czym trzasnął nam drzwiami przed nosem.

Wróciliśmy do samochodu.

-Coś z nim jest nie tak.

-Nie zauważyłem, serio...

-Cóż, musimy na razie wracać z niczym.

Kapeć bez słowa wyjął Yay!Trona i postukał w wyświetlacz i pokazał Kłapouchemu ekran. Widniała na nim mapa okolicy i czerwona kropka w schronisku, a z głośniczków dochodził głos mężczyzny.

-Mamy ptaszka...

-Chcesz go tak po prostu podsłuchiwać? Nie możemy...!

Kapeć wzruszył ramionami.

Pojechali spowrotem do budynku CSBones.

------------

Coś nikogo nie ma przez tą szkołę :(

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

[Po tym, jak Kłapouchowi i Kapciowi, nie udało się dostać do schroniska, postanowili, że wymyślą coś innego]

15 minut wcześniej... w schronisku...

[Ja] - [wali pięścią w drzwi schroniska] Otwierać!!! Natychmiast!!! Słyszycie!!!

[Ja] - [dalej wali] Otwierać!!! Macie natychmiast otworzyć, jasne!?

[Kapeć] - Uspokój się, to nic nie da!

[Ja] - Mam to w nosie! Nie wchodź Mi w drogę, bo oberwiesz!

[Kapeć] - Czy ty zwariowałeś!? Opamiętaj się! Przecież Nas tam nie wpuszczą. Nie słyszałeś co jeden z nich powiedział?

[Ja] - Jasne, że słyszałem! A co! Nic Mnie to nie obchodzi, rozumiesz!? Wejdę tam, choćby siłą!

[Kapeć] - Ale...

[Ja] - [dalej walę w drzwi] - Otwierać

[głos zza drzwi] - Wypad!!! Już!!! Nie macie czego tu szukać! Chce któryś w łeb dostać!?/i]

[Ja] - Jak nie otworzycie, to będzie z Wami źle, przekonacie się o tym w niedługim czasie! Otwierać bo...

[głos zza drzwi] - Bo co!? Zaaresztujesz Nas!? Przecież pracujemy w schronisku. Spadać! już!

[Ja] - Dobra! Tylko potem nie mówcie, że was nie ostrzegałem! Echh...

[Kapeć] - Już? Przeszło Ci? To wracamy do komisariatu.

* * * * * * * *

Godzina 19:01, Budynek komisariatu CSBones...

[Ja] - Echh... [wzdycham] Po co my się męczymy z jakimiś pijakami? Czy rzeczywiście Szef nie ma ciekawszych spraw, które Nam daje? No powiedz Kapeć? Ja mam już dość takich spraw, wolę ganiać za mafią lub bandytami, którzy coś konkretnego zrobili.

[Kapeć] - Co masz na myśli?

[Ja] - Nie wiem. Takie np. stare, dobre sprawy, w których mogło się coś dużo dziać. Echh... inne czasy, to i inni przestępcy się trafiają, achh...

[Kapeć] - Nie martw się. W końcu Szef Nam da jakieś konkretne zajęcie. Myślisz, że ktoś jeszcze z Nas, mógłby zerknąć w akta sprawy i coś konkretnego wymyśleć? Nie da rady, tak pracować we dwóch.

[Ja] - Co racja, to racja. Nie wiem. Sam bym chciał się stąd wyrwać, na jakąś dłuższą chwilę... ... [znowu wzdycham] ...ale ...cóż ...trzeba pracować, albo przynajmniej dokończyć tą sprawę, która jest. Może potem, Szef da Nam lepszą. Zobaczymy.

[Kapeć] - Ej!? Dokąd idziesz [na widok, że Lazy wstał z kanapy]

[Ja] - Hmm... nie wiem... na razie pojadę do Siebie, do domu, by się zdrzemnąć. Przecież nie będziemy po nocy się uganiać, za jakimiś pijaczkami, racja?

[Kapeć] - No... w sumie...

[Ja] - [spojrzałem jeszcze chwilę, na twarz Kapcia] Jutro o tym z rana pomyślimy. Dobranoc. 3maj się. [klepnąłem Go w ramię i wyszedłem z komisariatu].

[Ja] - Taaak... Tego Mi było trzeba... świeżego powietrza, tak. [nabrałem go w usta i wypuściłem z powrotem] Achh! Zimny coś ten dzisiejszy wieczór, brr [zarzuciłem płaszcz i wolnym krokiem zmierzyłem do przystanku autobusowego, skąd szybko dotarłem do Swojego domu]

[Kłapouchy zasnął spokojnie... nie uświadamiał sobie, co może się wydarzyć następnego poranka...]

-----------------------------------

Przydałoby się więcej osób do zabawy. ;) Cóż. Znowu sam... :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...