Skocz do zawartości
Alexkaktus

Scorpions

Polecane posty

Nie miałem okazji zakupić jeszcze albumu, ale przesłuchałem ich wykonania piosenek wymienionych przez kolegę wyżej i jestem zachwycony.

Dinozaury nadal zaskakują, ale chyba już po raz ostatni.

Wind of Change i Rock you like a Hurricane przejdą do historii muzyki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tam albumu kompilacyjnego nie liczyłbym jako "normalnej" płyty i dla mnie ich kariera zakończyła się z wielkim hukiem na Sting in the Tail. Świetny i (dla mnie) bardzo smutny album - jakoś nie potrafię odbierać pozytywnie tych wesołych, lekko naiwnych i kiczowatych piosenek o rock'n'rollu wiedząc, że to łabędzi śpiew Scorpionsów. Tak czy siak panowie wiedzieli jak zejść ze sceny i nie wiem po co dalej kontynuują ten (teraz już) cyrk wydając ponownie nagrywane stare hity i covery. Ten sam błąd zrobili The Cure po Bloodflowers, chociaż im udało się przynajmniej nagrać jeszcze jedną dobrą płytę i koncert Trilogy.

Edytowano przez Diex
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tam albumu kompilacyjnego nie liczyłbym jako "normalnej" płyty i dla mnie ich kariera zakończyła się z wielkim hukiem na Sting in the Tail. Świetny i (dla mnie) bardzo smutny album - jakoś nie potrafię odbierać pozytywnie tych wesołych, lekko naiwnych i kiczowatych piosenek o rock'n'rollu wiedząc, że to łabędzi śpiew Scorpionsów.

Dla mnie Stig In the Tail to też takie - oficjalne i definitywne ich pożegnanie z muzyką. Czy smutne dla mnie? Troszkę tak, gdyż, akurat mi łezka się w oku kręci, na myśl że 45 lat grali oni na scenie i że zrobili to zrobili to co zrobili. Same piosenki z tegóż albumu odbieram bardzo fajnie, gdyż wiem że nie będzie już tego więcej, a i parę nowych kawałków też się tam pojawiło co ucieszyło mnie, że jeszcze taki ostatni powiew świeżości dali od siebie i w sumie takie ostatnie "Wind of Change" że tak metaforując to ujmę w słowach.

Tak czy siak panowie wiedzieli jak zejść ze sceny i nie wiem po co dalej kontynuują ten (teraz już) cyrk wydając ponownie nagrywane stare hity i covery. Ten sam błąd zrobili The Cure po Bloodflowers, chociaż im udało się przynajmniej nagrać jeszcze jedną dobrą płytę i koncert Trilogy.

Dlatego np. nie kupię ich płyty Live 2011 tak tylko do słuchania, być może nabędę tą z koncertu live - bardzo fajnie byłoby gdyby na tej płytce pojawił się (pośród innych ofc) jakiś jeden lub dwa występy z Tarnowa - choćby dosłownie, magiczny "Wind of Change" przy którym wszyscy fani wtedy podczas koncertu, dosłownie byli jak w "In Trance", w transie :) - to bym chętnie taki polski akcent zobaczył, ale... wiadomo - ja podchodzę do tego z dystansem a i też to że dali na BD ten swój koncert to wiadomo że jeszcze chcą kasę zarobić i już. Jeśli mają wyskoczyć z jeszcze kolejnym albumem ze swoimi starymi hitami + czyjeś covery, to chyba rzeczywiście podziękuję - to, co mam - w zupełności mi wystarczy - może kiedyś do-kolekcjonuje niektóre "białe kruczki" do swej kolekcji typu np. Lonesome Crow albo w/w Blackout czy Tokio Tapes. Może, gdyż teraz wiem że pewnie to wszystko chodzi za kosmiczne ceny a i ten "szum" musi minąć - zwłaszcza, że znów Scorpionsi zaplanowali "nawiedzić" Polskę. :rolleyes: (o czym wspomniałem w innym topicu...).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z nowszych "Sting In The Tail" to IMO MUS. Najlepsza płyta od xx lat, czuć w niej ten mega power, który grupa miała za swoich dawnych lat. "Comeblack" też można sprawdzić, ale bardziej jako taką ciekawostkę, bo tak jak pierwsza połowa to po prostu jedne z największych hitów nagrane na nowo tak druga połowa to covery znanych i lubianych min. Beatles'ów czy T-Rex. Co do najnowszego "Return to Forever" to raczej warto, ale osłuchałem na razie ten album tylko 2-3 razy więc też jakoś szerzej się nie wypowiem. Jeśli chodzi o starsze to "Crazy World", "Love at First Sting", "Blackout", "Lovedrive" i IMO niedoceniany "Taken By Force". Jeśli nie chce ci się sprawdzać tego wszystkiego to równie dobrze możesz odpalić jakieś dwa "Besty" gdzie kilka utworów się różni i dostaniesz całą esencję Scorpionsów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Easy Player

Scorpions to zespół, od którego zacząłem słuchanie "cięższej" muzyki. Udało mi się zebrać pokaźną kolekcję ich płyt na nieśmiertelnym vinylu i chociaż obecnie słucham ich zdecydowanie rzadziej, to ciągle miło mi się wraca do wcześniejszych kompozycji. Album, który dał mi największego "kopa", praktycznie mnie wgniótł w fotel, to "In Trance". Mówi się że "Blackout" jest najlepszy, ale moim zdaniem właśnie "In Trance" ma "to coś". Naprawdę polecam. Co do nowszych albumów, to Moment of Glory, symfoniczne , jest potężne i niesamowite, a z tych naprawdę nowych, to Sting in a Tail jest bardzo fajne, ale najnowszy Return to forever bardzo mnie zawiódł. Przede wszystkim tym, że Scorpionsi wykorzystali songwriterów i oprócz bodajże dwóch kompozycji, nie jest to ich muzyka. Poza tym ta płyta jest odtwórcza i zwyczajnie nudna. Ale czego się spodziewać, jeśli piosenki były pisane przez dwóch skandynawów próbujących odtworzyć ich dawny styl.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najlepsza płyta Scorpionsów to Lonesome Crow, ich debiut z 1972 roku. Takie 7/10. Bardzo przereklamowany zespół, ale, mimo wszystko, mam do nich spory szacunek. Gdyby nie utwór Wind of Change to być może do dzisiaj słuchałbym radiowego, komercyjnego paździerza. Ciekawe, ile osób zna debiut...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...