Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

P_aul

[FPS] Hala Walk FPS

Polecane posty

- No wreszcie koniec. Możemy nareszcie się zbierać stąd, bo upał już wystarczająco daje się we znaki. - Wymamrotał dowódca Cross, wstając z wygodnego leżaka.

Komandos spojrzał na publiczność a następnie na zawodników i czym prędzej zaczął swoją przemowę.

- Bez wątpienia mili państwo byliśmy świadkami niezwykłej walki. Było to wspaniałe widowisko w którym obaj zawodnicy pokazali się z najlepszej strony. Jestem rad, że to właśnie mnie w udziale przypadła rola sędziego. Ale dosyć bezwartościowych słów z mojej strony. Zapewne wszyscy obecni tutaj łącznie z zawodnikami są ciekawi, kogo sędziowie ogłosili zwycięzca tego starcia.

A więc na początek oceny sędziów bocznych.

Asasyn101:

Vaard 8/7/8

Venney 7/9/8

Crunchips:

Vaard 6/7/8

Venney 8/9/5

Według moich pomocników na wygraną zasłużył podopieczny Doxtradusa, który uzyskał 46 punktów. Jednak została jeszcze moja opinia, która zaważyła na wszystkim bo bardziej spodobały mi się wpisy Mysquffa, który do tej pory zdobył 44 punkty. Cóż oceniłem walkę jako pierwszy, ale i tak to moja punktacja odegrała kluczową role. Mimo mojej sympatii do mrocznych elfów w moich oczach to człowiek wypadł nieco lepiej w tym starciu. A więc aby nie przedłużać o to moja punktacja:

Itzalaren:

Vaard 8/8/9

Venney 7/8/7

A więc wynik ostateczny* to 69 do 68 dla

Mysquffa

Serdecznie gratuluje wygranej i życzę powodzenia obu panom w następnych walkach.

------

Edit zrobiony za błąd w nicku. Sorry...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Central Park. Kilkusethektarowy pas zieleni w samym sercu miejskiej dżungli. Idealne wprost miejsce dla każdego reżysera lub organizatora walk. Problemy pojawiają się dopiero, kiedy obie branże wybierają ten sam termin. Problemy dla filmowców oczywiście.

Michael nielicho się zdziwił słysząc dobiegający z jego tuby reżyserskiej głos. Po chwili zdziwienie zamieniło się w przerażenie i spowodowało szybką ucieczkę.

- PROOOOSZĘ PAAAAŃSTWAAAAAA! Stęskniliście się za nami, czyż nie? Zatem nie przedłużajmy. Oto walka klasyczna, w której staną naprzeciw siebie dwaj wspaniali wojownicy, postacie tutaj debiutujące! Z przyczepy dla aktorów, cały oblany krwią, wychodzi nie kto inny, jak ześwirowany i porąbany FREAK!! Zaś ze strony bufetu dla ekipy od efektów specjalnych podąża wszechstronna maszyna do zabijania! GRUME!

W zadziwiającym tempie, świadczącym o doświadczeniu filmowców, cały park opustoszał. Słońce wisiało wysoko na niebie, zegary pokazywały 11:59.

- Kto wygra? Podróba Jokera czy też zmiennokształtna puszka? Zaraz zobaczymy! Jako, że to agent Grume'a, Deadroth, szukał przeciwnika, tedy de facto Freak jest wyzwanym i to on zaczyna! Kamera! Światła!

Minęła krótka chwila. Wybiła dwunasta.

AKCJA!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W1, R1, atak!

Szaleniec nie tyle wyszedł co raczej wyskoczył z pobliskiej przyczepy ledwie łapiąc równowagę, gdy w międzyczasie próbował ostatecznie oswobodzić się z kaftana bezpieczeństwa. Paru widzów mogło się zastanawiać jakim cudem mógłbyś cały uwalony we krwi skoro nie miał wolnych rąk... ale ostatecznie stwierdzili, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła, zwłaszcza gdy twarz Freaka wyglądała jakby miał zbyt bliskie spotkanie zerowego stopnia z rozpuszczalnikiem do lakieru. Albo makijażu.

- Hahaha, FREAK NADCHODZI!

- śmiejąc się obłąkańczo w jego rękach nagle pojawiła się para długich, cholernie ostrych i uwalonych krwią noży. Najpierw omiótł wzrokiem pole walki, potem swojego przeciwnika a na koniec spróbował dojrzeć gdzie może znajdować się widownia. Wyglądał tak jakby najbardziej zainteresowany był wypróbowaniem swych zabawek na postronnych obserwatorach. - Huhuhu, rozumiem, że biznes jest... ha-ha taki, że najpierw rozkręcam tego tostera, ku-ku-ku, na części pierwsze a potem mogę zabrać się za coś co, dohohoh, co krwawi? Nudy nudy nudy nudy! NUUUDYYYY! Okej, zobaczmy zatem...

*swoosh!*

Dwa rzeźnickie noże wyleciały z rąk Freaka w ułamku chwili. Skoczył w bok poruszając się jak jakaś niezdarna baletnica. Cisnął kolejne dwa. Skok do góry. Cztery noże pomiędzy palcami. Przypominał trochę tego innego... ups, prawa autorskie... A do diabła z nimi!

- Zanalizuj to puszko! Unlimited Knife Works!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

R1W2 obrona + kontratak

Analiza środowiska... Analiza środowiska...

Teren przeanalizowany. Zarejestrowano drzewa, wodę, sprzyjające podłoże. Otoczenie jest naszym atutem.

Alarm! Alarm!

Jesteśmy atakowani. Aktywować systemy obronne. Namierzanie napastnika. Cel namierzony. Człowiek, nie wygląda nam na groźnego. Jednakże, żeby walka nie trwała zbyt krótko zacznijmy od podstawowych ruchów.

- Ludzkie ścierwo myśli, że zrobi nam coś tymi nożykami? I to ma być dla nas prawdziwe wyzwanie?

Przygotowanie do rozpoczęcia uniku...

Silniki zamontowane u Grume'a odpalają się i ustawiają w odpowiedniej pozycji. Potężna maszyna próbuje uniknąć ataku unosząc się wysoko w powietrze i przy pomocy działek laserowych stara się strącić noże z lini lotu.

- Mam dla ciebie przesyłkę człowieku.

Uzbrajanie mechanizmów ofensywnych... Mechanizmy ofensywne gotowe do działania.

Grume zmienia obie swoje "ręce" w wielkie działo, z którego po chwili wystrzelona zostaje stado mniejszych robotów (przypominających znanego na Ziemi bohatera w czerwonym stroju i złotej masce) ozdobionych ładunkami wybuchowymi.

- Powodzenia kochani. Zniszczcie to paskudztwo na naszej drodze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W1, R1, obrona i kontratak!

Freak obserwując wygibasy swojego przeciwnika zaczął grzebać w swoich, nie jednej, ale, dwóch nie do przepełnienia kieszeniach pełnych dziwactw. Nie przejmował się albo nawet nie zauważał mknących w jego stronę robotów irytując się bałaganem w swoich kieszeniach.

- Gumowa kaczuszko? Nah... Deklaracja niepodległości? Innym razem... Korkociąg? Ciekawy... Uh, a tego różowego i długiego zachowam na lepszą okazję... AHA!

W końcu z kieszeni, trzymając po dwie sztuki w każdej łapie, wydobył butelki z nieznaną, pozbawioną jakichkolwiek znaków handlowych, zawartością.

- A teraz przedstawiam...!!! CZTEROLISTNĄ KONICZYNĘ!!!

Powiedziawszy to odkorkował zębami wszystkie butelki i wychylił je do tyłu. Zawartość popłynęła do jego żołądka chwilę potem. *hic!*

W jednej chwili, gdy już roboty miało dopaść Freaka w swoje ręce, nagle otworzył szeroko swoją paskudną gębę i chwilę potem buchnęła z niej fala szalejącego ognia. Skoncentrowanych kilka tysięcy stopni Celsjusza przerżnęło się przez nawałnicę przeciwnika i stopiło puszki jak masełko wystawione na Słońce. Płomienie o dziwnym, zielonkawym, zgniłym kolorze nie dość, że przebiły się przez rzucone mięso... to znaczy śrubki armatnie to teraz mknęły aby rozgrzać atmosferę dookoła tej dziwnej, zmiennokształtnej puszki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

R1W2 Obrona i Kontratak

- Lećcie maleństwa! Lećcie! Nic nie stoi wam na przeszkodzie.

Czemu ten człowiek nie boi się naszych robotów!? Czemu!? Co on w ogóle robi? Analiza spożywanej cieczy... Błąd... Brak możliwości przeprowadzenia analizy... Skład nieznany... Co się dzieje?

Alarm!! Wróg ponownie atakuje.

- Nie!! Dlaczego robisz to moim tworom!?

Systemy obronne aktywne... Tworzenie zasłony dymnej...

W okół Grume'a tworzy się coraz większy i większy obłok dymu, który coraz bardziej ogranicza widoczność. Tymczasem forma Grume'a zmienia się i dzięki wykorzystaniu mocy silników oraz możliwości plastycznych swojej konstrukcji przybiera postać wielkiej dmuchawy powietrza. Maszyna nabiera coraz większego rozpędu, a wytwarzane przez nią ruchy powietrza tworzą ogromny wir powietrzny skierowany wprost we Freaka i tworzony przez niego ogień, który powinien się zwrócić przeciwko niemu

- Ciekawe jak poradzisz sobie ze swoją własną bronią marny człowieku!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W1, R1, obrona!

- Ooooh, ho-ho-hu-hu-hu-hu...

Zachichotał Freak tym razem wyciągając dosyć zmrożoną paczuszkę... nie, nie z jednej ze swoich bezdennych kieszeni i po krótkiej chwili namyślenia widzowie nie chcieli widzieć skąd szaleniec zdołał ją wytrzasnąć. Rzucił swoim typowym tonem:

- Mam dla was zagadkę... co zabiło dinozaury?

Otworzył pakunek i na rękę wysypał sobie cztery czy pięć dziwnych, lodowo niebieskich tabletek.

- EPOKA LODOWCOWA! - gdzieś nad jego głową pojawiło się "#killingjoke" gdy Freak połknął całą paczkę wliczając w to opakowanie i powstrzymując totalny odpływ krwi z twarzy oraz szczękanie dorzucił jeszcze. - Podstawa to, hu-hu, świeży oddech. THE FRESH MAKER!

Jeżeli jego oponent spodziewał kolejnego haftującego ataku musiał zweryfikować swoje analizy. Szaleniec przyłożył swoje już teraz trupio blade łapska do ziemi i chwilę potem cała okolica zamieniła się w lodowe pustkowie. Tuż przed nadciągającym, porywistym uderzeniem pojawiła się nagle ściana lodu. Starcie dwóch przeciwstawnych sobie żywiołów zostawiło niezły kawałek Central Parku w opłakanym stanie, ale przy okazji oferowało fajne efekty specjalne dla uprzywilejowanej grupki widzów...

Gdy opadł kurz bitewny dało się zobaczyć Freaka strzepującego kawałki śniegu ze swojego gajeranka.

- That's not all folks! Stay tuned!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

R2W2 Atak

Powrót do formy podstawowej... Nastąpiły zmiany w środowisku: obniżenie temperatury, śnieg, lód...

Jakim cudem ten człowiek tego dokonał? Przecież to praktycznie niewykonalne. Wygląda jednak na to, że go nie docenialiśmy.

Nie mamy innego wyjścia jak tylko udowodnić mu, że w porównaniu z nami jest słabą istotą.

Grume zmienia swoją rękę w potężny miecz ozdobiony runami. To samo dzieje się z drugą kończyną. Krzyżuje obie ręce i rozpoczyna lot ku Freakowi jednocześnie obracając się wokół własnej osi oraz stale zwiększając swoją prędkość. Kilkoma błyskawicznymi ruchami ociera o siebie swoje miecze w wyniku czego powstaje kilka promieni niszczących napotkane na swojej drodze przeszkody.

- Przywitaj się z R-Zors człowieku!

Grume wychyla miecze w bok tworząc coś na kształt skrzydeł i ciągle będąc skupiony na swoim celu jeszcze bardziej przyspiesza.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W1, R2, obrona i kontratak

- Mam deża... dżedża... dełzą... de-coś tam...? A, deja vu!

Wydusił z siebie ostro myślący Freak. Przez moment. Podrapał się po głowie, wzruszył ramionami i jak to on mrocznie zachichotał. A potem, znów nie wiadomo skąd, wyciągnął garnek wypełniony gęstą, dziwną, czerwoną substancją. Trzymał go w jednej ręce, drugą mieszał.

- Nie wiem co takie puszki jak ty jedzą, ale możesz mi wierzyć, że nikt nie może oprzeć się mojej...

*beat*

- Niszczycielskiej potrawie! - nastąpiła kolejna salwa

. - Przedstawiam wam dzisiejszą specjalność szefa kuchni... CZERWONY BARSZCZYK BABUNI!

Freak odrzucił łyżkę, złapał garnek obiema rękami i z rozmachem godnym wręczenia Oskarów cisnął zawartość naczynia wprost na nadciągającego wroga. Dość powiedzieć, że dziwna substancja, która na pewno nie była zupą działała jak piasek i lód jednocześnie - dostawała się we wszystkie możliwe i parę niemożliwych miejsc a przy okazji zatrzymywała w miejscu. Ogólnie substancja miała sprawiać, że ktokolwiek w nią wpadł czuł się jak mucha w smole i miał szamotać się ze spowolnionymi atomami powietrza. W międzyczasie Freak wyciągnął kolejną zabawkę ze swych bezdennych kieszeni.

- Moi drodzy, prezentuję wam...

*

*

- DUBSTEPOWY PROMIEŃ ŚMIERCI!

Wiązka niszczącej, nie do ogarnięcia przez ludzki umysł oraz spalająca przewody sztucznych inteligencji muzyki pomknęła w stronę robota...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

R2W2 obrona + kontratak

Ten upierdliwy człowiek doprowadza mnie do szału. Jeszcze to coś dostało się pod wierzchnią warstwę pancerza i ogranicza moje ruchy. Czas podgrzać trochę atmosferę, by to coś wyparowało z mojej konstrukcji. Barwa Grume'a zmienia się na coraz czerwieńszą, a z jego ciała wydobywa się coś jakby para wodna.

- Ale gorąco. Chyba trochę przesadziliśmy z tą klimatyzacją...

Dobrze. Teraz musimy odeprzeć kolejny dziwny atak tego człowieka. Ale co to właściwie jest? Muzyka? Tak. To jest muzyka, ale o jakiejś niezwykłej mocy. Wygląda na rzeczywiście bardzo mocny atak. Ale nie z takimi rzeczami już sobie radziliśmy lub przynajmniej próbowaliśmy poradzić... Gdzie my to schowaliśmy? Robot przeszukuje wszystkie swoje większe, mniejsze, mniej lub bardziej widoczne skrytki. Nie mogą tego znaleźć przyspiesza swoje ruchy tak, że niewprawne oko nie może tego zauważyć.

- Aaaa. Mamy cie. - mówi wyraźnie zadowolony z siebie

Robot uspokaja swoje ruchy. W wyciągniętej przed siebie ręce trzyma jakąś czerwono-białą kulę z czymś w rodzaju przycisku idealnie po środku. Bierze zamach i rzuca w zbliżający się promień muzyki.

- Czy już wszystkie są? Pok... - maszyna przestaje śpiewać i robi głupią minę - Przepraszamy...

Przy promieniu kula otwiera się i wciąga jej potężne brzmienie.

Czas przejść do ataku. Można chyba wyciągnąć coś mocniejszego niż zwykłe lasery. Na ramieniu Grume'a wyrasta mała wyrzutnia bomb. Bomb powodujących małe eksplozje nuklearne po których pozostaje spore promieniowanie.

- Ty! Świrze! - krzyczy do Freaka - Przedstawiamy ci The Fatboy!

Po wypowiedzeniu tych słów wystrzela 3 takie bomby detonujące się przy kontakcie z ziemią lub czymś ludzkiego pochodzenia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W1, R2, obrona i kontratak!

Freak zobaczywszy bomby wyciągnął, w klasyczny dla niego sposób, kowbojski kapelusz a chwilę potem także i lasso.

- YEEEEEHAW!

Rycząc na cały regulator zarzucił lasso w stronę jednej z nadlatujących bomb. Wystarczyła chwila aby oderwał się od ziemi i teraz próbował ujeżdżać miniaturową atomówkę...

- BRR... znaczy... WRRRR TY METALOWY KUCU! W górę! W GÓRĘ POWIADAM! - szaleniec wyciągnął się ostro do tyłu, przy okazji siedząc okrakiem na rakiecie i sekundę potem pocisk pomknął wysoko w powietrze. Gdy współczesny, szurnięty kowboj przebił się przez warstwę wysokich chmur publika mogła zobaczyć, że skądś zdołał wytrzasnąć kombinezon astronauty! I jego obecny środek transportu nie zamierzał zwalniać ani na chwilę mknąć teraz prosto w kierunku Księżyca. - No... hu-hu, powiadali mi, że kryjówka na Księżycu się nie przyda, że to drogie i fanaberia jest w ogóle, mówili, że jestem szalony... HA! The joke's on you! - rzuciwszy to odbił się do bombki z odpowiednią siłą. Wyprzedził pocisk, wpadł idealnie w jeden, konkretny krater i zdołał dodać jeszcze: - Zmieść się w to metalowy kucu!

*BOOM!* ... *BOOMBOOBM!*

Trzy pociski naraz wbiły się w powierzchnię naturalnego satelity Ziemi próbując podążyć za swoim celem w nazbyt wąski otwór.

Dość powiedzieć, że Księżyc stracił co najmniej kilkadziesiąt kilometrów kwadratowych powierzchni i teraz, uformowany w jakby płytę, zaczął coraz szybciej opadać wprost na Central Park. A na nim, a jakżeby inaczej, znajdował się Freak:

- Ah, zawsze chciałem to powiedzieć... METEOR IMPAKTO!

---

No, sorry za zastój, ale zajęty byłem... no... ten tego...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W2R2 Obrona

What the... Co się dzieje? Huh? Jakim cudem zdołał sprawić, że księżyc spada centralnie na Central Park i na nas? Szaleniec! Nie dość, że leci(?) na księżycu, by nas zlikwidować, to jeszcze zniszczy przynajmniej połowę kuli Ziemskiej. Czy on nie wiem czym to się może dla nas wszystkich skończyć? Nie pozostaje mi chyba nic innego jak zniszczyć księżyc. To najprostsze rozwiązanie, a później w razie czego będę mógł pomóc przy jego rekonstrukcji.

Grume wystrzelił kilkadziesiąt tajemniczyć pocisków wprost w ziemię pod swoimi nogami.

- Maluchy! Przygotujcie się do działania!

Tera dało się słyszeć jakiś dźwięk. Coś jakby dźwięk pracującego świdra. Po chwili dało się słyszeć kolejny taki sam sygnał i kolejny... Tak obudziła się cała gromada niewielkich robotów składających się ze świdra zamontowanego na górnej części ich ciała i z zamontowanych na dolnych kończynach silników. Tylko część robotów posiadała ładunki podobne do wcześniejszych pocisków.

- Lećcie. To ciało niebieskie jest waszą przeszkodą i macie je zniszczyć! Let's get ready to rumble!

Na ten sygnał roboty wzbiły się w powietrze i pędząc z niesamowitą prędkością z każdą sekundą zmniejszały dystans dzielący je od księżyca. Gdy były już od włos od niego część robotów przyspieszyła i w różnych miejscach wbiła się w powierzchnię, by po kilkunastu sekundach wylecieć z drugiej strony. Maszyny zaczęły to powtarzać, a pozostałe roboty, wyposażone w ładunki, wleciały w wywiercone otwory lub stworzyły nowe. Te jednak ciągle się nie pojawiają. Grume wyciąga jakiegoś pilota i klika w jeden z przycisków.

- Żegnaj księżycu!

W tym momencie nastąpiła seria około 20-30 wybuchów, które obróciły część satelity ziemskiego w pył, a część rozpadła się na kawałki, które zostały odrzucone od Ziemi siłą wybuchów i wytworzoną falą uderzeniową.

- Ziemia jest bezpieczna! W jaki sposób teraz spróbujesz mnie zaatakować szaleńcze?

___________________________

Tym razem to ja muszę przeprosić za opóźnienie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W1, R3, atak!

- AHAHAHAHAHHAHA! BUAHAHAHA! ŚMIERĆ, DESTRUKCJA, CHAOS! KEJOS! MUAHAHAHA!...hahahaha...aaaaaah, dawno się tak nie ubawiłem!

Freak był w swoim żywiole obserwując tą symfonię zniszczenia, której był przyczyną. Trzeba jednak było ograniczyć podziwianie, bo jego przeciwnik nadal... może nie oddychał, ale wykazywał sprawność i atak Księżycem najwidoczniej nie zrobił na nim wrażenia.

- Kukukuku... hm, o... hm... chyba... a właściwie... tak, spróbuj przerobić to na algorytmy puszko! Chcesz usłyszeć najbardziej wkurzający dźwięk na świecie?!

Wziął głęboki wdech.

- *SCREAMING ROAR* - fala zatomizowanej, dźwiękowej śmierci pomknęła w stronę robota.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W2R3 Obrona i kontratak

Mina tego szaleńca chyba trochę zbledła, gdy nie powiódł się jego ostatni atak. To dobrze. Niejednego wyprowadziłoby to pewnie z równowagi, ale on... cóż... on już jest i tak zbyt szalony. Czekający na kolejny ruch przeciwnika Grume rozsiadł się pod pokrytym lodem drzewem. Zaczynał już wykazywać oznaki znudzenia, gdy Freak znalazł kolejny dziwny sposób na zaatakowanie robota.

Grume usłyszał jakiś dźwięk, rozejrzał się i zauważył, że w jego kierunku pędzi fala... czegoś. Chyba dźwięku.

Nie robiący sobie niczego z nadchodzącego ataku Grume wyciągnął z jednej ze swoich skrytek jakieś dwa podłużne elementy oznaczone jako Sound Silencer. Wyrzucił je w powietrze w pewnej odległości od siebie, te zawisły w powietrzu, a pomiędzy nimi utworzyło się jakieś pole. Gdy fala dźwiękowa wleciała w pole z jego drugiej strony wylatywały tylko niegroźne nuty. Po wszystkim urządzenie wyłączyło się i delikatnie opadło na ziemię. Teraz to robot miał okazję na atak i postanowił ją wykorzystać. Podszedł do Sound Silencera, podniósł go i po wciśnięciu jakiegoś przycisku pozwolił, by pochłonięta przez urządzenie energia wokół jego miecza jakieś pole. Po wszystkim Grume wziął zamach i pozwolił, by miecz odczepił się i okrężnym ruchem poleciał ku Freakowi. Po chwili obok ostrza zaczęły pojawiać się kolejne i kolejne o identycznym wyglądzie, będące wytworem energii zawartej w utworzonym polu siłowym. Ostrza zaczęły dziwnie się zachowywać w powietrzu. Najwyraźniej zamiarem robota było zmylenie rywala nieszkodliwymi klonami ostrza tak, by to prawdziwe bez problemów mogło trafić w cel.

Tymczasem Grume w oczekiwaniu na skutki ataku znów postanowił rozsiąść się na ziemi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W1, R3, obrona i kontratak!

Freak zerknął na lecące w jego stronę miecze a potem na zegarek-zabawkę. Zgodnie z zasadą, że nawet zepsuty albo fałszywy pokazuje dwa razy dobrą godzinę szaleniec stwierdził, że pora coś wszamać.

- ...gdzie ja schowałem...drugie śniadanie...lunch, podwieczorek, kolację...hm... - mruczał pod nosem grzebiąc po swoich bezdennych kieszeniach. -...ah, dobra...polecimy z czymś błyskawicznym... - po czym wyciągnął zupkę chińską w puszce robioną w Radomiu. Miała na sobie napis zagłady: grochówka wojskowa. Z bardzo szerokim uśmiechem pełnym ostrych zębów spojrzał na puszkę, potem na oponenta, wzruszył ramionami i wchłonął zawartość jednym chapnięciem. Odrzucił opakowanie. Co bardziej spostrzegawczy mogli zauważyć datę ważności... pięć lat wstecz... Czas nagle zwolnił. - Sekunda, muszę za potrzebą... - mówiąc to znikąd zmaterializował przenośny, obudowany "tron" i zaszył się w jego środku.

Nie trzeba było długo czekać aż cała okolica zapełniła się trującym, gęstym gazem. Hm, szaleniec musiał planować coś jeszcze. W końcu, chyba, maszyny nie oddychały.

- Huhuhu, bym zapomniał... - drzwiczki do toalety minimalnie się uchyliły. Miecze niemalże go dopadły. Dało się dostrzec rękę Freaka a w niej... zapalniczkę. - FIRE IN THE HOLE! - *click*

Nagle powstała fala roztapiającego ognia rzuciła się na miecze niczym tsunami i pochłonęła je w parę chwil. Potem pomknęła prosto na maszynkę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W2R3 Atak i kontratak

Kolejny atak również nie zrobił większego wrażenia na Grumie. Zrobił kilka kroków w przód i wstecz powoli zastanawiając się co zrobić. Po chwili jednak jakby znikąd z nieba spadło na ziemię coś wykonane z niepochodzącego z ziemi i z tego co wiadomo nieznanego tu w ogóle materiału. Tym czymś była duża niebieska skrzynia, w której swobodnie zmieściłby się sam Grume i ktoś jeszcze. Prawdę mówiąc wygląda na to, że sam Grume jest całą sytuacją lekko zaskoczony, choć przez kilka ostatnich chwil nerwowo naciskał jakiś z pozoru zupełnie nieprzydatny przycisk. Mimo zaskoczenia dało się usłyszeć dźwięki radości wydawane przez robota. Ten podszedł do daru niebios, otworzył klapę i wszedł do środka. Po kilku sekundach od zamknięcia tej "skrzyni" ta nagle rozpłynęła się w powietrzu. Gdy fala ognia przeszła nad miejscem, gdzie przed chwilą znajdował się robot, na niebie dało się zauważyć pewien błysk. Grume leciał, a może raczej spadał z ogromną prędkością wprost na Freaka, trzymając w rękach nową zabawkę. Gdy znajdował się na odpowiedniej wysokości, Grume wziął zamach i w tym momencie nowa broń przerodziła się w ogromną łapkę wielkości mniej więcej boiska piłkarskiego. Na dolnej części łapki, czyli tej którą miał zadać cios znajdowały się kolce. Początkowo ruchy wykonywane przez Grume'a doprowadziły do powstania wiatru o ogromnej sile. Zaś gdy znajdował się tuż nad Freakiem wziął jeszcze jeden zamach i wymierzył packą prosto we Freaka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W1, R3, obrona!

Freak spojrzał w górę z głębokim bananem na twarzy. Przypatrywał się jak sama śmierć leci w jego stronę gotowa zmieść z powierzchni ziemi wszystko co stanie jej na drodze. A on tylko się śmiał. W końcu jednak przestał i wyciągnął ze swoich bezdennych kieszeni coś nowego. Z bliska przypominało to niewielką, wypełnioną zieloną mazią fiolkę, którą zapewne buchał z jakiegoś planu filmowego albo laboratorium szalonego naukowca. Prędzej to drugie. I zależy jak bardzo szalonego...

- Nauczę was miłości do glutów! - po czym oczywiście pochłonął całą zawartość jednym haustem. *hic*

Przez moment wydawało się wszystkim, że cokolwiek wypił Freak nie spełniło swojej funkcji. Zrobił się odrobinę bardziej zieleńszy, to prawda, ale nie buchnął ogniem, nie przywołał filara lodu i wydawało się, że nic nie uratuje go od śmiercionośnej macki... tyle, że właśnie chciał być trafiony.

- IT'S BOOGERING TIME! - *plask* Sylwetka szaleńca zniknęła pod masywną bronią robota. Gdy ją jednak podniósł okazało się, że najwidoczniej Freak zmienił swoją zawartość ciała i teraz był jednym, spłaszczonym zielonym glutem. Hm, widząc, że po tym ostatnim uderzeniu z Central Parku nie ostała się kępka trawy na kępce trawy Freak w końcu się odczepił od broni robota i z gracją... no, gluta spadł na ziemię gdzie tam w końcu odzyskał mniej więcej swoją postać. - Mogę tak cały dzień! Ha-ha-he-hu-hi-ha...

---

No, to chyba koniec, aye? Nie miałem lepszego pomysłu na grande finale ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...