Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

P_aul

[FPS] Hala Walk FPS

Polecane posty

Wojownik 1, runda 1, atak

Pokój nauczycielski? Szkoła? Cóż, do nowych miejscówek też można się przyzwyczaić. Zobaczmy, co my tu mamy... Stół, krzesła, komputer, paladyn, szafki... Rozrywka na kilka minut. Jako, że to pokój i jest dość ciasno, skracam wysunięcie łańcuchów do półtorej metra. To plus półmetrowe ostrza daje odpowiednią długość.

- No, gdzie ten przeciwnik? Ja tu widzę tylko jakiegoś przedszkolaka!

To zawsze działa. Przeciwnik musi się wściec. Nie czekając na to ciskam w niego piorunem, po czym atakuję łańcuchami - lewą ręką poziomo, prawą pionowo. Następnie rzucam w niego kolejnymi błyskawicami, a lewy łańcuch wbijam w ciężką, metalową szafkę. Nie przerywając bawienia się w Peruna ciągnę za mebel i wysyłam w kierunku rycerzyka.

- ŁAP!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż to za paskudne miejsce. Strasznie tu ciasno, niema zbytnio gdzie się ruszyć. Dobra, ale nie czas teraz, na podziwianie architektury tego pomieszczenia. Chociaż architekt schrzanił robotę. Zobaczmy z kim mamy do czynienia. Grecki wojownik, ciekawe a nawet bardzo. Ale trzeba teraz walczyć. Słysząc drwiny mojego przeciwnika, postanowiłem mu odpowiedzieć.

- Po walce zobaczymy kto jest przedszkolaki...

I już atak, dałby mi chociaż dokończyć. Odchylam się delikatnie w lewo, aby uniknąć ciśniętej we mnie błyskawicy. Piorun z ledwością mnie minął. Brakowało chyba parę milimetrów, abym został trafiony. Naglę słyszę jakieś trzask, chyba coś się potłukło. Odwracam się, a za mną widzę rozwalone okno. Zaczynam czuję powiew świeżego powietrza. Me serce przepełnia radość. Po chwili ponownie odwracam się w stronę mojego przeciwnika. Tym razem łańcuch się do mnie zbliża, i to w eskorcie błyskawic. Szybko odskakuję w prawo. Łańcuch uderza w ścianę obok okna, po chwili opadając bezwładnie na podłogę. Natomiast błyskawicę, albo rozbijają się na ścianie, zostawiając na niej wypalone ślady. Albo wylatują przez rozbite okno. Kątem oka zerkam na mojego rywala, i widzę jakiś nadlatujący przedmiot. Nawet nie zastanawiam się, co to jest. Ciskam w niego kulę ognia, w wyniku czego powstaję niewielki wybuch, na środku sali. Dym powstały po wybuchu, wypełnia całe pomieszczenie. Nic nie widać. Ale otwarte okno działa na moją niekorzyść, dym zaczyna wylatywać na zewnątrz. Stopniowo rozjaśniając, zaistniałą sytuację.

Cicho wypowiadam po łacinie zaklęcie, aby nie zdradzić mojej pozycji - aquila eye

Moje oczy błysnęły na srebrzysty kolor, zmieniając swą barwę na srebrną. Przy okazji wyostrzając mój wzrok. Zaczynam wypatrywać w tym całym zamęcie, mojego rywal. Muszę się spieszyć zasłona dymna niedługo opadnie. Jest, widzę jego cień po przeciwnej stronie pokoju. Szybkim szarpnięciem, wyjmuje mój ukochany miecz, Angel. Wyskakuję w powietrze, lecąc tuż pod sufitem, szykuję swój miecz do zabójczego pchnięcia. Jeśli się uda, to spadnę na mojego przeciwnika, jak grom z jasnego nieba.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W1, R1, obrona i atak

Uniknął błyskawic i rozwalił szafę? To dobrze, będzie dłuższa zabawa. Tylko ten dym przeszkadza... Co to są te dwa srebrne punkciki?

AHAHAHA, przecież jego oczy świecą jak latarnie! O, skacze. Przed jego lądowaniem odtaczam się w bok, a paladyn uderza ciężko w ziemię.

- BU! - krzyczę, po czym wykopuję go w kierunku ściany, którą przebija. Dwie następne też. Od razu biegnę za nim. Jest oślepiony, bo tu nie ma dymu a on nie zdążył wypowiedzieć zaklęcie, więc, by to się nie zmieniło, rzucam w twarz rycerzyka dwa pioruny. Następnie wbijam mu w zbroję łańcuchy i wyrzucam go do góry. Paladyn wbija się w sufit, skąd go ściągam i rzucam nim w dół. Przeciwnik przebija podłogę i spada na hol szkoły. Zeskakuję za nim. Zaczynam wirować, stopniowo się zbliżając do paladyna. Kiedy jestem koło niego, zwiększam prędkość obrotu a długość łańcuchów dostosowuję do odległości od przeciwnika.

Ostrza zaczynają już ciąć pancerz i to co pod nim. Zaprzestaje obrotów i odskakuję. Ciskam w rycerza serią błyskawic i wbijam w niego łańcuch. Dalej spamując go piorunami z lewej ręki, prawą ściągam go do siebie. Po chwili szarpię prawym ramieniem i wbijam w serce przeciwnika lewe ostrze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sędzia 1, R1, Interwencja

Widząc, co się dzieje wyjmuję zza pazuchy gwizdek i dmucham weń z całej siły. Uderzam ze złością w tron i wskakuję do misy, teleportując się do szkoły. Pokazuję Kraterowi żółtą kartkę.

- Heretyckie zastosowanie trybu dokonanego wobec przeciwnika i odebranie mu możliwości obrony. Zwroty "Paladyn wbija się w sufit", "Przebija ścianę" są niedopuszczalne! Powinno brzmieć "Paladyn pewnie wbije się w sufit" itp. Na razie kończy się na upomnieniu, ale każde kolejne wykroczenie z czyjejkolwiek strony skończy się dyskwalifikacją i śledztwem Kolegium Inkwizytorskiego. Paladyn broni się przed kopniakiem i następującym po nim ataku ostrzami.

Znikam w chmurze dymu i pojawiam się z powrotem na tronie w Hali.

- KONTYNUUJCIE!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Runda 1 W2 obrona i atak

Gdzie on zniknął. Nagle go spostrzegłem, mój przeciwnik wychodzi ł z ukrycia, najwyrażniej próbuję mnie z całej sił kopnąć. Jednak mignąłem za mojego rywala. Po czym dostrzegam dwie błyskawice, zmierzające z zawrotną prędkością w moim kierunku. Chyba się tego spodziewał. Ściskam Angel z całej siły, i bronię się nim przed piorunami. Błyskawice które uderzyły w miecz, naładowały go. W wyniku czego, na ostrzu widać wyraźnie wyładowania elektryczne. Teraz przeciwnik zbliża się do mnie wirując. A łańcuch obracający się wokół niego, wygląda groźnie. Musiałem więc szybko zareagować. Myślę sobie - A wiruj tym czymś, ile tylko sobie chcesz.

Ruszyłem biegiem w kierunku mojego rywala. Na chwilę przed zderzeniem z ostrzem, wykonuję ślizg. W tym momencie ostrze, znajduję się już za mną i nie jest groźne. Po ślizgu znalazłem się, kilka metrów za moim rywalem. Szybką uniosłem miecz w górę. Ale tuż przed atakiem zwróciłem się do wojownika.

- A więc kto mieczem wojuję, od miecza ginie.

Chwilę potem wymierzyłem ostrzem miecza, w mojego oponenta. Ostrze klingi rozbłysło jasnym światłem, po czym z miecza zaczął wydobywać się szereg błyskawic.

- Co tam twoje parę błyskawic, zmierz się z ich setką. Chociaż, co będę sobie żałował.

W drugiej dłoni zacząłem tworzyć kulę ognia. Kiedy kula była wystarczająco wielka, schowałem miecz i posłałem ją, w kierunku mojego rywala.

-------

Sermaciej teraz tylko się bronisz bo jest koniec 1 rundy

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W1, R1, obrona

- O, dzidzia ma świeciąci i naładowani mieczik? Dzidzia chcie się pobawić?

Gdy przeciwnik wykonuje ślizg, przestaję się obracać. Ustawiam się przodem do niego, żeby widzieć co robi

- To w końcu błyskawica, piorun kulisty czy kula ognia? Zdecyduj się na coś! Bo wiesz, chowanie rażącego prądem miecza do kieszeni raczej nie jest najlepszym pomysłem.

Kiedy paladyn ciska we mnie kulą, wbijam ostrza w sufit i natychmiast się na nich podnoszę. Przyciskam się jak najbardziej płasko do sufitu, dzięki czemu ogień powinien minąć mnie o kilka centymetrów. Zeskakuję na dół i gaszę płomień na mojej przepasce, która niestety zwisała w dół.

- No, koniec rozgrzewki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Runda 2 W1 Atak

-Świetnie miecz się wyładował, podczas ataku błyskawicami. No to koniec piorunów. Ale cóż trza walczyć dalej.

W pamięci mam jeszcze moją walkę z Chuck Kaminą. Kiedy to mój rywal zniszczył świątynię, w której walczyliśmy. Naglę coś mnie olśniło, na mojej twarzy pojawił się szyderczy uśmiech. Spalmy te budę, tylko ta myśl krążyła w mojej głowie. Ruszyłem w pełnym biegu, do najbliższego okna. Wyskoczyłem przez nie, przy okazji tłukąc szybę. Odłamki szkła nie mogły mi zrobić krzywdy, przecież nosiłem na sobie zbroję. Mimo wszystko mogłem się w niej szybko poruszać, zaleta półpłytówki. Będąc na zewnątrz, w locie wypowiadam zaklęcie.

- Domine, da mihi fidei alis

W mgnieniu oka, wyrosły mi anielskie skrzydła. Wiedząc ze mam mało czasu rozwinąłem je, i wzbiłem się w powietrze. Będąc wysoko nad budynkiem przygotowywałem się do uderzenia. Zacząłem krążyć z prędkością światła, wokół budynku. W wyniku czego zaczęło formować się pewnego rodzaju tornado. Bez problemu było wstanie, zrównać miejsce walki z ziemią. Aby wzmocnić efekt, zacząłem pikować w dół, a moją postać zaczęła okrążać falę płomieni. Z pełnym impetem uderzam w dach budynku, który już wcześniej był kruszony przez podmuchy tornada. Uderzenie było na tyle silne, ze gmach budowli się rozpadł. A zanim kolejne segmenty budynku. Kiedy opadł pył po zniszczonym budynku, moim oczom ukazały się tlące ruiny. Ale po wojowniku nie było żadnego śladu. To chyba nie koniec, przynajmniej tak czułem. Więc zacząłem rozglądać się po zgliszczach, będąc przygotowanym na atak z zaskoczenia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W2, R2, obrona i atak

Widzę, że paladyn zmierza w kierunku okna.

- Ej, gdzie ty uciekasz? Boisz się?

Ale, jest już za późno, wyskoczył. Rzucam za nim kilka piorunów, po czym obserwuję co zamierza. Przeciwnik krąży bardzo szybko wokół szkoły chyba zamierzając uderzyć w nią.

- Co ty, jesteś zamachowcem samobójcą?

Nie czekając na odpowiedź wyskakuję przez okno, bo nie zamierzam czekać na uderzenie. Pamiętając moje doświadczenia z basenem, staram się uderzyć jak najdelikatniej. Kiedy jestem na ziemi, widzę rycerza kierującego się w stronę dachu szkoły. Natychmiast kładę się za czymkolwiek, po czym słyszę "BUM!" a gruz spada wokół mnie. Wychylam się i widzę szukającego mnie paladyna.

"Dobrze, więc mnie znajdziesz", myślę, i czekam aż on podejdzie. Gdy jest blisko, wyskakuję na niego i zaczynam okładać go ostrzami. Potem odskakuję i rzucam serią błyskawic. Wbijam ostrza w najbliższy kawałek gruzu i ciskam nim w przeciwnika. Potem robię tak z następnym, większym, ale w ślad za nim idą pioruny. Kawał muru jest na tyle duży, że paladyn nie powinien zauważyć błyskawic.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

R2 W1 Obrona i atak

Nagle wyskakuję w moim kierunku jakaś postać. Nie trudno było się domyślić kto to jest. Próbuję mnie zranić tym swoimi, nienaostrzonym żelastwem. Ale nie ze mną te numery. Wykonuje serie uników, to raz w lewo, to raz w prawo. Coś mi się wydaję ze jestem minimalnie szybszy, od mojego rywala. Bo nawet nie dałem się drasnąć, tymi jego ostrzami.

Ale cóż zmiana taktyki. Wojownik chyba wiedział ze dalsze ataki wręcz, nie mają szansy powodzenie. Odskoczył pozostawiając za sobą smugę błyskawic. Nie pozostaję mi nic innego jak uczynić to samo. Wyprostowałem skrzydła i również odskoczyłem w tył, z tym że ja zacząłem unosić się w powietrzu, kilka metrów nad ziemią. Kolejny przedmiot ciskany we mnie, cóż trzeba go rozbić. Kiedy odłamek gruzu jest już blisko mnie, wykonuję w powietrzu silny wykop z pół obrotu. Odbijając fragment dawnej budowli, kilka metrów od mojego rywala. Chwilę potem widzę następny odłamek, zdecydowanie większy od poprzedniego. Tym razem ciskam w niego kulą ognia, rozbijając go na drobne kawałki. Błyskawice które wyłoniły się za rozbitej skały, kompletnie mnie zaskoczyły. Był zbyt blisko aby wykonać unik. Musiałem się osłaniać. Wielkie anielskie skrzydła posłużyły mi za tarcze, złożyłem je przed siebie tworząc z nich ogromną osłonę.

Seria błyskawic bezlitośnie zaczęła się na nich rozbijać. Sprawiając mi ból i raniąc moje skrzydła. Tuż po serii piorunów z całej siły rozwinąłem skrzydła, w wyniku czego powstał podmuch powietrza. Który zgasił, pozostały po zniszczeniu budynku ogień. Pozostając w powietrzu chwyciłem miecz, następnie rzucając go w ziemię. Ostrze klingi wbiło się w ziemie, wywołując ognistą falę uderzeniową, rozchodzącą się wokół miecza. Po chwili, przy użyciu telekinezy przyciągnąłem Angel z powrotem do mnie. Kiedy miałem Angel w dłoni, ścisnąłem rękojeść miecza i rozpocząłem szarżę, w kierunku mojego przeciwnika.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W2, R2, obrona i atak

- Lubię pieczone skrzydełka! Masz do tego jakiś sos?

Krzyczę, widząc błyskawice trafiające w skrzydła paladyna. Następnie zauważam, że rzuca mieczem w ziemię. Natychmiast odskakuję za kawałek ściany, spodziewając się kolejnego wybuchu. Nie mylę się - miecz wywołuje falę ognią. Po jej przejściu wyglądam zza osłony i widzę szarżującego przeciwnika. Staję na jego drodze i odrywam skrawek czerwonej przepaski. Macham mu nią, udając torreadora. Gdy jest może metr przede mną, odskakuję na bok, a w rycerza rzucam błyskawicami.

- Ole!

Następnie atakuję ostrzami, rozpędzając je do niewiarygodnej prędkości. Staram się trafiać w łączenia pancerza oraz w nogi i głowę. Potem skracam łańcuchy i zmniejszam dystans do przeciwnika. Gdy jestem dostatecznie blisko, próbuję je wbić w niego i rzucić paladynem na gruz. Następnie ciskam w niego kolejną serią błyskawic.

- To teraz smażymy resztę kurczaka!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

R2 W1 Obrona

Kolejne błyskawice, to się robi nudne. Aby ich uniknąć biegnę cały czas przed siebie, w kierunku fragmentu ściany, który jakimś cudem się ostał. Z niebywałą precyzją wyskakują w powietrze, aby odbić się od ściany. Odbijając się od ściany wykonuję salto w tył, przelatując niezwykle blisko nad piorunami. Błyskawice bez większych szkód, rozbijają się na ścianie. Sądząc po uszkodzeniach które wywołał piorun, to mój przeciwnik słabnie. Chociaż mogę się mylić i to chwilowy spadek kondycji.

Ledwo zdążyłem się odwrócić, a ponownie ujrzałem zbliżające się ostrze. Rozwinąłem skrzydła i wzbiłem się w powietrze aby uniknąć ostrzy. Lecz zakończenie łańcucha, również w powietrzu stanowiło zagrożenie. Precyzyjne cięcia ostrzy mojego rywala, bez problemu niszczyły mój pancerz. W najlepszym przypadku zostawiały tylko drobną rysę, ale tylko wtedy kiedy czubek ostrza, delikatnie musnął moją zbroję. O ból głowy przyprawiały mnie jednak inne cięcia, te mistrzowskie. Z niezwykłą precyzją trafiał mnie w łączenia zbroi, w których pancerz jest najsłabszy. Rany zadane w ten sposób były głębokie. Wzbijając się w górę modliłem się aby mój wróg nie trafił mnie w skrzydła. Które były już poranione wcześniej. W końcu wyrwałem się z zasięgu łańcucha mojego rywala, ale on i tak nie daję mi chwili wytchnienia. Seria błyskawic zbliża się nieubłaganie, lecz to nie stanowi dla mnie zagrożenia. Kulami ognia rozbijam nadlatujące pioruny.

Korzystając z wolnej chwili, loduję na najwyższej stercie gruzu. Która piętrzy się w górę, na kilkanaście metrów. Widocznie znajdował się tu najwyższy punkt budynku. Na moje szczęście podejście jest strome, i bez umiejętności latania, nie da się tu wejść. Korzystając z chwili odpoczynku, sięgam ręką do pęknięcia w zbroi, na wysokości ramienia. Po czym na dłoni spostrzegam wyraźne ślady krwi.

- Niewiele brakowało, abym stracił skrzydła - Wypowiadam szeptem, ciesząc się ze łańcuch, nie był o kilka centymetrów dłuższy. Bo wtedy nie zdołałbym, wzlecieć tak wysoko w powietrze. Ale teraz nie czas, na zaprzątanie sobie tym głowy.

- Caelestis remedii - Wypowiadając zaklęcie lecznicze przyłożyłem zakrwawioną dłoń do rany na ramieniu. W ciągu paru sekund z ręki, zaczęła wydobywać się fala światła dzięki, której rana się zasklepiła. Pełen gniewu spojrzałem na mojego rywala, po chwili mówiąc

- *Haec est tua finis gigans. Tunc dicet uter dignus victoria.

----------------

*(tłumaczenie) To twój koniec wojowniku. Czas pokaże który z nas jest godny zwycięstwa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

R3, W1, atak

Trafiony, zaraz będzie zatopiony. Widzę, jak paladyn wlatuje na stertę gruzu.

- Nie ucz Greka łaciny! Szkoda tylko, że nie jestem gigantem*!

Grekiem też nie, ale nie po co wyprowadzać z błędu kogoś, kto zaraz umrze?

Wyjmuję spod przepaski niewielką empetrójkę z baardzo mocnymi głośnikami.

- Pokonam cię w rytm wspaniałej muzyki! - krzyczę, po czym włączam odtwarzacz.

OPP

OPP

OPP

OPPA GANGMAN <wyłączenie muzyki>

- Oczywiście nie tej! A na razie, przedstawienie musi trwać!

Odpalam

muzykę i powoli zabieram się do roboty. Najpierw próbuję zrzucić rycerza ze sterty gruzu.

- Strącę cię stamtąd, ptaszku!

Rzucam w niego błyskawicami, po a następnie wybijam się jak najwyżej w powietrze. Wiem, że nie uda mi się doskoczyć do paladyna, ale wcale nie o to mi chodzi.

- Co by się stało, gdyby nagle zatrzęsła ci się ziemia pod nogami?

Wbijam ostrza w mur, a potem zsuwam się w dół. Staram się jak najgłębiej wejść klingami i jak najbardziej zygzakowato nimi poruszać. Tam na górze nie powinno być dla kurczaka zbyt wygodnie. Mniej więcej w połowie drogi na dół odskakuję od muru, ale dzięki ostrzom ściana powinna polecieć za mną. A z nią paladyn. Gdy już spadam na dół, odskakuję jak najdalej, by zdążyć uciec przed murem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

R3 W2 obrona i atak

Wracając do sił, na szczycie wielkiej sterty gruzu. Zastanawiałem się kiedy te pioruny mu się znudzą. Zęby się nie zanudzić na śmierć, wymyślałem coraz to inne sposoby, na uniknięcie bliskiego kontaktu z błyskawicami.

- Czas na telekineze - krzyknąłem donośnie i zacząłem władać piorunami. Magią sprawiałem ze pociski wojownika, zaczęły lecieć w górę. Kiedy były bardzo wysoko, rozbiłem je kulami ognia. W wyniku czego powstało coś na wzór fajerwerków. Skoczyłem w powietrze tak, aby można było zobaczyć z ziemi, moją sylwetkę na tle fajerwerków. Gdy byłem w powietrzu, zobaczyłem ze sterta na której się znajdowałem, runęła na ziemie z wielkim hukiem. Po czym krzyknąłem do wojownika

- Czyżby coś nie wyszło? - W moich słowach można było dostrzec nutkę rozbawienia.

- Ale teraz pokażmy wszystko, na co nas stać. Po czym moje oczy, rozbłysnęły na czerwono. Żarzyły się niczym ogniki, więc wziąłem głęboki wdech i wydałem z siebie okrutny okrzyk. - Insolitum Silo caelo veniet ad me

Chwilę później w przestrzeni, w której walczyliśmy zaczął roznosić się huk. Czas jakby stanął w miejscu. Wszystkie fragmenty gruzów zaczęły unosić się w powietrze. Tak że na ziemi, nie został nawet najdrobniejszy kawałek gruzu. Wokół mnie, z czasem zaczął wirować grad odłamków. Których byłem wstanie użyć przeciwko mojemu wrogowi.

- Teraz nie masz gdzie się skryć. Vires exhibere potentia caeli.

Z chwilą wypowiedzenia ostatniego słowa, wszystkie fragmenty zapłonęły i runęły, na ziemie niczym meteoryty. Przy każdym uderzeniu palącego się gruzu, powstawał wybuch. Na ziemi nie było miejsca, w którym można było się schować. Ognisty grad zasypał dokładnie całą teren, nie oszczędzając nawet najdrobniejszego fragmentu ziemi. Z ciekawością obserwowałem z wysokości całą zaistniałą sytuację. Zastanawiając się gdzie podział się mój rywal.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

R3, W1, obrona i atak

"Czyżby coś nie wyszło?" - słyszę, i obracam się w kierunku głosu.

- Ty... Ale... No.. A ty nie... JAK???

Następnie widzę jak mój przeciwnik podnosi cały gruz., po czym zrzuca go... Tak, zgadliście - we mnie. Przy okazji je podpalił, więc zrobiło się tu małe piekło.

A skoro już o tym mowa...

- Poślę cię za to do piekła!!

<klik>

Zaczynam odskakiwać jak najdalej od mini meteorytów, ale nie jest to zbyt efektywne, bo jest ich za dużo. Zamiast tego zestrzeliwuję je błyskawicami. Po chwili wpadam na pewien pomysł. Można chodzić po gorących węglach, więc pewnie po płonących kawałkach muru też się da. Wskakuję na pierwszy nibymeteoryt i natychmiast odbijam się na drugi. Skaczę tak coraz wyżej, w kierunku paladyna. Gdy jestem odpowiednio blisko celuję ostrzami w jego skrzydła, a następnie w samego rycerza, starając się ściągnąć go na dół. Przez całą drogę kopię go oraz uderzam drugim, wolnym ostrzem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

R3 W2 Obrona i atak przywołaniem

Wróg zbliża się w moim kierunku, skacząc po płonących fragmentach. Widząc ostrza zbliżające się do mych anielskich skrzydeł, postanowiłem wzbić się wyżej w powietrze. Mało brakowało abym został schwytany przez wojownika. Ale na szczęście unik uratował mnie, przed dokonaniem jego diabelskiego planu. No oczywiście jeśli ten szaleniec taki posiadał. Rafnir veni foras.

Wezwany przeze mnie sługa, zaczął wyłaniać się w oddali. Rafnir bo tak nazywał się ten, czerwony smok. Jest mi wiernie oddany od wielu lat. W walce jest on wprost niezrównany. Wzywam go w sytuacjach, kiedy potrzebuje brutalnej siły, która bez problemu jest wstanie zniszczyć mojego rywala.

- Rafnir occidunt bellator - Wydając rozkaz mojemu słudze wskazuję na wojownika. Jednocześnie siadając na tronie, który umieszczony jest na jego grzbiecie.

Smok wzbija się wysoko w górę, po czym zaczyna pikować. Stwór w ostatniej chwili przed zderzeniem z ziemią, wyrównuję lot. Zaczynając lecieć kilka metrów nad ziemią. Jednocześnie ziejąc ogniem, i zalewając cały teren, morzem ognia. Ja zaś spokojnie obserwuję sytuację, wygodnie siedząc na smoczym tronie. Nawet zacząłem zastanawiać się, co mój rywal teraz w tej chwili robi. Aby uniknąć atak Rafnira. Chociaż na pewno znajdzie jakiś sposób. Mój rywal jest nieprzewidywalny, co czyni go niezwykle godnym mnie przeciwnikiem. Kończąc moje rozmyślania, wydaję kolejny rozkaz smokowi, tym razem nie po łacinie.

- Rafnir gdy tylko ujrzysz mojego rywala, bądź łaskaw rozszarpać go na strzępy.

Słysząc mój rozkaz smok, zaczyna prezentować ostre jak brzytwy pazury. Po czym zaczyna wypatrywać mojego przeciwnika.

--------

Sermaciej mam nadzieje ze nie obrazisz się za smoka. Dzięki za walkę, fajnie się walczyło. No to zostaję ci tylko obrona.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

R3, W1, obrona

- Smok? Tylko tyle? Pff.

Gdy smok leci niziutko nad ziemią i podgrzewa atmosferę, szykuję się do obrony. Zaczynam wirować jak najszybciej, niczym bąk. W pewnym momencie można usłyszeć trzask - przekroczenie bariery dźwięku. Wciąż nie przestaję się obracać aż po paru chwilach czas zaczyna zwalniać, razem ze zbliżaniem się do prędkości światła. Staram się tylko nie być szybszy od światła, wolę nie cofać się w czasie. Gdy czas jest odpowiednio wolny, jestem w stanie bez wysiłku omijać strugi ognia wysyłane przez smoka. Niestety, za bardzo przyśpieszam i nagle widzę, jak płomienie się cofają, podobnie jak smok. To bardzo źle, taka niestabilna pętla czasowa. Jeszcze wpadnę w jakiś paradoks. Na szczęście udaje mi się wyhamować, ale również spowolnienie czasu znika. Muszę bronić się w sposób tradycyjny. Gdy nadciąga kolejny płomień, zasłaniam się ostrzami. Oby ta stal była rzeczywiście ognioodporna.

------------

No to koniec, fajnie było. Dopiero teraz przypomniałem sobie o gwiazdce z tego posta. Miał to być ten link:

http://translate.google.pl/#la/pl/gigans

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Co, już się skończyło?- otworzyłem oczy i spojrzałem po reszcie widowni. Chyba tak. Wstałem, wezwałem resztę składu sędziowskiego i zniknąłem z pancernymi drzwiami. W tym momencie Wielogłowy Komentator ryknął:

- Czekając na decyzję sędziów poproszę o opinie ekspertów zgromadzonych w studiu. Wpierw profesor Miodek.

Ekrany pokazały około czterdziestoletniego mężczyznę w garniturze, otoczonego słownikami języka polskiego. Spojrzał zbolałymi oczyma w kamerę i zaczął wrzeszczeć. Wrzeszczeć długo i potężnie. Dopiero interwencja sanitariuszy ze środkami uspokajającymi doprowadziła do milczenia profesora, który odmówił dalszego komentarza. Na ekranach ukazał się drugi ekspert, wyglądem podobny do przeciwnika Paladyna, jednak na pierwszy rzut oka większy zakapior. Kratos.

- Żałosny śmiertelnik i nędzna podróba nie znająca połowy moich możliwości. Mam nie tylko Ostrza i pioruny, wierzcie mi.

W tym momencie wróciłem z wynikami i ruszyłem do mównicy. Chrząknąłem.

- Zanim w imieniu Inkwizycji i organizatorów podam wynik muszę powiedzieć parę słów o pojedynku. Zawiedliście mnie, jako iż na kategorię wybraliście tę najbardziej wybuchową i rozrywkową, a sprawiliście, że niemal zasnąłem. Nie zrozumieliście skali. Nic tylko błyskawice i pioruny(straszna monotonia, Sermaciej) z jednej strony oraz posty pisane z lepszą łaciną niż polskim z drugiej. Naprawdę, interpunkcja kuleje u Punishmenta i nie przekonuje mnie "to nie konkurs z j. polskiego". To Twój ojczysty język, postaraj się, okazując szacunek innym forumowiczom. Byłoby niesprawiedliwe, gdybym kogoś wyróżnił. Każdy z Was za każdą rundę dostaje ode mnie czwórkę. A co myślą inni?

Brylant

Punishment: 4/4/4 [12]

Sermaciej: 4/4/4 [12]

Black Shadow

- Jeżeli mam być absolutnie szczerzy to w żadnym aspekcie ta walka mnie nie porwała, bo nawet jeśli pod koniec pojawiało się przywołanie smokiem to wybaczcie ludziska, ale miałem ochotę ziewać. Może, kiedy w przyszłości odpowiednio się wyrobicie Wasze pojedynki będą większą ucztą dla oczu. Tymczasem pozwolę się oddalić.

Punishment: 3/3/4 [10]

Sermaciej: 3/4/5 [12]

Doxtradus

Punishment: 7/7/7 [21]

Sermaciej: 5/6/8 [19]

Zatem przy wyniku 43:43 ogłaszam REMIS!

Więcej szczęścia następnym razem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bliżej nikomu nie znana puszcza Dalmor. Wulkan Chahatorakata. To na jego szczycie nagle zmaterializował się DoxtraduS, rogacz będący strażnikiem świątyni w Easthaven. Bestia uniosła prawą rękę wysoko w powietrze, zacisnęła pięść ? z krateru zaczęło dobiegać bulgotanie, robiło się coraz cieplej. Pojawiła się para przeradzająca się powoli w kłęby czarnego dymu. Nastąpiła eksplozja, olbrzymie pokłady lawy wydobyły się z głębi wulkanu na światło dzienne. W normalnych warunkach z naszego rogacza pozostałby tylko popiół, jednak to on był panem tego żywiołu ? wyszedł bez szwanku. Bestia się uśmiechnęła, arena do walki była już prawie że gotowa.

***

Dobra panowie, musimy nieco ochłodzić to miejsce! Jak chcecie ściągnąć widzów do takiego lokum?! Gobliny, do roboty! Nie wiem, polejcie ściany wodą czy coś, za kilka minut przyjdą pierwsi kibice! A no właśnie, gdzie oni usiądą? Kurczę, kto normalny wymyśla sobie walkę w takim miejscu? No ale dobrze, zgodziłem się być organizatorem to i z trybunami można sobie jakoś poradzić. Oczywiście nie można spaprać roboty, musi być klimatycznie?tak?wiem! Gobliny, polećcie no szybko po kości z cmentarza. Jak już je przytaszczycie do krateru, to można będzie rozpocząć budowę siedziska. Zrobione? No to świetnie. Co? Ktoś zginął? Kto? Ale zawodnicy ciągle żyją, tak? No to nie widzę problemu, na budowie czasem się umiera, zdarza się. No dobrze, chłopaki, musimy wyznaczyć miejsce walki. Co? Że jak to mogą walczyć na całości krateru? Co?! Mogą go nawet zniszczyć?! Przecież po bitwie miał pójść pod wynajem?No dobrze, zgodziłem się to niech i tak będzie. Wulkan może zostać zniszczony, widzami się nie przejmujcie, oglądają na własne ryzyko. Oho, już idą, no dobra, startujemy.

Panie i panowie! Już za chwilę będziecie świadkami niezwykłego starcia! Naprzeciw siebie staną dwaj wielcy wojownicy, może i niedoświadczeni, ale zapał jest w nich ogromny. Walka zapowiada się tym ciekawiej, że za przygotowanie stojących po obu stronach barykady wojaków przygotowywali do starcia dwaj bracia. Tak, Punishment i Deadstar są spokrewnieni! Zapewne już odpowiedni przygotowali swoich podopiecznych tak, aby jak najszybciej polała się krew. Dużo krwi.

Na arenę już wkracza wyzywający, Mike! To jego pierwsza walka, powitajmy więc go oklaskami! <Gobliny klaszczą, goblinki (żeńska odmiana goblinów) rzucają na arenę staniki> Jest on przedstawicielem nekromantów, możemy się więc spodziewać, że swego boju nie stoczy sam, zapewne już myśli nad tym, jakich sługusów przyzwie podczas bitwy.

A oto jego rywal, wielki Layonel! Nigdy jeszcze nie przegrał żadnej walki <na arenie słychać długie i przeciągłe ?ohh!?>! Co prawda żadnej też nie wygrał, jednak nie jest już debiutantem. Ma więc nad swym rywalem przewagę doświadczenia. Pytanie czy magia światła będzie wstanie przezwyciężyć moce nekromanty? A może wystarczy jedno porządne cięcie Angelem, mieczem paladyna? Cóż, odpowiedź poznamy już za chwilę.

Czego chcesz, Orgul? Krasnoludy i orkowie też chcą zobaczyć walkę? Przecież powinni teraz toczyć ze sobą wojnę?Ech, no dobra, wpuść ich.

Walkę jako pierwszy rozpocznie Mike, pamiętajcie o braku zasad* i zrobieniu jak największej rozróby. Niech rozpocznie się starcie!

*Jednak pamiętajcie o czasie niedokonanym, za ten błąd poniesiecie konsekwencje. Poza tym wulgaryzmów również nie tolerujemy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Runda 1 wojownik 1 atak przywołaniem

- No to czas zacząć - Szepnął nekromanta. Po chwili uniósł rękę do góry, a w jego dłoni zaczął materializować się drewniany kostur, obkuty z obu krańców żelazem. Kiedy broń całkowicie się pojawiła Mike krzyknął do paladyna.

- Przywitaj się z moim sługami - Zaraz po wypowiedzeniu tych słów, nekromanta roześmiał się diabelsko i uderzył jednym końcem kostura w ziemie. Nagle z ziemi zaczęła wydobywać się grupa nieumarłych, liczyła ona trzech szkieletów i dwóch zombie.

- Layonelu czas na twoją pierwszą próbę, zobaczymy czy znasz się dobrze na swej profesji. - Zaśmiał się Mike wskazując swoim sługą cel, którym był paladyn. Po chwili Nekromanta dodał stanowczo, grubym, ochrypłym głosem.

- Zabijcie to ścierwo. Nie mam zamiaru cackać się z tym rycerzykiem. Mam w planach coś więcej niż to. - Kończąc wypowiedź czarny mag, wyciąga glocka z rękawa i zaczyna strzelać do Layonela.

- Cóż pistolet to niezła rzecz, ma kopa, robi dziury w kim chcę, łatwo go schować, czego chcieć więcej. - Na twarzy Mika pojawił się szyderczy uśmiech, mag był wyraźnie zadowolony z możliwości postrzelania sobie do kogoś...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Runda 1 wojownik 2 obrona i atak

Cóż, walka to chleb powszedni wojownika, tak samo jak unicestwianie nieumarłych dla paladyna. Nie będę narzekał, w końcu byłem szkolony do niszczenia tego plugastwa.

- Mike nie wiem, czy tą są jakieś żarty, ale skoro sam tego chcesz to zaczynamy - Wyjmuję powoli buławę wykonaną z księżycowego srebra. Broń nasycona jest dodatkowo magią światła, która sprawia, że oręż staję się niezwykle skuteczny przeciw nieumarłym.

- Mam nadzieję, że masz jeszcze coś w zanadrzu, bo te umarlaki mnie nie powstrzymają

Kończąc wypowiedź, ściskam rękojeść buławy i zrywam się do biegu. Postanowiłem najpierw zająć się sługami Mika, a na nekromantę mam coś specjalnego. Kiedy dobiegłem na środek areny stanąłem w miejscu. Postanowiłem poczekać, aż nieumarli do mnie dotrą.

Pierwszy szkielet rzucił się na mnie w pełnym biegu, widocznie chciał wykorzystać do ataku pełen impet, z jakim się poruszał. Bez namysłu ściągam z pleców tarczę i ustawią ją przed sobą, gdy szkielet był już kilka metrów od mnie, uderzyłem tarczą przed siebie, rozbijając pędzącego w moim kierunku nieumarłego na kawałki. Zaraz po uderzeniu tarczą, w chwili gdy się odsłaniałem, rzuciłem buławę w szkielet, który stał nieopodal. Broń zmiażdżyła mu korpus, w wyniku czego istota się rozsypała.

Ostatni szkielet w tym czasie wyskoczył na mnie od tyłu, odruchowo chwyciłem za Angel i wykonałem salto w tył, przeskakując tym samym atakującego szkieleta. Gdy wylądowałem za nieumarłym, nie czekając na jego reakcje, cisnąłem w niego kulą ognia, która dosłownie zamieniła szkielet w proch. Nagle usłyszałem huk wystrzałów, momentalnie osłoniłem się tarczą, w którą zaczęły trafiać pociski wystrzelone z pistoletu nekromanty.

Kiedy nekromancie skończyły się naboje, ruszyłem biegiem przed siebie. Widząc, iż na mojej drodze zostały jeszcze dwa umarlaki, zdecydowałem się, zabić istoty w biegu. Na kilka metrów przed pierwszym zombi, wykonałem ślizg i podciąłem nieumarłego mieczem. Chwile po ataku koszącym, wyskoczyłem w powietrze odbijając się od ziemie. W locie wykonałem obrót i celnym cięciem, ściąłem głowę drugiego nieumarłego.

Zombi, którego podciąłem zaczął czołgać się w moim kierunku, aby zakończyć jego żywot cisnąłem w niego błyskawicą.

- No to zostałeś bez ochrony - Krzyknąłem pełen furii do Nekromanty.

Następnie uniosłem rękę do góry, aby wezwać do pomocy siły natury. Błękitne niebo nad kraterem wulkanu, w którym się znajdowaliśmy, zaczęły przysłaniać czarne chmury. Zaczął padać orzeźwiający deszcz, któremu z czasem zaczęły towarzyszyć błyskawice. Kiedy tylko wskazałem na nekromantę, w jego kierunku zaczął zmierzać szereg błyskawic. Nie mogłem stać obojętnie z boku, więc ruszyłem szarża na mojego rywala.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Runda 1 Wojownik 1 obrona i atak przywołaniem

- Niech to - Szepnął Mike widząc jak paladyn rozbija nieumarłych.

- Jednak to było to przewidzenia. - Dodał po chwili nekromanta obserwując poczynania Layonela.

Błyskawice, które zmierzały w jego kierunku mogłyby być zagrożenia, gdyby nie potęga czarnego maga. Mike ponownie wbił kostur w ziemię, tym razem wokół nekromanty, zaczęła tworzyć się bariera elektryczna, która pochłaniała energie błyskawic. Gdy nekromanta pochłonął dostatecznie wiele energii, delikatnym ruchem dłoni rozproszył chmury na niebie. Jednocześnie dezaktywując swą magiczną tarczę. Mike w ostatniej chwili spostrzegł szarżującego paladyna, cudem tylko zdołał przenieść się w magiczny sposób, na drugi koniec areny.

- Chyba nie sądzisz, że będę walczył z tobą jeden na jednego. - Krzyknął czarny mag do zdezorientowanego Layonela. Chwile potem, Mike ponownie zaczął czarować, tym razem wskazał kosturem na niebo. W miejscu wskazanym przez nekromantę, powstała wyrwa między wymiarami, z której zaczął wyłaniać się kościany smok. Kiedy bestia całkowicie wyszła z przeklętego wymiaru, wylądowała na ziemi i ruszyła w stronę paladyna.

W tej samej chwili nekromanta wyczarował sobie uzi i wznowił ostrzał w kierunku swojego rywala.

- Więcej kul dla ciebie przyjacielu - Wysapał ironicznie Mike.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Runda 1 Wojownik 2 obrona i atak

- Najpierw grupka nieumarłych, teraz taki smok, stać cię na więcej - Krzyknąłem do mojego rywala.

Schowałem Angel i tarczę, bo na smoka przyda się coś innego. Przyklęknąłem na ziemie i wypowiedziałem zaklęcie.

- Hastam lucis

Wysoko na niebie coś błysnęło na biało, rozświetlając całe niebo, przy okazji zwracając uwagę widzów, niektórych nawet oślepiając. W ciągu kilku chwil to coś uderzyło z pełnym impetem w ziemie, kilka metrów przede mną. W wyniku czego, w powietrze uniosły się pokaźne ilość kurzu. Kiedy dym opadł oczom wszystkich, ukazała się przyzwana przeze mnie włócznia, z grotem wbitym w ziemie. Nie czekając, aż mój przeciwnik połapie się w zawieruszę, pobiegłem i chwyciłem broń.

- Piękna broń - Szepnąłem pod nosem podziwiając jej niezwykły wygląd. Zacząłem za pomocą włóczni robić młynek przed sobą, aby stworzyć dla siebie pewnego rodzaju tarczę. Kulę wystrzelone przez nekromantę, obijały się od wirującej włóczni i trafiały dokładnie tam gdzie chciałem, czyli w przyzwanego smoka. Kiedy Mike się wystrzelał, przystąpiłem do kontrataku.

Cały czas robiąc przed sobą młynek, ruszyłem biegiem w stronę smoka. Kiedy bestia była kilka metrów przede mną, wyskoczyłem w powietrze. Jak tylko wylądowałem na grzbiecie bestii, szybko wbiłem włócznie w najczulszy punkt stwora, kark. A następnie płynnym ruchem wyciągnąłem włócznie, odcinając kościany łeb smoka, który sekundę potem rozpadł się na drobne kawałeczki. Sam zaś odskoczyłem kilka metrów dalej.

- Co powiesz Mike na rozgrzanie nieco atmosfery - Zaśmiałem się i z całej siły wbiłem włócznie w ziemi. Chwilę potem rozprostowałem skrzydła i wzbiłem się w powietrze. Unosząc się parę metrów nad ziemią, obserwowałem jak z pęknięć w okół włóczni wydobywa się lawa, która zaczęła wypełniać całe dno wulkanu. Następnie za pomocą telekinezy przyciągnąłem do siebie włócznie. Nie dając chwili wytchnienia mojemu rywalowi zaczynam pikować w jego stronę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Runda 1 wojownik 1 obrona

Mike obserwował jak z pęknięć wydobywa się lawa.

- No cóż, może przydałoby się znaleźć jakiś odłamek, który łatwo się nie stopi - Szepnął nekromanta unosząc ręce do góry. Nagle nad ziemią zaczęły tworzyć się liczne, niewielkie dyski, unoszące się metr nad ziemią.

- Przyda mi się jakieś pole manewru - Wymamrotał czarny mag, wskakując na jeden z dysków. Kiedy znalazł się na dysku, całe podłoże zapełniło się gorącą lawą. Poziom lawy w wulkanie cały czas się podnosił, ale nekromanta nic sobie z tego nie robił, serfował sobie swobodnie na ognistych falach.

- Tak się to się robi - Krzyknął Mike widząc pikującego Layonela. Kiedy paladyn był wystarczająco blisko, nekromanta wyskoczył w powietrze, aby uniknąć ataku rywala, po czym pewnie wylądował na swoim dysku.

- Postaraj się bardziej - Krzyknął drwiąco Mike

Koniec pierwszej rundy

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Runda 2 W1 atak

- Postaram się bardziej - Szepnąłem po cichu. Widząc, iż zebrała się już spora ilość wrzącej lawy wpadłem na pomysł.

- Lubisz serfować, to w takim razie przydała by ci się jakaś fala - Po chwili zacząłem ostrzeliwać ognistymi kulami sklepienie wulkanu, tak aby odłamać jak największe fragmenty, które po uderzeniu swą masą będą wstanie wywołać falę lawy, a nie się stopić. Po chwili ze sklepienia zaczął spadać solidny odłamek, no cóż mam nadzieję, że się uda.

- Scutum fidei, Scutum tueatur innocentes et bonum - Kiedy skończyłem zaklęcie wokół mnie pojawiła się przezroczysta tarcza, pole energetyczne. Taka sam tarcza utworzyła się również na około widowni, zapewniając ochronę widzom.

- No to chlup - Krzyknąłem i zanurkowałem w lawie. Pole, które było wokół mnie zapewniało mi ochronę przed bolesną śmiercią, lecz nie przed temperaturą. Lawa sprawiała, że wewnątrz kuli ochronnej było bardzo gorąco. Nie mogłem tracić czasu, każda sekunda się liczyła, więc jak najszybciej zacząłem płynąć w kierunku nekromanty.

W końcu do lawy wpadł odłamek skalny, który odłupałem. Zgodnie z przewidywaniem wywołał on falę, która rozeszła się po całym dnie wulkanu. Szalony plan "pływania w lawie" zdawał się realizować, mnie pozostał jedynie atak z zaskoczenia, wykonany z pod powierzchni wrzącej lawy, która coraz bardziej dawała mi się we znaki. Ścisnąłem więc z całych sił włócznie i czekałem na odpowiednią chwilę na atak

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Runda 2 wojownik 2 obrona i atak przywołaniem

Mike śmigał dalej na dysku, gdy naglę ujrzał ogromną falę lawy, która mknęła w jego kierunku.

- Nuda - Krzyknął Mika i za pomącą myśli uniósł dysk razem ze sobą w górę, poza zasięg fali. Chwile potem zaczął rozglądać się za Layonelem

- Nie trzeba było go tracić z oczu - Szepnął cichutko nekromanta. Naglę paladyn wyskoczył z lawy jak z procy, celując w nekromantę włócznia.

- Dzieciak - Powiedziała ironicznie nekromanta i zniknął, przenosząc się na drugi koniec wulkanu.

Po chwili znowu zmaterializował swój kostur w dłoni, a następnie uderzył nim w ziemię. Całe niebo pociemniało, zaczął padać deszcz. Zewsząd przylatywały gromady kościanych smoków, cała lawa zastygła z powodu intensywnego deszczu, po chwili z podziemi zaczęły wygrzebywać się legiony nieumarłych, szkielety, zombi, wampiry itp. Lecz najsilniejsze wsparcie przybyło z innego wymiaru przez portal, który utworzył się na środku wulkanu. Wyłonił się z niego spaczony czołg, który z miejsca zaczął strzelać do paladyna.

Mike tym razem postanowił atakować paladyna błyskawicami a dokładniej serią błyskawic.

- Czas na wojnę - Krzyknął zadowolony z siebie czarny mag.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...